Wiąz Marysieńki – zdjęcie powstało po 1905, a przed 1918 rokiem.

Źródło: fotopolska.eu



Ok. 1935 roku. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe


Zenon Tomasz Pohl
STARY WIĄZ

Przetrwałeś burze, przetrwałeś dnie,
lata, wieki. Przeżyłeś młodość,
a dzisiaj ogołoconym pniem
z liści pleciesz legendy. Ludziom
na ustach słowa układasz snem,
śpiewasz, śpiewasz jak bukom buki
i dębom dęby. Wiatr twoją pieśń
niesie spod Kolegiaty hen,
przez pola w zielone łąki…

I mówią, że tą modlitwą Ty
się oparłeś najtęższym wichrom,
że krwią spłynąłeś jak płyną łzy
‒ krople deszczu jesienną porą.
Spłynąłeś skargą na ostrza pił,
Aby śpiewać legendy. ‒ Dzisiaj
Królewskim swym majestatem Ty,
jak sam król Jan Sobieski – trwasz,
liczysz pokoleniom koleje życia.

Przetrwałeś burze, przetrwałeś dnie,
lata, wieki. Przeżyłeś klęski, wzloty,
a dzisiaj ogołoconym pniem
z liści, wszystkich przechodniów oczy
zapalasz iskrą, jeszcze kto wie,
jakie myśli najskrytsze budzisz, bo objąć ramieniem Cię
nie mogę, ani przetrwać.



Marian Schwartz, Wiąz przy Kolegiacie szamotulskiej, tusz, 1996


Wiązy króla Jana III Sobieskiego


Szamotulanie są przekonani, że wiązy rosnące jeszcze w latach 70. XX wieku przy kościele kolegiackim (dzisiejszej bazylice) osobiście sadził wracający spod Wiednia król Jan III Sobieski (w innej wersji podania jedynie odpoczywał w cieniu drzewa). Wiązy były trzy: Marysieńki, Sobieski i Rok 1683.

Najstarszy był ten pierwszy. Na fotografii powstałej  pomiędzy rokiem 1905 a 1918 określono go jako najpotężniejszy wiąz w Wielkopolsce (znajdującej się pod zaborem pruskim Prowincji Poznańskiej). Wiąz mierzył wtedy około 28 metrów wysokości i 9 metrów w obwodzie. Kolejne zdjęcie – z połowy lat trzydziestych XX wieku – przedstawia go w gorszym stanie. Jego korona nie jest już tak rozłożysta, konarów jest wyraźnie mniej. Nadal jednak jest to bardzo potężne drzewo. W latach 60. wiąz już umierał. Widać to na zdjęciu, które w tym czasie wykonał Jan Kulczak. Z ogromu drzewa pozostało niewiele, właściwie tylko złamany gruby pień. Wiąz choruje, całe partie pozbawione są już kory.

W 1956 roku wszystkie trzy wiązy zostały uznane za pomniki przyrody. W „Dzienniku Urzędowym” Wojewódzkiej Rady Narodowej w Poznaniu (1957 nr 3) odnotowano rozmiary Wiązu Marysieńki: wysokość pnia – 8 m, obwód na wys. ok. 150 cm – 760 cm. Wiąz Sobieski miał mieć obwód 600 cm, a Rok 1683 – 250 cm. Najdłużej przetrwał z nich właśnie najpotężniejszy Wiąz Marysieńki. Resztki tego drzewa, uzupełniane coraz nowymi betonowymi plombami, stały jeszcze do 1984 roku, przez kilka lat pod kościołem leżał już tylko fragment pnia.

Przez lata na Wiązie Marysieńki wisiała kapliczka Jezusa Frasobliwego. Drewnianą XVIII-wieczną rzeźbę widać na fotografii z połowy lat 60. Z czasem trafiła ona do Muzeum Archidiecezjalnego w Poznaniu.

Drzewo musiało być dla społeczności lokalnej szczególnie ważne, gdyż pojawia się w jeszcze jednym podaniu, tym razem nie mającym już związku z osobą króla Jana III Sobieskiego.  Łukasz Bernady spisał je w takiej wersji:

Krwawiący wiąz

Wiąz stał przy furcie wychodzącej w stronę cmentarza. Drzewo sprawiało kłopot, bo przeszkadzało procesjom i konduktom pogrzebowym w swobodnym przesuwaniu się ku bramie cmentarnej. Zdarzyło się kiedyś, że proboszcz szamotulski chciał temu zaradzić. Rozkazał więc ściąć drzewo. Kilku drwali wzięło się zaraz do roboty, ale jakież było ich zdziwienie, gdy uderzenia ostrą siekierą nie uczyniły drzewu żadnego uszczerbku. Nawet piła użyta do dalszej pracy wnet się złamała. Natomiast ze skaleczenia na korze popłynęła obficie krew. Widząc, co się stało, proboszcz natychmiast rozkazał prace wstrzymać Polecił też starannie zawinąć ranę, żeby szybko się zgoiła. Uznał, że to znak, iż drzewo ma tu pozostać. Całe zdarzenie niebawem puszczono w niepamięć. Nowy proboszcz powrócił do dawnego planu. Kiedy jednak znów przystąpiono do ścinania, krew z wiązu popłynęła tak obficie, że trudno było ją zatamować. Dopiero wtedy porzucono na zawsze myśl usunięcia drzewa. Wdzięczne za ocalenie rozrosło się do potężnych rozmiarów. Wieść gminna głosi, że ostatni strumień krwawych łez wypłynął z wiązu zaraz po trzecim rozbiorze Polski. Miejsca zaś owych nacięć sprzed wieków były ponoć widoczne do czasu, gdy drzewo rozsypało się ze starości.



Zdjęcia z połowy lat 60. – Jan Kulczak


Postać króla Jana III Sobieskiego nie tylko pojawia się w przekazywanych z pokolenia na pokolenie podaniach. Władcy poświęcono także tablicę, którą w nawie południowej kościoła (nawie Matki Bożej) umieszczono z okazji 200. rocznicy odsieczy wiedeńskiej. Słowa o „królu polskim”, który „ratuje Niemcy i chrześcijaństwo” trzeba czytać, pamiętając, że napisano je w okresie po zjednoczeniu Niemiec, za panowania Żelaznego Kanclerza Ottona von Bismarcka.


Z lewej: zdjęcie tablicy, autor: Ireneusz Walerjańczyk. W środku: Chrystus Frasobliwy z kapliczki na wiązie. Z prawej: XVI-wieczny Chrystus Bolesny, w depozycie Muzeum – Zamku Górków. Rzeźba ta znajdowała się nad wejściem do kruchty kościoła; zdaniem niektórych wcześniej umieszczona była na jednym z wiązów. Zdjęcia z książki Skarby kościołów dekanatu szamotulskiego, Szamotuły 2005.


Obraz Szamotuł Pani pod Wiedniem

Z odsieczą wiedeńską jest związane jeszcze jedno z szamotulskich podań. Znów cytujemy je w opracowaniu Łukasza Bernadego:

Opowiadają, że XVII-wieczny dziedzic Szamotuł, podkomorzy wschowski Jan Eliasz Łącki, wyruszył wraz z polskim wojskiem pod dowództwem króla Jana III Sobieskiego na wyprawę wiedeńską. Podkomorzy darzył wielką czcią wizerunek Matki Bożej Pocieszenia Szamotuł Pani, dlatego zabrał go ze sobą, aby Maryja przyniosła zwycięstwo wojskom chrześcijan stającym przeciw potędze tureckiej.

Gdy się o tym król dowiedział, natychmiast kazał umieścić obraz w ołtarzu obozowym. Wieść głosi, że przed walną bitwą, 12 września 1683 roku, właśnie przed owym wizerunkiem, umieszczonym w ołtarzu polowym w zrujnowanej kaplicy spalonego klasztoru kamedułów, odbyła się solenna msza święta. Odprawił ją delegat papieski, kapucyn, ojciec Marek z Aviano, a do mszy z pokorą służył sam polski władca.

Po odniesionym zwycięstwie, gdy wyroki boskie się wypełniły, obraz cudowny odesłano z powrotem do Szamotuł. Król podarował też kolegiacie ów ołtarz obozowy, w którym jaśniał wizerunek Królowej Niebios. Jeszcze przed II wojną światową był on przechowywany w Szamotułach.

Do tej opowieści nawiązuje jedna ze zwrotek pieśni rozpoczynającej się od słów Witaj śliczna i dziedziczna, śpiewanej w czasie nabożeństwa nowennowego przy obrazie Szamotuł Pani. Na jej motywie Feliks Nowowiejski skomponował Motet o Najświętszej Pannie z Szamotuł ‒ dzieło wokalno-muzyczne na chór mieszany, sopran solo i organy, którego prawykonanie odbyło się w 1938 roku. Ten sam motyw muzyczny wygrywają też zamontowane w dzwonnicy szamotulskie kuranty, które po raz pierwszy zostały uruchomione w końcu 1930 roku, po dziesięciu latach zostały skradzione w czasie wojny przez Niemców, którzy przetopili wszystkie dzwony, a na nowo zabrzmiały dopiero w 2008 roku. Oto wspomniany fragment pieśni:

Ty na wojnie dajesz hojnie zwycięstwa znaki,
Król Jan Trzeci śmiało leci z Turkiem w ataki;
Szczęśliwie z nim wojuje,
Z wygranej tryumfuje,
Kiedy Ciebie w tej potrzebie
Na pomoc bierze.


Agnieszka Krygier-Łączkowska


Bibliografia:

Łukasz Bernady, Królewna na dnie studni. Podania, opowieści, baśnie i legendy ludowe z powiatu szamotulskiego, Szamotuły 2010.

Źródła podań: 

Krwawiący wiąz: Knoop, Die blutende Pappel, „Rogasener Familienblatt” 1911, nr 22, s. 88; [I.S.], Krwawiący wiąz, „Z Grodu Halszki” 1931, nr 3, s. 29–30.

Wiązy króla Jana III Sobieskiego: Eugeniusz Preuss, Drzewa moje ojczyste. Opowiadania i legendy, „Tydzień. Pismo dla Rodzin Polskich. Dodatek Niedzielny do «Gazety Szamotulskiej»” 1938, nr 17, s. 2.

Obraz Szamotuł Pani pod Wiedniem: [NN], Jan Sobieski a Szamotuły, „Z Grodu Halszki”, 1933, nr 4, s. 4.

Agnieszka Krygier-Łączkowska

Od urodzenia związana z Szamotułami. Polonistka (jak mama) i regionalist(k)a (jak tata).

Dr nauk humanistycznych, redaktor i popularyzator nauki. Prezes Stowarzyszenia WOLNA GRUPA TWÓRCZA, wiceprezes Szamotulskiego Stowarzyszenia Charytatywnego POMOC.