Jerzy Grupiński

Zdjęcie – Krystyna Jóźwiak


Dlaczego Szamotuły?

Tu okazało się, że nie tylko potrafię krzyżować króliki (w angorze kochałem się pięknej i jasnej jak anioł), wagarować, grać w noża i kopać nad Wartą szmaciankę.

Tu, w Szamotułach, wreszcie uwierzyłem w świat, który mnie otacza i w siebie. Nastolatek wędrujący po szkołach w Jarocinie, Czarnkowie… Ojcował nam w maturalnej klasie wychowawca, historyk ‒ prof. Adam Braniewicz. Była pani prof. Roma Bezdekowa, która dla dobra nauki częstowała mnie papierosem, podczas matematycznych korepetycji. I polonistki: prof. Ewa (wówczas Budzyńska) niewiele od nas starsza, pełna zapału prof. Elwira Dobkowiczowa. Dyr. Stefan Pawela jak Bóg Ojciec nad nami.

Tyle życzliwych osób, autorytetów, które ze szczeniactwa i chłopięcego bałaganu doprowadziły mnie przed próg dojrzałości.



FOTOGRAFIA Z SZAMOTUŁ

Takich zdjęć dzisiaj
już chyba nikt nie robi
statyw płachta
znoszenie krzeseł i ław
Wreszcie staranne wymodelowanie
rozbicie ciemnych maturalnych
garniturów

plamami dziewczęcych sukien
Drzewo jeszcze pochylić objąć Samę
nad którą paliliśmy papierosy
Przybliżyć mur starego gimnazjum
i boisko na którym pierwszy raz
trafiłem do kosza

Są właściwie wszyscy
‒ udający wiecznie srogiego
pan Braniewicz
z orłem ułożonym
na czole ze zmarszczek
‒ pani od chemii
która darowała mi życie
‒ dyrektor Pawela
wspinający się po schodach w rytmie
„Aurea prima” skandowanym przez klasę

Są więc właściwie wszyscy
wszyscy ‒ z wyjątkiem
pana Repczyńskiego który
dyplomatycznie
ale z wyrachowaniem odsunął się
aby nie być na jednej kliszy
wraz z moją głową kompromitującą
ciągle jeszcze pełną
potwornej matematyki




Jerzy Grupiński urodził się w 1938 roku we Wronkach. Uczęszczał do Małego Seminarium oo. Franciszkanów w Jarocinie, do Liceum Ogólnokształcącego w Czarnkowie i Szamotułach, gdzie zdał maturę (1956). W roku 1964 ukończył filologię polską na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Pracował jako polonista w Obornikach Wielkopolskich (1958-1959), Słupsku (1964-1968), Poznaniu (od 1969 r.). W 1970 roku w Pałacu Kultury (Centrum Kultury Zamek) założył Klub Literacki, w którym promował młodych twórców, redagował almanachy „Zamkowe Arkusze Literackie” oraz czasopismo „Protokół Kulturalny”. Od 2006 roku prowadzony przez niego Klub Literacki działa w Ośrodku Kultury „Dąbrówka” w Poznaniu. Jerzy Grupiński kontynuuje też redagowanie i wydawanie kwartalnika „Protokół Kulturalny” (www.pisarzepolscy.pl). Inicjator Ogólnopolskich Konkursów Wierszy: „O Laur Klemensa Janickiego”, „Zielone Pióra”, „Młode Pióra”, „O Pierścień Halszki” i innych. Juror licznych konkursów literackich. Współzałożyciel i wiceprezes Salonu Artystycznego im. Jackowskich w Pobiedziskach, członek Związku Literatów Polskich (1976-1990), obecnie w Stowarzyszeniu Pisarzy Polskich.

Debiutował w prasie jako poeta na łamach „Głosu Wielkopolskiego” (1963). Autor tomów wierszy: Kształt fali (Warszawa 1969), Ta sama przemoc (Poznań 1972), W dom jak w kalendarz (Poznań 1976), Stworzysz świat ‒ albo siebie (Poznań 1979), Album wielkopolski (Poznań 1981), Waga i warga (Poznań 1984), Jeszcze noc (Poznań 1990), Wiersze do miłości (Wrocław 1991, Poznań 1995), Protokół towarzyski (Poznań 1994), Sposób na bezsenność (Poznań 1996), Imię Twoje (Poznań 1999), Dziesięć palców (Poznań 2009, Kuszenie świętego Poetego (Sopot 2012), Album poznański – przechadzki poetyckie po mieście i bliskich sercu okolicach (Poznań 2017), Sposób na motyle (Poznań 2018) oraz książki dla dzieci Herb mego miasta (Poznań 1994). Swoją twórczość publikował m.in. na łamach „Kultury”, „Kresów”,  „W drodze”, „Opcji”, „Nurtu”, „Odry”, „Poezji”, „Akantu”.  Wiersze były tłumaczone na kilkanaście języków, w tym angielski, grecki, rosyjski, serbski niemiecki, chiński i ormiański.

Laureat wielu nagród literackich, m.in. Złotej Fregaty (Świnoujście 1970), wyróżnienia Słupskiej Wiosny Poetyckiej (Słupsk 1967), Konkursu Poezji Czerwona Róża (Gdańsk 1969), Nagrody im. Ryszarda Milczewskiego-Bruno (Poznań 2000), Nagrody CEPAL XIII Międzynarodowego Konkursu Literackiego Centrum Promocji Sztuki w Thionville (Francja) za tomik poezji Sposób na bezsenność z kolekcją ilustracji Zbigniewa Kresowatego (2011), Nagrody Głównej XXXVI MLP w konkursie na Najlepszą Książkę Poetycką Roku 2013 za tom poezji Kuszenie świętego Poetego (2013), nagrody „Drożdże”, przyznawanej przez redakcję „Akantu” (2013). Za almanach Arka otrzymał Nagrodę Międzynarodowego Centrum Poezji Przekładu i Prac Badawczych w Hongkongu (2005), a w 2013 roku ‒  „Ianicius” ‒ Nagrodę Literacką im. Klemensa Janickiego za całokształt twórczości i popularyzację poezji.


Wybór wierszy Jerzego Grupińskiego



RANY I PLASTRY Z SZAMOTUŁ

Lubię wiersze Piotra Be
np. ten:
Nagle kochanki mąż
Długonogi włochaty jak pająk
i krzyk kobiety „Zabij go zabij”

Przez ramię Piotrowe
patrzę na ekran laptopa
na wyłamane zawiasy
poklejone czerwonym plastrem
Szept Piotra szczęśliwy zamglony
„Ta z Szamotuł ‒ zobacz ‒
znów rzuciła we mnie laptopem”

DO BRATA

Jótkowi

Więc aż tutaj do Ciebie
w nowe mury przeniósł się
przeszedł z rynku miasteczka
nad Wartę – Święty Dom
Za torem wychylone z grobów
cmentarne drzewa
I płyną wciąż w zakolach rzeki
do słońca na wznak
ich twarze imiona i opowieści
W Olszynkach muzyka i pierś dziewczęca
czeka jak ręką w ogień
Dach szkoły ojcowski warsztat
Klasztorna sygnaturka – Anioł Pański
Głos w południe jak z pękniętego garnka
Nasz świat cały świat
Czy trzeba czy można więcej?

Dziewczynka ze ściany roczna
nasza stuletnia Mama patrzy
Michał Andrzej i pies z porcelany
Niżej
niewiarygodna i niebezpieczna wielce
rzecz o lataniu na balonach i aeroplanach
nie wiadomo skąd od kogo ta książka
Święty Dom – Twoja pamięć i serce
Jak relikwiarz świeci szkłem
próchno drzazga Krzyża
co postawili go pod Smolarami
w ciemną niemiecką noc
hrabia z Goraju i dziad nasz Józef

POWROTY

Jakbym na chwilę tylko
zwątpił odwrócił głowę
a już wracał po latach
cieniem marą marną
Przez okna zaglądał
obchodził ten dom
rozkołysany
głosami wieczornej krzątaniny
coraz bliżej i bliżej
Bo już myślałem
że to tylko fotografie
sen i nieprawda
Gdy ręka na klamce
zgrzyt klucza
za szybą cień
i zapach twej sukni
Zdążyłem więc
nie zmyliłem kroków
i mogę teraz widzieć stół
zajęte krzesła wszystkie
dymiącą wazę rosołu
w kręgu lampy
i siebie – marnotrawcę
stojącego w drzwiach
powtarzającego drewnianymi wargami
głosy ich pomieszane głodne
Pobłogosław Panie nas i te dary

KRET

Rozchylają się już twe płatki gwiazdo
pulsuje krwiste wnętrze
‒ gaśnie słońce
już diabeł
zapala nam
w oczach świeczki

Zamknij więc usta
co wiesz o krecie
oglądając pulchne zwrotki
pszennych kopczyków
wierszy

WIERSZ BEZSENNY

I są demony bezkształtne
pomioty bez twarzy
Duchy przedświtu
do których nie chce
się przyznać
ani dzień ani noc

KWIATY Z NOCY

Zgnieciony
wdeptany w śnieg bukiet róż
i krople krwi
Zachłannie wącham
ostre powietrze poranka
Tak pachnie miłość?

PTAKI

I znów pod połą marynarki
wynoszę trzepoczącego gołębia
To moje
czy twoje serce?

WIERSZ Z PAMIĘCI

O tamtej miłości
o wierszu pisanym
znakami twych stóp
nic nie wiesz
ani ty ani śnieg
który zasypał ślady

LIST Z OKNEM

Donoszę ci że rano wstałem
i nie ma niczego tu
na co chciałbym spojrzeć
ani lustra ani krzesła
Niczego — co chciałbym
na nowo odgadnąć dotknąć
ani talerza ani żadnej rzeczy
która jest

Tylko krochmal firan
zapiekłe ziarno żarówki w oku
i jak nieboszczyk
za oknem sztywny krajobraz

Z KSIĘGI PRZYSŁÓW

Kobieta z naprzeciwka
znów maluje usta i czesze włosy
Kto ma piękną pracowitą żonę
nie musi zasłaniać okien

WIERSZ O PASTERZU

Pod obrazami pana Schwartza
który wymalował rzekę
wiatr w klasztornych kasztanach
i moją starą szkołę i pawia
i żurawia z przetrąconą nogą
(w Obrzycku nad Wartą
blisko pan Schwartz mieszka)
Są już wszyscy pod sklepieniem nawy
Murzynek w turbanie
kołyszący się na skarbonce
Arab trzyma na sznurku
królewskiego wielbłąda
Woda na młyn
obraca koła nad ruczajem
A gdy włączą światło – święty Franciszek
ciągnie za drut sygnaturki
Świeci śpi błękitne miasto
Jerozolima moja minaretów i kopuł
Na księżycu Marii stopa żarzy
świeci się płomyk jak zapałka

Są wszyscy
tylko pasterz – ten co ciężki plecak
jakby rękopis tajemny niósł
wciąż stoi na klasztornym strychu
pod krokwiami mansardy
tam gdzie leżą dachówki
i poniemieckie książki
Gra na gipsowych multankach
Idzie za mną wciąż pasterz

jakby cień po śniegu szedł


WIERSZ ŻYDOWSKI

Po brukach po kocich łbach

mego wiersza
dzwoniąc trepkami
wciąż chodzą
Żydzi z naszego miasteczka

Heimann Cohn z Poznańskiej ulicy
Nasen – przez nos swój przezywany
Wdowa po szkolniku
Ida Abramowitz z Taurogów
Towary z metra
elegancki Glassmann
– niemiecka biblioteka
wszystko w dobrym płótnie
a nawet skóra
Żyd Hermann Podolski
Rynek 4
ten sam który sprzedał
dziadkowi dom
i pojechał do Niemiec
zrobić złoty interes

Po Krótkiej i Krętej
gdzie stary cheder i bóżnica
Wodną ku rzece
ku Warcie mego wiersza
na Trąbki w święto Szofar
idą Żydzi z naszego miasteczka
Alfred Schindler
Schlome Salomon mistrz piekarski
Samuel Kaiser zegarmistrz
Lippman towary krótkie bławaty
Rabin Graudenz
Stodołową i Przełazkiem
koło kuźni na plac Wolności
gdzie mackarnia i cesarska lipa
stukają do drzwi do okien
Emil Joseph ze synem Bubi
i Szamotulski Neuman

Mówiliśmy – Żyd się rodzi
gdy świeciło słońce i padał deszcz
Przez drewniany most
biegliśmy na podpalonych stopach
na Żydowską Górę
gdzie las i piach rodził
trójkątne grobowe kłódki
Na górę z której wnętrza
wydobywali krawężniki
pełne dziwnych liter
kamienie a na nich
wąż i ptak kuty

A potem czytaliśmy
jak egzotykę – historię
przecierając oczy
„… za urzędu burmistrza
sławetnego Krzysztofa Milki
osobiście stanąwszy starsi synagogi
Mosie Mojer Mosie Sądek Lowek Selek
a przeciw nim podrabinek Icek Chrzan…”
 
Kto nam objaśni teraz znaki
na macewie z Zamościa
owoc granatu i drzewo menory
Kto przeczyta
święte misy i dzbany
ten z Wartosławia
czarny ciężki kamień

SZABES – GOJ
 
Czy nie byłem
jak szabes – goj
który pali w piecach
i nosi wodę
lecz nie wie dlaczego
Gdy sprawiedliwi poszczą
modlą się i czytają Księgę
Skąd mogłem wiedzieć
że wystarczy niedbale pisać
wyraz prawda – „emet”
by odczytać go jako „martwy”
 
Czytałem „Sefer Jecirah”
wykradłem wiersz
obracałem nieświadomy
dziesięcioma Sefirotami
literami Rydwanu i Liczbą
Mimo Przestróg
„powściągnij twe serce
z mowy z obrazów”
wymawiałem
zakazane imię Boga

Skąd mogłem wiedzieć
że czytający winien najpierw
oddalić na kilka dni kobietę
oczyścić się i mieć na sobie
świeżo wypraną szatę
Że ten który idzie
między dwadzieścia dwie litery
i dziesięć emanacji
nigdy nie powinien być sam
że winno ich być dwóch lub trzech
Mogłem przecież paść martwy
i nikt nie wiedziałby dlaczego
Bezdomne demony szedim
weszłyby w żyły
i nikt by nie pomógł
Nawet mężczyźni siedmiokrotnie
okrążający w rytuale ciało

Mogłem więc być jak to dziecko
które w domu nauczycielskim
przypadkiem otworzyło Księgę Ezechiela
i zaczęło czytać
A gdy pojęło w zachwycie
co znaczy „chaszmal” wyraz
ogień wyszedł z Księgi
i je pochłonął

LAPIDARIUM
 
I wyszły spod ziemi kamienie
ana nich Korona
lew pokolenia Judy
i jeleń Naftalego i wilk od Beniamina
taki zwój Tory kolumny
Imiona i nazwiska
Salomon Mottek kupiec
Bernard Treitel – sklep z butami
na rogu świętej Jadwigi ulicy
Kantor – Jakub Kaiser węglarz
Hirsh Landau i jego córka Jetta
Maksymilian Lippman na Rynku
u Zondka w kamienicy

I znów płoną nad stołem
ręce kobiet błogosławiące szabasowe świece
Rebeka Weiskop Emilie Bromberger
piękna Bajla córka rzezaka – Klamrowska
Cila Hamel i Neustadt Rika

Na Krętej u Graudenzów
znów budują szałas jak co roku
bo blisko już
piętnasty dzień miesiąca tiszri
czas na Kuczki – Święto Namiotów
I ojcowie nasi
Cyryl Władek i Eligiusz raniąc kolana
drapią się szkrabią na mur ogrodu
Taki słodki jest kugiel
z orzechami ryżem i miodem

Poruszają się wargi ziemi
Krutz Marcin Koźmiński Selig
Śpiewak psalmów Józef Hamel
– syn Ismar gołębie i skrzypce
I słychać na ulicach miasteczka
jak nawołują się mową kamieni
Nathiusus towary krótkie Poznańska 54
i jego głośny motocykl Simpson – Vickers
Lewin Aron rabin zwany Leibush
ojciec Adolfa Pinnera chemika

I idą macewy
na Kirkut na Żydowską Górę
przez las i piach
Czerwienią się krwawią
ułamki cegieł z synagogi
na rzecińskiej drodze
przez popiół pył i gruz
Zły człowiek zakopie zadepcze
ale ziemia pamięta i odda kamienie

Kapłan – jak każe rytuał –
cofnie się o trzy kroki
zaintonuje Kadisz
Bo wielkie jest Imię Tego
którego pragnienie zrodziło Wszechświat
Odezwie się Amen
I Błogosławiący Trójkąt
złożony z czterech palców
zaświeci na czołach Sprawiedliwych

Wronki 14 XII 2014