Obrazki z przeszłości, część 10.
Daromiła Wąsowska-Tomawska
WIELKANOC, BACH I KOKARDY
SZAMOTULSKIE ŚWIĘTE DRZEWO
Przed pruskim pościgiem
ucieka chowa się w parku
u dziedzica Gałowa
na najwyższym konarze
najlichszej gałęzi
powstaniec Wiosny Ludów
miastowy stolarz
Antoni Śramkiewicz
Przylepiony
uczepiony liścia i nieba
Ślubuje i obiecuje
I stoi krzyż
na Rynku
Na tym samym drzewie
Bóg i człowiek
Mieszkamy przy Rynku. Ojciec Teodor zachorował. Nie stanie dzisiaj w oknie przy górnym balkonie z widokiem prosto na krzyż. Pomodli się w łóżku. Mama mówi do męża „Dorciuˮ, czasem „Teośˮ – ładnie. Nie podnosi głowy z poduszki. Wielka, potężna grypa. Dzisiaj jest Wielkanoc. Oprócz modlitwy jest specjalna muzyka. Ta przez wielkie M., więc Fugi Jana Sebastiana Bacha i jakby w corocznej tradycji … pacjent z bolącym zębem (gabinet dentystyczny jest w pokoju obok). Przyszedł i mówi, że nie wyjdzie, bo tylko ojciec itd. „Musisz coś zrobić” ‒ ledwo szepce do mnie tata. „Mam przecież dziesięć lat, a ten pan taki duży” ‒ odpowiadam i boję się. Pomogłam mu. Ząb przestał boleć, a ja mam ochotę zemdleć. Pan mnie ściska, całuje i życzy zdrowia. Już wiem, co będę w życiu robiła.
Od lewej Leontyna Wąsowska, Bogusz Wąsowski, Teodor Wąsowski, poniżej Maria Wąsowska-Grajkowska i Daromiła Wąsowska-Tomawska, 1947 r.
LIST DO JANA SEBASTIANA BACHA
W mym rodzinnym domu
pamiętam – wielka grypa ojca
chyba w dziesiątą moją Wielkanoc
Pańska Kantata i potem Fuga
Krzyk pacjenta
Więc ja z lusterkiem w ręku
wysoko na palcach
przy jego bolącym zębie
I tak już zostać musiało
Sztuczne fugi pomiędzy zębami
i te prawdziwe
wciąż zawieszone
jakby czas
nie drgnął
Idę na pierwsze lekcje muzyki do znakomitego szamotulskiego organisty, pana Jana Bukowskiego. Mieszka tuż obok kościoła. Mam osiem lat. Dzisiaj niedziela. Znów jesteśmy rodzinnie na sumie w gotyckiej Kolegiacie, by oprócz modlitwy wysłuchać pięknej organowej gry i doskonałego potężnego chóru prowadzonego przez tego muzyka. Prawdziwy koncert, chór i ta muzyka unoszą gotycką wieżę i nasze odczucia. Po wyjeździe mojego nauczyciela z Szamotuł do Gorzowa Wielkopolskiego kontynuuję naukę na fortepianie u pani Haliny Górskiej.
Są święta, ale i też dni zwyczajne. Jesteśmy z siostrą Marysią ubierane przez cioteczkę Pelę. W czasie wojny ciocia pracuje przy kopaniu rowów. Choruje i przeżywa tylko dwadzieścia osiem lat. Opiekują się nią moi rodzice, nami ‒ trojgiem dzieci ‒ również ona. Cioteczka dziedziczy pedanterię po swej matce, a naszej babci Maryni. We włosy wpina nam szeroką, ukrochmaloną, wyprasowaną kokardę, ściągniętą szpangą – klamrą. Chodzimy jak wymodelowane. Dzieci z nas się chyba śmieją.
SZAMOTULSKIE KASZTANY
Znów śni mi się
kraina Samy
Pękatych soczystych kasztanów
Piaskownica nasze kokardy
i brylantowy lok brata
Cioteczka Pela
z gazetą na ławce
w antyfonie na dwa chóry
suchotniczego kaszlu
darowanego z okopów
i omdlałym szeleście pobłysku
parkowego cienia
Kto z nas wtedy rozumie
Nic nie wie o pieśni
że zapachnie zbutwiały liść
kasztanu
Na tyłach Szkoły Podstawowej nr 2 jest nasz kasztanowy park, piaskownica i ławka. Chodzę do tej szkoły. Dziewczynki mają obowiązek wplatania do włosów wstążki. Jest „koleżanka kokardzianka”, która przez radiowęzeł szkolny codziennie zapowiada, jaki kolor założyć następnego dnia. W dzień powszedni zakładamy granatowe, w święta ‒ czerwone lub niebieskie. Co kilka dni piorę i prasuję biały kołnierzyk. Przypinam go na guziczkach do granatowego fartuszka szkolnego. Jego fason nie jest obowiązujący, jednak aż do klasy maturalnej właśnie takie fartuszki nosimy.
OPOWIEŚĆ PRZY RYNKU
Pani Ewie Budzyńskiej-Krygier
mojej licealnej polonistce
Znów w gotyckiej Kolegiacie
przed obliczem Szamotuł Pani
Ona pobłogosławi przed bitwą
pod Wiedniem
i pocieszy strapionych
rozstrzelanych na Rynku
za swą polskość
W miejscu Ratusza kamienice
brukowane uliczki
pełne westchnień
stuku obcasów
Po tych łbach wilgotnych
ze starej szkoły idzie
pierwszą kaligrafią i cyfrą
uśmiechem i przyjaźnią
pani Zofia Janikówna
Obok swym autorytetem
licealni profesorowie
i rodzice z prawdą o miłości
Po lekcjach cukierki malinki
i malowane nimi usta
Też skąd i od kogo
te pierścionki ze słomy?
I Wacław z Szamotuł
z przesłaniem w swej pieśni
„Jam jest pasterz dobry”
Pozostałe części cyklu Obrazki z przeszłości:
Stalin, tarka i miętowe cukierki http://regionszamotulski.pl/daromila-wasowska-tomawska-stalin-tarka-i-mietowe-cukierki/
Magiel i stodoła z duchem http://regionszamotulski.pl/daromila-wasowska-tomawska-magiel-i-stodola-z-duchem/
Szorowanie desek i procesja Bożego Ciała http://regionszamotulski.pl/daromila-wasowska-tomawska-szorowanie-desek-i-procesja-bozego-ciala/
Wózek z dyszlem i złote monety http://regionszamotulski.pl/daromila-wasowska-tomawska-wozek-z-dyszlem-i-zlote-monety/
Krawcowa, egzekucja i narodziny http://regionszamotulski.pl/daromila-wasowska-tomawska-krawcowa-egzekucja-i-narodziny/
Koza, Głoguj i eksplozja http://regionszamotulski.pl/daromila-wasowska-tomawska-koza-gloguj-i-eksplozja/
Tadeusz, flaga i znicz http://regionszamotulski.pl/tadeusz-flaga-i-znicz/
Pierwsze radio, kluczyk i chichot diabła http://regionszamotulski.pl/daromila-wasowska-tomawska-pierwsze-radio-kluczyk-i-chichot-diabla/
Dziupla, bąk i Sama http://regionszamotulski.pl/daromila-wasowska-tomawska-dziupla-bak-i-sama/
Wschodnia strona rynku w Szamotułach, początek lat 60. XX w. Zdjęcie Fotopolska
Po prawej stronie, na rogu rynku i ul. Poznańskiej, dom, w którym mieszkała rodzina Wąsowskich. Zdjęcie współczesne – Cezary Rajpert
Gabinet dentystyczny Teodora Wąsowskiego
Wizyta u kolegi dentysty Mackiewicza we Wronkach (Tadeusz Hancyk, gospodarz, Teodor Wąsowski)
Organy w kościele św. Stanisława w Szamotułach, zdjęcie po 1952 r. Instrument był używany do lat 80.
Klasa IV b Szkoły Podstawowej nr 2 z wychowawczynią Zofią Janikówną
Zofia Janik (1885-1958)
Daromiła Wąsowska-Tomawska
Urodzona w Szamotułach, absolwentka miejscowegoo liceum. Po ojcu – znanym szamotulskim dentyście – odziedziczyła zawód i zamiłowanie do muzyki klasycznej.
Mieszka w Pobiedziskach koło Poznania. Prezes i współzałożycielka Salonu Artystycznego im. Jackowskich. Poetka.