About Agnieszka Krygier-Łączkowska

Autor nie uzupełnił żadnych szczegółów
So far Agnieszka Krygier-Łączkowska has created 359 blog entries.

Marek Bieniecki i jego rodzice w powstaniu warszawskim

Losy rodziny Bienieckich

Powstanie warszawskie zmieniło wszystko

Marek Bieniecki, wieloletni nauczyciel szamotulskich szkół i trener, w momencie wybuchu powstania warszawskiego miał zaledwie 9 miesięcy. Nie może tego pamiętać, ale w życiu jego rodziny był to czas tragiczny.

Razem z rodzicami kilka tygodni spędził w piwnicach domu na Marymoncie, przy ul. Horyńskiej 11. Budynek został zbombardowany, a ludziom, którzy siedzieli w piwnicach, pozostała tylko modlitwa. Mama – Jadwiga z domu Kaszkowiak (1911-1988) na skutek stresu straciła pokarm. Kiedy ojciec Marka, Jan Bieniecki (1905-1945), wyruszał w poszukiwaniu mleka dla dziecka, nie było wiadomo, czy uda mu się jeszcze wrócić do rodziny. Jadwiga wspominała widok eleganckiej pani w futrze, która wykrawała kawałki mięsa z martwego konia.

Jadwiga pochodziła z Wielkopolski, przyszła na świat w Wartosławiu. Jan urodził się w Warszawie, jego rodzice byli właścicielami dużego gospodarstwa ogrodniczego na obrzeżach Warszawy, a on sam prowadził warsztat szklarski przy ul. Marszałkowskiej. Jadwiga przyjechała do Warszawy pod koniec lat 20., pracowała w szpitalu jako pomoc pielęgniarska. To tam przy jakiejś okazji poznała Jana. Młodzi zakochali się i mimo tego, że rodzice Jana ze względów majątkowych nie byli zachwyceni tym związkiem, pobrali się jeszcze przed wojną.


Z lewej: Jadwiga Bieniecka ze znajomą, w wózku syn Marek, Warszawa, 1944 r., krótko przed powstaniem warszawskim; z prawej: Marek Bieniecki, Warszawa, 1944 r.


W czasie powstania Bienieccy uniknęli losu ponad pięciuset Polaków z sąsiednich ulic Marymontu, którzy zostali rozstrzelani po zdobyciu tych terenów przez Niemców. Wehrmacht i rosyjskojęzyczni kolaboranci zabijali cywili (w tym kobiety i dzieci), a także rannych powstańców, którzy trafili do niewoli.

Jan Bieniecki został aresztowany 13 września 1944 r. Policja Bezpieczeństwa (SiPo) skierowała go do – jak to określono – więzienia prewencyjnego, w tym przypadku do obozu koncentracyjnego w Auschwitz (znalazł się tam 17 września). Otrzymał tam status więźnia politycznego (czerwony trójkąt) i numer obozowy 198703. Informacja o miejscu przetrzymywania Jana Bienieckiego trafiła do żony, która do końca życia była przekonana, że właśnie Auschwitz było miejscem śmierci męża.


Legitymacja pracownicza Jana Bienieckiego z okresu okupacji


Jadwidze udało się uniknąć aresztowania. Pomógł jej w tym granatowy policjant, który najpierw powiedział, że zostanie rozdzielona z dzieckiem, a potem – najwyraźniej tknięty współczuciem – kazał jej uciekać między wozy. Wiosną 1945 r. Jadwiga z Markiem dotarli do Podrzewia koło Dusznik – miejsca zamieszkania siostry Heleny.

Do Warszawy wracać nie chciała, postanowiła przenieść się na tereny włączone po II wojnie do Polski. Na jakiś czas Marka zostawiła u siostry i wyjechała na Wybrzeże. Po znalezieniu pracy w Kołobrzegu wróciła po syna. Pracowała w Przedsiębiorstwie Połowów i Usług Rybackich „Barka”. Po szkole podstawowej Marek uczył się w Zasadniczej Szkole Zawodowej, a potem – w wieku 17 lat – przeniósł się do Gdańska, gdzie uczęszczał do technikum budowlanego.

Od zawsze lubił sport, w związku z czym po maturze postanowił kształcić się w studium nauczycielskim na kierunku wychowanie fizyczne i rozpoczął pracę nauczyciela w jednej z gdańskich szkół podstawowych. Tytuł magistra uzyskał później na poznańskiej Akademii Wychowania Fizycznego.


Z lewej: Jadwiga Bieniecka z synem Markiem, Podrzewie 1945 r.; z prawej: zdjęcie ślubne Haliny Hanki Starkowskiej i Marka Bienieckiego, 1964 r.


Co roku w wakacje Marek Bieniecki odwiedzał w Podrzewiu ciocię Helenę i jej męża – Marcelego Frąckowiaka, dawnego żołnierza armii Andersa. W czasie jednej z wizyt wybrał się do Dusznik na zabawę taneczną zorganizowaną z okazji ważnego w tamtych czasach święta – 22 Lipca. Na tej zabawie poznał Halinę Starkowską, nazywaną przez bliskich Hanką. Hanka uczyła się wówczas w liceum w Pniewach, a do Dusznik przyjechała w odwiedziny do koleżanki. Oboje byli bardzo młodzi: Marek miał 18 lat, a Hanka 16. Pobrali się dwa lata później – w 1964 r. – w Brodach Poznańskich. Co roku 22 lipca odwiedzają Duszniki, w 2022 r. od dnia ich poznania minęło 59 lat.

Kiedy trzeba było podjąć decyzję, gdzie zamieszkają po ślubie, wybrali Wartosław – miejscowość, gdzie od 1963 r. jako nauczycielka pracowała Hanka. Marek Bieniecki znalazł się w ten sposób w miejscu urodzenia swojej mamy Jadwigi. Sukcesy sportowe jego uczniów spowodowały, że dostrzeżono go na poziomie powiatowym i zaproponowano pracę w Szamotułach. Przez 15 lat uczył wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej nr 3, a później – aż do emerytury – w Liceum Ogólnokształcącym.

Halina Bieniecka uczyła w szkołach podstawowych nr 2 i 3 oraz w Liceum Ogólnokształcącym i Studium Nauczycielskim. Ukończyła politologię na UAM, a na studiach podyplomowych filozofię i religioznawstwo. Przez pierwsze lata pracy w Szamotułach Bienieccy mieszkali na poddaszu Szkoły Podstawowej nr 1. Małżeństwo doczekało się dwojga dzieci: Jacka i Katarzyny oraz pięciorga wnuków.


Marek i Halina Bienieccy na terenie dawnego obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie, maj 2022 r.


Dokładniejsze informacje o losie Jana Bienieckiego rodzina otrzymała dopiero w 2009 r. Międzynarodowe Biuro Poszukiwań Czerwonego Krzyża przesłało im wówczas wyciąg z dokumentów oraz ich kopie. Okazało się, że Jan Bieniecki po niecałych dwóch miesiącach przetrzymywania w Auschwitz został przewieziony do Buchenwaldu. Musiał być w dobrym stanie fizycznym, bo przydzielono go najpierw do Komanda Ohrdruf, wykonującego prace ziemne przy – nigdy nieukończonej – podziemnej instalacji Sztabu Generalnego Wehrmachtu, a także instalacji wyrzutni dla broni V. 12 stycznia 1945 r. przeniesiono go do obozu głównego w Buchenwaldzie. Informacja od niego stamtąd już do żony nie dotarła. Nie dowiedziała się też, że 19 marca Jan Bieniecki zmarł, a jako przyczynę wpisano do dokumentacji „ropowicę lewej ręki” i „zakażenie krwi”. Cztery tygodnie później, 11 kwietnia 1945 r., obóz wyzwoliła amerykańska 3 Armia.

Agnieszka Krygier-Łączkowska

Jadwiga Bieniecka z domu Kaszkowiak (1911-1988)

Marek Bieniecki z najlepszymi sportowcami z rocznika absolwentów 1981 r. (Szkoła Podstawowa nr 3 w Szamotułach)

Marek Bieniecki na zawodach sportowych z uczniami Szkoły Podstawowej nr 3 w Szamotułach, lata 70. XX w.

Karta Jana Bienieckiego z obozu koncentracyjnego w Auschwitz

Dokumenty z obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie

Wyciąg z dokumentów Międzynarodowego Biura Poszukiwań

Tabliczka pamiątkowa, zawieziona przez Marka Bienieckiego do Buchenwaldu, 2022 r.

Marek Bieniecki i jego rodzice w powstaniu warszawskim2022-07-26T12:32:16+02:00

Stanisław i Anna Tymowie – rodzina szamotulskich rzemieślników

Ona szyła stroje nie tylko dla szamotulanek, ponoć niektóre klientki przyjeżdżały specjalnie z Berlina, on wykonywał najładniejsze buty w Szamotułach. Przestawiamy – oto Maria z domu Jankowiak (1874-1961) i Stanisław (1871-1941) Tymowie.

Stanisław Tym pochodził spod Murowanej Gośliny i początkowo pracował jako młynarz. W młodości stracił żonę, która zmarła w połogu, oraz nowo narodzone dziecko. W czasach służby w armii pruskiej zaprzyjaźnił się z szewcem Jankowiakiem z Wronek. Kiedy ze względów zdrowotnych, z powodu astmy, musiał szukać nowego zajęcia, pomógł mu właśnie ten wroniecki szewc. Nie tylko nauczył Stanisława Tyma własnego zawodu, ale poznał go ze swoją siostrą Marią (1874-1961), z którą wkrótce Stanisław się ożenił. Ślub odbył się we Wronkach w 1899 r.


W środku – kamienica przy Rynku w Szamotułach, w której mieszkała rodzina Tymów. Pocztówka z lat 1905-1918, Szamotuły na dawnej pocztówce, Szamotuły 2000.


Tymowie zamieszkali w Szamotułach przy Rynku, w pobliżu ul. Piotra Skargi (dziś Rynek 33). To tu – aż do wybuchu II wojny światowej – wiedli spokojne życie. Na świat przyszło pięcioro ich dzieci: trzy córki i dwóch synów. Najstarsza była Ludwika (1900-1994), później po mężu Czerwińska, żona Edmunda (1894-1969), kupca, w czasie niemieckiej okupacji więźnia obozów koncentracyjnych w Dachau i Mauthausen-Gusen. Synowie: Stefan i Roman w dorosłym życiu zostali księgowymi, Stefan pracował w zakładach fajansu w Chodzieży, a Roman (1907-1971) był głównym księgowym w szamotulskich młynach. Średnia córka we wczesnym dzieciństwie zmarła na dyfteryt. Najmłodsza córka Anna (1915-2005), urodziła się, gdy jej ojciec przebywał na froncie I wojny światowej. W kwietniu 1939 r. Anna wyszła za mąż za Mieczysława Zielińskiego (1907-2000), pracownika ubezpieczalni, a po wojnie – Banku Rolnego i Powiatowego Związku Gminnych Spółdzielni.


Maria z domu Jankowiak i Stanisław Tymowie z dziećmi: Ludwiką, Stefanem i Romanem, ok. 1910 r.


Marię Tym dziś określono by jako „bizneswoman”. Była mistrzynią krawiectwa, miała liczne grono klientek, dodatkowo kształciła uczennice, w pewnym okresie miała ich aż 16! Stanisław szył piękne i wygodne buty. Długotrwały pobyt w okopach w czasie I wojny światowej pogłębił jego chorobę. Szył jedną parę butów w miesiącu, zajmował się domem, często gotował. Rodzina Tymów miała panią, która u nich sprzątała, inna osoba przychodziła robić pranie.

Stanisław Tym działał w Kurkowym Bractwie Strzeleckim – organizacji założonej w Szamotułach w 1649 r., za czasów króla Jana Kazimierza. Należeć mogli do niej zamożniejsi obywatele, głównie kupcy i rzemieślnicy. Dwukrotnie: w 1922 i 1935 r. Stanisław Tym został królem strzeleckim. Długoletnim prezesem szamotulskiego Bractwa był teść Ludwiki, córki Stanisława, Franciszek Czerwiński.


Z lewej: Maria z domu Jankowiak Tym – mistrzyni krawiectwa (warto zwrócić uwagę na aplikacje przy sukni i wąską talię), ok. 1920 r.; z prawej: Stanisław Tym, mistrz szewski, król kurkowy w Szamotułach w latach 1922 i 1935.


W czasie okupacji Tymowie musieli opuścić swoje mieszkanie przy Rynku, zamieszkali w domu przy Kościelnej (na rogu ul. Szkolnej). Maria, wspierana przez córkę Annę, nadal utrzymywała się z szycia, nowe stroje zamawiały u niej wtedy Niemki, bo Polek nie było na nie stać. Kiedy panował głód, w ramach zapłaty przynosiły swojej krawcowej kosze z jedzeniem.

W lutym lub marcu 1945 r. Maria Tymowa (jej mąż już nie żył) razem z córką Anną, zięciem i ich dziećmi przeniosła się na ul. Sądową, przemianowaną wkrótce na al. 1 Maja. Zamieszkali w jednym z wybudowanych podczas okupacji niewielkich bloków, przeznaczonych na mieszkania dla niemieckich urzędników, głównie sądowych. Jak na tamte czasy były to mieszkania nowoczesne i przestronne. Mieszkający tam wcześniej Niemcy byli    dobrze sytuowani, na półkach mieli dzieła Goethego, a na ścianach pejzaże. Jedynie skórzane kanapy były poprzecinane nożami, bo zanim rodzina Zielińskich z Marią Tym się tam przenieśli, krótko stacjonowali w tych domach żołnierze radzieccy i widocznie czegoś w meblach szukali.      

Stanisław i Maria Tymowie spoczywają na szamotulskim cmentarzu.

Agnieszka Krygier-Łączkowska

Zdjęcia i informacje przekazały wnuki: Maria Osińska, Wielisława Wawrzyniak i Tomasz Zieliński.


Stanisław i Anna Tymowie – rodzina szamotulskich rzemieślników2022-07-24T14:26:30+02:00

Bracia Marcin i Franciszek Trojankowie

Bracia Marcin i Franz Trojankowie

Dziwne i pogmatwane są losy Polaków, Wielkopolan, nawet w tej samej rodzinie. Prześledźmy to na przykładzie dwóch braci, z których jeden będzie wielkim polskim patriotą a drugi stanie się patriotą niemieckim. To zresztą spowoduje, że zerwą ze sobą braterskie więzi i po 1938 r. już się nie zobaczą… Dopiero wiele lat po ich śmierci (Marcin zmarł w 1955 r., Franciszek w 1957) dwa odłamy rodziny nawiążą kontakt i stworzą więź, która trwa do dziś!

Obaj bracia przyszli na świat w czasach zaboru pruskiego w dość licznej rodzinie rolników z Chełmna i Konina pod Pniewami (wówczas Pinne). Marcin urodził się 9 października 1886 r., a Franciszek tego samego dnia, ale 5 lat później. Ich matką była Agnieszka z domu Skrzypczak (1859-1897), a ojcem Marcin Trojanek (1859-1938). Po śmierci matki i ponownym ożenku ojca dzieci z pierwszego małżeństwa zaczynają swe dorosłe samodzielne życie poza domem rodzinnym.

Pierwszy będzie Marcin, który w 1904 r. pojedzie do Westfalii do Langenbochum koło Recklinghausen, gdzie będzie pracować w kopalni jako górnik i w tej profesji dojdzie do stanowiska sztygara. Franciszek przyjedzie do Marcina, a ten weźmie go do swojej brygady, najpierw jako pomocnika i ucznia elektryka w kopalni. Podobnie będzie z siostrami Marcina; starsza Józefa i młodsze Celina (Cecylia) i Stanisława (Stasi), które początkowo będą zatrudnione w kopalni przy sortowaniu węgla, w szatni i pralni dla górników. Pracują wszyscy bardzo ciężko, ale bez większych urazów, o które w kopalni w tamtych czasach nie było trudno.

Układają sobie życie, gdyż na myśl im nie przyszło, że wojna, która wybuchnie 1 sierpnia 1914 r., w ostatecznym rozrachunku doprowadzi do rozpadu Cesarstwa Niemiec i do powstania w 1918 r. obok wielu innych państw niepodległej Polski. Józefa wyjdzie za mąż za poznanego jeszcze w Pniewach Stanisława Lisa z Goraju koło Międzychodu i wyjedzie do Mainz (Moguncji), podobnie będzie ze Stanisławą i Cecylią-Celiną, które pójdą swoimi drogami.

Franciszek – Franz, jak będą wszyscy mówić do niego, a i on wolał, gdy tak na niego wołano i tak ma we wszystkich niemieckich dokumentach, jest świadkiem na ślubie Marcina z Władysławą z domu Melonek. 11 listopada 1910 r. w Langenbochum i Recklinghausen na ich ślubie były wszystkie siostry, przyjechał też ich ojciec z macochą Agnieszką. Marcin i Agnieszka już zostaną w Niemczech, zamieszkają w Düsseldorfie obok Franza, który przeniesie się tam z Langenbochum, tam umrą i zostaną pochowani (1938 i 1958).


Ślub Marcina Trojanka i Władysławy z domu Melonek, 1910 r.


Franz będzie pracować w fabryce produkującej maszyny, broń i amunicję oraz silniki dla armii niemieckiej. Armia ta gwałtownie się zbroi, gdyż trwają przygotowania do wojny – tak naprawdę to Niemcy marzyły, by pokonać europejskie potęgi kolonialne i odebrać im kolonie w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Franz jest za wojną, uczy się francuskiego i włoskiego. Gdy w 1915 r. wstąpi do armii, będzie równolegle tłumaczem w 10 kompanii 69 regimentu piechoty i muszkieterem. W wojsku czuje się jak ryba w wodzie, jest odważny, walczy na froncie francuskim, w Afryce, w Europie Wschodniej (Warmia i Mazury), zostaje dwukrotnie ranny: raz we Francji i drugi raz na froncie włoskim.

W lutym 1915 r., czyli już w czasie I wojny światowej, w Düsseldorfie Franz bierze ślub ze starszą od niego o dwa lata Antonią Anną Beder z Blesen (Bledzewa koło Międzyrzecza) i 14 października 1915 r. zostaje ojcem Heleny Antoniny, w rodzinie nazywanej Leni.

Militarne fascynacje Franza irytują Marcina, który jako górnik jest chroniony przed pójściem do wojska, gdyż armia niemiecka bardzo potrzebuje surowców na prowadzenie wojny. Marcin pracuje, a Franciszek walczy, jest pod urokiem wojny i militarnych zapędów Niemiec, Gdy się spotkają, starszy brat przypomina mu, gdy się spotkają, że jest Polakiem. Franz jednak już wybrał. Za swoją odwagę na polach bitew 25 listopada 1916 r. (to okres zwycięstw Niemiec) otrzymuje Krzyż Żelazny II klasy, z czego jest bardzo dumny. Nie bardzo rozumie, dlaczego Marcin nie wyraża entuzjazmu z tego powodu i dlaczego swoim dzieciom nadaje patriotyczne, polskie imiona; Aleksander, Bolesław, Wanda i Teresa.


Franz Trojanek w mundurze niemieckiego piechura, 1916 r. oraz z żoną Antonią Anną Beder i córką Heleną, Düsseldorf 1924 r.


Franz dziwi się, że Marcin, choć ma doskonałą pozycję zawodową i ekonomiczną w Niemczech, gdy ledwo Polska odzyskuje niepodległość, zawozi rodzinę do Szamotuł, gdzie kupuje spory kawał ziemi, buduje dom, a sam jeździ do Francji i Niemiec, by zarabiać na wydatki związane z tą budową i utrzymaniem rodziny. We Francji w latach 1922-23 i 1931 pracuje jako górnik w kopalni Marles (Mines de Marles) w Lens, jest też członkiem Związków Zawodowych Górników we Francji.

Praktycznie bracia zrywają kontakty. W 1928 r. żona Franza umiera, a wdowiec po roku bierze ślub z Anną Otylią Münchberg z Blesen, która będzie wychowywać Leni i wspólne dziecko z Franzem – syna Hansa, urodzonego w Dusseldorfie 10 listopada 1930 r. Natomiast Marcin mieszka w Szamotułach, tutaj wraz z żoną Władysławą wychowują dzieci na dobrych Polaków. Gdy w 1938 roku umiera w Düsseldorfie ich ojciec, Marcin przyjedzie z Polski na jego pogrzeb i to będzie ostatnie spotkanie Marcina z Franzem (Franciszkiem).

Franciszek, inwalida wojenny, był zatrudniony jako pracownik cywilny w fabryce zbrojeniowej w Düsseldorfie. W czasie II wojny światowej przymusowo pracowało tam wiele osób z krajów okupowanych, m.in. Polacy, Francuzi, Włosi, Grecy. Ponieważ Franz biegle posługiwał się biegle językiem niemieckim, francuskim i włoskim, reprezentował jako tłumacz władze fabryki wobec tych robotników przymusowych. Wiadomo też, że jako specjalista energetyk i tłumacz jeździł po okupowanej Europie z ekipami, które na miejscu naprawiały wyprodukowane w Düsseldorfie urządzenia. Być może również bywał na terenie okupowanej Polski, na pewno był kilka razy w Bledzewie (ale miasto należało wtedy do Niemiec i dopiero po Jałcie i Poczdamie stało się polskim Bledzewem), gdzie odwiedzał swojego syna Hansa, który właśnie do Bledzewa – jako miasta niezagrożonego nalotami – został przeniesiony z Düsseldorfu wraz z całą szkołą. Hans uczył się w Bledzewie aż do 1944 r., kiedy to w sytuacji zbliżającego się frontu, w obawie przed dostaniem się w ręce Armii Czerwonej, woleli wrócić do Düsseldorfu i trafić do stref okupacyjnych państw zachodnich.


Krzyż Żelazny i Ausweis (potwierdzenia nadania orderu), 1916 r.


Wydawało się, że może Franciszek przyjedzie do Polski w 1955 r., gdy w wyniku pylicy umarł Marcin. Okazało się jednak, że obawiał się możliwości aresztowania jako obywatel Niemiec Zachodnich. Zmarł w 1958 r. w Düsseldorfie i tam został pochowany obok swoich rodziców.

W 2005 r. Hans z żoną Ilse wznawiają kontakty z rodziną w Polsce, spotykają się z potomkami Marcina na uroczystości jubileuszu 50-lecia swojego ślubu. Do Burgbergu 13 października 2006 r. pojechali Trojankowie z Polski: Grzegorz (wnuk Marcina) i Mateusz (prawnuk). Od tej pory kontakty są bardzo bliskie, po śmierci Leni (1964), Ilse (2018) i Hansa (2021) utrzymują je ich dzieci i wnuki. Efektem tego jest przekazanie dokumentów i pamiątek po rodzinie Franciszka do Polski. Wśród wielu pamiątek jest Krzyż Żelazny oraz patent potwierdzający jego otrzymanie.

Grzegorz Trojanek

Rodzice: Marcin i Agnieszka z domu Skrzypczak, Pniewy, 1896 r.

Siedzą od lewej: Franciszek i Marcin Trojankowie, stoi ich znajomy, Recklinghausen, 1909 r.

Franciszek w armii pruskiej, 10 kompania 69 Regimentu Piechoty, 1916 r.

Krzyż Żelazny Franza Trojanka

Kartoteka Marcina Trojanka, potwierdzająca jego członkostwo we francuskich związkach zawodowych w kopalni w Marles, 1922 r.

Wehrpass (przydział wojskowy) Franza Trojanka z 9 marca 1943 r.

Paszport Anny Trojanek – drugiej żony Franza, 1944 r.

Franz Trojanek  z drugą żoną Anną Cecylią Münchberg, 1951 r., Düsseldorf

Bracia Marcin i Franciszek Trojankowie2022-07-24T13:12:57+02:00

Strona główna – lipiec 2022


Szamotuły – z przymrużeniem oka

Z tyłu fragment fasady przy Rynku (obecnie nr 38). Zdjęcie Andrzej Bednarski


DAWNE SZAMOTUŁY

Śluby w szamotulskim Urzędzie Stanu Cywilnego 

Zamieszczone tu zdjęcia w albumie Prezydium Miejskiej Rady Narodowej (własność Urzędu Miasta i Gminy) podpisano: „Jeden z wielu ślubów w USC w Szamotułach”. Jeden z wielu, ale w pewnym sensie wyjątkowy, bo grali na nim Władysław i Szczepan Orlikowie. I na pewno wyjątkowy dla młodej pary!

Za mąż wychodziła wówczas spowinowacona z rodziną Orlików Stanisława Wróblewska (z wykształcenia polonistka, jej mama Helena występowała w premierze „Wesela szamotulskiego”). Stanisława z domu Wróblewska i Zdzisław Foremski pobrali się w 4 kwietnia 1965 r., w czasach studenckich (mieli wówczas 19 i 21 lat), mieszkali w Warszawie i w Poznaniu; owdowiała wiele lat temu p. Stanisława mieszka w Poznaniu do dziś.

W okresie międzywojennym i do 1971 r. Urząd Stanu Cywilnego mieścił się w dawnym szamotulskim ratuszu (narożnik Ratuszowej i Kapłańskiej). Ceremonie ślubu cywilnego wprowadzono w okresie powojennym. Kierownikiem USC był każdorazowy burmistrz, od 1950 r. przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej; w połowie lat 50. zaczęto powoływać odrębnych kierowników. Funkcję tę pełnili kolejno: Maria Pawłowska, Marian Popiela, Czesława Załecka, Stanisława Kurek i – obecnie – Barbara Mrówka. W 1971 r. USC przeniesiono na parter budynku przy Rynku (nr 10), od 2015 r. mieści się on w Urzędzie Miasta i Gminy (wejście od ul. Wojska Polskiego).  

Stosunek nowożeńców do ślubów cywilnych zmieniał się w ciągu lat. W czasach PRL-u niektórzy uważali, że jest to ceremonia narzucona przez władze, a prawdziwy ślub odbywa się w kościele, więc w USC pojawiali się w niemal codziennych strojach i tylko z obowiązkowymi świadkami. Inni traktowali to jako świecką uroczystość, kobiety zakładały sukienki, w które potem – w trakcie wesela – przebierały się po północy. Dla osób, dla których jest to jedyna ceremonia ślubna, waga tej uroczystości jest dużo większa, a stroje dużo bardziej uroczyste – łącznie z zarezerwowanymi kiedyś tylko na śluby kościelne długimi białymi sukniami.

Szamotuły, 4.04.1965. Ślub Stanisławy Wróblewskiej i Zdzisława Foremskiego. Świadkowie: Bogdan Pawłowski i Tadeusz Wróblewski. Grają Władysław i Szczepan Orlikowie.


Wspomnienia

Jak nasi przodkowie jeździli na saksy

Ponieważ nasi przodkowe jeździli najpierw do sezonowej pracy w Saksonii, utrwaliła się nazwa: saksy. Władysław Paszke (ur. 1932) przesłał nam krótkie wspomnienie o wyjeździe swojej mamy, Władysławy z domu Rożynek (1899-1994), z Orliczka w powiecie szamotulskim do Lubeki w północnych Niemczech.

Żeby móc wyjechać na saksy, dostać pracę i w ogóle załatwiać wszelkie „sprawy urzędowe”, była potrzebna metryka, będąca odpowiednikiem dzisiejszego dowodu osobistego. Oryginał niemieckiego dokumentu znajduje się w zbiorach p. Władysława Paszke. Jak pisze w przesłanym do nas liście, w czasie I wojny światowej „ojciec Władysławy Michał Rożynek i jej brat Kazimierz zostali zmobilizowani do armii Kaisera – jak wszyscy Polacy zdolni do noszenia broni, którzy żyli w zaborze pruskim. Michał i Kazimierz przebywali na froncie zachodnim, między innymi walczyli pod Verdun. Babcia Teodzia pozostała z córkami: Władysławą, Anielą i Marianną; musiały sobie jakoś radzić, aby utrzymać się przy życiu. Władysława – jako najstarsza córka – podjęła pracę, aby wspomóc finansowo rodzinę. Na miejscu, w Orliczku, było trudno o stałą pracę, można było pracować tylko dorywczo u dużych gospodarzy w okresie żniw, wykopków ziemniaków i buraków cukrowych. Dlatego Władysława podjęła decyzję o wyjeździe na saksy do odległego i nieznanego miasta Lübeck. Jest czas wojny – jednym słowem czasy niespokojne i z tego powodu są obawy, czy uda się tam dojechać, a potem jeszcze szczęśliwie wrócić do Orliczka.



Podróż na saksy do Lubeki była skomplikowana, a mianowicie: drogę z Orliczka do Nojewa, gdzie mieści się stacja kolejowa, Władysława pokonała pieszo, trasę Nojewo – Szamotuły oraz Szamotuły – Szczecin – pociągiem, a ze Szczecina do portu w Lubece – statkiem parowym. Mama tę podróż zawsze wspominała z wielkim przejęciem i wzruszeniem i dodawała: «Płynęliśmy przez wielką wodę do tej Lubeki pełni obaw, czy statek szczęśliwie dopłynie z nami do nadbrzeża portowego i aby tak się stało, odmawialiśmy różaniec». Po przybyciu do Lubeki Władysława zaraz podjęła pracę w Fabryce Przetworów Ryb i Śledzi. Praca była ciężka, ale udało się zarobić trochę grosza, co było wsparciem dla rodziny (z pobytu Władysławy Rożynek na saksach załączam zdjęcie wykonane w 1916 r.).

Władysława po pobycie na saksach wróciła do Orliczka, gdzie w rodzinnym domu spotkała ukochanego brata Kazimierza, który przebywał na urlopie po opuszczeniu szpitala wojskowego, gdzie leczył rany odniesione pod Verdun. Władysława i Kazimierz pojechali na zakupy do Sierakowa i przy tej okazji zrobili sobie dołączone tu zdjęcie (1917). Widać na nim (wspominała o tym też Mama), że Kazimierz miał stopień oberfeldwebel – starszy sierżant. Otrzymał też Krzyż Żelazny – w mundur ma wpiętą baretkę, czyli wstążkę odznaczeniową Krzyża Żelaznego.

Kazimierz Rożynek (1895-1966) brał później udział w powstaniu wielkopolskim. Nie pozostał jednak w odrodzonej po 123 latach Polsce, lecz wyjechał w celach zarobkowych do Francji. Ten kraj stał się dla niego drugą ojczyzną, przebywał  tam aż do śmierci. Zamieszkał w Sevran – dzisiaj jest to już dzielnica Paryża, pracował jako hutnik przy wielkich piecach, był dobrym fachowcem. W 1923 r. ożenił się z Pelagią – Polką pochodzącą z Kościana, z tego związku w 1925 r. urodziła się córka Maria (załączam zdjęcie z 1929 r.)”.

Panie Władysławie, dziękujemy za kolejne ciekawe wspomnienie!



Złote gody Marii i Szczepana Cieciorów

Oprócz zdjęć ślubnych piękne są te z jubileuszów małżeńskich. Główni bohaterowie, otoczeni rodziną, siedzą w centrum zdjęcia. Ile razem przeżyli przez te lata – chwil radosnych i trudnych, jak w tym czasie zmienił się świat, Polska, Szamotuły?

50-lecie ślubu szamotulan Marii i Szczepana Cieciorów wypadło 8 lutego 1953 r. Małżonków dzieliła spora różnica wieku – 10 lat i, co w tamtych czasach było raczej rzadkie, to mąż był młodszy od żony. Marii z domu Palacz (1870-1959) i Szczczepanowi Cieciorze (1880-1963) nie przeszkodziło to w zgodnym i szczęśliwym przeżyciu razem 56 lat. Szczepan był stolarzem, pracował w szamotulskiej meblarni (w firmie Bracia Koerpel, potem przejętej przez państwo). Do Marii szamotulanie przynosili odzież – prała, krochmaliła i prasowała. Maria i Szczepan Cieciorowie doczekali się trojga dzieci. Najstarszy był Stanisław (1907-1987), po nim urodził się Antoni (1910-1981, późniejszy ksiądz) i Maria (1913-2004, po mężu Kozłowska). Mieszkali przy ul. 3 Maja.

Na zdjęciu obok Jubilatów siedzi ks. Antoni Cieciora, w tym samym rzędzie pierwsza z prawej jest siostra bliźniaczka Marii. W górnym rzędzie 1. z prawej stoi Maria Kozłowska, 4. z prawej stoi Zofia Cieciora z domu Wika (1908-1996), na ręce z córką Marią Ewą (po mężu Prange), mąż Zofii Stanisław stoi nad nimi. Obok Ewy widać jej kuzynkę – Urszulę Kozłowską, córkę Marii i Władysława (stoi 2. z lewej). Na dole siedzą trzej kolejni wnukowie Marii i Szczepana Cieciorów: Jacek Cieciora, Andrzej Kozłowski i Maciej Cieciora.

Zdjęcie udostępniła Ewa Prange.



DAWNE SZAMOTUŁY

Szamotuły na starej fotografii


Droga od cmentarza do kościoła św. Stanisława w Szamotułach (bazyliki kolegiackiej) w 2. połowie lat 30. XX w. Cmentarz powstał w 1830 r. i wówczas przez teren podmokły (łąki proboszczowskie) została wytyczona droga, którą obsadzono drzewami. Po prawie 100 latach ścięto je i posadzone nowe. Jeśli uważnie się przyjrzeć, za płotem po lewej stronie można dojrzeć dawną kostnicę przykościelnego cmentarza – budynek, który jeszcze w latach 70. był użytkowany jako salka katechetyczna. Na miejscu, gdzie dziś jest usytuowany parking, znajdował się ogród, a bliżej cmentarza – pole uprawne. Jeszcze 50 lat temu latem stały tam snopki zboża. Zdjęcie udostępniła Maria Wachowiak.



„Ognisko” – głosi napis na budynku stojącym przy szamotulskim Rynku (dziś Rynek 10). Tak do dziś nazywają ten dom starsi szamotulanie, dla młodszego pokolenia to po prostu budynek biblioteki.

Obiekt powstał około 1840 r. dla Kasyna Obywatelskiego, czyli centrum myśli niepodległościowej i ośrodek koordynacji działań społecznikowskich w powiecie szamotulskim. Po Wiośnie Ludów Kasyno zostało zlikwidowane. Od 2. połowy XIX w. działał tam Hotel de Gielda (z salą balową na 1. piętrze) prowadzony przez rodzinę Mamelsdorfów. W 1918 r. budynek został kupiony na cele szamotulskiej parafii; zakup ten sfinansowali okoliczni ziemianie. To wówczas powstała nazwa „Ognisko”, oznaczająca miejsce spotkań różnych organizacji.

W listopadzie 1918 r. swoją siedzibę miała tam Powiatowa Rada Ludowa i gromadzono broń dla przyszłych powstańców. W okresie międzywojennym w „Ognisku” odbywały się – na przykład – wykłady Narodowego Uniwersytetu Robotniczego i Uniwersytetu Powszechnego, działały wypożyczalnie książek i powstała w 1924 r. Stacja Opieki nad Matką i Dzieckiem. Na parterze działał zakład fotograficzny „Foto-Ognisko” (widoczny na pocztówce).

W okresie okupacji Niemcy umieścili w budynku  jedną z formacji policyjnych (Schupo), po wojnie przez kilka lat działała tam Komenda Miejska Milicji Obywatelskiej. Od 1961 r. budynek jest siedzibą biblioteki – najpierw Powiatowej i Miejskiej Biblioteki Publicznej, a od 1975 r. Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy. Patronem placówki jest Edmund Callier.

Na 1. planie pocztówki nieistniejąca figura św. Jana Nepomucena, zniszczoną przez Niemców w 1939 r. Pocztówkę z okresu międzywojennego udostępnił Jaromir Dehmel.


Ciekawostka z Szamotuł – ulica Kręta

W trakcie budowy obiektów handlowych na miejscu dawnej meblarni odtworzono ulicę Kręą. Jej fragmenty istniały zresztą cały czas.

Dobrze widać tę ulicę na zdjęciu lotniczym z ok. 1918 r. Prowadziła ona od ul. Młyńskiej do 3 Maja, zaczynała się przed młynem, a kończyła przy mleczarni. Nazwę ulicy nadano w 1924 r. Rada Miasta uporządkowała wtedy kwestię ulic już istniejących od dłuższego czasu, a nie mających dotąd nazw (dołączamy wycinek z lokalnej prasy).

Jan Kulczak wspominał, że w końcu lat 40. często wracał tą ulicą ze Szkoły Podstawowej nr 1 w kierunku Rynku, ale tylko wtedy, gdy było sucho, ponieważ przy złej pogodzie ulica zamieniała się w błoto. Domyślamy się, że ulica przestała istnieć w latach siedemdziesiątych. Do niedawna mieliśmy tylko fragmenty tej ulicy: mały odcinek od strony ul. Młyńskiej (ma nawet zaznaczoną nazwę w mapach Google, ale działającemu tam sklepowi meblowemu przypisano adres ul. Młyńskiej) i wjazd od ul. 3 Maja, dziś pełniący funkcję parkingu przy markecie mieszczącym się w budynku dawnej mleczarni.

Zapraszamy do obejrzenia zdjęć – dawnych i obecnych.


Zdjęcie lotnicze z ok. 1918 r., zaznaczono ul. Krętą (wówczas jeszcze bez nazwy). Zdjęcie udostępnił Piotr Mańczak (FotoSzamotuły)

„Gazeta Szamotulska” 1924 nr 44

Zdjęcie Tomasz Kotus, 2020 r.

Zaktualizowana mapa Google, nie widać na niej jeszcze, że można przejechać od ul. Młyńskiej do al. Jana Pawła II.

Zdjęcia współczesne, 2022 r.

Strona główna – lipiec 20222022-07-24T14:31:06+02:00

Aktualności – lipiec 2022

We wrześniu wystawa Victorii Popovej

Victoria Popova, mieszkająca od marca w Szamotułach artystka z Ukrainy, namalowała ostatnio tę piękną akwarelę przedstawiającą Zamek Górków. Jej akwarele powstają w czasie przejażdżek rowerowych po Szamotułach i okolicy, a także podczas odbywających się w mieście koncertów. Rzeźbi – ostatnio jej „Orlik” stanął w Przyborówku, tworzy kolejne rzeźby. To właśnie rzeźbiarstwo przywiodło Victorię Popovą po raz pierwszy do Szamotuł – w sierpniu ubiegłego roku wzięła udział w X Plenerze Rzeźbiarskim. W tym roku w Parku Zamkowskim namalowała interesującą pracę podczas Ulicznego Festiwalu Osobliwości.

Po ataku Rosji na Ukrainę artystkę i jej rodzinę, mieszkającą na stałe w Charkowie, zaprosił do Szamotuł  dyrektor Szamotulskiego Ośrodka Kultury – Piotr Michalak. Victoria Popova napisała wtedy na FB, dziękując Polakom: „Postaram się też przydać się w Szamotulach i wnieść do waszego miasta swoją wiedzą artystyczną i wdzięczność!”

Tak się dzieje – artystka sama tworzy piękne prace i uczy innych malarstwa. Wszystkie prowadzone przez nią cykle zajęć cieszą się dużym zainteresowaniem.



Spacer ulicą 3 Maja w Szamotułach

Kolejny Spacer z Historią już za nami, nie przeszkodził nam żar, który lał się z nieba!

Powstanie linii kolejowej i dworca (1848 r.) wpłynęło na rozwój południowej części miasta. Wytyczono wówczas ulicę Dworcową (Bahnhofstrasse), a później ulicę łączącą Dworcową z Lipową, czyli dzisiejszą ul. 3 Maja. W okresie zaborów i podczas okupacji była to Hartmannstrasse. Ponieważ to bardzo popularne w krajach niemieckojęzycznych nazwisko, trudno jednoznacznie rozstrzygnąć, który z Hartmannów stał się patronem ulicy (Hartmannowie dzierżawili też majątek szamotulski na początku XX w. i zarządzali nim podczas okupacji). Być może chodziło tu o Johannesa Hartmanna, niemieckiego uczonego z przełomu XVI i XVII w. – matematyka, lekarza, twórcę wielu leków i pierwszego w Europie profesora chemii. Po odrodzeniu państwa polskiego postanowiono poprzez nazwę ulicy uhonorować 1. w Europie konstytucję; święto 3 Maja obchodzone było w okresie międzywojennym w Szamotułach niezwykle uroczyście (msza św., apel członków stowarzyszeń, defilada, akademia z odczytem, festyn ludowy i zabawy taneczne). Po II wojnie światowej nowe władze wprowadziły świętowanie 1 Maja, obchody 3-majowe zaczęto ograniczać już w 1946 r., a rok później w ogóle je zlikwidowano. Zmieniono również nazwę ulicy – jej patronem został Feliks Dzierżyński, rewolucjonista, organizator radzieckich służb bezpieczeństwa. W 1989 r. z inicjatywy lokalnej organizacji Stronnictwa Demokratycznego przywrócono ulicy nazwę 3 Maja, upamiętnia to tablica na narożnym budynku – dawnym zajeździe. Nastąpiło to jeszcze przed przemianami demokratycznymi 1989 r.; kolejne nazwy ulic zmieniono w sierpniu 1990 r.

Dzisiejszy market „Biedronka” (od 1999 r.) to dawny budynek powstałej w 1888 r. spółki mleczarskiej. Przystosowując obiekt do celów handlowych, usunięto charakterystyczną rampę, przy której oddawano bańki z mlekiem, pozostał natomiast komin. Powstanie spółki było inicjatywą okolicznych ziemian – Polaków i Niemców. Po II wojnie światowej spółdzielnia mleczarska przyjmowała mleko od PGR-ów, spółdzielni produkcyjnych i rolników indywidualnych.

Budynek dzisiejszej Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Wacława z Szamotuł po II wojnie światowej przejęto na cele milicji. Od 1950 r. mieściły się tam – wcześniej usytuowane w innych częściach miasta – Komenda Powiatowa Milicji Obywatelskiej, Komenda Miejska oraz Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego (od 1956 r., kiedy zlikwidowano krytykowany za metody pracy Urząd Bezpieczeństwa, pracownicy milicji politycznej – Służby Bezpieczeństwa byli zatrudnieni w komendzie powiatowej, ale w praktyce działali jako niezależna formacja). W piwnicach budynku znajdowały się cele różnej wielkości; w czasach stalinowskich osoby podejrzane o negatywny stosunek do władzy były bite, torturowane, przesłuchiwane po kilkanaście godzin dziennie. Stawiano im od razu zarzut próby obalenia ustroju politycznego, wyroki mogły sięgać nawet 8 lat (jak w przypadku członków szamotulskich niewielkich młodzieżowych organizacji przełomu lat 40. i 50.). Po likwidacji powiatów (1975 r.) w budynku mieściła się już tylko komenda miejska, którą w 1977 r. przeniesiono do nowego obiektu przy ul. Polnej.

Dzięki inicjatywie Stefana Krawczyka budynek przejęło wówczas Społeczne Ognisko Muzyczne, a od września 1981 r. zaczęła w nim działać Państwowa Szkoła Muzyczna I stopnia (później przez wiele lat I i II stopnia). Stefan Krawczyk był jej pierwszym dyrektorem; jego imię od 2016 r. nosi aula szkoły, której budowę zainicjował. Na elewacji budynku jeszcze pod koniec lat 70. umieszczono kraty z elementem liry i nutami, każda krata jest inna, bo pojawiają się na nich fragmenty zapisu nutowego utworu Wacława z Szamotuł „Już się zmierzcha”. W szkole uczy się około 150 dzieci, większość kadry dojeżdża z Poznania. Stary budynek przeszedł w ostatnich latach remont, uczestnicy spaceru mogli podziwiać obie aule – małą, w starym budynku, z trzema obrazami przedstawiającymi patrona szkoły – Wacława z Szamotuł (dwa z nich namalował Marian Schwartz), oraz dużą, która służy nie tylko uczniom szkoły, ale odbywają się w niej również interesujące koncerty otwarte. O współczesności szkoły opowiadała nam p. dyrektor Olga Siejna-Bernady – bardzo dziękujemy.

Kolejnym obiektem, który zwiedzaliśmy, był budynek Szkoły Podstawowej nr 1. Obiekt oddano do użytku we wrześniu 1928 r., w tamtych czasach był on bardzo nowoczesny, gdyż mieściły się w nim duże sala lekcyjne i przestronne korytarze, od samego początku działało centralne ogrzewanie. Początkowo – przez dwa miesiące – w szkole uczyły się dziewczęta, później ulokowano tam chłopców, a uczennice wróciły do budynku przy ul. Kapłańskiej. Anegdota mówi o tym, że w czasie budowy obiektu popełniono błąd; rzeczywiście – od strony ulicy znajdują się dwa niewielkie wejścia, a od strony podwórza jedno, dużo bardziej reprezentacyjne (odwrotnie jest w przypadku szkoły nr 3). W okresie powojennym, w latach 1946-1957, w budynku działały dwie szkoły: nr 3 (na piętrze) i nr 1 (na parterze). Po wybudowaniu nowego obiektu przy ul. Szczuczyńskiej przeszli tam uczniowie…  dotychczasowej „Jedynki” ze swoim kierownikiem Alojzym Ziołkiem. Wynikało to z faktu, że to w „Trójce” uczyły się dzieci z Dworcowej, Wojska Polskiego, Lipowej i innych ulic w pobliżu Staszica. Do kolejnego przepełnienia szkoły doszło w latach 80. Zanim w 1992 r. oddano do użytku nowe skrzydło szkoły, uczniowie musieli korzystać z sal w sąsiednim baraku, w Domu Chłopa, ośrodku kultury, na stadionie, a nawet uczyli się w dawnych salkach katechetycznych. Niektórzy uczestnicy naszego spaceru byli uczniami tej szkoły; chodzili do niej w czasach różnych dyrektorów: Alojzego Ziołka, Waleriana Granopsa, Czesława Mańczaka i Wojciecha Kaczmarka.

W okresie niemieckiej okupacji w gmachu znajdował się Urząd Pracy (Arbeitsamt), który swym zasięgiem obejmował także – między innymi – Wronki, Międzychód, Oborniki i Rogoźno.

Nasz spacer zakończyliśmy przy mostku na Rowie Przybrodzkim opowieściami o dawnym wykorzystaniu do umocnienia nadbrzeża macew, czyli tablic nagrobnych z cmentarza żydowskiego, i o willi mecenasa Józefa Kierskiego (późniejsza siedziba PZU, obecnie hostel).

Spotkanie prowadzili Agnieszka Krygier-Łączkowska i Łukasz Bernady (z powodu choroby nie było z nami dr. Piotra Nowaka). Dziękujemy serdecznie tym, którzy wzięli udział w spacerze, państwu: Małgorzacie Kowzan, Tadeuszowi Trojankowi i Ryszardowi Kałce – za dopowiedzenie nam pewnych historii. Szczególne podziękowania kierujemy do Piotra Mańczaka (FotoSzamotuły), który obdarował nas pięknymi zdjęciami.



Wielkopolska każdego dnia

Powoli dobiega końca 1. edycja codziennego programu Telewizji Polskiej (TVP 3) poświęconego historii Wielkopolski. Odcinki z informacjami o osobach i wydarzeniach związanych z regionem szamotulskim w tym miesiącu pojawią się w następujące dni: 2 lipca (1939 r. – zaprzysiężenie Szamotulskiego Batalionu Obrony Narodowej i przekazanie zakupionej przez mieszkańców Szamotuł i okolic broni), 3 lipca (2006 r. – odkrycie pierwszej – niedokończonej – lokacji Szamotuł), 5 lipca (1903 r. – śmierć znanego architekta Zygmunta Gorgolewskiego, projektanta, m. in. pałaców w Kobylnikach i Oporowie), 7 lipca (1882 r. – inicjatywa stworzenia w Szamotułach cukrowni), 10 lipca (1935 r. – uroczystość poświęcenia kamienia węgielnego pod pierwszy dom osiedla robotniczego pomiędzy dzisiejszymi ulicami Powstańców Wlkp. i Szczuczyńską w Szamotułach), 12 lipca (1895 r. – w Gałowie urodziła się Zofia z Mycielskich Rostworowska, później Skrzyńska, działaczka patriotyczna, ziemianka z Gębic w powiecie gostyńskim), 14 lipca (1919 r. – wybór Konstantego Scholla na burmistrza Szamotuł), 19 lipca (1908 r. – urodził się ks. płk Henryk Szklarek-Trzcielski, kapelan Armii Krajowej i powstania warszawskiego, prześladowany w czasach stalinowskich).

Link do programu: https://poznan.tvp.pl/55640115/wielkopolska-kazdego-dnia


LIPIEC 2022


Imprezy i koncerty

Najbliższe


Minione


KINO

Aktualności – lipiec 20222022-07-25T23:04:59+02:00

Aktualności – czerwiec 2022

UFO znów wylądowało w Szamotułach

Po dwuletniej przerwie do Szamotuł powrócił niezwykle popularny Uliczny Festiwal Osobliwości. W związku z remontem płyty rynku przeniesiono go do Parku Zamkowskiego i był to strzał w dziesiątkę! Ciekawe żywe rzeźby, interakcje z odbiorcami, lokalne wątki w postaci Halszki w baszcie i trójki drukarzy (pierwsza w Wielkopolsce drukarnia mieściła się przecież na terenie zamku Górków) – wszystko to niezwykle podobało się, jak zwykle licznej, publiczności.

Zapraszamy do obejrzenia reportażu z tego wydarzenia.


Kwietne dywany w Sędzinach koło Dusznik co roku ładniejsze

W Spycimierzu (gmina Uniejów) dywany z kwiatów w Boże Ciało układa się od ponad 200 lat. W naszych Sędzinach to dopiero 8. rok, ale widać, że zrodziła się już tradycja, którą zaakceptowała miejscowa społeczność. Kwiaty zbiera cała parafia, kobierzec układa kilkanaście osób – zawsze przed wejściem do kościoła, a od kilku lat także wokół świątyni i w środku (od ołtarza do wyjścia).

Pomysł zrodził się podczas jednej z katechez, kiedy ks. proboszcz Sławomir Pawlicki opowiadał młodzieży właśnie o Spycimierzu. W kościele Niepokalanego Serca NMP i św. Wojciecha w Sędzinach od kilku lat powstaje także największa w naszym regionie szopka bożonarodzeniowa (druga w Wielkopolsce). Do Sędzin zapraszamy przez cały rok. W kościele warto obejrzeć obrazy i witraże Mariana Schwartza.

Zdjęcia z FB parafialnego i Magdalena Hojak-Pałęza



Na Uniwersytecie Trzeciego Wieku w Szamotułach powstają piękne ikony!

Studentki szamotulskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, pod kierunkiem Jarka Kałużyńskiego – artysty i znawcy ikon, stworzyły piękne wizerunki Mikołaja Cudotwórcy. Zakończył się szósty cykl pisania ikon; w poprzednich semestrach namalowano, lub – jak wolą niektórzy – napisano, następujące typy ikon: mandylion (twarz Chrystusa odciśnięta na chuście), archanioł Michał, Matka Boża Kazańska, Nie płacz, Matko (Matka Boża Bolesna), Matka Boża Pocieszenia „Szamotuł Pani” (to również typ Matki Bożej Kazańskiej). Proces powstawania ikon jest wieloetapowy. „Każda ikona jest inna, piękna i prawdziwa, bo stworzona z ogromnym zaangażowaniem i pasją” – stwierdził Jarek Kałużyński. Gratulujemy!



To był jubileuszowy Spacer z Historią

10. Spacer z Historią odbył się 25 maja szamotulskimi ulicami Sukienniczą i Skargi. Dla tych, którzy nie mogli być z nami, kilkanaście zdań komentarza. W czasie spotkania weszliśmy do dwóch budynków: obecnego gmachu Szkoły Podstawowej nr 2 (dawnego gimnazjum) i kaplicy sióstr służebniczek Niepokalanego Poczęcia NMP w pierwszym budynku szpitala.

Usytuowanie budynku szkoły przy ul. Skargi przedwojenny dyrektor Gimnazjum ocenił jako niefortunne. Kazimierz Beik pod koniec lat 20. XX w. pisał, że w prowadzeniu lekcji bardzo przeszkadza turkot wozów z pobliskiego Rynku, zwłaszcza w dni targowe, nieprzyjemny jest też zapach rzeki znajdującej się na tyłach budynku. Obiekt powstał w 1882 r. dla Szkoły Rolniczej (Landwirtschaftsschule), przeniesionej dwa lata wcześniej ze Wschowy. Szkoła realizowała 6-letni program nauczania, po odzyskaniu przez Polskę niepodległości najstarsze klasy dokończyły nauczanie, a resztę roczników przekształcono w polskie gimnazjum. Do 1933 r. szkoła realizowała program 8-letniej szkoły gimnazjalnej, następnie przekształcono ją w 4-letnie gimnazjum (zakończone tzw. małą maturą) i 2-letnie liceum (zwieńczone egzaminem maturalnym, który otwierał drogę na studia). Szkolny regulamin obowiązywał uczniów nawet w wakacje! Dotyczył on np. opłat za szkołę, stroju uczniowskiego czy zakazu wychodzenia z domów po godz. 20 (od jesieni do wiosny) lub po 21 (wiosną i latem) – dodać należy, że po tych godzinach spacer pod opieką rodziców był jednak możliwy. Szamotulskie gimnazjum w okresie międzywojennym miało profil humanistyczny (z łaciną), nosiło wówczas nr 790. Na 1. piętrze, ciasnej zresztą szkoły, mieściło się 5-pokojowe mieszkanie dyrektora. Kilka lat po wojnie ze względów politycznych zaprzestano używania imienia patrona i szkołę przekształcono w 4-letnie liceum ogólnokształcące (przez wiele lat nr 54). W 1976 r. oddano do użytku nowy gmach szkolny, do którego przeniesiono liceum, natomiast w budynku przy ul. Skargi pozostała powołana do życia rok wcześniej Szkoła Podstawowa nr 4 (od 1978 r. im. K. Świerczewskiego). Zlikwidowano ją w momencie reformy szkolnictwa, która wprowadziła gimnazja (Gimnazjum nr 1 im. Powstańców Wlkp.). Wraz z kolejną reformą oświatową budynek stał się jednym z obiektów Szkoły Podstawowej nr 2.

Najstarsza zachowana wzmianka o szpitalu w Szamotułach pochodzi z 1413 r., był to jednak szpital parafialny przy nieistniejącym kościele św. Ducha (ul. Poznańska), czyli rodzaj przytułku. W 1873 r. do Szamotuł przybyły siostry służebniczki Niepokalanego Poczęcia NMP, które – w tym samym miejscu – prowadziły ochronkę i opiekowały się chorymi. Tę działalność siostry kontynuowany w powstałej w 1894 r. nowej siedzibie pod wezwaniem św. Józefa – budynku przy ul. Sukienniczej. Władze pruskie kilka razy ograniczały działalność sióstr, sprowadzono również diakonisy (siostry ewangelickie), które założyły własny szpital przy dzisiejszym pl. Sienkiewicza. Początkowo szpital przy Sukienniczej był niewielki, gdyż liczył 20 łóżek, nowe skrzydło wybudowano w 1911 r., kolejna duża rozbudowa nastąpiła w 1930 r. W 1949 r. władze państwowe odebrały siostrom ich obiekt, szpital zaczął działać jako instytucja powiatowa. Nadano mu imię XIX-wiecznego polskiego chirurga, pioniera ortopedii – Ludwika Bierkowskiego; z nieznanych przyczyn w późniejszym okresie przestano przywoływać nazwisko patrona. Kolejne skrzydło szpitala – tym razem prostopadłe, przy ul. Skargi – zostało oddane do użytku w 1976 r. W 2018 r. na tyłach szpitala powstał budynek poradni specjalistycznych. W czasie spaceru krótko wspomniano postaci pierwszych wybitnych ordynatorów szpitala – Sylwestra Nizińskiego, Antoniego Nowickiego i – powojennego dyrektora – Wiktora Dullina.

Obecnie w Szamotułach mieszka tylko kilka sióstr służebniczek Maryi. Trzeba jednak pamiętać, że w przeszłości odegrały one bardzo ważną rolę w służbie dla mieszkańców Szamotuł. Oprócz ochronki i szpitala w latach 1927-27 prowadziły Przytulisko dla Starców przy ul. Chrobrego, a od 1945 r. także przedszkole parafialne przy Staszica (upaństwowione w 1961 r.). W przyszłym roku przypada 150-lecie pobytu sióstr  w Szamotułach.

Spotkanie prowadzili Agnieszka Krygier-Łączkowska i Piotr Nowak. Dziękujemy wszystkim, którzy wzięli w nim udział i już zapraszamy na kolejny spacer, który odbędzie się 25 czerwca. Tym razem chcemy opowiedzieć Państwu o historii ul. 3 Maja.

Zdjęcia obiektów Piotr Mańczak i Andrzej Bednarski



Wielkopolska każdego dnia

W czerwcu w codziennym programie Telewizji Polskiej (TVP 3) będzie można obejrzeć odcinki z informacjami o osobach i wydarzeniach związanych z regionem szamotulskim: UFO, czyli Ulicznym Festiwalu Osobliwości (2.06), Mieczysławie Kwileckim z Oporowa (5.06), uznaniu cudów związanych z obrazem Matki Bożej Szamotulskiej (6.06), wizycie gen. Józefa Hallera w Szamotułach i we Wronkach (7.06), Henryku Haglu (16.06), powstaniu Rady Gimnastyczno-Sportowej i budowie stadionu w Szamotułach (17.06), otwarciu Muzeum Ziemi Szamotulskiej (22.06), obchodach 500-lecia Szamotuł  (23.06), Wincentym Szamotulskim (24.06) i Zofii z Karskich Mycielskiej (26.06).

Link do programu: https://poznan.tvp.pl/55640115/wielkopolska-kazdego-dnia


CZERWIEC 2022


Imprezy i koncerty



Minione


KINO

Aktualności – czerwiec 20222022-07-23T12:08:18+02:00

Bracia Kąkolowie – piłkarze złotej ery szamotulskiej Sparty

Bracia Kąkolowie – piłkarze złotej ery szamotulskiej „Sparty”

„Było nas trzech, w każdym z nas inna krew, ale jeden przyświecał nam cel”. W nich krew płynęła ta sama, bo przecież byli braćmi, a kiedy powstał ten utwór, na początku lat osiemdziesiątych, ich drogi już się nieco rozchodziły. Kilka lat wcześniej cel każdego był ten sam – umieścić piłkę w siatce bramki przeciwnika „Sparty” Szamotuły. Bracia Kąkolowie: Paweł, Wojciech i Zenon.

Tak naprawdę dzieci Mariana Kąkola i Ireny z domu Krysztofiak było siedmioro: Aleksandra (ur. 1950), Paweł (ur. 1951), Wojciech (ur. 1953), Danuta (ur. 1954), Zenon (ur. 1955), Halina (1957) i Eugeniusz (ur. 1959). Najpierw mieszkali w domu dziadków przy ul. Zielonej, później przenieśli się na osiedle bloków przy Sportowej, do domu wybudowanego przez olejarnię, gdzie zatrudniony był Marian Kąkol.

Dziewięć osób w dwóch pokojach na poddaszu, 40 metrów kwadratowych i piece kaflowe. Tak się wtedy żyło. Najtrudniej było zimą, kiedy ojciec chciał odespać nockę, a do jego dzieci stale wpadał któryś z rówieśników. Ale od wczesnej wiosny do późnej jesieni w domu siedziało się mało. Przy Zielonej grało się na ulicy, gdzie ruch był wtedy niewielki, albo w lasku – wystarczyły słupy, które stanowiły bramkę. Najważniejsze było jedno: mieć piłkę. Radość z gry była niesamowita! Po przeprowadzce na Sportową już niemal wychowywali się na boisku.


Kąkolowie: Paweł, Wojciech i Zenon


W szkole grali w tenisa stołowego, siatkówkę, koszykówkę, a przygodę ze „Spartą” zaczynali w wieku 10 lat – od trampkarzy, przez juniorów – do seniorów. W pewnym okresie w szamotulskim klubie na boisku pojawiała się cała trójka, wszyscy na pomocy lub ataku.

Pierwszy – jako najstarszy – zaczął trenować w „Sparcie” Paweł Kąkol. Związany był z nią przez ponad 20 lat jako zawodnik (z przerwą w czasie służby wojskowej, kiedy to skierowano go do gry w „Grunwaldzie” Poznań), a potem był jej trenerem. Trenował też inne drużyny: „Kłos” Gałowo (wówczas grający pod nazwą „Orkan”), „Pogoń” Lwówek i „Orzeł” Słopanowo. Wojtek przeszedł drogę od trampkarzy w „Sparcie”, przez III ligę siatkarzy, wrócił do drużyny seniorskiej „Sparty”, potem – pod koniec lat 70. – spędził dwa lata w poznańskiej „Olimpii” i znów grał w „Sparcie”. Jako trener pracował z „Wartą” Obrzycko i „Kłosem” Gałowo. Zenek w okresie służby wojskowej tak jak Paweł trafił do „Grunwaldu”, w 1. połowie lat 80. grał też w „Warcie” Poznań. Tam zresztą dwa razy w czasie meczu złamano mu nogę. Najmłodszy braci, Eugeniusz, miał wadę serca, zaczynał od tenisa stołowego, ale później też grał w piłkę w Gałowie i w naszej „Sparcie”. Nie był to już jednak czas największych sukcesów klubu.


„Sparta”, 1975 r. przed meczem z „Pogonią” Szczecin (wygranym przez szamotulan 2:0). Stoją od lewej : Henryk Magdziarek, Wojciech Kąkol, Bogdan Kochański, Tadeusz Kalotka, Roman Maćkowiak, Tadeusz Baraniak, Ryszard Starosta, Roman Gierczyński, Hieronim Piechota, dolny rząd : Marian Kurowski, Wacław Brzoska, Zenon Kąkol, Bogdan Białasik, Andrzej Owsiany, Jacek Vidura, Piotr Juś


W Szamotułach od wiosny do jesieni trenowało się na stadionie lub drugim boisku przy ul. Sportowej. Młodsze roczniki zawodników pomagały Stanisławowi Kurowskiemu – opiekunowi obiektu, a od 2012 r. jego patronowi. Czasem trzeba było coś pomalować, czasem ściąć i zgrabić trawę lub podlać nawierzchnię boiska. Zimą treningi odbywały się w salach gimnastycznych szkół podstawowych nr 1 i 3. Nie było siłowni, trenerzy zarządzali tzw. ćwiczenia stacyjne. Był problem ze strojami sportowymi i butami. Kiedy trener pierwszej drużyny w połowie lat 70. zdobył dla zawodników adidasy, wszyscy byli zachwyceni. Zwykle grali w popularnych w tamtych czasach „wałbrzychach”, od których mieli rany na nogach.   

Najlepszy okres w historii klubu przypadł na lata 1974-1979. Na mecze „Sparty” przychodziły tłumy kibiców, mnie – uczennicę pierwszych klas szkoły podstawowej – zabierał tam tata. I to właśnie Pawła, Wojtka i Zenka Kąkolów zapamiętałam najbardziej – trzech braci, trochę jak w baśniach. Dwaj blondyni i brunet, dłuższe włosy – taka była wtedy moda. Takie same fryzury nosili wówczas choćby reprezentanci Polski, też grający na pomocy i ataku: Kazimierz Deyna, Robert Gadocha czy Andrzej Szarmach. Ich mecze też świetnie pamiętam. Kiedy padała bramka strzelona przez polską reprezentację, w całym bloku przy ul. Obornickiej było słychać pełen radości krzyk i tupanie nogami!


Ok. 1974 r., stoją od lewej : Marian Kurowski, Bogdan Kochański, Henryk Magdziarek, Tadeusz Kalotka, Wojciech Kąkol, Roman Gierczyński, Wacław Brzoska, Władysław Szmyt, Jacek Vidura, Tadeusz Proszyk, Zenon Kąkol

Autokary klubowe


„Sparta” grała wtedy na trzecim poziomie rozgrywek ligowych, a trenerem pierwszej drużyny był Łucjan Gojny (ur. 1938). Pochodził z Górnego Śląska, jako zawodnik grał na pozycji obrońcy, najpierw w „Górniku” Radlin, potem w szczecińskiej „Pogoni”, poznańskim „Lechu”, „Unii” Racibórz i „Olimpii” Poznań, skąd w sezonie 1970/71 przeszedł do „Sparty” wraz z kilkoma zawodnikami i objął pierwszy zespół. Miał duży wpływ na świetną atmosferę w zespole, dużo rozmawiał z zawodnikami. Jak wspominają Kąkolowie, drużyna była jak rodzina, nie trzech, lecz piętnastu braci. Dużo zależało też od kapitana „Sparty”, Mariana Kurowskiego (ur. 1949), syna Stanisława, późniejszego jej długoletniego trenera (1978-1989), a następnie szkoleniowca, m.in., „Amiki” i „Lecha”. Z działaczy tamtych czasów szczególnie ciepło wspominają prezesa Stefana Mizgalskiego (1935-1994) – wspaniałego organizatora i niezwykle sympatycznego człowieka.

Polska miała wówczas „Orły” Kazimierza Górskiego, Szamotuły – naszą „Spartę”. Najważniejszym sukcesem tamtych lat była gra w barażach o wejście do II ligi. Po zwycięstwie w swojej grupie w Lidze Okręgowej zawodnicy „Sparty” klubowym autobusem marki Jelcz, czyli słynnym „ogórkiem”, pojechali na 6-tygodniowy intensywny obóz przygotowawczy do Chodzieży. Znaleźli się w jednej grupie z „Górnikiem” Wałbrzych, „Unią” Racibórz i „Górnikiem” Knurów. Przeciwnicy – kluby o dużo większym doświadczeniu i budżecie – sądzili, że „Sparta” będzie w tych meczach będzie tylko „dostarczycielem punktów”. Tak się nie stało – w czasie starć z „Unią” Racibórz i „Górnikiem” Knurów szamotulanie raz zwyciężyli, raz przegrali, za każdym razem były to starcia równego z równym. Poza ich zasięgiem był „Górnik” Wałbrzych. Pierwszy mecz, w Szamotułach, zawodnicy „Sparty” przegrali 1:2, ale liczyli na rewanż. W meczu rozgrywanym na wyjeździe rywal zdobył dwie bramki więcej (4:2), w wielu sytuacjach szamotulanie dopatrzyli się jednak faworyzowania potężniejszego gospodarza. To „Górnik” Wałbrzych awansował do II ligi, a po kolejnym sezonie grał już w I lidze – wówczas najwyższej. Pod koniec lat 90. oldboye „Sparty” spotkali się w Szamotułach z oldboyami z Wałbrzycha. Dowiedzieli się wówczas, że „Górnik” w 1976 r. miał bank informacji o zawodnikach „Sparty” – coś, o czym szamotulanie mogli tylko marzyć. Ze starcia oldboyów wyszli wówczas zwycięsko.


„Sparta” przed meczem z reprezentacją młodzieżową Kuby, 1979 r. Stoją od lewej Roman Maćkowiak, Henryk Magdziarek, Marian Drewniak, Wojciech Kąkol, Tadeusz Baraniak, Piotr Juś, Zenon Kąkol, Włodzimierz Stasiak, Marek Pawłowicz, dolny rząd: Krzysztof Franke, Marian Kurowski, Bogdan Białasik, Paweł Kąkol, Paweł Stuper, Ireneusz Tomkowiak.

Do II ligi „Sparta” w 1976 r. nie weszła, ale trafiła wówczas do nowo powstałej ligi międzywojewódzkiej (III ligi). Najlepiej radziła w niej sobie przez dwa pierwsze sezony, później grała ze zmiennym szczęściem – zaliczała spadki do okręgówki i kolejne awanse do III ligi (ostatni raz grała w niej w sezonie 1988/1989).

Bracia Kąkolowie wspominają kolegów z drużyny – oprócz kapitana i późniejszego trenera Mariana Kurowskiego, także (nazwiska w kolejności alfabetycznej): Jerzego Bajdzińskiego, Tadeusza Baraniaka, Bogdana Białasika, Wacława Brzoskę, Krzysztofa Frankego, Romana Gierczyńskiego, Piotra Jusia, Tadeusza Kalotkę, Bogdana Kochańskiego, Romana Maćkowiaka, Henryka Magdziarka, Hieronima Piechotę, Tadeusza Proszyka, Zdzisława Siąkowskiego i Jacka Vidurę, – kilku z nich już nie żyje. W Niemczech mieszka ich dawny trener Łucjan Gojny, który zachował Szamotuły w serdecznej pamięci. Niektórzy dawni zawodnicy utrzymują z nim kontakt.


Oldboye „Sparty”, ok. 1998 r. 5. od prawej stoi dawny trener Łucjan Gojny


W latach 1972-1996 „Sparta” była MZKS-em, czyli Międzyzakładowym Klubem Sportowym. Jak wspominają bracia Kąkolowie, zawodnicy mieli etaty w szamotulskich zakładach, w sezonie piłkarskim pracowali tam jednak cztery godziny dziennie, a potem trenowali, a kiedy awansowali do III ligi, zajmowali się już jedynie treningami. Później, po rozstaniu ze „Spartą”, wrócili do szamotulskich firm. Paweł Kąkol pracował w Spółdzielni Transportu Wiejskiego, potem w Produkcyjno-Usługowej Spółdzielni Pracy, a następnie prowadził własną działalność gospodarczą – zajmował się szkoleniami BHP. Wojciech był zatrudniony w olejarni, a potem w firmie ADM, a Zenon – w Zakładzie Gospodarki Komunalnej. Obecnie wszyscy są już na emeryturach, rosną im wnuki, a z bujnych czupryn zostało niewiele.      

Z dawnymi kolegami drużyny spotykają się co kilka miesięcy, aby powspominać, pooglądać stare zdjęcia. Kibice (i kibicki!) też ich wspominają, nie tylko w roku 100-lecia szamotulskiego klubu.

Agnieszka Krygier-Łączkowska

Paweł Kąkol (z piłką) i inni trampkarze „Sparty”

Paweł i Wojciech Kąkolowie

Zenek Kąkol

Na stadionie „Sparty”, z lewej strony Zenek Kąkol

Zenek Kąkol w akcji na stadionie w Szamotułach

Spotkanie „Sparty” w klubie „Ad Acta” w Szamotułach, ok. 1975 r. Pierwszy z lewej Stanisław Kurowski, trzeci Marian Kurowski, czwarty Jerzy Musiał

Spotkanie w klubie „Ad Acta” w Szamotułach, ok. 1975 r. Od lewej: Wojciech Kąkol, Jerzy Bajdziński, Zenon Kąkol i Stanisław Wojciechowski

Stefan Mizgalski, prezes „Sparty” w latach 1971-1978, z prawej Halina Gmur, I sekretarz Komitetu Miejsko-Gminnego PZPR i przewodnicząca Rady Narodowej Miasta i Gminy Szamotuły w latach 1975-1981

Wojciech i Zenon Kąkolowie

Zawodnicy „Sparty” podczas obozu zimowego, na 1. planie Wojciech Kąkol

Paweł Kąkol na obozie zimowym

Na obozie zimowym

Wojciech i Zenon Kąkolowie w czasie zimowego treningu

Oldboye „Sparty”, 1986 r. Od prawej kierownik drużyny Marian Konieczny, prezes klubu Przemysław Matysiak i wiceprezes Ryszard Mataj

Bracia Kąkolowie – piłkarze złotej ery szamotulskiej Sparty2022-05-23T22:30:26+02:00

Piekarz Nikodem Lipoński i kamienica przy ulicy Poznańskiej 21

Piekarz Nikodem Lipoński i kamienica przy ulicy Poznańskiej 21

W Szamotułach mieszkało wiele pokoleń Lipońskich, najstarsze zachowane zapisy związane z tą rodziną pochodzą z 1. połowy XVIII w. Dwa stojące do dziś domy, jeden przy Rynku (obecnie nr 50), a drugi przy ul. Poznańskiej (obecnie nr 21) zbudował mistrz piekarski Nikodem Lipoński. Jego syn był ostatnim Lipońskim z Szamotuł. Dziś nazwisko to należy w Polsce do bardzo rzadkich, w 2021 r. nosiło je tylko 16 kobiet i 15 mężczyzn.

Dzięki zachowanym i zindeksowanym w Internecie dokumentom można odtworzyć kilka pokoleń przodków urodzonego w Szamotułach w 1867 r. Nikodema Lipońskiego. Był jedynym synem Wojciecha Lipońskiego (1815-1882) i Ludwiki z domu Rosnowskiej (1835-?). Rodzice pobrali się w 1863 r., oprócz syna mieli cztery córki: Teofilę (ur. 1866, po mężu Szublewska), Franciszkę (ur. 1870, po mężu Gogolewska), Mariannę (1872-1944, po mężu Grupińska) i Apolonię (1878-1934, później s. Władysława w zakonie bernardynek).


Nikodem i Władysława Lipońscy, po prawej stronie siostrzenica Władysławy – Aniela z domu Murska (po mężu Karpińska)


Zawód piekarza wykonywał prawdopodobnie już ojciec Nikodema – Wojciech. Dziad Nikodema, Kajetan (1782-?) był tkaczem, ożenił się z Apollonią Priminską (taki zapis widnieje w dokumentach). I najstarsze pokolenie – pradziadkowie Nikodema – to Chryzostom (?-1806) i Magdalena z domu Derpińska, którzy pobrali się w Szamotułach w 1766 r. Inni Lipońscy wspominani są w dokumentach szamotulskiej parafii już wcześniej, ale trudno ustalić ich pokrewieństwo z najstarszym w linii prostej znanym przodkiem Nikodema.

Z analizy dokumentów, którą przeprowadził architekt Andrzej J. Nowak, wynika, że w kwietniu 1897 r. Nikodem Lipoński, właściciel parceli nr 3 (obecnie nr 50) na szamotulskim Rynku wystąpił o pozwolenie na budowę nowego domu. Budowę zrealizował, według wykonanych przez siebie rysunków, mistrz murarski i ciesielski z Szamotuł – Henryk Wysocki. W listopadzie 1897 r. od strony uliczki wewnętrznej (Mittelgasse, obecnie Średnia) zbudowano budynek gospodarczy.  

Henryk Wysocki (1846-1914) prowadził w Szamotułach firmę budowlaną i tartak od 1872 r. Zrealizował budowę wielu domów w Szamotułach, m.in. sąsiadującą ze wspomnianym budynkiem Lipońskiego kamienicę Franciszka Nowaczyńskiego (obecnie Rynek 51), okazałą siedzibę Banku Ludowego (obecnie Bank Spółdzielczy Duszniki, Rynek 7) czy dom doktora Sylwestra Nizińskiego przy ul. Poznańskiej (obecnie nr 14). Henryk Wysocki był też polskim radnym i wchodził w skład magistratu Szamotuł przez ponad dwadzieścia lat, aż do śmierci. Jego zasługi dla miasta były tak duże, że w 1924 r. został patronem jednej z szamotulskich ulic – dzisiejszej ulicy Wiosny Ludów (ta nazwa obowiązuje od 1950 r.).


Rysunek elewacji domu Lipońskiego przy Rynku (obecnie nr 50)


Zapewne w tym samym czasie Lipoński kupił działkę przy ul. Poznańskiej nr 13 (obecnie nr 21). Na tej działce stał w granicy z sąsiadem doktorem Munterem (jak się domyślam z rysunków) mały parterowy dom. Nikodem Lipoński chciał początkowo ten dom rozbudować i przebudować. Odpowiednie rysunki i wniosek o pozwolenie budowlane przygotował 28 września 1911 r. Henryk Wysocki. Projekt nie uzyskał jednak akceptacji władzy budowlanej.

Przypuszczalnie pod kierunkiem poznańskiego architekta i budowniczego Oskara Hoffmanna opracowany został w ciągu 2 miesięcy zupełnie nowy projekt domu. Urodzony w 1850 r. w Świdnicy Hoffmann, po studiach architektonicznych we Wrocławiu i Berlinie, od 1885 roku aż do śmierci (w 1916 r.) działał w Poznaniu, prowadząc własne biuro projektowo-realizacyjne zatrudniające kilka osób (Bureau fur Architektur und Bauleitung). Oprócz działalności projektowo-realizacyjnej w Poznaniu, na zlecenie lokalnych władz budowlanych (der Städtischen Baupolzei-Verwaltung) sprawdzał też prawidłowość obliczeń statycznych i jakość poważniejszych projektów budowlanych realizowanych na terenie jurysdykcji tych władz. Oskar Hoffman był najbardziej znanym i „wziętym” w swoim czasie poznańskim architektem, autorem najciekawszych zbudowanych w Poznaniu budynków secesyjnych, tzw. pereł poznańskiej secesji. Uważa się, że dzięki niemu mamy w Poznaniu europejskiej klasy obiekty secesyjne.


Fasada przednia domu przy ul. Poznańskiej – rysunek zatwierdzony do realizacji


Powszechnie stosowaną w owym czasie praktyką było, że rysunki budowlane dla realizowanych projektów opracowywały firmy budowlane prowadzone przez fachowo do tego przygotowanych murarzy i cieśli, a dyplomowani architekci projektowali fasady tych budynków i sprawdzali obliczenia statyczne.

Tak było w przypadku projektu, który dla Lipońskiego przygotował Henryk Wysocki. Oskar Hoffman początkowo chciał wprowadzić, jak to miał w zwyczaju, drobne poprawki w elewacji pierwotnego projektu. Efekt tych poprawek był jednak niezadowalający i skończyło się na opracowaniu nowego projektu.

Nowy projekt budynku datowany na 21 listopada 1911 r. ma trzy kondygnacje. Przykryty jest czterospadowym, mansardowym [dwupłaszczyznowym] dachem, w którym mieści się trzecia kondygnacja. Ma wszystkie cechy charakterystyczne dla stylu Hoffmana takie jak: wielopłaszczyznowe, o różnej fakturze, dekoracje w tynku elewacji, dwukondygnacyjne pilastry [płaskie kolumny] z klasycznymi stylizowanymi na nowoczesną modłę głowicami, neorenesansowe boniowania fragmentów ścian [tu: rowki w tynku], dekoracyjne obramowania okien, neobarokowe szczyty lukarn [elementów doświetlających poddasze] w dachu mansardowym oraz dość skromne, jak na secesję, motywy roślinne – wieńce i girlandy. W zworniku obramowania łuku koszowego [łuku wspartym na filarach] loggii miała być umieszczona maska. Od strony szczytowej znajduje się balkon z kutą balustradą. Nieśmiało pojawia się też asymetria.

Wszystko to sprawia, że dawny dom Lipońskich przy ul. Poznańskiej w Szamotułach jest bardzo ciekawym przykładem mieszanki panujących w tym czasie w architekturze stylów i tendencji – eklektycznego historyzmu z elementami modnej secesji.

Niestety – jak konkluduje Andrzej J. Nowak – renowacje fasady w dużej mierze pozbawiły obiekt dawnego uroku i piękna. 


Szamotuły, ul. Poznańska, pocztówka z okresu 1912-1918


W czasie, gdy powstawał dom przy ul. Poznańskiej, Nikodem Lipoński był już żonaty po raz trzeci. Pierwszą żonę – Pelagię z domu Mende (1864-1901) poślubił w Czarnkowie w 1890 r. Miał z nią dwoje dzieci: córkę Stefanię Ludwikę (1891-1922) i zmarłego we wczesnym dzieciństwie syna Mariana (1897-1898). W 1902 r. Lipoński ożenił się z Anną z domu Szymińską (1867-1903). Rok później stracił i żonę i zrodzoną z tego związku półroczną córeczkę Walentynę.

Dwukrotnie owdowiały Nikodem Lipoński poślubił pochodzącą ze Śremu Władysławę z domu Mockiewicz (1877-1954). W 1908 r. we Wrocławiu przyszedł na świat Henryk Lipoński (zm. 1951), wychowywany jako syn Nikodema i jego żony Władysławy. W rodzinie mówiło się jednak, że w rzeczywistości dziecko dla bezpłodnej Władysławy urodziła jej młodsza siostra, która później wyszła za mąż i założyła własną rodzinę.

W 1913 r. córka Nikodema z pierwszego małżeństwa, Stefania Lipońska, poślubiła Władysława Mazurkiewicza (1887-1941), piekarza pochodzącego z Koźmina Wielkopolskiego. W 1912 r. Mazurkiewicz założył własną firmę w Ostrorogu, tam przyszło na świat czworo dzieci małżonków: Czesława (1914), Izabella (1917-1985), Adelanna (1917-1993) i Henryk (1920-1990). Około 1920 r. rodzina przeniosła się do Szamotuł. Władysław Mazurkiewicz kupił przy Rynku (obecnie nr 39) dom wraz z zakładem piekarniczym. Stefania Mazurkiewicz z domu Lipońska przez wiele lat chorowała, zmarła w 1922 r. Z drugą żoną, Anną z domu Kobusińską, Mazurkiewicz doczekał się trojga dzieci. W latach 30. zmodernizował zakład i pod szyldem WuMa (od inicjałów) rozpoczął na dużą skalę sprzedaż pierników według własnej receptury. Zmarł w czasie II wojny światowej w obozie koncentracyjnym Mauthausen-Gusen, do którego trafił na skutek donosu. Stworzona przez niego firma – po wojnie kierowana przez żonę i najstarszego syna – działała aż do 1 połowy lat 70. XX w., kiedy to odkupił ją Tadeusz Pabich. Z wyrobów zakładu Mazurkiewicza szczególną popularnością cieszyły się wówczas bułki kajzerki, drożdżówki (szneki z glancem) i figurki z marcepanu.


Zdjęcie Andrzej Bednarski, 2022 r.


W ogłoszeniu z „Gazety Szamotulskiej” z 1933 r. jako specjalność zakładu Nikodema Lipońskiego wymieniano chleb wiejski, wodny (to chyba dzisiaj chleb nazywany obecnie portugalskim), holenderski i gryzki bezrobotne. W tym ostatnim przypadku słownik podpowiada mi, że „gryzka” to długa bułka, w Wielkopolsce nazywana najczęściej kawiorkiem, ale jaki to typ: „bezrobotna”, już nie umiem wyjaśnić. Warto wspomnieć, że aż do lat 70., kiedy bardziej popularne stały się kuchenki z piekarnikami, do piekarni nosiło się do upieczenia blachy z przygotowanymi w domu plackami czy foremki z babkami. Oznaczano je kartką z nazwiskiem właściciela i po jakimś czasie były gotowe do odbioru.

W swojej dużej piekarni Lipoński zatrudniał wielu pracowników, miał też kształcących się u niego w zawodzie uczniów. W prowadzeniu firmy wspierała go żona Władysława, która sprzedawała pieczywo w ich własnym sklepie w budynku przy ul. Poznańskiej. Pomagała jej siostrzenica Aniela Murska (1901-1999). Rodzice Anieli zmarli w stosunkowo młodym wieku i u wujostwa Lipońskich znalazła nowy dom rodzinny, a w Szamotułach poznała swojego przyszłego męża Edwarda Karpińskiego (1888-1973), malarza i działacza społecznego ( por. http://regionszamotulski.pl/rodzina-karpinskich/).


Zdjęcie Andrzej Bednarski, 2022 r.


Nikodem Lipoński przez lata przewodził cechowi piekarzy, zmarł w 2. połowie lat 30. XX w. Firmę przejął wówczas jego syn Henryk, działała ona jeszcze kilka lat po wojnie. Na początku 1939 r. Henryk Lipoński poślubił pochodzącą z Młynkowa (parafia Boruszyn) Pelagię z domu Kośmider. Dwóch synów małżonków: Nikodem (1939) i Waldemar Józef (1941) zmarło wkrótce po porodzie. Przeżyła tylko córka Zyta (ur. 1942 r.), później po mężu Foremska – na niej ta gałąź Lipońskich się skończyła. Jej ojciec Henryk zmarł stosunkowo młodo, w 1951 r., przez lata chorował na cukrzycę.

Na drugim piętrze domu Lipońskich przy ul. Poznańskiej wiele lat mieszkała rodzina Owczarków: Sylwester (1910-1984) i Halina z domu Mockiewicz (1916-1991, bratanica Władysławy Lipońskiej) z dziećmi: Andrzejem, Zbigniewem i Mirosławą. Sylwester Owczarek zajmował kierownicze stanowisko w szamotulskim Urzędzie Skarbowym, a dzieci w 1. połowie lat 60. ukończyły szamotulskie liceum.  


Grobowiec rodziny Lipońskich na cmentarzu w Szamotułach, zdjęcie własne, 2022 r.


Około 1950 r. piekarnia Lipońskich, podobnie jak wiele innych prywatnych firm rzemieślniczych i handlowych, została upaństwowiona. Z tego, co udało mi się ustalić, działała jeszcze w latach sześćdziesiątych. Pieczywo można było nadal kupić w sklepie znajdującym się w lewej części budynku (patrząc od frontu), który jednak zmienił swój charakter na ogólnospożywczy, na przykład kupowało się tam mleko przelewane do blaszanych baniek, czyli kanek. Potem na miejscu tego sklepu pojawił się słynny w tamtych czasach monopolowy „Kubuś”, a pieczywo nabywano wprost w piekarni. W prawej części budynku działał sklep o bardzo zróżnicowanym asortymencie, jeden z popularnych wówczas – głównie na wsiach – sklepów spożywczo-przemysłowych, typowe „mydło i powidło”. Obecnie, od 30 lat, w lewej części budynku mieści się sklep odzieżowy, a w prawej – duży sklep z tapetami, który przejął dawną nazwę „Kubuś”.

W połowie lat 60. od wnuczki Nikodema Lipońskiego odkupił ten dom Edward Kołodziej. Obecnie należy on do jego spadkobierczyń. Wewnątrz przeprowadzono wiele remontów, w 2010 r. przemalowano elewację na zielono, a obecnie – w 2022 r. – trwa wymiana pokrycia dachu.

Agnieszka Krygier-Łączkowska

Nikodem i Władysława Lipońscy z Anielą Murską (po mężu Karpińską), ok. 1930 r.

Rynek w Szamotułach, po prawej stronie pierwszy dom wybudowany przez Nikodema Lipońskiego, zdjęcie własne

Pierwszy (niezaakceptowany) projekt domu przy Poznańskiej (obecnie 21)

Rysunek fasady bocznej domu przy ul. Poznańskiej

Jeden z rysunków domu przy ul. Poznańskiej – piekarnia.

Rysunki poszczególnych kondygnacji domu Lipońskich przy ul. Poznańskiej

Fragment pocztówki z okresu 1913-1918

W domu Lipońskich, przy fortepianie Henryk, syn Nikodema, obok Franciszek Fabiś

Aniela Murska, Henryk Lipoński i Franciszek Fabiś w ogrodzie na tyłach domu przy ul. Poznańskiej (w pobliżu Samy)

Władysława Lipońska, Aniela Murska i Henryk Lipoński przed wyjściem na bal karnawałowy

Siedzą Aniela Karpińska z domu Murska i Władysława Lipońska, z tyłu stoją Ignacy Stelmaszyk, Melania Michalska z domu Stelmaszyk i Henryk Lipoński; dzieci: Aleksandra Stelmaszyk, Bogumiła Karpińska (z piłką) i Bolesław Karpińscy

Dom przy ul. Poznańskiej, 2019 r. Zdjęcie Jan Kulczak

Fragment fasady, 2022 r. Zdjęcie Andrzej Bednarski

Fragmenty fasady przedniej, 2022 r. Zdjęcia Andrzej Bednarski


Zdjęcia rodziny Lipońskich udostępniła Irena Krawczyńska z domu Karpińska

Archiwalne materiały udostępnił Andrzej J. Nowak

Piekarz Nikodem Lipoński i kamienica przy ulicy Poznańskiej 212022-05-17T15:38:31+02:00

Aktualności – maj 2022

Wyjątkowa książka o wyjątkowych Szamotulankach 

25 maja w szamotulskim kinie odbyła się promocja książki „SzamoDzielne. Historie wyjątkowych Szamotulanek” – stworzonej niemal w całości przez nauczycielki i uczniów Zespołu Szkół Specjalnych im. Jana Brzechwy w Szamotułach. Historie ponad 20 Szamotulanek zostały spisane prostym językiem – tak, aby były zrozumiałe także dla dzieci. To osoby, których postępowanie może inspirować dzisiejsze dziewczyny (w różnym wieku). Uczniowie i uczennice Zespołu Szkół Specjalnych im. Jana Brzechwy przygotowali rysunki – portrety poszczególnych postaci, a współczesne kobiety związane z ziemią szamotulską przeczytały zawarte w książce historie; do nagrania odsyła kod QR (zostało ono także zamieszczone w Internecie, publikujemy je pod tekstem).

Publikacja zostanie przekazana do bibliotek szkół i przedszkoli w mieście i gminie. Na stronie Zespołu Szkół Specjalnych znajdują się scenariusze zajęć powiązanych z książką, aby każdy zainteresowany nauczyciel mógł się nimi wspomóc i przeprowadzić lekcję na podstawie tego wydawnictwa. Autorkami tekstów są nauczycielki: Aleksandra Piątkowska i Natalia Sobczak, okładkę zaprojektowała Maria Martin-Olszewska, a oprawą graficzną zajęła się Zosia Kruszona. Nad projektem pracowały również: Katarzyna Judek, Natalia Dera, Katarzyna Sieminiak-Małycha i Katarzyna Cicha (pozyskiwanie sponsorów, nagrywanie filmów,  scenariusze zajęć).

Podczas koncertu towarzyszącego promocji książki wystąpiły kolejne Szamotulanki: Kasia Zaraś (wokal) z Joanną Jędrzejczak (gitara) oraz Marcelina Dera (skrzypce). Organizatorami imprezy byli Zespół Szkół Specjalnych i Szamotulski Ośrodek Kultury.

Poniżej okładka książki i kilka portretów wykonanych przez dzieci



Ks. Jan Laskowski z Psarskiego – duchowy przywódca dzieci wrzesińskich (20 maja – kartka z kalendarza)

Urodzony w Psarskiem (gmina Pniewy) ks. Jan Dąbrowa Laskowski (1872-1939) był duchowym przywódcą strajku dzieci wrzesińskich w obronie języka polskiego, wspierał powstanie wielkopolskie, jego serce nie wytrzymało kolejnej inwazji niemieckiej – zmarł w październiku 1939 r. po przesłuchaniu go przez Niemców i rewizji na plebanii w Konarzewie.

Germanizacji przeciwstawiał się już jego ojciec – Józef Aleksander Laskowski (1842-1928). Od 1867 r. był on zatrudniony jako nauczyciel w Psarskiem, z pracy zwolniono go w 1874 r. za odmowę zaprzestania nauczania w języku polskim. Rodzina Laskowskich była liczna – późniejszy ksiądz był szóstym z jedenaściorga dzieci.

Jan Laskowski uczył się w Collegium Marianum w Pelplinie i gimnazjum w Krotoszynie, gdzie zdał maturę. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1896 r. Pierwszym miejscem jego posługi jako wikariusza był Wieleń. Za nauczanie dzieci języka polskiego i głoszenie polskich kazań został przeniesiony karnie do Wrześni. W nowej parafii ks. Laskowski w swoim mieszkaniu organizował lekcje języka polskiego, wystawiał też przedstawienia o treści patriotycznej. Wiosną 1901 r. kierownictwo Katolickiej Szkoły Ludowej we Wrześni  otrzymało zarządzenie nauczania religii w języku niemieckim. Polskie dzieci odmówiły przyjęcia napisanych w tym języku katechizmów, a kiedy 20 maja podczas wizyty inspektora szkolnego Augusta Wintera odmówiły odpowiadania w języku niemieckim, zastosowano wobec nich zbiorową chłostę. Przed szkołą zebrało się wówczas grupa rodziców i innych Polaków – doszło do demonstracji i rękoczynów. Inspektor uznał, że postawa dzieci wynika głównie z oddziaływania na nie ks. Laskowskiego i dążył do usunięcia go z Wrześni, takie samo stanowisko zajął sąd ziemski w Gnieźnie.

Ks. Jana Laskowskiego skierowano więc do pracy duszpasterskiej w Konarzewie (obecnie powiat poznański, gmina Dopiewo). Formalnie został tamtejszym proboszczem dopiero po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, ponieważ władze niemieckie nigdy nie zatwierdziły go na tym stanowisku (uznawały go za wikariusza). Za jego czasów powstało w Konarzewie wiele polskich organizacji społeczno-religijnych, ks. Laskowski był też ważną osobą na tym terenie w okresie powstania wielkopolskiego. Władze II Rzeczypospolitej nadały mu Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski.

Postać ks. Jana Laskowskiego została upamiętniona we Wrześni – na dawnej szkole, a obecnym Muzeum Regionalnym im. Dzieci Wrzesińskich znajduje się poświęcona mu tablica (1981 r.), ks. Laskowski jest także patronem jednej z ulic; w Psarskiem – głaz z tablicą pamiątkową przy kościele (2002 r.), w Konarzewie – głaz z tablicą pamiątkową (2001 r.), nowy nagrobek księdza (2014 r.), dwie ulice jego imienia w gminie Dopiewo: w Konarzewie i w Gołuskach, w Wieleniu – tablica na murze kościoła (2020 r.).

Źródła zdjęć: Geni, Andrzej Bednarski, dopiewo.pl i domena publiczna



Kolejna nagroda Piotra Mańczaka

Szamotulski fotografik Piotr Mańczak zdobył III nagrodę w ogólnopolskim konkursie pod hasłem „Dotyk”, zorganizowanym przez Galerię Sztuki w Legnicy. Jury dostrzegło tę pracę wśród ponad 500 nadesłanych na konkurs.

Autor w ten sposób pisze o swojej fotografii:

„Wiele miejsc w okolicach Szamotuł bardzo dobrze znam, jednak zmienność pór roku i okoliczności sprawia, że potrafią stać się nową inspiracją. Tak było w przypadku tego zdjęcia, które powstało dość dawno, bo w 2011 roku. Wiedziałem, że zimą słońce zachodzi za figurą, co dawało bardzo ciekawą perspektywę. Tym bardziej, że w tle nie ma żadnych przeszkadzających obiektów, co umożliwia wykonanie ciekawego konturowego ujęcia. Pozostała sprawa wyboru optymalnego terminu, gdy słońce wraz z figurą będą znajdowały się idealnie w linii. W takim planowaniu pomagają obecnie specjalne aplikacje określające dokładnie położenie słońca w danym miejscu, w konkretnym dniu. Niestety, najbardziej doskonały plan może zniweczyć pogoda. Na szczęście 22 lutego wszystkie czynniki zgrały się należycie. Z kwestii stricte technicznych powiem tylko, że do wykonania zdjęcia konieczne było użycie obiektywu długoogniskowego, a nieprześwietlenie słońca wymagało dość sporej, ujemnej kompensacji ekspozycji w stosunku do wskazań automatyki aparatu. I to chyba wszystko, bo cała reszta trwała zaledwie 1/4000 sekundy”.

Gratulujemy!



Прoгyлянка znaczy spacer

7 maja 2022 r. odbył się spacer po Szamotułach dla osób z Ukrainy, zorganizowany na wzór dotychczasowych Spacerów z Historią. Pomysłodawczyni wydarzenia, regionalistka Agnieszka Krygier-Łączkowska do współprowadzenia spaceru zaprosiła Łukasza Bernadego – autora wielu publikacji dotyczących podań i baśni, nie tylko ziemi szamotulskiej.

Spotkanie rozpoczęło się pod zegarem na Rynku, w miejscu spotkań wielu pokoleń mieszkańców miasta. Wśród informacji o powstaniu miasta, charakterze zabudowy centrum i kilku budynkach znalazła się opowieść o krzyżu ustawionym na środku placu przez stolarza Antoniego Śramkiewiewicza (por. http://regionszamotulski.pl/krzyz-na-rynku-w-szamotulach/).

Przy baszcie potoczyła się opowieść o Halszce z Ostroga i odpowiedniku jej postaci w podaniach ludowych. Halszka urodziła się, dorastała i zmarła na terenach dawnej Rzeczypospolitej, dziś to teren zachodniej Ukrainy. Dla gości z Ukrainy ten wątek był szczególnie interesujący. Zainteresowanie wzbudziła też szamotulska bazylika – jej zabytki, a zwłaszcza ikona Matki Bożej Pocieszenia.

Szamotuły, podobnie jak inne polskie miejscowości, stały się w ostatnich miesiącach na nowo wielokulturowe. Część osób, które uciekły przed wojną na Ukrainie, zapewne zostanie z nami na dłużej, więc dobrze, że uczą się języka polskiego, poznają nasze zwyczaje i kulturę.

Zdjęcia Ryszard Kurczewski i Paweł Łączkowski



Wielkopolska każdego dnia

W maju w codziennym programie Telewizji Polskiej (TVP 3) będzie można obejrzeć, m. in., informacje o dr Stanisławie Owsianym (1.05), utrudnianiu przez władze Szamotuł obchodów święta 3 Maja (3.05), Marianie Orliku (9.05), szamotulskich protestach przeciwko zamachowi majowemu Piłsudskiego (14.05), aresztowaniu przez Niemców kilku znanych szamotulan (15.05), pierwszym powojennym publicznym występie zespołu folklorystycznego (16.05), pierwszym numerze „Gazety Szamotulskiej” (18.05) i o Andrzeju Szamotulskim (23.05).

Link do programu: https://poznan.tvp.pl/55640115/wielkopolska-kazdego-dnia



231 flag na 231. rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja

29  kwietnia przedstawiciele władz powiatu oraz członkowie szamotulskiego koła Wielkopolskiego Stowarzyszenia Pamięci Armii Krajowej rozdawali mieszkańcom Szamotuł biało-czerwone chorągiewki.

Akcja była związana z dwoma świętami narodowymi: Dniem Flagi Rzeczypospolitej Polskiej oraz świętem 3 Maja.

Zdjęcia z FB szamotulskiego koła WSPAK

MAJ 2022


Imprezy i koncerty


Trwające


Minione


KINO

Aktualności – maj 20222022-06-04T20:03:32+02:00

Aktualności – kwiecień 2022

Po raz kolejny dosięgły ich rosyjskie pociski…

20 kwietnia 2022 r., a wcześniej 23 marca, został ostrzelany cmentarz w Piatichatkach (Charków, Ukraina). Pociski trafiły w tabliczki z nazwiskami polskich oficerów – ofiar zbrodni katyńskiej. Spoczywają tam szczątki 3739 oficerów Wojska Polskiego, wśród nich kilku szamotulan. Teren leśno-parkowy wokół cmentarza jest bardzo rozległy, trudno mówić więc o przypadkowym ostrzale tego miejsca.

Polscy jeńcy wojenni spoczywający na cmentarzu zostali przewiezieni w 1940 roku do Charkowa z obozu w Starobielsku i rozstrzelani w piwnicach Obwodowego Zarządu NKWD, a ciała wrzucono do dołów w Piatichatkach. Ekshumacje szczątków nastąpiły dopiero po ponad 50 latach od zbrodni (1991-1995). W 2000 r. z inicjatywy Federacji Rodzin Katyńskich  uroczyście otwarty został Cmentarz Ofiar Totalitaryzmu według projektu Zdzisława Pidka. Oprócz Polaków – oficerów i cywili, spoczywają tam zamordowani przez NKWD w latach 1937-1938 Ukraińcy, Żydzi i Rosjanie.

W Piatichatkach zostali pochowani mieszkańcy Szamotuł Jan Gieremek (ur. 1899) i Tadeusz Hoffmann (ur. 1915) oraz zawodowi oficerowie związani z naszym regionem: Kazimierz Bak (ur. 1901) i Józef Skórnicki (ur. 1898).

Jan Gieremek, syn Sylwestra i Katarzyny z domu Fąferek, walczył w powstaniu wielkopolskim (w 1 kompanii szamotulskiej) i w wojnie polsko-bolszewickiej, należał do szamotulskiego gniazda Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, pełnił funkcję instruktora powiatowego Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej (LOPP) i tak jak ojciec prowadził w Szamotułach restaurację.  Tadeusz Hoffmann, syn Bronisława i Zofii z domu Jerzykiewicz, w 1935 r. zdał maturę w szamotulskim Gimnazjum im. ks. Piotra Skargi, a następnie – przed studiami – odbył służbę wojskową i w stopniu kaprala ukończył znaną w tamtych czasach Szkołę Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu. Studiował elektrotechnikę na Wydziale Elektrycznym Politechniki Warszawskiej.

Kazimierz Bak, syn Józefa i Walerii z domu Neumann, urodził się w Szamotułach, w 1918 r. ukończył miejscową Szkołę Rolniczą (Landwirtschaftschule), w 1919 r. wstąpił do Wojska Polskiego, walczył w wojnie polsko-bolszewickiej, ukończył Szkołę Podchorążych w Poznaniu i Centralną Szkołę Strzelniczą w Toruniu, a w latach 1936-1937 był słuchaczem Wyższej Szkoły Intendentury. Służył w różnych jednostkach, w 1939 r. – w stopniu kapitana – w Szefostwie Intendentury Dowództwa Okręgu Korpusu nr 1. Józef Skórnicki, syn Andrzeja i Anny, urodził się w Pniewach, walczył w powstaniu wielkopolskim, ukończył Wielkopolską Szkołę Podchorążych Piechoty w Poznaniu, służył w różnych jednostkach, w 1939 r. – w stopniu kapitana – w Biurze Personalnym Ministerstwa Spraw Wojskowych.

Niech spoczywają w pokoju! Jakże nowego sensu nabrały teraz te słowa.

Zdjęcia sprzed wojny na Ukrainie – domena publiczna, z 23 marca 2022 r. – z FB Michała Laszczkowskiego



Władysław Paszke świętuje jubileusz

18 kwietnia swoje 90. urodziny świętuje Władysław Paszke – nieraz zamieszczaliśmy na naszym portalu i profilu na FB jego wspomnienia. Szanowny Panie Władysławie, składamy najlepsze życzenia: przede wszystkim zdrowia i pogody ducha! Podziwiamy Pana znakomitą pamięć i zainteresowanie sprawami Szamotuł.

Władysław Paszke urodził się w Szamotułach, jego rodzicami byli Antoni (z zawodu stolarz, 1887-1934) i Władysława z domu Rożynek (1899-1994). W czasie okupacji był zmuszony do niewolniczej pracy fizycznej, najpierw w majątku Gałowo, a następnie w firmie Sattler-Jaenicke przy ul. Ratuszowej (w przejętym przez Niemców przedsiębiorstwie maszynowym Bolesława Zawadzkiego). Po opuszczeniu przez okupanta Szamotuł trzeba było zacząć uzupełniać braki w edukacji: „12 lutego 1945 r. zapisuję się do szkoły – wydarzenie tego dnia pozostało mi w pamięci do dzisiaj. Ogarnęło mnie przerażenie, jaką wielką krzywdę wyrządziła okupacja naszemu narodowi i mnie osobiście. Po prostu kiedy oczekiwałem na swoją kolejkę do pana nauczyciela, który przydzielał na podstawie egzaminu – rozmowy do odpowiedniej klasy, uświadomiłem sobie, że powinienem kończyć Szkołę Powszechną, a ja nie umiem ani pisać, ani czytać, nie mówiąc już o matematyce, geografii, historii itp. Kiedy już stanąłem naprzeciwko nauczyciele, który chciał dowiedzieć się, co ja właściwie umiem, ogarnął mnie taki wstyd, że niewiele mogłem mu powiedzieć. Do dzisiaj nie potrafię sobie odpowiedzieć, dlaczego wtenczas tak bardzo się wstydziłem z powodu mojej niewiedzy, chociaż nie była ona wynikiem mojego lenistwa. Szybko jednak nadrobiłem zaległości w nauce, tak zresztą jak wszyscy moi rówieśnicy”.

W latach 1948-1964 Władysław Paszke pracował w poznańskich Zakładach H. Cegielski, jednocześnie kontynuował naukę w Państwowym Gimnazjum Mechanicznym, Technikum Budowy Taboru Kolejowego i na Politechnice Poznańskiej (inżynier mechanik). Brał udział w robotniczym proteście 1956 r., swoje zbiory pamiątek związanych z tamtym czasem przekazał do Muzeum Poznańskiego Czerwca 1956 r. W latach 1964-1993 pracował w Zakładach Rowerowych „Romet” w Poznaniu. Niektóre jego pomysły techniczne zostały wprowadzone do produkcji, zajmował się też tłumaczeniami z języka niemieckiego. Władysław Paszke jest dumny z obfitej korespondencji, którą przez 14 lat (1998-2012) prowadził ze znanym dziennikarzem Zygmuntem Broniarkiem (1925-2012).

Zawsze podkreśla swój związek z rodzinnymi Szamotułami, zbiera materiały na temat przeszłości miasta i jego mieszkańców. Artykuły Władysława Paszke ukazywały się przez kilka lat w nieistniejącym już miesięczniku parafii kolegiackiej „Sursum Corda”. Jego materiały znalazły się na wystawie „Losy Szamotulan i ich rodzin w czasie okupacji hitlerowskiej” w Muzeum – Zamku Górków.

W 1956 r. Władysław Paszke ożenił się z Anielą z domu Busz (zm. 2017), bardzo dobrze wspominaną przez szamotulan dentystką. Małżeństwo miało dwoje dzieci: Wandę i Jacka.

Zdjęcia: 1. Władysław Paszke z braćmi: Stanisławem i Henrykiem, 1949 r.; 2. z rodziną w Szamotułach: żoną Anielą, mamą, teściową i dziećmi, ok. połowy lat 60.; 3. z żoną Anielą – 50-lecie ślubu, 2007 r.; 4. z Jerzym Justem podczas jubileusz 90-lecia.



Groby Pańskie w regionie szamotulskim

Wielka Sobota to czas oczekiwania i modlitwy, w tym roku szczególnie o pokój. Odwiedziliśmy Groby Pańskie w kilku kościołach naszego powiatu: w Szamotułach, Wronkach, Obrzycku, Biezdrowie, Ostrorogu i Otorowie. Zapraszamy do obejrzenia zdjęć.


Niezwykły pomysł i wykonanie!

Czas na świąteczne ozdoby. Ewa Napierała ze Szczepankowa przygotowuje niezwykłe oryginalne prace – to trzeba zobaczyć! Podstawowy materiał stanowią liście, niezwykle finezyjnie upięte na styropianowych jajkach. Pani Ewa tak napisała o swoich dziełach: „Lubię dekoracje naturalne, proste. W ich tworzeniu wykorzystuję materiał z mojego ogrodu. Są to głównie liście z krzewów zimozielonych: laurowiśnia, kalina sztywnolistna, trzmielina, kalina Dawida, irga wierzbolistna, bukszpan, aukuba, bluszcz oraz bylin: czyściec i turzyca. Te liście długo zachowują świeżość i ładnie się zasuszają, mogą zdobić jeszcze 2-3 lata. Wielką przyjemność sprawia mi upinanie w ciekawy sposób liści przy wykorzystaniu różnorodności ich kolorów, kształtów i faktur. Tak zrodził się pomysł, aby pomalować liśćmi jajka wielkanocne”.



Świat ilustracji Marii Martin-Olszewskiej

Wiosna co roku pokazuje nam, że trzeba mieć nadzieję! Dziś chcemy zaprezentować piękne ilustracje Marii Martin-Olszewskiej, artystki pochodzącej z Szamotuł. Pierwsza z nich obrazuje – charakterystyczny dla marca, a nawet i kwietnia – taniec Zimy i Wiosny. Maria Olszewska od półtora roku spełnia swoje marzenie, gdyż została stałą ilustratorką dwóch czasopism: „Wychowanie w Przedszkolu” i „Małe Charaktery” – przygotowuje piękne okładki, kilka z nich tu prezentujemy. Nadal tworzy – oczywiście – portrety, kartki okolicznościowe i portrety. Jej prace wykonywane są techniką tradycyjną: akwarelą, tuszem, kredkami, a także na iPadzie. Wyrazisty styl, pomysłowość, niezwykle dopracowane szczegóły – to bardzo lubimy!



Wielkopolska każdego dnia

W kwietniu polecamy odcinki, w których znajdą Państwo informacje o postaciach związanych z regionem szamotulskim: Stanisławie Koputowej (2.04), ks. Albinie Jakubczaku (5.04), Władysławie Komarze (11.04), biskupie Stanisławie Adamskim (12.04), Ludwiku Mycielskim (13.04), ks. Bolesławie Kaźmierskim (14.04), Maksymilianie Rabesie (17.04), Agnieszce Bartol (18.04), Stanisławie Zgaińskim (28.04) i Janinie Foltynowej (30.04).

Link do programu: https://poznan.tvp.pl/55640115/wielkopolska-kazdego-dnia


KWIECIEŃ 2022


Imprezy i koncerty


Trwające



Minione


KINO


Plakaty Damiana Kłaczkiewicza

Aktualności – kwiecień 20222022-05-16T10:51:05+02:00
Go to Top