About Agnieszka Krygier-Łączkowska

Autor nie uzupełnił żadnych szczegółów
So far Agnieszka Krygier-Łączkowska has created 361 blog entries.

Koncert kolęd i pastorałek Zespołu Szamotuły 2018

Koncert kolęd i pastorałek w wykonaniu Zespołu Folklorystycznego SZAMOTUŁY

Reportaż fotograficzny Marty Szymankiewicz

30 grudnia 2018 r. w kościele św. Krzyża odbył się koncert kolęd w wykonaniu różnych grup pokoleniowych Zespołu Folklorystycznego SZAMOTUŁY. Było barwnie, świątecznie, rodzinnie, po prostu świetnie! Całość prowadził Maciej Sierpiński – kierownik zespołu.

Koncert spotkał się z żywym odbiorem licznie zgromadzonej publiczności.


Szamotuły, 01.01.2019

Koncert kolęd i pastorałek Zespołu Szamotuły 20182025-01-10T13:08:17+01:00

Pomnik Wacława z Szamotuł

Łukasz Bernady

Pomnik – obelisk Wacława z Szamotuł

Pocztówki z lat 1960-65

Historia

Pomnik Wacława z Szamotuł w Szamotułach to, o ile nam wiadomo, jedyny w Polsce i na świecie monument poświęcony temu kompozytorowi. Został on odsłonięty 13 lipca 1947 r.

Uroczystości związane z tym wydarzeniem przygotowano „na miarę ogólnopolską” – jak wspominał anonimowy autor broszury upamiętniającej 50-lecie powstania Koła Śpiewackiego „Lutnia”. Rok ten wybrano dlatego, że obchodzono wówczas 375. rocznicę śmierci Wacława i 400. rocznicę powołania na go stanowisko nadwornego kompozytora Kapeli Królewskiej na Wawelu. Zgodnie z ówczesnym stanem badań przyjęto, że Wacław z Szamotuł zmarł w 1572 r. Akt deklaracji podpisano 8 lipca 1947 („w szóstym dniu po święcie Piotra i Pawła”), a datki na budowę złożyli mieszkańcy Szamotuł oraz członkowie chórów świeckich i kościelnych z całej Polski.

Pomnik powstał z inicjatywy funkcjonującego wówczas w Szamotułach Towarzystwa Miłośników Sztuki i Pięknej Książki, któremu przewodniczył Józef Preuss, wybitny szamotulski regionalista. W zarządzie tej organizacji zasiadali ponadto Henryk Przybylski (regionalista, popularyzator kultury i historii, notabene autor książki Wacław z Szamotuł. Nadworny kompozytor króla Zygmunta Augusta) z materiałami o kompozytorze i epoce Renesansu w muzyce, wydanej w Szamotułach jeszcze przed wojną), Danuta Wyrybkowska-Białasikowa (dziennikarka), Tadeusz Pogański i Ludwik Gomolec (historyk, regionalista). Obelisk postawił miejscowy kamieniarz, Marian Kołakowski, według projektu prof. Bazylego Wojtowicza i Czesława Woźniaka – znakomitych artystów rzeźbiarzy.

Wykonany z piaskowca pomnik okazał się bardzo wrażliwy na aurę, dlatego stosunkowo szybko zaczął ulegać zniszczeniu. Zdobiące go płaskorzeźby pokryły się zielonym nalotem, a następnie sczerniały. Trudno było ustalić, co przedstawiają. Także umieszczony na czołowej stronie pomnika napis stracił na wyrazistości. Z tego powodu działacze Towarzystwa Kultury Ziemi Szamotulskiej wyszli z inicjatywą odnowienia pomnika i po wielu latach dopięli celu. W roku 2013 (jubileuszowym roku 50-lecia istnienia TKZS) gruntownie odświeżono pomnik i dzięki temu nadal cieszy on oczy przechodniów. Niestety, piaskowiec jest materiałem stosunkowo nietrwałym, dlatego już w 2018 r., gdy powstaje ten tekst, wydaje się, że przydałoby się ponowne odnowienie monumentu.

Forma i idee artystyczne

Pomnik Wacława z Szamotuł w Szamotułach ma formę czworokątnego obelisku z płyt wykonanych z piaskowca. Całość wieńczy metalowy, stylizowany instrument – lira, powszechnie rozpoznawalny symbol muzyczny, który już z daleka informuje przechodniów że mijany pomnik ma związek z muzyką.

Na górnej części ścian obelisku umieszczono cztery płaskorzeźby o tematyce nawiązującej do muzyki, którą komponował Wacław z Szamotuł.

  1. Postać Dawida z harfą, umieszczona na płycie czołowej, podkreśla religijny charakter zachowanej twórczości kompozytora. Bezpośrednio odnosi się również do faktu, że Wacław komponował muzykę do biblijnych psalmów, zgodnie z tradycją przypisywanym Dawidowi, królowi Izraela. Monarcha został ukazany dynamicznie, w ruchu. Harfę trzyma on w lewej dłoni, prawą rękę zaś kieruje w górę. Również w górę zwraca głowę. Wygląda tak, jakby prawą ręką właśnie przed chwilą szarpnął struny i teraz śpiewał z akompaniamentem wzbudzonego akordu.
  2. Płyty boczne stanowią kontynuację metafory Dawida psalmisty. Przedstawiają muzykujące postacie aniołów. Jednoznaczną identyfikację umożliwiają typowe anielskie atrybuty – skrzydła. Płaskorzeźba umieszczona z prawej strony płyty czołowej ukazuje anioła, który gra instrumencie dętym, prawdopodobnie na szałamai, używanej w epoce Wacława, a później zastąpionej obojem.
  3. Anioł wyrzeźbiony na lewej od czoła ścianie pomnika śpiewa. Uroczysta pozycja jego ciała przywodzi na myśl śpiew pochwalny „Alleluja”, kierowany bezpośrednio do Boga. Anioł ten trzyma w ręce zagadkowy przedmiot. Nie jest to jednak instrument muzyczny, a raczej zbiór nut. Oba anioły (zarówno ten z lewej, jak i ten prawej strony) niejako wtórują śpiewającemu Dawidowi.
  4. Z tyłu pomnika, czyli po przeciwległej stronie płaskorzeźby z Dawidem, autorzy wyrzeźbili postać, która słucha. Odziany w długą szatę mężczyzna trzyma w prawej dłoni pergaminowy zwój, a lewą rękę przytyka do ucha. Można przyjąć, w kontekście całości, że jest to kompozytor, który słucha muzyki wykonywanej przez anioły i Dawida, aby za chwilę przenieść zapis tych niebiańskich dźwięków na papirus, który trzyma w prawej dłoni. Jest to więc sam Wacław i źródło jego natchnienia – biblijna Księga Psalmów. Rysy twarzy kompozytora pochodzą prawdopodobnie z wyobraźni samych rzeźbiarzy. Nie znamy portretów Wacława z Szamotuł pochodzących z czasów jego życia. Jedyny jego wizerunek zachował się z wieku XIX. To niejako usprawiedliwia swobodę autorów rzeźby. 

    Pod płaskorzeźbą z wizerunkiem króla Dawida umieszczono tekst informujący o idei pomnika oraz o okolicznościach jego wzniesienia:

WACŁAW Z SZAMOTUŁ \ VENCESLAUS SAMOTULINUS \ + 1572 \ DUMA I CHLUBA ~ \ ~ POLSKIEJ SZTUKI \MUZYKĘ POLSKĄ \ NA WIDOWNIĘ ŚWIATA \ ~ WPROWADZIŁ \ NADWORNY KOMPO- \ ZYTOR KRÓLA ~ \ ZYGMUNTA AUGUSTA \ W 375 ROCZNICĘ \ ŚMIERCI RODACY

Zdjęcia Andrzej Bednarski

Pomnik Adama Mickiewicza w Poznaniu, fragment pocztówki z lat 1960-65

O artystach rzeźbiarzach

Warto przy okazji przypomnieć sylwetki autorów szamotulskiego pomnika. Bazyli Wojtowicz (1899-1985) był rzeźbiarzem i pedagogiem. Naukę rzeźby rozpoczął w roku 1923 w Warszawie pod kierunkiem Henryka Kuny. Później kształcił umiejętności w Miejskiej Szkole Sztuk Zdobniczych u prof. Jana Szczepkowskiego, a w roku 1925 wstąpił na Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie do pracowni prof. Tadeusza Breyera. Po studiach przeniósł się do Poznania, gdzie w 1936 r. w Państwowej Szkole Sztuk Zdobniczych otworzył własną pracownię rzeźby dekoracyjnej, a w roku 1938 – pracownię rzeźby monumentalnej. Podczas II wojny światowej został wysiedlony do Częstochowy, następnie przeniósł się do Warszawy. Po wojnie wrócił do Poznania, by kontynuować pracę pedagogiczną. W 1956 r. został profesorem nadzwyczajnym Państwowej Wyższej Szkoły Plastycznej. W latach 1963–1969 pełnił funkcję prodziekana Wydziału Malarstwa Grafiki i Rzeźby. Od 1969 przeszedł na emeryturę. Jego uczniami, wybitnymi rzeźbiarzami, byli m.in.: Jan Berdyszak, Józef Kopczyński, Anna Krzymańska, Anna Rodzińska, Olgierd Truszyński, Mieczysława Welter. Jego najbardziej znanym dziełem jest pomnik Nike w Poznaniu oraz poznański pomnik Adama Mickiewicza, wykonany również razem z Czesławem Woźniakiem.

Z kolei wspomniany Czesław Woźniak (1905-1982) – również rzeźbiarz i pedagog – podjął naukę w dziedzinie rzeźby w Państwowej Szkole Sztuk Zdobniczych i Przemysłu Artystycznego w Poznaniu na Wydziale Rzeźby w Metalu, Brązownictwa i Jubilerstwa w pracowni prof. Jana Wysockiego. Swój warsztat doskonalił w Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych w Rzymie. Został przyjęty do grupy „Plastyka”, z którą wystawiał w Poznaniu i Warszawie. W 1939 r. skończył III rok studiów. Po wojnie podjął pracę w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu jako starszy asystent. Od 1953 r. był wykładowcą w pracowni Bazylego Wojtowicza. Prowadził zajęcia z form architektoniczno-rzeźbiarskich. Współpracował z prof. Wojtowiczem nie tylko na niwie pedagogicznej, ale również artystycznej. Obaj brali udział jako duet w wielu konkursach rzeźbiarskich i wykonali liczne wspólne realizacje. Jedną z nich jest pomnik Wacława z Szamotuł i pomnik Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Źródła informacji

Zdjęcia panoramiczne Ireneusz Walerjańczyk, zdjęcie na górze strony – Jerzy Walkowiak



Inne szamotulskie pomniki

Pomnik Wacława z Szamotuł2021-01-19T00:06:49+01:00

Wojciech Maćkowiak – powstaniec wielkopolski i żołnierz Armii Krajowej

Wojciech Maćkowiak (1. z lewej) w Wojsku Polskim

List z zesłania w Związku Radzieckim

Wojciech Maćkowiak – powstaniec wielkopolski i żołnierz Armii Krajowej

Wojciech Maćkowiak – mój Ojciec urodził się 15 kwietnia 1900 roku w Dobieżynie koło Buku. Był synem Szczepana Maćkowiaka oraz Franciszki z domu Balcerkiewicz. Miał dwie siostry i dwóch braci.

1 stycznia 1919 roku zgłosił się ochotniczo do Kompanii Bukowskiej, pod dowództwo porucznika Franciszka Szulca. Brał udział w walkach na froncie, przede wszystkim w okolicach Zbąszynia. W oddziale powstańczym walczył do zakończenia działań powstańczych (do rozejmu w Trewirze – 16 lutego 1919 roku).

Według opowieści ojca mundury powstańcze to były resztki mundurów wojska pruskiego plus to, co każdy miał. Obowiązywała od początku powstania biało-czerwona opaska na ramieniu, nieco później rogatywka, do niej przypięty był orzełek.


Ocaliła go książka

Ojciec bardzo lubił czytać, zawsze nosił przy sobie książki. W trakcie wojny bolszewickiej 1920 roku rosyjski pocisk karabinowy trafił go w plecak, a w nim utkwił w grubej książce. Książka w plecaku ocaliła mu życie.

W 1920 roku brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Służbę w Wojsku Polskim pełnił do 1921 roku. Po zwolnieniu ze służby w wojsku mieszkał i pracował do 1924 roku w gospodarstwie rodziców w Dobieżynie.

W 1924 ożenił się i zamieszkał w Otorowie, gdzie prowadził gospodarstwo rolne. Poślubił Marię Rutkowską z Wojnowic, a po jej śmierci ożenił się powtórnie ze Stanisławą z domu Tomczak. Miał czworo dzieci: syna Jana i trzy córki – Zofię (po mężu Piotrowską), Danielę (Świerc) i Marię (Popko).

W czasie Kampanii Wrześniowej był żołnierzem Szamotulskiego Batalionu Obrony Narodowej, dowódcą którego był Stanisław Steczkowski, przedwojenny komendant powiatowy Przysposobienia Wojskowego w Szamotułach. Ojciec między innymi brał udział w walkach nad Bzurą, a pod Iłowem został wzięty do niewoli niemieckiej. Udało mu się uciec i ukrywał się przed Niemcami.


Obrączka

W czasie II wojny światowej Niemcy poszukiwali mojego ojca w całym kraju. Często też „odwiedzali” nasze miejsce zamieszkania w Otorowie, aby sprawdzić, czy czasem nie przyjechał do rodziny. Był rok 1943 lub 1944 (miałam wtedy 3 lub 4 lata), gdy w czasie takiego przeszukiwania zapytali mnie, czy wiem, gdzie jest tata. Odpowiedziałam, że wiem. Podeszłam do mojej mamy, wzięłam ją za prawą rękę, wskazałam na obrączkę i powiedziałam: „Tu jest mój tata”.

Głównie przebywał w Warszawie, gdzie wstąpił do Armii Krajowej. Należał do batalionu „Chrobry”, działającego w 4. Rejonie Obwodu Śródmieście, jego dowódcą był ponownie Stanisław Steczkowski. Ojciec był kurierem pomiędzy Warszawą a Lubelszczyzną. Po wkroczeniu Armii Czerwonej, dokładnie w wigilię Bożego Narodzenia 1944 roku, został aresztowany przez NKWD w Bareszu koło Lubartowa i przewieziony do więzienia w Lublinie.

Potraktowano go jako szczególnie niebezpiecznego więźnia politycznego i przez około dwa tygodnie przetrzymywano w dole ziemnym przykrytym deskami, na których cały czas stał uzbrojony żołnierz.

Bez wyroku został zesłany w głąb Rosji i osadzony w obozie w miejscowości Nagornaja w obwodzie permskim, na północ od Uralu, skąd powrócił do domu 13 listopada 1947 roku.

Kościół w Otorowie w latach 1947-1951. W październiku 1939 r. Niemcy rozstrzelali 10 mieszkańców Otorowa. Po wojnie pochowano ich we wspólnej mogile przy kościele (por. http://regionszamotulski.pl/wojenne-losy-kwiatkowskich-z-otorowa/) . Ten sam los najprawdopodobniej spotkałby Wojciecha Maćkowiaka, znanego z patriotycznej postawy.


Powrót

Miałam już 7 lat i chodziłam do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Kiedy ojciec stanął w drzwiach i zaczął patrzeć na mnie i na moją siostrę Danutę, wystraszyłam się. Tak wyniszczonego żebraka jeszcze nie widziałam. Była to chwila lęku, ale potem pojawiła się wielka radość – ja także mam ojca!

Interesował się wszystkim, co dotyczyło rolnictwa i polityki; dużo czytał (gazety i interesujące go książki). Powstanie wspominał często, zawsze z dumą, że brał w nim udział. Rodzina i przyjaciele otaczali go wielką życzliwością, był też traktowany jak bohater.

Zmarł 20 lutego 1977 roku w Otorowie. Grób ojca znajduje się na cmentarzu w Otorowie.

Maria Popko

z domu Maćkowiak

Szamotuły, 29.12.2018

Wojciech Maćkowiak – powstaniec wielkopolski i żołnierz Armii Krajowej2025-01-03T21:05:15+01:00

Andrzej Czaja – powstaniec wielkopolski

Andrzej Czaja z Ostroroga – powstaniec wielkopolski

Andrzej Czaja urodził się 7 listopada 1897 r. w Ostrorogu w rodzinie rolników: Michała Czai i Józefy z domu Przybysz.  Przez 8 lat uczęszczał do niemieckiej szkoły powszechnej, a po jej ukończeniu pracował w rodzinnym gospodarstwie rolnym. W latach 1915-1916 był zatrudniony w urzędzie pocztowym w Ostrorogu.

W 1914 r. wybuchła I wojna światowa. Andrzej Czaja, jako 18-letni młodzieniec, 24 lipca 1916 r. został powołany do wojska niemieckiego, tj. do 6. Pułku Grenadierów we Wschowie, a już 6 października 1916 r. wysłano go na front zachodni (francusko-niemiecki) i wcielono do 47. pułku piechoty.

W 1918 r. Niemcy przerwali front zachodni i próbowali kolejny raz zdobyć Paryż. Nad rzeką Marną rozegrała się bitwa, w której uczestniczył mój ojciec. Tam, 27 maja 1918 r., został ciężko ranny w głowę, kula przeszła przez całą twarz. Ojciec natychmiast został odesłany do szpitala do Gdańska, w którym przebywał do początków listopada  1918 r. Po tej ranie na zawsze została mu duża blizna na lewym policzku.


Po zwolnieniu ze szpitala przyjechał do Poznania, gdzie właśnie trwały przygotowania do powstania wielkopolskiego. Natychmiast zaangażował się w akcję i już 10 listopada 1918 r. został członkiem Rady Ludowej w Ostrorogu. Z jej polecenia pełnił służbę nocną i kontrolował wszystkie osoby wjeżdżające oraz opuszczające miasteczko, szczególnie zwracał uwagę na ruchy ludności niemieckiej. Kilka dni później został wyposażony w broń, rozbrajał zaborców i zabezpieczał poczty oraz dworce w powiecie szamotulskim.

Odnowienie się ran z czasów I wojny światowej spowodowało, że został skierowany na kilkumiesięczne leczenie w szpitalu w Poznaniu. Po kilku tygodniach pobytu w szpitalu ojciec poczuł się na tyle lepiej, że – nie przerywając kuracji – za zgodą lekarzy zgłosił się do pracy przy transporcie powstańczym. Pomagał przy załadowaniu i wyładowaniu rannych powstańców spod Szubina i Zbąszynia. W październiku 1919 r. (już po zakończeniu powstania) został zwolniony ze szpitala i powrócił do Ostroroga.

1 lutego 1925 r. władze państwowe skierowały Andrzeja Czaję do Wojewódzkiej Szkoły Reedukacyjnej na roczny kurs handlowy dla inwalidów wojennych przy Poznańskim Urzędzie Wojewódzkim. Kurs ukończył z wyróżnieniem 31 stycznia 1926 r. Od dnia 15 grudnia 1926 r. pracował w Urzędzie Miejskim w Ostrorogu w charakterze rachmistrza. 6 lutego 1932 r. poślubił Barbarę  Hoffmann i założył rodzinę. Podczas wielkiego kryzysu gospodarczego, z powodu redukcji etatów, został zwolniony z pracy. Rodzice utrzymywali się wtedy wyłącznie z renty inwalidzkiej ojca.

Pocztówka – rynek w Ostrorogu w okresie międzywojennym

Podczas II wojny światowej (ze względu na bardzo dobrą znajomość języka okupanta), w latach 1940- 1945, ojciec pracował w niemieckim Urzędzie Miasta i Gminy w Ostrorogu jako urzędnik stanu cywilnego.

Po wyzwoleniu od 1 lutego 1945 r. do 31 grudnia 1948 r. był zatrudniony w Urzędzie Gminnym w Ostrorogu, w dalszym ciągu jako pracownik urzędu stanu cywilnego. Od dnia 1 stycznia 1949 r. do 31 sierpnia 1965 r. pracował w Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Ostrorogu na stanowisku głównego księgowego. Dnia 1 września 1965 r. przeszedł  na emeryturę. Wielkim przeżyciem dla ojca była śmierć naszej matki Barbary, która zmarła 6 maja 1961 r.


W latach 1971-1972 ponownie pracował w Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Ostrorogu, w 1973 r. został przeniesiony do Urzędu Miasta i Gminy, też w Ostrorogu, a od 1972 r. pracował jeszcze (na pół etatu) w Powiatowym Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Szamotułach. W tym samym roku sprzedał dom rodzinny w Ostrorogu i zamieszkał z młodszą córką w Szamotułach przy ulicy Findera, obecnie  Kolarska.

W dniu 12 kwietnia 1986 r. ojciec zmarł i został pochowany w grobie rodzinnym w Ostrorogu. W 2015 r. na prośbę córek (Teodozji i Izabeli) przeprowadzono ekshumację ciał i prochy rodziców zostały pochowane na cmentarzu szamotulskim.

Za udział w powstaniu wielkopolskim Rada Państwa uchwałą z dnia 13 grudnia 1971 r. nadała Andrzejowi Czai stopień podporucznika. Za swoją wyróżniającą się pracę zawodową i działalność społeczną został odznaczony: Wielkim Krzyżem Powstańczym (grudzień 1974 r.), Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (kwiecień 1978 r.) oraz Odznaką Honorową „Za zasługi dla Szamotuł” (1983 r.).

Andrzej Czaja miał troje dzieci: dwie córki ( Teodozję i Izabelę ) oraz syna Tadeusza  – Oblata Maryi Niepokalanej, który zmarł w Brazylii w 2009 r.

Teodozja Bąk z domu Czaja

Szamotuły, 19.12.2018

Dokumenty z archiwum rodzinnego Teodozji Bąk

Tabliczka przy grobie – postawiona w 2018 r. dzięki Konradowi Kaszkowiakowi z Ostroroga

Andrzej Czaja – powstaniec wielkopolski2025-01-03T21:06:12+01:00

Panoramy Ireneusza Walerjańczyka

Zdjęcia panoramiczne Ireneusza Walerjańczyka

Szamotuły

Rynek


Park Zamkowy


plac Sienkiewicza


al. 1 Maja


ul. Powstańców Wielkopolskich


Bazylika kolegiacka


Kościół św. Krzyża


ul. Dworcowa


ul. Wojska Polskiego


Widok z wieży ciśnień


ul. Sportowa


ul. Lipowa


ul. Obornicka


ul. Zamkowa


Basen na Piaszczychach


Okolice Szamotuł


Zawody konne w Baborówku


Szczuczyn


Grodzisko w Śmiłowie


Zalew Radzyński i Myszkowo


Ostroróg


Słopanowo


Wronki


Pniewy


Miejsce Pamięci – Las Bytyński k. Grzebieniska


Wyrobisko w okolicach Sękowa


Inne typy zdjęć panoramicznych

(panorama pionowa i sferyczna)



Ireneusz Walerjańczyk urodził w 1952 roku w województwie Zachodniopomorskim. Od wczesnego dzieciństwa związany z Ziemią Szamotulską, mieszka w Szamotułach. Przez wiele lat pracował we wronieckim Spomaszu, następnie w UMiG Szamotuły. Obecnie na emeryturze.

Jego ulubione zajęcie stanowi fotografia. Pierwszą samodzielną fotografię wykonał metodą stykową w 1962 roku. Jest członkiem Klubu Fotograficznego SzOK w Szamotułach. W fotografowaniu ma doświadczenie od fotografii stykowej do obecnej fotografii cyfrowej. Najbardziej lubi wykonywać zdjęcia architektury i ujęcia panoramiczne. Jest współautorem zdjęć do dwóch albumów: Kolegiata w Szamotułach (Szamotuły 2012, wydawca: Parafia Matki Bozej Pocieszenia i Św. stanisława Biskupa) oraz Spacerem po Szamotułach i okolicy (Szamotuły 2010). Jego własną publikację stanowi album fotograficzny O Szamotułach i okolicy bez słowa opowiada Ireneusz Walerjańczyk (Szamotuły 2014, wydawca: Miasto i Gmina Szamotuły). Zdjęcia Ireneusza Walerjańczyka zamieszczane są w kalendarzach i na stronach internetowych.


Szamotuły, 12.12.2018

Panoramy Ireneusza Walerjańczyka2025-01-07T10:40:47+01:00

Karoliny Martin droga do aktorstwa

Agnieszka Krygier-Łączkowska

Karolina Martin i jej Babucha

Po raz pierwszy pisaliśmy o Karolinie Martin w listopadzie 2017 roku, kiedy zdobyła Grand Prix w Konkursie Verba Sacra na Interpretację Tekstu Biblijnego i Klasycznego. Od tego czasu sporo się u niej zmieniło.

 

Droga do aktorstwa

Zaczęło się od kółka teatralnego w Szkole Podstawowej nr 2 w Szamotułach, które prowadziła nauczycielka Majka Tomkowiak. Potem były starty w konkursach recytatorskich, z wieloma sukcesami, ale jeszcze brakowało odwagi, żeby z aktorstwem związać przyszłość.

Karolina – aktorka zaczęła się rodzić w czasie studiów na … towaroznawstwie. Nauka na Uniwersytecie Ekonomicznym nie wypełniała całego czasu. Przez trzy lata należała do Studia Teatralnego „Próby”, działającego w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu. Był to przypływ nowej energii, zetknięcie się z innymi młodymi ludźmi, którzy marzyli o pracy w teatrze. Myśl o studiowaniu w Białymstoku na zamiejscowym wydziale lalkarskim warszawskiej Akademii Teatralnej rodziła się stopniowo. W „Próbach” instruktorem był Bogdan Żyłkowski, absolwent tej szkoły. Żeby lepiej przygotować się do egzaminów wstępnych do szkoły teatralnej, Karolina zapisała się do działającego w Poznaniu Studia Aktorskiego STA. Było to zetknięcie się z aktorami, którzy na co dzień grają w teatrze, i kolejny ważny krok w rozwoju, bo zajęcia w STA są bardzo bogate, dają możliwość rozwoju indywidualnego warsztatu i pracy przy konkretnych spektaklach.


Archiwum Verba Sacra, 2017 r.


Do szkoły teatralnej zdawała trzy razy. To zupełnie normalne, dostanie się na wydział aktorski za pierwszym razem jest czymś wyjątkowym. Za drugim razem była zresztą bardzo bliska sukcesu, jednak egzaminatorzy kazali najpierw porządnie wyleczyć krtań, która przez długi czas sprawiała problemy.

W 2014 roku Karolina Martin, inżynier towaroznawstwa, zaczęła studia w Białymstoku, na wspomnianym wydziale sztuki lalkarskiej. Być może komuś się jeszcze wydaje, że aktor – lalkarz to ktoś występujący w przedstawieniach dla dzieci, ukryty za parawanem, poruszający lalką i użyczający jej głosu. Od wielu lat jest inaczej. Teatry lalkowe nie grają już wyłącznie dla dzieci, aktor z lalką (lub ożywianym przedmiotem) raczej widoczny jest na scenie.

W wypadku Karoliny zainteresowanie lalkami zrodziło się w trakcie studiów, najpierw było zainteresowanie sceną w ogóle. Szkoła w Białymstoku stała się kolejnym etapem w rozwoju warsztatu aktorskiego, mocno wpłynęła też na ukształtowanie wyobraźni plastycznej i scenicznej.

Kończąc w 2018 roku szkołę, Karolina wystąpiła w dwóch spektaklach dyplomowych: przedstawieniu Odys, wracaj do domu, inspirowanym sztuką Stanisława Wyspiańskiego Powrót Odysa, oraz w monodramie Trzy ćwierci do śmierci. Ten ostatni spektakl w ciągu ostatnich miesięcy Karolina zagrała na 3 festiwalach teatralnych. Za każdym razem zdobywała ważne nagrody.



Karolina i Babucha

Babucha to główna bohaterka przedstawienia Trzy ćwierci do śmierci. Najpierw powstała lalka Babuchy, czyli starej kobiety. W 2017 roku Karolinie udało się wziąć udział w warsztatach w Belgii, które prowadzi znana scenografka i twórczyni lalek Natacha Belova. Artystka proponuje duże lalki, którym lalkarz „użycza” nóg, a jego jedna ręka staje się ręką lalki. Przez dziesięć dni Karolina rzeźbiła w gąbce, wykańczała lycrą i termoplastykiem dużą postać Babuchy, tak dużą, że gdy podróżują teraz razem po Polsce potrzebna jest osobna duża walizka.

Wówczas też Karolina wróciła do idei, która zrodziła się w czasie wcześniejszych studiów, ale nie doczekała się realizacji. Za każdym razem to  lalkarz – animator ożywia lalkę, decyduje o jej życiu. Wychodząc od tego, Karolina wymyśliła, że relacja między Babuchą a nią – aktorką będzie relacją życie – śmierć, stojąca z tyłu postać animatora będzie więc śmiercią podążającą za człowiekiem.

Na realizację projektu spektaklu Karolina uzyskała stypendium artystyczne dla młodych twórców, przyznane przez prezydenta Białegostoku. W twórczości nawiązującej do regionalnych wierzeń zaczęła szukać dalszych inspiracji. Ważne dla niej stały się książki Białowieża szeptem Anny Kamińskiej, Jutro spadną gromy Jędrzeja Morawieckiego i Bartosza Jastrzębskiego oraz Hecz precz stała się rzecz Wojciecha Załęskiego, w których odnalazła motywy starych kobiet – szeptuch, leczących i odczyniających uroki. Inspiracją stał się też motyw pojawiający się w książce Weroniki Gogoli Po trochu – postać prababci, która przeniosła Śmierć przez rzekę i odtąd kobiety w jej rodzinie długo żyją.



Najpierw Karolina sama próbowała napisać tekst do rodzącego się spektaklu, ciągle nie była jednak z niego zadowolona. Ostatecznie całość tekstu – na podstawie pomysłów Karoliny i po konsultacjach z opiekunem artystycznym – napisał Jerzy Machowski, dramaturg i reżyser młodego pokolenia. Tekst rodził się właściwie razem ze spektaklem, a ostatnia scena powstała kilka dni przed premierą. Wspomnianym opiekunem artystycznym został Mateusz Smaczny – aktor Białostockiego Teatru Lalek i wykładowca Akademii Teatralnej w Białymstoku. Ważną częścią spektaklu jest wykonywana na żywo muzyka oraz śpiew.

Jest i ona – Babucha, czyli główna bohaterka. Kobieta, która chce już umrzeć i modli się o śmierć. U kresu musi jeszcze raz skonfrontować się ze swoim życiem, przejść jego najtrudniejsze momenty i zastanowić się, kto jest za nie odpowiedzialny: ludowe duszki, rzucane przez innych przekleństwa, czy … ona sama. Cały spektakl jest trochę rozmową z Bogiem i to rozmową bardzo bezpośrednią i emocjonalną.



W podróży po Polsce

Premiera spektaklu odbyła się w czerwcu w białostockiej Akademii Teatralnej. Od października Karolina i Babucha podróżują po Polsce. Najpierw pojawiły się w Koszalinie na festiwalu teatralnym 6. Ogólnopolskie Dni Monodramu – Debiuty. Karolina Martin otrzymała główną nagrodę jury, nagrodę publiczności oraz nagrodę  Dyrektora Bałtyckiego Teatru Dramatycznego im. Juliusza Słowackiego w Koszalinie w postaci zaproszenia na gościnny występ na scenie tego teatru. Następnym przystankiem w podróży była Łódź i 6. MONOfest. Również na tej imprezie spektakl zdobył główną nagrodę, a w uzasadnieniu werdyktu podkreślono „szczerość, piękną plastykę i szlachetną obecność na scenie”. Na początku grudnia odbyły się w Suwałkach 15. Międzynarodowe Spotkania z Monodramem „O Złotą Podkowę Pegaza”. Karolina wróciła z nich ze Złotą Podkową w kategorii aktorzy zawodowi. Oprócz tego spektakl „Trzy ćwierci do śmierci” grany był w październiku w Białymstoku (Teatr Szkolny Akademii Teatralnej), a w listopadzie dwukrotnie w Warszawie (Collegium Nobilium Teatr Akademii Teatralnej).

Karolina Martin występuje jeszcze w drugim spektaklu, tym razem przeznaczonym dla dzieci w wieku przedszkolnym. „Pomelo jest zakochany w żabie, deszczu i nie tylko…” to opowieść o mieszkającym w ogrodzie słoniku, który poznaje świat przyrody i zmieniające się pory roku. W listopadzie na 8. Forum Młodej Reżyserii w Krakowie reżyserka Ewa Wolska otrzymała za ten spektakl nagrodę Stowarzyszenia Autorów ZAiKS.

Co dalej?

Mamy nadzieję, że oba grane spektakle w przyszłym roku będziemy mogli obejrzeć w Szamotułach na scenie kina Halszka. Karolina prowadzi też warsztaty teatralne dla dzieci, próbuje sił w dubbingu.

Wierzymy, że przed Karoliną Martin wiele ciekawych i wartościowych projektów artystycznych. Życzymy jej tego z całego serca. To dopiero początek drogi.



Szamotuły, 07.12.2018

Karolina Martin jako uczestniczka konkursów recytatorskich organizowanych przez Szamotulski Ośrodek Kultury – 2007 i 2012 r. Zdjęcia SzOK

Zdjęcie współczesne – strona spektaklu Trzy ćwierci do śmierci

Babucha w Warszawie. Zdjęcie z FB Karoliny Martin

Spektakle Trzy ćwierci do śmierci i Pomelo jest zakochany…  Fot. HaWa

Karoliny Martin droga do aktorstwa2025-01-10T13:07:17+01:00

Aktualności – grudzień 2018

Obchody stulecia powstania wielkopolskiego

27 grudnia w Szamotułach obok zegara na rynku zakopano kapsułę czasu. Inicjatywę kilka lat temu podjęła redakcja „Dnia Szamotuł”, teraz znalazła ona swą realizację. Umieszczono w niej listy do przyszłych mieszkańców naszego miasta, wspomniano przodków, którzy 100 lat temu wywalczyli dla Polski i Wielkopolski wolność.

Po południu w bazylice odbyła się msza w intencji powstańców, a po niej kolejny marsz zorganizowany przez szamotulski Fanklub Lecha Poznań. Kibice przygotowali w tym roku szczególnie widowiskowe iluminacje, najpierw na skwerze Maksymiliana Ciężkiego, a po zakończeniu uroczystości pod pomnikiem także wokół rynku. Pod pomnikiem ku czci powstańców wielkopolskich delegacje złożyły kwiaty, odśpiewano hymn Polski oraz odczytano rotę przysięgi powstańców.

Zdjęcia Jerzy Walkowiak, Piotr Mańczak i Maciej Borowczak


Impresjonistyczne Boże Narodzenie

„Maryja z Dzieciątkiem” – obraz urodzonego w Szamotułach malarza Maksymiliana (Maxa) Rabesa (1868-1944). W swojej twórczości artysta wykorzystywał nie tylko techniki znane z malarstwa realistycznego, ale również styl impresjonistów, co widać w tym obrazie. Rabes z pochodzenia był Niemcem, został profesorem Akademii Sztuk Pięknych w Berlinie. Namalował wiele dzieł o tematyce orientalnej, scen batalistycznych, płócien prezentujących okropności wojny, scen rodzajowych oraz portretów. Kilka jego obrazów znajduje się w szamotulskim Muzeum – Zamku Górków. Rabes jest patronem szamotulskiej ulicy usytuowanej w pobliżu ul. Sportowej.

Reprodukcja pochodzi z galerii aukcyjnej Invaluable.


Gwiazdkowy czas w Szamotułach

„Gwiazdkowy czas” – pewnie co roku będziemy przypominać tę miłą piosenkę. W 2004 r. nagrali ją uczniowie szamotulskiej Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia (tekst i muzyka Mirosław Gałęski).

Zdjęcia przedświątecznych Szamotuł – Marta Szymankiewicz i Wojciech Andrzejewski. Polecamy!

GWIAZDKOWY CZAS W SZAMOTUŁACH 2018

„Gwiazdkowy czas” – pewnie co roku będziemy przypominać tę miłą piosenkę. W 2004 r. nagrali ją uczniowie szamotulskiej Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia (tekst i muzyka Mirosław Gałęski). Zdjęcia przedświątecznych Szamotuł – Marta Szymankiewicz i Wojciech Andrzejewski. Polecamy!

Opublikowany przez Region szamotulski – portal kulturalno-historyczny Poniedziałek, 17 grudnia 2018


Muzyka dudziarska. Piękne wydawnictwo płytowe

Przed miesiącem, 16 listopada, swoją premierę miało zrealizowane w ramach programu dotacyjnego Narodowego Centrum Kultury „Kultura – Interwencje 2018. EtnoPolska”, podsumowujące dotychczasowy dorobek muzyczny, wydawnictwo Romuald Jędraszak. Portret dudziarza wielkopolskiego. Na realizację projektu Szamotulski Ośrodek Kultury otrzymał ponad 34 tysiące złotych.

Produkcja albumu, wzbogaconego o opis nagrań, biogramy muzyków oraz muzyczną biografię mistrza, stała się w swej nietuzinkowej formie znakomitym i niezwykle dobrze przyjętym przez znawców tematyki sposobem na promocję i rozpowszechnianie tradycji muzycznych Wielkopolski. Wydanie płyty poprzedzone zostało nagraniami studyjnymi melodii wielkopolskich, a w szczególności charakterystycznego stylu wykonawczego mistrza, jego uczniów i współpracowników. Wydarzeniem towarzyszącym premierze płyty był zorganizowany w siedzibie wydawcy koncert – potańcówka pt. Romuald Jędraszak, uczniowie i przyjaciele. Miał on charakter integracyjny, wspólnotowy i edukacyjny zarazem. Do tańca przygrywali muzycy ludowi z całej Wielkopolski, także zrzeszeni w „Kapeli spod Poznania”, goście ze Zbąszynia oraz sam mistrz z synem Marcinem, czyli wszyscy uczestnicy nagrań.

Romuald Jędraszak został uhonorowany nagrodą im. Oskara Kolberga „Za zasługi dla kultury ludowej”. Płyta jest więc wyrazem uznania i wdzięczności względem mistrza, który na co dzień dzieli się swymi umiejętnościami edukując młodzież i zarażając ich miłością do ludowej kultury muzycznej, w Szamotułach (Kapela Dudziarska), oraz innych ośrodkach Wielkopolski: CK Zamek Poznań (Kapela Dudziarzy Wielkopolskich), DK Stęszew (Kapela Koźlary), GOK Połajewo i CK Czempiń – Stary Gołębin.

Bezpłatna dystrybucja wydawnictwa: www.szok.info.pl


Makiełki

Czas zacząć planować świąteczne potrawy! U nas muszą być makiełki (gwarowo makiołki), choć najmłodsze pokolenie nawet nie chce spróbować. Kiedyś kupowało się 0,5 kg maku, moczyło się przez noc, potem się parzyło, odsączało i dwukrotnie przepuszczało się przez maszynkę do mięsa. Teraz po prostu kupujemy gotowy mak w puszce. Dodaje się do niego posiekane orzechy i rodzynki, można dodać inne bakalie: migdały, skórkę pomarańczową, suszone śliwki, morele, figi czy daktyle. Kawałki bułki moczy się w wodzie z cukrem i cytryną (lub osłodzonym mleku). W misce układa się warstwy: mak, bułka, mak, znowu bułka i na wierzchu mak. Warstwy makowe też, oczywiście, mogą być dodatkowo nasączone wodą z cytryną i cukrem, chociaż taki gotowy mak jest już dość słodki. Potem całość trzeba schłodzić w lodówce.

Spotkaliśmy jeszcze inny przepis na makiełki: do maku dodaje się roztopione masło (całą kostkę), 3 żółtka, skórkę z cytryny, a na koniec łączy się to delikatnie z pianą z 3 białek.

Przykłady ze słowem „makiełki” ze Słownika gwary miejskiej Poznania: „Jadło się więc ryby głównie karpie smażone, w galarecie, po żydowsku, po grecku, makiełki, grzyby, zupy rybne i barszcze”; „Podzielili my się opłatkiem, a zaś ciotka postawiła na stół połną donicę Maciołek”; „Bez opłatka, karpia, makiołków wigilia dla mnie to nie wigilia”.



37. rocznica wprowadzenia stanu wojennego

13 grudnia w niedzielny biały poranek przez Szamotuły w kierunku Obornik jechały kolumny wojska, a msze św. kończono odśpiewaniem „Boże, coś Polskę” z ostatnim wersem „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie”. Zamknięto siedzibę „Solidarności” na rogu Poznańskiej (Rewolucji Październikowej) i Sukienniczej, od czasu do czasu w mieście pojawiały ręcznie lub powielaczowo wykonywane ulotki czy afisze. To temat do opracowania. Jeśli mają Państwo jakieś materiały z tamtych czasów lub zechcą się z nami podzielić swoimi wspomnieniami, prosimy o kontakt (wgt.szamotuly@gmail,com).

Potem przyszła stabilizacja i – co się z nią, niestety, wiąże – zapomnienie o wartościach. Posłuchajcie, jak przejmująco aktualnie brzmią dziś słowa wiersza Tomasza Gluzińskiego, wyśpiewane w 1987 r. na Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu w czasie koncertu „Muzyka w teatrze”. Z Orkiestrą Teatru ATA związany był szamotulanin Piotr Mikołajczak, widać go i słychać na tym historycznym nagraniu.



Rękodzieło Barbary Gronek

Barbara Gronek już ponad pół wieku (czyli od dzieciństwa) zajmuje się haftem, robieniem na szydełku i na drutach. Najpierw rękodzieła uczyła się od swojej mamy, szukała własnych dróg, do dziś poznaje nowe techniki i odmiany koronkarstwa. Pierwsze prace – poduszki wyszywane haftem krzyżykowym na szarym płótnie stworzyła, gdy miała 11 lat. W tej technice powstało później wiele obrusów i obrazów. Na drutach robiła swetry, dla swoich dzieci tworzyła niesamowite sweterki z wrabianymi kolorowymi wzorami, np. smerfów, podpatrzonych na papierku po lizaku.

W ostatnich latach najwięcej jej prac powstaje na szydełku. Nowe możliwości stwarza Internet, dzięki któremu zgłębiła np. tajniki koronki rumuńskiej i irlandzkiej. Barbara Gronek jest niezwykle kreatywna, stale wymyśla nowe wzory, część z nich inspirowana jest tradycyjnymi motywami szamotulskimi, uwiecznionymi przez Stanisława Zgaińskiego. Kilka swoich prac przekazała do szamotulskiego muzeum.

Wiele razy nagradzana była w konkursach na haft i koronkę, które od kilku lat organizuje Szamotulski Ośrodek Kultury. Potrafi swoją wiedzę przekazać innym, my poznaliśmy ją na warsztatach haftu szamotulskiego. A jakie niesamowite zabawki potrafi stworzyć na szydełku!  Wkrótce jej cały dom obwieszony zostanie pięknymi koronkowymi śnieżynkami i aniołkami.

Więcej prac http://regionszamotulski.pl/sztuka-uzytkowa-i-rekodzielo/

Zdjęcie Marta Szymankiewicz


Sukcesy aktorskie Karoliny Martin

Po raz pierwszy pisaliśmy o szamotulance Karolinie Martin w listopadzie 2017 roku, kiedy zdobyła Grand Prix w Konkursie Verba Sacra na Interpretację Tekstu Biblijnego i Klasycznego. Od tego czasu sporo się u niej zmieniło.

Karolina Martin ukończyła w tym roku działający w Białymstoku wydział sztuki lalkarskiej warszawskiej Akademii Teatralnej. Kończąc szkołę, wystąpiła w dwóch spektaklach dyplomowych: przedstawieniu Odys, wracaj do domu, inspirowanym sztuką Stanisława Wyspiańskiego Powrót Odysa, oraz w monodramie Trzy ćwierci do śmierci. Ten ostatni spektakl w ciągu ostatnich miesięcy Karolina zagrała na 3 festiwalach teatralnych. Za każdym razem zdobywała ważne nagrody.

Od października Karolina i Babucha, główna bohaterka przedstawienia, podróżują po Polsce. Najpierw pojawiły się w Koszalinie na festiwalu teatralnym 6. Ogólnopolskie Dni Monodramu – Debiuty. Karolina Martin otrzymała główną nagrodę jury, nagrodę publiczności oraz nagrodę  Dyrektora Bałtyckiego Teatru Dramatycznego im. Juliusza Słowackiego w Koszalinie w postaci zaproszenia na gościnny występ na scenie tego teatru. Następnym przystankiem w podróży była Łódź i 6. MONOfest. Również na tej imprezie spektakl zdobył główną nagrodę, a w uzasadnieniu werdyktu podkreślono „szczerość, piękną plastykę i szlachetną obecność na scenie”. Na początku grudnia odbyły się w Suwałkach 15. Międzynarodowe Spotkania z Monodramem „O Złotą Podkowę Pegaza”. Karolina wróciła z nich ze Złotą Podkową w kategorii aktorzy zawodowi. Oprócz tego spektakl „Trzy ćwierci do śmierci” grany był w październiku w Białymstoku (Teatr Szkolny Akademii Teatralnej), a w listopadzie dwukrotnie w Warszawie (Collegium Nobilium Teatr Akademii Teatralnej).

Więcej można przeczytać w tekście http://regionszamotulski.pl/karolina-martin-droga-do-aktorstwa/.


Fot. HuWa


Czy pociągi powrócą?

6 grudnia 2018 r. o godz. 17.00 w sali posiedzeń Starostwa Powiatowego odbędą się konsultacje w sprawie przywrócenia ruchu na linii kolejowej nr 368.
Linia kolejowa Szamotuły – Międzychód (długość 57 km) powstała w latach 1907-08, kursowanie pociągów pasażerskich zawieszono w 1995 r., rok później przestały jeździć pociągi towarowe.
Film powstał ok. 1990 r., udostępnił go nam Jacek Kowalski.

Szamotuły – Międzychód, linia kolejowa nr 368

Czy pociągi wrócą na tę linię? Dziś – 6 grudnia 2018 r. o godz. 17.00 w sali posiedzeń Starostwa Powiatowego odbędą się konsultacje w tej sprawie.Linia kolejowa Szamotuły – Międzychód (długość 57 km) powstała w latach 1907-08, kursowanie pociągów pasażerskich zawieszono w 1995 r., rok później przestały jeździć pociągi towarowe.Film powstał ok. 1990 r., udostępnił go nam Jacek Kowalski.

Opublikowany przez Region szamotulski – portal kulturalno-historyczny Czwartek, 6 grudnia 2018


Szamotulskie prezenty

Już grudzień, czas więc myśleć o świątecznych dekoracjach i prezentach! My oczywiście polecamy produkty lokalne. Nie tylko dla dzieci – grę wydaną przez Muzeum – Zamek Górków, opracowaną przez Michała Kruszonę i Monikę Romanowską-Pietrzak, z grafiką Jarosława Kałużyńskiego (grę można kupić w kasie muzeum, cena 40 zł). Dla wszystkich – piękne i smaczne pierniczki, które piecze i maluje lokalna firma Słodki dom. Pierniki dekoracyjne.

Od 4 do 8 grudnia (w godz. 9.00-18.00) będzie czynny świąteczny kiermasz rękodzieła – Warsztaty Terapii Spółdzielnia socjalna., ul. Lipowa 27. Piękne drewniane dekoracje z naturalnego drewna wykonuje też Milena Kolat-Rzepecka – Story Wood.


Szamotuły, 06.12.2018

GRUDZIEŃ 2018

KONCERTY I IMPREZY

Trwające


Minione

8.12.2018 r., godz. 19.00 – kino HALSZKA

15.12.2018 r., godz. 19.00 – kino HALSZKA


KINO

Aktualności – grudzień 20182025-01-30T14:30:58+01:00

Rodzina Karpińskich

Agnieszka Krygier-Łączkowska

Szamotulskie lata rodziny Karpińskich

Jeden z wielu grobów na cmentarzu w Szamotułach. Na pionowej tablicy napis: „Grób rodziny Karpińskich”. Na poziomej wyryte trzy imiona i daty: Edward (1888-1973), Aniela (1901-1999) i – świeży napis: Bogumiła (1934-2018). Tak naprawdę w grobie tym spoczywa aż 10 osób; w 1907 roku został tam pochowany powstaniec styczniowy Edward Karpiński (ur. 1826), dziadek Edwarda wymienionego na płycie grobu.

Historię rodziny opowiedziała mi Irena Krawczyńska, córka Edwarda i prawnuczka Edwarda. Od lat śledzi historię rodziny, udało jej się ustalić nawet imiona praprapradziadków, urodzonych w czasach przedrozbiorowych.

W Szamotułach jako pierwszy z Karpińskich przed 1880 rokiem zamieszkał Bolesław (1855-1914). Być może sprowadziła go tu miłość, a może najpierw osiadł w Szamotułach, a dopiero potem spotkał Pelagię z domu Stankiewicz (1855-1913) i poślubił ją w 1880 roku. Stankiewiczowie mieszkali w Szamotułach już wcześniej; rodzice Pelagii, Piotr Stankiewicz (ur. 1822) i Marianna z domu Wieczorkiewicz (ur. 1832), pobrali się w Szamotułach w 1852 roku.


Zdjęcie Edwarda Karpińskiego, zesłanego po powstaniu styczniowym. Z wystawy poświęconej jego wnukowi Ludwikowi, Gniezno 2017 r.


Za Bolesławem do Szamotuł przyjechał jego ojciec Edward, powstaniec styczniowy. Wiadomo o nim, że przed powstaniem pracował jako kucharz w Czachórach; dziś to powiat ostrowski, gmina Nowe Skalmierzyce, wówczas miejscowość leżąca tuż przy granicy z Królestwem Polskim. Jego przodkowie pochodzili z terenów dawnych północnych Kresów Wschodnich, być może dzisiejszej Litwy. On sam po powstaniu trafił dużo dalej na wschód, bo został zesłany na Syberię. W sierpniu 1864 roku „z wygnania” wysłał żonie swoje zdjęcie; podpisał je: „mojej najukochańszej Bogini”. Tą „Boginią” była Bogumiła z domu Kaliszewska (ur. 1828), poślubiona 10 lat wcześniej w Doruchowie (powiat ostrzeszowski).

Z zesłania Edward wrócił prawdopodobnie dopiero na początku XX w. Żona już wówczas nie żyła, więc przyjechał do syna do Szamotuł. Ważył około 30 kilogramów, właściwie nie miał mięśni i można go było nosić jak dziecko. Wkrótce zmarł.


Uczniowie katolickiej szkoły elementarnej w Szamotułach, 1902 r. Wśród nich Edward Karpiński (w ostatnim rzędzie, za chłopcem, który trzyma rękę na ramieniu nauczyciela).


Małżonkowie Bolesław i Pelagia Karpińscy mieli pięcioro dzieci: trzy córki i dwóch synów. Dwie córki: Maria i Anna zmarły młodo i to one najpierw spoczęły w rodzinnym grobie. Trzecia – Zofia żyła 94 lata, w okresie międzywojennym była opiekunką i towarzyszką niewiele młodszych od siebie córek właściciela Pożarowa Stanisława Kurnatowskiego – Elżbiety (po mężu Sczanieckiej) i Anny (po mężu Taczanowskiej), a po wojnie mieszkała z Taczanowskimi w Krakowie i opiekowała się ich synem Stefanem, późniejszym profesorem Akademii Górniczo-Hutniczej.

Najstarszy syn Ludwik (1883-1947), kupiec i przemysłowiec, zamieszkał w Krobi, a następnie w Gnieźnie. W 1922 roku odkupił istniejącą tam wcześniej firmę Neufeldta, zmodernizował i rozbudował. Specjalnością stworzonej przez niego Wielkopolskiej Fabryki Wódek i Likierów „Luka” (Ludwik Karpiński) były wódka wiśniowa z owocami, wódka gorzka, a także likiery deserowe, koniaki, rumy i soki. Był postacią niezwykle ważną dla Gniezna okresu międzywojennego; w 2017 roku poświęcono mu wystawę przygotowaną w gnieźnieńskiej Bibliotece Publicznej Miasta i Gminy.


Uczniowie i nauczyciele szkoły rzemiosł artystycznych w Berlinie, 1906 r. Wśród nich Edward Karpiński (w środku ostatniego rzędu, obok wiszącego na ścianie rysunku głowy dziecka).


Młodszy syn, Edward po dziadku, w 1902 roku ukończył katolicką szkołę elementarną w Szamotułach (budynek obecnej Szkoły Podstawowej nr 2 przy ul. Kapłańskiej). Ojciec Bolesław był rzemieślnikiem – malarzem, Edward miał zacięcie bardziej artystyczne. Dwa lata kształcił się w szkole rzemiosł artystycznych w Berlinie. Po powrocie nie wyobrażał sobie zwykłej rzemieślniczej pracy, zapragnął zostać aktorem i przystąpił do trupy teatralnej. Przygoda z aktorstwem nie trwała jednak długo. Młody Edward pewnie widział siebie jako odtwórcę głównych ról, tymczasem kazano stać mu z halabardą. Wrócił więc do Szamotuł i pracował z ojcem. Do końca życia lubił jednak recytować. Córka Irena z rozbawieniem wspomina, jak kiedyś – w latach 50. – recytował w mieszkaniu balladę Alpuhara, fragment Konrada Wallenroda Adama Mickiewicza. Wczuwając się w tekst, po słowach „Już w gruzach leżą Maurów posady” wykonał sugestywny gest ręką i zrzucił stojący na stoliku komplet do mycia – ceramiczny dzbanek i miskę. Umiał pięknie śpiewać, był członkiem szamotulskiego chóru „Lutnia” i wchodził do jego zarządu.

Brał udział w 1. wojnie światowej. Po odniesieniu ran został zwolniony z dalszej służby. W okresie międzywojennym działał w szamotulskim Bractwie Strzeleckim i wielokrotnie wygrywał zawody strzeleckie (zostawał Królem Kurkowym). W latach 1922-1925 był członkiem Rady Miejskiej.


Członkowie Rady Miejskiej w Szamotułach (kadencja 1923-1926). W pierwszym rzędzie 2. od lewej Edward Karpiński.


W 1919 roku Edward Karpiński poślubił Walerię z domu Kuleszę, wkrótce po ślubie kupił niedużą kamienicę przy pl. Sienkiewicza 3. Z tyłu za domem znajdował się warsztat i widoczny na wielu zdjęciach ogród, a później także ule. W 1976 roku, już po śmierci Edwarda, rodzina sprzedała kamienicę. Dziś stanowi ona dość smutny widok.

Edward i Waleria Karpińscy mieli dwoje dzieci: Bolesława (ur. 1921) i Bogumiłę (ur. 1923). W 1929 roku Waleria zmarła. Dwa lata później Edward poznał Anielę Murską (ur. 1901). Aniela pochodziła ze Środy Wielkopolskiej, po śmierci rodziców zamieszkała u przyrodniej siostry matki – Władysławy Lipońskiej. Wuj Nikodem Lipoński prowadził piekarnię w domu przy ul. Poznańskiej (dziś dom rodziny Kubowiczów), a Aniela pomagała w sklepie. Edwarda Karpińskiego wraz z żoną widywała na częstych wówczas w Szamotułach balach, wydawał jej się wtedy niesłychanie poważny i niedostępny. Poznali się dopiero w marcu 1931 roku, kiedy to – po śmierci wuja Nikodema – potrzebny był rzemieślnik do odnowienia rodzinnego grobowca Lipońskich, znajdującego się obok rzędu grobów szamotulskich księży. Pół roku później wzięli ślub.


Edward i Aniela Karpińscy oraz dzieci: Bolesław, Halina i Bogumiła, 1937 r.


Na świat przyszły cztery córki: Halina (ur. 1932), Bogumiła (1934-2018, imię odziedziczyła po przyrodniej siostrze, która zmarła przed jej narodzinami), Krystyna (ur. 1938, po mężu Schreiber) i Irena (ur. 1947, po mężu Krawczyńska). Kiedy rodziła się najmłodsza córka, Edward Karpiński miał blisko 60 lat. „Był cudownym człowiekiem i najczulszym ojcem” – wspomina Irena Krawczyńska. Jednocześnie cenił porządek i lubił mieć wszystko zaplanowane, a w domu utrzymywał dyscyplinę. W żaden sposób nie narzucał jednak dzieciom wyboru drogi życiowej. Talent plastyczny odziedziczyła po nim Halina, która ukończyła liceum plastyczne w Poznaniu i Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych w Łodzi, interesowała ją moda i całe zawodowe życie zajmowała się projektowaniem ubrań.

Syn Bolesław był osobą niezwykle uzdolnioną naukowo i językowo. W 1947 roku ożenił się z Haliną z domu Pokorną (córką nauczyciela fizyki z szamotulskiego gimnazjum i liceum im. ks. Piotra Skargi), w 1949 roku skończył medycynę, świetnie zapowiadającą się karierę przerwała jednak choroba. Nie zdążył nawet podjąć pracy, gdyż ujawniło się bardzo szybko postępujące u niego stwardnienie rozsiane. Ta linia Karpińskich kończy się na Marku Karpińskim – matematyku, profesorze uniwersytetu w Bonn.


Aniela i Edward Karpiński. W 80. urodziny Edwarda – 1.10.1968 r.


W czasie II wojny Edward wraz z synem byli zatrudnieni jako pracownicy remontowi w mleczarni. Po wojnie w swoim prywatnym zakładzie rzemieślniczym wykształcił wielu szamotulskich malarzy rzemieślników. Okazało się, że jako „prywatnej inicjatywie” nie przysługiwała mu ani renta, ani nawet emerytura po ukończeniu 65 roku życia. W 1953 roku Edward Karpiński zatrudnił się więc na 5 lat w państwowej firmie i wówczas przyznano mu najniższą rentę.

Dziś nikt z rodziny Karpińskich nie mieszka już w Szamotułach. Został  tylko ten rodzinny grób.

Szamotuły, 04.12.2018


Edward Karpiński na fotografiach z różnych lat

Aniela i Edward Karpińscy – zdjęcie ślubne, 1931 r.

Edward Karpiński w mundurze Bractwa Strzeleckiego z żoną Anielą oraz dziećmi Bogumiłą, Haliną i Bolesławem, 1932 r.

Gość z Sudanu w Szamotułach. Gabir Salih Mahmoud przed studiami na handlu zagranicznym przez rok uczył się w Łodzi języka polskiego. Tam poznała go Halina Karpińska i na święta zaprosiła do swojej rodziny. Na zdjęciu razem z nim: Aniela, Bogumiła, Irena, Halina i Zofia Karpińskie oraz Władysław Murski (brat Anieli), 1960 r.


Zdjęcia z archiwum rodzinnego Ireny Krawczyńskiej

Agnieszka Krygier-Łączkowska

Od urodzenia związana z Szamotułami. Polonistka (jak mama) i regionalist(k)a (jak tata).

Dr nauk humanistycznych, redaktor i popularyzator nauki. Prezes Stowarzyszenia WOLNA GRUPA TWÓRCZA, wiceprezes Szamotulskiego Stowarzyszenia Charytatywnego POMOC.

Rodzina Karpińskich2025-01-03T21:10:48+01:00

Anna Łubieńska

Jan Chłosta

Działalność społeczna na Warmii i Powiślu

Anna Łubieńska z Kiączyna pod Kaźmierzem

Przed 130 laty, 21 stycznia 1889 roku w rodowym majątku w Kiączynie w powiecie szamotulskim urodziła się Anna Łubieńska. Wywodziła się z rodziny ziemiańskiej – Łubieńskich herbu Poraj. Jej rodzicami byli Wojciech i Joanna z Chełkowskich. Po nauce w domu i w klasztorze w Jazłowcu, potem pod kierunkiem generałowej Jadwigi Zamoyskiej, uzyskała świadectwo dojrzałości w Krakowie. Następnie studiowała filozofię, historię sztuki i literaturę w Monachium. Posługiwała się trzeba językami obcymi: niemieckim, angielskim i francuskim. Miała za sobą udział w akcji oświatowej na terenie Wielkopolski. Po zakończeniu pierwszej wojny światowej reprezentowała powiat szamotulski w obradującym między 3 a 5 grudnia 1918 roku Sejmiku Dzielnicowym Polskich Rad Ludowych w Poznaniu (Polskim Sejmie Dzielnicowym).



W 1920 roku w gazetach poznańskich napotkała wezwanie hrabiny Heleny Sierakowskiej z Waplewa na Powiślu o wsparcie działań narodowych na terenach o przynależności państwowej, których w przyszłości miało zdecydować głosowanie mieszkańców. Jak napisała w wydanych w Warszawie w 1932 roku Moich wspomnieniach z plebiscytu na Warmii, i wznowionych przed 40 laty w Olsztynie przez Andrzeja Wakara, nie zastanawiała się długo. W połowie marca 1920 roku przyjechała do Waplewa –  „pomorskiego Soplicowa”, jak je nazwała, i od razu włączyła się do pracy nad tworzeniem polskich przedszkoli. Zaliczano ją do grona najbardziej ofiarnych i rzetelnych działaczy narodowych. Siedzibę Sierakowskich – Waplewo określiła jako „ostoję polskiej kultury na północno-wschodnich kresach. Pełno tu historycznych pamiątek i niezmiernie cennych dzieł sztuki. Dom ten zamieszkują ludzie rozumni, kulturalni, od szeregu pokoleń pracujący dla swego narodu”. Nieco gorzej było na Warmii, ale i tam spotkała ludzi oddanych sprawie narodowej.

Do Olsztyna dotarła z hrabiną Sierakowską. Na dworcu jeszcze w marcu 1920 roku powitał panie sam Jan Baczewski. Kiedy tramwajem jechali z dworca do „Deutsches Haus”, czyli hotelu u zbiegu obecnych ulic: 1 Maja oraz Piłsudskiego, i rozmawiali po polsku,  rozlegały się głosy niezadowolenia. Wkrótce do tego się przyzwyczaiła. Nigdy nie ukrywała tam tego, że jest Polką. W Olsztynie przyszło jej uczestniczyć w wieczornych spotkaniach z udziałem Francuzów, Anglików i Włochów, w prowadzonym przez księcia Adama Czartoryskiego salonie towarzyskim przy dzisiejszej ulicy Emilii Plater. Napisała o tym: „Książę przyjechał na Warmię na początku okresu plebiscytowego, by pośredniczyć między polskim komitetem plebiscytowym a władzami koalicji. Wszyscy cenią sobie niezmiernie zaproszenie na przyjęcia do domu księcia, gdzie jest zawsze zajmująca rozmowa, a nieraz też śpiew i wesoła zabawa. Księżna, swoją ujmującą dobrocią pozyskuje serca i zaufanie wszystkich, zarówno naszych pracowników, jak i cudzoziemców”. Potem Łubieńska dała do zrozumienia, że te rauty nie miały większego znaczenia i nie wpłynęły na przebieg przygotowań do samego głosowania ani na pozyskanie przychylności przedstawicieli Komisji Międzysojuszniczej. Dla nich przyjazd do Olsztyna stanowił zaledwie epizod mało znaczący w karierze. Myśleli wciąż o tym, ażeby jak najrychlej przeprowadzić tamto glosowanie i opuścić warmiński zaścianek.


Inauguracyjne posiedzenie Polskiego Sejmu Dzielnicowego, Poznań 3 grudnia 1918 r.


Anna Łubieńska nie ograniczyła swojego czteromiesięcznego pobytu na Warmii i Powiślu do rozmów salonowych. Na południowej Warmii przyszło jej organizować dziesięć polskich przedszkoli, nazywanych ochronkami, najpierw w Olsztynie, potem w okolicznych wsiach, m. in. w Kronowie, Dajtkach, Gryźlinach. Wkrótce powierzono jej kierownictwo ekspozytury sekcji charytatywnej Komitetu Plebiscytowego na Warmii. Dopomagała też w tworzeniu polskich szkół. To za jej pośrednictwem zdołano sprowadzić na teren głosowania nauczycieli z Wielkopolski do powstałych w tamtym 1920 roku siedemnastu polskich szkół na południowej Warmii: w Stanclewie, Stryjewie, Bredynkach, Gryźlinach, Purdzie, Unieszewie, Barczewku, Ramsowie, Ramsowie, Butrynach, Gietrzwałdzie, Nagladach, Kronowie, Lamkówku, Rożnowie, Pluskach, Raszągu i Worytach, objąć nauczaniem 976 uczniów. W tej pracy werbunkowej nauczycieli wspomagał ją wicekurator Okręgu Szkolnego w Poznaniu Ignacy Stein.

Wielokrotnie interweniowała u przedstawicieli Komisji Międzysojuszniczej w sprawie powstrzymania terroru  niemieckich bojówkarzy, na jaki skazani byli miejscowi Polacy. Wraz ze swoją siostrą Marią Piwnicką odbywała na ten temat rozmowy z oficerem angielskim Garnerem, o czym napisała we wspomnieniach. Wykorzystywała też swoje kontakty w Warszawie w sprawie udzielenia większej pomocy materialnej Polakom zaangażowanym w prace plebiscytowe. Odbywała rozmowy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i z marszałkiem Sejmu Wojciechem Trąmpczyńskim. Towarzyszyła też Stefanowi Żeromskiemu i Janowi Kasprowiczowi w czasie ich krótkiego pobytu na Powiślu. Kasprowicz dojechał nawet do Olsztyna i był  tam uroczyście przyjmowany.

Kilka zdań o pracy Anny Łubieńskiej zawarł w swoim pamiętniku Wspomnienia Warmiaka (1961) Jan Baczewski. Zauważył, że Helena Sierakowska „miała dzielną i niestrudzoną pomoc w Annie Łubieńskiej, która nawet w dzień samego głosowania objeżdżała lokale wyborcze w Olsztyńskiem”. Towarzyszyła Janowi Baczewskiemu i dziennikarzowi amerykańskiemu Arthurowi Griffithowi w odwiedzinach lokali głosowania w Dorotowie, Gryźlinach, Miodówku, Wymoju, Gietrzwałdzie, Tomaszkowie. Niedzielny poranek 11 lipca 1920 roku nie zapowiadał klęski Polaków. Pierwsi do głosowania zjawili się wszak Polacy. Potem oddawano tylko głosy za Prusami Wschodnimi czyli za Niemcami.


Opuszczony dwór Łubieńskich w Kiączynie, zdjęcia Andrzej Bednarski (2006 i 2018)


Następnie Anna Łubieńska brała udział w przygotowaniach do plebiscytu na Górnym Śląsku. Po powrocie w rodzinne strony w 1922 roku założyła Koło Włościanek w Kaźmierzu i była jego pierwszą prezeską. Później pracami Koła kierowała bratowa Anny – Antonina Łubieńska. Kilka lat spędziła w Warszawie, współpracowała z ks. Władysławem Korniłowiczem w zakładzie dla niewidomych w Laskach, była wychowawczynią w internatach dla chłopców. W czasie okupacji hitlerowskiej prowadziła tajne nauczanie, a po 1945 roku udzielała prywatnych lekcji języków francuskiego i angielskiego.

Przez całe życia była oddana pracy społecznej. Żyła w panieństwie, bo na sprawy osobiste zabrakło jej czasu. Zmarła 12 lutego 1960 roku w Zielonej Górze i tam została pochowana.

Szamotuły, 01.12.2018

Zdjęcie opublikowane w Moich wspomnieniach z plebiscytu na Warmii, Olsztyn 1977.


Bogusław Łubieński (1893-1941) – młodszy brat Anny Łubieńskiej. Należał do Rady Żołnierskiej w Kaźmierzu oraz Powiatowej Rady Ludowej, a także Rady Robotniczej i Żołnierskiej w Szamotułach. Od 3 stycznia 1919 roku był uczestnikiem powstania wielkopolskiego. Walczył na odcinku czarnkowsko-wieleńskim, następnie został adiutantem w II batalionie czarnkowskim. Brał również udział w wojnie polsko-bolszewickiej i wojnie obronnej Polski w 1939 r. Gospodarował w rodzinnym Kiączynie, działał w wielu organizacjach o charakterze gospodarczym. Od 1935 roku był posłem na sejm.

Fotografia z publikacji Księga wsi polskiej – źródła, dzieje i kierunek jej kultury (księga pamiątkowa na 75-lecie „Gazety Rolniczej” 1861-19335), t 1, Warszawa 1938.

Okładka wspomnień Anny Łubieńskiej, Olsztyn 1977.

Anna Łubieńska2025-01-06T12:01:11+01:00

Franciszek Kwilecki

Michał Dachtera

Franciszek Kwilecki z Dobrojewa – człowiek renesansu

„Po prawej stronie od ołtarza, tuż za klęcznikiem siedział Franciszek Kwilecki, postać potężna i pomimo duszy nowoczesnej stworzona do kontusza. […] Cała jego osoba posiada w sobie dziwny kontrast okazałej tuszy, ciężkiej postawy i subtelności w ekspresji. Niektóre jego mrugnięcia oka i powiedzenia są złośliwe i zabawne. Jako rzeźbiarz myśli rękami i w chwilach zastanowienia wymownie rusza palcami. Został aktywistą z powodu, że polityka to gra w szachy”. Tak Franciszka Kwileckiego opisywała w swoim dzienniku Janina z Puttkamerów Żółtowska. Rodzina i liczni przyjaciele mówili o nim pieszczotliwie „Franio”.


Franciszek Kwilecki na zdjęciu wykonanym w Poznaniu (ok. 1920 r.) i na portrecie Stanisława Lentza


Franciszek urodził się 4 października 1875 roku w Szamotułach jako czwarty z pięciu synów Stefana Kwileckiego (1839-1900) i Barbary z Mańkowskich (1845-1910). Jego ojciec był wybitnym działaczem politycznym, społecznym i gospodarczym. Zasłynął między innymi z tego, że z rąk niemieckich wykupił Jankowice koło Tarnowa Podgórnego. Z przodków Franciszka „po mieczu” wspomnieć należy również Leonarda Kwileckiego – ojca Stefana, czyli dziadka Franciszka, który był oficerem Powstania Listopadowego. Barbara Mańkowska również udzielała się społecznie i politycznie, brała udział w organizowaniu pomocy dla powstańców styczniowych. W swoim majątku w Dobrojewie założyła szkołę elewek, w której przygotowywano młode dziewczęta do pracy w charakterze gospodyń, praczek czy kucharek. Barbara była córką pisarki i pamiętnikarki Bogusławy z Dąbrowskich i wnuczką generała Jana Henryka Dąbrowskiego – twórcy legionów. Wszyscy bracia Franciszka zmarli w młodym wieku (Jan Kanty 1867-1882, Adam Leonard 1870-1907, Stefan Teodor 1871-1913, Mieczysław 1873 – 1874, Stanisław 1881-1906).

Rodzice przygotowywali Franciszka do roli ziemianina, dlatego posłali go do gimnazjum w Poznaniu i szkoły rolniczej w Berlinie. Franciszek odbył również praktyki w pobliskich majątkach. On z kolei odkrył w sobie zamiłowanie do sztuki. W wolnych chwilach szkicował, rzeźbił i malował. Aby mógł rozwijać swój talent, rodzice skierowali go najpierw na roczne studia do Krakowa (1893-1894), a następnie na czteroletnie studia do Paryża (1896-1900).

Rok później, 19 sierpnia 1901 r., ożenił się z Jadwigą księżną Lubomirską. Stefan Stablewski wspominał, że małżeństwo to „przyczyniło się do postawienia siedziby [Dobrojewa, przyp. red.] na wielkiej stopie. Rzeźbiarska żyłka właściciela stanowiła czynny związek ze światem sztuki, a końskie zamiłowania pani zainicjowały stadninę arabów, jakby wpuszczając powiew stepowy do ciasnej Wielkopolski”.


Pałac w Dobrojewie ok. 1929 r.


Z tego małżeństwa narodziło się pięcioro dzieci, w tym – jak wspominał Stablewski – „cztery  dorodne córki”: Maria Leonia (1903-1989), Katarzyna Krystyna (1904-1938), Anna (1906-1985) oraz Helena (1907-1997). Pierworodnym Franciszka i Jadwigi był Jan Stefan (1902-1959). Początkowo małżonkowie dzielili czas pomiędzy Warszawę a Dobrojewo. W 1907 roku, po przekazaniu Dobrojewa Franciszkowi przez matkę, osiedli tam na stałe (więcej na temat pałacu w Dobrojewie „Wielkopolskie Puławy w Dobrojewie” w tekście http://regionszamotulski.pl/palac-w-dobrojewie/).

Czas do wybuchu I wojny światowej to okres, w którym Franciszek dużo tworzył. Rzeźbił szczególnie popiersia i portrety w medalionach. W tym czasie powstały m.in. popiersia córki, Marcelego Krajewskiego, Michała Wiewiórkowskiego czy arcybiskupa Floriana Stablewskiego. Wykonał również medal w brązie na swój ślub z Jadwigą oraz płaskorzeźbę Władysława Ostrowskiego w kościele Św. Barbary w Krakowie. W 1910 roku był jednym z założycieli Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Poznaniu, a w 1912 roku wszedł do zarządu tej organizacji, przyczynił się również finansowo do otwarcia nowego salonu tej organizacji w 1914 roku. Wystawiał w Paryżu, Krakowie i Poznaniu. Przypisuje mu się autorstwo drogi krzyżowej w Ostrorogu, której indywidualną cechą jest to, że ustawiono ją w porządku odwrotnym (o artystycznej twórczości Franciszka Kwileckiego pisałem w tekście „Franciszek Kwilecki – rzeźbiarz z Dobrojewa” http://regionszamotulski.pl/franciszek-kwilecki-rzezbiarz/).


Popiersia wykonane przez Franciszka Kwileckiego: Maksymilian Jackowski (1909, gips), Marceli Krajewski (1913, brąz) i arcybiskup poznański Florian Stablewski (1914, gips)


Po wybuchu I wojny światowej artystyczna działalność Franciszka nieco osłabła. W tym czasie Kwilecki wydawał liczne broszury na temat sytuacji politycznej i ekonomicznej. Wypowiadał się na temat budowania wspólnego frontu przeciwko Rosji: Polen und Deutsche gegen Russland (Polacy i Niemcy przeciwko Rosji), współpracy z Niemcami: Müssen sich Polen und Deutsche immer befehden? (Czy Polacy i Niemcy muszą zawsze ze sobą walczyć), niepodległości Polski: Polens Unabhängigkeit – Europas Gleichweit (Niepodległość Polski – równość w Europie). Franciszek Kwilecki był niechętny wszelkim prądom lewicowym (broszura Czcze hasło).

Współorganizował w 1916 roku Stronnictwo Prawicy Narodowej, popierał utworzenie Tymczasowej Rady Stanu oraz Rady Regencyjnej, której członkiem był Zdzisław Lubomirski – brat Jadwigi. Ostatnie lata wojny to czas, kiedy Kwileccy często przebywali w Warszawie. Janina Żółtowska tak wspominała poglądy Kwileckiego na temat polityki:

„Franio powiedział, że wobec zawodowego związku robotników powinien powstać taki sam związek pracodawców, tylko że powinni należeć do niego i Niemcy , a o solidarność z nimi będzie bardzo trudno ”.

„Dla Frania polityka pozostała grą przebiegłych, partią na szachownicy, misterium do podpatrzenia za kulisami. Wielkich historycznych koncepcji nie miał żadnych i na dnie serca pewne romantyczne i artystyczne uczucia, o polityce mówił bardzo przebiegle, zimno, a niekiedy lirycznie”.

„Wojska – mówił Franio – chcieli Beseler i Lerchenfeld, a Ludendorft nigdy, ani przez chwilę go sobie nie życzył. A kto wie, może się stało dobrze, żeśmy z wybuchem rewolucji niemieckiej nie mieli pół miliona pod bronią, bo przy dowództwie niemieckim nasze wojsko wpadłoby w system rad żołnierskich, tak zaś budujemy od podstaw”.

„Zachwycałam się przed nim książką Dmowskiego, odpowiedział, że dwaj ludzie w wolnej Polsce sprawili mu najwyższy zawód, a mianowicie Dmowski i W. Zamoyski. Zgubiła ich pycha. Pan Jan Działyński przewidywał to zresztą, mówił to zawsze mojej ciotce, od której nieraz słyszał, że kamień na kamieniu nie zostanie z Kórnika, a chłopi ziemię rozdrapią” (por.  http://regionszamotulski.pl/kochal-marie-poslubil-izabele/).

„Wzmianka o rasie nasunęła Franiowi inne rozważanie na temat nowoczesnej młodzieży, która jest drobna, mało krwista i pozbawiona temperamentu. […] Przyszłość – oświadczył – należy do ludzi przedsiębiorczych i dzielnych, którzy kochają życie, do Sikorskich, Sosnowskich, a w naszej sferze nie ma już tego prądu”.



Artystyczne i polityczne zaangażowanie Franciszka nie oznaczało, że zaniedbywał  swoje gospodarstwo. Wręcz przeciwnie, w trudnych latach 1907-1914 zwiększył dochodowość Dobrojewa i modernizował folwarki. Franciszek Kwilecki w 1915 roku opracował „Zestawienie gospodarcze Dobrojewa”. W dwudziestoleciu międzywojennym podpisał umowę z Wydziałem Rolniczo-Leśnym Uniwersytetu Poznańskiego, w ramach której prowadził pola doświadczalne. Jego prawdziwą pasją stała się hodowla koni, a stadnina w Dobrojewie w dwudziestoleciu międzywojennym była jedną z najważniejszych w kraju. Franciszek dążył do wyhodowania konia szlachetnego, który będzie zdolny zarówno do pracy na roli, jak i będzie służył w kawalerii (więcej informacji w tekście „Stadnina Kwileckich w Dobrojewie” http://regionszamotulski.pl/stadnina-w-dobrojewie/).

W 1925 roku Kwilecki wydał broszurę Kto Polskę żywi, w której sprzeciwiał się reformie rolnej. Jak pisała Janina Żółtowska, „Franio Kwilecki tak się obawiał reformy rolnej, że poszedł na szalone inwestycje, nasiennictwo, hodowla koni oraz inne równie kosztowne przedsięwzięcia. Pawilon dobrojewski na wystawie [Powszechnej Wystawie Krajowej, czyli Pewuce] był ostatnią apoteozą tego wysiłku. Dobrojewo kierowało się zasadą zapożyczonych Branickich: ukrywanie wszelkich niepowodzeń, a pokazywania światu tylko pogodnego oblicza”.

Koniec lat 20. i początek 30. był trudnym okresem dla Dobrojewa, w tym czasie o mało nie doszło do licytacji całego majątku (finanse Dobrojewa wielkim wysiłkiem wyprostował syn Franciszka i Jadwigi – Jan). Kłopoty finansowe z jednej strony wynikały z wielkiego kryzysu lat 1929-1932, z drugiej natomiast z zaangażowania się Jadwigi w organizację Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu w 1929 roku. W dodatku Kwilecka zachorowała na serce i zmarła 11 stycznia 1930 roku.


Stado Franciszka Kwileckiego pędzone do wody – obraz Wojciecha Kossaka (1926; więcej na ten temat http://regionszamotulski.pl/obrazy-kossaka-z-galowa-i-dobrojewa/).


Franciszek Kwilecki był członkiem Związku Kawalerów Maltańskich. 21 czerwca 1920 roku ukonstytuował się w Związek Polskich Kawalerów Maltańskich. Pierwsze zebranie odbyło się dużo wcześniej, 17 stycznia 1920 roku, na zebraniu tym był obecny Franciszek Kwilecki, który również został powołany do komisji ds. pertraktacji ze Związkiem Śląskim Kawalerów Maltańskich. Na Walnym Zebraniu 2 lipca 1921 roku, które odbyło się w Poznaniu w Hotelu Bazar, Franciszek został wybrany do komisji rewizyjnej ZPKM. 13 września 1927 roku reprezentował stronę polską na Nadzwyczajnym Walnym Zebraniu Związku Śląskiego Kawalerów Maltańskich. W czerwcu 1930 roku Kwilecki był jednym z delegatów ZKMP na I Kongresie Eucharystycznym w Poznaniu. Co ciekawe, na kongresie panował taki chaos, że dla wielu delegacji nie było miejsc siedzących. Sam Kwilecki zemdlał w trakcie uroczystości. W maju 1935 roku Kwilecki był jednym z delegatów na uroczystości pogrzebowe marszałka Piłsudskiego.

Franciszek Kwilecki ożenił się ponownie 9 października 1934 roku z Katarzyną Tomaszewską (ur. 1903) herbu Bończa i mieszkał z nią w Warszawie przy ulicy Ordynackiej 5. Małżeństwo trwało niecałe trzy lata, gdyż 20 września 1937 roku Franciszek zmarł. Zgodnie z ostatnią wolą Franciszka ciało przewieziono do Dobrojewa, a następnie pochowano na cmentarzu w Ostrorogu. Był pierwszym z dobrojewskiej linii, który spoczął w Ostrorogu. W rodzinnym grobowcu oprócz Franciszka leży również jego pierwsza żona – Jadwiga, syn Jan z żoną Marią oraz córka Helena, która zmarła jako ostatnia (29.04.1997) z pięciorga dzieci Franciszka i Jadwigi.

Literatura:

  1. Andrzej Kwilecki, Ziemiaństwo wielkopolskie. Między wsią a miastem, Poznań 2001.
  2. Andrzej Kwilecki, Kwilcz i inne majątki Kwileckich na przestrzeni wieków, Poznań 1996.
  3. Tadeusz Lange, Zakon Maltański w Drugiej Rzeczypospolitej, 1919-1939, Poznań 2000.
  4. Janina z Puttkamerów Żółtowska, Fragmenty wielkopolskie 1919-1933, Poznań 2006.

Fotografie:

  1. Dzienni Poznański” 1937 nr 219.
  2. „Gazeta Rolnicza” 1937 nr 47.
  3. „Gazeta Szamotulska” 1937 nr 110.
  4. Andrzej Kwilecki, Ziemiaństwo wielkopolskie. Między wsią a miastem, Poznań 2001.
  5. Andrzej Kwilecki, Kwilcz i inne majątki Kwileckich na przestrzeni wieków, Poznań 1996.
  6. „Kronika Miasta Poznania” 1938 nr 2.
  7. Katalog wystawy Jubileuszowej MCMXIV. I Salon Wiosenny.
  8. Ze zbiorów Wojciecha Kwileckiego.
  9. Biblioteka Narodowa Polona.
  10. Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk.

Przed pałacem w Dobrojewie ok. 1903 r. – Jadwiga i Franciszek Kwileccy

Widokówka wysłana z Dobrojewa w 1904 r.

Zespół pałacowy w Dobrojewie ok. 1910 r.

Widok pałacu od strony ogrodu, ok. 1910 r.

Medal ślubny Kwileckich autorstwa F. Kwileckiego, 1901, awers i rewers, brąz

Stacja Drogi Krzyżowej z Ostroroga (2009, przed malowaniem kościoła)

Stadnina w Dobrojewie, 1929 r.

Zdjęcia z pogrzebu Franciszka Kwileckiego

Szamotuły, 23.11.2018

Michał Dachtera

Mieszka w Szamotułach, ale jego serce zostało w Ostrorogu i okolicach.

Miłośnik historii, poszukiwacz archiwalnych zdjęć. Na Facebooku prowadzi profil Ostroróg na kartach historii.

Franciszek Kwilecki2025-01-06T12:02:30+01:00
Go to Top