Marianna Kruszona (1889-1971)



Andrzej Kruszona (1882-1955)


FOTOGRAFIA

Słychać bliskie kroki

koń już gotowy w zaprzęgu

a słomiana wkładka w trzewiku babki

skręca się uwiera

W jelonkowej sakiewce

ofiarny talar

Widzę te fotografie

zamknięte w ramkach

i twarze za mgłą pergaminu

W albumie mundur proch

i panna we fiokach

pachnąca szarym mydłem

W kufrze mól

ktoś mówi

I wciąż szumi skrzypi

to dobre drzewo



Marianna i Andrzej Kruszonowie na ślubie córki Leontyny z Teodorem Wąsowskim, 5.08.1939 r.

Marianna siedzi obok córki, Andrzej stoi po lewej stronie

Obrazki z przeszłości, część 4.


Daromiła Wąsowska-Tomawska

WÓZEK Z DYSZLEM I ZŁOTE MONETY


Zenia nie ma na świecie. Jeszcze go bocian nie przyniósł ‒ tak wiemy. Marysia, Boguś i ja, najstarsza, idziemy do babci Maryni na służbę. Tak babcia mówi, jeśli ma w planie zrobienie wnukom dużo radości. Na Lipowej 13 śpimy wszyscy razem. Rano pijemy mleko od kozy. Babcia w chlewiku w podwórzu chowa również świnkę. Mówi: „idę napaść niudę”. Niesie jej w wiadrze ciepłe jedzenie. Przyniesie świeżo udojone mleko od kozy, też jeszcze ciepłe.

Wózek z dyszlem przygotowany jest już do drogi. Są sznurki, dzbanek z kawą, skibki na wycieczkę. Wózek jest drewniany, na czterech kołach. Pomieści dużo. Nasza trójka już siedzi w nim na workach. Babia chwyta dyszel i ciągnie. Jedziemy radośni na Łowizę. Mijamy Dom Dziecka, potem drogą brukowaną i dalej polną jedziemy w kierunku lasu. Babcia nie narzeka, że dzikujemy na tym wózku. Na głowie ma założoną płócienną chustkę, która chroni ją przed słońcem, ale i wysiłkiem. Ta jest mniejsza od takiej, jaką zakłada, idąc do miasta. Jest wtedy większa – czarna lub biała z długimi frędzlami. Inne kobiety też chodzą w chustach na głowie.

Babcia wygląda zawsze elegancko. Tę pedanterię odziedziczyła po swojej matce Mariannie z domu Tecław, zamieszkałej w Popowie. Mąż jej Jakub Nayder przycinał do aksamitnych bucików żony co tydzień słomiane, świeże wkładki. W niedzielę bryczką jechali do Szamotuł na Mszę Świętą. Marianna z gospodarstwa zawoziła do Żyda masło. Do swojego domu kupowała tańszy olej. Za zaoszczędzone pieniądze kupowała złote monety, które później przeznaczyła na odbudowę Państwa Polskiego. Przypomina mi o tym moja siostra Maria Grajkowska. Drzewo genealogiczne rodziny zrobił mój najmłodszy brat Zenon Wąsowski ‒ ten, którego dopiero miał przynieść bocian.

Babcia wie, gdzie przystanąć w lesie, w którym miejscu i jak ustawić wózek, by było najbliżej i najłatwiej do powrotu. To będzie ciężka droga. Biegamy po lesie tak, by babcia miała nas na oku. Wtedy musimy jej słuchać: oby się tylko nie zgubić! Wszyscy wiemy, po co tu przyjechaliśmy. Musimy nazbierać pełen wózek szyszek. Zima będzie długa. Szyszka jest najlepszym zapachem i rozpałką w kurierku, jaki jedyny na kuchnię i pokój babcia posiada. Szybko musi zrobić się ciepło, zanim wszyscy wstaną.

W LESIE

siostrze Marysi

Tyle szyszek
I ciągle ten sam
wózek z dyszlem
babci Maryni


Szamotuły, ul. Lipowa 20 (kiedyś 13)


Chodzimy po lesie, każdy z nas zbiera i układa szyszki w jedno miejsce. To trwa godzinami. Nikt się nie nudzi. Babcia odkarmia nas suchą, pyszną kiełbasą ze świniobicia, my ją miętowymi cukierkami. Wózek jest już pełen, ale jeszcze trzeba napełnić kilka worków. Te układa na samej górze. Grubymi zaś patykami – „knebloszkamiˮ i sznurkiem wzmacnia całą konstrukcję. Marysia jest jeszcze mała i już bardzo zmęczona. Siedzi na szyszkach pomiędzy workami. Babcia ciągnie wózek, my pchamy, ile tylko mamy jeszcze sił. Nikt prócz nas nie wie, jaki to był potem zdrowy sen.

Dziadek Andrzej (babcia mówi: Jędruś) wraca z pracy chory. Jest majstrem w szamotulskiej Fabryce Mebli. Łóżko z czystą, wykrochmaloną pościelą jest przygotowane. Babcia w nocy znajduje męża ubranego w kalesony i nocną koszulę, zaczepionego jednym kołem tego samego wózka o drzewo na ulicy. Dziadek jedzie do pracy w wysokiej gorączce. Nie odzyskuje już przytomności. Umiera z rozległym zapaleniem płuc.



Szamotuły, 27.01.2018

Daromiła Wąsowska-Tomawska

Urodzona w Szamotułach, absolwentka miejscowegoo liceum. Po ojcu – znanym szamotulskim dentyście – odziedziczyła zawód i zamiłowanie do muzyki klasycznej.

Mieszka w Pobiedziskach koło Poznania. Prezes i współzałożycielka Salonu Artystycznego im. Jackowskich. Poetka.

http://regionszamotulski.pl/daromila-wasowska-tomawska/