About Agnieszka Krygier-Łączkowska

Autor nie uzupełnił żadnych szczegółów
So far Agnieszka Krygier-Łączkowska has created 361 blog entries.

Daromiła Wąsowska-Tomawska, Szorowanie desek i procesja Bożego Ciała


Marianna Kruszona (1889-1971)


Proza – cykl: Obrazki z przeszłości, część 3.


Daromiła Wąsowska-Tomawska

SZOROWANIE DESEK I PROCESJA BOŻEGO CIAŁA


Babcia Marynia jest bardzo pedantyczną kobietą. U niej wszystko musi mieć swoje miejsce. W stojącym lustrze odbija się gipsowe popiersie panny, stojące na przyściennym wąskim stoliku ‒ konsoli. Na głowie gipsowa panna ma świeżo wykrochmalony szamotulski czepek, na szyi ‒ sznury prawdziwych czerwonych korali. Babcia zakłada te cudeńka na specjalne kościelne okazje. Włoży też aksamitną jaczkę i biały fartuch. Wszystko musi być „jak z igły zdjęte”. Podwójne łóżko przykryte jest jasną kapą, na stole czysta, wyprasowana serweta i gazeta do czytania ‒ żeby była pod ręką.

Babci mieszkanie jest małe. Wychowuje się w nim (pokój z kuchnią) jedenaścioro dzieci. Nie wszystkie są razem, ale i tak gromadka. Podłogę i piętrową klatkę schodową pokrywają surowe deski. W każdą sobotę są szorowane (myte) mydlaną wodą i szczotką ostrą, ryżową. Wszystko po kolanach. Potem należy zmyć jeszcze raz ciepłą, czystą wodą i czekać, aż podłogi wyschną.

Za chwilę pachnie już prawdziwą kawą i trwają przygotowania do procesji Bożego Ciała. Babcia prasuje koronkowe obrusy na ołtarz. Ubiera co roku ten sam, jeden z czterech ołtarzy na szamotulskim Rynku. Przeciera obraz z Chrystusem, który też z sobą zabierze. Jest też pełne wiadro zakupionych pięknych piwonii, które co roku w tych samych wazonach ozdabiają ołtarz. To wszystko trzeba zrobić od rana, by zdążyć jeszcze wrócić do domu.

Babcia ubiera się odświętnie. Znów wszystko szeleści, wszyte koronki na fartuchu, usztywniona halka, gładko uczesane sztywno włosy, upięte z tyłu głowy w sznekę. Są to dwa warkocze fantazyjnie zakręcone i przypięte szpangą, czyli klamrą. Stopy obute są (ubrane) w czarne sznurowane trzewiki na płaskim obcasie. Są wypastowane i wyświecone. Babcia mówi, że spód buta też należy wypastować, bo przecież jak się uklęknie, musi wyglądać estetycznie.


Szamotuły, 2. połowa lat 40. XX w.


W procesji wokół Rynku niesie szarfę kościelnego sztandaru, w asyście szeregu harcerzy. Za tydzień w czwartek jest zakończenie oktawy Bożego Ciała. Tym razem cztery ołtarze ustawiane są wokół Kolegiaty. Babcia znów ubiera ołtarz, ten od strony cmentarza. Idzie w procesji i szczęśliwa wraca do domu. Wkrótce przyjdą wnuki z Rynku. Babcia upiekła wysoki drożdżowy placek z kruszanką na wierzchu. Będzie kawa zbożowa i ta druga pachnąca na całą klatkę schodową – dla dorosłych.

Babcia za chwilę pójdzie do chlewika nakarmić kozę i świnkę. Udojone mleko przecedzi przez gęste sitko. Jeszcze ciepłe wypiją wnuki, resztę doleje do jedzenia dla „niudki”. Ona rośnie i potrzebuje. Po świniobiciu cała duża rodzina zasiada przy stole. Babcia cieszy się, że może podzielić wszystkich równo swoimi wyrobami, mięsem. Sobie pozostawi trochę smalcu, słoniny i zrzynki mięs. To jej wystarczy ‒ mówi. W chlewiku przecież jest beczka kapusty, groch i ziemniaki. Będą więc pyszne szare kluski z kiszoną kapustą.

Zadowolona teraz odpocznie, a za parę dni odwiedzi znów wnuki. Za każdym razem idąc, niesie ze sobą zakupione u Czwojdy bułki. Są olbrzymie. Jest ich zawsze dziesięć. Ona nie potrafi przyjść z pustymi rękami. My natomiast 15 sierpnia, w dzień jej imienin, niesiemy pełne wiadro pięknych kolorowych gladioli, czyli mieczyków. Babcia je uwielbia. Są też prezenty, miętowe cukierki i nasza miłość.


Anna Czerniak, Iwona Majewska, Lucyna Bródka, Aldona Góźdź z Zespołu Folklorystycznego „Szamotuły” w strojach regionalnych mężatek – zdjęcia z albumu Wesele szamotulskie (Szamotuły 2016) – Tomasz Koryl;  http://www.relacje-fotograficzne.com/wesele-szamotulskie-w-wykonaniu-zespolu-folklorystycznego-szamotuly/

Procesja Bożego Ciała z udziałem Zespołu Folklorystycznego „Szamotuły” – 2017 r. Zdjęcia Sylwia Firlet.

Szamotuły, 20.01.2018

Daromiła Wąsowska-Tomawska

Urodzona w Szamotułach, absolwentka miejscowegoo liceum. Po ojcu – znanym szamotulskim dentyście – odziedziczyła zawód i zamiłowanie do muzyki klasycznej.

Mieszka w Pobiedziskach koło Poznania. Prezes i współzałożycielka Salonu Artystycznego im. Jackowskich. Poetka.

http://regionszamotulski.pl/daromila-wasowska-tomawska/

Daromiła Wąsowska-Tomawska, Szorowanie desek i procesja Bożego Ciała2025-01-04T12:00:04+01:00

Bazylika w obiektywie Ireneusza Walerjańczyka

Ireneusz Walerjańczyk urodził w 1952 roku w województwie Zachodniopomorskim. Od wczesnego dzieciństwa związany z Ziemią Szamotulską, mieszka w Szamotułach. Przez wiele lat pracował we wronieckim Spomaszu, następnie w UMiG Szamotuły. Od niedawna na emeryturze.

Jego ulubione zajęcie stanowi fotografia. Pierwszą samodzielną fotografię wykonał metodą stykową w 1962 roku. Jest członkiem Klubu Fotograficznego SzOK w Szamotułach. W fotografowaniu ma doświadczenie od fotografii stykowej do obecnej fotografii cyfrowej. Najbardziej lubi wykonywać zdjęcia architektury i ujęcia panoramiczne. Jest współautorem zdjęć do dwóch albumów: Kolegiata w Szamotułach (Szamotuły 2012, wydawca: Parafia Matki Bozej Pocieszenia i Św. stanisława Biskupa) oraz Spacerem po Szamotułach i okolicy (Szamotuły 2010). Jego własną publikację stanowi album fotograficzny O Szamotułach i okolicy bez słowa opowiada Ireneusz Walerjańczyk (Szamotuły 2014, wydawca: Miasto i Gmina Szamotuły). Zdjęcia Ireneusza Walerjańczyka zamieszczane są w kalendarzach i na stronach internetowych.

SZAMOTULSKA BAZYLIKA KOLEGIACKA

pw. Matki Bożej Pocieszenia i Św. Stanisława Biskupa

w obiektywie Ireneusza Walerjańczyka



Szamotuły, 19.01.2018

Bazylika w obiektywie Ireneusza Walerjańczyka2025-01-07T12:57:09+01:00

Strona główna – styczeń 2018

Nazwy szamotulskich ulic

Nazwy ulic są odbiciem historii miasta, jego kultury, krajobrazu i sposobu postrzegania świata przez jego mieszkańców. I ‒ niestety ‒ także polityki.  

Dla miasta najważniejsza jest jego nazwa (por. http://regionszamotulski.pl/pochodzenie-nazwy-szamotuly/). To taki jego znak tożsamości. Istotna jest także nazwa rzeki, nad którą dane miasto jest położone. Od samego początku istnienia miast używane są jednak także nazwy wewnętrznych obiektów: ulic, placów, bram, mostów itd. W dokumencie z II połowy XVI w. odnotowano nazwę ulicy, która prowadziła z zamku Szamotulskich (teren, gdzie dziś znajduje się kościół św. Krzyża i budynki poklasztorne) poprzez most do Rynku ‒ była to ulica Grodzka. Wiadomo, że istniało wtedy Przedmieście Poznańskie z kościołem i szpitalem (dziś koniec ulicy Poznańskiej). Na pewno już wtedy nazywano pewne ulice od innych nazw miejscowości. Chodziło tu o drogi biegnące w kierunku tych miejscowości, jak dzisiejsza Obornicka, Ostrorogska czy Wroniecka. Zdawać by się mogło, że Poznańska wyłamuje się od tej reguły, bo przez całe lata z Szamotuł wyjeżdżało się w kierunku Poznania na południe od Rynku i dalej ul. Bolesława Chrobrego. Wcześniej ta droga jednak nie istniała i Poznańska rzeczywiście prowadziła w stronę Poznania. Zapewne pewne ulice nazywano od zajęć mieszkańców. Stąd mamy w Szamotułach Sukienniczą, Garncarską czy Piekarską. Treść nazwy może wskazywać na jej położenie (np. dzisiejsze nazwy typu Graniczna, Skrajna, Podgórna), kształt (Długa, Krótka, Okrężna, Krzywa, Zakole, Zaułek), charakter (Polna, Leśna, Łąkowa), lub wskazuje inne obiekty (Kościelna, Ratuszowa, Dworcowa). Czasem jakiś obiekt przestaje już funkcjonować, a pamięć o nim zachowuje właśnie nazwa; tak stało się w ostatnich latach z Młyńską.

Od XIX w. w nazewnictwie miejskim modne stały się nazwy pamiątkowe, nie odzwierciedlające rzeczywistych właściwości ulicy, lecz upamiętniające pewne osoby czy wydarzenia. Tego typu nazwy mogą być wykorzystywane przez kolejne władze do własnych celów promowania pewnych postaci i ‒ w ten sposób ‒ swego rodzaju zapanowania nad przestrzenią miejską.

Za czasów zaboru pruskiego oficjalne nazwy były niemieckojęzyczne: Wronkerstrasse, Kaplanstrasse, Klosterstrasse, Posenerstrasse, Bahnhofstrasse, Markt i inne ‒ te napisy widoczne są na pocztówkach do roku 1918.  Po odzyskaniu niepodległości trzeba było więc je przetłumaczyć na język polski. I tu pojawiły się pewne problemy. Nazwę Mittestrasse zamiast Środkowa (przebiega przez środek Rynku) przetłumaczono jako Średnią, wątpliwości można mieć też do tłumaczenia Kapłańska, bo der Kaplan to raczej „kapelan”.



W okresie międzywojennym dzisiejsza ulica Powstańców Wielkopolskich była najpierw Obrzycką (to zapewne tłumaczenie nazwy z okresu zaborów), a potem Calliera. Edmund Callier, jeden z dowódców powstania styczniowego na Mazowszu, urodził się w nieistniejącym domu, który zamykał ścianę budynków przy placu Sienkiewicza, a zarazem otwierał dzisiejszą ulicę Powstańców Wielkopolskich. Część dzisiejszej ulicy Dworcowej (od strony Rynku) do połowy lat 20. nosiła nazwę Klasztorna. Ulice Wiosny Ludów i Rolna w tym czasie miały patronów ‒ osoby zasłużone dla Szamotuł. Pierwsza ‒ Henryka Wysockiego (budowniczego), druga ‒ Stefana Chrzanowskiego (właściciela majątku). Ulica nazywana wówczas Sportową biegła od stadionu, skręcała w lewo na wysokości dzisiejszego Lidla i dochodziła do Dworcowej na wysokości ul. Bolesława Chrobrego. Fragment dzisiejszej Sportowej od 3 Maja był traktowany jako odrębna ulica ‒ Jasna. Aleja 1 Maja była wtedy Sądową, gdyż do 1945 roku mieściły się tam sąd i prokuratura. Budynek spłonął tuż po wkroczeniu do Szamotuł wojsk sowieckich, a sąd  umieszczono w odebranych przez państwo parafii ewangelickiej budynkach pastorówki i szpitala ewangelickiego (szpitala diakonisek) w przy placu Sienkiewicza. W 1946 roku dawną Sądową zastąpiła ‒ al. 1 Maja. Od dziesięciu lat sąd znów mieści się niemal na dawnym miejscu (przy areszcie). W latach 30. Wroniecka nosiła nazwę Marszałka Piłsudskiego, a Poznańska ‒ Prezydenta Mościckiego.

Zaraz po wojnie te dwie ostatnie ulice powróciły do swych tradycyjnych nazw, ale na krótko, bo już w 1947 roku Wroniecką przemianowano na. Gen. Karola Świerczewskiego, a wkrótce potem Poznańską zamieniono na Rewolucji Październikowej. W czasach stalinowskich Rynek  stał się placem Walki Młodych, a Dworcowa ‒ ul. Generalissimusa Stalina. Ulicę Strzelecką (nazwa z okresu międzywojennego) w tym samym czasie przemianowano na Bohaterów Stalingradu, po 1956 roku wprowadzono jeszcze inną nazwę: Wojska Polskiego.

Na początku lat 50. ulicę Nowowiejską (od dawnego określenia Nowa Wieś) zamieniono na … Feliksa Nowowiejskiego ‒ twórcy nie tylko melodii Roty, ale także pieśni Witaj, śliczna i dziedziczna, Szamotuł Pani. Do 1956 roku dzisiejsza ulica Braci Czeskich była Szeroką, inaczej nazywał się też odcinek dzisiejszej Staszica między Dworcową a Sportową ‒ była to Koszarowa. Po wojnie wprowadzono nazwę ulicy Bohaterów, którą kilkanaście lat później zmieniono na Powstańców Wielkopolskich. Ciekawa jest geneza nazwy ulicy Spółdzielcza, wiąże się ona bowiem ze spółdzielnią, która na przełomie lat 50. i 60. budowała osiedle domów jednorodzinnych przy Obornickiej i sąsiednich małych uliczkach. Park Kościuszki był niegdyś placem Kościuszki (jeszcze wcześniej, w czasach pruskich, był to Oppenplatz), a w miejscu, gdzie dziś stoi budynek SzOK, znajdował się plac Dąbrowskiego.

W PRL-owskiej Polsce patronami ulic coraz częściej stawały się osoby związane z ideologią socjalistyczną i komunistyczną. Kilku dawnym ulicom zmieniono nazwę, od „komunistycznych świętych” nazywano też całkiem nowe ulice. I tak na mapie Szamotuł pojawiły się ulice Feliksa Dzierżyńskiego, Juliana Marchlewskiego, Marcelego Nowotki, Janka Krasickiego, Hanki Sawickiej, później także: Jarosława Dąbrowskiego, Marcina Kasprzaka, Mariana Buczka, Pawła Findera, Bolesława Bieruta, Alfreda Lampego, Ludwika Waryńskiego, Franciszka Jóźwiaka, Wandy Wasilewskiej, Małgorzaty Fornalskiej, Władysława Kniewskiego, Franciszka Zubrzyckiego. Wprowadzono także nazwy związane z wojenną działalnością komunistów: Gwardii Ludowej  i 22 Lipca.

Czytaj dalej


Zdjęcie Jan Kulczak, połowa lat 60. XX w.


Wiązy króla Jana III Sobieskiego


Szamotulanie są przekonani, że wiązy rosnące jeszcze w latach 70. XX wieku przy kościele kolegiackim (dzisiejszej bazylice) osobiście sadził wracający spod Wiednia król Jan III Sobieski (w innej wersji podania jedynie odpoczywał w cieniu drzewa). Wiązy były trzy: Marysieńki, Sobieski i Rok 1683.

Najstarszy był ten pierwszy. Na fotografii powstałej  pomiędzy rokiem 1905 a 1918 określono go jako najpotężniejszy wiąz w Wielkopolsce (znajdującej się pod zaborem pruskim Prowincji Poznańskiej). Wiąz mierzył wtedy około 28 metrów wysokości i 9 metrów w obwodzie. Kolejne zdjęcie – z połowy lat trzydziestych XX wieku – przedstawia go w gorszym stanie. Jego korona nie jest już tak rozłożysta, konarów jest wyraźnie mniej. Nadal jednak jest to bardzo potężne drzewo. W latach 60. wiąz już umierał. Widać to na zdjęciu, które w tym czasie wykonał Jan Kulczak. Z ogromu drzewa pozostało niewiele, właściwie tylko złamany gruby pień. Wiąz choruje, całe partie pozbawione są już kory.

W 1956 roku wszystkie trzy wiązy zostały uznane za pomniki przyrody. W „Dzienniku Urzędowym” Wojewódzkiej Rady Narodowej w Poznaniu (1957 nr 3) odnotowano rozmiary Wiązu Marysieńki: wysokość pnia – 8 m, obwód na wys. ok. 150 cm – 760 cm. Wiąz Sobieski miał mieć obwód 600 cm, a Rok 1683 – 250 cm. Najdłużej przetrwał z nich właśnie najpotężniejszy Wiąz Marysieńki. Resztki tego drzewa, uzupełniane coraz nowymi betonowymi plombami, stały jeszcze do początku lat 80., przez jakiś czas pod kościołem leżał już tylko fragment pnia.

Przez lata na Wiązie Marysieńki wisiała kapliczka Jezusa Frasobliwego. Drewnianą XVIII-wieczną rzeźbę widać na fotografii z połowy lat 60. Z czasem trafiła ona do Muzeum Archidiecezjalnego w Poznaniu.


Zdjęcie z lewej strony: Skarby kościołów dekanatu szamotulskiego, Szamotuły 2005.

Zdjęcie z prawej – Jan Kulczak.



Szamotuły, 1908 rok. Wówczas obowiązywała jeszcze niemiecka nazwa ulicy: Gerichtsstrasse, później to Sądowa ‒ od mieszczącego się przy tej ulicy sądu. Po II wojnie nazwę zmieniono na al. 1 Maja. Po spaleniu w (1945 r.) starej siedziby sądu i odebraniu kościołowi ewangelickiemu przez władze budynków pastorówki i szpitala diakonisek sąd i prokuraturę umieszczono w tych budynkach przy placu Sienkiewicza. Ludzie zaczęli wtedy nazywać Sądową uliczkę przy placu Sienkiewicza, choć w spisie ulic nigdy ona nie istniala (adres obu budynków – pl. Sienkiewicza). Od około 10 lat sąd mieści się w nowym budynku (na dawnym miejscu) – przy al. 1 Maja.





Poznańska – tą ulicą przez wieki wyruszało się z Rynku w kierunku Poznania. Nazwa ta wydawała się nieco nielogiczna, gdy ważniejszy stał się wyjazd Dworcową i Bolesława Chrobrego. Wlot w Poznańską od strony skrzyżowania Lipowej i Nowowiejskiego (wtedy Nowowiejskiej). Pocztówka powstała po roku 1905, a przed 1919. Architektonicznie ta część Szamotuł wyglądała w tych latach właściwe tak samo jak współcześnie. Najnowsze były dwa budynki po lewej stronie (wspólny adres Poznańska 22), od okresu międzywojennego należące do rodziny Sundmannów.
Pocztówka z książki Moniki Romanowskiej-Pietrzak „Widoki Powiatu Szamotulskiego na starych pocztówkach 1898-1945”, wydanej w 2016 r. przez Muzeum – Zamek Górków.


Drzewo musiało być dla społeczności lokalnej szczególnie ważne, gdyż pojawia się w jeszcze jednym podaniu, tym razem nie mającym już związku z osobą króla Jana III Sobieskiego.  Łukasz Bernady spisał je w takiej wersji:

Krwawiący wiąz

Wiąz stał przy furcie wychodzącej w stronę cmentarza. Drzewo sprawiało kłopot, bo przeszkadzało procesjom i konduktom pogrzebowym w swobodnym przesuwaniu się ku bramie cmentarnej. Zdarzyło się kiedyś, że proboszcz szamotulski chciał temu zaradzić. Rozkazał więc ściąć drzewo. Kilku drwali wzięło się zaraz do roboty, ale jakież było ich zdziwienie, gdy uderzenia ostrą siekierą nie uczyniły drzewu żadnego uszczerbku. Nawet piła użyta do dalszej pracy wnet się złamała. Natomiast ze skaleczenia na korze popłynęła obficie krew. Widząc, co się stało, proboszcz natychmiast rozkazał prace wstrzymać Polecił też starannie zawinąć ranę, żeby szybko się zgoiła. Uznał, że to znak, iż drzewo ma tu pozostać. Całe zdarzenie niebawem puszczono w niepamięć. Nowy proboszcz powrócił do dawnego planu. Kiedy jednak znów przystąpiono do ścinania, krew z wiązu popłynęła tak obficie, że trudno było ją zatamować. Dopiero wtedy porzucono na zawsze myśl usunięcia drzewa. Wdzięczne za ocalenie rozrosło się do potężnych rozmiarów. Wieść gminna głosi, że ostatni strumień krwawych łez wypłynął z wiązu zaraz po trzecim rozbiorze Polski. Miejsca zaś owych nacięć sprzed wieków były ponoć widoczne do czasu, gdy drzewo rozsypało się ze starości.


Zdjęcia Szamotuł w scenerii zimowej – Andrzej Bednarski

Szamotuły, 19.01.2018


Czytaj dalej

Zenon Tomasz Pohl
STARY WIĄZ

Przetrwałeś burze, przetrwałeś dnie,
lata, wieki. Przeżyłeś młodość,
a dzisiaj ogołoconym pniem
z liści pleciesz legendy. Ludziom
na ustach słowa układasz snem,
śpiewasz, śpiewasz jak bukom buki
i dębom dęby. Wiatr twoją pieśń
niesie spod Kolegiaty hen,
przez pola w zielone łąki…

I mówią, że tą modlitwą Ty
się oparłeś najtęższym wichrom,
że krwią spłynąłeś jak płyną łzy
‒ krople deszczu jesienną porą.
Spłynąłeś skargą na ostrza pił,
Aby śpiewać legendy. ‒ Dzisiaj
Królewskim swym majestatem Ty,
jak sam król Jan Sobieski – trwasz,
liczysz pokoleniom koleje życia.

Przetrwałeś burze, przetrwałeś dnie,
lata, wieki. Przeżyłeś klęski, wzloty,
a dzisiaj ogołoconym pniem
z liści, wszystkich przechodniów oczy
zapalasz iskrą, jeszcze kto wie,
jakie myśli najskrytsze budzisz, bo objąć ramieniem Cię
nie mogę, ani przetrwać.

Strona główna – styczeń 20182025-01-02T11:39:30+01:00

Anna i Michał Leśni

Wkrótce Dzień Babci i Dziadka


Stare ślubne zdjęcie

Anna z domu Brzozowska (1888-1964) i Michał Leśni (1887-1955) pobrali się w Oberhausen w lutym 1910 roku. Oboje pochodzą z Wielkopolski. Anna wyjechała do Westfalii do pracy ze swoimi trzema siostrami z rodzinnego gospodarstwa w Dalewie w pow. gostyńskim. Michał z braćmi opuścił rodzinny dom w Wolkowie koło Opalenicy. Młodzi się poznali i wzięli ślub w Oberhausen, gdzie w 1911 roku przyszedł na świat pierworodny syn Michał. Dwa lata później w Dortmundzie urodziła się Wanda. W 1914 roku Michał został powołany do pruskiej armii. Zaczynała się pierwsza wojna światowa. Ranny, wrócił do żony i dzieci. W 1917 roku w Ponoszewie koło Lublińca urodził się Edmund.

W 1922 roku, kiedy już były ustalone granice II Rzeczpospolitej, rodzina przyjechali  do Polski. W końcówce lat 20. lasy nadnoteckie niszczyła sówka choinówka. Anna i Michał tam pojechali za pracą. W latach 30. osiedlili się w Bininie koło Ostroroga, gdzie Michał z synem Michałem prowadził wymianę zboża na mąkę.

W pierwszych tygodniach II wojny światowej zostali wysiedleni z Binina do Jędrzejowa w Generalnym Gubernatorstwie, gdzie zmarł najmłodszy syn – Edmund. Michał – żołnierz Września – po bitwie nad Bzurą trafił do niewoli niemieckiej.

W 1945 roku Leśni przyjechali do Ostroroga. W 1946 roku z prac przymusowych w Niemczech wrócił do rodziców Michał. W 1948 roku ożenił się z Ireną Ratajczakówną. W 1955 roku Michał Leśny (ojciec) wskutek wylewu zmarł.

Anna Leśna, po śmierci męża, pomagała Irenie i Michałowi w wychowywaniu pięciorga wnucząt.  Anna i Michał Leśni spoczęli w grobie rodzinnym na cmentarzu w Ostrorogu.

Irena Kuczyńska

z domu Leśna





Więcej starych zdjęć ślubnych można obejrzeć tutaj:

http://regionszamotulski.pl/szamotulskie-sluby/


Zapraszamy do lektury tekstu na blogu Ireny Kuczyńskiej


Szamotuły, 16.01.2018

Anna i Michał Leśni2025-01-04T12:00:58+01:00

Szamotulskie Śluby

GALERIA Szamotulskie śluby

(w kolejności chronologicznej)





Helena i Marceli Sławscy (1904)

Marceli Sławski (1880-1940) i Helena z domu Łukaszewska (1882-1953) wprawdzie pobrali się poza Szamotułami, ale spędzili tu ważną część życia. Ślub odbył się w 1904 roku w Gnieźnie, małżonkowie zamieszkali w Wielichowie w powiecie grodziskim. Tam na świat przyszła cała szóstka ich dzieci: Salomea (1905-1982), Stanisław (1907-1980), Alojzy (1908-1980, ksiądz), Mieczysław (1909-1982, franciszkanin – brat Sebastian), Helena (po mężu Słomińska, 1911-1981) i Sylwester (1917-1997).

Od momentu powstania w Wielichowie Banku Ludowego Marceli Sławski był członkiem jego zarządu, prowadził też miejscową drogerię. Brał udział w I wojnie światowej, W czasie powstania wielkopolskiego w Wielichowie i okolicach odegrał bardzo ważną rolę. W 1920 roku został kierownikiem tamtejszej miejskiej „kasy kameraryjnej i oszczędnościˮ.

Na początku 1921 roku przeniósł się do Szamotuł, gdzie objął stanowisko „rendantaˮ Powiatowej Kasy Komunalnej i Powiatowej Kasy Oszczędności, od 1923 roku był jej dyrektorem. Najprawdopodobniej wtedy kupił też dom przy Wronieckiej 22. „Gazeta Szamotulskaˮ, zapowiadając w czerwcu 1934 roku mszę św. prymicyjną jego syna Alojzego, nazwała Marcelego Sławskiego „znanym obywatelemˮ Szamotuł. Zginął w obozie koncentracyjnym w Dachau.


Franciszka i Bronisław Napierałowie (1906)

Franciszka z domu Hoffman (1883-1977) i Bronisław Napierała (1881-1949) pobrali się 2 lipca 1906 r. we Wronkach, zdjęcie wykonał A. Roepke, które swe salony fotograficzne miał i we Wronkach, i w Szamotułach.

Wkrótce małżonkowie przenieśli się właśnie do Szamotuł i tu urodziła się ich córka Salomea (1911-1981),  po mężu Herkt. W 1914 roku Napierałowie wyjechali do Herne w Westfalii, gdzie ojciec rodziny pracował w kopalni i na kolei. W Wesfalii urodziło się dwóch synów: Edmund (1915-1977 ) oraz Feliks.

Do Polski wrócili około 1920 roku i zamieszkali w Poznaniu. Bronisław był z zawodu ślusarzem, potem przez lata pracował jako kolejarz; kolejarzami zostali też obaj jego synowie.


Anna i Michał Leśni (1910)

Anna z domu Brzozowska (1888-1964) i Michał Leśni (1887-1955) pobrali się w Oberhausen w lutym 1910 roku. Oboje pochodzą z Wielkopolski. Anna wyjechała do Westfalii do pracy ze swoimi trzema siostrami z rodzinnego gospodarstwa w Dalewie w pow. gostyńskim. Michał z braćmi opuścił rodzinny dom w Wolkowie koło Opalenicy. Młodzi się poznali i wzięli ślub w Oberhausen, gdzie w 1911 roku przyszedł na świat pierworodny syn Michał. Dwa lata później w Dortmundzie urodziła się Wanda. W 1914 roku Michał został powołany do pruskiej armii. Zaczynała się pierwsza wojna światowa. Ranny, wrócił do żony i dzieci. W 1917 roku w Ponoszewie koło Lublińca urodził się Edmund.

W 1922 roku, kiedy już były ustalone granice II Rzeczpospolitej, rodzina przyjechali  do Polski. W końcówce lat 20. lasy nadnoteckie niszczyła sówka choinówka. Anna i Michał tam pojechali za pracą. W latach 30. osiedlili się w Bininie koło Ostroroga, gdzie Michał z synem Michałem prowadził wymianę zboża na mąkę.

W pierwszych tygodniach II wojny światowej zostali wysiedleni z Binina do Jędrzejowa w Generalnym Gubernatorstwie, gdzie zmarł najmłodszy syn – Edmund. Michał – żołnierz Września – po bitwie nad Bzurą trafił do niewoli niemieckiej. W 1945 roku Leśni przyjechali do Ostroroga. W 1946 roku z prac przymusowych w Niemczech wrócił do rodziców Michał. W 1948 roku ożenił się z Ireną Ratajczakówną. W 1955 roku Michał Leśny (ojciec) wskutek wylewu zmarł.

Anna Leśna, po śmierci męża, pomagała Irenie i Michałowi w wychowywaniu pięciorga wnucząt.  Anna i Michał Leśni spoczęli w grobie rodzinnym na cmentarzu w Ostrorogu.


Stanisława i Michał Laferscy (1924)

Michał Laferski urodził się w 1895 roku w Samołężu, później mieszkał w Ostrorogu. Brał udział w powstaniu wielkopolskim, po jego zakończeniu pozostał w Wojsku Polskim jako żołnierz zawodowy. W 1932 roku został odznaczony Medalem Wolności, a w 1958 – Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym. W opisie, uzasadniającym przyznanie mu tego ostatniego odznaczenia, można przeczytać: „Brał czynny udział w Powstaniu Wielkopolskim na odcinku wronieckim i czarnkowskim pod dowództwem por. A. Matuszewskiego jako ochotnik z bronią w ręku prowadząc w stoczonych walkach z Grenzschutzem drużyny bojowe. Lauferski uwydatniał się swoją walecznością pod każdym względem i był zawsze wzorowym i odważnym bojownikiem o wolność Ojczyzny spod jarzma zaborczego. Po zakończeniu inwazji powstańczej pozostał nadal w W.P. jako zawodowy i pełnił służbę wojskową w 56 p.p. [Pułku Piechoty] w stopniu chorążego. Dopiero w dniu 31.05.1937 przeszedł w stan spoczynku”.

21.08.1921 roku ożenił się ze Stanisławą z domu Mikołajewską; ślub z ceremoniałem wojskowym odbył się w Krotoszynie, gdzie stacjonowała jego jednostka. Małżonkowie mieli czworo dzieci: Kazimierza (1925-2003), Krystynę (1927-2011, po mężu Walerjańczyk), Onufrego (1929-1996) oraz Ireneusza (1932-2009). Michał Laferski zmarł w 1979 r., a jego żona Stanisława 2 lata wcześniej.

Stanisław i Bolesława Grygierowie (1932)

Stanisław Grygier i Bolesława z domu Wachowiak pobrali się w 1932 r. Ich rodzice przywędrowali do Szamotuł na początku lat 20.: Grygierowie wcześniej mieszkali w Buku, a Wachowiakowie w Kiszewie. Stanisław Grygier (1907-1988) został mistrzem rzeźnicko-wędliniarskim, własną firmę uruchomił w 1930 r. przy ul. Poznańskiej. Razem z żoną Bolesławą (1911-1995) doczekali się sześciorga dzieci – 3 córek i 3 synów. Najstarsza Maria (ur. w 1933 r.) zmarła w czasie wojennego wysiedlenia. Pozostałe dzieci to: Barbara (ur. 1934), Stanisława (ur. 1937), Andrzej (ur. 1940), Zbigniew (ur. 1945) i Wojciech (1951-2018). Stanisław brał udział w wojnie obronnej Polski w 1939 r., krótko przebywał w niewoli i wrócił do Szamotuł. W grudniu 1939 r. Niemcy wysiedlili rodzinę Grygierów z własnego domu przy Poznańskiej 7, tydzień przetrzymywano ich w więzieniu we Wronkach, a następnie wywieziono do Generalnego Gubernatorstwa – do Jędrzejowa k. Kielc. Do Szamotuł powrócili zaraz po przejściu frontu, jeszcze przed zakończeniem wojny. Stanisław Grygier wrócił do prowadzenia firmy rzeźniczej, jednak już w 1950 r. ją upaństwowiono i został pracownikiem WSS „Społem”. Bardzo lubił przygotowywać wędliny, zwłaszcza wędzone kiełbasy, kaszanki i bułczanki; do końca życia robił to na potrzeby rodziny i przyjaciół. W 1990 roku sklep i dom przy Poznańskiej 7 wróciły do rodziny.

Zdjęcie wykonano na terenie gospodarstwa rodziców Panny Młodej przy ul. Słonecznej w Szamotułach.


Marta i Stefan Kulczakowie (1934)

Marta z domu Rybarczyk (1902-1973) i Stefan Kulczak (1904-1983) pobrali się 22.11.1934 roku. Uroczystość zaślubin odbyła się w szamotulskiej kolegiacie, a przyjęcie weselne – w domu panny młodej. Rodzina panny młodej mieszkała na terenie szamotulskich wodociągów, ojciec – Józef Rybarczyk przez kilkadziesiąt lat był ich kierownikiem. Maria i Józef wydali za mąż swoje trzy córki w krótkich odstępach czasu (1933-34), nad przystrojonymi drzwiami domu zawsze wisiał napis „Szczęść Boże Młodej Parze”. Tradycją jest w tej rodzinie robienie sobie w czasie wesel zdjęć w zabawnych przebraniach.

Młodzi poznali się dwa lata wcześniej u Władysława Mazurkiewicza – szamotulskiego piekarza, przyjaciela ojca Marty i zarazem wuja oraz nauczyciela zawodu Stefana. Po ślubie Marta i Stefan Kulczakowie otworzyli w domu na Rynku własną cukiernię i piekarnię. Najpierw – w 1939 roku – odebrali im ją Niemcy, później – w końcu lat 40. – nowe władze. Piekarnię przejęły tzw. PSS-y (czyli Powszechna Spółdzielnia Spożywców), Stefan Kulczak pracował tam nadal jako cukiernik. Jego żona Marta otworzyła na początku lat 50. pasmanterię, czyli jak się mówiło w Wielkopolsce: „skład towarów krótkich” (tłumaczenie z niemieckiego), po kilku latach władze zmusiły ją do likwidacji sklepu. Pasją Marty było haftowanie obrazów i robienie serwetek.

Małżeństwo wychowało czworo dzieci: Jana (ur. 1937), Teresę (1938-1982), Zofię (ur. 1939) i Stanisława (ur. 1944); najstarsza córka – Kazimiera – zmarła jako niemowlę.

Leokadia i Władysław Ignasiakowie (1934)

Leokadia z domu Rybarczyk (1909-1995)  i Władysław Ignasiak (1906-1978) pobrali się w 1934 r. w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia (26.12) w szamotulskiej kolegiacie. Wesele odbyło się w domu rodzinnym Leokadii – na terenie wodociągów, których kierownikiem, przez ponad 40 lat, był ojciec – Józef Rybarczyk. W okresie międzywojennym oboje działali w Towarzystwie Gimnastycznym „Sokół”, Władysław był mistrzem malarskim i pracował w Meblarni w Szamotułach, Leokadia prowadziła dom.

Małżeństwo doczekało sie czworga dzieci: Henryka (ur. 1935), Barbary (po mężu Trojanowskiej, ur. 1937), Andrzeja (ur. 1941) i Marii (po mężu Maciołek, ur. 1949). Pasją Władysława Ignasiaka była fotografia (jeszcze w czasach służby wojskowej wykonywał zdjęcia na lotnisku Ławica), kochał ogród i pszczelarstwo, prowadził przydomowe gospodarstwo. Leokadia lubiła rękodzieło (haftowała, szydełkowała, szyła; w końcu lat 20. wspólnie z siostrami prezentowały swoje wyroby na szamotulskich wystawach), grała na skrzypcach i kolekcjonowała etykiety zapałczane.

Helena i Józef Słomińscy (1937)

Helena z domu Sławska (1911-1981) i Józef Słomiński (1910-1981) pobrali się 16.10.1937 r. Ślub odbył się w szamotulskiej kolegiacie ‒ na kolejnych fotografiach widać wnętrze kościoła (warto zwrócić uwagę na nieistniejące od kilkudziesięciu lat stalle), wesele prawdopodobnie – zwyczajem tamtych czasów – odbyło się w domu panny młodej.

Helena i Józef zamieszkali w rodzinnej kamienicy przy Wronieckiej 22. Józef pracował w kasie chorych, a Helena zajmowała się domem. Doczekali się czworga dzieci: córki Barbary (1940-2011) i 3 synów ‒ Tadeusza (ur. 1938), Jerzego (1942-1984) i Henryka (ur. 1946).

Anna i Mieczysław Zielińscy (1939)

Anna z domu Tym (1915-2005) i Mieczysław (1907-2000) Zielińscy pobrali się 18.04.1939 r. w Szamotułach i razem przeżyli ponad 60 lat.  Zdjęcie wykonano w przedwojennym zakładzie Foto-„Ognisko”. Po ślubie zamieszkali w Obornikach, jednak na poczatku wojny przenieśli się do Szamotuł. Na świat zaczęły przychodzić ich dzieci: najpierw Maria, Wielisława i Aleksander, a potem Elżbieta i Tomasz. Rodzina mieszkała przez wiele lat przy al. 1 Maja. Anna Zielińska zajmowała się domem, a Mieczysław pracował w banku i Powiatowym Związku Gminnych Spółdzielni, lubił aktywność sportową (tenis, narty) i zbierał znaczki.

Na zdjęciu po prawej – siostrzenica Anny Zielińskiej – Teresa Czerwińska (po mężu Kuczyńska). 

Leontyna i Teodor Wąsowscy (1939)

Szamotulanie – Leontyna z domu Kruszona (1911-2001) i Teodor (1911-1967) Wąsowscy wzięli ślub w Szamotułach 2 sierpnia 1939 roku. Sześć tygodni później młodych małżonków rozdziela II wojna światowa. Teodor idzie na front, gdzie jest sanitariuszem. Leontyna zamieszkuje z teściami – Pelagią i Franciszkiem Wąsowskimi. Teodor dostaje się do niewoli. Leontyna robi starania wraz z jego pracodawcą o powrót z wojny potrzebnego w Szamotułach technika dentystycznego. Teodor wraca. Małżonkowie zamieszkują w przejściowym pokoiku przy placu Sienkiewicza w Szamotułach. Tam poród odbiera położna. Rodzi się w 1943 roku córka Daromiła Kazimiera, później syn Bogusz ( 1944-2016). Po przeprowadzce do kamienicy przy Rynku przychodzi na świat Maria Krystyna (1947 r.) i syn Zenon Grzegorz (1951 r.). Maria i Zenon mieszkają w Szamotułach, Daromiła w Pobiedziskach.

Szamotuły, 16.01.2018

Szamotulskie Śluby2025-01-10T13:05:34+01:00

Szamotulska wieża ciśnień

Szamotulska wieża ciśnień

Dokumentacja projektu i ozdobny prospekt z motywem podania o Czarnej Księżniczce ‒ Muzeum – Zamek Górków


Okoliczności powstania

Zanim powstały szamotulskie wodociągi, mieszkańcy miasta pobierali wodę ze studni. Studnie publiczne usytuowano na obecnym placu Sienkiewicza, na Rynku oraz w pobliżu budynku byłego klasztoru franciszkanów, który pod koniec XIX w. pełnił rolę koszar wojskowych. Każdy, kto chciał skorzystać ze studni, musiał udać się z wiadrem i samodzielnie napompować wodę. Bardziej zamożni szamotulanie starali się o ujęcie wody w pobliżu własnej posesji.

Niektóre takie prywatne studnie pozostały do dziś, choć nikt już ich nie używa. Kwestię usuwania nieczystości rozwiązywano w prymitywny sposób, wylewając je do rynsztoków. Ale według ustnych relacji istniał pewien system zbierania ścieków, które przystosowanymi do tego celu wozami zwożono ponoć w okolicę starej rzeźni (ul. Wodna), gdzie istniały odstawnie. Stamtąd woda opadowa, niestety, zmywała dużą ilość fekaliów bezpośrednio do rzeki Samy.

W tym czasie Szamotuły, tak jak większa część Wielkopolski, znajdowały się pod panowaniem niemieckim. Pokonawszy Francję w wojnie 1870-1871, Prusy (po zjednoczeniu się z innymi państewkami ‒ Niemcy) uzyskały ogromną kontrybucję wojenną.

Władze młodego państwa mogły sobie po pozwolić na rozwój infrastruktury – i to nie tylko w dużych ośrodkach, ale też na prowincji. Wiele miast i miasteczek w niedługim czasie zgazyfikowano, zelektryfikowano, skanalizowano oraz zwodociągowano.

Dzieło inżyniera Schevena

Wodociągi i kanalizację w Szamotułach wzniesiono z funduszy kontrybucyjnych. Projekt i kompleksowe wykonanie obu inwestycji powierzono wyspecjalizowanej w tego typu przedsięwzięciach firmie Heinricha Schevena z Düsseldorfu. Do dziś zachowała się teka z planami przebiegu sieci wodociągowej i kanalizacyjnej oraz projektami obiektów przyszłego zakładu przechowywana w Muzeum – Zamku Górków.

Inżynier Scheven zastosował nowatorskie rozwiązania techniczne. Sam wybór miejsca na budowę ujęcia wody świadczy o ogromnym doświadczeniu i wiedzy Schevena i jego pracowników oraz ich pomysłowości. Początkowo wskazano tereny w okolicy Mutowa jako najkorzystniejsze miejsce na usytuowanie studni głębinowej, wieży wodnej oraz urządzeń służących uzdatnianiu. Okazało się jednak, że przeciągnięcie rurociągu z Mutowa do miasta byłoby zbyt kosztowne. Dlatego studnię głębinową wywiercono naprzeciwko cukrowni przy ul. Wojska Polskiego (w tamtych czasach Schützenstrasse). Woda była pozyskiwania za pomocą pomp napędzanych silnikami parowymi i podawana najpierw na filtry koksowe, a następnie, po odżelazieniu i uzdatnianiu, transportowana do wieży wodnej, z której spływała dzięki siłom grawitacji do wodociągów. Wieża wodna (zwana wieżą ciśnień) została wyposażona w zbiornik typu Barkhausen o pojemności 150 m3, umieszczony na wysokości około 36 m nad ziemią. Pozwalało to wytworzyć ciśnienie 3,6 atmosfery, co z powodzeniem wystarczało mieszkańcom podłączonych domostw.

Budowa przebiegała błyskawicznie. Zachowany projekt pochodzi z czerwca 1906 roku, a według relacji już jesienią tego roku obiekt ze studniami, zabudowaniami i wieżą ciśnień został uruchomiony.

Kilkukilometrowa sieć zbudowana z rur żeliwnych objęła teren Rynku i kilku głównych ulic (obecne nazwy: Lipowa, Dworcowa, Poznańska, Wroniecka). Wodociągi mimo upływu lat nie wymagały większych modernizacji ani nakładów inwestycyjnych, a pewna część dawnej infrastruktury funkcjonuje do dziś. Wieża ciśnień była wykorzystywana aż do 1978 roku.

Zbudowana przez Schevena przy ul. Wodnej oczyszczalnia ścieków, o wydajności 1.100 m3 na dobę, z systemem osadników zespolonych Imhof z komorą fermentacyjną i poletkami do osuszania osadów, wraz z siecią kanalizacyjną z rur kamionkowych, funkcjonowała do 1995 r.


Józef Rybarczyk z zięciem Edmundem Zawadzkim we wnętrzu pompowni (zwanej wówczas maszynownią), lata 20. Wnętrza pompowni, ok. 1910 r.  Zdjęcia z archiwum rodzinnego Jana Kulczaka.


Pierwsze lata

Funkcję kierownika ówczesny niemiecki Magistrat powierzył 30-letniemu Polakowi, Józefowi Rybarczykowi. Nikt tak jak on nie znał szamotulskich wodociągów, ponieważ jako monter zatrudniony był przy realizacji inwestycji przez firmę Heinricha Schevena z Düsseldorfu. Początkowo miał do dyspozycji trzech maszynistów. We wspomnieniach Mariana Zawadzkiego, wnuka Rybarczyka, zachowały się nazwiska maszynistów z 20-lecia międzywojennego: Musiał, Stachowiak, Szymański. Potem dołączył czwarty – Jóźwiak. Pracowali oni przy pompowaniu i uzdatnianiu wody, odpowiadali za konserwację i naprawy urządzeń, sieci wodociągowej, utrzymywali ład i porządek na terenie zakładu, dbali o zieleń. Do ich obowiązków należało również pobieranie opłat za wodę od mieszkańców miasta. Obsługą kanalizacji zajmowali się, według relacji Zawadzkiego, dwaj pracownicy, pp. Kalotka i Perz. Sprawy finansowe zakładu wodociągów i kanalizacji w latach 20. i 30. prowadził księgowy, który wypracowywał pół etatu w wodociągach, a drugie pół w zakładzie energetycznym. Oba przedsiębiorstwa prowadziła gmina.

Zarówno dyrektor, jak i pracownicy, mieszkali w zabudowaniach zakładu. Mieszkania znajdowały się w obecnym budynku dyrekcji. Niewielki budynek, w którym aktualnie funkcjonuje kasa Oddziału Wodociągów i Kanalizacji ZGK, służył jako zaplecze gospodarcze. Był tam np. chlewik, w którym hodowano świnie.

Zakład, przystosowany do obsługi miasta zamieszkałego przez 6 000 osób (tyle liczyły Szamotuły w 1906 r.), działał sprawnie do 1939 roku. Większą modernizację przeprowadzono w latach 30., kiedy silniki parowe pomp pompujących wodę ze studni głębinowej zastąpiono elektrycznymi. W 1939 roku przedsiębiorstwo obsługiwało 50% mieszkańców miasta.


Architektura wieży ciśnień

Szamotulskie wodociągi zaprojektowano i zbudowano w czasie, gdy Wielkopolska była pod zaborem niemieckim. Nic dziwnego, że projekt realizowała niemiecka firma i to w zgodzie z założeniami obowiązującymi w niemieckiej architekturze użytkowej XIX wieku. Zalecano wówczas, aby budowlom użyteczności publicznej nadawać charakter monumentalny. W wypadku wież wodnych, które stawały się istotnym elementem krajobrazu miejskiego, dokładano szczególnych starań, aby były ozdobą miasta i podkreślały jego prestiż.

Heinrich Scheven był doświadczonym wykonawcą dziesiątek wież ciśnień, wodociągów i kanalizacji. Wypracował charakterystyczny styl: w podobnej cylindrycznej konstrukcji z bębnem wystającym poza obręb trzonu stosował nawiązania stylistyczne do warownych budowli średniowiecza i baroku. W projekcie szamotulskiej wieży skorzystał z rozwiązań znanych głównie w budownictwie romańskim i barokowym.

Cokół wieży o kształcie ośmiokąta wykonany został z kamienia i cegły. Boniowanie, czyli dekoracyjne opracowanie kamiennej ściany z wyeksponowaniem układu kamieni, podkreśla monumentalny charakter budowli. W cokół wkomponowano okna i neobarokowy portal, w którym osadzono drzwi wejściowe z kamiennym gankiem. Z ośmiopolowego, pokrytego ceramiczną dachówką daszku podstawy wyrasta smukły walcowaty trzon wieży. Zwęża się on ku górze, dzięki czemu sprawia mniej masywne wrażenie. Trzon zwieńczony jest bębnem umocowanym na wklęsłym pierścieniu. Niegdyś wewnątrz był stalowy zbiornik wodny typu Barkhausen.

Na wysokości 4. kondygnacji (licząc od piwnicy) wystaje z trzonu niewielki balkon umieszczony na kamiennych wsporni­kach w kształcie wysuniętych zakończeń belek stropowych, czyli krosztynów. Ośmiokątną zasadę konstrukcji podkreślają: pierścienie wąskich neoromańskich i neogotyckich okien na kilku kondygnacjach trzonu oraz prostokąt­nych neobarokowych okien na tarasie widoko­wym, pilastry, to jest filary wtopione w ścianę pomiędzy oknami bębna, nieznacznie odstają­ce od ściany, a także ozdoba kopuły dachu wie­ży – zbudowana na planie ośmiokąta latarnia z metalową iglicą, zapożyczoną z barokowych baszt zamkowych.

Reliefowe ornamenty ro­ślinne na portalu drzwi i pod najwyższym pierścieniem okien trzonu, na­wiązują do baroku. Pierwotnie dach zdobiły cztery lukarny, czyli pionowe okienka doświetlające poddasze. Dziś ich nie ma – zostały zlikwidowane podczas remontu w latach 90. XX wieku.

Szamotulska wieża nie jest budowlą o znaczeniu regionalnym. Liczne po­dobne obiekty (niektóre bliźniacze, wykonane przez tę samą firmę) można do dziś spotkać w Niemczech, na Śląsku, na Pomorzu, Warmii, a nawet w Okręgu Kaliningradzkim.

Szamotulska wieża ciśnień stanowi efekt realizacji naj­nowszych europejskich technologii przełomu XIX i XX wieku, przykład doskonałego rzemiosła budowlanego i architektonicznego. Jej architektura jest wyrazem modnego w tej epoce eklekty­zmu, czyli łączenia ze sobą elementów różnych stylów i epok.


Wieże według tego samego projektu – Trzemeszno, Pisz (woj. warmińsko-mazurskie) i Zielenogradsk (dawniej Cranz) w Okręgu Kaliningradzkim. W 2013 r. w Piszu w przebudowanej górnej części wieży oddano do użytku taras widokowy. W Zielenogradsku remont wieży sfinansował rosyjski biznesmen; urządzono tam muzeum kotów.

Źródła zdjęć:  fotopolska.eu,  http://pisz.wm.pl/51633-178273,Wieza-cisnien-w-Piszu,1249501.html,  http://ilikeloft.ru/upload/iblock/6e7/27944_original.jpg


Józef Rybarczyk z Edmundem Kaniewskim (kierownikiem szamotulskiej elektrowni) i innymi nieznanymi mężczyznami. Zdjęcia z archiwum rodzinnego Jana Kulczaka, lata 20. XX w.



Zdjęcie z archiwum rodzinnego Jana Kulczaka, lata 30. XX w.


Życie rodzinne w cieniu wieży


Józef Rybarczyk (1876-1955) całe swoje dorosłe życie był związany z szamotulskimi wodociągami. Po służbie w wojsku zaborcy wrócił do rodzinnego miasta. W 1900 roku ożenił się z Marią z domu Hetman (1877-1958). Jego domem rodzinnym stał się budynek na terenie zakładu: 3 pokoje z kuchnią, na strychu pomieszczenia gospodarcze. Tam wychowywały się jego dzieci: syn Władysław (1901-1991) i trzy córki: Cecylia (po mężu Zawadzka, 1907-1998), Marta (po mężu Kulczak, 1902-1973) i Leokadia (po mężu Ignasiak, 1909-1995). To w domu na terenie wodociągów odbywały się wesela córek, teren przy wieży ciśnień był naturalnym miejscem spacerów. Za maszynownią (pompownią) znajdował się sad i pasieka. Józef Rybarczyk był zapalonym pszczelarzem, działał w przedwojennym Bractwie Kurkowym i stowarzyszeniu cyklistów. W czasie II wojny rodzina Rybarczyków została wysiedlona z mieszkania, a sam Józef pozbawiony stanowiska kierownika. Zajął je Niemiec Giese, który traktował Józefa Rybarczyka jako prawą rękę, wybronił go nawet przed wywiezieniem do obozu, gdy przypadkiem natrafiono na zakopaną przez Rybarczyka skrzynkę z bronią. W 1943 roku Giese został powołany do armii, a Józef Rybarczyk wrócił na dawne stanowisko. Z funkcji kierownika odwołano go ze względów politycznych w 1950 roku, kiedy to za przygotowywanie ulotek o ‒ jak to wtedy określano ‒ „treściach antypaństwowychˮ aresztowano i skazano jego wnuka Mariana Zawadzkiego (w 1952 r. za działalność konspiracyjną skazano też dwóch innych wnuków: Edwarda Rybarczyka i Edmunda Zawadzkiego). Do śmierci Józef Rybarczyk mieszkał w pokoju na terenie wodociągów.


Zdjęcia w dolnym rzędzie: z lewej i w środku – przy budynku filtrów; z prawej – przed wejściem do budynku mieszkalnego (dziś dyrekcja): Józef Rybarczyk z czworgiem swoich dzieci, synową i zięciami (Władysław i Klara Rybarczykowie, Marta i Stefan Kulczakowie, Cecylia i Edmund Zawadzcy, Leokadia i Władysław Ignasiakowie) oraz z Edmundem Kaniewskim i jego żoną, 1933 r.


Zdjęcia z archiwum rodzinnego Jana Kulczaka, lata 20. i 30. XX w.

Wieża – jeden z symboli Szamotuł i źrodło inspiracji artystycznych


Grafika sitodrukowa Jarosława Kałużyńskiego



Fotografia Andrzeja Bednarskiego



Rzeźba z brązu Arlety Eiben



Statuetka „Wieża” – przyznawana od 2014 r. przez Burmistrza Miasta i Gminy  wybitnym szamotulanom i osobom związanym z Ziemią Szamotulską


Zdjęcia: Andrzej Franke i Tomasz Koryl

VII Samsung Półmaraton, Szamotuły 2017 r. – medale i przedmioty dla zawodników



Inne




Zdjęcia Jan Kulczak

Wieża ciśnień współcześnie


Planów na zagospodarowanie budowli było sporo. Wieżą interesowały się różne szamotulskie organizacje, które chciały mieć tam swą siedzibę. Jest to jednak obiekt nieogrzewany, wymagający dużych inwestycji. Działająca w Berlinie firma turecka planowała na szczycie urządzić restaurację, kilka lat temu bliski realizacji był projekt uruchomienia tam planetarium.

Z wieży roztacza się piękny widok na miasto. Może więc, wzorem Pisza, urządzić tam taras widokowy? Z pewnością potrzebne byłyby na to bardzo duże fundusze, ale na pewno warto by to zrobić. Wieży, która jest jednym z symboli miasta, nie można przecież pozwolić umrzeć.


Zdjęcia Jan Kulczak, 2016 r.


Teksty: Łukasz Bernady i Agnieszka Krygier-Łączkowska

Opracowanie całości – Agnieszka Krygier-Łączkowska


Teksty Łukasza Bernadego pochodzą z książki Rys historii wodociągów w Szamotułach 1906-2006, Szamotuły 2006. Zob. także  http://zgkszamotuly.pl  (zakładka Nasza historia).

Szamotulska wieża ciśnień2021-01-18T23:57:22+01:00

Andrzej Bednarski – zdjęcia zimowe

W obiektywie Andrzeja Bednarskiego

Szamotuły w zimowej scenerii


Kilka ostatnich zim pokazało nam raczej jesienne oblicze.

Prezentujemy piękne fotografie Andrzeja Bednarskiego, które powstały ok. 2006 roku. Niektóre miejsca od tego czasu mocno się zmieniły, to dodatkowa- historyczna wartość tych zdjęć.



Szamotuły, 09.01.2018

Andrzej Bednarski – zdjęcia zimowe2025-01-07T13:05:42+01:00

Wielkopolska Bajęda


5 stycznia 2018 roku uczennice kl. VI B Szkoły Podstawowej nr 2 im. Marii Konopnickiej w Szamotułach: Marta Suterska i Julia Wegner, wraz z nauczycielką Pauliną Pękosz uczestniczyły w spotkaniu podsumowującym projekt „Baśni bajanie – ze słowiańskiej duszy”. Spotkanie, organizowane przez poznańską Fundację AITWAR, odbyło się w siedzibie Instytutu Filologii Słowiańskiej UAM w Poznaniu. Całość oscylowała wokół kultury słowiańskiej i poezji Bolesława Leśmiana.

Sześcioro uczniów z kl. VI B wzięło udział w projekcie „Wielkopolska Bajęda”, organizowanym przez wspomnianą fundację. Dzieci z Szamotuł, wraz z uczniami z innych szkół: XXV Liceum Ogólnokształcącego im. Generałowej Zamoyskiej w Poznaniu oraz  Zespołu Szkół w Lotyniu, tworzyły baśń, która zapoczątkowana została jednym zdaniem. Zadaniem każdej grupy było dopisanie dalszego ciągu opowieści – z wątkami regionalnymi. Tekst powstawał wieloetapowo. Możemy zdradzić, że w szamotulskiej części baśni pojawia się nasza księżniczka Halszka, która zostaje… uratowana przez uczniów z innej szkoły. Całość przybrała postać pracy zbiorowej Wielkopolska Bajęda, wydanej przez Wydawnictwo SłowoDziej. Na spotkaniu wszyscy otrzymali certyfikaty i nagrody.

Poza tym uczestnicy piątkowego wydarzenia wzięli udział w finisażu wystawy Wojewódzkiego Konkursu Plastycznego FarBoBajanie, odbyło się też rozdanie nagród Wojewódzkiego Konkursu Literackiego BaśnioBranie, podsumowanie działań w ramach projektu: akcji „Zrób sobie przerwę na czytanie” i konkursu dla nauczycieli „O Brzeginii Skarb”. Atrakcją był występ duetu MANDAR PURANDARE & WALDEMAR RYCHŁY z programem „Motywy indyjskie u Leśmiana”. Koordynatorem całej akcji była Edyta Czernecka.

Autorzy „szamotulskiej” części Wielkopolskiej Bajędy: Julia Brodowska, Igor Francuzik, Marta Suterska, Natalia Szymczak, Julia Wegner, Patrycja Wiśniewska.


Wielkopolska Bajęda – tworzenie baśni z elementami regionalnymi


Część napisana przez uczniów Szkoły Podstawowej nr 2 im. Marii Konopnickiej w Szamotułach


Wśród blasku ognia, w oknie pobliskiego klasztoru, Księżyc dostrzegł piękną dziewczynę. Nie widział jej dokładnie, ale kiedy ją zobaczył, obudziła się  w nim Nadzieja. Podszedł do okna i zapytał, kim jest. Dziewczyna z przerażeniem odsunęła się od niego i schowała w ciemnościach. Po chwili Księżyc zauważył uzbrojonych ludzi, którzy biegli w stronę klasztoru. Próbował ostrzec tajemnicze dziewczę, ale bezskutecznie. Usłyszał krzyki kobiece i zobaczył mężczyznę wyglądającego jak żebrak, który dzielnie walczył z wojownikami. Postanowił pomóc odważnemu młodzianowi, ale sam nie mógł wiele zdziałać. Dziewczyna została przechwycona i siłą zaprowadzona do wozu.

Tymczasem moc Słońca gasła. Księżyc pozostawił słoneczną dziewczynę w klasztorze, aby czuwały nad nią mniszki. One z chęcią zgodziły się na to i pielęgnowały Jasną Panią, ale widziały, że jej czas się kończy. Wraz z nimi pozostał kudłaty.

Księżyc postanowił śledzić losy pięknej dziewczyny, ponieważ jego niezawodna intuicja podpowiadała mu, że dziewczę może pomóc w odnalezieniu lekarstwa dla Słońca. Wóz z dziewczyną przebył długą drogę i zatrzymał się przed ogromnym zamkiem i wysoką wieżą. Zapłakaną biedaczkę wepchnięto do wieży. Wcześniej nałożono jej na twarz czarną maskę. Księżyc współczuł pięknej istocie, ale wiedział, że musi z nią porozmawiać i jej pomóc. Dzięki temu, że był Księżycem, mógł być czasami niewidzialny. Bez trudu pokonał drogę do tajemniczej Pani. Kiedy wszedł do jej komnaty, postanowił nie owijać w bawełnę.

– Piękna dziewczyno, przypominasz mi róży kwiat, Twoje oczy lśnią jak gwiazdy na niebie. Obserwowałem Cię od jakiegoś czasu. Widzę, że potraktowano Cię niesprawiedliwie i cierpisz. Chciałbym Ci pomóc. Opowiedz mi o sobie – powiedział Księżyc i krótko przedstawił swoją historię.

– Jestem Elżbieta, córka Beaty Kościeleckiej i kniazia ostrogskiego Eliasza. Przyjaciele mówią na mnie jednak Halszka. Przed chwilą wzięłam potajemny ślub, ale mój zwierzchnik – król – go nie uznał. Porwano mnie i przewieziono do tego miejsca. Doznałam ogromnego zawodu. Moja matka umiera z rozpaczy. Ja sama nie mam już siły walczyć. Mam być żoną innego, wbrew mej woli.

– Nie wiedziałem, że jedna osoba może znieść tyle cierpienia. To takie niesprawiedliwe. Myślę, że mogę Ci pomóc, ale tylko wtedy, kiedy moja przyjaciółka – Słońce znów zajaśnieje. Potrzebuję też Twojej pomocy. Słońce zachorowała i jeśli nie otrzyma pomocy, niedługo umrze. Wiem, że Ty wiesz, gdzie znajduje się jaskinia ostatniego smoka. Podobno u tego przedziwnego stwora można znaleźć lekarstwo, które pomoże Słońcu. Proszę, udziel mi wskazówek…

– Aby tam dojść, musisz zejść na sam dół wieży, do piwnic. Szukaj starych drzwi. Przez nie dostaniesz się do tunelu, który zaprowadzi Cię do jaskini. Jeśli odpowiesz na pytania smoka, być może okaże on łaskę i poda Ci odpowiednie zioła. Mają one magiczną moc i na pewno pomogą Twojej przyjaciółce.

– Dziękuję za Twoją radę. Ruszam zaraz w dalszą podróż. Obiecuję Ci, że za każdym razem, kiedy będzie pełnia, będziesz mogła wychodzić z więzienia i spacerować po parku. Tyle dla Ciebie mogę teraz zrobić – odpowiedział Księżyc.

W tym momencie do komnaty wpadł nie kto inny, jak kudłacz. Narobił przy tym wiele hałasu. Szczęście Halszki, że strażnicy świętowali i po wypiciu zbyt dużej ilości trunku, zasnęli. Sama Elżbieta jednak przeraziła się nie na żarty, tak, że czarna maska opadła z jej twarzy. Księżyc i kudłaty oniemieli. Dawno nie widzieli tak pięknej i smutnej osoby.

– Wybacz, że Cię przestraszyłem, Pani. Już wiem, dlaczego musisz nosić tę maskę. Twój przyszły mąż jest okrutny i nie chce, aby ktokolwiek na Ciebie patrzył… i podziwiał. – stwierdził ponuro kudłacz.

Halszka popatrzyła na odchodzących wędrowców i zrezygnowana założyła czarną maskę. Księżyc z kudłatym ruszyli w drogę. Była to trudna wędrówka w ciemnościach. Księżyc, do tej pory nieco strachliwy, teraz nabrał animuszu. Wiedział, że ma cel i musi walczyć. Nagle usłyszeli w tunelu dziwne i przerażające dźwięki. Księżyc zapalił świecę (którą postanowił oszczędzać) i zobaczył przed sobą… kościotrupy. Kudłacz gdzieś zniknął, a Księżyc zrobił się biały ze strachu. Kościotrupy przemówiły:

– Jesteśmy duchami z pobliskiego cmentarza, które za pomocą kości – tak, tak – drążą w ścianie kościoła  otwory. Kiedy uda nam się przewiercić mur na wylot – tak, tak – nastąpi   koniec świata. Tak, tak…

– To już chyba niedługo – pomyślał ledwo żywy bohater i pobiegł przed siebie. Długo wędrował sam. Kiedy wyczuł, że jest już daleko od dziwnych kościotrupów, nagle pojawił się przy nim nie kto, inny, jak kudłaty. Najjaśniejsza nocna gwiazda postanowiła się do niego nie odzywać.

– O, Panie, nie musisz mi tak wylewnie dziękować. To dzięki mnie te przemiłe kościotrupy Cię nie zabiły. Nawet nie wiesz, ile kosztowało mnie nerwów, czasu, zachodu, żeby przemówić im do rozsądku! Z jednym nawet się pobiłem, a była to walka, którą warto uwiecznić… Było tak…

– Cicho! Znów coś słyszę! – syknął Księżyc. I zauważył, że został sam. Szedł jeszcze kilka godzin w ciemnościach, błocie. Towarzyszyły mu szczury. W końcu dotarł do jaskini ostatniego  smoka. Wiedział, że za chwilę spotka się z przeznaczeniem.



Całość opowiadania



Informacje: Paulina Pękosz

Zdjęcia: Paulina Pękosz i Krybus z Dystansu

Szamotuły, 07.01.2018

Wielkopolska Bajęda2025-01-02T12:14:14+01:00

Wnętrze bazyliki – rozwiązanie

Quiz miesiąca



ROZWIĄZANIE

CZY NAPRAWDĘ ZNASZ SZAMOTULSKĄ BAZYLIKĘ KOLEGIACKĄ?

Wnętrze kościoła w obiektywie Ireneusza Walerjańczyka

Stacja VII neogotyckiej drogi krzyżowej.

Fragment ołtarza Matki Bożej. Jest to wierna kopia barokowego ołtarza ‒ dzieła franciszkanina Antoniego Swacha (1701 r.). Ołtarz trójkondygnacyjny, z czarnego drewna, z bogatymi snycerskimi ornamentami. W bocznych polach ołtarza ‒ obrazy św. Stanisława Biskupa i św. Wojciecha Biskupa oraz św. Szczepana i św. Wawrzyńca, namalowane przez Adama Swacha (brata Antoniego). W centralnym miejscu, w bogato zdobionej, posrebrzanej ramie z 1970 r. znajduje się Obraz Matki Bożej Pocieszenia „Szamotuł Paniˮ. Kopię ołtarza w 1988 r. wykonał Henryk Hagel.

Figurka św. Sebastiana z późnorenesansowego  ołtarza św. Barbary (XVII w.) ‒ nawa Matki Bożej. W środku obraz św. Barbary z XIX w., po bokach figury św. Jana Chrzciciela i św. Sebastiana. Na kolumienkach płaskorzeźby 12 apostołów, na gzymsie rzeźby dwóch proroków oraz figura św. Barbary. Zwieńczenie (w miejsce zniszczonego) w 1995 r. wykonał Henryk Hagel.

Płaskorzeźba na podstawie kamiennego ołtarza posoborowowego (stołu eucharystycznego), wykonanego w latach 70. XX w. przez Eugeniusza Olechowskiego  ‒ prezbiterium.

Drzwiczki największego konfesjonału, przy wejściu od strony kruchty ‒ nawa Matki Bożej.

„Ucieczka do Egiptuˮ ‒ płaskorzeźba znajdująca się w antepedium (dolnej części) późnobarokowego ołtarza św. Józefa (XVIII w.) ‒ nawa św. Krzyża.

Baldachim nad amboną, całość w stylu neogotyckim. Ambonę wykonano w warsztacie w Berlinie, 1893 r.

Kartusz z herbami w zwieńczeniu późnorenesansowego nagrobka Jakuba Rokossowskiego (k. XVI w.) ‒ na styku prezbiterium i nawy głównej. Wykonany z piaskowca i czerwonego marmuru przez włoskiego rzeźbiarza Hieronima Canavesiego nagrobek przedstawia wielkiego podskarbiego koronnego jako rycerza w tradycyjnej zbroi z buławą, mieczem i hełmem. Łaciński napis na płycie wymienia zasługi zmarłego.

Fragment polichromii wykonanej na ścianach bocznych nawy głównej w 1952 roku według projektu Wacława Taranczewskiego. Scena wskrzeszenia Piotrowina przez biskupa Stanisława umieszczona jest na bocznej ścianie prezbiterium (od strony zakrystii).

„Ofiarowanie w świątyniˮ ‒ alabastrowa płaskorzeźba z późnorenesansowej chrzcielnicy (XVI w., cokół i drewniany wazon z początku XIX w.). Chrzcielnica wykonana jest z piaskowca w kształcie kielicha. Pozostałe  płaskorzeźby: „Hołd Pasterzyˮ, „Hołd Trzech Króliˮ, „Obrzezanieˮ, „Ucieczka do Egiptuˮ.

Drewniana figura Mojżesza ‒ XX-wieczna rzeźba Ignacego Pikusy, umieszczona w nawie Matki Bożej w zagłębieniu filaru podtrzymującego chór.

Oko Opatrzności i dwa aniołki ‒ zwieńczenie późnobarokowego ołtarza św. Józefa (XVIII w.) ‒ nawa św. Krzyża. W centralnej części ołtarza znajduje się rzeźba św. Józefa z Dzieciątkiem na ręku.

Fragment spiżowej płyty nagrobnej wojewody poznańskiego Andrzeja Szamotulskiego, wykonanej w 1505 r. w słynnym warsztacie Vischerów w Norymberdze ‒ ściana nawy Matki Bożej.

Płaskorzeźba gipsowa Matki Bożej ze św. Stanisławem Kostką, poświęcona rodzinie Kościelskich, wykonana w 1924 r. przez Marcina Rożka ‒ ściana nawy Matki Bożej, za wejściem z kruchty.

Fragment neogotyckiego ołtarza św. Krzyża, wykonanego w warsztacie berlińskim. W centralnym punkcie ołtarza rzeźba Jezusa ukrzyżowanego, po bokach w wieżyczkach ‒ Matki Boskiej i św. Marii Magdaleny. Ołtarz postawiony w 1886 roku, dar p. Kościelskiej ze Śmiłowa.

Szamotuły, 06.01.2018

Wnętrze bazyliki – rozwiązanie2025-01-02T12:10:18+01:00

Wnętrze bazyliki – quiz

Quiz miesiąca

CZY NAPRAWDĘ ZNASZ SZAMOTULSKĄ BAZYLIKĘ KOLEGIACKĄ?

Wnętrze kościoła w obiektywie Ireneusza Walerjańczyka

Każdy mieszkaniec regionu pewnie co najmniej raz był w szamotulskiej bazylice kolegiackiej pw. Matki Bożej Pocieszenia i św. Stanisława Biskupa. Niektórzy bywają tam co tydzień lub częściej. Czy jednak patrzą i widzą, co jest w jej wnętrzu, czy jedynie patrzą? W tym miesiącu chcemy sprawdzić, czy nasi Odbiorcy znają wnętrze szamotulskiej świątyni. 

Zasady są bardzo proste. Trzeba przyjrzeć się kolejnym fotografiom, pomyśleć i spróbować rozpoznać, jakie miejsce świątyni lub obiekt dane zdjęcie przedstawia.

Link do rozwiązania znajduje się na dole.



Wnętrze bazyliki – quiz2018-01-07T10:55:42+01:00
Go to Top