About Agnieszka Krygier-Łączkowska

Autor nie uzupełnił żadnych szczegółów
So far Agnieszka Krygier-Łączkowska has created 361 blog entries.

Aktualności – luty 2021

Wszystko ma być tak jak dawniej

Jan Wachowiak z Ostroroga to wyjątkowy młody człowiek. Ma niespełna 26 lat i mówi, że urodził się za późno. Dlaczego? Bo podoba mu się, jak żyło się dawniej i wiele robi dla zachowania kultury ludowej naszego regionu: nie tylko tańczy w Zespole Folklorystycznym „Szamotuły”, ale także wykonuje wspaniałe szamotulskie czepki i kryzy.

Więcej w artykule http://regionszamotulski.pl/jan-wachowiak-wszystko-ma-byc-tak-jak-dawniej/.



Czas na czyste powietrze!

W ostatnich dniach powstały dwa bardzo ciekawe plakaty będące głosem w walce ze smogiem. Twórcą drugiego jest znany szamotulski autor tego typu prac (od dwóch lat autor wszystkich plakatów Szamotulskiego Ośrodka Kultury), pierwszy stworzył Bart Sucharski – twórca, którego dzieł dotąd nie prezentowaliśmy.

Chyba po raz pierwszy któryś z szamotulskich obiektów stał się tematem pracy Bartosza Sucharskiego. Ten grafik, rzeźbiarz, plakacista, designer i DJ, a także szamotulanin z wyboru, 10 lat temu zainicjował powstanie murali: nad wejściem do kina i na budynku Szamotulskiego Ośrodka Kultury; był także ich współwykonawcą (razem z Krzysztofem Zdanowskim).

W przestrzeni miasta, często nieświadomie,  mamy kontakt z małymi formami jego sztuki ulicznej w formie wlepek lub graffiti. Takie same małe formy Barta Sucharskiego powstają w różnych miastach świata. Rok temu na obrzeżach Szamotuł stworzył też większe dzieło – barwne murale na niedokończonym budynku papierni, a jesienią wspólnie z Damianem Kłaczkiewiczem realizował streetartowy projekt Szamotulskiego Ośrodka Kultury w postaci chodnikowych graffiti propagujących zachowanie dystansu w przestrzeni publicznej w dobie epidemii koronawirusa.



Alchemicy z grodu Halszki

Polecamy pięknie wydany album dwóch szamotulskich fotografików: Tomasza Kotusa i Jerzego Walkowiaka pt. Alchemia koloru. Zajrzyjmy na moment do środka. To 160 czarno-białych zdjęć wykonanych wiosną 2020 r. w różnych miejscach Ziemi Szamotulskiej. W niektóre trzeba było jechać kilka razy, żeby uzyskać lepsze ujęcie. Zasadniczo autorzy zdjęć podzielili miejscowości między siebie, ale czasem decydowali się na wspólny wyjazd, ponieważ nie byli pewni, jakie ujęcie w danym przypadku będzie lepsze: z ziemi czy z drona (w tym specjalizuje się Tomasz Kotus). Utrudnienie stanowiła pandemia, nie do wszystkich obiektów był bowiem dostęp. Powstało około 2000 zdjęć, trzeba było zatem dokonać ostrej selekcji. Artyści w takich sytuacjach zwykle mają poczucie niedosytu, tak było i tym razem.

Pomysł na zastosowanie w całym albumie fotografii czarno-białej trzeba uznać za interesujący. Odejście od naturalnej obserwacji świata w kolorze prowadzi do innego postrzegania, zdjęcia monochromatyczne uwypuklają faktury, kształt obiektów i gry świateł. Często zadajemy sobie pytanie: to naprawdę to miejsce? Ale nie o utrudnienie rozpoznania tu przecież chodziło, a o nowe spojrzenie i nowe emocje.

Wydawnictwo powstało z inicjatywy starostwa powiatowego przy współpracy z Muzeum – Zamek Górków. Można je kupić w tej ostatniej instytucji, także w sprzedaży wysyłkowej (album kosztuje 70 zł).



Rocznica powstania Armii Krajowej

79 lat temu, 14 lutego 1942 roku, Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych, gen. Władysław Sikorski wydał rozkaz przemianowania Związku Walki Zbrojnej na Armię Krajową. W rocznicę tego wydarzenia przedstawiciele Szamotulskiego Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznych „Orzeł” oraz szamotulskiego koła Wielkopolskiego Stowarzyszenia Pamięci Armii Krajowej oddali hołd niezłomnym żołnierzom Polskiego Państwa Podziemnego. Ze względu na sytuację epidemiczną uroczystości odbyły się w reżimie sanitarnym.

W sobotę, 13 lutego, dokładnie w południe przy Głazie Pamięci znajdującym się koło Bazyliki Mniejszej, Dominik Dodolski – prezes WSPAK – koło w Szamotułach – odczytał rozkaz gen. Sikorskiego oraz rotę przysięgi żołnierza wstępującego do AK. Następnie zabrzmiał hymn Armii Krajowej po którym uczestnicy uroczystości uczcili pamięć żołnierzy minutą ciszy. Delegacje stowarzyszeń złożyły przy Głazie Pamięci wiązanki kwiatów oraz znicze. W drugiej części skromnych uroczystości dr Agnieszka Krygier – Łączkowska przedstawiła informacje na temat Armii Krajowej, w tym osób związanych z Szamotułami walczących podczas II wojny światowej w szeregach AK. Byli to Stanisław Lech Jankowski, Stanisław Zgaiński, Zygfryd i Alfons Linda, Andrzej Kosicki, Leon Michalski, ks. Henryk Szklarek – Trzcielski, ks. Albin Jakubczak, żyjący ks. Bogdan Kończak, Irena Krzywoszyńska i Włodzimierz Galus.

Decyzja o przekształceniu Związku Walki Zbrojnej w Armię Krajową była podyktowana koniecznością scalenia polskich konspiracyjnych oddziałów zbrojnych i podporządkowania ich rządowi RP w Londynie. Utworzona przed 79 laty AK jest uważana za największe i najlepiej zorganizowane podziemne wojsko działające w okupowanej Europie.

Piotr Gotowy – opiekun szamotulskiego koła WSPAK



Zakład Karny we Wronkach na fotografiach Piotra Mańczaka

8 lutego – święto Służby Więziennej

Obiekt – jako Centralne Więzienie na Księstwo Poznańskie – został oficjalnie uruchomiony 1.07.1894 r., budowa trwała 5 lat. Władze miejskie przekazały na ten cel 18 ha terenu między linią kolejową i Wartą. W momencie powstania wronieckie więzienie należało do najnowocześniejszych, architektonicznie nawiązywało do stylu obronnej średniowiecznej budowli (neogotyk). Chociaż było później przebudowywane i rozbudowywane, zasadnicza część zachowała pierwotny układ (kompleks pawilonów na planie krzyża).

Początkowa pojemność obiektu wynosiła 750-800 miejsc, obecnie to 1500 miejsc, choć sama jednostka się nie rozszerzyła. Zmieniły się zasady penitencjarne, amerykański system celkowy (jednoosobowe cele niewielkich rozmiarów) zastąpiły cele kilkuosobowe. Najbardziej przepełnione było więzienie w czasach okupacji niemieckiej, kiedy przetrzymywano tam nawet blisko 4500 osób i w czasach stalinowskich – ponad 3500 uwięzionych.

W okresie międzywojennym było to tzw. więzienie ciężkie, także dla więźniów politycznych: socjalistów, komunistów i bojówkarzy nacjonalistycznych (m.in. Stepan Bandera). W okresie okupacji Niemcy więzili tam głównie Polaków, przez więzienie przeszło 28 000 osób (nie licząc jeńców i zakładników w pierwszych miesiącach wojny), na samym cmentarzu we Wronkach zostało pochowane 804 osoby. Po wyzwoleniu spod okupacji hitlerowskiej początkowo przetrzymywani byli tam jeńcy niemieccy. Już w marcu 1945 r. zaczęli tam trafiać żołnierze Armii Krajowej, a Centralne Więzienie we Wronkach zamieniono na więzienie polityczne Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. W okresie stalinowskim przetrzymywani byli tam np. Stanisław Skalski, as polskiego lotnictwa i gen. Stanisław Tatar – szef sztabu AK. Choć oficjalnie wykonano tam w okresie stalinowskim jedynie 2 wyroki śmierci, w więzieniu pozbawiono w tym czasie życia 268 osób. W późniejszych latach PRL-u także trafiali tam więźniowie polityczni, m.in. Jacek Kuroń czy internowani w stanie wojennym działacze solidarności z województwa pilskiego.

Obiekt można było zwiedzić w lipcu 2020 r. w ramach spaceru po mieście zorganizowanego przez Muzeum Ziemi Wronieckiej. Zdjęcia Piotra Mańczaka powstały w sierpniu 2020, a zostały opublikowane w styczniu 2021.



Szamotuły, 09.02.2021

LUTY 2021

IMPREZY I KONCERTY



KINO


Walentynkowe plakaty Szamotulskiego Ośrodka Kultury (autor Damian Kłaczkiewicz)

Aktualności – luty 20212025-01-13T16:53:37+01:00

Strona główna – luty 2021


Szamotuły i szamotulanie na dawnej fotografii



Rodzeństwo Czerniaków z Jastrowa: Petronela, Józef i Pelagia. Zdjęcie wykonano w 1919 (lub 1920) r. Panny mają na sobie stroje ludowe: białe jaczki zapinane na zatrzaski z bufiastymi rękawami, spódnice (spódniki) sięgające niemal do kostki i fartuchy: Petronela ma fartuch z białego płótna, wyszywany, a Pelagia – prawdopodobnie niebieski, ze sztucznego jedwabiu. Dodatkiem do stroju są czerwone korale z przypiętą z tyłu wstążką. Dziewczęta nie mają na głowach czepków, co nie znaczy, że w ogóle ich nie nosiły (czepki często zakładano tylko na uroczystości, np. do kościoła). Ich brat Józef ma na sobie mundur szeregowca, był żołnierzem gen. Józefa Hallera (Armii Polskiej we Francji). Folwark Jastrowo w okresie przedwojennym należał do rodziny Mycielskich z Gałowa.

Zdjęcie udostępniła bratanica Anna Czerniak, koloryzacja Łukasz Marcin Książek


W środku zdjęcia starosta szamotulski Józef Scholl. Na zdjęciach na dole proboszcz Stanisław Fołczyński


Lato 1945 r., Rynek w Szamotułach. Dotarcie do świadectw z epoki pomaga w rozwikłaniu niejednej zagadki! Jakiś czas temu tych kilka zdjęć przesłał nam Rafał Radzi. Skonfrontowaliśmy je z udostępnionym nam rękopiśmiennym dziennikiem, który od 1936 r. do jesieni 1949 r. prowadził w imieniu swojego syna Seweryna Jan Rudzki, woźny szamotulskiego magistratu (dzienniki udostępniła nam córka Seweryna – Agnieszka Lesicka).

Znajdujemy w nich opis dwóch uroczystości, w których uczestniczyli żołnierze 4 Warszawskiego Pułku Aprowizacyjnego. Oto pierwszy fragment: „Niedziela 15 lipca. Dziś było Święto Przysposobienia Wojskowego i Wychowania Fizycznego. Rano na godz. 9. byliśmy ze szkoły wspólnie – ja ubrany jako harcerz – w kościele. Około godz. 11 przed południem udaliśmy się w pochodzie na Rynek przed ten wysoki krzyż, gdzie żołnierze 4 Warszawskiego Pułku Aprowizacyjnego przysięgę składali. Ja, jako jeden z najmłodszych i najmniejszych, maszerowałem na przodzie całego zespołu harcerskiego. […] Krótko przed  obiadem była po zachodniej stronie Rynku defilada”. I drugi fragment: „Niedziela 19 sierpnia. Dziś było poświęcenie sztandaru 4 Pułku Aprowizacyjnego, którego żołnierze 15 lipca, tu na naszym Rynku, przysięgę składali. W Szamotułach w kilku budynkach przy ul. Poznańskiej byla część tegoż pułku zakwaterowana. My harcerze mieliśmy o godz. 7.45 rano zbiórkę przy baszcie zamkowej. Stąd maszerowaliśmy ze śpiewem przez miasto na dziedziniec szkoły powszechnej przy ul. Staszica, aby od szkoły wspólnie z wojskiem do kościoła iść. […] Po nabożeństwie, z którego rozpoczęciem ksiądz zaczekać musiał, abyśmy się nie spóźnili, było na Rynku przed wielkim krzyżem wręczenie, co dopiero na nabożeństwie poświęconego sztandaru, wojsku. Obywatelstwo powiatu szamotulskiego ofiarowało wspomnianej formacji ten sztandar. Z Rynku udaliśmy się na plac Sienkiewicza, czekając na orkiestrę, ktora z Poznania miała przybyć. Gdy samochodem zajechali, robiliśmy defiladę przez Rynek, zdobywając – my, harcerze – rzęsiste oklaski”.

Publikowane tu zdjęcia pochodzą właśnie z uroczystości przekazania sztandaru – widać go na jednym ze zdjęć.   



Te zdjęcia to prawdziwe unikaty – są to najpóźniejsze znane zdjęcia kościoła ewangelickiego, powstałe już po wysadzeniu wieży (wykonano je w styczniu 1959 r.).

Lekko krzywa wieża stanowiła pretekst rozbiórki budowli. Najpierw rozebrano dach, później, w 1958 r., wysadzono wieżę, a następnie stopniowo rozebrano resztę budynku. Cegłę, która nadawała się jeszcze do użytku, przewieziono na teren przy Szkole Podstawowej nr 2. Do planowanej rozbudowy szkoły nie doszło i materiał wykorzystano w późniejszych latach, m.in., do budowy restauracji „Maryna”. Po 1945 r. budynek kościelny użytkowany był jako magazyn materiałów budowlanych i nawozów sztucznych. Jak kościół wyglądał wcześniej, można zobaczyć na poocztówce z 1944 r. (poniżej).

Zdjęcia udostępnił Eugeniusz Eichmann




DAWNE SZAMOTUŁY

Grzegorz Aleksander Trojanek

Udany eksperyment budowlany czasów Gomułki

Spółdzielnia Pracowniczych Domków Jednorodzinnych w Szamotułach

W Szamotułach od końca wojny do 1957 roku nowych mieszkań powstawało bardzo niewiele. Szamotulanie mieszkali w istniejącej „substancji mieszkaniowej”, w domach, których byli właścicielami od przedwojnia.

Na ulicy Nowowiejskiej (później Nowowiejskiego) kończyło się miasto. Dalej – w kierunku Obornik, Mutowa i Zamku – znajdowały się warsztaty, obory i garaże maszyn rolniczych Stacji Nasienno-Szkółkarskiej w Mutowie, a dalej pola uprawne rolników indywidualnych (Jóźwiak, Bilon) oraz Gospodarstwa Pomocniczego (PGR-u) Technikum Rolniczego w Szamotułach. Na tych polach uprawiano m.in. zboża, buraki oraz ziemniaki. A młodzież z ul. Nowowiejskiej (a to spora gromada z lat wyżu demograficznego ) grała w „fuchę” z drużyną z ul. Zamkowej. Och, co to były za mecze w kurzu, błocie, sznurowaną piłką, która często się przebijała. Gdy już mieszkańcy ul. Zamkowej mieli dosyć hałasu i kurzu, graliśmy na polnej drodze – na dzisiejszej Spółdzielczej – aut było mało, prędzej traktor lub maszyny rolnicze, więc mogliśmy grać do woli!

W Szamotułach panował prawdziwy głód mieszkaniowy. Po przełomie politycznym 1956 roku, który utożsamiamy z Władysławem Gomułką, grupa osób z bardzo różnych szamotulskich zakładów pracy zaczęła wydeptywać ścieżki do urzędów i Komitetu PZPR, by uzyskać pomoc w otrzymaniu własnego mieszkania, by nie siedzieć „na kupie” gdzieś kątem u rodziny. Po kilku miesiącach władze partyjno-administracyjne zaakceptowały pomysł, aby przy wsparciu zakładów pracy, a szczególnie Cukrowni Szamotuły, Stacji Nasienno-Szkółkarskiej w Mutowie, Zakładów Przemysłu Tłuszczowego (Olejarni) i Zakładu Energetycznego Oddział w Szamotułach powołać Spółdzielnię Pracowniczych Domków Jednorodzinnych w Szamotułach przy ul. Obornickiej.


Budowa bliźniaków  przy ul. Obornickiej. Zdjęcie udostępniła Ewa Prange z domu Cieciora (na zdjęciu z bratem Maciejem)


Na czele tej Spółdzielni stał pracownik Cukrowni „Szamotuły” Henryk Molski, a jego najbliższymi współpracownikami byli Aleksander Trojanek, Wacław Kruszona ze Stacji w Mutowie i Aleksander Borowski z Cukrowni zajęli się zaopatrzeniem w materiały potrzebne do budowy domków, Stanisław Cieciora prowadził sprawy finansowe. Stacja asienno-Szkółkarska w Mutowie, której pracownikiem był Cieciora, wniosła, chyba aportem, spory kawał ziemi przy ul. Obornickiej. Na tym polu miało powstać 70 domków jednorodzinnych, identycznych, jedynie przy samej Obornickiej zaplanowano tak zwane bliźniaki. Domek piętrowy miał mieć około 112 metrów kwadratowych powierzchni użytkowej i odrębną działkę o powierzchni powyżej 500 metrów kwadratowych. We własnym zakresie większość właścicieli domków wybudowała sobie tak zwany domek gospodarczy.

Początkowo był to iście księżycowy krajobraz, przy miejscach, gdzie miała powstać ulica, zakładano tory jak do kolejki wąskotorowej i takimi wózkami wywrotnymi wożono ziemię, materiały itp. W SPDJ ustalono, że każdy członek wykonuje zlecone prace, m.in. kopanie fundamentów, wyrabianie pustaków, murowanie, tynkowanie, prace stolarskie, blacharskie, elektryczne, ślusarskie, tokarskie, w zależności od posiadanych umiejętności. Wśród członków, a później mieszkańców, znajdowały się osoby, które były fachowcami w danej dziedzinie, np. Marian Brzeziński wykonywał prace blacharskie, p. Stanisławski ślusarsko-tokarskie, Aleksander Trojanek elektro-energetyczne, Stanisław Cebernik i Tadeusz Szczechowiak murarsko-budowlane. Natomiast fundamenty i pustaki robili wszyscy członkowie i ich rodziny, w tym dzieci.


Plac, gdzie powstanie budynek PSS przy ul. Spółdzielczej. W specjalnych formach wyrabiało się tysiące pustaków, które suszono  na placu. Widać domy przy 11 Listopada i stajenki, w których karmiono bydło z PGR-owskiej hodowli. Zdjęcie udostępniła Ewa Prange


Spółdzielcy byli naprawdę jak jedna wielka rodzina, a efekty ich pracy przechodziły wszelkie oczekiwania: z dnia na dzień „mury pięły się do góry”, na budowie spędzano każdą wolną chwilę, nawet w niedzielę po mszy na spacer szło się najpierw do Nowaczyńskich po ciastka, a później na Obornicką zobaczyć, co się tam dzieje.

Pamiętam, z jakim podziwem patrzyłem na to, co robi Henryk Molski, kierując tym przedsięwzięciem, podziwiałem też pracę mojego ojca, Aleksandra Trojanka, który w domkach zakładał instalację elektryczną. W ścianach wykuwało się rowki, w nie wkładano rurki metalowe wykładane izolacją i przeciągano przewody, w wielu domach instalacja ta działa do dziś!

W momencie, kiedy wszystkie domki były w stanie surowym, przeprowadzono losowanie, komu który domek przypadnie i jaka to będzie działka pod nim. Losowanie odbywało się bardzo demokratycznie pod okiem „czynnika politycznego”. Kiedy już każdy spółdzielca wiedział, który dom jest jego, sam zajmował się już jego wykończeniem: otynkowaniem, stolarką okiennej i podłogową, instalacją wodno-kanalizacyjną i ogrzewaniem. To, co członkowie wnosili do wspólnego konta jako wkład pracy, było policzone, zapisane na jego indywidualnym koncie i o tyle mniej zaciągał kredytu w Banku w Warszawie(!) na budowę domu. Raty płaciło się kwartalnie, były one bardzo zróżnicowane i zależały od wysokości wkładu, a każda kolejna rata była o 2 zł niższa. Kredyt zaciągano na 20, 25 lub 30 lat .


Czytaj dalej


Wspomnienia

Andrzej Niziołek

Przypadek  – o wielkopolskich Sprawiedliwych wśród Narodów Świata

Ten reportaż opowiada o jednych z wielkopolskich Sprawiedliwych wśród Narodów Świata – Aurelii i Alfonsie Gawlakach z Wrześni. Jaki jest ich związek z Szamotułami?

Historie Wielkopolan uhonorowanych przez Izrael medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata wyjątkowym tytułem otrzymywanym za uratowanie czyjegoś żydowskiego życia w czasie wojny i Holokaustu polegają właśnie na tym, że niemal nie rozgrywają się tu, w Wielkopolsce. Żydów po I wojnie światowej (nie licząc terenów, które należały do zaboru rosyjskiego) prawie już nie ma w regionie, a resztę tych, którzy Niemcy zastają tu w 1939 roku, szybko wywożą do Generalnego Gubernatorstwa. Wielkopolska jako Kraj Warty zostaje wcielona do III Rzeszy, a Żydzi w kolejnych latach są tu sprowadzani tylko jako niewolnicy, robotnicy licznych obozów pracy przymusowej, którzy zmuszani są do ciężkiej pracy i masowo podczas niej giną z wycieńczenia i głodu.

Niemcy wywożą z regionu do GG także około 250 tysięcy Polaków. Osiedlają na ich miejsce Niemców z Rosji, krajów nadbałtyckich czy Besarabii i Bukowiny. I właśnie ci wysiedleni na tereny Mazowsza, Podlasia, Świętokrzyskiego czy innych obszarów Polski, z których utworzono Generalne Gubernatorstwo, Wielkopolanie, zdarza się, że ratują Żydów, których spotykają tam na swojej drodze.

Aurelia i Alfons Gawlakowie pochodzili więc z Wrześni. Historia, którą tu opowiadam, wydarzyła się w Warszawie. A w Szamotułach po wojnie zamieszkała córka Gawlaków Ewa, do opieki nad którą w czasie wojny małżeństwo zatrudnia niejaką Helenę Zakrzewską. Pomoc domową, która wkrótce okazuje się Żydówką. I to do Szamotuł trafia medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, który w imieniu nieżyjących rodziców odbiera w 2004 roku w Yad Vashem ich córka.

Czy do któregoś z tych miejsc ta historia przynależy bardziej? Ona przynależy po prostu do ludzi.

Przypadek? Zrządzenie? Co to było?

Dziennikarz, pojechałem do Yad Vashem, by oglądać i rozmawiać. Interesował mnie leksykon Sprawiedliwi wśród Narodów Świata – jego trzecia, dwutomowa, opasła część całkowicie poświęcona Polakom, którzy ratowali Żydów. – Chce Pan zobaczyć, jak wygląda wręczanie medalu? – spytał mnie podczas rozmowy prof. Israel Gutman, szef zespołu historyków przygotowujących leksykon. – Ma Pan szczęście, za godzinę wręczamy go komuś.

Chciałem, oczywiście.

Okazało się, że medal Sprawiedliwi wśród Narodów Świata dostają Polacy.

Okazało się, że za zmarłych rodziców odbiera go ich córka.

Okazało się, że mieszka w Szamotułach. Pod Poznaniem, w którym ja mieszkam.


Ewa Bielaczyk z domu Gawlak i Hellen Motro, 14 października 2004 r. Jerozolima, Instytut Yad Vashem


Miejsce: Warszawa. Czas: 1943-44 rok. Mała Ewa Gawlak urodzona prawie jak Pan Jezus, 26 grudnia 1939 roku, dostaje opiekunkę. Jest nią niewysoka, czarnowłosa, o trochę pucołowatej twarzy Helena Zakrzewska. Rodzice Ewuni są zajęci, zwłaszcza ojciec – często siedzi w zakładzie, gdzieś wyjeżdża, wychodzi, znika. Mama pomaga mu w księgowości. Zakład jest elektrotechniczny. Zatrudnia kilka osób. Produkuje lampy, dobre na ten czas, więc cieszące się wzięciem, czajniki elektryczne, żelazka, lampki na choinkę… Trwa wojna. Ojciec ma dryg do interesów. Jeździ po części aż pod Kraków. Ma stałych odbiorców (sklepu nie prowadzą). Powodzi im się dobrze. Trzeba tylko nie dać się zabić.

Mama ma na imię Aurelia. Ojciec Alfons. Aurelia i Alfons Gawlakowie dali ogłoszenie w gazecie: „Potrzebna pomoc domowa” i adres: Marszałkowska 131/3.

Helena tego dnia straciła pracę. Wyszła na ulicę. Nie miała dokąd pójść. Kupiła gazetę. Pod adresem Marszałkowska 131/3 był zakład. Do mieszkania przyprowadził ją Alfons. Aurelii się spodobała. Zrównoważona, uśmiechnięta (choć i poważna), może w oczach trochę niepewności, ale kto dziś może czuć się pewnie?

Przyjęli ją.


Czytaj dalej

Szamotuły, 08.02.2021

Strona główna – luty 20212025-01-02T11:54:51+01:00

Szczepankowo

Szczepankowo

Wieś leży 5 km od Szamotuł, należy do gminy Ostroróg.

Pierwsza wzmianka o miejscowości pochodzi z 1397 r. Wieś miała różnych właścicieli, w 1904 r. przeszła na własność Królewskiej Komisji Osadniczej Państwa Pruskiego, która w rozparcelowała grunty dawnego majątku i sprowadziła kolonistów niemieckich wyznania ewangelickiego. Koloniści postawili tu nowe budynki, za wsią (w lesie, po lewej stronie od drogi do Ostroroga) znajdował się ich cmentarz, dziś już nieistniejący.



Ze starszych budynków zachowały się jedynie dwór z 1. połowy XIX w. i dawny zajazd z k. XIX w. (budynek nr 61).  W 1926 r. na zakręcie drogi stanęła figura Matki Bożej („Matki Dobrej Rady”) z Dzieciątkiem, nazwana „pomnikiem wolności” (Maryja – Królowa Korony Polskiej miała stanowić symbol odzyskania przez Polskę niepodległości). Na zakręcie przy drodze do Wygody stoi krzyż przydrożny.



Szczepankowo usytuowane jest przy dawnej linii kolejowej Szamotuły – Międzychód (nr 368, linia działała w latach 1907-1995), stacja w Szczepankowie była pierwszym przystankiem na trasie z Szamotuł. We wsi znajduje się remiza strażacka, w latach 1919-2002 we wsi działała szkoła podstawowa, obecnie w budynku jest świetlica.



Drogę Szamotuły – Szczepankowo warto (przynajmniej w jednym kierunku) pokonać nie szosą nr 184 (Szamotuły – Ostroróg), ale trasą: z Szamotuł przez Gałowo do Jastrowa (lub polną drogą na przedłużeniu ul. Jastrowskiej), w Jastrowie nie wjeżdżać do wsi, ale jechać prosto do lasu, skręcić w 1. drogę w prawo, dojechać polną drogą do Rudek i skręcić w prawo do Szczepankowa.

Zdjęcia Andrzej Bednarski


Artykuły o historii Szczepankowa (autor – Michał Dachtera)

Szamotuły, 01.02.2021









Szczepankowo2025-01-02T12:07:04+01:00

Ostroróg – spacer po mieście

Ostroróg – spacer po mieście

Najstarsza zacowana wzmianka o miejscowości pochodzi z 1383 r. i jest związana z obroną miejscowego zamku w czasie wojny domowej Grzymalitów z Nałęczami (więcej o tej wojnie http://regionszamotulski.pl/bitwa-pod-szamotulami-1383/). „Ostrorogiem” nazwano najprawdopodobniej najpierw zamek (od ostrego zakończenia drewnianej palisady, ewentualnie baszt – piszemy o tym w tekście http://regionszamotulski.pl/ostrorog-i-ostrog-nazwy/).






Spacer po Ostrorogu zaczynamy od Rynku- oglądamy skwer na środku, figurę św. Nepomucena i domy wokół (historyczne zdjęcia z tego miejsca wraz z interesującym opisem można znaleźć pod linkiem http://regionszamotulski.pl/rynek-w-ostrorogu/).

Na pewno warto wybrać się do kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, którego wieża jest charakterystycznym elementem panoramy miasta i widać ją nawet z sąsiednich gmin. Był to drugi kościół wzniesiony w Ostrorogu, wcześniej powstała bowiem nieistniejąca dziś świątynia Jakuba, która znajdowała się na wzgórzu, w miejscu obecnego cmentarza (w Piaskowie) (por. http://regionszamotulski.pl/kosciol-sw-jakuba-w-ostrorogu). Najstarsza zachowana wzmianka o kościele w pobliżu rynku pochodzi z 1419 r. W 1555 r. Jakub Ostroróg przekazał świątynię licznym w miejscowości braciom czeskim. W tym okresie budynek trzykrotnie ucierpiał w czasie pożarów, za każdym razem był jednak rekonstruowany. W Ostrorogu znajdowało się wówczas seminarium braci czeskich, ich archiwum i biblioteka. W 1636 r., już po wymarciu wspierającej braci czeskich rodziny Ostrorogów, kościół przejęli katolicy.

W pierwszej połowie XVIII w. stan kościoła się pogorszył, zawaliło się nawet sklepienie budowli. Świątynię trzeba było ratować. Z inicjatywy Adama Klemensa Kwileckiego nastąpiła przebudowa kościoła, która zakończyła się po ponad 10 latach, w 1776 r. Budynek uzyskał on wówczas obecny nieregularny kształt. Według opisu Józefa Łukaszewicza z połowy XIX w. Kwilecki rozebrał do połowy mury pięknej późnogotyckiej budowli; nowa świątynia ma obecnie charakter barokowy. Z zewnątrz pozostawiono cegły na około 2 metrów, a mury powyżej otynkowano.

Wejście usytuowane jest w wieży zbudowanej na planie kwadratu, częściowo wtopionej w bryłę kościoła, zwieńczonej cebulastym hełmem zakończonym ostrosłupem z krzyżem. Na wieży z trzech stron znajdują się tarcze zegara. Za czasów przebudowy kościoła wzniesiono nową zakrystię (od strony prezbiterium) oraz – przy nawie południowej – kruchtę, w której szczycie umieszczono herb i inicjały Adama Kwileckiego oraz zegar słoneczny.

Kościół ma trzy nawy. Na drewnianych stropach, które powstały zamiast zawalonego sklepienia, można podziwiać polichromię nieznanego autora. W nawie głównej przedstawia ona sceny z życia Jana Chrzciciela, w północnej – z życia Matki Bożej, a w południowej – sceny z Księgi Rodzaju.

Trzeba zwrócić uwagę na umieszczony w głównym ołtarzu obraz św. Jakuba (z 1. poł. XVII w.), przeniesiony – prawdopodobnie na początku XIX w. – ze wspomnianego kościoła w Piaskowie. Po bokach ołtarza znajdują się figury św. Piotra i Pawła, na górze – figura Jana Chrzciciela i aniołków oraz obraz Wniebowzięcia NMP (z 2. poł. XVIII w.). Cztery boczne ołtarze w stylu rokokowym: dwa stoją przy prezbiterium: z obrazami św. Floriana i Matki Bożej Śnieżnej (1. poł. XVII w.), dwa pozostałe: św. Rocha i św. Anny z Maryją – na pierwszym filarze. Rokokowa jest również ambona, na baldachimie umieszczono figurę anioła i wazony. W nawie północnej znajduje się również portal z figurą Jezusa Dobrego Pasterza. Uwagę zwracają także duże gipsowe figury drogi krzyżowej, przekazane kościołowi przez prawdopodobnie przez Franciszka Kwileckiego – właściciela Dobrojewa (ponieważ był on także rzeźbiarzem, tradycja przypisywała mu autorstwo tych figur).












Dalej warto spojrzeć na najstarszy w Ostrorogu dom przy ul. Kapłańskiej 1 (z przełomu XVIII i XIX w.). W 2017 r. trafił on do nowych właścicieli, być może jednak za późno, bo widać, że uratowanie budynku jest bardzo trudne (to samo dotyczy zresztą innego zabytkowego domu z ostroroskiego rynku – narożnik ul. Pniewskiej).

Następnie warto skręcić w ul. Wroniecką – kiedyś główną i najbardziej reprezentacyjną ulicę miasteczka z siedzibą władz (w najstarszym budynku magistratu mieści się biblioteka), dawnym budynkiem szkoły i pocztą (http://irenakuczynska.pl/ulica-wroniecka-lubie-ja-dziecka/).

Na rogu Wronieckiej i Jana Ostroroga stoi obelisk ku czci tego najbardziej znanego ostrorożanina (postawiony w 1953 r.) oraz – od kilku lat – drewniana rzeźba jego postaci. Ul. Ostroroga możemy przejść do Pniewskiej, aby obejrzeć znajdującą się tam kapliczkę Matki Bożej z Dzieciątkiem.



Wracamy stamtąd do Rynku, a następnie ul. Zamkową dochodzimy do miejsca, skąd spojrzeć można na ślady dawnego zamku Nałęczów, rozebranego w XVIII w. Znajdował się na wyspie Jez. Wielkiego (dziś to półwysep), dziś zobaczyć można tylko wzgórze (w czasie prac wykopaliskowych w latach 60. XX w. dotarto do fundamentów i fragmentów piwnic). Od 2020 r. teren ten stanowi własność prywatną.

Przez Ostroróg przebiega nieczynna linia kolejowa nr 368 Szamotuły – Międzychód, od rynku ul. Szamotulską i Kolejową można podejść do budynków dawnej stacji. Ruch pasażerski zlikwidowano w 1995 r. (http://irenakuczynska.pl/110-temu-ostrorog-przejechal-pierwszy-pociag-22-lata-temu-przejechal-pociag-ostatni/).





Ostroróg to, oczywiście, także trzy jeziora: Wielkie i Małe, do których można dojść ul. Poznańską, oraz Mormin – średnie pod względem wielkości, ale najbardziej atrakcyjne turystycznie, położone w zachodniej części miasteczka (można tam dotrzeć ul. Wroniecką i dalej w kierunku Dobrojewa; polecamy tekst http://regionszamotulski.pl/wspomnienia-znad-mormina/).

Zapraszamy do spaceru po Ostrorogu oraz do lektury tekstów, których linki tu zamieściliśmy; ich autorami są Irena Kuczyńska, Michał Dachtera i Agnieszka Krygier-Łączkowska.

Zdjęcia Andrzej Bednarski

Szamotuły, 01.02.2021



Ostroróg – spacer po mieście2025-01-02T12:06:03+01:00

Wspomnienia Ermy Lewinsohn – córki szamotulskiego piekarza

Wspomnienia Ermy Lewinsohn

Dlatego opuściliśmy Szamotuły…

Erma Lewinsohn przyszła na świat 16 lutego 1908 r. w Szamotułach. Była córką urodzonego w Żabikowie Michaelisa (Michała) Lewinsohna i pochodzącej z Buku Johanny. Jej ojciec na przełomie XIX i XX w. miał w Szamotułach dom i piekarnię przy ul. Wronieckiej (dziś nr 20, gdzie do dziś jest firma tej branży). Po I wojnie światowej, w 1919 r., rodzina Lewinshonów przeprowadziła się do Berlina, a w 1939 r. wyemigrowała do Australii. Erma, po mężu Bratel, zmarła 28 marca 2002 r. w Sydney, stolicy Nowej Południowej Walii.


Tłumaczenie tekstu zapisanego przez Kathy Bratel 22 sierpnia 1987 r. (A.J.N.)

***

Urodziłam się w 1908 r. w miejscowości Samter (Szamotuły) w Niemczech. To było, jak pamiętam, małe miasto liczące tylko 6 tys. mieszkańców. Pamiętam, że miałam szczęśliwe dzieciństwo razem z trzem siostrami i rodzicami. Mój ojciec był właścicielem piekarni, co oznaczało, że wiedliśmy wygodne życie. Jak byłam mała, chodziłam do przedszkola, a kiedy wystarczająco dorosłam, poszłam do prywatnej szkoły dla dziewcząt. Dobre wykształcenie było zawsze ważne w mojej rodzinie i dla mnie również. Moja matka zawsze mówiła mi, że wykształcenie jest jedną z tych rzeczy, których nie można człowiekowi odebrać. Uważam, że miała rację.

Kiedy miałam 6 lat, zaczęła się I wojna światowa. Ten fakt nie zapisał się szczególnie w mojej pamięci. Bycie małym dzieckiem oznaczało, że nie zdawałam sobie sprawy ze znaczenia takiej wojny ani nieszczęść, jakie ona spowodowała. W szczególności nie miałam pojęcia, jak klęska Niemiec wpłynie na przyszłość mojego kraju i moje własne losy.


Druga od prawej siedzi Hanchen Lewinsohn, matka Ermy. Geni photos: Z albumu fotografii Enrique Jazana


W czasie wojny mój ojciec dalej pracował w piekarni, co oznaczało, że nigdy nie musiał iść walczyć. Oznaczało to też, że mieliśmy bardzo cenną rzecz na wymianę – chleb. Nasz chleb mógł być zawsze wymieniony na mleko albo owoce i inne podobne towary. W rezultacie żyliśmy w tych latach względnie wygodnie.

Jednak po zakończeniu wojny wszystko zaczęło się zmieniać. Niemcy przegrały wojnę, a uczucia narodowe były niskie. Potem stało się coś, co miało znaczący wpływ na życie mojej rodziny. Granice wyznaczone przez Konferencję Pokojową w 1918 r. utworzyły w Europie siedem nowych państw, a granice innych uległy zmianie. Jednym z tych państw była Polska. Jak się okazało konieczne było, by Polska miała dostęp do morza. Dlatego powstał „Polski Korytarz”.


Po prawej srronie widoczna piekarnia Michaelisa Lewinsohna, ok. 1915 r. Później przez 50 lat mieściła się tam piekarnia Ignacego Czwojdy (por. http://regionszamotulski.pl/ignacy-czwojda-piekarz/). Pocztówka ze zbiorów Muzeum – Zamku Górków


Do „Polskiego Korytarza” zostało włączone moje rodzinne miasto Samter (Szamotuły). Moja rodzina była niezmiernie (ekstremalnie) niezadowolona perspektywą przymusu stania się obywatelami polskimi. Trudno sobie wyobrazić, jak to było stracić tożsamość narodową. To tak, jakby Nowa Południowa Walia [najbardziej zaludniony stan Australii ze stolicą w Sydney – przyp. A.J.N.] stała się częścią Nowej Zelandii i wszyscy ludzie musieliby przyjąć nową narodowość, rząd i styl życia.

W 1919 roku, kiedy miałam dziesięć lat, moja rodzina postanowiła wyprowadzić się z „Polskiego Korytarza” i wrócić do ojczyzny Niemiec. Zdecydowaliśmy się pojechać do Berlina, gdzie moi rodzice ponownie założyli własną firmę, a ja kontynuowałam naukę w berlińskiej szkole żydowskiej.


Ul. Wroniecka w Szamotułach w 2018 r. W 2019 r. wyburzono dawny dom rabina (nr 24). Zdjęcie Marta Szymankiewicz.


***

Nazwą „korytarz polski” określano obszar polskiego województwa pomorskiego – zwany również pomorskim, gdańskim lub po prostu korytarzem. Był to wytwór niemieckiej propagandy lat 20. XX wieku. W przedwojennej propagandzie niemieckiej akcentowano charakter tego rejonu jako oddzielającego Prusy Wschodnie od Niemiec. Stanisław Sławski, Delegat Rządu Polskiego w Radzie Portu i Dróg Wodnych w Gdańsku, w książce Dostęp Polski do morza a interesy Prus Wschodnich, wydanej w 1925 r. w Gdańsku drukiem i nakładem Drukarni Gdańskiej T. A., napisał:

Propaganda niemiecka nazywa północną część Pomorza, oraz jego nadbrzeżny pas szerokości 76 km nad Bałtykiem, przyznany Traktatem Wersalskim Polsce „korytarzem”, by tym tendencyjnym oznaczeniem urabiać tym łatwiej opinię, sugerując jej, że korytarz ten, to rzecz drugorzędna dla Polski, a zarazem bariera między Niemcami a Prusami Wschodnimi. To, co dla 27 milionów Polaków jest – obok Gdańska – niezbędnym „dostępem do morza”, obiecanym uroczyście i zagwarantowanym w 13. punkcie Wilsona, to propaganda niemiecka degraduje na nazwę „korytarza”, ponieważ stanowi rzekomo barierę dla 2 milionów Niemców w Prusach wschodnich. Propaganda niemiecka, uciekając się do stworzenia nazwy „korytarza” dla jednej z najważniejszych gospodarczo części Polski, tym samem przyznaje, że widoki jej powodzenia muszą być znikome: nie śmie bowiem otwarcie powiedzieć: „Polska nie ma dostępu do morza”, tylko mówi: „korytarz polski jest barierą dla Prus Wschodnich”.

Jak widać, propaganda była tak skuteczna, że Erma do końca swego długiego życia (zmarła w 2002 r. w wieku 94 lat) była przekonana, że „polski korytarz” rozciąga się daleko na południe od Pomorza, obejmując Wielkopolskę i Szamotuły! A odzyskanie przez Polskę niepodległości w 1918 r., po przeszło 100 latach zaborów, było swego rodzaju „fanaberią” zwycięzców i wielką krzywdą dla Niemców…

Andrzej J. Nowak

aktualizowane 26.01.2021 r.

Andrzej J. Nowak

Urodzony w Szamotułach. Architekt, którego wiele projektów zrealizowano za granicą. Dawny wieloletni główny architekt wojewódzki, jeden ze współzałożycieli Stowarzyszenia Wychowanków Gimnazjum i Liceum im. ks. Piotra Skargi.

Wspomnienia Ermy Lewinsohn – córki szamotulskiego piekarza2021-02-17T23:19:28+01:00

Aktualności – styczeń 2021

Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu – 27 stycznia

Ciągle niewiele wiemy o naszych dawnych żydowskich sąsiadach. W bazie Instytutu Yad Vashem znaleźć można informacje o ponad 300 związanych z Szamotułami Żydach, którzy zginęli w czasie Zagłady. Wielu z nich miasto urodzenia opuściło na początku latach 20., nie odnaleźli się w rzeczywistości państwa polskiego i wybrali obywatelstwo niemieckie, co umożliły im postanowienia Traktatu Wersalskiego. Niewielka grupa ludności żydowskiej pozostała na miejscu (w 1931 r. było to 86 osób, czyli 1% mieszkańców miasta).

Część Żydów – podobnie jak wielu innych szamotulan – w momencie rozpoczęcia wojny uciekła na wschód Polski. We Lwowie zginął Julius Koerpel – współwłaściciel młyna i meblarni, wraz z żoną Anelisą i dwoma synami. 7 listopada 1939 r. 88 osób narodowości żydowskiej wywieziono z powiatu szamotulskiego do Buku; w sumie w miejscowej synagodze, szkole i magazynie przetrzymywano ok. 450 osób z kilku powiatów. Ze względu na złe warunki sanitarne w obozie wybuchł tyfus. Po miesiącu ludzie ci zostali przewiezieni pociągiem do Grodziska, a stamtąd pieszo przeszli do obozu w Młyniewie. Po niedługim czasie przetransportowano ich w okolice Warszawy.

Z Żydów, którzy mieszkali do 1939 r. w Szamotułach, w czasie wojny zginęli,  m.in., kupiec Yaakov Feldman (ur. 1909), Lenka z domu Pander (ur. 1886) i Alex (ur. 1880) Gersmanowie – właściciele sklepu żelaznego na Rynku, Moritz Goldbarth (ur. 1861, z zawodu piekarz) i jego żona Mina Goldbarth z domu Gratz (ur. 1860), Malka Gutman, pięć osób z rodziny Hollaendrów: Elise z domu Ravicher (ur. 1874), Salomon (ur. 1909), jego żona Lotte z domu Levental, Gertruda (ur. 1916) i Walter (ur. 1917), Arthur (ur. 1872) i Johanna (ur. 1874) Lewinowie, Tauba (ur. 1910) i Szmuel (ur. 1909) Najmanowie, Berta Ryczke (ur. 1901), Ida Shaike z domu Reis (informacje za Yad Vashem).

Szamotuły od zakończenia II wojny nie są już miastem wielokulturowym. W 1939 r. spalono, a następnie wyburzono synagogę, później zlikwidowano cmentarz żydowski. Po społeczności żydowskiej, która mieszkała tu co najmniej od początku XV w., niemal nie ma śladu. A w pamięci?



Rocznica wybuchu powstania styczniowego 1863 r.

Bracia Kościelscy herbu Ogończyk: Antoni i Bolesław Dezydery należeli do grona co najmniej kilkudziesięciu znanych z nazwiska mieszkańców regionu szamotulskiego, którzy zaangażowali się w zryw powstańczy. Byli synami właściciela majątku w Śmiłowie pod Szamotułami Jana Nepomucena Kościelskiego (1796-1885) i Kornelii z Żerońskich (1807-1874).

Antoni Kościelski miał w chwili wybuchu powstania 25 lat, jego brat Bolesław Dezydery (najstarszy z sześciorga dzieci) był o 5 lat starszy, w 1860 r. poślubił kuzynkę Stanisławę Jadwigę Żerońską, a rok później urodził się ich pierwszy syn Tadeusz Stanisław. Antoni przeszedł przez granicę między zaborami, poległ w bitwie pod Dobrosołowem (koło Kazimierza Biskupiego) 2 marca 1863 r., w którym w walce z Rosjanami zostały rozbite dwa połączone oddziały wielkopolskie pułkowników Kazimierza Mielęckiego i Andrzeja Garczyńskiego. Ciała Antoniego Kościelskiego albo nie odnaleziono (walczono w pobliżu jeziora i na terenach bagiennych), albo nie zidentyfikowano, o czym świadczą zamieszczane przez rodziców w prasie ogłoszenia: „Ktoby o Antonim Kościelskim, o którym nie masz wieści od bitwy pod Dobrosołowem, miał szczegóły pewne, niech będzie łaskaw do Śmiłowa pod Szamotułami donieść”.

Bolesław Dezydery Kościelski jako komisarz powstańczy prowadził prace organizacyjne w powiatach szamotulskim i obornickim. Został aresztowany i przewieziony do Berlina, gdzie w procesie zbiorowym o zdradę stanu 149 Polaków mieszkańców zaboru pruskiego, skazano go na rok twierdzy. Po powrocie gospodarował w majątku rodzinnym w Brzeźnie koło Wielenia, a w latach 70. XIX w. przejął po ojcu Śmiłowo. Działał w Centralnym Towarzystwie Gospodarczym, organizacji wspierającej zakładanie kółek rolniczych, które nie tylko przyczyniały się do rozwoju gospodarczego wsi, lecz także podtrzymywały świadomość narodową ich mieszkańców. Bolesław Kościelski został prezesem jednego szamotulskiego kółka rolniczego, które powstało w listopadzie 1873 r. i było jednym z pierwszych w Wielkopolsce. Sprawował tę funkcję przez ponad 20 lat, aż do śmierci w 1894 r. W Szamotułach 10 lat (1882-1892) był prezesem Rady Nadzorczej Banku Ludowego, a w 1888 r. zainicjował powstanie spółki mleczarskiej i wszedł do jej zarządu. Rodzina Kościelskich ufundowała do bazyliki kolegiackiej neogotycki ołtarz św. krzyża i ambonę. Pogrzeb Bolesława Dezyderego Kościelskiego stał się manifestacją narodową, spoczywa w rodzinnym grobowcu na szamotulskim cmentarzu.

Zdjęcia: Jan Kulczak, Andrzej Bednarski i Ireneusz Walerjańczyk



Urodzeni w czepku – podsumowanie warsztatów rękodzieła

Szamotulski Ośrodek Kultury opublikował reportaż z realizacji warsztatów rękodzielniczych „Urodzeni w czepku”, zrealizowanych dzięki dofinansowaniu z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu „Kultura ludowa i tradycyjna 2020”. Materiał prezentuje i utrwala tradycyjne techniki rękodzielnicze i wzornictwo oraz stanowić będzie praktyczny instruktaż dla osób zainteresownych nabyciem wiedzy i umiejętności tworzenia szamotulskich czepków i kryz w przyszłości.

Realizowane od września do listopada 2020 r. 28-godzinne warsztaty prowadziła mistrz tradycji, Halina Krupińska, a projekt koordynował Maciej Sierpiński, kierownik Zespołu Folklorystycznego „Szamotuły”. Powstałe podczas warsztatów kryzy i czepki szamotulskie (15 kompletów) trafiły do Zespołu Folklorystycznego „Szamotuły”.

Informacja – SzOK



Najnowsze nagranie orkiestry smyczkowej Capella Samotulinus

Karnawał zawsze był czasem, kiedy Capella Camotulinus pod dyrekcją Remigiusza Skorwidera dawała piękne koncerty. W tym roku przygotowała piękne nagranie utworu Alana Menekena How does a moment last orever z musicalu Piękna i Bestia. Realizację audio przygotował Darek Tarczewski, a nad realizację video – Maria Halamska.



Halszka 2020

Jest i ona – Halszka w wydaniu zimowym na plakacie, którego autorem jest Damian Kłaczkiewicz! Na szamotulskim Jeziorku kręci na łyżwach wzór z szamotulskiego haftu.

Poniżej przedstawiamy całość projektu, na który złożyły się cztery plakaty przygotowane specjalnie na nasz portal. Popatrzmy, jak ciekawie – tworząc prace w różnych klimatach – autor gra tymi samymi motywami.




W tym roku bez kolędy

Pamiątka kolędy w parafii szamotulskiej wydana przez drukarnię Kawalera w 1946 r. Warto spojrzeć na dobór tekstów. Ci, którzy dobrze pamiętają czasy PRL-u, wiedzą, że pieśń „My chcemy Boga” śpiewana była jako protest wobec tamtej rzeczywistości. Od tego czasu tak wiele się zmieniło…

Zbiory prywatne




Zima u Janusza Grabiańskiego

Czasem wystarczy kilka kresek i barwna plama, a jaki efekt! Bardzo lubimy prace Janusza Grabiańskiego (1929-1976) – artysty urodzonego w Szamotułach, związanego także z Wronkami. Do prezentacji wybraliśmy ilustracje w scenarii zimowej. Polecamy stronę Janusz Grabiański na FB, na której niemal co dzień pojawiają się jakieś prace tego przedwcześnie zmarłego artysty, informacje o wystawach i o artykułach mu poświęconych.




Szamotuły, 24.01.2021

STYCZEŃ 2021

IMPREZY I KONCERTY


Wszystkie imprezy zostały odwołane


Muzyczne kartki Szamotulskiego Ośrodka Kultury: Dzieci Dzieciom (wybór)







Plakaty – Damian Kłaczkiewicz (SzOK)


KINO

Aktualności – styczeń 20212025-01-13T16:52:46+01:00

Spółdzielnia Pracowniczych Domków Jednorodzinnych w Szamotułach

Udany eksperyment budowlany czasów Gomułki

Spółdzielnia Pracowniczych Domków Jednorodzinnych w Szamotułach

W Szamotułach od końca wojny do 1957 roku nowych mieszkań powstawało bardzo niewiele. Szamotulanie mieszkali w istniejącej „substancji mieszkaniowej”, w domach, których byli właścicielami od przedwojnia.

Na ulicy Nowowiejskiej (później Nowowiejskiego) kończyło się miasto. Dalej – w kierunku Obornik, Mutowa i Zamku – znajdowały się warsztaty, obory i garaże maszyn rolniczych Stacji Nasienno-Szkółkarskiej w Mutowie, a dalej pola uprawne rolników indywidualnych (Jóźwiak, Bilon) oraz Gospodarstwa Pomocniczego (PGR-u) Technikum Rolniczego w Szamotułach. Na tych polach uprawiano m.in. zboża, buraki oraz ziemniaki. A młodzież z ul. Nowowiejskiej (a to spora gromada z lat wyżu demograficznego ) grała w „fuchę” z drużyną z ul. Zamkowej. Och, co to były za mecze w kurzu, błocie, sznurowaną piłką, która często się przebijała. Gdy już mieszkańcy ul. Zamkowej mieli dosyć hałasu i kurzu, graliśmy na polnej drodze – na dzisiejszej Spółdzielczej – aut było mało, prędzej traktor lub maszyny rolnicze, więc mogliśmy grać do woli!

W Szamotułach panował prawdziwy głód mieszkaniowy. Po przełomie politycznym 1956 roku, który utożsamiamy z Władysławem Gomułką, grupa osób z bardzo różnych szamotulskich zakładów pracy zaczęła wydeptywać ścieżki do urzędów i Komitetu PZPR, by uzyskać pomoc w otrzymaniu własnego mieszkania, by nie siedzieć „na kupie” gdzieś kątem u rodziny. Po kilku miesiącach władze partyjno-administracyjne zaakceptowały pomysł, aby przy wsparciu zakładów pracy, a szczególnie Cukrowni Szamotuły, Stacji Nasienno-Szkółkarskiej w Mutowie, Zakładów Przemysłu Tłuszczowego (Olejarni) i Zakładu Energetycznego Oddział w Szamotułach powołać Spółdzielnię Pracowniczych Domków Jednorodzinnych w Szamotułach przy ul. Obornickiej.


Domy przy ul. 22 Lipca (11 Listopada) i Spółdzielczej – po prawej stronie budynek PSS. Zdjęcie z kroniki Prezydium Miejskiej Rady Narodowej


Na czele tej Spółdzielni stał pracownik Cukrowni „Szamotuły” Henryk Molski, a jego najbliższymi współpracownikami byli Aleksander Trojanek, Wacław Kruszona ze Stacji w Mutowie i Aleksander Borowski z Cukrowni zajęli się zaopatrzeniem w materiały potrzebne do budowy domków, Stanisław Cieciora prowadził sprawy finansowe. Stacja asienno-Szkółkarska w Mutowie, której pracownikiem był Cieciora, wniosła, chyba aportem, spory kawał ziemi przy ul. Obornickiej. Na tym polu miało powstać 70 domków jednorodzinnych, identycznych, jedynie przy samej Obornickiej zaplanowano tak zwane bliźniaki. Domek piętrowy miał mieć około 112 metrów kwadratowych powierzchni użytkowej i odrębną działkę o powierzchni powyżej 500 metrów kwadratowych. We własnym zakresie większość właścicieli domków wybudowała sobie tak zwany domek gospodarczy.

Początkowo był to iście księżycowy krajobraz, przy miejscach, gdzie miała powstać ulica, zakładano tory jak do kolejki wąskotorowej i takimi wózkami wywrotnymi wożono ziemię, materiały itp. W SPDJ ustalono, że każdy członek wykonuje zlecone prace, m.in. kopanie fundamentów, wyrabianie pustaków, murowanie, tynkowanie, prace stolarskie, blacharskie, elektryczne, ślusarskie, tokarskie, w zależności od posiadanych umiejętności. Wśród członków, a później mieszkańców, znajdowały się osoby, które były fachowcami w danej dziedzinie, np. Marian Brzeziński wykonywał prace blacharskie, p. Stanisławski ślusarsko-tokarskie, Aleksander Trojanek elektro-energetyczne, Stanisław Cebernik i Tadeusz Szczechowiak murarsko-budowlane. Natomiast fundamenty i pustaki robili wszyscy członkowie i ich rodziny, w tym dzieci.


Budowa bliźniaków  przy ul. Obornickiej. Zdjęcie udostępniła Ewa Prange z domu Cieciora (na zdjęciu z bratem Maciejem)


Spółdzielcy byli naprawdę jak jedna wielka rodzina, a efekty ich pracy przechodziły wszelkie oczekiwania: z dnia na dzień „mury pięły się do góry”, na budowie spędzano każdą wolną chwilę, nawet w niedzielę po mszy na spacer szło się najpierw do Nowaczyńskich po ciastka, a później na Obornicką zobaczyć, co się tam dzieje.

Pamiętam, z jakim podziwem patrzyłem na to, co robi Henryk Molski, kierując tym przedsięwzięciem, podziwiałem też pracę mojego ojca, Aleksandra Trojanka, który w domkach zakładał instalację elektryczną. W ścianach wykuwało się rowki, w nie wkładano rurki metalowe wykładane izolacją i przeciągano przewody, w wielu domach instalacja ta działa do dziś!

W momencie, kiedy wszystkie domki były w stanie surowym, przeprowadzono losowanie, komu który domek przypadnie i jaka to będzie działka pod nim. Losowanie odbywało się bardzo demokratycznie pod okiem „czynnika politycznego”. Kiedy już każdy spółdzielca wiedział, który dom jest jego, sam zajmował się już jego wykończeniem: otynkowaniem, stolarką okiennej i podłogową, instalacją wodno-kanalizacyjną i ogrzewaniem. To, co członkowie wnosili do wspólnego konta jako wkład pracy, było policzone, zapisane na jego indywidualnym koncie i o tyle mniej zaciągał kredytu w Banku w Warszawie(!) na budowę domu. Raty płaciło się kwartalnie, były one bardzo zróżnicowane i zależały od wysokości wkładu, a każda kolejna rata była o 2 zł niższa. Kredyt zaciągano na 20, 25 lub 30 lat .


Plac, gdzie powstanie budynek PSS przy ul. Spółdzielczej. W specjalnych formach wyrabiało się tysiące pustaków, które suszono  na placu. Widać domy przy 11 Listopada i stajenki, w których karmiono bydło z PGR-owskiej hodowli. Zdjęcie udostępniła Ewa Prange


Przy ulicy Spółdzielczej powstał budynek PSS Społem Szamotuły z mieszkaniami dla pracowników PSS, sklepem spożywczo-chemicznym i świetlicą. Zanim go zbudowano, w tym miejscu znajdował się plac, na którym w prowizorycznych szopach na specjalnych stołach wyrabiano pustaki potrzebne do budowy domków.

W pierwszych domkach zamieszkano koło 1963 roku. Z okien domków przy ul.22 Lipca (11 Listopada) i Spółdzielczej jeszcze parę lat było widać stodołę, w której po zbiorach właściciele gromadzili snopy zboża, które następnie młócili za pomocą kieratu konnego. Piękny to był widok. Ostatnim domkiem z tych 70 +1 wybudowanych w obrębie Kiszewskiej, Okrężnej, 22 Lipca (11 Listopada), Spółdzielczej i Obornickiej był dom przy 11 Listopada 18.

Największy mankament stanowił brak dróg, chodników i kanalizacji. Przy każdym domku budowano szamba, dopiero w latach siedemdziesiątych założono kanalizację sanitarną i deszczową, po tej inwestycji woda przestała zalewać piwnice. W zakładaniu wody i kanalizacji na osiedlu MPGK pomagali więźniowie z Zakładu Karnego we Wronkach i Szamotułach.


Rodzeństwo Cieciorów na pustakach stropowych. W budowie ul. 22 Lipca (11 Listopada). Zdjęcie udostępniła Ewa Prange


Miasto zaczęło utwardzać ulice (lata 70.) i zakładać chodniki (przełom lat 80. i 90.). Najgorzej wyszła na tym utwardzeniu ulica Spółdzielcza, która z ulicy osiedlowej „na krótko” stała się obwodnicą Szamotuł i całymi już latami suną po niej tysiące samochodów osobowych, ciężarowych, kombajnów, maszyn rolniczych, ciągników… od rana do rana. Wprawdzie władze powiatowe i miejskie już niemal 30 lat obiecują, że niedługo powstanie obwodnica i Spółdzielcza wróci do dawnego spokojnego stanu osiedlowej drogi, nic się w tej sprawie nie dzieje.

Taka forma zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych szamotulan spotkała się z olbrzymim zainteresowaniem w całej Polsce. Do spółdzielców przyjeżdżały delegacje z całej Polski, a któregoś dnia przyjechał Karol Szczeciński z Polskiej Kroniki Filmowej z dziennikarzami z radia, TVP Poznań, z gazet. Filmowali, jak ten plac domków w budowie wygląda. Jechałem rowerem, który dostałem w prezencie z okazji I komunii, a oni mnie filmowali…, to był mój debiut filmowy!

Trudno było uwierzyć, że powstaną tu jakieś drogi, chodniki, będzie prąd, woda, kanalizacja…, a jednak! I to dzięki ciężkiej pracy spółdzielczej, ale również dzięki wsparciu władz, które w tamtych czasach pozwoliły na budowę obiektów nie po „linii ideologicznej” tamtych czasów! Olbrzymią pomoc niosły zakłady, których juz dziś nawet nie ma w Szamotułach: Cukrownia, Olejarnia, Zakład Energetyczny, Stacja Nasienno-Szkółkarska Mutowo, PGR Zamek, GS Szamotuły i wiele innych, których nazw nawet już się nie pamięta.


Stanisław Cieciora z córką Ewą i synem Jackiem stoją w miejscu, gdzie obecnie jest skrzyżowanie ulicy 22 Lipca (11 Listopada) z ulicą Spółdzielczą; widać fragment budynku, w którym zamieszkają pracownicy PSS Społem i na dole będzie działał sklep spożywczy.


Dzisiejsi mieszkańcy osiedla, w większości potomkowie założycieli Spółdzielni, nie mają pojęcia, jak to wszystko 60-65 lat temu wyglądało. Dobrze, że zachowało się kilka zdjęć z czasu początków budowy.

Wszystko było przygotowane bardzo profesjonalnie, do dzisiaj istnieje dokumentacja osiedla i jego infrastruktury. Warto zobaczyć, jak to wyglądało porządnie i fachowo.

Chociaż od wielu lat nie mieszkam już w Szamotułach, potrafię wymienić ponad połowę nazwisk osób, które swoje domy wznieśli jako członkowie Spółdzielni Pracowniczych Domków Jednorodzinnych.

Grzegorz Aleksander Trojanek

(dziś Góra w woj. dolnośląskim, dawniej Szamotuły, ul. 22 Lipca )


Zdjęcia dokumentacji udostępnił Grzegorz Aleksander Trojanek

Zdjęcia na górze strony oraz zdjęcia dokumentacji związanej z ratami kredytu udostępnił Szymon Zandecki

Spółdzielnia Pracowniczych Domków Jednorodzinnych w Szamotułach2021-01-24T20:16:55+01:00

Wspomnienia Georga Hollaendra – Żyda z Szamotuł

Wspomnienia Georga Hollaendra – Żyda z Szamotuł

Publikujemy obszerne fragmenty wspomnień Georga Hollaendra (1894-1979), zawarte w publikacji Wspomnienia rodzinne (Georg Hollaender, Renée Hollaender, Erika Maurer), udostępnionej w języku angielskim przez Muzeum Holokaustu w Stanach Zjednoczonych.

Urodzony w Szamotułach Georg Hollaender przedstawia w nich czasy dzieciństwa i młodości w Szamotułach oraz przeżycia na froncie zachodnim w czasie I wojny światowej.

Rodzina Hollendrów przybyła do Szamotuł z Amsterdamu prawdopodobnie na przełomie XVIII i XIX w. i z miejscem pochodzenia związane było ich nazwisko. W Amsterdamie urodził się jeszcze dziadek Georga – Baer Bernhard Hollaender, szamotulski rytualny rzezak i mistrz garbarski, którego ojciec – Shlomo A. Hollaender sprawował w Szamotułach funkcję rabina.

Ojciec Georga – Heimann (Heim, Hyman) przyszedł na świat w 1835 r. w Szamotułach, zmarł w 1898 r., również w Szamotułach. Jego pierwsza żona, Friederike Fritze Zondek z Wronek (ur. 1853), zmarła młodo – w 1889 r. Z tego związku urodziło się dwoje dzieci: Baer (ur. 1875, zmarły jako niemowlę) oraz Adolph (ur. przed 1889-1933). Heimann Hollaender ożenił się po raz drugi z Dorotheą (Doris) Rotholz ze Swarzędza (1859-1936). W krótkim czasie urodziło się siedmioro ich dzieci: Cecilie (Cilly) (po mężu Hamburger, 1891-1942), Hedwig (po mężu Lauffer, a później Hirschhahn, 1892-1943), Johanna (po mężu Ostrowski, 1893-1943), Georg (1894-1979) – autor wspomnień, Bertha (po mężu Pander, 1895-1972), Berthold (1896, zmarł jako niemowlę) i Alexander (1898-1986, późniejszy wybitny profesor biologii radiacyjnej w USA).

Heimann Hollaender miał firmę w swoim domu przy ul. Poznańskiej 18 (dziś to numer 11), zajmował się wyprawianiem i sprzedażą skór. Po jego śmierci firmę garbarską prowadziła żona Doris, jako nastolatek zaczął ją wspierać w tej pracy starszy syn Georg.

Ta gałąź rodziny Hollaendrów opuściła Szamotuły w latach 1921-1923 r.

***

Urodziłem się w ubiegłym wieku (1894 r.) jako jedno z sześciorga dzieci. Mój Ojciec zmarł wcześnie, […] [kiedy] miałem 4 i pół roku […]. Mieszkaliśmy w małym miasteczku Samter [Szamotuły] w pobliżu Poznania w Niemczech. W wieku 6 lat poszedłem do szkoły. Życie mojej matki było trudne, sama wychowywała dzieci i musiała zapewnić im wszystkie środki do życia. [Kiedy zmarł mąż,] najstarsze dziecko miało 8 lat, a najmłodsze 4 miesiące (mój brat Alex, który został potem naukowcem). 

Moja mama prowadziła firmę. Od rzeźników kupowała skóry, zajmowała się ich garbowaniem, a następnie sprzedawała je szewcom. W tym czasie nie było w okolicy żadnych fabryk obuwia, wszystkie buty wykonywano ręcznie, a proces garbowania skóry był bardzo prosty. 

W domu mama miała pokojówkę, a w firmie pomagał jej niewykwalifikowany robotnik. Moja mama ciężko pracowała, żeby zarobić na życie, nakarmić nas i ubrać, radziła sobie jednak bardzo dobrze. 


Ulica Poznańska w Szamotułach ok. 1905 r. Widać jeszcze szyld z imieniem nieżyjącego Heimanna Hollaendra. Ilustracja z artykułu Andrzeja J. Nowaka http://regionszamotulski.pl/andrzej-nowak-szamotulscy-hollaendrowie/.


Kiedy miałem 14 lat, musiałem rzucić szkołę, aby pomóc mojej mamie, co zresztą chętnie uczyniłem. Po dwóch latach mama uznała jednak, że powinienem kształcić się w handlu w innej firmie. I tak pojechałem do Berlina, gdzie pracowałem jako nieopłacany praktykant w branży garbarskiej. Moja matka przysłała mi 100 marek na mieszkanie i  wyżywienie w internacie. Wieczory spędzałem w sali gimnastycznej. Dostawałem też darmowe bilety do teatru jako klakier, co oznacza oklaskiwanie w określonych momentach lub na sygnał. Czasami chodziłem do teatru lub dodatkowo do opery. 

Po przepracowaniu sześciu miesięcy za darmo, zacząłem dostawać 50 marek miesięcznie. Napisałem to do mojej mamy, żeby wysłała mi odtąd mniej pieniędzy, ponieważ  wiedziałem, jak ciężko musiała pracować, aby wychować wszystkie dzieci. 

Kiedy miałem 18 lat, wróciłem do domu i pomagałem rodzinie. W międzyczasie moje dwie starsze siostry wyszły za mąż. […] 


Dolumenty urodzin Heimanna, Doris i Georga Hollaendrów, Źródło: Archiwum Państwowe w Poznaniu


Nasze małe miasteczko, w którym dorastałem, składało się z trzech grup społecznych różniących się religią. Około 50% mieszkańców było katolikami, 49% protestantami, a 1% ludności stanowili Żydzi. Większość dzieci chodziła do szkół parafialnych, ale działała też szkoła rolnicza i gimnazjum dla dziewcząt, do których swoje dzieci mogli wysłać zamożniejsi rodzice. 

Wszystkie te grupy współżyły pokojowo. Zachowywano wzajemny szacunek i tolerancję. Na tym obszarze niewiele było zakładów przemysłowych, głównie rozwijało się rolnictwo. 

Żydzi udawali się do synagogi, a chrześcijanie do kościoła. Żydowskie sklepy były zamknięte w piątek wieczorem i w sobotę. Ponieważ handel znajdował się głównie w rękach Żydów, chrześcijańscy rolnicy przyjeżdżali do miasta w niedzielę, a nie w sobotę, i najpierw szli do kościoła, a potem do sklepów [żydowskich], które były otwarte przez kilka godzin po nabożeństwach, aby mogli zrobić zakupy. W ten sposób rodziny żydowskie mogły spokojnie przestrzegać szabatu. Wszyscy chodzili na nabożeństwa i wszystko dobrze się układało. 


Szamotulska synagoga mieściła się w budynku z 1853 r. przy ul. Żydowskiej (późniejszej Szerokiej, a obecnie Braci Czeskich). Zburzyli ją Niemcy na początku II wojny światowej (16 września 1939 r.). Pocztówka z okresu 1905-1918. Źródło: Szamotuły na dawnej pocztówce 1898-1939, Szamotuły 2000.


W piątek bardzo często przybywali rosyjscy Żydzi. Uciekali oni przed służbą wojskową w Rosji z powodu panującego w armii carskiej strasznego antysemityzmu i prześladowań. Ci Żydzi przychodzili na nabożeństwa w piątek wieczorem i większość rodzin zabierała ich do domu na obiad i nocleg. W niedzielę ludzie ci udawali się w dalszą drogę; chodziło o to, aby dotrzeć  do portu, takiego jak Hamburg czy Rotterdam, a stamtąd wyruszyć następnie do Anglii lub Ameryki. Pomagało im w tym wiele organizacji żydowskich. W ten sposób za granicą powstały duże społeczności żydowskie. 

W domu my, dzieci, byliśmy bardzo zainteresowani historiami, które opowiadali ci ludzie. Często moja mama zabierała dwóch takich gości do naszego domu. Wyobraźcie sobie przykryty obrusem duży stół w jadalni, przy którym często zasiadaliśmy nie w siedem, ale dziewięć lub dziesięć osób, ciesząc się smacznym obiadem. Zapalone świece i światła lamp naftowych w  pokojach, wszyscy w radosnym szabasowym nastroju. Wciąż to pamiętam i jeśli byłbym artystą, namalowałbym tę scenę. Oczywiście wszyscy ze sobą rozmawiali.

Pascha oznaczała wielkie świętowanie. Odkąd skończyłem dziesięć lat, sam prowadziłem Seder [rodzinne obchody 1. wieczoru święta Paschy], chyba że przyszedł któryś z naszych krewnych [mężczyzn]. W czasie szabatu i wszystkich świąt chodziliśmy na nabożeństwa jako rodzina, wszyscy pięknie ubrani. Były to czasy, kiedy mężczyźni nosili jeszcze cylindry.


Stacja kolejowa, 1910-1914. Źródło: Fotopolska.eu


Nie było wtedy samochodów, wszyscy przemieszczali się koniem i bryczką lub pociągiem. Pociągi łączyły małe miasteczka i zawoziły nas do najbliższego dużego miasta, Poznania. W Poznaniu była też opera, teatry i domy towarowe. Wyjazd do Poznania był wielkim wydarzeniem dla nas – dzieci. Pociągi miały cztery klasy, najtańszą z nich była czwarta, w której wiele żon rolników podróżowało z koszami ustawionymi na środku wagonu, a same siedziały na ławkach po bokach. 

Wszyscy żyli bardzo oszczędnie. Dwa razy w roku odbywał się jarmark. Nam, dzieciom, dawano 10 fenigów, teraz jak 2 centy, żebyśmy coś sobie kupili. 

Do dziewiątego roku życia chodziłem do publicznej szkoły w pobliżu naszego miejsca zamieszkania, a potem – do czternastego roku życia – uczyłem się w szkole rolniczej. W tym czasie zdałem egzamin, co oznaczało, że musiałem służyć w wojsku tylko przez rok po ukończeniu dwudziestu jeden lat. Wybuch pierwszej wojny światowej unieważnił tę zasadę rocznej służby w wojsku, a wojna trwała dla mnie sześć lat, wliczając lata, które przeżyłem jako jeniec wojenny. 


Szkoła Rolnicza (Landwirstschaftsschule) działała w Szamotułach od 1880 r., kiedy przeniesiono ją, wraz z nauczycielami i uczniami, ze Wschowy (szkołę utworzono tam w 1877 r.). Początkowo mieściła się w kamienicy rodziny Sroczyńskich przy ul. Poznańskiej (dziś nr 31), a od 1882 r. funkcjonowała w nowym gmachu przy Schillerstrasse (obecnie ul. ks. Piotra Skargi). Była to 6-letnia szkoła zawodowa, przygotowująca młodzież do pracy w rolnictwie i kończąca się maturą (jedyna w Wielkopolsce szkoła tego typu). Pocztówka z okresu 1905-1918. Źródło: Szamotuły na dawnej pocztówce 1898-1939, Szamotuły 2000


Kiedy chodziłem do szkoły rolniczej, my – chłopcy – często dokuczaliśmy uczennicom szkoły dla dziewcząt, zwłaszcza zimą. W naszej okolicy zawsze w okresie zimowym leżał głęboki śnieg i uwielbialiśmy nacierać nim dziewczyny i rzucać w nie śnieżkami. Rzucaliśmy też śnieżkami w nauczycielkę, kiedy przechodziła obok naszego domu. Domagała się ona potem przeprosin z naszej strony, ja sam nie chciałem jednak tego zrobić, więc moja Mama przeprosiła ją za mnie, ratując mnie przed surową karą. Kiedy byłem trochę starszy (12-13 lat), sam już przepraszałem za siebie, żeby oszczędzić Mamie wstydu. 

Gdy zimą była ładna pogoda, mama wypożyczała duże sanie konne dla nas i urządzaliśmy sobie wycieczkę. Oczywiście, mogliśmy to robić tylko w niedzielę. Nie było nas dwie-trzy godziny, wracaliśmy do domu bardzo zmarznięci. Było też małe jezioro, na którym zimą jeździło się na łyżwach. 

W 1910 roku nasze miasto otrzymało kanalizację i bieżącą wodę, dla nas był to luksus.  Potem podłączono prąd, który znacznie ułatwił nam życie. Wcześniej nasza toaleta znajdowała się na zewnątrz, w podwórku za domem, co było bardzo nieprzyjemne, szczególnie zimą. Trudno to dziś sobie wyobrazić. Nasze zimy były bardzo mroźne, aż do -20 stopni Celsjusza. Rury z wodą często zamarzały. 


Wodociągi i wieża ciśnień w Szamotułach. Jako oficjalną datę uruchomienia tych obiektów podaje się 1906 r. Źródło zdjęcia: Fotopolska.eu


[…] Niedługo po moich urodzinach, 11 lipca 1914 roku, […] wybuchła wojna. Miałem dwadzieścia lat i nie powinienem być powołany do wojska, gdyż miałem jeszcze rok zwolnienia ze służby. Ale nastąpiła mobilizacja, wszystkie rezerwy były powoływane. Panował wielki entuzjazm, ponieważ wszyscy wierzyli, że Niemcy pokonają Francuzów w ciągu trzech miesięcy. Ten entuzjazm udzielił się i mnie, zgłosiłem się więc na ochotnika i od razu zostałem wysłany na szkolenie. 

Wszystkich rekrutów z Szamotuł wysłano nazajutrz do Jovratschim (Prowincja Poznańska) [? prawdopodobnie Jarotschin (Jarocin)], dano nam mundury i zakwaterowano w koszarach. Byliśmy w salach w grupach po 20 osób. Dni, tygodnie i miesiące ćwiczyliśmy marsze, nosząc przy tym około 60 funtów na plecach. W plecakach mieliśmy bieliznę, dodatkowe buty, namiot do przenocowania i wszystkie rzeczy niezbędne do utrzymania czystości. 

Moja mama nie była zadowolona, ​​że ​​zgłosiłem się do wojska na ochotnika. Martwiła się o mnie, a poza tym byłem jej potrzebny do pomocy w firmie, aby zarobić pieniądze na utrzymanie naszej rodziny i pasierba [Adolfa, syna z pierwszego małżeństwa męża]. Spodziewałem się jednak, że wojna skończy się w ciągu kilku miesięcy i wrócę do domu. Wszystko potoczyło się inaczej. 

Matka pozwoliła mi odejść z bardzo ciężkim sercem. Kiedy opuszczałem dom, dała mi pięć sztuk złota, wartych około 20 marek, w małym skórzanym woreczku, który założyłem na szyję, aby użyć ich tylko wtedy, gdy znajdę się w pilnej potrzebie. 


Atak wojsk niemieckich na pozycje francuskie, 1915 r. Pocztówkę namalował Max Rabes – malarz urodzony w Szamotułach (1868-1944)


Po pobycie w Jovratschin [Jarotschin (Jarocin)?] wysłano mnie do twierdzy Poznań. Tam trenowaliśmy tygodniami symulowane bitwy i strzelanie do celu. […] W lutym nasz pułk został przewieziony do Francji pociągiem i przyłączony do grupy wojsk, która poniosła ciężkie straty w zabitych i rannych. Dywizja ta znajdowała się na północy Francji, niedaleko Arras. Początkowo trzymano nas w rezerwie, ale dosięgnął nas ostrzał  artyleryjski z armat. Ponieśliśmy pierwsze straty i trzeba było się okopać. Dwa dni później Francuzi zaatakowali nasze linie, ale ich odparliśmy. Udało nam się posunąć kilkaset metrów, aż ponownie nawiązaliśmy kontakt bojowy. Teraz musieliśmy się ponownie okopać. Całymi dniami leżeliśmy w tych dziurach w ziemi, połączonych okopami. Byliśmy pod ciągłym ostrzałem artyleryjskim. Pewnego ranka ruszyliśmy do zmasowanego ataku i zajęliśmy linie francuskie. Wszędzie leżały ciała zabitych i ranni, których na noszach zabierali sanitariusze. Wzięliśmy też jeńców, których trzeba było odprowadzić na tyły. 

Teraz trzeba było znowu okopać się, wykopać okopy i zbudować schrony. Znajdowaliśmy się 200 metrów od naszych wrogów, którzy również siedzieli w okopach. Gdy tylko ktoś wystawił głowę, rozpoczynał się ostrzał. Wszystko to ciągnęło się tygodniami i miesiącami. 


W okopie, ok. 1915. Pocztówka Maxa Rabesa


Pewnego dnia dostaliśmy się pod bardzo silny ostrzał i zostałem przywalony przez błoto. Na szczęście byłem w stanie oddychać przez mały otwór. Odkopano mnie po kilku godzinach. Byłem w szoku i nie mogłem utrzymać się na nogach. […] Działo się to w czerwcu 1915 roku. W szpitalu, w którym się znalazłem, dali mi leki uspokajające i nasenne. Upał był uciążliwy i przyczynił się do moich problemów.

Po dwóch tygodniach wysłano mnie do Duren w Nadrenii pociągiem szpitalnym i po pewnym czasie do Szamotuł, do lazaretu. Po dwóch miesiącach wróciłem do pełni sił. Mogłem wówczas często odwiedzać dom, nawet pomagać w firmie mojej mamy. Na końcu tego okresu zostałem wysłany do Konstancji nad Jezioro Bodeńskie na dalszą rekonwalescencję. Wkrótce zacząłem ćwiczyć z bronią. Raz dostałem przepustkę i pojechałem do Szamotuł, ponad 1200 km pociągiem. W weekendy jeździłem do Schwarzwaldu albo do Freiburga, gdzie miałem dziewczynę. 

Wszystko to wkrótce się skończyło. W listopadzie 1915 r. odesłano mnie z powrotem na front zachodni, dołączyłem do innego pułku, który poniósł wcześniej duże straty. Stacjonowaliśmy w pobliżu Verdun, braliśmy udział w najcięższych starciach tego okresu wojny trwających około roku z pewnymi przerwami. To był cud, że przeżyłem. […] Jeden człowiek był w stanie wytrzymać na linii frontu tylko jeden lub dwa dni, w deszczu i błocie, bez możliwości snu, atakując lub będąc atakowanym. To niewiarygodne, co człowiek może zrobić i ile wycierpieć. Trzeba było strzelać do wroga z odległości kilku kroków, w przeciwnym razie samemu zostałoby się zastrzelonym. […] Kiedy myślę o tym wszystkim, przeszywa mnie dreszcz i nie mogę tego wszystkiego ująć w słowa.


Użycie broni chemicznej pod Verdun. Źródło: Bundesarchiv


Pewnego dnia, z tyłu za linią frontu, moja grupa musiała przynieść jedzenie z kuchni polowej oddalonej o około 300 metrów. Działo się to – oczywiście – w ciemności. Przejście przez pole było trudne. Zaczęto nas ostrzeliwywać, więc rzuciliśmy się na ziemię i próbowaliśmy się ukryć. Nagle źle się poczułem, założyłem maskę ​​gazową i to mnie uratowało. Okazało się, że strzelano do nas pociskami z trującym gazem. Nawdychałem się chloru i leżałem na ziemi aż do rana, kiedy mnie znaleziono. Zabrano mnie ponownie do szpitala polowego i podano tlen. Kiedy wyzdrowiałem, często męczyły mnie zawroty głowy, ale nie miałem innych objawów. 

Pociągiem szpitalnym przewieziono mnie wówczas do lazaretu w Würzburgu w Niemczech, gdzie leczono mnie lekarstwami,  wykonywałem ćwiczenia oddechowe, zalecono mi dużo odpoczynku, a później sport i gry. Na świeżym powietrzu musiałem spędzać dzień i noc, pod dachem chowałem się tylko wtedy, gdy padał deszcz. Gdy tylko wyzdrowiałem, zostałem wysłany do garnizonu w Rastadt, gdzie nie mieszkaliśmy w koszarach, ale w kazamatach fortyfikacji. […] 

Nadszedł rok 1917. Wróciłem pod Verdun, nastąpił bardzo trudny okres: styczeń, luty, marzec. Straszliwy czas, mroźna zima, śnieg, deszcz. Zostałem dowódcą plutonu, nie musiałem już nosić karabinu, tylko pistolet. Patrolowaliśmy teren, atakowaliśmy pod ostrzałem. Pod Verdun zrobiło się trochę spokojniej. 

W marcu poprosiłem o pozwolenie na odwiedziny mojej mamy i rodziny, ponieważ dawno nie było mnie w domu. Dostałem dwa tygodnie urlopu około Wielkanocy i udałem się do Szamotuł. Jakie to było szczęście, kiedy dotarłem do domu na czas Paschy! Wszyscy nasi znajomi okazywali mi wiele ciepła i wsparcia. Moja mama była tak samo szczęśliwa jak ja. Po tej wizycie musiałem ponownie wrócić na front pod Verdun. 


Walki w okolicach Chemin de Dames. Źródło: domena publiczna


Kiedy przybyłem na miejsce, mój pułk został przeniesiony na inny odcinek frontu, Chemin de Dames, gdzie zostaliśmy rozlokowani na wzgórzu. Odparliśmy wiele ataków, był to okropny widok, gdy Francuzi rzucili się na nas i setki żołnierzy padły pod naszym ostrzałem. Dzień i noc, często jasno oświetlani przez pociski smugowe i flary [rakiety sygnalizacyjne], zawsze w gotowości. 

Teraz opowiem o czasie, który spędziłem jako jeniec wojenny. Sądzę, że do niewoli trafiłem 5 maja 1917 r. Wspiąłem się po północnej stronie Chemin des Dames z moim plutonem pod ciężkim ostrzałem. Próbowaliśmy dostać się na szczyt, gdzie przebiegała nasza linia frontu. Nasi żołnierze ponosili ciężkie straty i poszliśmy wzmocnić linię frontu. Dotarliśmy na szczyt około 2 w nocy i w stu żołnierzy mieliśmy obsadzić linię 500-1000 metrów. Naprzeciw nas byli Francuzi w odległości około 200 metrów. Ukryliśmy się w lejach po pociskach, była bezchmurna noc, piękna pogoda. Po dwóch godzinach wzeszło słońce i zrobiło się ciepło. Wpadliśmy pod ciężki ostrzał, mieliśmy wielu rannych, niektórzy zginęli, a sanitariusze mieli dużo pracy. Także oni musieli się kryć. Obok mnie leżało kilku rannych. Około 5 rano otrzymałem rozkaz poprowadzenia mojej sekcji do ataku, ale było to niemożliwe z powodu silnego ostrzału. Nie mogłem też nikogo o tym zawiadomić, więc nasz atak utknął w martwym punkcie. Musieliśmy ponownie ukryć się w  lejach po bombach. 

Nagle znaleźliśmy się pod ostrzałem z tyłu i nasze pozycje zostały opanowane przez Francuzów. Nie mieliśmy wyboru, musieliśmy się poddać, rzucić naszą broń i podnieść ręce do góry. W ten sposób zostałem jeńcem. Później dowiedzieliśmy się, że w nocy Francuzi przerwali nasze linie, około 1 km od naszych pozycji, przeszli przez szczyt góry i otoczyli nas. Z podniesionymi rękami musieliśmy najpierw przejść do linii francuskich pod górę, a potem w dół po drugiej stronie, idąc pod ogniem niemieckiej  artylerii. Niemcy strzelali z daleka. Ponosiliśmy w tym czasie dalsze straty. Później słyszałem, że tego dnia do niewoli trafiło około tysiąca żołnierzy niemieckich. Byliśmy spragnieni i nie mieliśmy jedzenia tej nocy. Do ranka kolejnego pięknego dnia, przeszliśmy około sześć kilometrów za liniami francuskimi, wciąż pod ostrzałem. 

W końcu dotarliśmy do ogrodzonego terenu, bez baraków, gdzie dostaliśmy trochę wody. Następnego dnia musieliśmy zebrać rannych na linii frontu, zanieść ich na noszach do wozów, które zabrały ich do szpitali. Po dwóch tygodniach przeszliśmy do odległej o 10 km stacji kolejowej, gdzie załadowano nas do bydlęcych wagonów i przewieziono do obozu usytuowanego w pobliżu lotniska. Zostaliśmy zmuszeni do pracy, przewodziłem grupie około 200 ludzi, budujących drogi i baraki. Nasze jedzenie składało się z chleba i zupy z odrobiną mięsa bardzo złej jakości. Często dostawaliśmy fasolę zaatakowaną przez robaki lub chrząszcze. Później dano nam koszulę i spodnie na zmianę. Ponieważ znałem trochę język, musiałem utrzymywać kontakty z Francuzami i byłem odpowiedzialny za wykonywanie rozkazów. 


Nieuport 17 – francuskie samoloty myśliwskie z czasów I wojny światowej, 1918 r. Źródło: USA National Archives


Po kilku miesiącach powierzono nam zadanie obsługi naziemnej samolotów i przygotowywania ich do lotu. Wpadłem wówczas na pomysł ucieczki. Ukradłem kompas, ale nie wiedziałem, co z nim zrobić, ponieważ nie umiałem latać. Niedaleko naszego obozu, około 3 km, usytuowany był obóz dla oficerów, w którym niektórzy z nas mieli kontakty. Próbowałem przekonać kilku pilotów do przyjścia do naszego obozu, ale plan ucieczki odkryto i zostałem ukarany. Za karę na 30 dni zostałem zamknięty w izolatce, tylko o chlebie i wodzie. Najgorsze było to, że ukradłem kompas. Nie pozwolono mi wrócić do obozu, ale zostałem wysłany z innymi więźniami, którzy popełnili poważne przestępstwa, do St. Nazaire, portu nad Oceanem Atlantyckim. Podróżowaliśmy tam pociągiem, na miejscu mieliśmy pracować na statkach. To był port, który Amerykanie wykorzystywali do zaopatrywania swoich wojsk. Stąd również próbowałem uciec, aby dotrzeć na front, ale znowu mi się nie udało. 

Nadszedł rok 1918. Ponownie zostałem ukarany za próbę ucieczki. Po 30 dniach około 300 z nas zostało przetransportowanych na wyspę karną, Isle de Raye. Ta okryta złą sławą mała wyspa leży na Oceanie Atlantyckim, […] jest silnie ufortyfikowana przed atakiem z morza. W kazamatach usytuowane były pomieszczenia dzienne dla wojska, nie było stamtąd widać oceanu, można było tylko słyszeć fale uderzające o mury. Miejsce było straszne i dostawaliśmy tam okropne jedzenie. Raz w tygodniu przez godzinę mogliśmy spacerować po plaży, cały czas pod strażą. W ogóle cały czas byliśmy pilnowani, ale wolno nam było grać w karty i ćwiczyć na boisku. Z domu otrzymywaliśmy małe paczki z jedzeniem i książkami, którymi się wymienialiśmy. Paczki docierały do nas przez Szwajcarię.

Strażnicy opowiadali nam o przebiegu wojny. Kiedy się skończyła w 1918 roku, mieliśmy nadzieję, że wkrótce zostaniemy odesłani do domu, ale w tej nadziei musieliśmy trwać dwa lata. Pod koniec 1918 roku zabrano nas z wyspy – oczywiście pod strażą – i wysłano pociągiem do północnej Francji. Przeznaczono nas do pracy przy odbudowie kraju tak bardzo zniszczonego podczas wojny. Najpierw musieliśmy szukać min lądowych. Te leżały wszędzie, niektóre nie eksplodowały i były bardzo niebezpieczne. Wiele eksplodowało, zabijając i okaleczając. Potem trzeba było zasypać okopy i zacząć odbudowywać wsie i ulice. Teraz karmiono nas trochę lepiej, czasami nawet otrzymywaliśmy piwo lub wino. […]


Zniszczenia Francji w czasie I wojny były duże. Pocztówka Maxa Rabesa


W obozie niedaleko Arras na północy Francji mieszkaliśmy w namiotach, mieszczących około 40 łóżek. Każdy z nas pod łóżkiem trzymał pudełko ze swoim skąpym dobytkiem, jakąś bielizną, zapasowymi butami i pocztą z domu. Pozwolono nam pisać raz w tygodniu i niecierpliwie czekaliśmy na listy, a także na małe paczki (ok. 1 kg) z serem, konserwami mięsnymi i słodyczami. Otrzymywaliśmy niewielką sumę pieniędzy i mogliśmy kupować owoce. 

[…] Niektórzy moi współwięźniowie wdali się w romanse z miejscowymi kobietami i zarazili się chorobami [wenerycznymi], które miały bardzo złe skutki. Wylądowali potem w szpitalach na leczeniu wysypek, które pokryły ich całe ciało. Tym chłopcom bardzo trudno było oprzeć się pokusie. Kobiety nie umiały rozmawiać z mężczyznami, ale w sprawach dotyczących miłości wzajemnie się rozumieli. 

Miałem bardzo smutne przeżycia związane z bliskim przyjacielem. Przed wojną studiował, by w przyszłości zostać nauczycielem, ale potem został powołany do wojska. Spędziliśmy razem dużo czasu na Isle de Raye, a także w obozie na północy Francji. Pewnego dnia strasznie się przeziębił, dostał wysokiej gorączki, ale chciał zostać w obozie. Jego łóżko był obok mojego. Opiekowałem się nim i dostałem dla niego trochę lekarstw z pogotowia, ale wysoka gorączka się utrzymywała. Nawet nocą schładzałem go gąbką namoczoną w zimnej wodzie. Pewnego dnia nie trzeba było już tego robić – umarł. Został po nim portfel ze zdjęciami matki. Był jedynakiem. Zostawił też swój srebrny zegarek na łańcuszku. Odkąd znałem adres jego matki, wiedziałem, że muszę ją powiadomić o losie syna. Podczas wojny widziałem śmierć wielu żołnierzy, musiałem zabrać ich nieśmiertelniki i pochować, ale sprawa, którą właśnie opisałem, poruszyła mnie szczególnie i bardzo zasmuciła. 

Po powrocie do Berlina spotkałem się z jego matką i przekazałem jej kilka przedmiotów, które po nim zostały. Armia nie powiadomiła jej wcześniej o śmierci syna. Jako pamiątkę po zmarłym podarowała mi srebrny łańcuszek do zegarka, który długi czas przechowywałem. 

Wiosną 1920 r. do domu wyruszył duży transport żołnierzy. Udało mi się dołączyć do tej grupy. Najpierw zabrano nas do obozu w Rheinland. Otrzymaliśmy tam cywilne ubrania, garnitur wykonany z papieru, płaszcz, bieliznę (jeden komplet) i buty. Dano nam także trochę pieniędzy i bilet na pociąg do Berlina. Nie mogłem od razu jechać do domu, ponieważ był on teraz częścią Polski, a nie Niemiec, potrzebna mi była wiza z polskiego konsulatu. 

W Berlinie spotkałem mojego przyrodniego brata Adolfa, który studiował prawo. Był synem pierwszej żony mojego Ojca, został wychowany przez swoich krewnych. Później poślubił Margot Heifron, która po jego śmierci przeniosła się do Palestyny. On sam popełnił samobójstwo po przejęciu w Niemczech władzy przez nazistów. 


Doris Hollaender, zdjęcie ze Wspomnień rodzinnych; podpis Doris na dokumencie budowlanym, źródło: http://regionszamotulski.pl/andrzej-nowak-szamotulscy-hollaendrowie/; pocztówka z szamotulską synagogą, źródło: aukcje internetowe


Musiałem czekać w Berlinie kilka dni, aż dostałem dokumenty. Następnie udałem się do Szamotuł, gdzie czekali na mnie mama i dwie niezamężne siostry, Hanna i Bertha, a także mój brat Alex. Byliśmy wszyscy bardzo szczęśliwi. W szabat poszliśmy do synagogi, gdzie zostałem wyznaczony do czytania fragmentu z Tory i odmówiłem specjalne modlitwy dziękczynne. Rabin wygłosił specjalne kazanie, witając mnie w domu. Mój powrót świętowała cała gmina żydowska, rodzina i przyjaciele. 

Po krótkim czasie nastąpiła u mnie reakcja na przeżycia wojenne. Pojawiły się straszne bóle głowy, zawroty, lęk przed otwartymi przestrzeniami, musiałem chodzić o lasce. Miałem problemy z przejściem przez ulicę, musiałem trzymać się ścian. To wszystko trwało miesiące, aż mój stan trochę się poprawił. Wtedy mogłem częściowo wrócić do pracy w firmie. Znowu kupowałem skóry i sprzedawałem je zakładom szewskim. 

Moja mama miała niewiele środków, odkąd za mąż wyszły dwie córki, Cilia i Hedwiga. Poślubiły dobrych mężczyzn, ale oprócz wyprawy musiała dać im także pieniądze jako posag, aby mężowie mogli uruchomić własne firmy. W 1921 roku mój siostra Johanna wyszła za mąż, również dostając wyprawę i posag. Niedługo później moja siostra Bertha, ostatnia, wyszła za mąż i otrzymała to samo, co jej siostry. 

Jesienią 1920 roku doszedłem do siebie na tyle, by całkowicie wrócić do pracy. Miałem tylko drobne problemy, ale mój strach przed otwartymi przestrzeniami i bóle głowy towarzyszyły mi przez wiele lat. Zdołałem rozwinąć firmę, również eksportując produkty do Niemiec. Pieniądze na małżeństwa dwóch ostatnich sióstr pochodziły z bieżących wpływów! Pojechaliśmy z mamą na Śląsk, do uzdrowiska. Po kilku dniach zostawiłem ją tam i wróciłem do pracy. 


Georg Hollaender, żona Renée z domu Roth (1906-1994) i córka Erika Maurer. Zdjęcia z 1947 r. Źródło: Wspomnienia rodzinne


Moja siostra Hedwiga owdowiała podczas wojny, jej mąż zmarł na zapalenie płuc. Założyła małą firmę odzieżową w Köpenick, niedaleko Berlina. Obok sklepu było małe mieszkanie, w którym mieszkała ze swoimi małymi dziećmi, Heinzem i Evą. Jadwiga pracowała bardzo ciężko, dobrze zarabiała i utrzymywała swoje dzieci. 

W Szamotułach i Poznaniu warunki stawały się z dnia na dzień coraz gorsze. Moja matka i ja poczuliśmy potrzebę wyjazdu. Nie pozwoliłem mojej mamie wrócić z uzdrowiska, ale zabrałem ją stamtąd do Berlina – Köpenick, do mojej siostry Hedwigi, u której zamieszkała. Oczywiście dałem mamie pieniądze na życie, ale w małym mieszkaniu czuła się nieswojo. Pod koniec 1922 lub na początku 1923 r. mogłem dostać większe mieszkanie, jeśli kupiłbym budynek. Postanowiłem zrobić to od razu, więc moja mama mogła wkrótce wprowadzić się do nowego mieszkania. W międzyczasie zlikwidowałem firmę w Szamotułach i sprzedałem dom za grosze.

Po wyjeździe z Szamotuł Georg Hollaender przez krótki czas pracował w Berlinie, a następnie przeniósł się do Lipska, gdzie był zatrudniony w firmie zajmującej się handlem skórami. W Lipsku poznał swoją przyszłą żonę – pochodzącą z Czech Renée z domu Roth (1906-1994). Pobrali się w 1928 r., a w 1930 r. urodziła się ich córka Erika. W 1939 r. zamieszkali w Holandii, w czasie wojny się ukrywali.

W 1936 r. w Berlinie na raka zmarła Doris – matka Georga. W obozach koncentracyjnych zginęły trzy jego siostry.   


Dokumenty poświadczające śmierć trzech sióstr Georga Hollaendra w obozach koncentracyjnych: Cecilie, Hedwig i Johanny. Źródło: Yad Vashem

Wspomnienia Georga Hollaendra – Żyda z Szamotuł2021-06-07T11:47:12+02:00

Księgi zgonów parafii szamotulskiej – wybrane zapisy z lat 1679-1815, część II

Księgi zgonów parafii szamotulskiej – wybrane zapisy z lat 1679-1815

część II

Prezentujemy kolejne opracowanie dotyczące historii Szamotuł, oparte tym razem nie na materiałach przetworzonych na potrzeby internetowych programów genealogicznych, lecz na dokumentach archiwalnych.

Opracowanie zawiera w sumie niewielki zbiór subiektywnie wybranych zapisów z ksiąg zgonów parafii kolegiackiej w Szamotułach z lat 1679-1815; w zachowanych dokumentach znajduje się w nich blisko 9 tysięcy (8946) wpisów. Głównym, chociaż nie jedynym, kryterium wyboru było przekazanie możliwie dużej liczby informacji na temat mieszkańców miasta i okolicy Szamotuł. Ponadto zależało nam wyrobieniu sobie przez czytelnika pewnego wyobrażenia o obiektach otaczających kościół kolegiacki (ale nie tylko) w tamtym okresie.

Część zapisów sporządzonych w języku polskim zaprezentowano w formie maksymalnie zbliżonej do tekstów oryginalnych, w znacznym stopniu odzwierciedlających ówczesne słownictwo, przy czym w celu lepszego zrozumienia treści przez współczesnego czytelnika, zastosowano obecną interpunkcję, której pierwotne zapisy były często pozbawione. Teksty oryginalne wyróżniono kursywą, dla wyraźnego oddzielenia ich od ewentualnych streszczeń lub uwag i komentarzy zamieszczonych w nawiasach.

Z kolei teksty łacińskie, które zaczęły coraz częściej występować w księgach zgonów od roku 1727, zostały przetłumaczone, w miarę możliwości jak najwierniej lub też – po przetłumaczeniu – streszczone. Wobec występujących niekiedy wątpliwości co do poprawności tłumaczenia niektórych zapisów dodano w nawiasie brzmienie oryginalnego fragmentu tekstu łacińskiego. Ponieważ dość często zdarzało się, że w tekście łacińskim występowały wyrażenia lub zwroty w języku polskim, zostały one w tłumaczonym albo streszczonym materiale wyróżnione w podobny sposób (kursywa).

W większości przypadków pominięto w zapisach lub streszczeniach standardowo używane przez księży sformułowania informujące o udzieleniu przedśmiertnych sakramentów. Ponadto, w sytuacji, gdy pojawiały się poważne trudności z odczytaniem fragmentów tekstów albo ich braków (spowodowanych np. uszkodzeniem kart księgi), miejsca te wyróżniono wielokropkiem. W nawiasach kwadratowych umieszczono uwagi odautorskie.

W drugiej kolumnie znajdą Państwo materiał zdjęciowy odnoszący się do wymienianych w tekstach miejsc wokół kościoła parafialnego – dzisiejszej bazyliki kolegiackiej oraz objaśnienia związane z nieistniejącymi w Szamotułach obiektami lub nieużywanymi nazwami. Przypominamy, że kilkaset osób pochowano także w niezachowanych kryptach pod kościołem (pisaliśmy o tym w artykule http://regionszamotulski.pl/ksiegi-zgonow-parafii-szamotulskiej-%e2%88%92-wybrane-zapisy-z-lat-1679-1817/).

Zdajemy sobie sprawę, że przedstawiony materiał może robić na czytelniku przygnębiające wrażenie. Jest jednak naszym zdaniem bezcennym materiałem historycznym, wzbogacającym naszą wiedzę o dawnych Szamotułach i mieszkańcach miasta oraz okolicy.

Szanowna Czytelniczko lub Czytelniku, gdy znajdziesz się w najbliższym otoczeniu naszej bazyliki, zatrzymaj się na chwilę i spójrz dookoła; jesteś bowiem tam, gdzie spoczywają być może Twoi przodkowie sprzed wieków…

Opracowali:

Wojciech Musiał
Henryk Krzyżan

Podstawa opracowania:
Archiwum Archidiecezjalne w Poznaniu, księgi zgonów parafii szamotulskiej z lat 1679-1686, 1688, 1696-1720, 1723-1815.

Materiał uzupełniający:
Piotr Nowak, Dzieje bazyliki kolegiackiej oraz Parafii Matki Bożej Pocieszenia i św. Stanisława Biskupa w Szamotułach, Szamotuły 2018 r.

***

Beati mortui qui in Domino moriuntur

rok 1679

W marcu zmarła wdowa zwana Mocna, pochowana na cmentarzu pod wieżą dzwonnicy [dzwonnica kościelna umieszczona była wówczas w wieży nad ostatnim przęsłem kolegiackiej nawy południowej, tj. prawej].

Jakub Chałupnik umarł 26 marca, pod dzwonicą leży od strony południowej, dzwoniono.

Umarła Babka u pana Jana Mokrego Szota, chowano ją w dziurę ku parkanu od strony zachodniej (ad occidentem) naprzeciwko dzwonnicy, dzwoniono [parkan – ogrodzenie oddzielające teren przykościelnego cmentarza od bagna znajdującego się pomiędzy kolegiatą a terenem obecnego cmentarza parafialnego].

Umarła dziewczyna uboga Jana Lepiarza vel Gliniarza na cmyntarzu pochowana ku wielkiemu ołtarzowi, dzwoniono.

Umarła Zofia Kowalka z Targowiska leży na górze nad rowem ku Kustodiej, dzwoniono [kustodia – dom kustosza kolegiaty, mieszczący się najprawdopodobniej przy obecnej ulicy Kapłańskiej, blisko/naprzeciwko bramy wjazdowej na przykolegiacki plac – patrz rok 1685; góra/górka widoczna jest do dziś w terenie pomiędzy dawną brama-dzwonnicą a domem katechetycznym, jej najwyższy punkt znajduje się w obecnej bramie wjazdowej z ulicy Kapłańskiej na plac].

Umarła Babka w budzie, chowano ją pod dzwonnicą.

Tomasz z Popowa po miejscu Kasper nad stawem umarł, leży w kościele pod murem niedaleko pana Bartosza poznańskiema przeciwko ołtarzewi Bolesnej matki, dzwoniono tylko trzy razy.

Woźnica umarł w zamku, leży na cmyntarzu pod Ogrojcem, dzwoniono [ogrójec, inaczej Ogród Oliwny lub Gecemani, miejsce kultu pomiędzy fasadą wschodnią kolegiaty, za ołtarzem wielkim, a obecnym murem oddzielającym teren kościelny od ulicy Kapłańskiej, miejsce bardzo licznych pochówków w XVII i XVIII w.].

Wardęszyna umarła, na cmyntarzu leży ku szkole [uwaga: szkoła parafialna, której budynek znajdował się mniej więcej na północnym skraju lub pośrodku współczesnego przykościelnego placu, naprzeciwko zamurowanej obecnie bramy kościelnej w nawie północnej].

Umarł Dziad Jan, na cmyntrzu leży pod zegarem, dzwoniono [jak wynika z dokumentów XVIII-wiecznej wizytacji, zegar znajdował się w dzwonnicy, utrzymywany był przez miasto i „współpracował” z jednym z dzwonów, wybijając godziny].

Zmarł sławetny Jan chirurg, mieszczanin szamotulski, leży pośrodku kościoła naprzeciwko chrzcielnicy, dzwoniono.

rok 1680

Umarł Wojciech pilarz, na cmyntarzu pochowano go pod Zakrystią, dzwoniono [zakrystia – „gospodarcza” część kościoła kolegiackiego w narożniku północno-wschodnim, przy obecnej dzwonnicy].

Umarł Dziad stary, u piekiełka leży na cmyntarzu, dzwoniono raz tylko [piekiełko – czy chodzi tu o ogrójec? – w zapisach w zachowanych księgach zmarłych określenia tego użyto tylko raz].

Umarł Wojciech sługa miejski, dzwoniono mu trzy razy, leży pod lipą u wielkich wrót [wielkie wrota – główne wejście do kolegiaty w nawie głównej od strony zachodniej, drzwi do naw bocznych od strony zachodniej wykonano wiele lat później].

Umarł Jan Sztubak mały, leży na cmyntarzu (dzwoniono mu) ku ogrojcu. Na rok dzwonnego czyni więcej niż 60 złotych.

Umarł po święcie św. Stanisława mąż Stary Trębarki, który to chodził z puszką, leży na cmyntarzu.

Umarł Jan cieśla, leży pod murem ku probostwu [probostwo – budynek zajmowany przez proboszcza/prepozyta, znajdował się przy obecnej ulicy Kapłańskiej, najprawdopodobniej na wysokości współczesnej dzwonnicy].

Siostra Poznańskiej umarła, leży na cmyntarzu za ogrojcem ku Najświętszej Pannej pod oknem, dzwoniono [ówczesna kaplica Najświętszej Panny to część nawy południowej przy ołtarzu MB Pocieszenia].

Umarł ksiądz Marcin Wyrogost, kanonik szamotulski, dzwoniono mu przez tydzień 12 razy.

rok 1681

Umarło dziecię Janowi Rzeźnikowi, leży przed ogrojcem, dzwoniono raz tylko.

rok 1682

Umarł Bartosz kowal na Targowisku, leży na cmyntarzu ku Kustodiej.

Umarła rodzona siostra Nożewniczki Starej, leży na cmyntarzu ku proboszczewu.

rok 1683

Umarł Piotr Tesarz (cieśla, stolarz), leży w kościele pod wieżą między filarami, dzwoniono [„pod wieżą”, czyli za wejściem do nawy MB kościoła od strony zachodniej].

rok 1684

Umarł Jan, parobek z Gaju, leży na cmyntarzu pod Sakristią, dzwoniono raz.

Umarł chłopiec Rolkowicz, który spadł z dzwonicy, leży ku Kustodiej, dzwoniono.

Umarł Jan Guzik krawiec, leży na cmentarzu ku probostwu, dzwoniono.

rok 1685

Umarł Michał Hanspolki ociec, leży przeciwko Kustodiej na górce, dzwoniono 2 razy.

Umarł Kasper Tark z z Szczuczyna, leży na cmyntarzu versus orientem (w kierunku wschodnim) ku probostwu, dzwoniono.

Umarło dziecie panu Wojciechowi Rzepeckiemu, leży w ogrojcu za drzwiami, dzwoniono 2 razy [ogrójec był opłotowany].

Zmarła Regina w Xenodochio [przytułku, szpitalu przy ob. ul. Poznańskiej] św. Ducha, pochowana tamże na cmentarzu św. Ducha.

rok 1686

Umarło dziecie dwoje Marcinowi Skorci, leżą oboje w ogrojcu na cmyntarzu. Nie płacono.

Umarł ubogi człek, leży na cmyntarzu ku szkole, darmo schowano (!) go.

12 mensis Februarij … umarło dziecie Snopkowskiemu, krawcowi. 15 Februarij, znowu dwoje dziecie Snopkowskiemu.

Umarł Maci (Maciej) Czachorski z Targowiska, leży na cmyntarzu u fary przed wielkiemi wroty.

Dziecie Olejnika na ulicy Sukiennicki, schowane na cmyntarzu przy drzwiach kaplicznych Najświętszej Panny [drzwi kapliczne NP to najprawdopodobniej obecnie zamurowane małe wejście boczne do nawy MB, na prawo od dzisiejszej kruchty, albo samo wejście przez kruchtę].

Umarło chłopie Matiska sukiennika, na cmentarzu przy murze ku ołtarzewi Najświętszej Panny.

Umarła dziewczyna Franka kmiecia z Popowa na krosty ośpice, pochowana na cmentarzu.

rok 1696

(w listopadzie) umarła P. Jadwiga Radoszycka, mieszczka, leży w kościele wedle filaru S. Anny.

rok 1697

(w styczniu) umarł P. Marcin Radoszycki, mieszczanin, leży w kościele.

Umarł młodzian Maciej, syn P. Sztuby, pochowany w kościele przed S. Krzyżem.

(w październiku) umarła córeczka P. Rosołkowi, pochowana w kościele przed Najświętszą Panną.

(w grudniu) umarł P. Thomasz Rosołek, mieszczanin, pochowany w kościele w chórze wielkim.

rok 1698

Umarła uczciwa Regin Tarczyna kmiotka z Szczuczyna, pochowana w kościele w wielkim chórze.

Umarł syn Józef student P. Jarzyńskiego, pochowany w kościele przed ołtarzem S. Kantego.

Umarła P. Maryanna Paratowiczowa mieszczka pochowana w kościele ku wrotom wielkim w chórze wielkiem [chór wielki w tym rozumieniu to część kolegiaty pod obecnymi organami].

rok 1699

Umarł Szymon Nerka z małżonką swoją, pochowano ich podle siebie w kościele wedle S. Kantego.

rok 1700

Umarła Jegomość Pani Teresa z domu Dąbska kasztelanicowa kaliska, Pani i Dziedziczka Szamotulska, pochowana u OO. Reformatów bez dyspozycyi, bo w kaduku.

Pochowano zabitego Jana Harsczyka z Orliczka kmiecia w kościele przed Najs. PP. Cudowną. 

rok 1701

Umarła P. Anna Woyciechowa Sewerynka Mieszczka Szam. pochowana na cmentarzu przed wrotami.

rok 1702

Umarła uboga szlachcianka kołtonowata, leży na cmentarzu przed samymi wroty do Kustodyi.

rok 1703

Umarło dziecie mamki pani Skowroński(ej) na ten czas w probostwie rezydującej, leży przed ogrojcem.

Umarł Pan Wojciech Garncarz, leży na górce przed ogrojcem [chodzi tu chyba o teren przy obecnym murze, na prawo od dzisiejszej dzwonnicy].

Umarła Anna Babka w Dziekanij w czeladnicy, pochowana na cmentarzu przed szkołą. W tymże domku we dwie godziny po tej Babce umarła Pani Teresa Drzewiecka Teszarka z Obrzycka, leży w kościele wedle ołtarza Przemienienia Pańskiego od szkoły.

rok 1704

Umarł Wojciech Owczarek z Śmiłowa, leży na cmentarzu w rogu kośnicy [kośnica to kostnica, murowany budynek stojący blisko kościoła, na południe od niego, być może w rejonie obecnego probostwa; obok niego stał domek dzwonnika kolegiaty].

Umarł Andrzy Słączka mieszczanin szamotulski, leży przed wroty w kościele od szkoły.

rok 1705

Umarła Teresa Stefanoscząka rodem z Lwówka, leży na cmentarzu przed figurą P. Jezusa w boku wielkich wrot [figura Pana Jezusa, obecnie nie istniejąca, znajdowała się w okolicy głównej bramy kościelnej od strony zachodniej, później już nie wzmiankowana – być może zamieniona na figurę Jana Kantego].

Umarł Marcin Stary Pachołek Zamkowy, leży na cmentarzu pod lipą przed wielkimi wroty.

Umarła Elżbieta Owczarka z folwarku P. Jarockiego, leży na cmentarzu pod oknem zakrystyi.

Umarła uboga Dorota, która leżała pod Kustodią, leży na cmentarzu pod dzwonnicą.

Umarł Kazimierz Parobek w spitalu, który służył na ten czas Panu Maińskiemu Burmistrzowi, leży u S. Ducha w dzwonicy.

rok 1706

Umarła Pani Elzbieta Gotfridowa Sietniczka w Szamotułach z Luterskiej na katolicką wiarę nawrócona, leży przed kosnicą na cmentarzu.

Umarł Pan Gotfrid Sietnik z Lutra Katolikiem, leży wedle żony na cmentarzu.

Umarł Franciszek Pułślednik z Gaju nagłą śmiercią, idąc z miasta, leży na cmentarzu wedle Probostwa pod parkanem [teren cmentarza kolegiackiego otoczony był parkanem – płotem].

Umarła Ewa Kucharka z Osowa, którą chłopiec zastrzelił, leży na cmentarzu od szkoły przed kruchtą [chodzi o nieistniejącą już drewnianą kruchtę przylegającą do kolegiaty przy zamurowanym obecnie wejściu do kościoła od strony północnej; w dokumentach wizytacji wspomina się też o drugiej kruchcie – murowanej z drewnianym stropem/sklepieniem, patrz niżej].

Umarł Paweł Paratowicz, leży w kruchcie przy dzwonaryi [chodzi zapewne o kruchtę od strony obecnego probostwa].

Umarł Franciszek Stróż z Gałowa, leży na cmentarzu u fary przed kompasem [chodzi tu najprawdopodobniej o zegar].

rok 1707

Umarł Jan Stary Parobek, przed tym służący w Kluczewie, leży na cmentarzu wedle muru ku Probostwu.

Umarł Jan Napierała kmieć z Gałowa, mizerny tego kmieca był pogrzeb, tylko jedna msza święta była za niego.

Umarł Jan Parobek tłuczący się po mieście nagłą śmiercią na górze u Pana Guzeskiego [na poddaszu domu?], który się przed tygodniem spowiadał, leży na cmentarzu wedle Szkoły.

Umarła Anna Wieczorkowa Stara, leży na cmentarzu przed oknami Najświętszej Pannej.

Umarła Zofia Józwowa z Kępy, leży na cmentarzu przy murze przed Zakrystią.

rok 1708

Umarł synaczek malińki Deredzie Stróżowi Zamkowemu, leży przed ogrojcem.

Umarła uboga Babka w Gaju, leży na cmentarzu pod parchanem od Probostwa.

Umarł Marcin Dziad pod kotłem w domu Pani Andersonowey, leży na cmentarzu przed ogroycem.

Umarł Ja,n który na najem po mieście robieł, leży na cmentarzu przed ogroycem.

Umarła Jadwiga Baba bawiąca się przy Kościele Farskim, leży na cmentarzu wedle Probostwa.

Umarła Maryanna Biesiadziąnka, leży na cmentarzu wedle pobocznych drzwi od Najświętszej Pannej.

rok 1709

Umarł Piotr Sołtys z Nowej Wsi, którego olsza w boru zabiła, leży w kościele wedle wrot szkolnych.

Umarła Katarzyna Karczmarka z Gąsaw, leży na cmentarzu pod kompasem.

Umarł człowiek wędrowny w stodole Pana Janiszczyka, leży na cmentarzu u S. Mikołaja [chodzi tu o cmentarz przyległy do kaplicy św. Mikołaja, znajdującej się za stawem, naprzeciwko kolegiaty, na prawo od najstarszej części obecnego cmentarza].

rok 1710

Zabity człowiek z Jastrowia przez ludzi Jegomość Mankowskiego z Rudek, leży u S. Mikołaja na cmentarzu.

ZARAZA!

U Klonka umarła dziewka, w stodole jego na Targowisku pochowana.

U tegosz umarł chłop, tamże leży w stodole.

U Krauzy nożewnika umarł owczarek, leży w sadzie za Targowiskiem za nożewnikiem.

Zuzanna uboga Baba umarła, leży przy wierzbie pod Parchanem od Probostwa na cmentarzu kolegiackim [wierzby te rosły zapewne w przybliżeniu w rejonie obecnej dzwonnicy].

rok 1711

Umarł Dziad Grzegorz u jegomościa Wojciecha Pastorowicza mansionarysty, leży w Ogrojcu.

rok 1712

Umarł Błażej Cieśla, który mieszkał w domku między Dziekanią i Scholasterią, leży na cmentarzu od Probostwa niedaleko wierzbew.

Pawła Włodarza z Gaju synaczek malińki Marcin umarł, leży na cmentarzu Farskim prosto w ogrodzie [Getsemani].

rok 1713

Dziecie Łucja małe Galasa z Śmiłowa umarła, leży przy ogroycu na cmentarzu Kollegiackim.

W Kąsinowie Krzysztof Woźnica Luter umarł… we wsi leży [innowierców wówczas nie zawsze chowano na cmentarzu katolickim].

Regina Dziewcze córeczka P. Kobulskiego muzykanta kościelnego, leży przed ogroycem u Fary na cmentarzu.

Przywieziono dziecko z Gaju co w studni utonęło, leży na cmentarzu Farskim.

rok 1714

…Gilius… Francuz porucznik od artyleryi pod czas consistencyi (postoju) zimowey umarł u P. Jagrowskiego dlatego w Szamotułach leży w sklepiku pod JP Rokoszewskim przy S. Szczepanie u fary [chodzi tu o kryptę].

Jadwiga Stanisława Tesarza szamotulskiego żona umarła, leży przy murze Farskim w koniec ogrojca u Fary.

Marianna córeczka P. Jakuba Wazarowicza organista szamotulskiej, leży w kruchcie pustej od szkoły.

Piotr owczarz JP Dziekana umarł, leży na cmentarzu u fary przy Kaplicy NP Cudowney.

rok 1715

Stanisław dziad niewiedzieć skąd u P. Cwioydy mieszczanina szamotulskiego umarł, leży u fary na cmentarzu.

Dorota Jana Kalkanisty umarła w Szkole, leży na cmentarzu u fary.

Mikołaj Kopacz i Kalkanista Kollegiacki umarł, leży na cmentarzu u fary.

Przez nieszczęśliwy wypadek (infelix eventus), pod samo kazanie w Kollegiacie, chłopiec Jakub drugiego Jakuba chłopca… u Pana Wiczyńskiego z rusznicy zabił, leży zastrzelony u fary na cmentarzu.

Szymon dziad chodzący mnie [dla mnie, tj. dla prowadzącego księgę] z puszką do S. Mikołaja umarł na Targowisku, leży u Fary na cmentarzu.

Paweł wędrowny człowiek w Gąsawach umarł, leży pod Bożą męką tamże w Kąsinowie (?)

Wskutek nieszczęśliwszego wypadku zmarł Piotr Kenzia z Baborówka, który poszedszy w nocy do starego gościńca Pańskiego dla drewna jakiego, tamże jakoś nieostrożnie na się ścianę lepioną z Michałem Długim i balkę obalił … i tak… bez ratunku… umarł. Kości w nim ściana zgruchotała. Głowę jak pacharzynę stłukła… pochowany u S. Ducha na cmentarzu.

rok 1716

Regina Baba w bramie leżąca umarła, leży u Fary na cmentarzu przy wierzbach od Probostwa. 

rok 1717

Anna Dziewczyna z Gaju ze Dworu (przez nieszczęśliwy wypadek bo ją żuraw od studni upadszy zabił) umarła, leży na cmentarzu u Fary.

Nieszczęście Piotra Słoniewicza mieszczanina Szamotulskiego, który Córeczkę ignoranter (nieświadomie) z ruśnicy zabił Panu Jakubowi Guzowskiemu, ta leży w sklepiku pod Najświętszą Panną Cudowną u fary [chodzi tu o kryptę].

Maciej ubogi, Służący przed tym u Pana Dębskiego umarł u Radzieszewskiego w mieście, leży na cmentarzu u fary przed wielkiemi wrotami od błota [„błoto” albo „bagno” to obecnie łąka pomiędzy murem otaczającym kolegiatę od strony zachodniej, a współczesnym cmentarzem; wówczas zapewne znacznie bardziej podmokła].

Owczarz Luter w Kąsinowie umarł, tam leży w Kąsinowie.

rok 1718

Chrzczone przez matronę przy położnicach bywającą dziecie inlasu maximo adhibit materia et forma (w trakcie porodu) Janie albo Anno ja ciebie chrzcę w imię ojca i syna i Ducha S. umarło w godzin kilka po dobyciu z matki, leży na cmentarzu S. Ducha

Z Szczuczyna Katarzyna Puśledniczka umarła, leży na cmentarzu u fary przy Kompassie a meridie [od strony południowej]

Pani Czachurskiej Dziecie synaczek umarł, leży na cmentarzu u fary prosto we drzwi ogrojca.

Jadwiga uboga [żona?] Franciszka z Kobylina ubogiego przychodniego dla jałmużny umarła, leży u S. Ducha na cmentarzu.

Jakub w lat 15, chłopczak ex Luteranismo conversus per me (nawrócony przeze ze mnie z wiary luterańskiej) umarł na Jastrolesiu…leży na cmentarzu u fary prosto we drzwi kruchtej ku szkole.

rok 1719

Bliźniąt dwoje Sebestyan i Agniszka Pana Wieczorkowicza, jedno ochrzczone, umarły, leżą na cmentarzu u fary.

Anna, córka owczarza z Gąsaw, w lat 10, leży w Gąsawach przy Bożej męce.

Regina dziewcze z Gąsaw Marcina Rychtera owczarza gąsawskiego umarło, leży pod figurą Męki Pańskiej tamże w Gąsawach.

Chrystyan Młynarczyk z Margrabowa (?) rodem, Luter, utoneł na Grabowieckiego Młyna Stawie, leży tamże w Grabowcu Młynie na polu, pogrzebowego tynfów trzy (?).

Nieszczęśliwy wypadek Grzegorza Srzedniaka z Trzciela rodem. Służył u Pana Mateusza Jągrowskiego, mieszczanina szamotulskiego. Ten o trzeci z południa niedaleko mostu w strudze się kąpał podczas małej barzo wody, ledwo co wszedł w wodę utonęł… leży u S. Ducha.

Umarł Jakub ubogi, w bramie leżący ku zamkowi, leży na cmentarzu u fary od szkoły.

Rodzony brat młodszy Pana Jana Graboskiego na psim polu za S. Duchem mieszkającego, trembacza kościelnego, umarł z okazyi postrzelenia go (przez) JP Kuśleyskiego (?), gdy służył JP Skrzydlewskiemu, leży u S. Ducha na cmentarzu.

rok 1720

Kazimierz Galara Stary żołnierz… zamkowy umarł, leży na cmentarzu od szkoły idąc, u fary.

Paweł włodarz z Gaju umarł, leży u fary na cmentarzu od Parkanu JX Proboszcza w bok ogrojca.

Jadwiga Panna Stara… leży na cmentarzu u fary prosto w skarbiec na ścieszce od Szkoły [skarbiec mieścił się za zakrystią, pod biblioteką].

CUD … przez te lata nic nie dawano. Zaś gdy umarła Maryanna Woyciecha chałupnika z Baborówka… która leży u S. Ducha na cmentarzu przy rowie trzy kroki w końcu parchana od Pana trembacza, dano rocznią jałowicę (!).

rok 1723

Umarł Kazimierz Podcztarz Pani Smolińskiej, leży na cmentarzu za wielkim ołtarzem prosto w okno.

Umarła Anna córka kucharza zamkowego… leży za wielkim ołtarzem, w tymże dole leży córeczka Alexandra mielczarza z Szamotuł.

Umarła Katarzyna z Baborówka disposita (przygotowana na śmierć), leży na cmentarzu wedle ścieski przed Szkołką u Fary.

Stanisław Jesiński zabił sławetnego Łukasza Kłosowicza mieszczanina Szamotulskiego nie miawszy do niego okazyi. Hoc mirandum (co dziwne) tego dnia w Wronkach JP Kolnicki zabił strzelca i sługę, po tym jegosz samego tegosz dnia w nocy zabito, a to słudzi uczynieli z jednego domu. Ten mieszczanin sine dispositione (bez przygotowania)… JP Kolnickiego do OO. Reformatów przywieziono i u tychże OO. pochowany.

Sławetnego Łukasza Kłosowicza mieszczanina Szamotulskiego zabitego pochowano w kościele Kollegiackim Farskim przy filarze przed amboną pod ławą. Wnętrzności (?, intestina) przy ołtarzu S. Wawrzyńca.

Anno Domini 1723 25 July hora 11 ante meriadiana (Roku Pańskiego 1723, 25 lipca o godz. 11.00 przed południem) umarła Wielmożna Jejmość Pani Anna z Niegolewskich primo voto Mycielska, 2do voto Tuczyńska, Starościna Powidzka, Pani Dziedziczna Szamotuł, w Poznaniu. Przyprowadzono ciało 27 July prywatnie bardzo rano. Xepozycyja zaś 29 July. Leży przed Najświętszą Panną na prawą rękę w tajnym sklepie nowo wymurowanym między kratkami, którego nigdy nie było. Niech żyje w Bogu na wieki. Prześwietna Kollegiata niech będzie pamiętna na … przy każdej strasznej ofierze, przechodząc przez cmentarz mówiąc requiescat in pace. Amen. bo to Matka nasza, dobrodzika wielka leży, i prawie cud, że w kollegiacie, parochialnym kościele leży, a nie gdzie indziej, temu będzie Deus tu żyje (?) który do tego był powodem lubo magnas … za tą ucierpiał. Jegomość ksiądz Siciński kantor szamotulski tu cierpiał bywszy powodem (?)

Umarł Wojciech Dziad, który chodził z puszką do S. Mikołaja, leży na cmentarzu przed szkołą.

Umarł Krzysztof w siedmiu lat, ex Luteranis Parentibus (z rodziców luteran), leży na cmentarzu wedle ścieszki ku Probostwu.

Umarł podróżny Marcin woźnica z Ossowa, pochowany na ścieszce przed Szkołką.

Pan Andrzy Balbian Kupiec Szamotulski umarł, człowiek życia dobrego, skromnego, pokornego i Kościołowi potrzebny, leży w kościele kollegiaty szamotulskiej wedle filaru ołtarza S. Anny przy ławie pierwszej, na której nagrobek drzewiany. Requiescat in pace. Amen. Z Widnia rodzie (z Wiednia rodem).

rok 1724

Mikołaj umarł Jegomości księdza Wojciecha Pastorowicza, kanonika Szamotulskiego, który od niego samego dysponowany i Sakramentami opatrzony, leży na cmentarzu.

Umarła Regina kucharzowa, leży na cmentarzu za skarbcem blisko okna.

Umarli synaczkowie Panu Wyrwińskiemu, Jan i Jakub jednego dnia, pochowani za wielkiem ołtarzem na cmentarzu.

rok 1725

Umarła Agniszka uboga, leży na cmentarzy blisko parkanu Jegomość księdza Proboszcza.

Umarła Zofia uboga, leży na cmentarzu blisko ścieszkiej do Szkołkiej idąc.

Umarła córeczka Helena krawcowi nadwornemu, leży na cmentarzu.

Umarł synaczek kucharce nadwornej, leży na cmentarzu.

rok 1726

Jan umarł ubogi w Szkołce, do S. Barbary chodzący z puszką, leży w kościele przy S. Barbarze.

Umarł Tomasz ubogi, który w Szkołce umarł, leży prosto w okno Anioła Stróża przy Szkołce na cmentarzu.

Umarła Agniszka przy połogu, leży przy Szkołce na cmentarzu.

Umarła Anna Sobaczka kmiotka, leży na cmentarzu prosto w okno Najświętszej Panny z Matką Dorotą i z synem Wojciechem, którzy pomarli w jeden tydzień.

Umarł JP Józef Radziszewski, w Poznaniu logike uczywszy, tu zaś leży w Kościele Collegiaty Szamotulskiej przy ołtarzu S. Józefa sacramentis munitus et benedispositus przez Jegomość księdza Rybana (?) jezuite trzeba mu było pofolgować w młodym wieku nieużyta … kosy go śmiertelności podciena.

Umarł Stanisław Włodarz (z Gąsaw), leży przy szkołce blisko drzewa ad occidente (od strony zachodniej).

Umarła Anna Łodydzyna mieszczka szamotulska, leży blisko tego włodarza w trunnie (w trumnie!) na cmentarzu.

Umarła Anna Ratajka, circa partum (na skutek komplikacji porodowych), nie dał nikt znać, jednak spowiedała się w Najświętszej Panne Niepokalanego Poczęcia, leży na cmentarzu blisko Szkołkiej wedle Łodydzyny w… włodarza z Gąsaw.

rok 1727

(21 stycznia w Boguniewie) Wielmożna Jaśnie Pani Katarzyna z Mycielskich Łącka kasztelanicowa kaliska umarła et Sacramentis munita et benedisposita, leży w kościele kollegiaty Szamotulskiej wedle Jaśnie Wielmożnej Anny Tuczyńskiej starościny powidzkiej matki swojej w sklepiku przed Najświętszą Panną Cudowną. Priwatny pogrzeb jej odprawił się d. 23. (stycznia) 1727.

Umarła Katarzyna, leży przy parchanie prosto w okno Jegomość księdza Proboszcza.

Umarła Anna, leży u S. Marcina, na kopacza nie było [chodzi to o najstarszy kościół szamotulski w tzw. Starym Mieście, pomiędzy obecnym miastem a Piotrkówkiem].

(W Jastrowiu) Marcin umarł, starał się bydź ubogiem a pięćset tynfów zostało po nim, byli przy tym rachowaniu sławetny Pan Mateusz Jągrowski bormistrz Szamotulski, Pan Jakub Szukalski, Pan Franciszek Wieczorkowicz pisarz przysiężny Szamotulski, P. Wojciech Kotecki przysiężny. Z tego OO. Reformaci oddali na pogrzeb tynfów sto. Jegomości księdzu Kazimierzewi Sicińskiemu… z tego dyspozycia ostatka ponieważ w dobrach Jaśnie Oświeconego P. Macieja Mycielskiego chorążego nadwornego ten człowiek umarł odesłano z dyspozycyi kapituły szamotulskiej i prowincjała tejże kapituły (?). Deputowało Jegomość księdza Kazimierza Sicińskiego dziekana szamotulskiego, mnie kustosza i Jegomość księdza Wojciecha Szczepańskiego scholastyka szamotulskiego do Jegomość prowincjała natenczas będącego w Szamotułach. Odpowiedział, że swoją pieczęcią zapieczętował do dyspozycji Jaśnie Oświeconego Pana chorążego, wydać nie mogę bez jego woli…

Umarł Stanisław mielcarz Gajewski, którego pochowano w kościele prosto drzwi dzwonicy [wejście do dawnej dzwonnicy znajduje się od wnętrza kolegiaty, pomiędzy drzwiami nawy głównej, a drzwiami nawy MB od zachodu].

Umarł Maci (Maciej), leży przy kracie prosto okna skarbca.

Umarła Marianna, te z miłosierdzia pochowałem, leży przed ogrojcem.

Umarł Jan Srzedniak od Pana Sypniewskiego mieszczanina Kazimierskiego, leży przy kollegiacie Szamotulskiej na cmentarzu blisko mostku [na rowie?] idąc do kościoła.

Umarł Maci (Maciej) owczarz, którego ja ksiądz Wojciech Łysicki… absolwował i na śmierć eksporwował (?). Leży na cmentarzu wedle bzu przy kosnicy.

zmarło dziecko 4-letnie imieniem Adam, pochowane na cmentarzu za wielkim ołtarzem na drodze publicznej… alias na ścieszce.

rok 1728

Jegomość Pan Sebastian Popiel zachorował 27 tego miesiąca (luty), umarł dispositissime (zaopatrzony w sakramenty), pogrzeb jego 1 marca odprawiony selenissime (najuroczyściej), którego nie wiem kto taki będzie miał, pochowany w kościele kolegiackim za ołtarzem Przemienienia.

Zmarł Jan pasterz bydła, najuroczyściej pochowany processionalitem (z procesją) od S. Ducha prowadzony, w kościele przed chrzcielnicą.

Zmarł Błażej, dziecko lat 10, który się zmeł (zmielił) w młynku Kąsinowskim. Pochowany na cmentarzu przed kostnicą.

Zmarł Paweł ubogi w przytułku szamotulskim przy kościele św. Ducha, pochowany na cmentarzu ante porticum alias przed przednią kruchtą kościoła św. Ducha.

Zmarł Jan ubogi, pochowany na cmentarzu przy nowej kracie [krata w tym znaczeniu to chyba po prostu parkan drewniany].

Zmarł Błażej lat 65, pasterz bydła, pochowany na cmentarzu św. Marcina bez mojej zgody.

rok 1729

Zmarł Maciej Rataj gwałtowną śmiercią utopiony w przydusze (w przeręblu) ku Gałowu 10 stycznia, pochowany 20 przy parchunie blisko Probostwa.

Zmarł sławetny Franciszek Wasielewski, mieszczanin szamotulski, pochowany za rowem przed mniejszymi wrotami od strony południowej (post fossam ante fores minores meridionales) [z tego oraz innych zapisów wynika, że blisko kościoła od południowej strony, może w rejonie obecnego probostwa lub bliżej biegł rów odprowadzający wodę].

rok 1730

Sławetny Pan Gotfrid… reiwokował (?, nawrócił się?) mieszczanin Szamotulski przy sławetnych Michale Węgleskim i Janie krawcu, mieszczaninach Szamotulskich, leży u OO. Reformatów.

Zmarł Kazimierz pasterz bydła, pochowany na cmentarzu przed wielką bramą w stronę miasta (ante fores maiores a civitate).

Zmarł Marcin, dziecko pięcioletnie, pochowane na cmentarzu przed wizerunkiem (ante imaginem) Jana Kantego.

Zmarła uboga Barbara z folwarku mansjonarzy, pochowana na cmentarzu blisko szkoły.

Pochowano człowieka nieznanego, na cmentarzu na ścieżce z zachodniej strony, między kościołem a szkołą.

rok 1731

Zmarł Maciej ze wsi Sycyno, pochowany na cmentarzu w kierunku północnym (?) blisko szkoły (versus aqulonem prope Scholam).

Zmarło dziecko imieniem (brak)…, Macieja ze wsi Gaj, pochowane w kościele kolegiackim szamotulskim przy ołtarzu Św. Krzyża przed wejściem do dzwonnicy.

rok 1732

Zmarli Tomasz i Stefan, pochowani na cmentarzu przy rowie blisko ogrodzenia probostwa.

Umarł Kazimierz Burda, pochowany na ścieszce przy wrotach na cmentarzu.

rok 1733

Umarł Advena (przybysz) Joannes Mularczyk, który in agone mortis Dei Gratia in Prasentia (przed śmiercią dzięki Bogu w obecności) dwóch kapłanów e Lutheranizmo rewokował (z wiary luterańskiej nawrócił się) i z dobrą dyspozycyją umarł, który lubo nic nie miał, bo mu jeszcze kościół czecheł (koszulę śmiertelną, całun) sprawić musiał, jednak ex charitate proximi benestisime (z dobroczynności) pochowany na cmętarzu.

Umarł Dziad Stary Advena imieniem Wojciech, pochowany pod dzwonicą blisko wrot wielkich.

Umarła Stara Włodarka imieniem Regina, pochowana naprzeciwko wrotom wielkim na cmętarzu.

Umarła Dziewczyna komornika niemca katolika, pochowana pod murem na cmentarzu naprzeciwko wielkiemu ołtarzowi.

Pochowało się dziecię kowalewe za rozkazem Jegomości księdza Wojciecha, ze Szczuczyna, Luterskie, przy figurze (św. Marcina?) na cmentarzu św. Marcina.

Pochował Jegomość ksiądz Wojciech na cmentarzu naprzeciwko … ubogiego, którego u siebie żywił.

Pochował się Jan Mielcarz na cmentarzu, idąc od Kustodyi przy drodze furtką do kościoła.

Pochował się na cmentarzu Wojciech komornik przeciwko stancyi (domu) Jegomości księdza Wojciecha.

Pochowała się przy drodze idąc z miasta do Szkołki Baba niewiedzieć skąd, ani imienia dopytać się było można, confessa pride mortis (spowiadała się przed śmiercią) przed Jegomościem księdzem Szadowskim. Umarła w gościnem.

Notamdum: in Augusto (zanotowano w sierpniu) umarł (w Piotrkówku Małym) syn Jejmości Pani Marszewski i tam powinien był być wpisany, ale że Jegomość ksiądz Szadowski i Jegomość ksiądz Dziekan pochowali go w sklepie przed NP. nie dawszy … lubom się zgodził na to (?). 24. …zasię tam miejsce zapisało tu się w piśmie. Kustosz zaś requiret (wymaga), funeralia (opłata za pogrzeb) przyszły da Bóg.

Pochowała się Babka uboga przy kruchcie idący do Szkołki, która umarła w Bramie, nie dano nic, imię jej było Jadwiga.

Umarło dziecię zaraz po krzcie Luterskie urodzonego Pana Bogusława Zaydlica, które się pochowało w sklepie przed NP.

Pochował się Chłop niewiedzieć skąd, przy szkołce na drodze, który umarł w mieście.

Umarł owczarek na imię Ludwik w Młynie Grabowieckim wiary Luterskiej, którego pozwoliłem pochować gdzie się chowają [w cześć cmentarza dla innowierców]. Od którego funeralis (opłaty pogrzebowej) dano złp – 15.

rok 1734

Pochował się Szymon Chałupnik z Popowa przy wierzbie na rogu kościoła dnia 11. Marca 1734. od którego pochowania dano wołu.

Umarła Ana Stara Wojewodzyna z Baborowa Matka kaczmarza, pochowana jest na scieszce ku szkole przed oknem Sakrystyi.

Umarła Marianna Skotarka, pochowana jest na cmentarzu nie daleko szkoły, nic nie dano.

rok 1735

Umarła Marianna Peregrynantlia (pielgrzymująca), z Warmii powracając z mężem, leży na cmentarzu S. Ducha na ścieszce idąc z Spitala do kościoła.

Umarł Mateusz z Wojnowa ubogi, w gościńcu, jako i pierwsza z Warmii, leży na cmentarzu S. Ducha kilka kroków od ganku pod wieżą będącym.

(w Śmiłowie) umarł Parobek, pochowany jest na cmentarzu nie daleko szkoły, porąbany i pobity.

Umarł Paweł ubogi, pochowany jest nad fossą [rowem] ku kracie.

Umarła uboga sine omni dispositione (bez żadnego przygotowania na śmierć) leżąc kilka dni nie dano znać, leży na cmentarzu u S. Mikołaja.

Umarł Jan najemnik, pochowany jest na cmentarzu nad ścieszką od pierwszej kraty.

rok 1736

Jędrzy kalika (Andrzej kaleka) u Pana Jagrowskiego Burmistrza, pochowany jest na cmentarzu od Szkoły.

Umarł chłopczak sierota u Pani Primasowej, pochowany jest na cmentarzu od Szkoły.

Umarła dziewczyna za klasztorem OO. Reformatów na drodze, nie wie nikt z jakiej okazyi (przyczyny), pochowana jest u S. Ducha.

Umarł Wawrzyniec Choynecki student Poznański, pochowany jest w kaplicy Anioła Stróża wedle ołtarza piwowarskiego (dopisek: był piwowarem ale już nie jest).

Umarł Jakub Ratay z Starego Miasta, pochowany jest na cmentarzu od forty pierwszej miasta.

Umarł Antoni z Szamotuł, ojciec Ramziny szewcowej, pochowany jest przy kruchcie od Miasta.

Umarła Katarzyna Koczborka Uboga quondam (niegdyś) mieszczka z Szamotuł, pochowana jest przy kosnicy.

rok 1737

Umarła Anna, córka Ogrodowego Reformata fidei proximo morti rewokowała (nawróciła się przed śmiercią), pochowana jest na cmentarzu przed kruchtą ku Szkole. (Dwa dni później) zmarła Magdalena, żona Ogrodowego reformata … rewokowała, pochowana jest na cmentarzu tamże przed kruchtą.

Umarła sławetna Pani Regina Radziszewska, pochowana jest w kruchcie od szkoły.

Paweł ze Swadzimia wędrujący z żoną, w polach za Nową Wsią umarł. Zwieźć się kazał, leży u S. Ducha na cmentarzu.

Umarł człowiek, męsczyzna ku Kępie na drogach, niewiedzieć z kąd ani o imieniu dowiedzieć się podobna było, leży u S. Ducha na cmentarzu.

Umarł u Zielińskiego w domku Jakub imieniem, spod Gniezna, wsi powiedzieć nie chciał, tam ma mieć żonę i dzieci, leżu u S. Ducha na cmentarzu od drogi wielkiej przed kościołem

Umarł Józef Dąmbrowski chrzczeniec chodzący z puszką do Żydowa, leżu u S. Ducha na cmentarzu.

Umarł ubogi padszy nagle przed Szpitalem S. Ducha niewiedzieć zkąd, leżu u S. Ducha na cmentarzu.

Dziad ubogi padszy przed szpitalem niewiedzieć zkąd, ledwo do szpitala wniesiony absolwowany, leżu u S. Ducha na cmentarzu.

Baba nie wiedzieć zkąd umarła, leżu u S. Ducha na cmentarzu u Szymona pod S. Duchem mieszkającego.

Najemnik Pana Guzeskiego Burmistrza Szamotulskiego umarł w stodole jego… na drąszkach zaniesiono, pochowano na cmentarzu S. Ducha.

Regina, dziecie małe Tomasza, który ma Teodore za żene, umarło, leży u S. Ducha za kosnicą na cmentarzu gdzie inne chowają dzieci. Dwa dni później zmarła Teodora, żona Tomasza.

Zmarł pracowity Józef Gnabach z Piotrkówka, pochowany na cmentarzu obok Jana Kantego.

Zmarła Katarzyna żona kątnika ze wsi Śmiłowo, pochowana na cmentarzu naprzeciwko biblioteki [biblioteka mieściła się nad skarbcem, obok zakrystii].

Zmarł chłopiec imieniem Szymon, lat ok. 8, bliski krewny Wielmożnego Scholastyka, pochowany w kościele przed ołtarzem Przemienienia gratis. Dwa dni później zmarła dziewczynka Katarzyna lat 3, bliska krewna Wielmożnego Kustosza i została pochowana gratis w krypcie przed ołtarzem Matki Bożej Cudownej.

rok 1738

Zmarł Walenty, stróż lasu w Kąsinowie i strzelec, pochowany na cmentarzu w pobliżu muru probostwa.

Zmarło dziecko imieniem Pudentianna, córka Stanisława Bogusza, dzwonnika kościoła kolegiackiego, i Reginy, pochowane na cmentarzu przy narożniku biblioteki.

Zmarła pracowita Regina Przeszka ze wsi Baborowo, pochowana blisko bramy wejściowej do kościoła, naprzeciwko domku altarysty Matki Bożej Bolesnej.

Zmarło dziecko sławetnego Józefa Jareckiego około 4-tygodniowe, pochowane w krypcie dzieci [obok ołtarza MB].

W Szamotułach zmarła sławetna Marianna Piechocka mieszczka wałecka (?, civissa valcensis), matka moja najmilsza, pochowana w kaplicy ołtarza pospolicie zwanego Najświętszej Panny Różańcowej. Niech spoczywa w pokoju. Modlący się syn Kustosz Szamotulski.

rok 1739

Zmarł uczciwy Michał Szmiejkowski zwany pospolicie Stary Pachołek, pochowany na cmentarzu przy murze naprzeciwko ołtarza Matki Bożej Cudownej.

Zmarł szlachetny Adam Dębski, starzec, pochowany na cmentarzu przy murze kaplicy Matki Bożej Cudownej.

Zmarł młodzieniec imieniem Stanisław, lat 23, w chorobie swej przy cyruliku, z parafii cerekwickiej ze wsi Krzyszkowo, przed śmiercią nie przyjął sakramentów, ale spowiadał się w czasie spowiedzi wielkanocnej w swej parafii, pochowany na cmentarzu kolegiackim w Szamotułach przy wejściu do kościoła alias przy ścieszce.

11 maja, dwie godziny po północy zmarł sławetny Józef Radziszewski, najstarszy mieszczanin i dobrze zasłużony dla miasta, starzec blisko osiemdziesięcioletni, pochowany w kruchcie naprzeciwko szkoły przy żonie swojej.

Zmarło dziecko 7-tygodniowe imieniem Michał uczciwych Kurczatckich ze wsi Kępa i zostało pochowane w  krypcie dzieci z boku ołtarza Matki Bożej Cudownej.

Zmarł nagle w Nieczajnie pracowity Marcin, sługa z dworu w Nieczajnie, który handlował o zachodzie słońca w święto św. Marcina. Pochowany na cmentarzu przy szkole.

Zmarła Anna, mieszczka z Lwówka, córka sławetnego Węgleskiego, pochowana na cmentarzu przy wielkich wrotach kościoła obok swej matki.

rok 1740

Zmarł sławetny Jan, zwany pospolicie Ślosarz, który przed śmiercią wyznawał wiarę niekatolicką. Przez kilka lat gorliwie opiekował się zegarem kościoła szamotulskiego. Wyspowiadał się, przyjął wiatyk i za zgodą miejscowego kleru i mieszczan został pochowany gratis na cmentarzu kolegiackim przy wielkich wrotach.

Zmarł przypadkowo młodzieniec Stanisław Relewicz przygnieciony przez ścianę (?) i pochowany został na cmentarzu naprzeciwko szkoły w pobliżu Kruchtam.

Zmarł młodzieniec imieniem Andrzej, syn służącego Jana Ruteckiego mieszczanina szamotulskiego, studiujący w akademii szamotulskiej, pochowany na cmentarzu przed wielkimi wrotami.

W dniu 14 listopada Wielmożny i Czcigodny ksiądz Wojciech Pastorowicz, altarysta św. Józefa i św. Anny, z zachowaniem całego ceremoniału pochował zbiorczo kości dawno zmarłych (wydobywane zapewne w trakcie kopania nowych grobów lub dobyte z krypt kościelnych), które złożono do wspólnego grobu na kolegiackim cmentarzu przy portyku alias kruchcie wiodącej z kościoła do szkoły [Zapis w księdze zmarłych nosi tytuł „pogrzeb kości” (ossium sepultura)].

Zmarł Jaśnie Wielmożny Adam z Mycielna Mycielski, kasztelanic poznański, starosta koniński, w wigilię św. Marcina, tj. 10 listopada, we wsi dziedzicznej Boguniewo w parafii Słomowo, którego ciało paradnie i w obecności ludności 16 listopada złożono w kolegiacie szamotulskiej w specjalnej krypcie z boku ołtarza Matki Bożej Cudownej, przy Jaśnie Wielmożnej Annie z Niegolewskich Tuczyńskiej i Jaśnie Wielmożnej Pani Katarzynie z Mycielskich Łąckiej, kasztelanowej kaliskiej. Serce jego, które do Borku przeniesiono, pochowano w większej krypcie.

rok 1741

Zmarł Franciszek, pospolicie zwany Kupidura, mistrz tkacki (artis Textoriae), pochowany na cmentarzu w narożniku zakrystii blisko ścieżki do probostwa.

Zmarł pracowity Mateusz, kątnik ze wsi Kępa, pochowany na cmentarzu razem z Wojciechem, swym dwuletnim synem, w jednym grobie naprzeciwko szkoły.

rok 1742

Zmarła (szlachetnie) urodzona Anna Radziszewska, niemal szesnastoletnia, pochowana w Porticu alias Kruchcie naprzeciwko szkoły przy swoim bracie rodzonym.

W niedzielę o godzinie 10 przed południem zmarł nagłą śmiercią młodzieniec lat ok. 8 Andrzej Zieleniewicz wskutek uderzenia działem (?, per ictumo bombardae). Pochowany na cmentarzu w ogrodzie Gecemani vulgo w Ogroycu.

Zmarł pewien przybysz wędrujący imieniem Stanisław (podobno) z miasta Złotowo, pospolicie zwany Bednarz, u sławetnego Węgleskiego. Pochowany na cmentarzu przy ścieżce do probostwa.

Zmarła uczciwa Anna Grodzka w służbie we dworze szamotulskim, pochowana w kruchcie kościelnej kolegiackiej alias w Kruchcie przy wejściu z prawego boku.

Zmarła dziewczyna, panna Małgorzata Sztubianka, lat ok. 18, pochowana w krypcie kustoszów naprzeciwko ołtarza Matki Bożej pospolicie zwanej Różańcowej.

Zmarł Jan Stachowski, lat ok. 19, pozostający w mojej Kustosza służbie, pochowany przy matce swojej blisko wizerunku Jana Kantego.

W sam dzień Podwyższenia Krzyża Świętego [14 września] utonął w stawie ojców Reformatów pracowity Marcin, parobek Sebastiana Rataja ze Świdwińskiego. Pochowany na cmentarzu naprzeciwko szkoły.

rok 1743

Zmarło dziecko nowonarodzone imieniem Filip i ochrzczone zwykłą wodą, syn sławetnych Józefa i Reginy Kitniewskich, pochowane w ogrodzie Gecemani.

Zmarło dziecko Wojciecha, pospolicie zwanego Drapichrust, ośmiotygodniowe, pochowane na cmentarzu naprzeciwko ogrodu Gecemani.

Zmarło dziecko lat 6 imieniem Franciszek, syn sławetnych: pobożnie zmarłego Jana Kloneckiego i pozostałej [przy życiu] wdowy Ludwiki Kloneckiej, pochowane in Portico alias w Kruchcie.

W niedzielę 19 (października) o godz.6.00 (na Targowisku) zmarł urodzony Stanisław Pogorzelski, starzec, pochowany 24. przy ścieżce prowadzącej do wejścia do kościoła.

rok 1744

Zmarło dziecko imieniem Franciszek Ksawery, syn znakomitych i sławetnych: Kazimierza Radziszewskiego, burmistrza szamotulskiego i Katarzyny, kilkutygodniowe, pochowane przy bracie swoim w kościele w krypcie Kustoszów naprzeciwko ołtarza Matki Bożej Różańcowej.

Zmarła uczciwa Dorota we wsi Gaj, która kilka lat przed śmiercią odrzuciła wiarę niekatolicką i przyjęła prawdziwą wiarę (??, fidem Orthodoxam, tu chyba chodzi o „prawdziwą”, czyli wiarę katolicką), pochowana na cmentarzu kolegiackim.

rok 1745

Zmarła cnotliwa (Pudica) panna imieniem Agnieszka, lat 13, córka Andrzeja Strzyżyńskiego, mieszczanina stobnickiego, pozostającego w służbie we wsi Piotrkówko Wielkie w naszej parafii, pochowana w asystencji kleru na cmentarzu kolegiackim.

Zmarł pracowity Jakub, kilka lat służący w folwarku sławetnego Ludwika Kloneckiego (na Targowisku?), pochowany na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko wielkiej bramy vulgo przed wielkimi wrotami idąc z kościoła.

Zmarło dziecko lat 5 imieniem Regina uczciwego Franciszka Melchrowicza, pochowane przy wielkich wrotach naprzeciwko wyobrażenia Jana Kantego blisko muru.

Zmarła sławetna Regina Czwojdzińska, mieszczka szamotulska, wdowa po sławetnym Marcinie Czwojdzińskim, pochowana przy wielkich wrotach kościoła. [Tu dopisek kustosza kolegiaty o tym, że w miejscu tym znajduje się duża ilość kości dawno zmarłych i tu pochowanych].

Pod zamkiem szamotulskim zmarła pracowita Jadwiga, pospolicie zwana Tułaczka ze wsi Jastrowie, pochowana na cmentarzu naprzeciwko ołtarza.

rok 1746

Zmarł sławetny Walenty Klempicki, mieszczanin szamotulski, pochowany na cmentarzu przy ścieżce od małej bramy naprzeciwko kustodii.

Zmarła uczciwa Konstancja Szankoska, staruszka, pozostająca w służbie przewielebnego proboszcza, pochowana na cmentarzu kolegiackim przy wejściu do kościoła.

Zmarł pracowity Wojciech, półkmieć ze wsi Osowo, pochowany na cmentarzu przy wielkich wrotach przy Brzósce.

Zmarło dziecko około 6-tygodniowe imieniem Ewa, córka sławetnych Walentego i Marianny Wieczorkowiczów, pochowane gratis w ogrodzie Gecemani alias w Ogroycu w stronę stołu ołtarzowego (ad mensam Altaris).

Zmarła sławetna Krystyna (Christina) Guzowska drugiego nazwiska Prebyszka, 80-letnia, przed śmiercią porzuciła wiarę niekatolicką i przyjęła prawdziwą wiarę (Orthodoxam), pochowana w kościele pod chórem.

Zmarł sławetny Józef Jarecki, starzec, pochowany został przy swojej żonie przy murze alias przy Kruchcie.

Zmarł sławetny Szymon Romanowicz, mieszczanin szamotulski, pochowany na cmentarzu przy murze alias przy Kruchcie przy pobożnie zmarłym Jareckim.

W zamku szamotulskim zmarł pracowity Stanisław, zwany pospolicie Świniarek Zamkowy, pochowany na cmentarzu przy ścieżce probostwa.

Zmarło dziecko roczne imieniem Pudentianna, córka sławetnych Marcina i Krystyny Jareckich, pochowane na cmentarzu w ogrodzie Gecemani alias w ogroycu przed samym ołtarzem (wielkim).

rok 1747

Zmarło dziecko imieniem Marianna, ok. 6-letnie, córka nauczyciela szkoły szamotulskiej Jana Borkowskiego i jego żony, pochowane naprzeciwko ogrodu Gecemani. 3 tygodnie później o godzinie 2 po północy zmarł sam Jan Logenbork (Borkowski) i został pochowany na cmentarzu kolegiackim przy dzwonnicy.

Zmarł jaśnie oświecony i wielmożny Maciej z Mycielna Mycielski, kasztelan poznański, dziedzic dóbr szamotulskich, w mieście swym dziedzicznym Szubinie, dnia 3 października w wigilię św. Franciszka Roku Pańskiego 1747 o godz. 2.30 po południu, mąż najstarszy Rzeczypospolitej. Pochowany w Gostyniu u ojców św. Filipa Neri dnia 6 listopada. Natomiast serce jego pochowano w Zdzieszu, inaczej Borku.

rok 1748

Zmarł młodzieniec imieniem Stanisław, lat ok. 17, pochowany przy ogrodzeniu starego/dawnego probostwa (ad Sepem antiquae praepositurae).

Zmarł sławetny Piotr Sztubski, starzec, dnia 17 maja o godzinie 5.30 po południu, pochowany w portyku kościoła alias w Kruchcie w samym wejściu do kościoła.

Zmarł uczciwy Maciej pospolicie zwany Ślusarz, pochowany na cmentarzu w samym wejściu przy wielkich wrotach.

rok 1749

Zmarł uczciwy Wojciech, pospolicie zwany Miejski Sługa, pochowany na cmentarzu w narożniku zakrystii.

Zmarła zamożna i sławetna Katarzyna ze Zwonkowskch Radziszewska, mieszczka szamotulska, pani wszelkich cnót, w chorobie swej najlepiej przygotowana i wszelkimi sakramentami umocniona, duszę swą oddała dnia 5 kwietnia po północy w wigilię Zmartwychwstania Pana naszego. Pochowana 9 tegoż miesiąca w obecności całego mieszczaństwa w portyku alias w kruchcie naprzeciwko szkoły, przy swych krewnych. Niech spoczywa w najświętszym pokoju.

12 sierpnia zmarło dziecko imieniem Michał, 9-miesięczne, syn Kazimierza i Katarzyny z Dzwonkowskich Radziszewskich, pochowane w kruchcie naprzeciwko szkoły przy swoich rodzicach.

Zmarł u Jana Szmiejkowskiego uczciwy Szymon Terepecki, jałmużnik (utrzymywany przez bractwo?, Eleamosinarius) bractwa św. Barbary w kolegiacie Marii Magdaleny w Poznaniu, pochowany na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko szkoły przy bramie zachodniej [bramie ogrodzenia cmentarza?].

Zmarł w męczarniach uczciwy Jan Bromberski, pochowany w obecności kleru na cmentarzu przy ścianie naprzeciwko ołtarza.

rok 1750

Zmarł młodzieniec imieniem Jakub, lat 13, syn pracowitych Wojciecha i Urszuli Wójtów ze wsi Jastrowie, spowiadany przed śmiercią, pochowany na cmentarzu naprzeciwko zakrystii.

Zmarło dziecko imieniem Anna, 3-letnie, córka pracowitych Wojciecha i Agnieszki, kupców z karczmy na Targowisku, pochowane na cmentarzu przy murze [ogrodzeniu?] naprzeciwko zakrystii.

rok 1751

Zmarła 9 kwietnia około północy sławetna Zofia Lepszyńska, niegdyś mieszczka lwówecka, pochowana 10 tegoż miesiąca – w sam Wielki Piątek – na cmentarzu naprzeciwko szkoły.

Zmarł wskutek nieszczęśliwego wypadku Jakub Kolanowski, węglarz (Carbonarius), starzec ubogi z przytułku/szpitala, w niegłębokiej wodzie przypadkowo utonął (in modica Aqua Casualiter submersus), pochowany na cmentarzu szpitalnym.

Zmarła pracowita Krystyna, służąca, przybyszka uboga z karczmy w Nowej Wsi, pochowana gratis na cmentarzu blisko ogrodzenia dawnego probostwa.

29 sierpnia około godziny 3.00 po północy zmarł sławetny Wojciech Lipoński, w swej chorobie najlepiej przygotowany i umocniony wszelkimi sakramentami, pochowany dnia 31 tegoż miesiąca na cmentarzu od strony zachodniej.

Zmarł wskutek wypadku we młynie alias we wiatraku we wsi Kluczewo w parafii ostrorogskiej, uczciwy Marcin Olendrowicz, lat ok. 16, pochowany na cmentarzu ku zachodowi słońca (od strony zachodniej).

rok 1752

Zmarła uczciwa Marianna we wsi Osowo, pełnoletnia, po dobrowolnym odrzucenia wiary niekatolickiej i przy najlepszym przygotowaniu umocniona wszelkimi sakramentami, pochowana na cmentarzu naprzeciwko szkoły.

Zmarła sławetna Róża Biesiecka, wyspowiadana przed śmiercią, pochowana na cmentarzu po zachodniej stronie w jednym grobie z dzieckiem swoim ochrzczonym.

Zmarł sławetny Józef Kitnieski, przez kilka lat znakomicie służył kościołowi kolegiackiemu. Mąż emeritissimus, przed śmiercią najlepiej przygotowany i umocniony wszelkimi sakramentami, pochowany na cmentarzu przy wejściu do kościoła blisko kruchty. Niech spoczywa w pokoju.

Zmarło dziecko w dworze w Gąsawach, nie wiadomo czyje, pochowane na cmentarzu przy ogrodzie Gecemani.

Zmarły dzieci Marianna i Jan Katarzyny ze wsi Gaj, pochowane w jednym grobie na cmentarzu naprzeciwko wielkiego ołtarza blisko muru.

Zmarło dziecko imieniem Agnieszka, lat 7, córka sławetnych Rocha i Agnieszki Fabroskich, pochowane na cmentarzu przy kapliczce (?) swojej przy wrotach, które wiodą do kaplicy MB Cudownej.

Zmarło dziecko dwuletnie imieniem Regina sławetnych Józefa i Reginy Kitniewskich, pochowane gratis na cmentarzu przy kruchcie przy swoich rodzicach.

Zmarło dziecko ledwie urodzone i ochrzczone ze wsi Popowo imieniem Jan, syn pracowitych Macieja i Anny, pochowane na cmentarzu.

rok 1753

Jednego dnia zmarli sławetny Wojciech Zieleniewicz i jego żona Dorota z Węglewskich. Oboje zostali pochowani na cmentarzu kolegiackim w jednym grobie przy narożniku zakrystii.

Zmarło dziecko imieniem Marianna, lat 4, która utopiła się w studni w Piotrkówku Małym, córka Wojciecha i Marianny Gnabachów z tej wsi, pochowana przed ogrodem Gecemani vulgo Ogroycem.

Zmarło dziecko imieniem Petronella, córka sławetnych Józefa Kitniewskiego i wdowy po nim Reginy, pochowane przy ojcu swoim przy drzwiach prowadzących do kaplicy Matki Bożej Cudownej.

Zmarł uczciwy Paweł mieszkający w folwarku zwanym Świdwińskie, pochowany na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko szkoły w kierunku północnym alias przy Starey Kruchcie.

Zmarło dziecko ledwo urodzone i ochrzczone sławetnych Tomasza i Marianny Bisieckich imieniem Anna, pochowane na cmentarzu kolegiackim poza ogrodem Gecemani alias za kratkami.

Pracowity Jan, półkmieć ze wsi Osowo, został okrutnie zamordowany przez wieśniaków (gospodarzy?) ze Szczepankowa, zmarł bez spowiedzi i sakramentów. Pochowany na cmentarzu kolegiackim blisko szkoły.

rok 1754

Zmarł pracowity Sebastian, który pomalował powierzchnię ołtarza Anioła Stróża w kolegiacie szamotulskiej, pochowany na cmentarzu kolegiackim przy wielkich wrotach prowadzących do kolegiaty od strony zachodniej.

Zmarł Stanisław, starzec, jałmużnik miasta/mieszczan Buk (Elemosinarius de Civitate Buk), pochowany gratis na cmentarzu kolegiackim naprzeciw kaplicy św. Stanisława Kostki.

Zmarła uczciwa Marianna, w służbie u Wojciecha Śmiełowskiego mieszczanina szamotulskiego, pochowana na cmentarzu kolegiackim przed ogrodem proboszczowskim od strony południowej.

Zmarł pracowity Antoni włóczęga u sławetnej Anny Roteckiej, mieszczki szamotulskiej, pochowany gratis na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko kaplicy św. Stanisława Kostki.

Zmarł sławetny Franciszek Koterliński, mieszczanin szamotulski, pochowany przy błocie naprzeciwko wielkich wrót kościelnych.

Zmarł uczciwy Józef, kucharz z dworu śmiłowskiego, pochowany na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko kaplicy św. Stanisława Kostki przy murze kolegiaty.

Zmarło dziecko lat 3 imieniem Regina, córka pracowitego Macieja Wojewody, kmiecia ze wsi Baborowo, pochowane na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko wielkiej bramy drogi publicznej naprzeciwko wielkiego ołtarza [tu chodzi chyba o dużą bramę cmentarną prowadzącą do miasta].

Zmarł pracowity Franciszek, starzec i służący kolegiaty szamotulskiej, pochowany na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko kaplicy św. Stanisława Kostki po północnej stronie.

Zmarł młodzieniec Maciej, lat 16, syn uczciwej wdowy piwowarki z przedmieścia szamotulskiego zwanego Nowa Wieś, pochowany na cmentarzu kolegiackim przed szkołą.

Zmarła uczciwa Jadwiga, staruszka, matka sołtysa z Nowej Wsi pod Szamotułami, ponadstuletnia, pochowana na cmentarzu kolegiackim na ścieżce przed drzwiami kaplicy Cudownej Panny Marii.

rok 1755

Zmarła pracowita Regina, lat ok. 100, ze wsi Piotrkówko Małe, pochowana na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko ołtarza Przemienienia Pańskiego w samej ścieżce.

Zmarł pracowity Kasper, starzec, młynarz z miasta Obrzycko, który trzy dni przed śmiercią odrzucił wiarę luterańską i szatana. Pochowany na cmentarzu kolegiackim przed szkołą.

Zmarła pracowita Helena, lat 17, córka pracowitych rodziców Jana i Barbary Kowalów ze wsi Jastrowie, pochowana na cmentarzu kolegiackim w narożniku świątyni przy rowie.

Zmarła pracowita Appolonia Kąsinowska, zwana Chałupniczka, z Piotrkówka Małego, pochowana na cmentarzu kolegiackim blisko wielkich wrót za ścieżką przy błocie.

Zmarło dziecko imieniem Dorota, dwuletnie, córka pracowitych rodziców Marcina i Heleny Szkudlarzów w Dębinie Kąsinowskiej bawiących się, pochowane na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko kościoła.

rok 1756

Zmarł pracowity Krzysztof, nawrócony z luteranizmu 6 tygodni przed śmiercią, lat ok. 50, przybysz do zamku szamotulskiego, pochowany na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko kaplicy św. Stanisława Kostki.

Zmarł uczciwy Łukasz Łukaszowski, sześćdziesięciolatek, kucharz w służbie we dworze w Kąsinowie, pochowany na cmentarzu kolegiackim.

Zmarła sławetna Katarzyna Maińska, mieszczka szamotulska, pochowana w samych wrotach alias w Babińcu blisko muru drzwi wejściowych do kościoła kolegiackiego.

Zmarło dziecko imieniem Antoni, w wieku lat 2 i 10 miesięcy, syn pracowitej matki Jadwigi, służącej u (szlachetnie) urodzonego Glińskiego w folwarku Kleczewskich zwanego, inaczej w Nowej Wsi. Pochowane na cmentarzu kolegiackim.

rok 1757

Zmarł szlachetny Kasper Mroczyński, starzec lat ok. 70, z miasta Szamotuły, pochowany na cmentarzu kolegiackim w kruchcie (in Porticu) kościoła kolegiackiego przed drzwiami Dzwonaryi od strony zachodniej (?)

Zmarł nagle parobek Szymon, lat 27, ze wsi Gąsawy, pochowany na cmentarzu kolegiackim przy bibliotece od północnej strony.

Zmarła sławetna Ewa Czachorska, lat ok. 80, mieszczka szamotulska, pochowana na cmentarzu kolegiackim naprzeciw krypt po stronie południowej [chodzi zapewne o miejsce na prawo od dzisiejszej kruchty].

Zmarło dziecko imieniem Stanisław, powszechnie zwany Podrzutek, ze wsi Baborówko, pochowany na cmentarzu kolegiackim blisko muru po stronie wschodniej.

Zmarła pracowita Katarzyna, lat ok. 50, przybyszka ze wsi Turostowo do Targowiska pod Szamotułami, pochowana na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko biblioteki po stronie północnej.

Na polu przy drodze do Jastrowia zmarła staruszka żebrząca nieznanego imienia przyjąwszy ostatnie rozgrzeszenie. Pochowana na cmentarzu kolegiackim blisko szkoły przy rowie.

Zmarła pracowita Regina Antoszka, lat ok. 60, komornica ze wsi Popówko, pochowana na cmentarzu kolegiackim na prawo od Biblioteki w kierunku północnym (?, recta ad Bibliothekam ab Aquilone).

20 października w Baborowie zmarło dwoje dzieci: Franciszek lat 4 i Kazimierz rok 1, braci(a) rodzeni, synowie pracowitych Macieja i Barbary Jędryków, kmieci ze wsi Baborowo. Pochowano ich na cmentarzu kolegiackim naprzeciw ołtarza wielkiego w samej ścieżce po stronie wschodniej.

Zmarł pracowity Andrzej Konieczny, starzec lat ok. 70, ze wsi Gałowo, pochowany na cmentarzu kolegiackim przy swej żonie, naprzeciw kaplicy św. Aniołów Stróżów po północnej stronie.

Zmarło dziecko imieniem Barbara, lat 4 i pół, córka wielmożnych rodziców Jana Niegolewskiego chorążego wschowskiego i Zofii, dziedziców dóbr Kąsinowo, pochowane w kolegiacie w krypcie przed ołtarzem Cudownej Panny Maryi.

rok 1758

Zmarł pracowity Wojciech, nowo nawrócony, lat ok. 36, karczmarz ze wsi Kępa, pochowany na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie blisko bramy prowadzącej do dawnego probostwa.

Zmarł pracowity Dąbczak, parobek ze Śmiełowa, lat ok. 35, pochowany na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie, naprzeciwko świątyni na górce (in Monticello).

Zmarł sławetny Wojciech Malcherek, mieszczanin szamotulski, lat ok. 38, pochowany na cmentarzu kolegiackim po południowej stronie, naprzeciwko kaplicy Cudownej Panny na górce pomiędzy ścieżkami.

14 marca pracowity Andrzej Człapa z Baborowa z własnej woli popełnił samobójstwo przy pomocy krótkiego noża. Pochowany na cmentarzu w Baborowie.

Zmarła Barbara Cieślanka, lat ok. 50, ze wsi Gaj, pochowana gratis na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie naprzeciw bramy podwórza probostwa (Praepositurali area).

Zmarło dziecko imieniem Rozalia, roczne, córka pracowitych Bartłomieja i Katarzyny komorników ze wsi Baborówko, pochowane gratis bez ceremonii za wielka bramą (cmentarza) od wschodniej strony.

Uczciwy Jakub Nawrocki, lat ok. 40, zmarł przypadkowo i nagle na polu pod figurą Jezusa Ukrzyżowanego za wsią Popowo. Spowiadał się w mieście Szamotuły na Wielkanoc, pochowany został na cmentarzu kolegiackim po zachodniej stronie naprzeciwko wrót wielkich kościoła.

Zmarło dziecko imieniem Józef, lat 4 i 3 miesiące, syn (szlachetnie) urodzonych Piotra i Apolonii Gałkowskich, dzierżawców folwarku Siemiątkowskie, pochowane na cmentarzu kolegiackim od strony wschodniej przez ogrodem Gecemani.

Zmarła Krystyna Jarecka, mieszczka szamotulska, lat ok. 32, pochowana na cmentarzu kolegiackim po południowej stronie w bocznej bramie vulgo Babiniec (uwaga: chodzi tu o kruchtę od strony dzisiejszego probostwa, „babiniec” to staropolska nazwa kruchty, gdzie mogły przebywać m. in. żebrzące kobiety).

rok 1759

Zmarło dziecko imieniem Aniela, lat 3, córka sławetnych Józefa Zieleniewicza, burmistrza Szamotuł, i Marianny, pochowane w kościele kolegiackim blisko muru przy ołtarzu św. Barbary w kaplicy.

Zmarła staruszka Barbara Basiczka, panna, lat ok. 80, żebrząca w mieście Szamotuły, pochowana na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie przy szkole.

Zmarła sławetna Regina Dynkowska, mieszczka szamotulska, lat ok. 48, pochowana na cmentarzu kolegiackim blisko bramy zwanej Kruchta, przy ścieżce po południowej stronie.

Zmarł pracowity Szymon Barłożyk, lat ok. 35, kątnik z folwarku Świdwińskie, umarł u ojca swego we wsi Gałowo, pochowany na cmentarzu kolegiackim blisko szkoły przy ścieżce po północnej stronie.

27 lipca zmarli bracia: Wojciech lat 6 i Antoni lat 4 i pół, dzieci sławetnych Wawrzyńca i Marianny Durczykiewiczów, mieszczan szamotulskich. Pochowano ich na cmentarzu kolegiackim po wschodniej stronie przed ogrodem Gecemani. 10 sierpnia zmarło dziecko jednodniowe tych samych rodziców i zostało pochowane za ogrodem Gecemani.

Zmarła pracowita Luoretia, materfamilia z dworu w Śmiłowie, lat ok. 40, pochowana na cmentarzu kolegiackim przed biblioteką od strony północnej.

rok 1760

Zmarło dziecko imieniem Tomasz, 10-miesięczne, syn sławetnych Józefa i Marianny Zieleniewiczów, mieszczan szamotulskich, pochowane na cmentarzu kolegiackim przed wejściem do ogrodu Gecemani (ante ingressu) po stronie wschodniej.

Zmarła uczciwa Agnieszka, lat ok. 80, materfamilia jaśnie oświeconego i czcigodnego Majorowskiego, kanonika kolegiaty szamotulskiej. Pochowana na cmentarzu kolegiackim naprzeciw kaplicy Panny Marii Cudownej z południowej strony.

Zmarła wskutek uduszenia się (utonięcia?, suffocata) w studni pracowita Agnieszka, lat ok. 40, służąca u sławetnego Jarockiego, mieszczanina szamotulskiego. Pochowana na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko świątyni po północnej stronie.

Zmarł sławetny Krzysztof Ciepliński, mieszczanin i muzyk szamotulski, pochowany w kościele kolegiackim w kaplicu Panny Marii Cudownej przed ławą po południowej stronie.

11 maja zmarł sławetny Walenty Wieczorkowicz, lat ok. 38, mieszczanin szamotulski i śpiewak chóru kolegiaty szamotulskiej (cantor horalis), pochowany w kolegiacie jw.

Zmarł sławetny Paweł Lepszyński, mieszczanin szamotulski i sługa kościoła kolegiackiego, lat ok. 68, pochowany na ścieżce przy narożniku kaplicy Panny Marii Cudownej od strony wschodniej.

Zmarła sławetna Magdalena Buynowska, mieszczka szamotulska, lat ok. 34, pochowana w kościele kolegiackim w kącie pod chórem od strony zachodniej.

Zmarł pracowity Stanisław, karczmarz ze wsi Baborowo, lat ok. 48, pochowany blisko kostnicy po stronie południowej.

Zmarł nagle pracowity Marcin, parobek ze wsi Irka, uciekający przez Szamotuły z obozu Moskali. Pochowany na cmentarzu kolegiackim za dzwonnicą od strony zachodniej.

Zmarło dziecko imieniem Franciszek, 15-tygodniowe, syn pracowitej Anny mamki/niani (Nutricis) z dworu w Gałowie, pochowane na cmentarzu kolegiackim za świątynią od strony zachodniej.

rok 1761

Na przedmieściu zwanym Targowisko pod Szamotułami zmarł szlachetny Ambroży Sanborski pochodzący z województwa sieradzkiego, będący w służbie u urodzonego Ignacego Wyszyńskiego, lat ok. 22, pochowany na cmentarzu kolegiackim od zachodu, blisko wielkich wrót kościoła z boku z prawej strony.

Zmarła uczciwa Agnieszka Mrowińska, lat ok.100, Stara Kołodzika (Kołodziejka) z karczmy na Targowisku, pochowana na cmentarzu kolegiackim naprzeciw ołtarza św. Aniołów Stróżów z północnej strony.

Zmarło dziecko dwojga imion Klara Marianna, córka matki od niedawna mieszkającej i będącej w służbie w zamku szamotulskim. Pochowane na cmentarzu kolegiackim w narożniku świątyni od strony wschodniej.

Zmarło dziecko imieniem Wincenty, lat 3 i pół, syn szlachetnego Kazimierza Olszewskiego, kucharza z dworu w Gałowie, mieszkającego jednakże wraz z żoną swoją w Szamotułach, pochowane na cmentarzu kolegiackim od strony wschodniej.

Zmarła pracowita Katarzyna Stara Michałowa niewidoma, ze wsi Szczuczyn, lat ok.70, pochowana na cmentarzu kolegiackim blisko szkoły po stronie północnej.

Zmarł sławetny Marcin Czeszewski, lat ok. 80, mieszczanin szamotulski i ekonom kąsinowski, pochowany na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko wielkich wrót kościoła przy błocie od strony zachodniej.

Zmarł sławetny Andrzej Kapczyński, mieszczanin czarnkowski, lat ok. 80, w tym czasie przebywający w Szamotułach u swej córki, sławetnej Warchołowiczowej. Pochowany u ojców Reformatów w Szamotułach.

rok 1762

Zmarł sławetny Stanisław Burdziński, lat 68, mieszczanin szamotulski i sługa kościoła kolegiackiego, pochowany na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie.

Zmarł sławetny Mateusz Jągrowski, mąż dojrzały, rajca, całego miasta Szamotuły ozdoba i chwała, mieszczanin szamotulski, lat ok. 80. Pochowany w kościele kolegiackim w krypcie przed ołtarzem św. Wawrzyńca.

Zmarło dziecko imieniem Agnieszka, dwuletnie, córka pracowitych Wawrzyńca i Marianny ze wsi Gaj, pochowane na cmentarzu kolegiackim po stronie wschodniej przy filarach/przyporach zewnętrznych (ad Columnas).

Zmarła pracowita Elżbieta Stara Hancowa, lat ok. 90, ze wsi Kąsinowo, przed śmiercią przeszła na katolicyzm z wiary luterańskiej. Pochowana na cmentarzu kolegiackim z północnej strony naprzeciwko kaplicy św. Aniołów Stróżów.

Zmarło dziecko, przez położną imieniem Ewa z powodu słabości i wobec niebezpieczeństwa śmierci w łonie matki zwykłą wodą ochrzczone, uczciwych Andrzeja i Jadwigi Sieleckich, pisarza zamkowego (Scribarum?) w zamku szamotulskim, pochowane przy murze kościoła kolegiackiego po wschodniej stronie naprzeciwko ogrodu Gecemani.

W szpitalu szamotulskim zmarła Agnieszka, lat ok. 36, wyspowiadana i zaopatrzona sakramentami przez czcigodnego prepozyta szpitalnego, pochowana na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie.

Zmarł pracowity Szymon Nowak, lat ok. 60, chałupnik ze wsi Kępa, pochowany na cmentarzu kolegiackim przed szkołą od strony zachodniej przy błocie [owo błoto/bagno to m. in. teren pod dzisiejszym parkingiem samochodowym, przedtem podmokła łąka].

Zmarła Marianna Jągrowska, mieszczka szamotulska, lat ok. 47, pochowana na cmentarzu kolegiackim w samym wejściu w wielkich wrotach kolegiaty od strony zachodniej.

Zmarł pracowity Jakub, lat ok. 79, komornik ze wsi Gałowo, pochowany na cmentarzu kolegiackim za kanałem/rowem blisko bramy od strony południowej.

Zmarło dziecko imieniem Paweł, lat 4, zabite przez swego brata przypadkowo wskutek uderzenia laską, syn urodzonych Piotra i Apolonii Gałkowskich, mieszkających w Szamotułach. Pochowane na cmentarzu kolegiackim na ścieżce przed Ogroycem po stronie wschodniej.

Zmarło dziecko imieniem Anna, mające 1 rok i 4 tygodnie, córka Krzysztofa i Marianny Elżbiety Poll, przybyszów z miasta Międzyrzecz do wsi Gąsawy, pochowane na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko ogrodu Gecemani od strony wschodniej.

W październiku zmarł sławetny Marcin Dybysławski, muzyk kolegiaty i mieszczanin szamotulski, lat 49, pochowany w kościele kolegiackim przy kratkach ołtarza św. Anny od południa.

rok 1763

Zmarła pracowita Jadwiga, lat ok. 50, kucharka w dworze w Popowie, pochowana na cmentarzu kolegiackim w kierunku biblioteki po stronie północnej.

Zmarła uboga nieznanego imienia, lat ok. 70, przybyszka do wsi Baborowo, pochowana na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie w kierunku biblioteki.

Na cmentarzy kolegiackim pochowano dziecko sławetnych Piotra i Magdaleny Chrząnowskich, mieszczan szamotulskich, ochrzczone w łonie matki zwykła wodą i urodzone martwe.

Zmarła pracowita Regina zwana Frąckowa, lat ok. 58, chałupniczka, przybyszka ze wsi Łagiewniki do przedmieścia Targowisko, pochowana na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie naprzeciw ołtarza św. Aniołów Stróżów.

Zmarł pracowity Bartłomiej, Stary Chałupnik zwany Apostoł, ze wsi Gaj. Z powodu doktryny Katechizmu nie posiadający dzieci (??), corocznie owocnie spowiadający się w czasie spowiedzi wielkanocnej (?). Pochowany na cmentarzu kolegiackim w samych wielkich wrotach cmentarnych od strony wschodniej.

Zmarła pracowita Katarzyna, lat ok. 40, przybyszka z folwarku zwanego Ostrolesie na przedmieście Targowisko, pochowana na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie naprzeciw ołtarza św. Stanisława Kostki.

Zmarło dziecko imieniem Wawrzyniec, lat ok. 8, żyjące dotąd z miłosierdzia u parobka Stanisława we wsi Gąsawy, pochowane na cmentarzu kolegiackim naprzeciw świątyni po wschodniej stronie.

7 września zmarła pracowita Regina, półkmiotka ze wsi Gaj, lat ok. 60. Pochowana na cmentarzu kolegiackim po południowej stronie w kierunku kostnicy. Następnego dnia zmarło dziecko imieniem Regina, 17-dniowe, pracowitych Kazimierza i Marianny parobków ze wsi Szczuczyno. Pochowane w tym samym grobie jak wyżej [czy byli krewnymi?].

Zmarło dziecko z nieprawego łoża imieniem Regina, mające 2 i pół roku, córka pracowitej Anny, służącej we dworze w Gaju, pochowane na cmentarzu kolegiackim naprzeciw świątyni po stronie wschodniej.

Marianna Stara Maćkowa, lat ok. 80, zmarła nagle na drodze publicznej wiodącej ze wsi Ordzino do Gaju. Pochowana na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie.

rok 1764

Zmarła Agnieszka Winicka, lat ok. 37, mieszczka szamotulska, pochowana na cmentarzu kolegiackim przy narożniku Cudownej Matki Bożej, od strony południowej (ad cornu Capella Miraculosa BV Maria ad meridiem).

Zmarła mieszczka szamotulska, sławetna Helena Lepszyńska, lat ok. 80, w szpitalu (Xenodochio) św. Ducha, pochowana na cmentarzu kolegiackim przy błocie (ad Paludem) od strony zachodniej.

rok 1765

Zmarła pracowita Regina Wojcieszanka, lat ok. 18, służąca z dworu w Kąsinowie, pochowana na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko dzwonnicy od strony zachodniej.

Zmarło dziecko imieniem Kasper, lat 4, syn pracowitych Rocha i Barbary Stróżów Zamkowskich, pochowane na cmentarzu kolegiackim od strony wschodniej.

Zmarło dziecko imieniem Marianna Elżbieta, lat 7, córka uczciwych Michała i Anny Krygrów, młynarzy z Grabówca, niekatolików, pochowana na cmentarzu kolegiackim przy wielkiej bramie cmentarnej od strony wschodniej.

rok 1766

Zmarł sławetny Michał Kozłowicz, lat ok. 80, mieszczanin szamotulski żebrzący o chleb (?) we wsi Lulino, pochowany na cmentarzu kolegiackim przed wejściem do kaplicy Matki Bożej Cudownej od strony południowej.

Zmarło dziecko imieniem Franciszka, półtoraroczne, córka uczciwej wdowy Marianny Derpiny z Szamotuł, pochowane na cmentarzu kolegiackim obok ścieżki od strony południowej.

Zmarło dziecko imieniem Wojciech, 3-letnie, syn uczciwych Jana i Katarzyny Hassów, będących w służbie wielmożnego Mycielskiego, starosty konińskiego, posiadacza miasta Szamotuły, pochowane w ogrodzie Gecemani kościoła kolegiackiego.

Zmarł pracowity Bartłomiej, lat ok. 53, wolarz miejski szamotulski z folwarku prepozytury szpitalnej szamotulskiej (kościoła szpitalnego), pochowany na cmentarzu szpitalnego kościoła św. Ducha od strony wschodniej.

rok 1767

Zmarło dziecko imieniem Jadwiga, 24-tygodniowe, córka pracowitych Łukasza i Franciszki Nowaków Półśledników ze wsi Przeciwnica, pochowane na cmentarzu kolegiackim naprzeciw świątyni na górce.

Zmarł uczciwy Sebastian Brożyński, lat ok 80, mieszczanin i kalkanista kolegiaty szamotulskiej, pochowany na cmentarzu kolegiackim blisko kostnicy od południowej strony.

Zmarła pracowita Katarzyna Białasikowa, chałupniczka ze wsi Gaj, pochowana na cmentarzu kolegiackim na ścieżce przy narożniku kaplicy Matki Bożej Cudownej.

Zmarł uczciwy Jakub, lat ok. 64, sołtys z Nowej Wsi pod Szamotułami, pochowany na cmentarzu kolegiackim z boku kaplicy Matki Bożej Cudownej od strony południowej.

Zmarło dziecko dwutygodniowe imieniem Jan Bogusław, syn sławetnych Christiana Fryderyka i Elżbiety Anny Pokrantów, niekatolików, mieszczan szamotulskich, pochowane na cmentarzu kolegiackim za kratami przed ogrodem Gecemani. Dwa tygodnie później zmarło ich drugie dziecko Regina Renata Angela, mające 1 miesiąc. Pochowane w tym samym miejscu.

Zmarł uczciwy Andrzej Śmiejkowski lat ok. 65, brat uczciwego Jana Śmiejkowskiego z Targowiska, pochowany na cmentarzu kolegiackim przed bramą do kaplicy Matki Bożej Cudownej od strony południowej.

Zmarł sławetny Kazimierz Winicki, lat ok. 40, mieszczanin szamotulski i zegarmistrz (Horologij moderator), pochowany na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko (ex opposito) ołtarza Matki Bożej z południowej strony.

rok 1768

Zmarł sławetny Jakub Jągrowski, lat ok. 70, mieszczanin szamotulski, pochowany na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko wielkich drzwi od strony zachodniej.

Zmarł pracowity Józef Hayzia, lat ok. 70, chałupnik ze wsi Jastrowie, pochowany na cmentarzu kolegiackim w stronę rowu blisko kostnicy (versus Canale prope Ossuarium).

Zmarł sławetny Krzysztof Fryc, lat ok. 36, mieszczanin szamotulski, przed śmiercią swoją wiarę luterańską odrzucił, pochowany na cmentarzu kolegiackim przed kaplicą św. Józefa od południowej strony.

24 listopada 1768 r., za zgodą Jaśnie Oświeconego i Najczcigodniejszego Oficjała Kongregacji Poznańskiej, miał miejsce uroczysty pogrzeb kości z krypt, które z kostnicy przeniesiono na cmentarz kolegiacki w narożnik świątyni od strony wschodniej. [Zapisek zatytułowano: „pogrzeb kości” (Sepultura ossium)].

Wojsko moskiewskie zabiło czterech żołnierzy konfederatów, dwóch koło wsi Szczuczyn, dwóch koło wsi Gaj. Pochowano ich na cmentarzu kolegiackim dnia 1 grudnia 1768 r. z boku wschodniej bramy cmentarnej [chodzi tu o uczestników konfederacji barskiej, wschodnia brama cmentarna znajdowała się zapewne w rejonie obecnej bramy-dzwonnicy na wprost ulicy Kościelnej].

Zmarł pracowity Melchior Stary Barłóg, lat ponad sto, ze wsi Gałowo, pochowany na cmentarzu kolegiackim przed wielkimi wrotami kościoła od strony zachodniej.

Zmarła szlachetna Joanna Turska, lat ok. 33, podstarościna ze wsi Osowo, pochowana przed wrotami kościoła kolegiackiego blisko rowu od strony południowej.

rok 1769

Zmarło dziecko imieniem Wojciech, 3 tygodniowe, syn pracowitej matki będącej w służbie we wsi Jastrowo, pochowane na cmentarzu kolegiackim przy murze cmentarnym od strony wschodniej.

Zmarła pracowita Magdalena Derpianka, panna uboga, lat ok. 26, pochowana na cmentarzu kolegiackim blisko szkoły od strony północnej.

rok 1770

Zmarła sławetna Ludwika Zarębska, lat 70, mieszczka szamotulska, pochowana w kościele kolegiackim pod chórem przy wielkich wrotach.

Zmarł Wojciech, lat ok. 50, brat karczmarza z Gąsaw, pochowany na cmentarzu kolegiackim przed kostnicą od strony południowej.

rok 1771

Zmarła Zofia, lat ok. 40, żona parobka ze wsi Baborowo, pochowana na cmentarzu kolegiackim blisko bramy od strony północnej.

Zmarło dziecko, lat 3, imieniem Józef, syn pracowitych Jakuba i Magdaleny Patyczaków, owczarzy ze wsi Piotrkówko Wielkie, pochowane na cmentarzu kolegiackim przed ogrodem Gecemani przy kratach od strony wschodniej.

Zmarła pracowita Marianna, lat ok. 70, żona Walentego jałmużnika/darczyńcy na rzecz malowania i pozłocenia ołtarza św. Aniołów Stróżów w kolegiacie szamotulskiej (Valentini Eleenosynarij pro Pictura et deauratione Altaris), pochowana na cmentarzu kolegiackim od strony północnej.

rok 1772

Zmarł uczciwy Józef Kotecki, młodzieniec, lat ok. 23, syn sławetnej wdowy Marianny Koteckiej, mieszczki szamotulskiej, pochowany na cmentarzu kolegiackim blisko muru kościelnego od strony południowej.

Zmarła cnotliwa (Pudica) panna Marianna, lat 22, córka sławetnych Kaspra i Anny Durzyńskich, mieszczan szamotulskich, pochowana na cmentarzu kolegiackim w stronę (versus, tj. za ołtarzem, ale na zewnątrz kościoła) ołtarza św. Józefa od strony południowej.

Zmarło dziecko imieniem Franciszka, lat 5, syn pracowitych Szymona i Ewy komorników z domu księży mansjonarzy na Targowisku, pochowane na cmentarzu kolegiackim.

rok 1773

Zmarła sławetna Katarzyna Maycherkowa, lat ok. 43, mieszczka szamotulska, pochowana na cmentarzu kolegiackim pomiędzy ścieżkami od strony południowej.

Zmarł Chryzostom Gliniewicz, lat ok. 73, piwowar ze wsi Gąsawy, pochowany na cmentarzu kolegiackim naprzeciw kaplicy św. Stanisława Kostki od strony północnej.

Zmarł sławetny Józef Zieleniewicz, lat ok. 60, mieszczanin szamotulski, były (emeritus) organista kolegiacki, pochowany u ojców Reformatów na cmentarzu przed drzwiami kościoła [Z tego zapisu oraz innego – z 1781 r. – wynika, że cmentarz przyklasztorny znajdował się przed obecnym głównym wejściem do kościoła św. Krzyża].

Zmarła Marianna, 1 rok, córka uczciwych Wawrzyńca Jana Krzysztofa i Sza… Karcer Rymarzów z karczmy w Nowej Wsi, pochowana na cmentarzu kościoła szpitalnego św. Ducha pod Szamotułami.

Zmarło dziecko imieniem Kazimierz, półtoraroczne, syn pracowitej Agnieszki, wdowy zwanej Śpiewaczka ze wsi Jastrowie, pochowane na cmentarzu kolegiackim. Tydzień później zmarła dziewczynka imieniem Marianna, lat 7, córka wdowy Agnieszki zwanej Śpiewaczka z Jastrowa, pochowana na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko/w stronę świątyni (versus Sacellu).

Zmarło dziecko imieniem Wojciech, lat 2, syn pracowitych Szymona i Ewy Komorników z majątku/folwarku (predio) księży mansjonarzy na Targowisku, pochowane na cmentarzu kolegiackim.

Zmarło dziecko imieniem Daniel, mające 3 i pół miesiąca, syn pracowitych Jana i Christiny Szeyrów, owczarzy niekatolików ze wsi Gaj, pochowane na cmentarzu kolegiackim od strony wschodniej.

Zmarł Józef, lat 9, syn pracowitych Michała i Marianny karczmarzy ze wsi Kąsinowo, pochowany został na cmentarzu kolegiackim przed wielką bramą cmentarną od strony wschodniej.

rok 1774

Nagłą śmiercią w Baborówku zmarła dziewczyna Marianna, lat ok. 18, włócząca się, pochowana na cmentarzu kolegiackim od strony północnej.

Zmarło dziecko dwuletnie dwojga imion Jan Karol, syn uczciwych Jana Karola i Marii Elżbiety Seydelmanów, zegarmistrzów w Nowej Wsi mieszkających, pochowane na cmentarzu u św. Ducha.

Zmarła uczciwa Marianna Lebiecka, lat ok. 62, żona stróża zamku szamotulskiego, pochowana przed kaplicą Matki Bożej Cudownej od strony południowej.

Zmarł pracowity Bartłomiej, włóczęga, lat ok. 30, ze wsi Jastrowie, pochowany na cmentarzu kolegiackim od północnej strony.

Zmarła uczciwa Gertruda, lat ok. 20, żona chirurga Józefa Mieciakowicza przebywających we wsi Piaskowo, pochowana na cmentarzu kolegiackim od północnej strony.

Zmarł sławetny Daniel Meller, lat ok. 58, mieszczanin szamotulski, pochowany na cmentarzu kolegiackim przed wielkimi wrotami kolegiaty od strony zachodniej. 16 dni później zmarła wdowa Angela Mellerowa, lat ok. 40, pochowana jw.

Zmarł uczciwy Maciej Kasprowicz, mieszkaniec Szamotuł, lat ok. 53, pochowany na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko bramy od strony zachodniej. 3 dni później zmarł Józef, lat 6, syn Macieja, pochowany obok ojca.

Zmarł urodzony Jan Przybysławski, lat ok. 90, ojciec Marianny Skapskiej, ekonomowej gałowskiej, pochowany w krypcie ojców Reformatów szamotulskich.

Zmarł chłopak imieniem Kasper, lat 17, syn pracowitych Jana i Agnieszki Krygierchen, owczarzy zamku szamotulskiego, pochowany na cmentarzu kolegiackim od strony wschodniej.

Zmarł uczciwy Wojciech Grocki, ekonom śmiłowski, lat ok. 60, pochowany na cmentarzu kolegiackim od strony południowej.

Zmarła dziewczyna Marianna, lat 10, córka uczciwych Marcina i Łucji Janickich mieszkających na przedmieściu Targowisko, pochowana na cmentarzu kolegiackim na ścieżce od strony południowej.

Zmarł Michał, przybysz ubogi do Szamotuł, pochowany na cmentarzu kolegiackim obok muru/ogrodzenia (prope Sepimenta) od strony północnej.

rok 1775

Zmarła Anna Łuczyna, lat ok. 40, chałupniczka ze wsi Jastrowie, pochowana na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko kaplicy św. Mikołaja od strony południowej.

Zmarły bliźnięta: Filip Jakub i Marianna, jednodniowe, dzieci pracowitych Pawła i Łucji półkmieci z majątku Urbanie, pochowane na cmentarzu kolegiackim od strony wschodniej.

Zmarł Piotr, lat ok. 73, kątnik (inquilinus) z domu księdza mansjonarza na Targowisku, pochowany na cmentarzu kolegiackim od strony zachodniej.

Zmarło dziecko imieniem Paweł, 18-tygodniowe, syn Macieja i Anny Matuszewskich, stróżów leśnych z Piaskowa, pochowane na cmentarzu kolegiackim od strony wschodniej.

Zmarło dziecko imieniem Wawrzyniec, 9-miesięczne, syn prawowitych małżonków Wawrzyńca, organisty kolegiackiego, i Jadwigi Wyszpolskich, pochowane w ogrodzie Gecemani cmentarza kolegiackiego.

Zmarło dziecko imieniem Marianna, roczne, córka pracowitej Katarzyny, mamki z dworu w Gaju, pochowane na cmentarzu kolegiackim od strony wschodniej.

Zmarło dziecko 3-miesięczne imieniem Jakub, syn Teresy, służącej sławetnym Kloneckim, mieszczanom szamotulskim, pochowane na cmentarzu kolegiackim od strony wschodniej.

Zmarło dziecko imieniem Kazimierz, dwuletnie, syn pracowitych Wojciecha i Marianny Ruxów, parobków z zamku szamotulskiego, pochowane na cmentarzu kolegiackim od strony wschodniej.

Zmarło dziecko tygodniowe imieniem Chryzostom, syn pracowitych Stanisława i Marianny Jaśków, półkmieci z Gaju, pochowane na cmentarzu kolegiackim od strony wschodniej. 2 dni potem zmarł dwuletni syn ww. imieniem Jan, pochowany naprzeciwko świątyni po stronie wschodniej.

Zmarła pracowita Franciszka, lat ok. 90, z Gaju, pochowana na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko biblioteki po stronie północnej.

Zmarło dziecko imieniem Jan, jednoroczne, syn uczciwych Walentego, pisarza z zamku szamotulskiego, i Katarzyny Sypniewskich, pochowane na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko wielkiego ołtarza od strony wschodniej.

Zmarła Regina, lat ok. 56, dwórka z majątku Urbanie, pochowana na cmentarzu kolegiackim od strony północnej.

Zmarła pracowita Regina, lat ok. 90, żebrząca z Szamotuł, pochowana na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko szkoły, od strony północnej.

Zmarła nagłą śmiercią pracowita Regina, lat ok. 40, pokojówka ze wsi Popowo, pochowana na cmentarzu kolegiackim w narożniku świątyni od strony północnej.

Zmarł uczciwy Józef, karczmarz z Piaskowa, lat ok. 45, pochowany na cmentarzu kolegiackim blisko kostnicy od strony południowej.

rok 1776

Zmarła pracowita Agnieszka, lat ok. 25, służąca sławetnego Ignacego Zieleniewicza, mieszczanina szamotulskiego, pochowana na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko biblioteki od strony północnej.

Zmarła Anna Masztalerka, lat ok. 69, materfamilia z dworu w Kąsinowie, pochowana na cmentarzu kolegiackim na ścieżce od strony południowej.

Zmarł pracowity Franciszek, lat 96, zwany Stary Frącek, ze wsi Kąsinowo, pochowany na cmentarzu kolegiackim od strony południowej.

Zmarło dziecko imieniem Rozalia, dziewięciomiesięczne, córka Wawrzyńca Tomasza i Wiktorii Brożyńskich, mieszczan szamotulskich, pochowane na cmentarzu kolegiackim przed bramą od strony południowej.

Zmarła Regina Szyndlerowiczowa, mieszczka szamotulska, lat ok. 40, pochowana na cmentarzu kolegiackim blisko bramy kaplicy Matki Bożej na ścieżce od strony południowej.

Zmarł uczciwy Jakub, jałmużnik szewców (?, utrzymywany przez cech szewców?, eleemozynarius sutoris), lat ok. 70, w przytułku ubogich szamotulskich, pochowany na cmentarzu kolegiackim od strony południowej.

Zmarła pracowita Jadwiga, lat ok. 80, żebrząca z majątku Wielżynko (Przeciwnica), pochowana przy kościele w Kiszewie za zgodą (proboszcza szamotulskiego).

rok 1777

Zmarł pracowity Jan, lat ok. 55, ze wsi Osowo, pochowany na cmentarzu kolegiackim przy bagnie od strony zachodniej.

Zmarł pracowity Józef, lat ok. 30, żonaty parobek ze wsi Piotrkówko Małe, pochowany na cmentarzu kolegiackim od strony północnej.

Zmarł Maciej, lat ok. 40, chałupnik ze wsi Popowo, pochowany na cmentarzu kolegiackim blisko szkoły po stronie zachodniej.

Zmarła Katarzyna Stara Owczarka, lat 62, ze wsi Kąsinowo, pochowana na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko wielkiej bramy cmentarnej od strony wschodniej.

Zmarła dziewczyna uboga nieznanego imienia, lat ok. 18, przybyszka do Szamotuł, pochowana na cmentarzu kolegiackim blisko szkoły od strony północnej.

Zmarła pracowita Zofia Stara Napieralina z karczmy w Pęckowie, lat ok. 65, pochowana na cmentarzu kolegiackim od strony wschodniej.

23 czerwca zmarło dziecko 9-tygodniowe imieniem Zofia, a 29 czerwca Ewa 10-tygodniowa, bliźniaczki pracowitych Jana i Marianny Stróżów z zamku szamotulskiego, pochowane na cmentarzu kolegiackim od strony wschodniej.

Zmarło dziecko imieniem Walenty, miesięczne, syn pracowitej Reginy ze wsi Kąsinowo, pochowane na cmentarzu kolegiackim naprzeciw zakrystii od strony wschodniej.

Zmarł Franciszek, lat 6, syn wdowy, uczciwej Marianny zamieszkałej na przedmieściu zwanym Psie Pole, pochowany na cmentarzu kolegiackim od strony północnej.

Zmarł Marcin, żył 1 godzinę, syn pracowitych Stanisława i Barbary Grzechów, kmieci ze wsi Popowo, pochowany na cmentarzu kolegiackim blisko muru kościoła od strony wschodniej.

Zmarło dziecko imieniem Apolonia, 9-miesięczne, córka sławetnych Wojciecha i Katarzyny Michalskich, mieszczan szamotulskich, pochowane na cmentarzu kolegiackim przed Ogrodem Oliwnym (Hortu Olive) od strony wschodniej.

rok 1778

Zmarł pracowity Andrzej Kaszubiak, lat ok 50, indispositus (nieprzygotowany na śmierć – bez spowiedzi, namaszczenia, komunii), pochowany na cmentarzu kolegiackim przy szkole.

Zmarł szlachetny Jan Radzimiński, lat ok. 100, mieszkający w mieście Szamotuły, pochowany na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko wielkich wrót kolegiaty od strony zachodniej.

Zmarł Jan Rykierski, pospolicie zwany Ogrodowy, lat 70, pochowany na cmentarzu kolegiackim przed wielkimi wrotami od strony zachodniej.

W Przeciwnicy zmarła uczciwa Agnieszka Olszewska, lat 30, pochowana w kościele w Kiszewie za zgodą przewielebnego prepozyta (szamotulskiego).

Zmarło dziecko imieniem Antoni, 11-tygodniowe, syn sławetnych Stanisława i Agnieszki Zagrockich, mieszczan szamotulskich, pochowane u OO. Reformatów za zgodą przewielebnego kustosza (kolegiaty).

rok 1779

Zmarło dziecko imieniem Marcin, 3-miesięczne, syn sławetnego Jana Grzyba, pisarza dworu w Baborówku, pochowane na cmentarzu kolegiackim od strony wschodniej.

Zmarł pracowity Michał Napierała z Gaju, lat ok. 40, pochowany na cmentarzu kolegiackim od strony wschodniej przy narożniku zakrystii.

W Szamotułach przez przypadek zmarł pracowity Wojciech, przybysz, lat plus minus 40, nieprzygotowany na śmierć (indispositus), pochowany na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie blisko szkoły.

Zmarł pracowity Paweł, lat ok. 50, pochowany na cmentarzu kolegiackim od strony zachodniej blisko szkoły (Gymnasium).

Zmarło dziecko imieniem Scholastyka, 1 rok i 4 miesiące, córka sławetnych rodziców Macieja i Doroty Bardzików, pochowane od strony wschodniej przed wielkim ołtarzem.

Zmarło dziecko roczne imieniem Marianna, córka pracowitego Szymona Komornika z domu wielebnego mansjonarza na Targowisku, pochowane od strony wschodniej.

Nagłą śmiercią zmarł pracowity Jan Jaźwik, lat ok. 40, ze wsi Przybroda, zabity przez żołnierzy w czasie handlowym na święto św. Marcina, pochowany na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie. Tego samego dnia i w ten sam sposób zmarł Maciej, lat ok. 40 ze wsi Ćmachowo, Wawrzyniec, lat ok. 27 ze wsi Mrowino i Michał Górniak, lat ok. 32 ze wsi Chlewiska. Wszyscy zostali pochowani w tym samym grobie na cmentarzu parafialnym.

rok 1780

Zmarł młodzieniec Antoni Warchołowicz, lat ok. 20, student, pochowany u OO. Reformatów za zgodą jaśnie oświeconego prepozyta.

Zmarł sławetny Łukasz Wyrwiński, mieszczanin szamotulski i ekonom szpitala św. Ducha, lat 62, pochowany na cmentarzu kościoła św. Ducha przy ławie.

Zmarł sławetny Paweł Jerzycki, mieszczanin szamotulski, lat ok. 60, pochowany na cmentarzu przy dzwonnicy.

Zmarła w Szamotułach pracowita Marianna, lat 102, pochowana na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie blisko szkoły.

rok 1781

Zmarła sławetna Marianna Biesiecka, żebrząca, lat 60, pochowana na cmentarzu kolegiackim naprzeciwko dzwonnicy od strony zachodniej.

Zmarła Barbara, wdowa, lat ok. 90, nawrócona z wiary luterańskiej, pochowana na cmentarzu kolegiackim po południowej stronie w ścieżce naprzeciwko kaplicy Matki Bożej.

Zmarł pracowity Walenty Białasik, lat 90, pochowany na cmentarzu kolegiackim po stronie wschodniej przed wielkimi wrotami wiodącymi na cmentarz.

Zmarło dziecko imieniem Walenty, 10-tygodniowe, syn Katarzyny Tancerki (Saltatricis) z Gałowa, pochowane na cmentarzu kolegiackim w narożniku zakrystii.

Dnia 4 maja 1781 r. miał miejsce uroczysty pogrzeb kości (Sepultura Ossium) w czasie Świętej Misji, pochodzących z krypt ojców Reformatów misjonarzy. Kości pochowano na cmentarzu kolegiackim przy bibliotece po północnej stronie.

Zmarła pracowita Magdalena Wojewodzina, lat 63, pochowana na cmentarzu kościelnym ojców Reformatów po północnej stronie blisko drzwi kościelnych.

Zmarł młodzieniec imieniem Antoni, lat 21, pochowany na cmentarzu kolegiackim po północnej (?) stronie blisko rowu przed dzwonnicą.

Zmarł pracowity Maciej, przezwiskiem Ewangelista, lat ok. 60, pochowany na cmentarzu kolegiackim po południowej stronie blisko rowu.

Zmarła dziewczynka imieniem Antonina, lat 10, córka szlachetnego Kozerskiego, pochowana od strony południowej naprzeciwko kaplicy św. Józefa.

W księgę zmarłych z 1727 r. wszyty jest list z grudnia 1781 r. o treści:

Wielmożny Jegomość ksiądz Scholastyk, Łaskawca i Dobrodziej odbierze w Szamotułach.

4 grudnia 1781

Wielmożny księże Scholastyku Dobrodzieju

Jeżeli Waszmość Pan Dobrodziej masz co dla mnie należących pieniędzy uczynisz mnie łaskę i wygodzisz gdy mi je odeszlesz. Bo dnia jutrzejszego z rana odjeżdżam do Poznania. Czekam rezolucyi i wyznawam żem jest.

Waszmość Pana Dobrodzieja

Najniższym sługą

AW(?) Kozłowski mp.

rok 1782

Zmarł młodzieniec imieniem Jakub, lat ok. 10, syn wdowy karczmarki (Cauponissae) z Piaskowa, pochowany na cmentarzu kolegiackim przed dzwonnicą od strony zachodniej.

Zmarł śmiercią nagłą Bartłomiej Szymański, mieszczanin szamotulski, lat ok. 85, pochowany na cmentarzu kolegiackim po południowej stronie.

rok 1783

Zmarł sławetny Maciej Klonecki, lat ok. 50, mieszczanin szamotulski, pochowany w kościele kolegiackim pod chórem przy wrotach wielkich kościoła.

Zmarł pracowity Stanisław, kowal, przybysz z Lubasza, pochowany na cmentarzu kolegiackim po stronie północnej.

Zmarł we dworze w Gałowie wielmożny pan Franciszek Rehębak Podczaszy Wędeński, lat ok. 60, pochowany za zgodą jaśnie oświeconego prepozyta [kolegiaty szamotulskiej] u ojców Reformatów konwentu szamotulskiego.

Zmarła pracowita Marianna z Baborówka, żebraczka, lat 101, pochowana na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie.

Zmarł pracowity Kazimierz Pokrant, cieśla (Lignifaber) z Piaskowa, lat ok. 50, nawrócony z wiary luterańskiej, pochowany na cmentarzu od strony południowej.

Zmarło dziecko imieniem Marianna, lat ok. 3, córka uczciwego Kazimierza Maychrowicza, dyrektora (nauczyciela) szkoły szamotulskiej, pochowane na cmentarzu kolegiackim od strony wschodniej naprzeciwko wielkiego ołtarza.

Zmarł sławetny Jakub Jągrowski, kantor chóru kolegiaty szamotulskiej, lat ok. 60, pochowany na cmentarzu kolegiackim po zachodniej stronie przed wielkimi wrotami.

rok 1784

Zmarł wielmożny pan Jan Niegolewski, lat 76, dziedzic wsi Kąsinowo i Podstoli Poznański, mąż godny naśladowania, pochowany po uprzedniej zgodzie prepozyta (szamotulskiego) u ojców Reformatów.

Zmarł pan Antoni Grodzki, ekonom ze wsi Gaj, lat ok. 47, pochowany na cmentarzu kolegiackim po południowej stronie.

rok 1785

Zmarł Ignacy Forszpan z dworu w Kąsinowie śmiercią nagłą, lat ok. 20, pochowany na cmentarzu kolegiackim po stronie północnej przy szkole.

rok 1786

Zmarła w Baborówku pracowita Regina, żebraczka, lat 90, pochowana na cmentarzu kolegiackim po stronie północnej.

Zmarło dziecko imieniem Brigitta, lat 10, córka sławetnego Idziego Derpińskiego, mieszczanina szamotulskiego, pochowane na cmentarzu kolegiackim po stronie południowej.

Zmarł sławetny Mateusz Giziński, mieszczanin i szewc szamotulski, lat 60, pochowany na cmentarzu kolegiackim od strony południowej naprzeciwko ołtarza św. Józefa.

Zmarł pracowity Wojciech, parobek, lat ok. 30, pochowany na cmentarzu kolegiackim po stronie południowej przed kostnicą.

rok 1787

Zmarł pracowity Kazimierz z Baborowa, lat ok. 100, żebrzący, pochowany na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie.

Zmarł uczciwy Roch Kurczewski, pisarz we dworze w Kąsinowie, lat ok. 45, pochowany na cmentarzu kolegiackim po południowej stronie.

Zmarł na Siemiątkowskim (folwarku) Szymon Stary Sługa mieyski, żebrzący, lat 90, pochowany na cmentarzu kolegiackim od strony wschodniej.

Zmarła jaśnie oświecona i wielmożna pani Zofia z Twardowskich Niegolewska, Podstolina Poznańska, pochowana u ojców Reformatów pod Szamotułami.

Zmarło dziecko imieniem Antoni, lat 7 i 4 miesiące, syn Kloneckiego, pochowane w krypcie jaśnie oświeconych dziekanów kolegiackich przed wielkimi wrotami [krypta ta mieściła się w nawie głównej kolegiaty, pod obecnym chórem, albo trochę dalej w stronę ołtarza wielkiego].

rok 1788

Zmarły bliźnięta ochrzczone zwykłą wodą tego samego dnia, dzieci pracowitego Józefa Walkowiaka ze Szczuczyna i zostały pochowane na cmentarzu kolegiackim w kierunku zachodnim.

Zmarło dziecko imieniem Kazimierz, lat ok. 7, syn sławetnego Kazimierza Binerta Sklarza (szklarza), pochowane w krypcie kolegiackiej przed ołtarzem Cudownej Panny Marii (M.B.V.M) za zgodą jaśnie oświeconego prepozyta.

rok 1789

Zmarła pracowita Ewa, wdowa Jaśkowa z Gaju, lat ok. 80, pochowana na cmentarzu kolegiackim po południowej stronie przy rowie.

Zmarła pracowita Agnieszka Potrzebna, kątniczka ze Starego Miasta, lat ok. 60, pochowana na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie.

rok 1790

Zmarł chłopiec imieniem Franciszek, lat 7, syn pracowitego Franciszka parobka z Siemiątkowskiego folwarku, pochowany w rogu cmentarza kolegiackiego po północnej stronie.

26 stycznia zmarł jaśnie oświecony, czcigodny i wielebny Michał Krygier, kantor i mansjonarz senior kolegiaty i parafii szamotulskiej, lat 62, pochowany w krypcie kanoników przed wielkim ołtarzem kolegiaty.

W Gąsawach zmarła szlachetna wdowa Teresa Porczyńska, lat ok. 80, pochowana na cmentarzu kolegiackim po stronie południowej.

Zmarł wielmożny urodzony pan Franciszek Gąsiorowski, posesor (dzierżawca) wsi Gąsawy, lat ok. 54, pochowany za zgodą oświeconego prepozyta (kolegiaty) u ojców Reformatów. Miesiąc później w dworze gąsawskim zmarł urodzony pan Józef Ciński, lat 86, posesor wsi Gąsawy, pochowany jw.

Zmarła sławetna Katarzyna Kubacka, mieszczka szamotulska, lat 30, pochowana w kolegiacie szamotulskiej  blisko ołtarza św. Aniołów Stróżów przy narożniku Ewangelii (Evangelij). Półtora miesiąca później zmarł w Szamotułach sławetny Jakub Straszewski, piwowar, lat ok. 70 i został pochowany w kolegiacie blisko ołtarza św. Aniołów Stróżów przy narożniku Listów (Epistolae) [Z tego oraz z zapisu z 1736 r. wynika, że ołtarz ten był ołtarzem piwowarów szamotulskich].

rok 1791

Zmarł sławetny Józef Winicki, mieszczanin szamotulski i kościelny (sacellanus) kolegiaty szamotulskiej, lat 30, pochowany na cmentarzu kolegiackim po stronie południowej naprzeciwko wrót.

W szkole szamotulskiej zmarło dziecko imieniem Michał, roczne, syn uczciwego Jakuba Kaczanowskiego (nauczyciela), pochowane na cmentarzu kolegiackim po stronie wschodniej.

Zmarła pracowita Anna Kismanowa, lat ok. 60, pochowana na cmentarzu kolegiackim po stronie wschodniej, blisko dzwonnicy szkoły szamotulskiej [Wygląda na to, że mały dzwon na wschodnim szczycie kościoła służył nie tylko celom religijnym, ale też wzywał dzieci na zajęcia szkolne].

U mieszczanina szamotulskiego Waleskiego zmarł nagle pracowity Józef, lat ok. 50, parobek oświeconego kustosza (kolegiackiego) szamotulskiego, pochowany na cmentarzu kolegiackim po stronie północnej blisko szkoły.

rok 1792

Zmarł pracowity Marcin, lat 20, parobek pracowitego Jana Przecha z Baborowa, pochowany na cmentarzu kolegiackim w kierunku północnym (versus 7trionem).

Zmarł pracowity Kazimierz Krupa z Jastrowia, lat 103, pochowany na cmentarzu kolegiackim w kierunku północnym.

Zmarło dziecko imieniem Katarzyna, 5-dniowe, córka sławetnego Andrzeja Molińskiego, mieszczanina szamotulskiego, pochowane na cmentarzu kolegiackim w krypcie jaśnie oświeconych dziekanów (?, czyli nie na zewnątrz, lecz we wnętrzu kościoła).

rok 1793

Zmarła wdowa Marianna Wyrwińska, mieszczka szamotulska, lat ok. 80, pochowana na cmentarzu kolegiackim po południowej stronie przy kostnicy.

Zmarł nagle młodzieniec Jakub Szermer, lat 16, pochowany na cmentarzu kolegiackim po stronie południowej.

Zmarła sławetna Magdalena z Jągrowskich Szulczewska, mieszczka szamotulska, lat 41, pochowana za zgodą oświeconego kustosza kolegiaty szamotulskiej na cmentarzu ojców Reformatów konwentu szamotulskiego.

Podczas targu został zabity przez konia pracowity Bartłomiej Żuwia z Nowej Wsi pod Wronkami, żebrak, lat ok. 100. Pochowany został na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie.

Zmarł Jakub Szulczewski, lat 63, mieszczanin szamotulski, pochowany apud P.R.C.S. cum confessu Illris Praepositi (u ojców Reformatów konwentu szamotulskiego za zgodą oświeconego prepozyta kolegiaty).

rok 1794

9 stycznia w Nowa Wieś czyli Psie Pole zmarł sławetny Florian Kubacki, mieszczanin szamotulski, lat ok. 40, pochowany na cmentarzu kolegiackim po południowej stronie. 12 stycznia w tym samym miejscu zmarła Marianna Kubacka, mieszczka szamotulska, lat ok. 42 i także została pochowana na cmentarzu po południowej stronie.

16 lutego zmarł jaśnie oświecony, wielebny i czcigodny Bartłomiej Wyrwiński, kanonik in summo poznański, prepozyt kolegiaty szamotulskiej. Mąż zasłużony i godny naśladowania, lat 77. Pochowany w kościele kolegiackim w Szamotułach przy kratkach ołtarza św. Józefa od południa (w nawie południowej).

Zmarł Piotr Maychrowicz, mieszczanin, lat 68, pochowany w krypcie oświeconych kustoszów in Capella Beata Virginis Mariae Miraculosa (w kaplicy Najświętszej Panny Marii Cudownej).

Zmarł na kaszel pracowity Józef Jabłoński, mieszkający w Szamotułach, lat ok. 80, pochowany na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie [W tym czasie zaczęto w miarę systematycznie podawać po polsku przyczynę zgonu np. na kaszel, na apoplexyią, na duszności, na ospę, na oberwanie i ból w bokach, ze starości, na puchlinę, na chrosty itd. Od połowy maja 1795 r. przyczynę podawano wyłącznie po łacinie].

rok 1795

W Szamotułach zmarła nagle na apoplexyją dziewczynka imieniem Katarzyna, lat 7. Pochowana na cmentarzu po stronie południowej.

Na wielką chorobę zmarł Piotr żebrak, lat 15 (?), spowiadany w czasie 10-godzinnych modlitw u ojców Reformatów, pochowany na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie.

Dnia 3 listopada 1795 r., za pisemną zgodą Józefa Glaubicz de Rokossowo Rokossowskiego, kanonika gnieźnieńskiego, archidiakona śremskiego i administratora generalnego diecezji poznańskiej, prepozyt szamotulski Walenty Kozłowski, przy zachowaniu obrządku kościoła katolickiego, pogrzebał na cmentarzu kolegiackim po stronie wschodniej kości osób dawno zmarłych i pochowanych niegdyś w kościelnych kryptach.

Dnia 14 listopada w murowanej krypcie dziekanów przed wielkimi wrotami kościoła pochowano oświeconego, czcigodnego i wielebnego Walentego Kloneckiego, który po długiej chorobie zmarł dnia 10 listopada zaopatrzony należycie najświętszymi sakramentami w wieku 72 lat.

rok 1796

Na cmentarzu kolegiackim pochowano dziewczynkę Magdalenę Karolinę, 14-dniowa, córkę uczciwych: Mikołaja, żołnierza piechoty z oddziału jaśnie oświeconego pana z Klinkwartren (?) i kompanii urodzonego pana kapitana z Westfalii, oraz jego żony Anny Karoliny Kment. Zmarła z powodu udaru mózgu. Pochowana gratis.

Na cmentarzu kolegiackim gratis pochowano pracowitego Macieja Maychrowicza z miasteczka Kaźmierz, żebrzącego w Szamotułach, lat 28. Zmarł z powodu boleści głowy.

Na cmentarzu kolegiackimi pochowano babkę imieniem Katarzyna, z miasta Szamotuły, lat 80 lub więcej, wdowę. Zmarła z powodu starości.

Na cmentarzu św. Marcina w Starym Mieście pochowano pracowitą Jadwigę lat 20, żonę pracowitego Andrzeja Szarpaka, chałupnika ze Starego Miasta. Zmarła z powodu krost [krosty – pustulis – to częsta przyczyna śmierci w tamtym czasie].

W krypcie przed ołtarzem Cudownej Panny Marii kolegiaty szamotulskiej pochowano młodocianą Konstancję Maciejewską, lat 7, córkę sławetnych Jana, wytwórcy skrzyń drewnianych (?), i Katarzyny Maciejewskich, mieszczan szamotulskich. Zmarła z powodu suchot (phtysi, gruźlicy płuc).

Na cmentarzu kolegiackim pochowano sławetnego Karola Cyzdorfa, rzeźnika, mieszczanina szamotulskiego lat 30, który utonął w Szamotułach w wodzie.

N cmentarzu kolegiackim pochowano dziecko imieniem Marcin, lat 6, syna Wojciecha i Anny Stróżów Miejskich miasta Szamotuły, zamieszkałych w Nowej Wsi, zmarłe z powodu wirusowej choroby z wysypką.

rok 1797

W kościele ojców reformatów konwentu szamotulskiego, za zgodą prepozyta kolegiackiego, pochowano wielmożnego i urodzonego pana Antoniego Mańkowskiego, dziedzica wsi Baborówko, zmarłego w Baborówku w wieku 54 lat z powodu gorączki.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano dziecko imieniem Cecylia, roczne, córkę urodzonych Mikołaja, administratora dworu szamotulskiego i Magdaleny Sośnickich, które zmarło z powodu biegunki/czerwonki.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano pracowitego Wojciecha Grzechowiaka, rybaka ze wsi Sycyno, lat 43, który utonął w wodzie.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano dziecko imieniem Michał, 20-miesięczne, pracowitych Macieja i Marianny Liberów, parobków ze wsi Gaj nr domu 14, zmarłe na krosty [uwaga: od tego czasu zaczęto wpisywać – niezbyt systematycznie – numery domów, gdzie zamieszkiwał zmarły lub jego rodzice; numery miały zarówno domy w mieście, jak i na wsiach; w Szamotułach wraz z przedmieściami najwyższy odnotowany numer to 121].

Na cmentarzu kolegiackim pochowano dziecko 4-letnie imieniem Teresa, pracowitych Andrzeja i Katarzyny Wojtkowiaków, kątników ze wsi Przeciwnica, które zmarło wskutek oparzenia wodą.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano uczciwego Macieja Galewskiego, strażnika leśnego z folwarku Piaskowo, lat 34, zmarłego na krosty.

rok 1798

W krypcie murowanej przed ołtarzem Najświętszej Panny Cudownej w kolegiacie szamotulskiej pochowano szlachetnego (ingenuus) młodzieńca Bartłomieja Tomczykowskiego, pisarza z dworu w Śmiłowie, lat 32, syna urodzonego pana Macieja Tomczykowskiego, ekonoma (zarządcy) z tego dworu. Zmarł z powodu boleści głowy.

W krypcie kościoła kolegiackiego pochowano uczciwego Kaspra Kamińczewskiego, lat 23, syna sławetnych nieżyjących już Pawła Kamińczewskiego i jego małżonki Marianny, który zmarł nagle po krótkiej epilepsji.

W krypcie przed ołtarzem Najświętszej Panny Marii w kościele kolegiackim pochowano wielmożnego i urodzonego pana Rocha Żółtowskiego, lat 18, syna wielmożnej i urodzonej pani, wdowy Julianny z Niegolewskich Żółtowskiej, łowczyni poznańskiej, dziedziczki dóbr Popówko i Kąsinowo z przyległościami, który zmarł 12 kwietnia po długiej chorobie na suchoty.

rok 1799

W kościele kolegiackim w Szamotułach, w krypcie przed wielkim ołtarzem pochowano oświeconego, czcigodnego i wielebnego Wojciecha Ławickiego, scholastyka kościoła kolegiackiego i prepozyta kościoła św. Ducha. Zmarł 3 stycznia z powodu boleści głowy w wieku 52 lat.

Na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie pochowano pracowitego Mateusza Pogorzałkę, chałupnika ze wsi Popowo, którego drzewo na miejscu zabiło. Zmarł w wieku 30 lat.

Na cmentarzu kolegiackim po północnej stronie pochowano pracowitą Reginę Włodarczakową, lat ok. 40, żonę świniarka (?) ze wsi Jastrowie, która zmarła dnia 8 kwietnia przed północą z powodu gorączki codziennej.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano Mariannę Czayczynę, żonę stróża nocnego z Baborówka, zmarłą w wieku 46 lat z powodu puchliny wodnej.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano dziecko imieniem Wojciech, dwuletnie, syna pracowitych Andrzeja i Jadwigi Graiaszków, kątników ze wsi Kąsinowo, które utonęło w wodzie.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano dziecko imieniem Franciszek, syna pracowitych Andrzeja i Rozalii Machowiaków, wieśniaków ze wsi Gałowo, które urodziło się przedwcześnie i ledwie urodzone zmarło.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano pracowitą Jadwigę Tureczkową, żonę woźnicy ze Szczuczyna, która w wieku 30 lat zmarła w czasie porodu.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano dziecko imieniem Józef, roczne, syna zmarłego Jana Grzechowiaka, stróża leśnego i jego pozostającej przy życiu żony, wdowy Reginy z majątku/folwarku (Praedio) Jastrolesie.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano uczciwą Annę Szemklewską, lat 42, żonę zarządcy ze wsi Sycyno, zmarłą z powodu puchliny wodnej.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano pracowitego Tomasza Napierałkę ze wsi Kąsinowo, który 27 listopada wypadłszy z wozu połamał ręce i nogi, po czym w dniu 30 listopada zmarł w wieku 34 lat.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano chałupniczkę, pracowitą Mariannę Grzechowiakową ze wsi Baborówko, lat 36, zmarłą z powodu Compillatione Capillinum [skręt kiszek?, taka przyczyna zgonu nie występuje wcale rzadko].

rok 1800

Na cmentarzu kolegiackim pochowano dziewczynę imieniem Michalina, lat 25, córkę pracowitych Jana i Katarzyny Ciesielaków Pastuchów świni, mieszkających w Kępie pod numerem 5, zmarłą z powodu kaszlu.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano gratis uczciwego Antoniego Czechowicza, kalkanistę kolegiaty, zmarłego w wieku 67 lat z powodu duszności.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano Franciszka, dziecko jednoroczne, syna uczciwych Marcina żołnierza i Marianny Krajewskich z Szamotuł, mieszkających pod numerem 76, zmarłe z powodu wysypki.

W kościele ojców Reformatów szamotulskich pochowano za zgodą (prepozyta kolegiaty) wielmożną i urodzoną panią Katarzynę z Mieszkowskich Kowalską, panią dożywotnią (advitalis, posiadającą prawo do wsi do końca swego życia?) wsi Śmiłowo w parafii szamotulskiej, która dnia 11 kwietnia ze starości i umocnioną sakramentami, życie swoje chwalebne i godne naśladowania zakończyła w wieku 84 lat w dworze w Śmiłowie.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano dziecko imieniem Wincenty, syna szlachetnych Wojciecha i Marianny Dymkowskich, pozostających w służbie w dworze kąsinowskim jako nauczyciel/nauczyciele potomstwa (dziedzica), zmarłe z powodu suchot. We wrześniu 1801 r. zmarło kolejne dziecko wymienionych imieniem Jan Nepomucen, 6-miesięczne i zostało pochowane jw.

rok 1801

Na cmentarzu kolegiackim pochowano jedno z bliźniąt imieniem Joanna, dziecko uczciwych Jakuba bakałarza (nauczyciela szkolnego) i Joanny Kaczanowskich z miasta Szamotuły, zmarłe na suchoty. Kolejne dziecko wymienionych imieniem Marianna zmarło w lutym 1802 r. w wieku 14 miesięcy na krosty. Trzecie dziecko imieniem Teofila zmarło na suchoty w marcu 1802 r.

W krypcie zakonników ojców Reformatów szamotulskich pochowano urodzoną panią Teofilę z Derpnowskich Koszutską, panią dożywotnią dóbr Gąsawy i Kępa, która zmarła z powodu puchliny wodnej w dworze w Kępie w wieku ok. 70 lat.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano Reginę, żonę pracowitego Krzysztofa Bentza, mieszkającego w Szyszkowie pod Szczuczynem płóciennika. Zmarła w wieku 24 lat wskutek komplikacji okołoporodowych (circae partum).

rok 1802

W kościele szamotulskich ojców reformatów zakonu św. Franciszka pochowano za zgodą prepozyta kolegiackiego wielmożna urodzoną panią Juliannę z Niegolewskich Żółtowską, łowczynię poznańska, dziedziczkę Myszkowa, a także dóbr Popówko i Kąsinowo dożywotnią panią, wdowę, zmarłą w dworze w Kąsinowie dnia 15 kwietnia w wieku 53 lat na udar mózgu.

Po uzyskaniu pisemnej zgody Ignacego hrabiego Nałęcza z Małoszyna i Raczyna Raczyńskiego, biskupa poznańskiego, prepozyt szamotulski Walenty Kozłowski wydobył z krypt kości dawno zmarłych i z zachowaniem ceremoniału kościelnego uroczyście pochował je w zbiorowym grobie na cmentarzu kolegiackim po wschodniej stronie.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano: Stanisława, Konstancję i Salomeę, troje dzieci sławetnych rodziców tkacza miejskiego szamotulskiego Mikołaja Relewicza i jego żony Marianny, zamieszkałych w Szamotułach w domu pod numerem 8, a zmarłych trzeciego dnia po urodzeniu.

W krypcie przed wielkim ołtarzem kościoła kolegiackiego pochowano oświeconego, wielebnego i czcigodnego Ignacego Bruszczyńskiego, kanonika seniora kolegiaty, gdzie przez 18 lat posługiwał chwalebnie. Zmarł na żółtaczkę (na żółtą chorobę) dnia 18 listopada o godzinie drugiej po południu w wieku 74 lat.

W krypcie kościoła kolegiackiego przed ołtarzem Najświętszej Panny Marii pochowano godną i sławetną Marcjannę Kolanowską, mieszczkę szamotulską, która po długiej, męczącej chorobie na suchoty, dnia 10 grudnia, dobrze przygotowania i wzmocniona sakramentami, zmarła w Panu w wieku 57 lat.

rok 1803

Na cmentarzu kolegiackim pochowano sławetnego Antoniego Wyszpolskiego, lat 55, organistę kościoła kolegiackiego.

Na cmentarzu kościoła św. Ducha pod Szamotułami pochowano pracowitego Wawrzyńca Franckowiaka, kawalera, żołnierza z regimentu wrocławskiego, syna pracowitych Bartłomieja i Reginy Franckowiaków, komorników ze wsi Brodziszewo, który dnia 26 grudnia 1802 r. w nocy zabił się, wpadając do rowu z wodą, która się zakrztusił. Zmarł w Gałowie w wieku 35 lat.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano cnotliwą (pudica) Helenę lat 16, córkę urodzonej pani Petroneli z Bilińskich Rynarzewskiej, wdowy mieszkającej w majątku Piaskowo, zmarłą z powodu gorączki złośliwej (febri maligna). W 1806 r. , w wieku 20 lat, zmarła na suchoty jej siostra imieniem Zofia.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano pracowitego dziadka/starca Jana zwanego Stary Dworski Parobek ze wsi Baborówko, zmarłego w wieku 90 lat z powodu duszności.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano pracowitą Mariannę Wierzbicką, wdowę żebrzącą z dworu w Śmiłowie, zmarła w wieku 74 lat z powodu przepukliny.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano ubogiego żebraka imieniem Jakub, którego nazwiska i miejscowości pochodzenia pomimo kilku rozpytań nie poznano. Zmarł w karczmie na przedmieściu Targowisko z powodu udaru mózgu.

rok 1804

Na cmentarzu kolegiackim pochowano pracowitego Franciszka Drzewieckiego, sługę/parobka dworskiego z Siemiątkowskiego (folwarku), zmarłego w wieku 40 lat z powodu oberwania boków (compuctione laterum).

Na cmentarzu kolegiackim pochowano pracowitego Stanisława Kuztunia, żebrzącego ze wsi Kępa, który w wieku 80 zmarł z powodu capitis dolore laborans vulgo na Kołtuny.

W dniu 15 sierpnia 1804 r., po uzyskaniu pisemnej zgody Ignacego hrabiego z Małoszyn i Raczyna Raczyńskiego, biskupa poznańskiego, prepozyt kolegiaty szamotulskiej, w obecności miejscowych parafian, pobłogosławił uroczyście nowe miejsce przeznaczone na cmentarz położone poza miastem Szamotuły (extra Oppidum Szamotuły).

Na cmentarzu kolegiackim pochowano gratis pro Deo dziewczynkę imieniem Agnieszka, córkę uczciwej Konstancji Oszczyńskiej, mieszkającej w mieście Szamotuły, a pochodzącej z miasta Wągrowiec, która zmarła wskutek oparzenia gorącą wodą.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano pracowitą Katarzynę Krysztofkę z miasta Szamotuły, wdowę, babkę położną, zmarłą w wieku 90 lat na kaszel.

rok 1805

Na cmentarzu kolegiackim pochowano szlachetnego Bartłomieja Żękolewskiego, poborcę podatkowego dóbr szamotulskich, zmarłego w wieku 46 lat z powodu udaru mózgu.

rok 1806

Na cmentarzu kolegiackim pochowano starca, lat ok. 75, przybysza do wsi Kąsinowo, którego imienia i nazwiska pomimo wypytywania nie poznano, zmarłego z powodu udaru mózgu.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano dziecko 3-letnie imieniem Andrzej, syna Jana i Łucji Woszaków, parobków z folwarku siemiątkowskiego, mieszkających pod numerem 5, które utonęło w wodzie.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano pracowitego Augustyna, lat 45, rządcę ze wsi Szczepankowo w parafii Ostroróg, zmarłego z powodu owrzodzenia.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano dziecko imieniem Tomasz, dwuletnie, syna pracowitych Ludwika i Krystyny Nogaczów, chałupników ze wsi Baborówko, zmarłego z powodu pustulis vulgo Fryzle (wirusowa choroba z wysypką u małych dzieci).

Na cmentarzu kolegiackim pochowano pracowitą Katarzynę Muchową z domu Ryskównę, mieszkającą w Szamotułach, pochodzącą z Krosienka, zmarłą w wieku 50 lat na chorobę vulgo dicto Rak.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano uczciwego Marcina Olendrowicza, grabarza kolegiackiego, zmarłego na suchoty w wieku 45 lat.

rok 1807

Na cmentarzu kolegiackim pochowano starca lat 60, którego imienia i nazwiska nie poznano, ale ustalono, że pochodził z Żydowa, zmarłego w folwarku Siemiątkowskie z powodu biegunki.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano uczciwego Pawła Taureckiego, stróża polnego z Gałowa, który zmarł w wieku 60 lat z powodu gorączki.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano człowieka żebrzącego, którego imienia, nazwiska i miejsca zamieszkania nie stwierdzono. Zmarł w wieku ok. 60 lat we młynie Grabówiec z powodu udaru mózgu.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano dziewczynkę imieniem Deograta, zmarłą w trzy dni po urodzeniu, córkę pracowitej służebnej Antoniny Wawrzynianki z dworu kąsinowskiego.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano znakomitego Jakuba Górskiego (?), celnika miejskiego szamotulskiego, zmarłego na suchoty w wieku 60 lat.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano pracowitego Floriana Hałbowskiego, stróża nocnego miasta Szamotuły, zmarłego w wieku 50 lat na gorączkę.

rok 1808

W kościele kolegiackim w krypcie przed ołtarzem św. Wawrzyńca pochowano sławetnego Kazimierza Binerta, mieszczanina szamotulskiego i ekonoma kościoła kolegiackiego, zmarłego na krosty w wieku 50 lat.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano uczciwego Józefa Gorzańskiego, kołodzieja pochodzącego z miasta Poznań, przebywającego w Szamotułach, zmarłego w wieku 40 lat z powodu oberwania.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano dziecko imieniem Helena, córkę pracowitych Kazimierza, owczarza zamkowego i Franciszki Preissów, zmarłe dwa tygodnie po urodzeniu z powodu choroby umysłowej (?).

W krypcie murowanej kościoła kolegiackiego, za zgodą prześwietnej prefektury poznańskiej, pochowano sławetną Annę z Akalińskich Molińską, wdowę, mieszczkę szamotulską, zmarłą w wieku 60 lat na krosty.

W krypcie kościoła kolegiackiego pochowano szlachetną Zofię Stroińską lat 38, dzierżawczynię prepozytury w Starym Mieście (folwarku prepozyta), która zmarła na krosty.

W krypcie murowanej kolegiaty szamotulskiej, za zgodą prześwietnej prefektury poznańskiej, pochowano oświeconą urodzoną panią Rozalię z Arnoldów Tomaszewską, wdowę, przebywającą w dworze w Gaju u syna swego, zmarłą w wieku 62 lat z powodu gorączki [uwaga: pierwsze lata XIX w to czas, kiedy wyraźnie spada liczba pochówków wewnątrz kolegiaty].

rok 1809

Na cmentarzu kolegiackim pochowano urodzoną Deogratę z Przanowskich Paszkowską, żonę mieszkającego w Szamotułach urodzonego Jana Paszkowskiego z urzędu publicznego poborcy podatkowego (in Officio exactronis publici), zmarłą na gorączkę w wieku 45 lat.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano urodzonego pana Dionizego Łęskiego, wdowca, pełnomocnika jaśnie oświeconego wielmożnego Stanisława Mycielskiego, dziedzica Szamotuł, zmarł w zamku szamotulskim w wieku 60 lat na puchlinę wodną.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano dziecko imieniem Marianna, lat 4, córkę pracowitych Grzegorza Starościaka i Anny Nowaczanki, chałupników ze wsi Gałowo, która zginęła w ogniu.

rok 1810

Na cmentarzu kolegiackim pochowano Różę, kilkumiesięczną córkę uczciwych Teodora Kasprowicza, organisty kościoła kolegiackiego i Joanny, zmarłą na kaszel.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano młodzieńca lat 10 imieniem Franciszek, syna Antoniego Gebell, ekonoma z zamku szamotulskiego (Zamek Szamotulski, czyli Siemiątkowskie) [folwark Siemiątkowski należał do majątku Szamotuły-Zamek], zmarłego na krosty.

rok 1811

Na cmentarzu kolegiackim pochowano szlachetnego Wojciecha Gruszczyńskiego, kawalera lat 26, poborcę podatkowego w mieście Kościan, syna sławetnych Franciszka i Heleny Gruszczyńskich, mieszczan szamotulskich, zmarłego na suchoty.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano dziecko imieniem Franciszek, syna Jakuba Buczyńskiego murarza i Agnieszki, mieszczan szamotulskich, zmarłego z powodu krost.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano oświeconego, wielebnego i czcigodnego Tomasza Drogońskiego, kanonika szamotulskiego, piastującego różne funkcje kapłańskie, zmarłego dnia 10 listopada około północy w wieku 65 lat na suchoty.

rok 1812

Na cmentarzu kolegiackim pochowano pracowitą Mariannę, wdowę, której nazwiska nie poznano, zamieszkałą na przedmieściu Targowisko, zmarłą w wieku 50 lat z powodu skrętu kiszek.

W dniu 2 listopada 1812 r., po pisemnej zgodzie Tymoteusza hrabiego Nałęcz z Gorzenia Gorzeńskiego, biskupa poznańskiego, prepozyt kolegiaty Walenty Kozłowski ekshumował kości Wojciecha Wyrwińskiego, niegdyś prepozyta kolegiaty szamotulskiej, spoczywające w krypcie kościoła św. Marcina w Starym Mieście pod Szamotułami i dnia 3 listopada pochował je uroczyście w krypcie kanoników kolegiaty szamotulskiej przed wielkim ołtarzem jako szczególnego fundatora tutejszej kolegiaty.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano znakomitego Antoniego Kozłowskiego, mieszczanina szamotulskiego, zmarłego w wieku 79 lat z powodu febry czwartaczki.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano sławetnego Karola Lorentza, żonatego, mieszczanina szamotulskiego, który zmarł wskutek ciężkiego poparzenia w gwałtownym ogniu w wieku 30 lat.

rok 1813

Na cmentarzu kolegiackim pochowano uczciwego Erazma Kosińskiego, lat 30, z wojska Najjaśniejszego Imperatora Wszechrusi, zmarłego nagle dnia 10 stycznia w czasie postoju we wsi Gałowo w parafii tutejszej.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano uczciwego Jana Latorowicza, kawalera, mistrza szewskiego w Szamotułach, który zmarł wskutek przemarznięcia (był styczeń) w wieku 40 lat.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano Henryka, nazwiska nieznanego, żołnierza z wojska króla westfalskiego, który w Szamotułach zatrzymał się, zmarłego z nieznanej przyczyny w wieku 23 lat.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano dziecko imieniem Anna Karolina, dwuletnie, córkę szlachetnych Bogusława Wegnera i Franciszki z Rynarzewskich, dzierżawców w Szamotułach, zmarłe z powodu krost.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano szlachetnego Jana Wojciecha Wilhelma Kierner, lat 14, młodzieńca pochodzącego z miasta Czarnków, alumna gimnazjum poznańskiego, który w Szamotułach zachorował na suchoty i zmarł po udzieleniu sakramentów.

rok 1814

Na cmentarzu kolegiackim pochowano szlachetnego Franciszka Ksawerego Śpiechowskiego, pełnomocnika jaśnie oświeconej wielmożnej Mycielskiej z Szamotuł, który zmarł nagle na apopleksję w zamku szamotulskim w wieku 57 lat.

Na cmentarzu szamotulskim pochowano Justynę, trzyletnią córkę uczciwego Jana Likowskiego, administratora z zamku szamotulskiego i Rozalii, zmarłą na bóle głowy.

rok 1815

Na cmentarzu kolegiackim pochowano pracowitego Wojciecha Józefowskiego, karczmarza z folwarku Piaskowo, zmarłego w wieku 60 lat na bóle głowy.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano dziecko imieniem Józefa, roczne, córkę szlachetnych Antoniego Langa, administratora wsi Osowo, i Heleny, zmarłą z powodu epilepsji.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano urodzonego pana Józefa Mejera, lat 78, zamieszkałego we wsi Cerekwica, wdowca, który zasnął w Panu dnia 19 lutego z powodu starości.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano pracowitą Annę, lat 38, żonę pracowitego Kazimierza Przybylaka, stróża dworskiego ze wsi Gałowo, zmarłą z powodu duszności.

Na cmentarzu pochowano Wincentego, syna uczciwych Ignacego Hanczewskiego, zarządcy z Nowy Nowowieyski Folwark i Doroty, zmarłego w wieku 3 miesięcy z powodu epilepsji [uwaga: w tym czasie w księdze zmarłych zaczynają pojawiać się wzmianki o istnieniu Nowego Folwarku pod Szamotułami].

Na cmentarzu kolegiackim pochowano pracowitego Mateusza Kozłoszczaka, żonatego, owczarza z Nowego Folwarku pod Szamotułami, zmarłego na puchlinę wodną w wieku 27 lat.

Na cmentarzu kolegiackim pochowano pracowitego Wojciecha Antkowiaka, żonatego parobka z gorzelni w Starym Mieście, zmarłego z powodu oberwania w wieku 32 lat.

Zdjęcia i objaśnienia


Ściana szczytowa bazyliki kolegiackiej od strony zachodniej; widoczne główne wejście, tzw. wielkie wrota. Zdjęcia Wojciech Andrzejewski

Narożnik nawy południowej, nad nią znajdowała  się niegdyś dzwonnica z zegarem. Zdjęcie Jan Kulczak

Nawa południowa z kruchtą, w zapisach nazywaną też babińcem. W prawo od tego terenu, gdzie dziś znajduje się probostwo i przylegający do niego ogród, usytuowana była kostnica i domek kościelnego dzwonnika. Zdjęcie Jan Kulczak


Zamurowane wejście do nawy południowej (kaplicy Matki Bożej Cudownej), a zapewne wcześniej do części kościoła zwanego  kaplicą świdwinką. Zdjęcia Jan Kulczak

Narożnik nawy południowej − kaplica Panny Marii Cudownej. Zdjęcie Ireneusz Walerjańczyk


Wschodnia fasada kościoła z wejściem do zakrystii oraz teren przed świątynią. Tzw. wielka brama cmentarna, prowadząca do miasta, umiejscowiona była  zapewne nieco w lewo od obecnej; tutaj, pomiędzy fasadą wschodnią a ogrodzeniem cmentarza, znajdował się Ogród Getsemani (Ogrójec). Zdjęcia Jan Kulczak

Przy ul. Kapłańskiej, najprawdopodobniej na wysokości współczesnej dzwonnicy, znajdowało się dawne probostwo – budynek zajmowany przez proboszcza/prepozyta. Dalej usytowana była kustodia − budynek kustosza kolegiaty. Zdjęcie Jan Kulczak

Nawa północna, od lewej zakrystia (powiększona w latach 70. XX w.), dalej dawny skarbiec, a nad nim biblioteka. Widać zamurowane obecnie wejście, niegdyś zabezpieczone drewnianą kruchtą, tędy można było wyjść z kościoła na cmentarz i w kierunku szamotulskiej szkoły parafialnej. Zdjęcie Jan Kulczak

Główny obszar cmentarza przykościelnego, na jego skraju w rejonie obecnej murowanej platformy stała szkoła. Zdjęcie Jan Kulczak


Obecna łąka i teren pod parkingiem to dawne bagno. Na zdjęciach widać, że kościół i teren dawnego cmentarza przy nim położone są wyżej. Najwyżej znajduje się wjazd na parking od strony ul. Kapłańskiej – to wspominana w tekstach „górka”. Zdjęcia Jerzy Walkowiak


Informacje o nieistniejących obiektach i dawnych nazwach miejsc

Kościół i szpital św. Ducha – na tzw. przedmieściu poznańskim (dzisiejsza ul. Poznańska za mostem) w XV w. powstał kościół św. Ducha (z wieżą, rozebrany na pocz. XIX w.), a przy nim szpital (bardziej przytułek dla osób starszych i chorych; działał do 2. połowy XIX w.) oraz cmentarz; jako miejsce wskazuje się okolice dzisiejszego krzyża i kamienia upamiętniającego bł. ks. Jerzego Popiełuszkę.

Kościół św. Marcina – powstał prawdopodobnie już w XI wieku, znajdował się w Starych Szamotułach, czyli na północny wschód od współczesnego miasta, w kierunku Mutowa i Piotrkówka. W XVIII wieku stan kościoła był zły, na tym samym miejscu wzniesiono nowy budynek z muru pruskiego, który rozebrano najprawdopodobniej w 1. połowie XIX wieku i współcześnie trudno ustalić jego dokładną lokalizację. W Starych Szamotułach istniał wcześniej także cmentarz, w omawianym okresie już nieużywany.

Kaplica św. Mikołaja – powstała w XVI wieku, znajdowała się w obrębie dzisiejszego cmentarza parafialnego, na prawo od bramy, w stronę aresztu. Rozebrano ją w połowie XVIII wieku, a fundamenty, niestety niezbadane archeologicznie, rozwalono w czasie pochówków w pierwszej dekadzie XXI wieku.

Kościół ojców Reformatów – kościół św. Krzyża, wzniesiony na miejscu zamku Świdwów (teren pod budowę kościoła i klasztoru franciszkanów reformatów oraz fundusze na ten cel w 1675 r. przekazał Jan Korzbok Łącki).

Fara – kościół św. Stanisława, kolegiata (dzisiejsza bazylika kolegiacka); nazwa fara przysługuje pierwszemu (najstarszemu) kościołowi w mieście.

Bramy – w Szamotułach były 3 bramy miejskie: w okolicach mostów przy ul. Poznańskiej, Dworcowej oraz przy Wronieckiej (przetrwała do XIX w., znajdowała się za dojściem do Wronieckiej ul. Garncarskiej).

Zamek – w tym okresie w Szamotułach istniał już tylko jeden zamek, tzw. zamek Górków.

Nowa Wieś – przedmieście w okolicach dzisiejszego zbiegu ulic Lipowej, Obornickiej i Nowowiejskiego (dawniej była to Nowowiejska).

Targowisko – przedmieście, okolice dzisiejszego pl. Sienkiewicza.

Gromadzino – folwark na wschód od Rynku w Szamotułach (w obrębie dzisiejszego miasta – okolice ul. Obornickiej; pojawia się na mapach na początku XIX w., w 2. połowie tego wieku nie ma już tej nazwy na mapach.

Siemiątkowskie (Siemiątkowo) − folwark na północny wschód od Rynku w Szamotułach (w obrębie dzisiejszego miasta − okolice ul. Spółdzielczej i Kiszewskiej; pierwsza wzmianka pojawia się w 1688 r., na mapach występuje do końca XIX w. (później jedna nazwa obejmująca większy teren: Nowa Wieś, inaczej Piaski).

Księgi zgonów parafii szamotulskiej – wybrane zapisy z lat 1679-1815, część II2021-01-18T17:07:57+01:00

Aurelia i Alfons Gawlakowie – Sprawiedliwi wśród Narodów Świata

Andrzej Niziołek

Przypadek  – o wielkopolskich Sprawiedliwych wśród Narodów Świata

Ten reportaż opowiada o jednych z wielkopolskich Sprawiedliwych wśród Narodów Świata – Aurelii i Alfonsie Gawlakach z Wrześni. Jaki jest ich związek z Szamotułami?

Historie Wielkopolan uhonorowanych przez Izrael medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata wyjątkowym tytułem otrzymywanym za uratowanie czyjegoś żydowskiego życia w czasie wojny i Holokaustu polegają właśnie na tym, że niemal nie rozgrywają się tu, w Wielkopolsce. Żydów po I wojnie światowej (nie licząc terenów, które należały do zaboru rosyjskiego) prawie już nie ma w regionie, a resztę tych, którzy Niemcy zastają tu w 1939 roku, szybko wywożą do Generalnego Gubernatorstwa. Wielkopolska jako Kraj Warty zostaje wcielona do III Rzeszy, a Żydzi w kolejnych latach są tu sprowadzani tylko jako niewolnicy, robotnicy licznych obozów pracy przymusowej, którzy zmuszani są do ciężkiej pracy i masowo podczas niej giną z wycieńczenia i głodu.

Niemcy wywożą z regionu do GG także około 250 tysięcy Polaków. Osiedlają na ich miejsce Niemców z Rosji, krajów nadbałtyckich czy Besarabii i Bukowiny. I właśnie ci wysiedleni na tereny Mazowsza, Podlasia, Świętokrzyskiego czy innych obszarów Polski, z których utworzono Generalne Gubernatorstwo, Wielkopolanie, zdarza się, że ratują Żydów, których spotykają tam na swojej drodze.

Aurelia i Alfons Gawlakowie pochodzili więc z Wrześni. Historia, którą tu opowiadam, wydarzyła się w Warszawie. A w Szamotułach po wojnie zamieszkała córka Gawlaków Ewa, do opieki nad którą w czasie wojny małżeństwo zatrudnia niejaką Helenę Zakrzewską. Pomoc domową, która wkrótce okazuje się Żydówką. I to do Szamotuł trafia medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, który w imieniu nieżyjących rodziców odbiera w 2004 roku w Yad Vashem ich córka.

Czy do któregoś z tych miejsc ta historia przynależy bardziej? Ona przynależy po prostu do ludzi.


Przypadek? Zrządzenie? Co to było?

Dziennikarz, pojechałem do Yad Vashem, by oglądać i rozmawiać. Interesował mnie leksykon Sprawiedliwi wśród Narodów Świata – jego trzecia, dwutomowa, opasła część całkowicie poświęcona Polakom, którzy ratowali Żydów. – Chce Pan zobaczyć, jak wygląda wręczanie medalu? – spytał mnie podczas rozmowy prof. Israel Gutman, szef zespołu historyków przygotowujących leksykon. – Ma Pan szczęście, za godzinę wręczamy go komuś.

Chciałem, oczywiście.

Okazało się, że medal Sprawiedliwi wśród Narodów Świata dostają Polacy.

Okazało się, że za zmarłych rodziców odbiera go ich córka.

Okazało się, że mieszka w Szamotułach. Pod Poznaniem, w którym ja mieszkam.


Ewa Bielaczyk z domu Gawlak i Hellen Motro, 14 października 2004 r. Jerozolima, Instytut Yad Vashem


Nazwa Szamotuły w Ogrodzie Pamięci – Instytut Yad Vashem

Dyplom Sprawiedliwych wśród Narodów Świata

Miejsce: Warszawa. Czas: 1943-44 rok. Mała Ewa Gawlak urodzona prawie jak Pan Jezus, 26 grudnia 1939 roku, dostaje opiekunkę. Jest nią niewysoka, czarnowłosa, o trochę pucołowatej twarzy Helena Zakrzewska. Rodzice Ewuni są zajęci, zwłaszcza ojciec – często siedzi w zakładzie, gdzieś wyjeżdża, wychodzi, znika. Mama pomaga mu w księgowości. Zakład jest elektrotechniczny. Zatrudnia kilka osób. Produkuje lampy, dobre na ten czas, więc cieszące się wzięciem, czajniki elektryczne, żelazka, lampki na choinkę… Trwa wojna. Ojciec ma dryg do interesów. Jeździ po części aż pod Kraków. Ma stałych odbiorców (sklepu nie prowadzą). Powodzi im się dobrze. Trzeba tylko nie dać się zabić.

Mama ma na imię Aurelia. Ojciec Alfons. Aurelia i Alfons Gawlakowie dali ogłoszenie w gazecie: „Potrzebna pomoc domowa” i adres: Marszałkowska 131/3.

Helena tego dnia straciła pracę. Wyszła na ulicę. Nie miała dokąd pójść. Kupiła gazetę. Pod adresem Marszałkowska 131/3 był zakład. Do mieszkania przyprowadził ją Alfons. Aurelii się spodobała. Zrównoważona, uśmiechnięta (choć i poważna), może w oczach trochę niepewności, ale kto dziś może czuć się pewnie?

Przyjęli ją.


Alfons Gawlak z córką Ewą i Aurelia Gawlak z trochę starszą Ewą


Byli z Wrześni. On rocznik 1911, ona 1913. Ojciec Reni – jak mówiono na Aurelię – był rzeźnikiem. Miał duży warsztat i czeladników. Ojciec Alfonsa z kolei – szewcem. Także miał warsztat i także czeladników. Zakłady były w podwórzach. Od ulicy były sklepy.

Alfons został architektem budowlanym. Wyjechał do Gdyni i założył firmę. Zleceń było dużo. Wrócił po Renię. Pobrali się we wrześniu 1937 roku. Przenieśli na Wybrzeże. A w 1939 roku jeszcze raz – do Grodna. Alfons otworzył tam oddział firmy. Praca była poważna – miał budować państwowe lotnisko.

Wybuchła wojna. On, podporucznik rezerwy, został zmobilizowany. Ona, w szóstym miesiącu ciąży, została ze służącą i psem w Grodnie. Jego Niemcy wzięli do niewoli. Udało mu się uciec, zanim trafił do oflagu. Jej do ich dużego, ładnego mieszkania sowiecka władza dokwaterowała ważnego oficera. Renia i Alfons okazali się przewidujący. Gdyby nie mógł wrócić, mieli się spotkać w Warszawie, w mieszkaniu znajomych. On dotarł tam przed nią. Ona sprzedała część rzeczy. Spakowała się. Wzięła służącą i najęła chłopa z wozem. Potem przewodnika. Chłodną nocą, w ósmym miesiącu ciąży, zaczęła przekraczać świeżo wytyczoną granicę. Złapali je sowieccy żołnierze. Przewodnik uciekł. One zaczęły krzyczeć, że przechodzą z tamtej, niemieckiej strony. Żeby ich nie oddawali Niemcom. Że tam źle, niedobrze, że tu mają rodzinę. Patrol był trzyosobowy. Dowódca sprawdził dokumenty (polskie, z zameldowaniem jeszcze w Gdyni). Spojrzał na jej brzuch. Potem na swoich żołnierzy. Odprowadził je kawałek i puścił.

Spróbowały znów następnej nocy. Z nowym przewodnikiem. Przeszły. Tej nocy Alfons również przeszedł zieloną granicę. W drugą stronę: do Grodna, po nią. A po kilku dniach znów, z powrotem.

Tak, jak się umówili, spotkali się u znajomych w Warszawie.

Warszawa, nieistniejąca kamienica przy ul. Marszałkowskiej 131. Za: warszawa1939.pl

Aurelia (1913-1974) i Alfons (1911-1945) Gawlakowie

Aurelia i Alfons Gawlakowie na spacerze z psem


W Sali Pamięci Instytutu Yad Vashem

Mrok, w zakamarkach i kątach nieprzenikniony. Pustka. Wysoki mur z wielkich głazów nakryty jest betonowym dachem, jak namiotem. Nad płomieniem lufcik. To znicz. Płonie tu ku pamięci milionów. Jak świętość. Na posadzce wyryte, rozrzucone dwadzieścia jeden dużych napisów. Nazw miejscowości. Obozów zagłady. W większości to polskie nazwy. Tylko jedna jest podwójna: Auschwitz-Oświęcim.

Miejsce jest posępne. Nazywa się Salą Pamięci. To serce Yad Vashem. Jak świątynia. Żeby doń wejść, trzeba nakryć głowę. Każdy kamień tu mówi, każdy napis krzyczy. Płomień spala niepamięć. Panuje milczenie.

Tylko jedna rzecz przerywa to milczenie. Uroczystość wręczenia medalu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Za ocalenie życia. Tu zaczyna się każda z nich. Ktoś przemawia. Śpiewa kantor. Ewa Bielaczyk z domu Gawlak dotyka gałki i płomień strzela w górę. Ci, którzy przyszli na uroczystość, patrzą z daleka.

Powinni tu być Aurelia i Alfons Gawlakowie, zwykli, najnormalniejsi ludzie. To dla nich jest ta uroczystość. Ale oboje dawno nie żyją.

Teraz trzeba pamiętać i o nich.

Sprzątała, gotowała, zajmowała się Ewunią. Dziewczynka lubiła spacery. Helena Zakrzewska nie lubiła wychodzić, ale z nią szła chętnie. Chodziły razem do Ogrodu Saskiego. Ewa zapamiętała, że przed wyjściem opiekunka zakładała opaskę na głowę. Zawsze. Opaska odsłaniała twarz, utrzymując z tyłu jej długie czarne włosy i zasłaniała uszy. Coś nie tak było z uszami? Wyglądała bardziej aryjsko?

Z domu nazywała się Ola Rotzach. Ola Schary – po mężu. Byli w getcie: oni, rodzice, rodzeństwo. Z mężem zaręczyli się przed wojną. Pobrali w jej pierwszych miesiącach, kiedy jeszcze nie było muru. W marcu 1943 roku mąż pomógł Oli przedostać się na aryjską stronę. Kupiła lewe papiery. Dobre, prawdziwe – po zmarłej Helenie Zakrzewskiej, katoliczce, pomocy domowej. Zawód też był dobry.

Pierwsza zginęła mama. Jesienią 1942 roku została zabrana z ulicy na Umslagplatz. Bydlęcy wagon zawiózł ją do Treblinki. Ojciec zginął w getcie, podczas likwidacji powstania. Mąż za Olą przeszedł do polskiej części Warszawy. Nie miał aryjskiego wyglądu, musiał się ukrywać. Ktoś go wydał. Został schwytany i zamordowany.

Była warszawianką. Urodziła się w 1914 roku w dobrej, dość zamożnej rodzinie. Nie kaleczyła języka, bo w domu mówili po polsku, ale modlitw nie znała. Zdradzały ją szczegóły. Ona, pomoc domowa, podczas rysowania z Ewą mówiła: peacock blue, orange. Przed Bożym Narodzeniem Ewunia zaczęła ją prosić, by pośpiewała jej kolędy. Nie umiała. Dziewczynka zaczęła dopytywać: – Dlaczego nie chcesz mi śpiewać? No, dlaczego, powiedz? Nauczyła się modlitw, ale do kościoła chodzić nie lubiła. Nie była pewna swego zachowania. Bała się błędów, które ją zdradzą. W niedzielne poranki wychodziła z mieszkania z książeczką do nabożeństwa w ręce. Na schodach chowała ją do torebki, za rogiem zmieniała trasę. Spacerowała przez godzinę. – Helenko, co dziś ksiądz mówił na kazaniu? – pytała ją nieraz pani Gawlak. Miała przygotowaną odpowiedź. Na szczęście gospodyni, zdawało jej się, słuchała jednym uchem.

Miała trochę szczęścia. Pierwsza rodzina, do której się najęła, szybko się domyśliła. Pomoc domowa, a nie wie, jak się obiera i gotuje ziemniaki? Jak zrobić naleśniki? Za często stawała w oknie kuchni. Widać było z niego płonące getto. Pierwsza rodzina powiedziała jej, że ją zwalnia. – Dlaczego? – spytała. – Jest wojna, Helenko – usłyszała.


Powstanie warszawskie, chwila spokoju. Piwnica budynku. Na leżaku Helena Zakrzewska – Ola Schary


Jak ona, taka ostrożna, uwierzyła w te plotki? Wiosną, a może już latem, 1944 roku nagle ludzie zaczęli gadać, że wkrótce do Warszawy wejdą Rosjanie. Może niezbędna była jej ta wiara? Może potrzebowała, żeby ktoś wiedział? Nie wytrzymała. Powiedziała. Powiedziała Gawlakom, że jest Żydówką. – Domyślałam się – usłyszała od Aurelii. – Nie spałam wiele nocy, zastanawiając się, co mam z tobą zrobić.

Rosjanie nie weszli. Przyszli Niemcy. Któregoś dnia wpadli do kamienicy. Ich buciory załomotały po schodach. Szli po kogoś. Renia zamarła, przysiadła na krześle. Ola przy piecu. Spojrzała na Ewunię, która dalej bawiła się lalką, choć nagle ucichła… Nie, nie tu. Po sąsiada.

W lipcu pojechali do Świdra. Mieli tam mały letniskowy domek. Dorosła Ewa niczego nie pamięta. Wszystko mówią jej zdjęcia. Czarno-białe i jedno kolorowe. Jest na nich las, łąka, słońce, leżak. Ona, rodzice, Helenka, jakieś koleżanki. Wojny nie ma. Jest szczęście. Najwięcej go na tym kolorowym. Mama i tatuś w strojach kąpielowych, mama trzyma ją na rękach. Ewa wygłupia się, wygina głowę. Śmieją się.

Wybuchło powstanie. Zakład przestał działać. Renia z Heleną cieszyły się, ale martwiły, co z nimi będzie. Alfons poszedł walczyć… Tak mówiła mama, ale Ewa pamięta, że codziennie wychodził i wracał do domu. Może pomagał?

Kiedy zaczynało się bombardowanie, schodziły do piwnicy. Coraz częściej. Sąsiedzi nie wiedzieli, kim jest Helena. Po co kusić los? Podczas któregoś nalotu bomba trafiła w przód kamienicy. Waląca się ściana zasypała wyjście. Ewa zapamiętała huk, pył, krzyk, swój płacz, ciemność. I to, że uratował je tata. Zbiegli się mężczyźni, ludzie z okolicy. Wśród nich Alfons. Wejścia nie było, chyba że z piwnic sąsiednich domów. Przebili ścianę.



Aurelia i Alfons Gawlakowie z Ewą

Ewunia Gawlak – na głowie ma już modny lok (jak mama)

Miejsce spacerów Heleny z Ewą. Warszawa, Ogród Saski, 1943 r. Źródło: Fotopolska

Powstanie warszawskie, w piwnicy budynku. Na leżaku Aurelia Gawlak

Przemawia dyrektor Instytutu Yad Vashem

Ewa Bielaczyk i Hellen Motro

Jacek, Adam, Anna i Tadeusz Bielaczykowie

Przemawia Tadeusz Bielaczyk

Światło jest inne. Czyste, intensywne, wszechobecne. Jest w nim wiele życia. Otwiera świat, inaczej niż ludzie, którzy często się zamykają.

Światło Jerozolimy. Żółte, nasączone nim skały, z których także zbudowane jest miasto. Rdzawa, wypłowiała ziemia. I drzewa oliwne. Na Górze Oliwnej albo tu, na Wzgórzu Pamięci, wznoszącym się pośród dużego kompleksu Lasu Jerozolimskiego. Kilkanaście tysięcy drzew, zasadzonych pojedynczo, drzewko po drzewku, przez tych, którzy uratowali w czasie wojny choć jedno życie, choć jednego Żyda. To tutaj jest Instytut Pamięci Narodowej Yad Vashem. To nazwa biblijna, z Księgi Izajasza (56,5). Znaczy: Miejsce i Imię. Lub też: Pomnik i Pamięć.

Najstarsze oliwki mają pięćdziesiąt lat. Najmłodsze około dziesięciu. Są wszędzie – wzdłuż alei, ścieżek, zajmują całe zbocza. Żyją za tych, których zamordowano i za tych, którzy przeżyli, ale też już nie żyją. Od pewnego czasu nie sadzi się już nowych. Nie ma miejsca. Na granicy oliwek i lasu powstał Ogród Sprawiedliwych. Na zboczu wzgórza, wśród sosen, pną się tarasy. Na kamiennych tablicach wypisuje się kolejne nazwiska kolejnych Sprawiedliwych. W sumie jest ich już około 21 tysięcy. Polaków – około 6,6 tys.

To tam kończy się uroczystość.



Ewa Bielaczyk po odsłonięciu napisu na „Gawlak Alfons & Aurelia”. Obok Hellen Motro i przedstawiciel ambasady RP w Izraelu


Ewunia Gawlak lubiła się śmiać. Ewie Bielaczyk łzy same napływają do oczu. Kiedy w imieniu rodziców odbiera medal i dyplom. Kiedy z kamiennej ściany zdejmuje kawałek czarnego materiału, który odsłania czarne litery. Aurelia & Alfons Gawlak. Tak ich nazwisko pozostanie wyryte na kamiennej ścianie w dalekim mieście, w którym zmarł Pan Jezus.

To dobre łzy. Radosne. Dobre gesty. Obejmują się i ściskają: córka tych, którzy pomogli Oli i córka Oli, która po 60 latach zaczęła szukać Ewy. Przez chwilę czują się, jakby były dwiema siostrami, które w końcu się odnalazły. A mogło tego nie być.

– Szczerze mówiąc, nie wierzyłam w powodzenie tej misji – przyznaje Hellen Motro, córka Oli Schary.


Ewa nie pamięta ojca. Gdyby nie zdjęcia, nie wiedziałaby, jak wyglądał. Nie pamięta spacerów do Ogrodu Saskiego. Rysowania, kolęd, zabaw. Twarzy Helenki, choć gdy się rozstały, długo pytała, gdzie ona jest. Zdjęcia, na których z nimi została, ocalały przypadkiem. Po wojnie Renia wróciła do Warszawy. Chciała uratować coś z rzeczy. W gruzach był tylko album. Fotografie ze Świdra, z powstania, z zakładu…

Najbardziej pamięta ciepłą dłoń Helenki. I ciepłą dłoń mamy trzymającej ją za drugą rączkę. Wychodziły ze zniszczonej Warszawy w tłumie zmęczonych, sponiewieranych ludzi. Powstanie upadło. To był koniec. Prowadzili ich do Pruszkowa.

Zanim do niego doszły, ostatni raz widziały Alfonsa. Niemcy ich rozdzielili. On był z mężczyznami. Obraz w pamięci Ewy jest niewyraźny. Niewytłumaczalny, ale dziecięco prawdziwy. Jakaś stacja kolejowa. Są tam z matką i Heleną. Wjeżdżają bydlęce wagony. Wychodzą z nich mężczyźni. Jednym z nich jest tatuś. Zbiera kilka cegieł, robi ognisko. Gotują zupę. Jest na chwilę. Potem żołnierze znów go zabierają. Znika. Na zawsze.

W obozie w Pruszkowie są w tłumie ludzi, w fabrycznej hali. Helena choruje. Dostaje wysokiej gorączki. Trafia do obozowego lazaretu. Kiedy z niego wychodzi, muszą się rozstać. Niemcy systematycznie opróżniają obóz. Kobiety z dziećmi idą na prawo, samotne kobiety na lewo. Aurelia i Helena-Ola żegnają się. Życzą sobie, żeby przeżyły. Dziękują. Renia wyjmuje z kieszeni płaszcza zwitek banknotów. Trzy tysiące złotych. – Weź – mówi. – Żebyś coś miała.

Potem jest tułaczka. Parę miesięcy czekania na koniec wojny. Tłum kobiet z dziećmi Niemcy wożą całą noc w otwartych węglowych wagonach. Puszczają w Otwocku. Renię z Ewą mogą iść, gdzie chcą. Zaczyna się mroźna zima. Jadą do Piotrkowa Trybunalskiego, do kuzynostwa ojca. Niemcy uciekają, czym się da. To ich koniec. Wkracza Czerwona Armia.


Ola Schary, 2004 r.


Gdzieś podobnie przeżywa tę chwilę Ola. Gdzie? Co robi? Dziewięćdziesięcioletnia staruszka mieszkająca w pięknie położonym domu opieki w Herzliji pod Tel Avivem, tego nie powie. Traci pamięć. Jak w dzieciństwie rozmawia ze światem głównie po polsku. Kim jest ta starsza, serdecznie uśmiechnięta kobieta, która odwiedza ją w październiku 2004 roku? Hellen uprzedziła matkę, że będzie gość z Polski. Ola myli Ewę z panią Gawlak. Imienia Aurelia nie pamięta. Tak, rozumiem, Ewa. Ewunia…

Zmienia temat.


Alfons Gawlak w czasie powstania warszawskiego

Grupa wypędzonej z Warszawy ludności cywilnej po przybyciu na teren obozu przejściowego w Pruszkowie. W tle największa obozowa hala (nr 5), w której przeprowadzano selekcję nowo przybyłej ludności. Za: dulag121.pl

Transport wysiedlonych w otwartych wagonach (węglarkach). Za: dulag121.pl

Dokument dotyczący śmierci Alfonsa Gawlaka

Cmentarz we Frankfurcie, kwatera zmarłych i zabitych w zakładach Adlera

Tablica z cytowanym w artykule napisem

Ewa Bielaczyk na cmentarzu we Frankfurcie, rok po odnalezieniu grobu Alfonsa przez jego wnuków

Po wojnie Ola znalazła się w Sopocie. Szukają jej brat i siostra. Brat jest w Ameryce, siostra w Kanadzie. Chcą, by do nich przyjechała. Waha się. Boi się. W końcu jedzie. Życie się stabilizuje. Wychodzi drugi raz za mąż. Mieszka w Nowym Jorku. Rodzi córkę. Daje jej imię Hellen. (Czy po Helenie Zakrzewskiej, którą była?) Mąż umiera. Hellen kończy studia prawnicze. Wychodzi za Izraelczyka i w 1987 roku przeprowadzają się do Izraela. Do nadmorskiej miejscowości Herzliya pod Tel Avivem. Ola jedzie z nimi. Hellen wykłada prawo na uniwersytecie w Tel Avivie. Trochę para się dziennikarstwem. Mąż, Michael, jest kardiochirurgiem.

Renia wraca do Wrześni. Też ma drugiego męża. Wraz z nim bierze sobie na wychowanie trójkę jego dzieci: czteroletnie, dwuletnie i ośmiomiesięczne. Apolinary Wiliński – tak się nazywa – czeka na odpowiedź Reni długo. Znają się sprzed wojny. Aurelia i Alfons skojarzyli go z jego żoną. Żona umarła nagle, przy trzecim porodzie. Renia boi się tego ciężaru. Ma innych adoratorów. Wreszcie Apolinary idzie do dziesięcioletniej Ewy i oświadcza się jej o mamę. Zostaje przyjęty. Są dobrą rodziną. Jedną, mocną. Ojczym to ojciec. Ewa jest starszą siostrą swoich braci i siostry.

Ewa Gawlak w 1960 roku wyszła za mąż. Została szkolną bibliotekarką. Mąż, Tadeusz Bielaczyk, jest inżynierem rolnikiem. Pracuje w instytutach i szkołach rolniczych. Uczy, jest inspektorem, dyrektoruje. Przenosi się z miejsca na miejsce. Sielinek, Nowy Tomyśl, Szamotuły… Rodzi im się Adam, potem Jacek, potem Ania. Wychowują dzieci. Żyją spokojnie. Tak, jak można w PRL.

Aurelia została we Wrześni. W 1974 roku zabrali ją na wspólne wakacje nad morze. Ewa pamięta, że była w świetnej formie. Zmarła dzień po powrocie, w czasie snu.

Alfons został we Frankfurcie nad Menem. Z Warszawy trafił do Dachau. Zabrali go z innymi więźniami do baukomando. Odgruzowywali niszczony przez bombardowania Frankfurt. Umiera 5 marca 1945 roku, tuż przed wejściem aliantów. „Na gruźlicę kości” – napisze poszukującej go Reni Czerwony Krzyż. Ewa w to nie wierzy. Ojciec był zdrowy. Silny. Może więźniowie zostali rozstrzelani?


Jacek i Adam Bielaczykowie na cmentarzu we Frankfurcie, 2002 r. Znicze i kwiaty stoją przy nazwisku dziadka Alfonsa.


W długi majowy weekend 2002 roku synowie Ewy Bielaczyk: Adam i Jacek, razem z żoną Jacka, pojechali do przyjaciółki w Niemczech. Mieszkała niedaleko Frankfurtu nad Menem. Ciągle padało. Pamiętali, że we Frankfurcie umarł dziadek. Zadzwonili do domu. Ewa odszukała pożółkły dokument Czerwonego Krzyża z 1945 roku. Alfonsa pochowano – podawało pismo – na cmentarzu przy Kleyerstrasse 17.

Nekropolia ogromna, większa od Powązek. Nie mieli szans. Z nieba lały się strugi wody. Poza tym tyle lat minęło. W zamkniętym już cmentarnym biurze ktoś jeszcze był. Zastukali w okno. Urzędnik podał im wydruk z mapką i zaznaczoną kwaterą. – Tam – usłyszeli – jest zbiorowy grób Polaków z czasu wojny.

Rzeczywiście był. Dwa duże kwadraty zieleni obwiedzione chodnikami z czerwonych cegieł, pośrodku kamień. Napis głosił, że leży tu 528 osób zmarłych między sierpniem 1944 a marcem 1945 roku w zakładach Adlera. Zakłady Adlera były filią obozu koncentracyjnego w Natzweiler. „Wyniszczyła je praca, roboty przymusowe, zmarły z głodu, wycieńczenia, w wyniku nie leczonych chorób, zachłostano je na śmierć, zginęły w centrum Frankfurtu”. Tablicy z nazwiskami nie było. Może to tu, może nie. Szukać dalej nie było sensu. Mieli kwiaty i znicze. Przestało padać. Na chwilę zaświeciło słońce. Stawiając znicz, Adam odgarnął dłonią wodę z chodnika. W cegle coś było wyciśnięte. Jakieś słowa. Odgarnął jeszcze raz. Przeczytał… „Alfons Gawlak”…

Na cegłach były nazwiska tych, którzy zginęli. Przypadkiem trafił.


Dlaczego nie szukała Aurelii i Alfonsa? Dlaczego przez dziesiątki lat nie czuła potrzeby odnalezienia ich i podziękowania? Ola nie wie. Pomogli jej w decydującym momencie. Dali szansę na życie. Wykorzystała ją. Dlaczego więc milczała?

I dlaczego Renia nigdy nie wspominała „Helenki”? – Nie miałem pojęcia, że kobieta, która robiła najlepszy na świecie placek z jabłkami, była bohaterką – powie podczas uroczystości w Yad Vashem jej wnuk Adam. – Nie miałem pojęcia, że jej losy połączone są z losami pewnej żydowskiej młodej kobiety, która opiekowała się moją mamą.

Dlaczego? Może dlatego, że obie uważały tak samo: to nie było nic nadzwyczajnego. Mimo wielkiego ryzyka. Mimo jego świadomości. Mimo że była Ewa. Ktoś potrzebował pomocy. Ktoś pomógł. Po ludzku. Po prostu?

1 listopada 2003 roku Ewa była na grobie mamy we Wrześni. Wróciła do domu, zadzwonił telefon. To była przyjaciółka z podstawówki. Nie widziały się czterdzieści lat. Szukała jej pół roku. Powiedziała że przyjeżdża do Szamotuł. Że ma dla Ewy gazetę. Że szuka jej pewna Żydówka z Izraela. Że chce dać jej rodzicom medal. Że…

Przed śmiercią robi się rachunki. 88-letnia Ola poczuła żal, że nie odwdzięczyła się. Powiedziała o tym córce.

Gdzie, jak szukać? Tylko Ewa mogła jeszcze żyć. Prawdopodobnie zmieniła nazwisko. Jakie są szanse? Jak 1 do 38 000 000? Hellen napisała tekst. Dla mamy. I w imieniu mamy. Poszukała polskiej gazety, masowej i popularnej. Wybrała „Super Ekspres”. Wysłała list z prośbą. Dołączyła artykuł i zdjęcie ze Świdra, na którym obok Oli widać głowę dziewczynki, którą się opiekowała. Tekst ukazały się w długi majowy weekend 2003 roku.

W ten weekend, gdy gazeta poszukiwała ją i jej rodziców, Ewa Bielaczyk była w drodze do Frankfurtu nad Menem. Po raz pierwszy w życiu jechała na grób swego ojca.

Do niej też wracał czas sprzed 60 lat.

A „Super Ekspresu” i tak by nie kupiła. Nie czyta go.


Potomkowie Aurelii i Alfonsa Gawlaków oraz Oli Schary


Kiedy Ewa Bielaczyk odbierała w Yad Vashem medal dla rodziców – Sprawiedliwych wśród Narodów Świata – był tam Józio, brat Oli, który przeżył wojnę w obozie pracy w Rosji. Był Michael, mąż Hellen, którego matka uciekła z Berlina. Była siostrzenica Oli Barbara, której rodzice uciekli przez Japonię do Ameryki. Była Lidia, która jako dziecko została przewieziona przez Teheran do Palestyny. Były trzy wnuczki Oli.

Cała jej najbliższa rodzina.

W archiwum Yad Vashem jest ponad trzy miliony stron świadectw Zagłady, opisanych przez jej ofiary. Przez tych, którzy ocaleli.

Ta historia jest jedną z nich. Zwykłą historią. Jedną z milionów, których nikt nie opisze. Nie wiedziałem, że ją napotkam.

Wszystko to przypadek? Nic więcej?

Przypadkiem Adam odnalazł grób dziadka, a Ola zapragnęła odnaleźć Aurelię i Alfonsa? Przypadkiem, kiedy Ewa jechała na grób ojca, Hellen zaczęła jej szukać? Przypadkiem w majowy weekend 2004 roku, gdy Ewa miała operację, Hellen – nic nie wiedząc o jej chorobie – wysłała maile, w którym chce, aby medal dla Aurelii i Alfonsa odebrała w Yad Vashem, a nie w warszawskiej ambasadzie?

Przypadkiem pojechałem do Yad Vashem właśnie tego dnia?

Tak, przypadkiem.

Czym jest przypadek?


Tekst ukazał się w styczniu 2005 roku w miesięczniku „W Drodze”.
Zamieszczony został również na portalu http://chaim-zycie.pl/

Szamotuły, 07.01.2021

Przy grobie Aurelii Wilińskiej (primo voto Gawlak), 2003 r.

Medal Sprawiedliwi wśród Narodów Świata

Rodzina Bielaczyków po uroczystości w Yad Vashem: Adam, Anna, Tadeusz (zm. 2006), Ewa i Jacek


Zdjęcia rodzinne udostępniła Anna Bielaczyk

Aurelia i Alfons Gawlakowie – Sprawiedliwi wśród Narodów Świata2025-01-03T11:14:27+01:00
Go to Top