Franciszek Kwilecki

Michał Dachtera

Franciszek Kwilecki z Dobrojewa – człowiek renesansu

„Po prawej stronie od ołtarza, tuż za klęcznikiem siedział Franciszek Kwilecki, postać potężna i pomimo duszy nowoczesnej stworzona do kontusza. […] Cała jego osoba posiada w sobie dziwny kontrast okazałej tuszy, ciężkiej postawy i subtelności w ekspresji. Niektóre jego mrugnięcia oka i powiedzenia są złośliwe i zabawne. Jako rzeźbiarz myśli rękami i w chwilach zastanowienia wymownie rusza palcami. Został aktywistą z powodu, że polityka to gra w szachy”. Tak Franciszka Kwileckiego opisywała w swoim dzienniku Janina z Puttkamerów Żółtowska. Rodzina i liczni przyjaciele mówili o nim pieszczotliwie „Franio”.


Franciszek Kwilecki na zdjęciu wykonanym w Poznaniu (ok. 1920 r.) i na portrecie Stanisława Lentza


Franciszek urodził się 4 października 1875 roku w Szamotułach jako czwarty z pięciu synów Stefana Kwileckiego (1839-1900) i Barbary z Mańkowskich (1845-1910). Jego ojciec był wybitnym działaczem politycznym, społecznym i gospodarczym. Zasłynął między innymi z tego, że z rąk niemieckich wykupił Jankowice koło Tarnowa Podgórnego. Z przodków Franciszka „po mieczu” wspomnieć należy również Leonarda Kwileckiego – ojca Stefana, czyli dziadka Franciszka, który był oficerem Powstania Listopadowego. Barbara Mańkowska również udzielała się społecznie i politycznie, brała udział w organizowaniu pomocy dla powstańców styczniowych. W swoim majątku w Dobrojewie założyła szkołę elewek, w której przygotowywano młode dziewczęta do pracy w charakterze gospodyń, praczek czy kucharek. Barbara była córką pisarki i pamiętnikarki Bogusławy z Dąbrowskich i wnuczką generała Jana Henryka Dąbrowskiego – twórcy legionów. Wszyscy bracia Franciszka zmarli w młodym wieku (Jan Kanty 1867-1882, Adam Leonard 1870-1907, Stefan Teodor 1871-1913, Mieczysław 1873 – 1874, Stanisław 1881-1906).

Rodzice przygotowywali Franciszka do roli ziemianina, dlatego posłali go do gimnazjum w Poznaniu i szkoły rolniczej w Berlinie. Franciszek odbył również praktyki w pobliskich majątkach. On z kolei odkrył w sobie zamiłowanie do sztuki. W wolnych chwilach szkicował, rzeźbił i malował. Aby mógł rozwijać swój talent, rodzice skierowali go najpierw na roczne studia do Krakowa (1893-1894), a następnie na czteroletnie studia do Paryża (1896-1900).

Rok później, 19 sierpnia 1901 r., ożenił się z Jadwigą księżną Lubomirską. Stefan Stablewski wspominał, że małżeństwo to „przyczyniło się do postawienia siedziby [Dobrojewa, przyp. red.] na wielkiej stopie. Rzeźbiarska żyłka właściciela stanowiła czynny związek ze światem sztuki, a końskie zamiłowania pani zainicjowały stadninę arabów, jakby wpuszczając powiew stepowy do ciasnej Wielkopolski”.


Pałac w Dobrojewie ok. 1929 r.


Z tego małżeństwa narodziło się pięcioro dzieci, w tym – jak wspominał Stablewski – „cztery  dorodne córki”: Maria Leonia (1903-1989), Katarzyna Krystyna (1904-1938), Anna (1906-1985) oraz Helena (1907-1997). Pierworodnym Franciszka i Jadwigi był Jan Stefan (1902-1959). Początkowo małżonkowie dzielili czas pomiędzy Warszawę a Dobrojewo. W 1907 roku, po przekazaniu Dobrojewa Franciszkowi przez matkę, osiedli tam na stałe (więcej na temat pałacu w Dobrojewie „Wielkopolskie Puławy w Dobrojewie” w tekście http://regionszamotulski.pl/palac-w-dobrojewie/).

Czas do wybuchu I wojny światowej to okres, w którym Franciszek dużo tworzył. Rzeźbił szczególnie popiersia i portrety w medalionach. W tym czasie powstały m.in. popiersia córki, Marcelego Krajewskiego, Michała Wiewiórkowskiego czy arcybiskupa Floriana Stablewskiego. Wykonał również medal w brązie na swój ślub z Jadwigą oraz płaskorzeźbę Władysława Ostrowskiego w kościele Św. Barbary w Krakowie. W 1910 roku był jednym z założycieli Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Poznaniu, a w 1912 roku wszedł do zarządu tej organizacji, przyczynił się również finansowo do otwarcia nowego salonu tej organizacji w 1914 roku. Wystawiał w Paryżu, Krakowie i Poznaniu. Przypisuje mu się autorstwo drogi krzyżowej w Ostrorogu, której indywidualną cechą jest to, że ustawiono ją w porządku odwrotnym (o artystycznej twórczości Franciszka Kwileckiego pisałem w tekście „Franciszek Kwilecki – rzeźbiarz z Dobrojewa” http://regionszamotulski.pl/franciszek-kwilecki-rzezbiarz/).


Popiersia wykonane przez Franciszka Kwileckiego: Maksymilian Jackowski (1909, gips), Marceli Krajewski (1913, brąz) i arcybiskup poznański Florian Stablewski (1914, gips)


Po wybuchu I wojny światowej artystyczna działalność Franciszka nieco osłabła. W tym czasie Kwilecki wydawał liczne broszury na temat sytuacji politycznej i ekonomicznej. Wypowiadał się na temat budowania wspólnego frontu przeciwko Rosji: Polen und Deutsche gegen Russland (Polacy i Niemcy przeciwko Rosji), współpracy z Niemcami: Müssen sich Polen und Deutsche immer befehden? (Czy Polacy i Niemcy muszą zawsze ze sobą walczyć), niepodległości Polski: Polens Unabhängigkeit – Europas Gleichweit (Niepodległość Polski – równość w Europie). Franciszek Kwilecki był niechętny wszelkim prądom lewicowym (broszura Czcze hasło).

Współorganizował w 1916 roku Stronnictwo Prawicy Narodowej, popierał utworzenie Tymczasowej Rady Stanu oraz Rady Regencyjnej, której członkiem był Zdzisław Lubomirski – brat Jadwigi. Ostatnie lata wojny to czas, kiedy Kwileccy często przebywali w Warszawie. Janina Żółtowska tak wspominała poglądy Kwileckiego na temat polityki:

„Franio powiedział, że wobec zawodowego związku robotników powinien powstać taki sam związek pracodawców, tylko że powinni należeć do niego i Niemcy , a o solidarność z nimi będzie bardzo trudno ”.

„Dla Frania polityka pozostała grą przebiegłych, partią na szachownicy, misterium do podpatrzenia za kulisami. Wielkich historycznych koncepcji nie miał żadnych i na dnie serca pewne romantyczne i artystyczne uczucia, o polityce mówił bardzo przebiegle, zimno, a niekiedy lirycznie”.

„Wojska – mówił Franio – chcieli Beseler i Lerchenfeld, a Ludendorft nigdy, ani przez chwilę go sobie nie życzył. A kto wie, może się stało dobrze, żeśmy z wybuchem rewolucji niemieckiej nie mieli pół miliona pod bronią, bo przy dowództwie niemieckim nasze wojsko wpadłoby w system rad żołnierskich, tak zaś budujemy od podstaw”.

„Zachwycałam się przed nim książką Dmowskiego, odpowiedział, że dwaj ludzie w wolnej Polsce sprawili mu najwyższy zawód, a mianowicie Dmowski i W. Zamoyski. Zgubiła ich pycha. Pan Jan Działyński przewidywał to zresztą, mówił to zawsze mojej ciotce, od której nieraz słyszał, że kamień na kamieniu nie zostanie z Kórnika, a chłopi ziemię rozdrapią” (por.  http://regionszamotulski.pl/kochal-marie-poslubil-izabele/).

„Wzmianka o rasie nasunęła Franiowi inne rozważanie na temat nowoczesnej młodzieży, która jest drobna, mało krwista i pozbawiona temperamentu. […] Przyszłość – oświadczył – należy do ludzi przedsiębiorczych i dzielnych, którzy kochają życie, do Sikorskich, Sosnowskich, a w naszej sferze nie ma już tego prądu”.



Artystyczne i polityczne zaangażowanie Franciszka nie oznaczało, że zaniedbywał  swoje gospodarstwo. Wręcz przeciwnie, w trudnych latach 1907-1914 zwiększył dochodowość Dobrojewa i modernizował folwarki. Franciszek Kwilecki w 1915 roku opracował „Zestawienie gospodarcze Dobrojewa”. W dwudziestoleciu międzywojennym podpisał umowę z Wydziałem Rolniczo-Leśnym Uniwersytetu Poznańskiego, w ramach której prowadził pola doświadczalne. Jego prawdziwą pasją stała się hodowla koni, a stadnina w Dobrojewie w dwudziestoleciu międzywojennym była jedną z najważniejszych w kraju. Franciszek dążył do wyhodowania konia szlachetnego, który będzie zdolny zarówno do pracy na roli, jak i będzie służył w kawalerii (więcej informacji w tekście „Stadnina Kwileckich w Dobrojewie” http://regionszamotulski.pl/stadnina-w-dobrojewie/).

W 1925 roku Kwilecki wydał broszurę Kto Polskę żywi, w której sprzeciwiał się reformie rolnej. Jak pisała Janina Żółtowska, „Franio Kwilecki tak się obawiał reformy rolnej, że poszedł na szalone inwestycje, nasiennictwo, hodowla koni oraz inne równie kosztowne przedsięwzięcia. Pawilon dobrojewski na wystawie [Powszechnej Wystawie Krajowej, czyli Pewuce] był ostatnią apoteozą tego wysiłku. Dobrojewo kierowało się zasadą zapożyczonych Branickich: ukrywanie wszelkich niepowodzeń, a pokazywania światu tylko pogodnego oblicza”.

Koniec lat 20. i początek 30. był trudnym okresem dla Dobrojewa, w tym czasie o mało nie doszło do licytacji całego majątku (finanse Dobrojewa wielkim wysiłkiem wyprostował syn Franciszka i Jadwigi – Jan). Kłopoty finansowe z jednej strony wynikały z wielkiego kryzysu lat 1929-1932, z drugiej natomiast z zaangażowania się Jadwigi w organizację Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu w 1929 roku. W dodatku Kwilecka zachorowała na serce i zmarła 11 stycznia 1930 roku.


Stado Franciszka Kwileckiego pędzone do wody – obraz Wojciecha Kossaka (1926; więcej na ten temat http://regionszamotulski.pl/obrazy-kossaka-z-galowa-i-dobrojewa/).


Franciszek Kwilecki był członkiem Związku Kawalerów Maltańskich. 21 czerwca 1920 roku ukonstytuował się w Związek Polskich Kawalerów Maltańskich. Pierwsze zebranie odbyło się dużo wcześniej, 17 stycznia 1920 roku, na zebraniu tym był obecny Franciszek Kwilecki, który również został powołany do komisji ds. pertraktacji ze Związkiem Śląskim Kawalerów Maltańskich. Na Walnym Zebraniu 2 lipca 1921 roku, które odbyło się w Poznaniu w Hotelu Bazar, Franciszek został wybrany do komisji rewizyjnej ZPKM. 13 września 1927 roku reprezentował stronę polską na Nadzwyczajnym Walnym Zebraniu Związku Śląskiego Kawalerów Maltańskich. W czerwcu 1930 roku Kwilecki był jednym z delegatów ZKMP na I Kongresie Eucharystycznym w Poznaniu. Co ciekawe, na kongresie panował taki chaos, że dla wielu delegacji nie było miejsc siedzących. Sam Kwilecki zemdlał w trakcie uroczystości. W maju 1935 roku Kwilecki był jednym z delegatów na uroczystości pogrzebowe marszałka Piłsudskiego.

Franciszek Kwilecki ożenił się ponownie 9 października 1934 roku z Katarzyną Tomaszewską (ur. 1903) herbu Bończa i mieszkał z nią w Warszawie przy ulicy Ordynackiej 5. Małżeństwo trwało niecałe trzy lata, gdyż 20 września 1937 roku Franciszek zmarł. Zgodnie z ostatnią wolą Franciszka ciało przewieziono do Dobrojewa, a następnie pochowano na cmentarzu w Ostrorogu. Był pierwszym z dobrojewskiej linii, który spoczął w Ostrorogu. W rodzinnym grobowcu oprócz Franciszka leży również jego pierwsza żona – Jadwiga, syn Jan z żoną Marią oraz córka Helena, która zmarła jako ostatnia (29.04.1997) z pięciorga dzieci Franciszka i Jadwigi.

Literatura:

  1. Andrzej Kwilecki, Ziemiaństwo wielkopolskie. Między wsią a miastem, Poznań 2001.
  2. Andrzej Kwilecki, Kwilcz i inne majątki Kwileckich na przestrzeni wieków, Poznań 1996.
  3. Tadeusz Lange, Zakon Maltański w Drugiej Rzeczypospolitej, 1919-1939, Poznań 2000.
  4. Janina z Puttkamerów Żółtowska, Fragmenty wielkopolskie 1919-1933, Poznań 2006.

Fotografie:

  1. Dzienni Poznański” 1937 nr 219.
  2. „Gazeta Rolnicza” 1937 nr 47.
  3. „Gazeta Szamotulska” 1937 nr 110.
  4. Andrzej Kwilecki, Ziemiaństwo wielkopolskie. Między wsią a miastem, Poznań 2001.
  5. Andrzej Kwilecki, Kwilcz i inne majątki Kwileckich na przestrzeni wieków, Poznań 1996.
  6. „Kronika Miasta Poznania” 1938 nr 2.
  7. Katalog wystawy Jubileuszowej MCMXIV. I Salon Wiosenny.
  8. Ze zbiorów Wojciecha Kwileckiego.
  9. Biblioteka Narodowa Polona.
  10. Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk.

Przed pałacem w Dobrojewie ok. 1903 r. – Jadwiga i Franciszek Kwileccy

Widokówka wysłana z Dobrojewa w 1904 r.

Zespół pałacowy w Dobrojewie ok. 1910 r.

Widok pałacu od strony ogrodu, ok. 1910 r.

Medal ślubny Kwileckich autorstwa F. Kwileckiego, 1901, awers i rewers, brąz

Stacja Drogi Krzyżowej z Ostroroga (2009, przed malowaniem kościoła)

Stadnina w Dobrojewie, 1929 r.

Zdjęcia z pogrzebu Franciszka Kwileckiego

Szamotuły, 23.11.2018

Michał Dachtera

Mieszka w Szamotułach, ale jego serce zostało w Ostrorogu i okolicach.

Miłośnik historii, poszukiwacz archiwalnych zdjęć. Na Facebooku prowadzi profil Ostroróg na kartach historii.

Franciszek Kwilecki2025-01-06T12:02:30+01:00

Bielejewo – historia

Michał Dachtera

Rys historyczny wsi Bielejewo

Wieś Bielejewo na kartach historii pojawiła się w końcu XIV wieku. Najprawdopodobniej od samego początku nosiła tę samą nazwę co dziś, choć na samym początku w dokumentach znajdujemy różne jej zapisy:  Belegewo (1397, 1399), Beleywo (1404), Byeleyewo (1411), Byelyeyewo (1499), Byeleyowo (1508).

Pierwsza wzmianka o Bielejewie z 1397 roku dotyczy sporu o Oporowo pani Bielejewskiej nienazwanej z imienia z Tomisławem z Oporowa. Ród Bielejewskich to pierwsi znani właściciele tej miejscowości. Wzmianki o pani Bielejewskej pojawiały się jeszcze w latach 1398-1400. W kolejnych latach natrafiamy na innych członków rodu Bilejewskich: braci Janusza (1399-1400, 1404), Tomasza (1400, 1404, 1412) i Mikołaja (1398-1400, 1404, 1411) – prawdopodobnie synów p. Bielejewskiej. W kolejnych latach pojawiają się również Staszek Bielejewski (1415), Czerna Bielejewski (1411, 1418-1435), który w 1435 roku kupił od Tomasza z Nosalewa całe pobliskie Nosalewo. W II połowie XV wieku pojawiają się kolejni przedstawiciele tej rodziny: Jan Bielejewski (1459, 1466, 1470), jego żona Małgorzata (1470), Michał Bielejewski z żoną Małgorzatą (1462, 1472, 1479, 1481, 1482) oraz ich dzieci Wojciech, Anna, Brygida i Leonard (1472). W 1499 roku wieś Bielejewo zalegała z podatkami.


Zdjęcia zrobione z wiaduktu w Bielejewie, 30 maja 2002 r. Autor Piotr Stanisławski


W XVI wieku we wsi działała karczma oraz młyn o jednym kole. Jan Bobolecki w 1553 roku dał swym trzem braciom stryjecznym Wojciechowi, Melchiorowi i Dobrogostowi Bzowskim części w Bielejewie (nazwali się tak od posiadanego majątku w Bzowie). Wieś Bielejewo pozostawała w rękach Bielejewskich/ Bzowskich aż do II połowy XVI wieku, kiedy Wojciech Bzowski sprzedał Bielejewo Stanisławowi Ordzińskiemu z Ordzina, najpierw część w 1562 roku za kwotę 5.000 złotych, a później w 1564 roku drugą część, również za kwotę 5.000 złotych.

W 1576 roku Wojciech Górski kupił całą wieś Bielejewo od Macieja Ordzińskiego za kwotę 6.700 złotych, by już w 1585 roku sprzedać ją za kwotę 10.000 złotych Franciszkowi Bukowieckiemu. Bukowiecki zrezygnował ze wsi na rzecz swojego syna Mikołaja. Ten z kolei w 1603 roku na połowie Bielejewa odprawił posag w kwocie 1.200 złotych swojej drugiej żonie Barbarze. W 1618 roku trzy puste łany w Bielejewie sprzedał jako wyderkaf (umowa kupna dochodu z nieruchomości (renty, czynszu) z zastrzeżonym prawem odkupu przez pierwotnego właściciela).


Zdjęcia Andrzej Bednarski


Bukowieccy byli właścicielami Bielejewa do 1670 roku, kiedy to Stefan Bobrownicki nabył od Katarzyny Żychlińskiej oraz jej siostry Marianny Jaskóleckiej (z domu Bukowieckich) części Bielejewa, każdej z nich zapłacił po 8.500 złotych. Zaledwie trzy lata później, W 1673 roku Jerzy Ostaszewski herbu Ostoja kupił od Stefana Bobrownickiego Bielejewo za kwotę 16.150 złotych polskich. Ostaszewski zmarł bezpotomnie w 1687 roku, a cały jego majątek odziedziczyły jego bratanice: Jadwiga Kondradzka i Marcjanna Rutkowska. Jadwiga sprzedała swoją część siostrze w 1688 roku za kwotę 16.000 złotych. Marcjanna natomiast sprzedała wieś Bielejewo w 1712 roku Janowi Krzysztofowi Konarskiemu. Natomiast w 1737 roku Konarski sprzedał swoje dobra w postaci: Gnuszyna, Kikowa i Bielejewa za kwotę 140.000 złotych Rafałowi Bnińskiemu. Zaledwie rok później Bniński sprzedał Bielejewo Franciszkowi z Łagowca Szczanieckiemu za 60.000 złotych. Szczaniecki natomiast po dziesięciu latach sprzedał Bielejewo za 80.000 złotych wdowie po Łukaszu Kwileckim – Barbarze Lipskiej, która w 1757 roku sprzedała trzem swoim synom klucz wróblewski (Wróblewo, Głuchowo, Wierzchocin, część Pakawia i folwar Brzoski oraz folwar Śpibieda) za kwotę 320.000 złotych oraz Bielejewo za kwotę 80.000 złotych.

W 1759 roku nastąpiły działy braterskie wśród braci Kwileckich, na mocy których Franciszek Antoni otrzymał klucz wróblewski, Jan został właścicielem klucza kwileckiego, natomiast najmłodszemu Adamowi Klemensowi przypadł klucz ostroroski (Ostroróg, Dobrojewo, Binino, Kluczewo, Zapust, Wielonek, Bielejewo, Chojno, oraz folwark Śpibieda). Kwileccy byli właścicielami Bielejewa przez blisko kolejnych 200 lat, aż do wybuchu II wojny światowej.


Zdjęcia Andrzej Bednarski


Literatura:

  1. Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, t. 1, hasło Bielejewo.
  2. Słownik historyczno-geograficzny ziem polskich w średniowieczu, red. Tomasz Jurek, hasło Bielejewo.
  3. PawełMordal, Inwentaryzacja krajoznawcza Miasta i Gminy Ostroróg, Ostroróg, 1990.
  4. Teki Dworzaczka.

Fotografie:

  1. „Gazeta Szamotulska”, 1924 nr 71; 1927 nr 126; 1928 nr 36; 1929 nr 40; 1930 nr 117; 1934 nr 117; 1937 nr 105.
  2. Piotr Stanisławski.
  3. Andrzej Bednarski.

Zdjęcie Andrzej Bednarski


Szamotuły, 15.11.2018

Z dawnej prasy


Zdjęcie Andrzej Bednarski

Michał Dachtera

Mieszka w Szamotułach, ale jego serce zostało w Ostrorogu i okolicach.

Miłośnik historii, poszukiwacz archiwalnych zdjęć. Na Facebooku prowadzi profil Ostroróg na kartach historii.

Bielejewo – historia2025-01-06T12:03:25+01:00

Bobulczyn – historia

Michał Dachtera

Historia wsi Bobulczyn

Wieś Bobulczyn to jedna ze starszych miejscowości w Gminie Ostroróg, wzmiankowana bowiem już była w 1398 roku jako Bobolczino.

Z końca XIV wieku mamy informacje o Sędziwoju z Bobulczyna, który toczył spory z Januszem Prusieckim (1398) i Wyszkiem z Szyszłowa (1499). Sędziwój z Bobulczyn, piszący się później jako Sędziwój Bobulczyński lub Bobolecki pojawia się w źródłach do 1443 roku. Oprócz niego z rodziny Bobulczyńskich znamy również Dzierżkę (wymieniana w latach 1407-1412), Andrzeja (1450) i jego żonę Annę (1464), Jana i jego żonę Barbarę (1487), braci Stanisława i Mikołaja i jego żonę Katarzynę (1493), braci Jakuba, Andrzeja, Stanisława i jego żonę Katarzynę (1495), ponownie Mikołaja (w latach 1497-1520), ponownie Jakuba (w latach 1499-1516), Jana (1521), a także Agnieszkę (1577) i Kacpra (1580). Bracia Jakub, Andrzej, Stanisław i Mikołaj dokonali między sobą wymiany swoich części Bobulczyna. Boboleccy (Bobulczyńscy) byli właścicielami Bobulczyna co najmniej od końca XIV wieku do końca XVI wieku. Z tego okresu znamy również inne nazwy miejscowości: Bobolcyno z 1424 oraz Bobulczino z 1564 roku.


Folwark w Bobulczynie, ok. 1913 r.


Na początku XVI wieku źródła wymieniają kmieci w Bobulczynie. Są to: Maciej Kajek, Kuczyna, Orzech, Durka, Krzemienka, Wydra i Wach. Z tego okresu znamy również kilka miejsc i obiektów w Bobulczynie: bagno Okrąglec (Okranglecz), łąkę Siedliska (Syedliska), zagrodę Andrzeja, zagrodę Goleciny, stary dom, starą stodołę, rolę w kierunku Wronek, dwie opustoszałe zagrody, folwark oraz karczmę.

W XVII i XVIII wieku Bobulczyn, podobnie jak pobliskie Oporowo, należało do Kalkreytów (Kalkreutów) herbu własnego, był to stary wywodzący się ze Śląska ród. W 1755 roku Kalkreutowie zamierzali sprzedać Oporowo i Bobulczyn, jednak do transakcji nie doszło z uwagi na zgon potencjalnego nabywcy – Leona Raczyńskiego. Bobulczyn i Oporowo zostało wydzierżawione najpierw Adamowi Zabłockiemu, a potem, w 1759 roku, Piotrowi Żychlińskiemu, który był dzierżawcą do 1774 roku. W tym roku zmarł Wojciech Bogusław Kalkreut, a majątek przeszedł na własność jego syna Augusta, który w tym samym roku sprzedał go Adamowi Klemensowi Kwileckiemu, dziedzicowi Dobrojewa.

Z zawartego między sprzedającym i nabywcą kontraktu wynikało, że dobra te były zadłużone. Adam Kwilecki miał jedną córkę – Anielę, która wyszła za mąż za swojego kuzyna – Klemensa. Według zapisów testamentowych, Aniela otrzymała wszystkie dobra z wyjątkiem Oporowa z Bobulczynem. Aniela i Klemens mieli trzech synów: Arsena i Leonarda oraz Hektora, który z uwagi na małżeństwo z Niemką został wykluczony z dziedziczenia. Jednakże to Hektor został właścicielem Oporowa i Bobulczyna, prawdopodobnie otrzymał te dobra od swojego dziadka – Adama.

Po śmierci Hektora (zm. 1843) majątek przejął Mieczysław Kwilecki (1833-1918). Był to złoty okres w rozwoju tego majątku, bowiem Mieczysław był wzorowym gospodarzem. (zapraszam również do lektury naszego tekstu o Mieczysławie Kwileckim http://regionszamotulski.pl/mieczyslaw-kwilecki-z-oporowa/). Z kolei po jego śmierci cały klucz oporowski (wraz z Bobulczynem) przypadł w testamencie jego wnukowi – Dobiesławowi, który oddał Bobulczyn w dzierżawę panu Bojanowskiemu.


Uczniowie szkoły w Bobulczynie z nauczycielem. Zdjęcie sprzed 1939 r.


W sierpniu 1927 roku w folwarku wybuchł ogromny pożar. Ogień został zaprószony od włączonej lokomobili, najpierw zajęła się stodoła kryta słomianym dachem, a następnie stajnia. W wyniku pożaru spłonęła cała stodoła wraz ze zbiorami pszenicy i jęczmienia oraz stajnia z licznymi maszynami. Kwileccy byli właścicielami Bobulczyna do 1939 roku.

W Bobulczynie funkcjonowała szkoła katolicka. W roku szkolnym 1866/67 do szkoły uczęszczało 49 dzieci, nauczycielem od 1852 roku był Karol Mielecki. Dzieci uczyły się w języku polskim i niemieckim.

Pod koniec XIX wieku Bobulczyn zamieszkiwało 63 osoby (wśród nich było 25 analfabetów), wszyscy byli katolikami, oraz 113 osób w folwarku Bobulczyn należącym do Oporowa. We wsi było łącznie 11 domów.

W 1939 roku została zlikwidowana szkoła w Bobulczynie, po II wojnie światowej dzieci uczęszczały do szkoły w Oporowie (istniała do 1979 roku), a następnie do Bininia (szkoła istniała do 2012 roku).

W 1953 roku w Bobulczynie utworzono Rolniczy Kombinat Spółdzielczy im. T. Kościuszki, który istnieje do dziś. W 1966 roku w Bobulczynie powstała Ochotnicza Straż Pożarna.

Do obiektów historycznych w Bobulczynie należą budynki folwarczne: spichlerz, zbudowany w końcu XIX wieku, murowany i piętrowy, z dwuspadowym dachem krytym dachówką, oraz chlewnia, pochodząca z początku XX wieku, murowana i parterowa, z dwuspadowym dachem pokrytym dachówką. Interesująco wygląda również budynek dawnej szkoły, zbudowany na początku XX wieku głównie z kamienia polnego.


Budynek dawnej szkoły. Zdjęcie współczesne Michał Dachtera


Literatura:

  1. „Gazeta Szamotulska” 1927 nr 99.
  2. PawełMordal, Inwentaryzacja krajoznawcza Miasta i Gminy Ostroróg, Ostroróg 1990.
  3. Ludwik Rzepecki, Obraz katolickich szkół elementarnych objętych Archidyjecezyjami Gnieźnieńską i Poznańską oraz Dyjecezyjami Chełmińską i Warmińską, 1867.
  4. Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, t 1, hasło Bobulczyn http://dir.icm.edu.pl/Slownik_geograficzny/Tom_I/268.
  5. Słownik historyczno-geograficzny ziem polskich w średniowieczu, red. Tomasz Jurek, hasło Bobulczyn http://www.slownik.ihpan.edu.pl/search.php?q=bobulczyn&d=0&t=0.
  6. Maria Strzałko, Materiały do dziejów rezydencji w Polsce. Województwo Poznańskie, t. 1, Warszawa 1991.

Fotografie:

  1. ze zbiorów Marty Napierały-Werner
  2. Urząd Miasta i Gminy Ostroróg http://600-lecie.ostrorog.net/poznajesz-2/
  3. „Gazeta Szamotulska” 1926 nr 95, 1927 nr 99, 1929 nr 97, 1930 nr 6, 1933 nr 60, 1937 nr 71 i 80,
  4. „Wieś Ilustrowana”, listopad 1913 r.
  5. Michał Dachtera.
  6. Andrzej Bednarski.

Szamotuły, 06.11.2018

Z dawnej prasy


Szkoła w Bobulczynie

Zdjęcie z 1928 r.

Zdjęcie z 1928 r.

Stare zabudowania gospodarcze. Zdjęcie współczesne Michał Dachtera

Kapliczka w Bobulczynie. Zdjęcie współczesne Andrzej Bednarski

Michał Dachtera

Mieszka w Szamotułach, ale jego serce zostało w Ostrorogu i okolicach.

Miłośnik historii, poszukiwacz archiwalnych zdjęć. Na Facebooku prowadzi profil Ostroróg na kartach historii.

Bobulczyn – historia2025-01-06T12:05:03+01:00

Binino – historia

Michał Dachtera

Bij, Nino!, czyli historia wsi Binino

Melania Urban, w swoim maszynopisie na temat pochodzenia wsi Binino, zawarła bardzo ciekawą legendę. Dawno dawno temu w Bininie przy rzeczce stał gród otoczony lasami. Meżczyźni z tego grodu zajmowali się myślistwem i rybołówstwem, a kobiety zbieractwem. Dowódca grodu Uścibój był człowiekiem smutnym, gdyż umarła jego żona Mila, którą po śmierci spalono na stosie, a jej prochy rozsypano po drugiej stronie rzeczki. Została mu córka Nina. Pewnego dnia, gdy ojciec udał się wraz z grupą myśliwych do lasu, Nina – tak jak już sama to czyniła wcześniej – wskoczyła na konia i pognała do lasu w przeciwnym do myśliwych kierunku. W grodzie zostało niewielu strażników. Po jakimś czasie gród zaatakował jakiś obcy z drużyną wojów. Uśibój, wracając ze swoimi kompanami z polowania i widząc, co się dzieje, pogalopował, by ratować gród. W tym czasie również jego córka wracała z lasu. W pewnej chwili Uścibój zobaczył, że jeden z napastników chce uderzyć Ninę, więc krzyknął: „bij, Nino!”. Nina uniknęła śmierci, jednak rozkojarzony Uścibój został uderzony oszczepem i zginął. Urna z prochami Uścbioja spoczęła na polanie obok urny Mili. Nina nadal wyjeżdżała do lasu. Z jednej z wypraw wróciła z wojownikiem Przesnko, synem dowódcy sąsiedniego grodu. Wkrótce potem wzięli ślub, a gród nazwano „Binino”.

To tylko legenda, bo nazwy miejscowości nie powstawały w ten sposób. A co wiemy ze źródeł historycznych? Pierwsza wzmianka na temat tej miejscowości pochodzi z 1408 roku i dotyczy sporu Hektora Ćmachowskiego z kmieciem Piotrem z Binina. Pisownia tej miejscowości była różna: 1408 – Byenino, w 1419 – Benino, w 1510 –  Byenyewo oraz Bynyno na początku XVI wieku.


Binino – oberża i dworzec kolejowy (pocztówka z lat 1918-1939)


Od 1419 do 1428 roku wieś stanowiła własność Mikołaja Baworowskiego. W 1432 roku połowa wsi należała do Jadwigi, żony Macieja Trzcielskiego, a w 1436 roku połowa do Wincentego Choryńskiego i Katarzyny siostry Mikołaja z Baworowa. Następnymi właścicielami Binina byli Jan i Andrzej ze Stojkowa, piszący się wcześniej Bienieńskimi. W 1485 roku trzecią część Binina bracia ze Stojkowa sprzedali swojemu szwagrowi – generałowi Maciejowi Studzińskiemu. Osiem lat później, w 1493 roku, Jan ze Stojkowa sprzedał wieś Janowi Ostrorogowi – kasztelanowi poznańskiemu oraz zobowiązał się bronić go przed roszczeniami osób trzecich. Ponadto przyrzekł, że jego brat Andrzej i szwagier Maciej zrezygnują z Binina na rzecz Jana Ostroroga.

Średniowieczne źródła wymieniają w Bininie młyn w 1434 roku, młyn, folwark i karczmę w 1510 roku, dwie karczmy i młyn w 1563 roku oraz karczmę i młyn w 1580 roku. W 1587 roku pojawiła się nazwa „Stawki” – było to miejsce błotniste w Bininie. W 1510 roku Binino spłonęło. Wieś należała przez większość czasu do parafii w Ostrorogu, jednak w 1603 roku przynależała do parafii Biezdrowo.

W 1625 roku zmarł ostatni z Ostrorogów – Andrzej. Ostroroszczyzna wraz z okolicznymi wsiami (w tym Bininem) przypadła jego siostrze Barbarze – żonie Jana Potockiego. Potoccy krótko byli właścicielami tych dóbr, gdyż już w 1660 roku sprzedali je Radziwiłłom. Krzysztof Radzwiłł bardzo szybko odsprzedał te ziemie, bowiem w 1674 roku jako właściciel Ostroroga z przyległościami wymieniany był Wacław na Otoku Zalewski. Kolejnym właścicielem był Maciej Malechowski. Nie wiemy, od którego dokładnie roku, wiadomo natomiast, że w 1718 roku, przygotowując się do sprzedaży klucza ostroroskiego Sapiehom, dokonał jego inwentaryzacji.

Szczegółowo został opisany dwór, spichlerz, stajnie, obora, owczarnia, słodownia i gorzelnia – wszystkie te obiekty w złym stanie i wymagające naprawy (obszerny cytat pod tekstem). W dokumencie scharakteryzowano również inwentarz folwarku oraz mieszkańców wsi:

Inwentarz folwarku binińskiego: Krów dojnych trzynaście. Jałowic cielnych sześć. Jałowic dwie nie cielnych. Jałowic tąnskich (!) dwie. Juńczyk toński jeden. Juńczy czteroletnich i z bykiem pięć. Stadnik stary jeden. Cieląt latosich sześć. Świnie: Maciorek starych trzynaście. Młodych trzy. Kiernozów dwa. Wieprzy starych dwadzieścia siedem. Prosiąt latosich sześć. Gęsi: Gęsi starych dwadzieścia sześć. Gęsi młodych sześnaście. Kaczek starych siedmnaście. Młodych sześć. Kur starych dwadzieścia sześć. Kokot stary jeden.

Inwentarz poddaństwa wsi Binina: Kmiecie: Mathei ma wołów sześć, krów pięć, koni trzy, świni dwie. Hakosz ma wołów cztery, krów trzy, koni dwa, swoich pięć. Greczka ma wołów ośm, koni siedm, krów sześć, świnię jednę. Szygwa ma wołów sześć, krów cztery, koni dwa. Chahuj ma wołów cztery, krów dwie, koni trzy. Eliasz wołów pięć, krów trzy, koli jeden, świń dwoje. Tomek ma wołów pięć, krowę jednę, koni dwa, świnię jednę. Szemla ma wołów cztery, krów trzy, konia jednego, źrebię  jedno, świnię jednę. Karczmarz piwo szynkuje.

Chałupicy: Wach ma wołów dwa, krów dwie, świni dwie. Szymek ma wołów rmńskich dwa, krowę jednę, świnię jednę. Kuba ma wołów dwa, krowę jednę.

Komornicy: Prząda z żoną, Jędrzej Ptak, Jędrzej z żoną, Szemlina, Skotarz z żoną. Skotarka, Bryśka, Ninia, Pospieszna.

Młynarz Biniński, ten za prawem siedzi, dał już tynfów siedemdziesiąt pięć, dał  już tynfów siedemdziesiąt pięć, a jeszcze powinien będzie dać siedemdziesiąt pięć do rąk JMci dać i prawo ma mieć według Wielimskiego.

Powinność poddaństwa: Kmiecie dają po trzy ćwiertnie owsa, czynszu pieniędzy po dwa złote, kapłów sześciu, kur po dwojga, jajec po kopie, przędzą po cztery sztuki, robią na  pańskim jako Wielimianie.

Chałupnicy: Od ś. Wojciecha do ś. Marcina po trzy dni ręczną robotę rabiają, po dwie sztuki przędzą, czynszu żadnego nie mają.

Komornicy: Od ś. Wojciecha do ś. Marcina po dwa dni rabiają, a potem po jednym dniu, po sztuce kądzieli przędzą.

W tej wsi budynki mają dobre wszyscy tylko u Łukasza chlewy z chrustu, chałupa u Wacha zła, u kowala kuźnia zła.

Młyn w Bininie. Młynica przez tego młynarza ze wszystkiem nowo sporządzona, kamień jeden nowo kupiony, ta młynica ze wszystkiem zamełciem i dachem nowym pobita, tam chałupa mała młynarska dobra ze wszystkiem, chlew dobry, stodoła zła, pogrodki na lato restauracyi potrzebują, grobla zła nawozu potrzebuje, upust nowy, daje ten młynarz na rok małder żyta.


Szkoła w Bininie – lekcja z Heleną Nowakowską


W 1737 roku Ostroróg, Binino i inne wsie w okolicy będące w posiadaniu Sapiehów zostały sprzedane przez Mariannę Sapieżankę Łukaszowi Kwileckiemu z Kwilcza. Kwileccy byli właścicielami tych dóbr przez ponad 200 kolejnych lat.

W okresie od maja do listopada 1831 roku w Poznaniu i wielu innych miastach panowała epidemia cholery. Chorobę ta została „przywieziona” przez Rosjan walczących z powstańcami listopadowymi. W „Gazecie Wielkiego Księstwa Poznańskiego” z sierpnia 1831 roku odnajdujemy informację, że w Bininie odnotowano trzy przypadki tej choroby.

Około 1840 roku, gdy Binino należało do Anieli hr. Kwileckiej z Dobrojewa, wieś składała się z folwarku oraz siedemnastu gospodarstw należących do: (1) Józefa Kęsego; (2) Jakuba i Katarzyny Kęsych; (3) Walentego Kęsego; (4) Jana Perza; (5) Jana Greczki; (6) Jana Ławidaka ?; (7) Tomasza Ka..?;  (8) Jakuba Kubisa; (9) Chryzostoma Gumnego; (10) Marcina Kałka ?; (11) Wawrzyna Ko..?; (12) Wawrzyna Ma..?; (13) Andrzeja Mikołajczaka; (14) Franciszka Babiaczyka; (15) Michała Kęsego; (16) Chryzostoma Rena; (17) Marcina Hałego.


Szkoła w Bininie – klasa VII, rok 1961. Na zdjęciu Jan Skawiński i Kazimierz Cembrowicz


W 1858 roku wybudowano w Bininie szkołę. Pierwszym nauczycielem, jak głosi odtworzona kronika szkolna (z 1945 roku), był Koźlicki. Według przekazów ludności miał on nauczać w języku polskim, nauczycielem był ponad 40 lat. Ludwik Rzepecki podaje natomiast, że pierwszy nauczyciel w szkole katolickiej w Bininie nazywał się Maksymilian Klijewski i uczył w niej od 1858 do co najmniej 1867 roku. W roku szkolnym 1866/1867 do binińskiej szkoły uczęszczało 49 dzieci. W 1880 roku we wszystkich szkołach zaboru pruskiego  wprowadzono obowiązkową naukę w języku niemieckim, jedynie religia była nauczana po polsku. Dwadzieścia lat później w 1900 roku całkowicie wykluczono język polski ze szkoły. W 1901 roku trwał kilkudniowy strajk w szkole, gdyż dzieci nie chciały odmawiać modlitwy w języku niemieckim. Skończyło się na przymusie i karach finansowych dla rodziców. Kolejnym nauczycielem był Bambicki.

W 1912 roku rozpoczęto budowę nowego budynku szkolnego z dwoma klasami i mieszkaniem dla nauczyciela, budynek ukończono w 1915 roku (obecnie mieści się tam przedszkole), natomiast stary budynek został zamieniony na mieszkanie dla kierownika szkoły. Bambicki wyprowadził się z Binina w 1917 roku. Pierwszym pedagogiem w Bininie po odzyskaniu niepodległości był Józef Jaworski (1 X 1919 r. – uczył do 31 X 1927 r.), który zorganizował miejscową młodzież w „Sokole”. Należy przytoczyć nazwiska jeszcze dwóch zasłużonych nauczycieli tej placówki: Jana Skawińskiego (nauczyciel, kierownik szkoły) oraz Kazimierza Cembrowicza (nauczyciel, kierownik, dyrektor szkoły), którzy pracowali w tej placówce po kilkadziesiąt lat. Szkoła w Bininie została zlikwidowana w 2012 roku.


Stowarzyszenie Młodych Polek w Bininie, fot. z 10 sierpnia 1932 r. Ksiądz po z prawej strony to Stanisław Ren, urodzony w 1909 r., wyświęcony w 1934 r., więzień w Dachau (styczeń 1941-kwiecień 1945), uwolniony przez wojska amerykańskie. W kwietniu 1953 tworzy Polską Misję Katolicką na terenach Lubeki i Szlezwiku-Holsztyna. Ksiądz Stanisław zmarł w Lubece 20.04.1993 r., został pochowany na cmentarzu w Ostrorogu.


W 1906 roku wybudowano w Bininie stację kolejową, a rok później oddano do użytku połączenie z Szamotułami. Natomiast w 1908 roku oddano do użytku połącznie w kierunku Międzychodu.

W dwudziestoleciu międzywojennym w Bininie działało Stowarzyszenie Młodych Polek. W Bininie od kilkudziesięciu lata działają Ochotnicza Straż Pożarna i Klub Sportowy Grom Binino (od 1966 r.).

Obiekty historyczne, które warto zobaczyć w miejscowości, to dwa dawne budynki szkolne: jeden z 1858 roku, drugi z 1914 roku (obecnie przedszkole), budynek dawnego dworca kolejowego z 1907 roku oraz dawna oficyna. Niedaleko budynków szkolnych znajduje się dawny cmentarz choleryczny, założony w XIX wieku (obecnie w tym miejscu znajduje się pamiątkowy głaz, krzyż oraz dąb o wymiarach pomnikowych). W centrum wsi w pobliżu świetlicy znajduje się figura Matki Boskiej, nieco dalej przy drodze brukowej do Dobrojewa krzyż, natomiast przy drodze do Pniew stoi figura Matki Boskiej Królowej Polski z Dzieciątkiem. W Bininie znajduje się również cmentarzysko z epoki żelaza (II/III wiek naszej ery).

Literatura:

  1. „Gazeta Wielkiego Księstwa Poznańskiego” 1831 nr 193 i 198.
  2. Paweł Mordal, Inwentaryzacja krajoznawcza Miasta i Gminy Ostroróg, Ostroróg 1990.
  3. Recesy uwłaszczeniowe: Kluczewo, Binino.
  4. Ludwik Rzepecki, Obraz katolickich szkół elementarnych objętych Archidyjecezyjami Gnieźnieńską i Poznańską oraz Dyjecezyjami Chełmińską i Warmińską, 1867.
  5. Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, tom 1: hasło Binino http://dir.icm.edu.pl/Slownik_geograficzny/Tom_I/230.
  6. Słownik historyczno-geograficzny ziem polskich w średniowieczu, red. Tomasz Jurek http://www.slownik.ihpan.edu.pl/search.php?q=bienino&d=0&t=1.
  7. 50-lecie Klubu Sportowego „Grom” Binino – Aktualności – Urząd Miasta i Gminy Ostroróg, ostrorog.pl
  8. Melania Urban, Pochodzenie nazwy Binino, maszynopis.

Zdjęcia – autorzy i źródła:

  1. Muzeum Ziemi Wronieckiej.
  2. Zestawienie Gospodarcze Dobrojewa, 1915, Franciszek Kwilecki.
  3. Łukasz Alczewski.
  4. Marian Ren.
  5. „Gazeta Polska” 1927 nr 19.
  6. „Gazeta Szamotulska” 1937 nr 95.
  7. Michał Dachtera – 2016-2017.
  8. Andrzej Bednarski.

Dodatek – początkowy fragment inwentaryzacji Binina (1718):


W tej wsi dwór, wrota do niego ode wsi, sowitych tarcic, na gwóźdź żelazny na kunach, górą żelaznych. Item furta przy nich takaż na zawiasach; parchan około dworu, w tyle w nim furta ku mielcuchowi na zawiasach; koło sadu i stodół płoty chruściane; wrota od gumna w dole proste tylko z kołowrotem. Dwór sam, drzwi do sieni proste na zawiasach, okna w nim dwa w drewno dobre, z sieni ,drzwi na lewą rękę do izby na zawiasach z klamką, w izbie okna cztery w ołów, niektóre kwatery dużo natłuczone bez szyb, piec pstry, komin kapturowy dobry, murowany. Służba przy ścianie, dołem szafki dwie o jednych drzwiczkach, górą kratka z dwojgiem drzwiczek na zawiasach, ława przy ścianie jedna; z izby tej drzwi do komnaty pobok na zawiasach z haczykiem, w niej okna dwa w ołów, miejscami szyb nie ma, z okienicami zasuwanemi, komin murowany szafiaty; z tej komnaty drzwi do śpiżami, z śpiżami drugie drzwi na tył; wiecie do sieni wszystkie na zawiasach, dwoje z wrzeciądzami, okienków dwa małe dobre z kratkami żelaznemi. Item w tej sieni drzwi ex opposito do izby wielkiej na zawiasach z klamką,  w niej okna trzy w ołów, kilka szyb braknie, czwarte okno gliną zalepione, okiennic u nich trzy sztuki na zawiasach, piec polewany, komin kapturowy murowany dobry, przy nim szafka do kuchni, drzwiczki na zawiasach, ław przy sieni dwie; z tej izby pobok drzwi do komnaty na zawiasach, drugie drzwi do kuchni na zawiasach, okno jedno w ołów ale połowa deskami zabite; powróciwszy do sieni drzwi do kuchni, w niej komin dobry lepiony, ognisko w kamień murowane z piecem, przy tej kuchni komora, drzwi do niej o jednej zawiasie, okno proste małe; z tej kuchni drzwi do prewetu na zawiasach, przy nim komór dwie przystawionych, drzwi czworo wszystkie na zawiasach z wrzeciądzami, z jednej wchód na górę i tam drzwi na zawiasach z wrzeciądzem. Item powróciwszy do sieni drzwi do piwnicy na zawiasach z wrzeciądzem; ta piwnica w kamienie murowana z posową drewnianą. Item z tej sieni drzwi na górę do wchodu, drugie pod dachem na zawiasach z wrzeciądzami. Dach na tym dworze z dranic poprawy potrzebuje; na komorach przystawnych chaty dobre, sołek za dworem w sadzie w lepiankę o dwu piętrach, dołem i górą drzwi oboje na zawiasach z wrzeciądzami, spodem piwniczka pusta, dach na nim z dranic, poprawy potrzebuje. Śpichlerz w podwórzu o dwu piętrach, dołem w blochy górą w lepiankę z jedną komorą, drzwi u niego troje wszystkie na zawiasach z wrzeciądzami, dach na nim ze szkudeł, stary łatany; stajnia tamże w blochy z wystawką. Wrota do niej dwoiste proste na biegunach z wrzeciądzem, drzwi jedne do komórki, drugie na wchód pod dach, oboje na zawiasach z wrzeciądzami, dach stary z dranic naprawy potrzebuje. Obora ze wszystkiem dobra z poszyciem, tylko nad kolnią poprawy potrzebuje. Owczarnia, wrota u niej na biegunach oboje,  tylko w jednych kuna do zawarcia, poszycie dobre, kaląnki (!) trochę spadło. Świnia obórka o piąci u drzwiach i przegrodach, ta wszystka dachu potrzebuje, kubel także mały z dachem.

Gumno. Stodoły dwie, każda o jednej bojewicy, obie stare, miejscami słupy pogniły i ściany powypadały, wrota u nich na biegunach z kunami, z przodu i z tyłu do zawarcia żelaznemi, poszycie poprawy potrzebuje. Mielcuch stary, miejscami słupy pogniły i ściany się nachyliły, drzwi do mielcucha i z niego na tył oboje na zawiasach z wrzeciądzami; w tym mielcuchu żadnych statków inwentarskich nie ma, tylko kocieł jeden z Dobrojewa, drzwi do izby na zawiasach, w niej piec zły, prosty; okna dwa w ołów miejscami natłuczone, koryto dobre, drzwi do ozdowni na zawiasach, w niej piec dobry. ltem drzwi na sypanie także na zawiasach z wrzeciądzami; w końcu gorzelnia zła, drzwi na zawiasach z wrzeciądzem, dach na mielcuchu stary, z gruntu zły.

Szamotuły, 30.10.2018

Z dawnej prasy



Fotografie współczesne

Przejazd pociągu specjalnego, Binino, 4.o4.2001 r. Zdjęcie Łukasz Alczewski

Zdjęcia Michał Dachtera

Zdjęcia Andrzej Bednarski

Michał Dachtera

Mieszka w Szamotułach, ale jego serce zostało w Ostrorogu i okolicach.

Miłośnik historii, poszukiwacz archiwalnych zdjęć. Na Facebooku prowadzi profil Ostroróg na kartach historii.

Binino – historia2025-01-06T12:07:31+01:00

Wielonek – historia

Michał Dachtera

Wielonek – wieś która obroniła ostroroski zamek

 „Osada Wielim, obecnie Wielonek, bardzo stara, odegrała wielką rolę przy oblężeniu zamku, poczyniono bowiem próby zdobycia zamku od tej strony, przy tej operacji została osada zupełnie spalona. Mieszkańcy zaś okolicznych osad pod przewodnictwem żołnierzy z zamku niepokoili nieprzyjaciół do tego stopnia, że ich do połowy wycięli, reszta zaś ogłodzona, po wielkich trudach ratowała się ucieczką”. Taką wzmiankę na temat wsi Wielonek odnajdujemy w opisie majętności ostroroskiej z końca XV wieku.

Zdaniem Edmunda Calliera wieś ta istniała już w 1383 r. Pierwsza wzmianka na temat tej miejscowości, jaką udało się odnaleźć, pochodzi z 1391 r., mowa jest w niej o jednym kmieciu z Wielonka (nie nazwanym z imienia), który wyszedł ze wsi, „uczynił pustą rolę i zagrodnik”. Wielonek prawdopodobnie od samego początku wchodził w skład majętności ostroroskiej. Tym samym pierwszymi znanymi właścicielami tej wsi byli Grocholowie Dzierżysław, potem jego żona Borneta (wdowa po nim), a następnie ich syn Sędziwój, który przydomek „Grochola” zamienił na „Ostroróg”. Jak wiadomo, okres władania rodu Ostrorogów wiąże się również ze sprowadzeniem braci czeskich, którzy poza kościołem otrzymali również hojne uposażenie, m.in. dobra we wsi Wielonek: łąkę Bielawa pod młynem w Wielonku za strugą młynarską ku olszynie oraz dziesięcinę.


Manewry 7. Pułku Wielkopolskich Strzelców Konnych, Wielonek, 14.08.1938 r.


Ostatni z Ostrorogów Andrzej Sędziwój zmarł bezpotomnie w 1625 r., a majętność ostroroska przeszła w ręce jego siostry Barbary żony Jana Potockiego. W rękach Potockich dobra te pozostawały do 1660 r. Kolejnym właścicielem klucza ostroroskiego był książę Krzysztof Radziwiłł, który jednak szybko go sprzedał, bo już 1674 r. właścicielem ziem ostroroskich był Wacław na Otoku Zaleski. Nie wiemy, jak długo był właścicielem dóbr ostroroskich, wiadomo natomiast, że w 1718 r. ówczesny właściciel Maciej Malechowski dokonał inwentaryzacji majątku na potrzeby sprzedaży majętności ostroroskiej Sapiehom. W tej inwentaryzacji pojawia się następująca informacja o wsi Wielonek:

„Wieś Wielim. Inwentarz poddaństwa tej wsi: kmieć Bura ma wołów cztery, juńca robotnego jednego, koni dwa, krów trzy, jałowic dwie, cielę latosię jedno, owiec pięć, świni sześć. Kmieć Wąchała ma wołów cztery, konia jednego, krów dwie, owiec dwanaście, kóz dwie, świń cztery. Kmieć Witek ma wołów sześć, juńce dwa słuszne. Item dwuletniaki dwa, koni cztery, krów sześć, cieląt troje, owiec pięćdziesiąt, świń dziesięcioro. Kmieć Maciek ma wołów pięć, juńców trzechletnich dwa, dwuletnich dwa, roczny jeden, koni dwa, źrebię  jedno, krów trzy, jałowicę jedną, owiec trzydzieści, kóz piętnaście, świń dziesięcioro. Kmieć Frącek ma wołów trzech, konia jednego, krów dwie, owiec ośm, świni pięć. Kmieć Rucki ma wołów siedem, cieląt czworo, koni dwa, krów sześć, owiec dwanaście, świń dziesięcioro.

Chałupnicy: Stach ma wołów dwa, krów jedną, świnię jedną. Mikołaj ma wołów dwa; świń dwie. Gębara niepoddany ma wołów dwa, krowę jedną. Duda ma krowę jedną.

Powinności kmieci: trzy dni w tydzień po trojgu od św. Wojciech do św. Marcina, od św. Marcina do św. Wojciecha, po dwojgu  rabiać [daw. robić] powinni i poniedziałki swoje mają pokąd z pługami w pole nie wyjadą. Owsa po dwie ćwiertnie [dawna miara objętości, zazwyczaj ziarna], czynszu dawają pieniędzy po groszy pięćdziesiąt, kapłonów cztery, kur prostych dwoje, jaj po pół kopy, kądzieli po trzy sztuki przędzy.

Tamże młyn ze wszystkiem dobry, młynarz za prawem osobliwy siedzi, pachtu dorocznego daje ćwiertni czternaście wronieckiej miary”.


Uczniowie szkoły w Wielonku wraz z nauczycielem (1937 r.). Wykopki w Wielonku (prawdopodobnie k. lat 30. XX w.)


Sapiehowie również kupił te dobra na krótki czas, bo już w 1737 r. sprzedali je Łukaszowi Kwileckiemu. Kwileccy byli właścicielami klucza ostroroskiego, w tym Wielonka przez ponad 200 lat.

Statystyki z 1840 r. podają, że wieś zamieszkiwało 200 mieszkańców i stały w niej 22 domy. Co najmniej od 1856 r. istniała szkoła katolicka w Wielonku. Od tego roku nauczycielem był Franciszek Marker. W roku szkolnym 1866/1867 do szkoły uczęszczało 101 dzieci.

W dwudziestoleciu międzywojennym w Wielonku funkcjonowało Stowarzyszenie Młodych Polek. Rok przed wybuchem II wojny światowej, przed żniwami w 1938 roku, została założona ochotnicza straż pożarna.


Wóz ochotniczej straży pożarnej. Kapliczka przy 4 lipach.


We wsi znajduje się kilka domów z przełomu XIX i XX wieku: domy nr 1 (dawne letnisko Morminówek), 12, 22, 35, 36 oraz 37. Na uwagę zasługuje również dawny zespół szkolny zbudowany na początku XX wieku, złożony z budynku szkolnego oraz budynku gospodarczego (budynki obecnie stanowią własność prywatną).

W Wielonku warto również zobaczyć kapliczkę Matki Boskiej wśród czterech lip, postawioną jako dar mieszkańców po II wojnie światowej. Poprzednia kapliczka ufundowana przez Kwileckich została zniszczona w czasie wojny.

Niedaleko Wielonka w lesie w pobliskim Klemensowie na końcu alejki znajduje się murowany krzyż upamiętniający Jasia Kwileckiego, postawiony przez jego ojca Stefana. To w okolicznym lesie Jaś Kwilecki niecały rok przed swą śmiercią upolował zwierzynę. Na krzyżu znajduje się napis „Na pamiątkę października 1881 roku Jasiowi Kwileckiemu” i dalej „zm. 13.07.1882 roku”. Natomiast na cokole:  „postawił ojciec 1884”.


Wielonek – lata powojenne. Powozi Kazimierz Białasik


Zapraszamy do lektury tekstu o historii popularnego w okresie międzywojennym letniska w Wielonku  http://regionszamotulski.pl/letnisko-morminowek/


Literatura:

  1. Włodzimierz Dworzaczek, Wielkopolscy Ostrorogowie, Ostroróg, Ostroróg 1998.
  2. Edmund Callier, Ostrorog: monografia w głównych zarysach, Poznań 1891.
  3. Paweł Mordal, Inwentaryzacja Krajoznawcza Miasta i Gminy Ostroróg, Ostroróg 1990.
  4. Pamiętnik Koła Śpiewackiego św. Cecylji w Ostrorogu: z okazji uroczystości 25-letniego istnienia 1911-1936, Ostroróg 1936.
  5. Ludwik Rzepecki, Obraz katolickich szkół elementarnych objętych Archidyjecezyjami Gnieźnieńską i Poznańską oraz Dyjecezyjami Chełmińską i Warmińską,
  6. Urząd Miasta i Gminy Ostroróg, Plan odnowy miejscowości Wielonek na lata 2010-2015, Ostroróg 2010.

Fotografie:

    1. „Gazeta Powszechna” 1923 nr 205; 1925 nr 131; 1926 nr 100; 1926 nr 165; 1928 nr 237.
    2. „Nowy Kurjer” 1929 nr 43; 1931 nr 102; 1932 nr 149, 207; 1933 nr 144; 1933 nr 182; 1937 nr 8; 1937 nr 21; 1937 nr 250; 1938 nr 117; 1938 nr 169; 1938 nr 191.
    3. „Orędownik” 1911 nr 200; 1934 nr 110, 144; 1938 nr 64, 71, 153, 283.
    4. „Przewodnik Katolicki” 1934 nr 3; 1934 nr 4.
    5. Album Izabelli Madalińskiej.
    6. Zdjęcia ze zbiorów Ireny Kuczyńskiej.
    7. Zdjęcia od mieszkańców Wielonka – zebrała i przesłała Justyna Mikołajczak.

Wielonek współczesny – zdjęcia Michał Dachtera (2017)


Szamotuły, 09.10.2018

„Zabawa latowa” w Wielonku – Letnisko u Marcina Białasika, lata 40/50. Na pierwszym planie orkiestra, z prawej Michał Leśny z klarnetem

Manewry 7. Pułku Wielkopolskich Strzelców Konnych, Wielonek, 14.08.1938 r.


Z dawnej prasy (1911-38)


Michał Dachtera

Mieszka w Szamotułach, ale jego serce zostało w Ostrorogu i okolicach.

Miłośnik historii, poszukiwacz archiwalnych zdjęć. Na Facebooku prowadzi profil Ostroróg na kartach historii.

Wielonek – historia2025-01-06T12:08:26+01:00

Letnisko Morminówek

Michał Dachtera

Letnisko Morminówek w Wielonku

W książce Pamiętnik Koła Śpiewackiego św. Cecylji w Ostrorogu z okazji uroczystości 25-letniego istnienia 1911-1936 znaleźć można bardzo ciekawą historię dotyczącą powstania letniska Morminówek w Wielonku (Wielonek 1).

Plan z 1936 r.

Odpoczynek nad jeziorem Mormin – lata 30. XX w. Zdjęcia rodziny Madalińskich – właścicieli majątku w Kluczewie


Zapraszamy do przeczytania wspomnień Ireny Kuczyńskiej Kiedy myślę: Ostroróg, widzę Mormin  http://regionszamotulski.pl/wspomnienia-znad-mormina/.

Pierwszy dom w Wielonku od strony Ostroroga był w przeszłości słynnym na całą okolicę letniskiem „Morminówek”. Historia tego miejsca zaczyna się już w 1900 roku. Właścicielem pięknego terenu nad jeziorem Mormin, położnego z drugiej strony dzisiejszej plaży, był Franciszek Białasik.

Jego syn Stanisław zamarzył sobie stworzenie w tym miejscu letniska. Pracę rozpoczął od zalesienia terenu. W 1911 roku wystąpił o pozwolenie na wzniesienie budynku, choćby mieszkalnego, gdyż teren ten był całkowicie niezabudowany. Jednak ograniczenia, jakie stawiano Polakowi w czasach zaboru pruskiego, zablokowały możliwość wzniesienia budynku. Dwa lata później Białasik postanowił ponownie wystąpić o pozwolenie na budowę. Tym razem udał się jednak osobiście do Wronek do komisarza obwodowego i prosił o zgodę na budowę mniejszego domu, choćby dla jednej rodziny. Komisarz odpowiedział, że należy wskazać odpowiednie powody do wydania pozwolenia na budowę.


Pocztówka – ok. 1927 r.


Białasik wpadł wówczas na genialny pomysł. W odległości około 300 metrów od jego nieruchomości znajdował się wiatrak – młyn, który planowano sprzedać ze względu na położenie w niezbyt korzystnym miejscu. Wiatrak znajdował się bowiem na terenie niezbyt wysokim, a ponadto był otoczony budynkami wsi Wielonek oraz lasem. Białasik kupił ten wiatrak z rzekomym zamiarem przeniesienia go na miejsce odpowiednio wysokie. Skoro wiatrak miałby stanąć na jego terenie, niezbędny byłby dom mieszkalny dla osoby, która miałaby go obsługiwać.

Odpowiednio zredagowany wniosek Stanisław Białasik osobiście dostarczył do komisarza Massa, który obiecał, że go poprze (komisarz sam ożeniony był z Polką i nie traktował Polaków wrogo). Wniosek poparł również landrat, czyli starosta, a następnie został wysłany do prezydenta Poznania, który orzekł, że nie sprzeciwia się tej budowie. Po kilku tygodniach Białasik otrzymał pozwolenie na budowę domu mieszkalnego dla jednej rodziny.

Przystąpił więc szybko do pracy, by nie utracić uzyskanego pozwolenia, co w okresie zaboru pruskiego się zdarzało. Cztery tygodnie od otrzymania zgody na budowę, w czerwcu 1914 roku, w Wielonku stały już mury domu pod dachem. Dalsze prace właściciel postanowił wstrzymać do czasu wyschnięcia murów. Niestety, zbiegło się to z wybuchem I wojny światowej. Już w czwartym dniu mobilizacji Stanisław Białasik został powołany do wojska na front zachodni.


„Morminówek” i jez. Mormin – 1936 r.


W cztery lata po zakończeniu wojny, w 1922 r., Białasik przystąpił do rozbudowy domu. Z budynku o trzech pokojach stworzył pensjonat o 20 pokojach. Letnisko zostało oficjalnie otwarte w czerwcu 1925 r. i od samego początku cieszyło się ogromnym powodzeniem. Letnisko gościło mieszkańców całej okolicy.


Wielonek 1 – wygląd współczesny. Zdjęcie Michał Dachtera


Szamotuły, 27.09.2018

Michał Dachtera

Mieszka w Szamotułach, ale jego serce zostało w Ostrorogu i okolicach.

Miłośnik historii, poszukiwacz archiwalnych zdjęć. Na Facebooku prowadzi profil Ostroróg na kartach historii.

Letnisko Morminówek2025-01-06T12:10:17+01:00

Zapust – historia

Zapust na mapie z 1892 r.

Zapust na mapie z ok. 1915 r. – zestawienie gospodarcze Dobrojewa

Informacja w „Gazecie Szamotulskiej”

Egzekucje komornicze 1926, 1927 i 1933

Kradzież i napad – 1927, 1933 i 34

Ogłoszenia z „Gazety Szamotulskiej”

Michał Dachtera

Zapust – najmłodsza wieś w Gminie Ostroróg

Wieś Zapust dość późno pojawia się w źródłach historycznych, bo dopiero pod koniec XVI wieku. Dla porównania pierwsze wzmianki o Bininie, Bobulczynie, Bielejewie, Dobrojewie, Oporowie, Rudkach, Szczepankowie i Wielonku pochodzą z lat 1391-1408, a o Kluczewie z 1465 roku.

Niestety, nie znamy zbyt wielu kart z historii Zapustu. Wiadomo na pewno, że w 1718 roku właścicielem Zapustu był kasztelan kaliski Maciej Malechowski, który w tym samym roku sprzedał go Sapiehom. Z kolei od 1737 r. do 1939 r. Zapust był własnością rodu Kwileckich.

Pod koniec XVIII wieku we wsi stało 6 domów i mieszkało w niej 50 osób. Natomiast w folwarku Zapust był jeden dom i 31 osób.

W 1893 r. Edmund Callier tak opisał Zapust:

„Zapust wioska. W niej folwarcznego budynku nic ma tylko ratajska stodoła folwarkowa stara o jednej bojewicy, wrota dwoiste proste o jednej kunie żelaznej, poszycie miejscami poprawy potrzebuje. Tamże owczarnia w słupy dylowana, kilka ich ugniło, drzwi u niej na sypanie na zawiasach, poszycie na niej dobre. Rataj ma chałupę ze stodółką dobrą. Item owczarz ma chałupę ze stodółką. Chałupnik ma chałupę dobrą. Tamyże rataj ma wołów pańskich osiem, krowę pańską i świnię, ma pługi dwa, radła dwa, wóz ze wszystkiem trzema z wiciami żelaznemi.

Owce w Zapuście. Owiec maciórek sto dwadzieścia jedna, owieczek latosich dwadzieścia siedem, baranów z młodymi siedem, skopów dwuletnich trzynaście, skopów latosich dwadzieścia sześć, skopów trzyletnich trzynaście.

Osiadłość w Zapuście. Rataj ma swoich wołów dwa, świni dwoje, owiec trzydzieści. Owczarz Wojciech nie poddany ma koni dwa, krów trzy, owiec sześćdziesiąt, świnię jednę.”

Tak jak pisał Callier, we wsi nie ma obiektów historycznych. Na uwagę zasługują natomiast dwie kapliczki, zapewne postawione w 1945 r. Jedna znajduje się pod lasem przy drogach do Otorowa i Koźla. Druga natomiast w centrum wsi. Warto zobaczyć również współczesną kapliczkę Św. Huberta znajdującą się w lesie przy tzw. „siedmiu dębach”. Przy drogach do Wielonka, Koźla i Otorowa znajdują się dwie grupy około 20 metrowych modrzewi.

Literatura:

  1. „Gazeta Szamotulska” 1926 nr 105, 1927 nr 12, 73; 1932 nr 42, 88; 1933 nr 10, 42; 1934 nr 125, 132, 136; 1938 nr33.
  2. Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, tom 14.
  3. Edmund Callier, Ostroróg: monografia w głównych zarysach, Poznań 1891.
  4. Paweł Mordal, Inwentaryzacja krajoznawcza miasta i gminy Ostroróg, Ostroróg 1990.

Zapust i jego mieszkańcy na dawnych fotografiach


Zapust nr 5 – Stanisław Kucharczyk i jego wnuki. Zdjęcia przesłała Elwira Kuźniak

Zapust nr 6 – zdjęcia przesłała Agata Bober. Ostatnie zdjęcie (1995 r.) – ze zbiorów Aleksandry Papis


Zapust i okolice – zdjęcia współczesne Andrzeja Benarskiego


Szamotuły, 17.09.2018

Mieszka w Szamotułach, ale jego serce zostało w Ostrorogu i okolicach.

Miłośnik historii, poszukiwacz archiwalnych zdjęć. Na Facebooku prowadzi profil Ostroróg na kartach historii.

Zapust – historia2025-01-06T12:11:35+01:00

Rynek w Ostrorogu

Historia wyczytana ze starych zdjęć i pocztówek

Rynek był sercem Ostroroga


Kiedy właściwie wytyczono rynek w Ostrorogu, tego nie wiemy. Skoro jednak miasta lokowane na prawie magdeburskim miały rynki, wypada uznać, że średniowieczny Ostroróg także rynek miał. Czy w tym samym miejscu co teraz? Można domniemywać, że tak. Główny plac w miasteczku, które istniało już w roku 1383 (wspomina o nim w swojej kronice Janko z Czarnkowa),  był usytuowany pomiędzy Zamkiem a kościołem. To tu odbywały się na pewno wszystkie jarmarki, których organizowanie potwierdził przywilejem król Stanisław August Poniatowski w II połowie XVIII wieku.

Nie bardzo wiadomo, gdzie obradowały władze średniowiecznego miasta Ostroroga czyli burmistrz, który z rajcami rozstrzygał spory, np. o kradzieże, oraz wójt z ławnikami, którzy z kolei rozstrzygali sprawy kupna, sprzedaży, ugody, intercyzy.

W żadnej dostępnej historii czy monografii nie ma najmniejszej wzmianki o ratuszu. A takowe przeważnie stawiano na rynku. Ale nie w Ostrorogu. Zbudowany w czasach pruskich magistrat, zlokalizowano przy ul. Wronieckiej, niedaleko poczty i szkoły.

Ale to rynek był sercem miasta. Widać to na starych pocztówkach, które zamieszcza Michał Dachtera na profilu Ostroróg na kartach historii.

Najstarsza pocztówka pochodzi z początku XX wieku jeszcze z czasów pruskich. Rynek jest dużym placem z figurą św. Jana pośrodku. Widać zachodnią pierzeję rynku. Tylko jeden dom jest piętrowy.  Pozostały domki są parterowe.

Pocztówka wysłana z pozdrowieniami z Ostroga. Zawiera błąd, może to wynikać z braku znajomości zasad ortografii. Na początku XX wieku w szkołach nawet nauka religii odbywała się w języku niemieckim. Pocztówka jest znakiem czasu.

100 lat temu, na narożniku rynku i ul. Pniewskiej działała restauracja Weidnera. Nazywała się „Restaurant zum Deutschen Kaiser”, czyli „Restauracja pod niemieckim cesarzem”.

Ale nie tylko Niemiec miał knajpkę na rynku. Tam, gdzie dzisiaj jest lokal prowadzony przez panią Danutę, a w końcówce lat 40.  prowadzili tam niewielką restauracyjkę moi dziadkowie Leśni, za czasów pruskich była „Restauracya”  niejakiego Tamkiewicza. Fotograf uchwycił moment, kiedy na dachu stali kominiarze. „Restauracya” jest ukryta za drzewami. Przed nią stoi rodzinka: ostrorożanka w długiej sukience. Dopiero po I wojnie kobiety skróciły swoje sukienki. I to za sprawą Coco Chanel.

Na narożniku ulicy Kościelnej i Głównej czyli Hauptstrasse (dzisiejsza Szamotulska) widoczny jest sklep Otto Kutzera – rzeźnika, który prowadził tu biznes prawie do 1945 roku. Kiedy w 1919 roku odrodziła się Polska, on postanowił zostać w Ostrorogu, dokąd przybyli przed laty jego przodkowie.

Górne zdjęcie pocztówki z lewej strony przedstawia tę samą perspektywę. Ale tym razem rynek jest pełen ludzi. Nie wiemy, jaka to uroczystość wyciągnęła naszych przodków ze swoich domów.  Może wyszli z kościoła? A może coś ważnego się odbywa? Widać eleganckie stroje. Na pierwszym planie dama w długiej spódnicy, białym żakiecie i białym kapeluszu z dużym rondem. Towarzysząca kobiecie mała dziewczynka ma białą sukienkę i kapelusik.  Może w tym tłumie jest moja babcia Józefa ze swoimi siostrami Stanisławą i Marcjanną? Na drugim planie widać mężczyzn w kapeluszach. Ktoś nawet prowadzi rower? Z lewej  chłopcy w czapeczkach i ciemnych odświętnych strojach. Wszyscy stoją w cieniu dużych drzew.

Zdjęcie na dole tej pocztówki przedstawia dworzec w Ostrorogu, który zbudowano w 1906 roku. Z boku domy urzędników miejskich. Na pocztówce z prawej na dole też jest dworzec kolejowy z pięknym zegarem.

Na tej pocztówce mamy zbliżenie na Restauracyę Tomkiewicza, do której wchodziło się po schodkach, oraz na ulicę Główną czyli Hauptstrasse. Wszędzie drzewa i sklepy. Na zdjęciu widać trzy sklepy: z lewej obok restauracji, sklep masarski Otto Kutzera i sklep na narożniku ul. Głównej i rynku.

Na następnej pocztówce widać kolejne sklepy na rynku. Na wschodniej pierzei, obok sklepiku, który widzieliśmy na poprzedniej pocztówce i którego witrynę zobaczycie za chwilę, był duży sklep kolonialny Brzozowskiego.  Jest to piękna kamienica piętrowa, przed którą stoi przystojny mężczyzna. Czyżby to był właściciel sklepu we własnej osobie? A na dolnym zdjęciu pocztówki to samo zdjęcie mieszkańców Ostroroga, które już było, tylko o wiele wyraźniejsze.

A teraz ta sama perspektywa, tylko rynek pusty, a właściwie z jednym człowiekiem.  Czasy jeszcze pruskie, na co wskazuje napis „Scharfenort” u dołu pocztówki. Budynek narożnikowy pokryty jest spadzistym dachem, ma parter i poddasze użytkowe, paradne wejście i sklep. Kamienice są już piętrowe, na parterze widać sklepy. I pompę, do której wszyscy chodzili po wodę. Prawdopodobnie z drugiej strony rynku, też była pompa.

I pierwsza pocztówka z napisem w języku polskim (powyżej). Może to być rok 1918? Przedstawia zachodnią pierzeję rynku.  Trzeci dom od prawej ma już dobudowane piętro. Jest też balkon. Widać witrynę sklepu. Doskonale widoczna jest też figura św. Jana otoczona „ogródkiem” i drzewami. Płyta rynku jest podzielona. Z prawej strony przebiega droga w kierunku Wronek i tu widać bruk. Reszta placu chyba nie jest brukowana.

Kolejna pocztówka przedstawia zdjęcia rynku z dwudziestolecia międzywojennego. Na zdjęciu z lewej figura św. Jana jeszcze wciąż „w ogródku”. Na drugim planie widać  małe domki. Jeden trochę wyższy, państwa Munków. Na zdjęciu z prawej strony kamienica z balkonem, ze sklepem i z napisem Dom bankowy. Inicjatorem utworzenia  Banku ludowego w Ostrorogu był ks. dr Włodzimierz Sypniewski, proboszcz w latach 1900-1933, postać tak ciekawa, że zasługuje na oddzielny artykuł.

W latach 30. XX wieku działał w rynku sklep drogeryjny Wacława Noskiewicza. Aktualnie tam znajduje się część sklepu spożywczego ABC.

Notatka z „Gazety Szamotulskiej”

W czasach II Rzeczpospolitej na rynku w Ostrorogu przyjmowano biskupów, którzy przyjeżdżali na wizytacje. Można przeczytać o tym w innym moim tekście:  http://irenakuczynska.pl/witano-biskupow-ostrorogu/.

Na zdjęciu z wizyty biskupa Walentego Dymka w sierpniu 1937 roku widać budynek, w którym w dwudziestoleciu międzywojennym na pewno też działała restauracja.

Zdjęcie poniżej może pochodzić z połowy 40. XX wieku. Figura św. Jana już nie ma kapliczki. Być może w czasie okupacji została zniszczona, a uratowano tylko figurkę i jej umieszczenie na cokole  uwieczniono na zdjęciu? Jest to bardzo prawdopodobne. Styczeń roku 1945 był wyjątkowo  mroźny i śnieżny.

Czyżby to zdjęcie było zrobione z balkonu domu, w którym w latach 50. XX w mieszkała rodzina państwa Hałych, z kamienicy piętrowej na rogu, gdzie był balkon? A może z kamienicy państwa Lesickich, gdzie też był balkon?

Po 1945 roku rynek zaczął się zmieniać.  W 1947 roku, wybrukowano go na nowo. Mamy nawet zdjęcie. Widać na nim wóz na drewnianych kołach, którym prawdopodobnie przywieziono kamienie do brukowania placu.

W narożnikowym budynku, gdzie w czasach zaboru pruskiego była „Restauracja pod niemieckim cesarzem” jest sklep, a może już biblioteka, którą pamiętam z II połowy lat 50.? Obok jest sklep. Jaki? Nie wiem. W latach 60. była to pracownia krawiecka pana Paciury.

Z lat 50. mamy jeszcze kilka zdjęć rynku, który wtedy tętnił życiem. Tu była gospoda – bo tak się nazywał lokal przejęty przez Gminną Spółdzielnię „Samopomoc Chłopska”. Kojarzy mi się raczej z alkoholem, chociaż była też sala bezalkoholowa, dla tych, którzy chcieli zjeść, a nie tylko wypić. W tej kamienicy mieszkali moi dziadkowie Anna i Michał Leśni. Z tego okna na piętrze był wspaniały widok na rynek, gdzie się dużo działo.

Na rynku, gdzie  nie widać  już „kocich łbów” tylko bruk, organizowano wyścigi rowerowe, co widać na zdjęciach.

W latach 50. powstał w rynku skwer, który wszyscy nazywali szumnie „Plantami”.  Pośrodku  była figura św. Jana, już bez ogródka. Wokół posadzono drzewa, krzewy, ustawiono ławki.

Wciąż jeszcze rynek był sercem Ostroroga. Tu znajdowały się sklepy, gdzie mieszkańcy miasteczka robili zakupy.

Doskonale pamiętam tamten rynek. Tędy wiodła droga na cmentarz i na dworzec kolejowy. Wtedy mówiło się, że „idzie się górą”. Kiedy rynek się omijało i szło się ulicą Kapłańską, wtedy się mówiło: „idę dołem”.

Rynek w końcówce lat 50. był brukowany, a kamienice bez elewacji, co doskonale widać na zdjęciu z pochodu pierwszomajowego w roku 1959. Kamienica z restauracją, czyli „Gospodą”, była nieotynkowana. Z lewej strony widać kiosk „Ruchu” i stolarnię pomiędzy kioskiem i kamienicą z „Gospodą”.

Świetnie pamiętam rynek lat 50. i 60. Wchodząc od ulicy Wronieckiej, miało się zaraz z lewej strony Fryzjera dla Pań i Panów – czyli pana Henryka Błajeta, który strzygł i golił panów albo paniom podcinał włosy, oczywiście na sucho.

Dwa domy dalej był drugi zakład fryzjerski dla Pań i Panów. Tu strzygł i golił pan Nowak.  I kolejne dwa domy oraz wspomniany już kiosk, gdzie można było kupić gazety, zeszyty, papierosy, gdzie można było wypełnić kupony Poznańskiej Gry Liczbowej „Koziołki”.

I dalej wspomniana już „Gospoda”, a przed nią stali bywalcy. Na budynku od strony ulicy Kościelnej wisiała gablota z repertuarem kina „Grunwald”. Mieściło się w odebranym kościołowi domu katolickim przy ul. Kościelnej.

Na początku ulicy Szamotulskiej, która w czasach pruskich nazywała się Główna, w dwudziestoleciu międzywojennym – Hallera, po wojnie Armii Czerwonej, były dwa sklepy obok siebie: masarnia i piekarnia. Oczywiście, żeby kupić mięso, trzeba było od świtu stać w kolejce. Chleb  był:  duży, mały, pszenny, bułki, „szneki”, plecionki i to wszystko.

Na wschodniej pierzei rynku, w wysokim domu z wejściem od ulicy Szamotulskiej, była restauracja pani Heleny Klimeckiej. Reklama niżej w lewym dolnym rogu.

Ja restauracji już nie pamiętam. W mojej świadomości w tym miejscu zawsze był sklep zwany „Jedynką”, gdzie kiedyś pracował pan Owoc, a potem przez lata pani Basia Jądrzyk i pani Krysia Markiewicz. W „Jedynce” był cukier sypany do „tytek”, mąka, kasza, smalec krojony z wielkiego bloku, podobnie jak marmolada, ceres czy margaryna. Stały śledzie w beczce.  Panie ważyły, pakowały, liczyły na szarym papierze kopiowym ołówkiem i kasowały.

W kamienicy Brzozowskich był sklep z „metrażem” czyli z materiałami z wałka. Nikt wtedy gotowych ubrań nie kupował. Jak przywieźli belę niebieskiej „zerówki”, to wszystkie panie na procesji Bożego Ciała były w niebieskich sukienkach. Pracowała tu pa ni Genia Michalicka.

I jeszcze dwa domy albo trzy i sklep nabiałowy, który mieścił się w dawnej piekarni. W tym sklepie w wielkich kanach stało mleko, maślanka, biały ser.

I jeszcze jeden sklep na rynku pamiętam. Znajdował się na wlocie ul. Wronieckiej w domu państwa Rychczyńskich. Sprzedawali tylko podroby i parówki, bo na tyle im ludowe państwo pozwalało. W ich domu wynajmował pomieszczenia pod zakład fotograficzny Janusz Kurczewski. Na domu państwa Rychczyńskich wisiała gablotka ze zdjęciami.

Dwa domy dalej, tam gdzie była w czasach pruskich Restauracja „Pod  niemieckim cesarzem” , w latach 40. zorganizowano bibliotekę publiczną. Na wysokich półkach stały książki obłożone w szary papier. Książki były czarno-białe, bez obrazków. Ale ja uwielbiałam to miejsce, gdzie królowała pani Maria Sobisiak.

Nie pamiętam zupełnie sklepu warzywnego. Nie było go ani na rynku ani w żadnej z uliczek. Każdy sobie uprawiał warzywa, a jak nie miał ogrodu, to u kogoś na polu siał czy sadził.

Ale trzymajmy się rynku. W końcówce lat 60. przebudowano dawny dom Otto Kutzera przy Szamotulskiej 1. Powstała tam klubokawiarnia, gdzie się wpadało na ciastko za 2 złote i pół czarnej, czyli pół szklanki kawy. Potem wyjadało się fusy, jeśli nie prosiło się o dolewkę.

W rynku w latach 60. powstał też pierwszy zakład fryzjerski dla pań, taki  z prawdziwego zdarzenia. Otworzył go Czesław Pośpieszny w domu państwa Lesickich. Do pań przyjeżdżała z Szamotuł prawdziwa fryzjerka. Była tu suszarka i trwała ondulacja. Pan Czesław strzygł i golił panów.

W Ostrorogu nie było targu, ale raz w tygodniu przyjeżdżał z Rudek pan Jan Bilski, rozkładał swój kramik i sprzedawał nowalijki i sadzonki  warzyw do wsadzenia w ogrodzie.

Przez rynek przechodził pochód pierwszomajowy. Odbywała się  też procesja z okazji Bożego Ciała. Ta sama orkiestra dęta grała na pochodzie i na procesji.

Oto kilka zdjęć z pochodu pierwszomajowego, który formował się na dworcu kolejowym, szedł ulicą Armii Czerwonej (Szamotulską), przez rynek do szkoły przy ul. Wronieckiej, gdzie się rozwiązywał.  Być może na rynku była trybuna, gdzie stali włodarze miasta i liderzy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, ale tego nie pamiętam.

Na rynku odbywała się też procesja z okazji Bożego Ciała. Pamiętam cztery ołtarze, w każdej stronie rynku.  Jeden na pewno  był w domu państwa Lesickich z balkonem. Procesja, z orkiestrą dętą i chórem kościelnym, szła wokoło rynku. Udekorowane były wszystkie okna.  Po obejściu rynku, na skrzyżowaniu z ul. Kościelną, odbywało się błogosławieństwo.

Zdjęcie na dole z lat 60. Dom na rogu już jest przebudowany.  Ale budynek „Gospody” wciąż bez elewacji.

I jeszcze jedno mi się przypomina. Pierwsze Dni Ostroroga w latach 60. odbywały się na rynku. Wiem, że był festyn i spotkanie z poznańskim pisarzem Gerardem Górnickim.

W latach 60. na rynku usytuowano przystanek autobusowy. Nie było żadnej wiaty. Po prostu się stało i czekało.  Odjeżdżały stąd autobusy do Szamotuł i dalej do Poznania. Jednym z nich wyjechałam z Ostroroga na stałe. I już tylko podczas odwiedzin rodzinnego domu obserwowałam  zmiany zachodzące na rynku.

Na pewno w czerwcu 1970 roku przez rynek przechodził kondukt pogrzebowy ks. proboszcza Alojzego Beckera.  Niestety, zdjęcia robiono tylko na ul. Szamotulskiej. W lipcu 1977 roku na pewno przez udekorowany rynek szła procesja z kopią Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Relację z tego wydarzenia zawarłam w tekście http://irenakuczynska.pl/40-temu-matka-boska-przyjechala-ostroroga/.

Kiedy wracam do Ostroroga i błądzę po rynku, nie poznaję tętniącego życiem miasteczka z moich lat dziecinnych. Historyczne centrum Ostroroga opustoszało. Nie ma sklepów, nie ma ludzi. Tylko samochody przelatują powiatową drogą z Szamotuł do Wronek.  I trzeba uważać, żeby człowieka nie rozjechały.

Pamiątkowe zdjęcie na rynku ze spotkania absolwentów Szkoły Podstawowej z roku 1963. Relacja w tym linku: http://irenakuczynska.pl/spotkanie-ze-szkolnymi-kolegami-53-latach/.

Irena Kuczyńska

współpraca Michał Dachtera

Zdjęcia pochodzą z profilu FB Ostroróg na kartach historii.

Szamotuły, 24.08.2018

Irena Kuczyńska z domu Leśna

Urodzona w Ostrorogu, absolwentka szamotulskiego liceum (1967).

Emerytowana nauczycielka języka rosyjskiego w pleszewskim liceum, dziennikarka, blogerka ( http://irenakuczynska.pl).

Rynek w Ostrorogu2025-01-06T12:12:42+01:00

Kościół św. Jakuba w Ostrorogu

Okładka książki ks. Piotra Rossigrocha (1676 r.)

Pieśń o św Jakubie  – książka ks. Piotra Rossigrocha (1676)

1.07.1878 r. – informacja prasowa o odsłonięciu figury św. Jakuba

Kapliczka z wizerunkiem św. Jakuba Apostoła – upamiętniająca kościółek na Piaskowie, któremu patronował, i gdzie znajdował się obraz uważany za cudowny, Zdjęcie Andrzej Bednarski

Źródło św. Jakuba. Zdjęcie Andrzej Bednarski

Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Ostrorogu

Ołtarz główny z obrazem św. Jakuba

Obraz św. Jakuba z ołtarza głównego kościoła Wniebowzięcia NMP w Ostrorogu. Zdjęcie Andrzej Bednarski

Światła i ognie nocne, czyli o kościele św. Jakuba w Ostrorogu

25 lipca przypadało wspomnienie św. Jakuba Apostoła. Kult tego świętego w Ostrorogu trwa już od kilku wieków, a wielkim jego orędownikiem był żyjący w XVII wieku ks. Piotr Rossigroch – proboszcz ostroroski, dziekan lwówecki, syn Jana Rossigrocha, burmistrza Ostroroga. Piotr Rossigroch napisał dwie książki na temat kościoła, który niegdyś znajdował się na wzgórzu cmentarnym w Ostrorogu (wtedy w Piaskowie). To dzięki tym książkom poznajemy historię kościółka i cudów, jakie miały się zdarzać za wstawiennictwem św. Jakuba.

Stanisław Maćkowiak pisał w „Gazecie Szamotulskiej w 1934 roku:

„Dziś, gdy bezbarwna mgła przeszłości spowija jedynie pamięć o tym kościółku, gdy tylko legenda prostego ludu ożywia niemy pagórek piaskowski, na którym niegdyś za przemożną przyczyną Wielkiego Apostoła działy się cuda, gdy minęły już bezpowrotnie te chwile, kiedy Piaskowo oblegały mnogie rzesze pątników, szukających u stóp «cudotwórczego» św. Jakóba pomocy – ośmielajmy się zbliżyć poprzez świętość i cudowność do zapomnianego kościółka i rzucić o nim na papier kilka słów w nadziei, że zdołamy zbliżyć do Czytelników te czasy, kiedy przyczyna św. Jakóba była dla mieszkańców ziemi szamotulskiej «u Majestatu Boskiego ważna i skuteczna»” („Gazeta Szamotulska”, 29 maja 1934).

Zanim jednak przejdziemy do ks. Rossigrocha, kilka zdań historycznego wprowadzenia. Pierwsza wzmianka o kościele na Piaskowie pochodzi z 1396 roku, mowa jest wtedy o plebanie Mikołaju, który pełnił funkcje kapłana w tamtejszym kościele co najmniej w latach 1396-1405 r. Kolejnymi księżmi, których znamy ze źródeł, byli Jan (na pewno w 1410) i Tomasz (co najmniej 1420-1424). Parafia na Piaskowie przestała istnieć w 1432 roku, wtedy to kościół włączono wraz z uposażeniem (m.in. polami uprawnymi) do parafii w Ostrorogu.


Ryciny z wizerunkiem św. Jakuba z książek ks. P. Rossigrocha (1674 i 1676). Prawdopodobnie św. Jakub patrzy na Ostroróg z dzisiejszego wzgórza cmentarnego, czyli miejsca kościoła w Piaskowie


Jak pisał ks. Rossigroch, kościół na Piaskowie według opowieści miejscowych miał zostać wybudowany przez pewnego mansjonarza (kapłana niższego rangą, który w zamian za utrzymanie był zobowiązany pozostawać na miejscu i pełnić pewne obowiązki , np. odprawiać msze, z łac. maneo ‘zostaję’) z kolegium mansjonarzy w Ostrorogu. Podczas wielkiego głodu pewna kobieta z Rudek postanowiła utopić swego syna w „wodzie pod górą Piaskową”, ów syn chwycił się jej jednak tak mocno za szyję, że kobietę ruszyło sumienie i oddała go do kolegium mansjonarzy w Ostrorogu. Gdy został kapłanem, na pamiątkę ocalenia postawił kościół. Tyle legenda, jak jednak było naprawdę, dziś po 600 latach trudno powiedzieć.

Zdaniem Rossigrocha pierwszy kościół na Piaskowie miał zostać zniszczony przez innowierców z zamku w Ostrorogu, można więc przypuszczać, że nastąpiło to w 2 poł. XVI wieku (Bracia Czescy stacjonowali w Ostrorogu od 1553 roku). Jak głosi legenda, „heretykom” z zamku nie udało się jednak zniszczyć całego kościoła, został fragment muru, którego nie potrafili w żaden sposób rozebrać. Natomiast z budulca pozyskanego z rozebranej części kościoła podobno powstała kamieniczka przy zamku, w której według legendy nikt jednak nie chciał zamieszkać.

W 1644 roku, czyli 8 lat po odzyskaniu kościoła w Ostrorogu przez katolików, ks. Walenty Wronicz zaczął myśleć, jak odbudować zniszczony kościół. Skłoniły go do tego żarliwe modlitwy mieszkańców, które widział na wzgórzu Piaskowskim, będącym również miejscem pochówku. Udał się do burmistrza Ostroroga Jana Rossigrocha o pomoc. Burmistrz nakazał pospólstwu odkopanie murów po poprzednim kościele, które zasypane były niemal na dwa łokcie. Jak mówił ksiądz Wronicz, ludzie przystąpili do pracy z wielkim zapałem, tak że odkryto fundamenty małego chóru o wymiarach dwanaście na dziesięć łokci i dużego chóru o wymiarach piętnaście na dwadzieścia łokci. Bardzo duży udział w odbudowie kościoła miał również dziedzic Ostroroga Wojciech Szlichtnik, z wyznania kalwin, który podarował drzewo sosnowe z lasu w Chojnie oraz przekazał cegłę z opustoszałej kamieniczki przy zamku w Ostrorogu, w której nikt nie chciał mieszkać. Ksiądz Wronicz ukończył budowę kościoła w 1644 roku około święta św. Michała Archanioła. Kościół podobnie jak poprzedni nosił wezwanie św. Jakuba Apostoła. Wewnątrz kościoła powstały trzy ołtarze.

Rossigroch pisał, że ledwo kościół odbudowano, a już na tym miejscu za sprawą św. Jakuba zaczęły dziać się cuda. Ksiądz rozpoczął starania, aby miejsce to uznać za cudowne. Zgłosił sprawę do ówczesnego biskupa poznańskiego, księdza Stefana Wierzbowskiego. Biskup najpierw wezwał do siebie księdza Wronicza, który opowiedział o budowie kościoła. Następnie biskup powołał komisję, w skład której wchodzili: ks. kanonik Stefan Moręski – doktor teologii, prepozyt kościoła św. Marii Magdaleny w Poznaniu, ks. Jan Morawski – profesor Zgromadzenia Jezusowego w Kolegium Poznańskim oraz ks. Jan Kazimierz Steczewicz – doktor praw i teologii, dziekan i prepozyt zbąszyński. W celu zbadania autentyczności cudów w Piaskowie komisja trzykrotnie gościła w Ostrorogu: 16 marca, 17 czerwca oraz 23 września 1672 roku. W związku z cudami, jakie miały dziać się w kościółku św. Jakuba, komisja przesłuchała pod przysięgą ponad 20 osób.

Wśród relacji świadków mamy między innymi zeznania burmistrza Ostroroga Szymona Szostka, który 16 marca 1672 roku tak mówił:

„Mają ludzie zawsze wielki afekt do tego miejsca świętego i słyszałem od starszych moich, że w wszelkich potrzebach, tak w chorobach swoich jako i bydlęcych, udawali się z dawna i tam ofiarowane i uzdrowione około kościoła obwodzili. Ale i sam doznawałem (łask), gdym chore bydełko moje i bardzo niebezpieczne na tóż miejsce ofiarował z intencją do św. Jakóba, prosząc o pociechę; lubo nieraz, jednak całe w prędkim czasie, do siebie przychodziło i żadnej szkody w niem nie uznałem; które dobrodziejstwo, ilem razy uciekał się do przyczyny św. Jakóba, zawszem otrzymywał, mając to w zwyczaju zawsze, iż niżelim bydełko wygnał w pole, tamem wprzód około kościoła opędził; które dobrodziejstwo zawszem przyczytał przyczynie św. Jakóba. Nawet gdy córeczka moja dziesięcioletnia, imieniem Jadwiga, na gorączkę wielką i nagłą zachorowała przed trzema laty, a najemnik robotnik przyszedł do izby znagła i zawołał głosem, przelęknioną też córeczkę moją kaduk cichy porwał, który ją trzymał od słońca zajścia aż po południu nazajutrz; na którą my patrząc frasobliwi, rodzicielka moja rzekła mi: «Ofiarujmy ją do św. Jakóba na Piaskowo». Co zaledwieśmy wymówili, zaraz w te tropy, tegoż momentu, kaduk ją opuścił i zaraz rzekła córeczka: «Pani Matko, dajcie mi obrazek Najświętszej Panny, pójdę z nim do św. Jakóba». Odpowiedzieliśmy: «Pójdziesz, Jadwisiu, i obrazek z parą postawnie zaniesiesz, że cię P. Bóg pocieszył». I potem w kilka dni poszliśmy z nią i Mszę św. zakupili i parę postawnie z tym obrazkiem pergaminowym oddali na znak dobrodziejstwa, otrzymanego za przyczyną św. Jakóba”.

Pozostałymi świadkami byli m.in. Malcher Mikuła, Wojciech Mizera, Jan Murkowicz, Adam Rataya, Szostek, Jakub Chudzik, Adam Gozdecki, Jan Zagrodnik, Tomasz Litowski, Zofia Bobolecka, Tomasz Borski, Grzegorz Ględaya, Andrzej z Głuchowa i Franciszek Czekałka. Cześć z nich opowiadała o uzdrowieniach, inni o tym, jak za wstawiennictwem św. Jakuba zostali uratowani od strasznego pożaru, który wybuchł w Ostrorogu. Oto przykłady: „Cudownie mię P. Bóg zachował przez przyczynę św. Jakóba podczas pożaru wielkiego, kiedy cały prawie Ostroróg zgorzał w sobotę czwartą po Wielkiej Nocy, bom mu się cale w tem niebezpieczeństwie ofiarował. Postrzegły bowiem, że się już większa połowa miasta spaliła, a ogień pod wiatr szedł i zbliżał się ku domowi memu, jam z tego postrachu poszedł do sadku i padłszy krzyżem, zawołałem do P. Boga do św. Jakóba, wejrzawszy na jego kościół, aby mię i innych bronił, bo już trudno było od ludzi spodziewać się pomocy w takim ogniu. I takem z łaski Bożej wolny od ognia tego został, lubo się tak blisko chlew sąsiedzki i domek spalił, że i na chlewie moim już się snopki zajmowały zaraz przy domu, którem ja z Czekałkiem, wołając na św. Jakóba, snadno zrzucił i bez wody (o którą trudno było); snadnośmy ogień ugasili, i tak domu mojego P. Bóg i w tej połaci ośm domów obronił”.

Komisja przekazała wyniki swoich badań na ręce biskupa Wierzbowskiego, który z kolei w liście z dnia 24 marca 1674 roku, adresowanym do księdza Stefana Moręskiego, polecił ogłosić Piaskowo miejscem cudownym, co nastąpiło 27 kwietnia tego samego roku. W czasie uroczystości, po modlitwie do Ducha św., padły z ambony słowa, ogłaszające wszystkim po wszystkie czasy, że spełniły się marzenia mieszkańców, bo ten mały kościółek stał się miejscem cudownym za sprawą św. Jakuba. Na koniec zagrzmiało potężne Te Deum (Ciebie Boga wysławiamy).


Fragment mapy z 1808 r.


Książka Rossigrocha wspomina również o światłach, które widzieli mieszkańcy Ostroroga i okolicznych wsi, np. Wojciech Bural, kmieć ze wsi Kluczewo: „Widziałem ognie jakoby trzy pary świec szło od jeziora z tej strony kościoła: i szło po cmentarzu i weszło do kościoła i tam się w kościele z godzinę świeciło; bośmy powoli, troje nas przypatrując się jechali: byłem ja i Grzegorz Ruchay i żona jego. I patrzeliśmy na to wszystko troje. Działo to się w dzień św. Andrzeja Apostoła z półtorej godziny w noc wieczora, gdyśmy z Ostroroga do domu jechali. A była tak ciemna noc, iż nie tylko miesiąca, ale i żadnej gwiazdy nie było widać, ledwie drogę i palec przed sobą widać było”. I druga relacja – Marcina Rataya z Zapustu: „Jadąc z młyna Obrzycka, będąc trzeźwy, bom tego dnia piwa nie pił, widziałem w kościółku św. Jakóba na Paskowie światło wielkie i drzwi otwarte, przez które się to światło wydawało; i przeżegnałem się, a nie wziął mnie strach żaden. Było to o północy przed Bożem Narodzeniem. Noc była ciemna. Księżyc nie świecił, lubo gwiazdy widać było. Tenże świadek przed rokiem, także przed Bożem Narodzeniem, jadąc z Ostroroga do domu godziny ze dwie w noc: widziałem przez okna kościółka św. Jakóba ogień i światła jasne, a noc bardzo ciemna była, bo deszcz padał, i powróciłem (mówi) umyślnie do Pilarza, abym im o tem świetle powiedział. Wyszedł Jakób Rzepka i Anna, siostra jego, i widzieliśmy to światło, stojąc za miastem chwilę, a jam po tem do domu, przeżegnawszy się, odjechał”.

Jeszcze więcej elementów legendy tkwi w opowieści o „sierpie do ręki przyrosłym”. Ksiądz Wronicz twierdził, że znalazł go w trakcie odkopywania murów. „Dziewka robotna z Wierzchocina, mila od Ostroroga (jakom słyszał) żęła zboże na polu w dzień św. Marji Magdaleny. Czyli na ukaranie, czyli też na wsławienie św. Jakóba Apostoła, sierp przyrósł jej do ręki prawej tak mocno, że w zamku ostroroskim zostający heretycy, nie wierząc temu, przywołali dziewkę i sierp od ręki odłączyć usiołow. [taki zapis]; żadną jednak miarą oderwać go nie mogli. Stał jeszcze natenczas kościółek na tem Piastowie zmurowany i kapłan katolickiej wiary miał pilne o nim zawiadowanie. W tak cudownem skaraniu utrapiona żynarka zostawszy, na dzień św. Jakóba wielką wiarą ufając, że miała być pocieszona, ofiarowała się na to miejsce, na którym gdy w święto pomienionego Apostoła św. Przenajświętsza ofiara odprawowała się, podczas podniesienia Sakramentu Przenajświętszego ona też rękę podniosła, a wtem sierp jej od ręki odpadł”.


Fragment mapy z 1821 r.


W 1676 roku ksiądz Rossigroch napisał Pieśń o św. Jakubie, którą jeszcze kilka lat temu można było usłyszeć w trakcie uroczystości odpustowych kościele w Ostrorogu.

Poza informacjami zawartymi w książkach ks. Piotra Rossigrocha o kościele w Piaskowie nie mamy zbyt wielu innych informacji. W 1677 roku przy kościele utworzono prebendę, czyli stworzono fundusz na utrzymanie miejsca kultu i osoby-osób duchownych. W 1725 roku ksiądz Libowicz w dokumencie z wizytacji pisał, że stojąca na piaszczystym wzgórzu świątynia stanowi filię kościoła w Ostrorogu (wcześniej była to osobna parafia). Można znaleźć tam też informacje, że prezbiterium kościoła jest murowane, ale ma sufit z desek, natomiast ściany nawy są drewniane, spróchniałe i przegniłe. Wnętrze miało charakter „dość ozdobny”, w kościele stały trzy ołtarze.

W dokumentach  mowa jest o jeszcze jednej odbudowie kościoła, która miała mieć miejsce w 1750 roku i dokonała się dzięki Barbarze Kwileckiej. Kościół z uwagi na zły stan techniczny prawdopodobnie został rozebrany w 1818 roku, chociaż na mapie z 1821 roku był jeszcze zaznaczony. Obraz św. Jakuba został natomiast przeniesiony do kościoła w Ostrorogu, gdzie znajduje się po dziś dzień. Na miejscu dawnego kościoła stoi od 1878 roku figura św. Jakuba, poświęcona przez księdza proboszcza Zenktelera w odpust św. Jakuba, 25 lipca.

Michał Dachtera


Literatura:

  1. Piotr Rossigroch, Światła y ognie nocne różnych czasów widziane w kościele y około kościoła s. Jakuba Apostoła na Piaskowie przy Ostrorogu, dobrodzieystwa także y łaski Boskie otrzymane, o sierpie przytym do ręki przyrosłym, który na tymże mieyscu przy mszy swiętey odpadł, poprzysiężone na commissiach zeznania na większą chwałę Panu Bogu y wielkiemu apostołowi Chrystusowemu Jakubowi świętemu rozsławiać dozwolone, Poznań, 1674.
  2. Piotr Rossigroch, Summarjiusza powtórnych łask y dobrodziejstw Boskich po cudownym św. Jakuba mieyscu, w Wielkiey Polscze przy Ostrorogu deklarowanym. Także Pieśń o S. Jakubie przez W. X. Piotrra Rossigroach Dziekana Lwoweckiego Proboszcza Ostrorog złożona, Poznań 1676.
  3. Edmund Callier, Ostroróg. Monografia w głównych zarysach, Poznań 1891.
  4. Józef Nowacki, Dzieje Archidiecezji Poznańskiej: Archidiecezja Poznańska w graniach historycznych i jej ustrój, tom 2, Poznań 1964.
  5. Paweł Mordal, Inwentaryzacja krajoznawcza Miasta i Gminy Ostroróg, Ostroróg 1990.
  6. Józef Łukaszewicz, Krótki opis historyczny kościołów parochialnych, kościółków, kaplic, klasztorów, szkółek parochialnych, szpitali i innych zakładów dobroczynnych w dawnej dyecezyi poznańskiej, tom 2, 1859.
  7. Karol Estreicher, Bibliografia Polska, t. 25, Kraków 1915.
  8. „Gazeta Szamotulska” 1932 nr 83,
  9. Stanisław Maćkowiak, Światła i ognie nocne. Rzecz o kościele św. Jakuba pod Ostrorogiem, „Gazeta Szamotulska” 1934 nr 62-68.
  10. Anton Freudenreich, Wielkopolska południowa – 1821 – atlas, część 2, 1821.
  11. „Orędownik” 1878 nr 81.

Szamotuły, 06.08.2018

Michał Dachtera

Mieszka w Szamotułach, ale jego serce zostało w Ostrorogu i okolicach.

Miłośnik historii, poszukiwacz archiwalnych zdjęć. Na Facebooku prowadzi profil Ostroróg na kartach historii.

Kościół św. Jakuba w Ostrorogu2025-01-06T12:14:06+01:00

Cmentarz ewangelicki w Szczepankowie

Szczepankowo (ok. 1912 r.) – gospoda Fritza Treske

Zdjęcie współczesne Andrzej Bednarski

Zdjęcia Andrzej Bednarski

Zdjęcia Elżbieta Drewniak

Więcej zdjęć z innych cmentarzy ewangelickich w powiecie szamotulskim http://regionszamotulski.pl/koscioly-i-cmentarze-protestanckie-zdjecia/.

Zapomniany cmentarz w lesie

Stephanshofen – tak w zaborze pruskim nazywało się Szczepankowo. Na początku XX wieku w Szczepankowie zamieszkiwało wiele osób narodowości niemieckiej. W latach 1904-1908 wieś stanowiła własność Królewskiej Komisji Osadniczej Państwa Pruskiego. Po 1905 roku majątek rolny został rozparcelowany i osadzono na nim niemieckich kolonistów. W tamtym czasie w Szczepankowie była niemiecka szkoła i cmentarz.

Cmentarz ewangelicki znajdował się w lesie po lewej stronie drogi prowadzącej do Ostroroga. Chcąc napisać ten tekst, szukałem informacji na temat cmentarza w starej prasie, znalazłem jedynie krótką notkę w „Gazecie Szamotulskiej” z 14 lipca 1932 roku: „W pobliżu miejsca zbrodni znajduje się w lesie niewielki cmentarz ewangelicki. Tablice nagrobkowe głoszą stereotypowo: «Hierruht in Gott».”  Poprosiłem o pomoc Pana Pawła Przewoźnego, który spisał swoje wspomnienia na temat cmentarza przełomu lat 50.i 60.XX wieku oraz pierwszej połowy lat 60., za co bardzo dziękuję.



W Szczepankowie mieszkałem od 1956 roku i w tych właśnie latach jako dzieciaki często chodziliśmy do szczepankowskiego lasu […]. Na dołączonym zdjęciu czerwonym prostokątem zaznaczyłem orientacyjne położenie cmentarza. Zaczynał się tuż za przydrożnym rowem. Nie był zbyt duży, zajmował obszar mniej więcej 50 na 50 metrów. Już w tamtych latach był opuszczony, zarośnięty i zupełnie zaniedbany. Na jego terenie znajdowało się kilkadziesiąt mogił. Trudno mi powiedzieć ile, bo nigdy nieliczyłem, ale oceniam gdzieś na około pięćdziesiąt. Część mogił (co najmniej kilkanaście) posiadało cementowe obramowania bez poziomych płyt, typowe dla nagrobków z przełomu XIX i XX w. Niektóre obramowania były proste, niektóre lekko trapezowe z ozdobnymi ornamentami. Między mogiłami można było znaleźć leżące betonowe krzyże nagrobne i fragmenty nagrobnych betonowych nagłówków. Takich elementów było jednak niewiele. Niektóre obramowania mogił były częściowo pochyłe i zapadnięte. Reszta grobów to były jedynie zarośnięte trawą kopczyki ziemi. Rzędy mogił biegły równolegle do szosy, zwrócone do niej „nagłówkami”. Na całym tym terenie rosły wysokie drzewa i dość wysoka trawa zasłaniająca mogiły. Tak więc jadąc szosą, trudno było dostrzec, że jest tam cmentarz. Zakrzewień na tym terenie było wtedy niewiele.



Nie przypominam sobie, by były tam jakieś krzyże czy inne elementy żelazne lub żeliwne. Były natomiast dwie studnie. Orientacyjne ich położenie zaznaczyłem na zdjęciu czerwonymi kółkami. Studnie ocembrowane do poziomu gruntu, ale bez przykrycia. Obie częściowo zasypane grubymi gałęziami, liśćmi itp. Studnia położona bliżej szosy była głęboka na około 3–4 metry, a na dnie, między gałęziami, nieraz prześwitywała woda. Druga studnia, położona mniej więcej na tej samej wysokości, ale dalej od szosy, była zasypana bardziej i miała głębokość około 2 metrów. Ta już była sucha.

Cmentarz nie posiadał już wtedy żadnego ogrodzenia, ale po wschodniej stronie (odstrony Szczepankowa) były chyba, o ile pamiętam, jakieś dłuższe fragmenty betonowej podmurówki. Wiele, wiele lat później słyszałem, że kiedyś cmentarz był ogrodzony, a elementy jego metalowego ogrodzenia wykorzystane zostały do ogrodzenia Figury Królowej Korony Polski w Szczepankowie i mostku na ul. Szamotulskiej w Ostrorogu nad rzeką Ostroroga. Być może tak było, ale przyznam, że dość sceptycznie podchodzę do tego. Figura w Szczepankowie wystawionazostała (i poświęcona) w 1926 roku. Zakładając, że jej ogrodzenie powstało w tym samym czasie, cmentarz musiałby być już w tych latach opuszczony, skoro zlikwidowano jego ogrodzenie. A przecież mieszkali wtedy jeszcze w Szczepankowie liczni ewangelicy pochodzenia niemieckiego. Poza tym ogrodzenie figury w Szczepankowie i elementy mostku w Ostrorogu tylko na pierwszy rzut oka są podobne. Jeśli przyjrzeć się bliżej, to wyraźnie różnią się elementami zdobienia. (Tu zakładam, że ogrodzenie cmentarza z każdej strony było jednolite. A może jednak nie było??).

Na zdjęciu zaznaczyłem też pomarańczowym owalem obszar znacznie bliżej torów kolejowych, na którym w opisywanych latach była jedna lub dwie mogiły (tu mnie zawodzi pamięć, ale raczej dwie). Zakładam, że były to mogiły, ponieważ były to zarośnięte małe kopczyki ziemi z niewielkimi drewnianymi, mocno spróchniałymi krzyżami. Czy miały one jakikolwiek związek z cmentarzem? Tego nie wiem.

Fragment mapy z 1916 r.

Fragment mapy z 1931 r.

Michał Dachtera

Szamotuły, 23.07.2018

Michał Dachtera

Mieszka w Szamotułach, ale jego serce zostało w Ostrorogu i okolicach.

Miłośnik historii, poszukiwacz archiwalnych zdjęć. Na Facebooku prowadzi profil Ostroróg na kartach historii.

Cmentarz ewangelicki w Szczepankowie2025-01-06T12:16:20+01:00
Go to Top