Halina Karpińska – spotkanie w setne urodziny
Idąc na spotkanie z przedwojenną absolwentką Liceum im. ks. Piotra Skargi, nie przypuszczałam, że teraz – w 2021 r. – dane mi będzie porozmawiać z osobą, która podczas niemieckiej okupacji w Generalnym Gubernatorstwie prowadziła tajne nauczanie – przez pięć dni w tygodniu odbywała komplety w 3 miejscach, a wieczorami dwa dni w tygodniu w leśniczówce douczała partyzantów. Nie urodziła się w Szamotułach i od wielu lat mieszka w Poznaniu, jednak to tu spędziła najpiękniejsze lata i czuje się szamotulanką. Halina Karpińska z domu Pokorna (dawniej mówiono: Pokornianka) 26 sierpnia skończyła 100 lat.
Władysław Pokorny (1893-1968), ojciec Haliny, był nauczycielem. Po maturze w Poznaniu został skierowany do pracy w szkole wiejskiej w Galewie niedaleko Koźmina (obecnie Galew należy do powiatu pleszewskiego). Tam poznał swoją przyszłą żonę – Mieczysławę z domu Sowińską (1900-1990). Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości uzupełnił wykształcenie we Lwowie i jako nauczyciela fizyki i chemii wysłano go do Koźmina. Od 1923 r. do likwidacji szkoły w 1932 r. uczył w tamtejszym Państwowym Seminarium Nauczycielskim Męskim. Małżonkowie mieli troje dzieci, wszystkie na świat przyszły właśnie w Koźminie: najstarsza Ludmiła urodziła się w 1920 r., Halina w 1921 r. i Tadeusz w 1925 r.
Państwowe Seminarium Nauczycielskie Męskie (przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości: Königliche Evangelische Lehrerseminar) w Koźminie Wielkopolskim oraz Gimnazjum i Liceum im. ks. Piotra Skargi (wcześniej Landwirtschaftschule) – w tych szkołach Władysław Pokorny pracował najdłużej. Zdjęcia z okresu 1920-1935 (Koźmin) oraz 1905-1918 (Szamotuły). Źródło: Fotopolska oraz Szamotuły na dawnej pocztówce
Pani Halina zdążyła zdać maturę jeszcze przed wybuchem wojny, gdyż naukę rozpoczęła jako sześciolatka, razem ze starszą siostrą. Żartuje, że nigdy nie zaszła wyżej niż do czwartej klasy. Najpierw chodziła 4 lata do seminaryjnej szkoły ćwiczeń w Koźminie, potem rok dojeżdżały z siostrą do gimnazjum w Krotoszynie. W 1932 r. rodzina Pokornych przeniosła się do Szamotuł. Halina i Ludmiła jeszcze przez rok kontynuowały naukę w gimnazjum. W 1933 r. nastąpiła reforma szkolnictwa (tzw. reforma jędrzejewiczowska), która zakładała, że przed gimnazjum uczniowie kształcą się 6 lat w szkole powszechnej. Pokornianki ukończyły właśnie szósty rok nauki, więc zaczęły edukację w nowym typie gimnazjum (klasy I-IV), po którym zdawało się tzw. małą maturę. Potem kolejne dwa lata nauka w liceum profilowanym i matura.
Rocznik, w którym uczyła się Halina, zdawał maturę tzw. nowego typu. Szamotulskie liceum było szkołą typu humanistycznego, na maturze obowiązkowo zdawało się język polski i francuski, historię i naukę o społeczeństwie – ze wszystkich tych przedmiotów odbywał się egzamin pisemny i ustny. W klasie pani Haliny było 22 uczniów, dwóch nie zostało dopuszczonych do matury, dwóch jej nie zdało.
Halina Pokornianka (na 1. fotografii z lewej, na 2. – w środku) z licealnymi koleżankami, 28.11.1937 r.
Pani Halina wspomina swoją szkołę. Na co dzień dziewczęta chodziły w czarnych fartuchach z białym kołnierzykiem, na głowach nosiły berety, na nogach brązowe buty i grube pończochy. Chłopcy do szkoły przychodzili w granatowych ubraniach, na co dzień, także poza szkołą, nosili czapki z daszkiem. Obowiązkowo do stroju, jak przez kilkadziesiąt następnych lat, musiała być przyszyta tarcza. W szamotulskim Gimnazjum i Liceum im. ks. Piotra Skargi była to tarcza z czerwonym tłem i niebieskim napisem: „790”, bo taki numer nosiła wówczas szkoła. Uczniowie mieli też stroje galowe. Na strój dziewcząt składała się bluza z kołnierzem i plisowana spódnica za kolana, na ubiór chłopców garnitury z wypustkami przy spodniach i na czapkach; gimnazjaliści – mieli je w kolorze niebieskim, licealiści – amarantowe.
Wspomina też swoich nauczycieli. Funkcję wychowawcy, jak nazywano dawniej: opiekuna klasy, pełnił Andrzej Hanyż (1901-1973). Dziś określono by go jako nauczyciela – pasjonata. W szamotulskim gimnazjum od 1926 r. uczył historii, geografii, nauki o społeczeństwie, a później także przysposobienia wojskowego. Prowadził Kółko Historyczno-Literackie, był opiekunem szkolnego koła Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego i Męskiej Drużyny Harcerskiej im. Bolesława Chrobrego. Rozumiał, że młodość ma swoje prawa, i swoim wychowankom mówił: „Rozrabiajcie, ale nie dajcie się złapać”. Pod jego opieką działał też szkolny zespół folklorystyczny. Pani Halina wspomina zjazd folklorystycznych zespołów licealnych, w którym uczestniczyła w 1938 r. we Lwowie. Po raz pierwszy mogła wówczas podziwiać Panoramę racławicką. Rok później, latem 1939, razem z dwiema szkolnymi koleżankami: Aleksandrą Głowacką i Anną Górską była w tym samym mieście na miesięcznym szkoleniu Pomocniczej Służby Wojskowej. Przed południem dziewczęta uczestniczyły w wykładach, a po południu – co drugi dzień – chodziły do rotundy w lwowskim Parku Stryjskim, aby oglądać dzieło Styki i Kossaka. Panorama racławicka wystawiona we Wrocławiu nie zrobiła już na niej takiego wrażenia.
Halina Pokornianka (3. z lewej) ze szkolnym zespołem folklorystycznym we Lwowie, maj 1938 r. Pierwszy z lewej stoi nauczyciel Andrzej Hanyż.
Na lekcjach języka polskiego, prowadzonych przez zakochanego w literaturze romantycznej prof. Wiktora Fabiana, na pamięć uczyli się wielu wierszy Mickiewicza i Słowackiego. Bardzo ciekawe były lekcje z ks. Antonim Szudą z wykładami na temat dziejów Kościoła. Pani Halina najbardziej ceniła matematyka – Eliasza Arystowa (1874-1953). Ten Rosjanin z pochodzenia, a Polak z wyboru, uczył w gimnazjum i liceum w Szamotułach przez blisko 30 lat i był uznawany za świetnego dydaktyka. Rozwiązywanie zadań sprawiało Halinie dużą przyjemność i robiła to bardzo sprawnie, więc w czasie sprawdzianów liczyła zadania także dla przyjaciół z innych grup. Po jakimś czasie profesor Arystow zorientował się w tym i kiedy tylko skończyła pisać swój sprawdzian, kazał jej wychodzić z sali. Po wojnie powitał ją słowami: „Moja ulubiona matematyczka!”.
10 czerwca 1939 r. nastąpiło rozdanie świadectw maturalnych, a wieczorem bal w Sali Sundmanna przy ul. Poznańskiej. Na tę pierwszą uroczystość absolwentki przyszły jeszcze w szkolnych mundurkach, a wieczorem bawiły się już w sukniach długich do ziemi. Prof. Hanyż wspaniale poprowadził poloneza, zabawa była bardzo udana i trwała do rana. Dodać jednak trzeba, że każda z absolwentek musiała pojawić się na balu pod opieką swojej mamy, co więcej – matki siedziały z córkami przy stolikach!
Przedwojenni nauczyciele Gimnazjum i Liceum im. ks. Piotra Skargi. W środku zdjęcia siedzi Kazimierz Beik (1886-1966), dyrektor szkoły w latach 1924-1949 (z przerwą wojenną); 2. od prawej siedzi Eliasz Arystow (1874-1953) – nauczyciel matematyki. Stoją (m.in.) : 1. z prawej Andrzej Hanyż (1901-1973) – nauczyciel historii i geografii; 5. od lewej – Stefan Pawela (1904-1964), łacinnik, dyrektor w latach 1955-64; 4. z lewej – Władysław Pokorny (1893-1968), nauczyciel fizyki i chemii; 2. z lewej – Henryk Nowak (1909-2000) – nauczyciel wychowania fizycznego („ćwiczeń cielesnych”); 3 z lewej – Stanisław Owsiany (1888-1940), lekarz szkolny.
Rodzina Pokornych mieszkała na parterze domu przy pl. Sienkiewicza (obecny adres al. 1 Maja 2, wówczas pl. Sienkiewicza 5). Przedwojenni nauczyciele dobrze zarabiali, Pokorni mieszkali w pięciopokojowym mieszkaniu, mama zajmowała się wychowaniem dzieci, w prowadzeniu domu wspierała ją gosposia, a duże prania robiła praczka. Na piętrze nad nimi mieszkała również nauczycielska rodzina Kaniów, a w domu po przeciwnej stronie ulicy – kolega z pracy Władysława Pokornego Stefan Pawela (1904-1964), łacinnik i późniejszy dyrektor szamotulskiego liceum.
Pani Halina lubiła promenadę wokół cmentarza. Kiedyś była to popularna trasa. Często chodziła tam z rodzicami i rodzeństwem na wieczorne spacery, bo ojciec… pełnił tam dyżury. Regulamin szkoły zabraniał uczniom przebywania na ulicy (bez opieki rodziców) po godzinie 20, a latem po 21. Nauczyciele musieli to sprawdzać i przekazywać informacje dyrekcji. Pani Halina mówi, że byli tacy pedagodzy, którzy rzeczywiście to robili, jednak jej ojciec, kiedy z daleka widział jakiegoś ucznia idącego ulicą o nieodpowiedniej godzinie, zaraz skręcał w bok i nigdy nie dochodziło do konfrontacji. Władysław Pokorny uczył w szamotulskim gimnazjum chemii i fizyki, a także prowadził kółko chemiczne. Ponieważ w szkole uczyły się jego dzieci, zyskał przezwisko „Tata”, które przetrwało do końca jego pracy w Szamotułach.
Szkolenie wojskowe we Lwowie, sierpień 1939 r. Halina Pokornianka stoi w 2. rzędzie od góry.
Ze szkolenia wojskowego we Lwowie Halina wróciła do Szamotuł w dniu swoich 18. urodzin. W pociągach było dużo wojska, bo trwała już mobilizacja, jednak do końca nie wierzono, że wojna wybuchnie. W końcu sierpnia Władysław Pokorny został wysłany służbowo na tereny, zdawało się, niezagrożone, za linię Wisły. Nauczycielom z miejscowości położonych niedaleko granicy niemieckiej Związek Nauczycielstwa Polskiego wyznaczył punkt zborny w Puławach. Najbliżsi planowali się z nim spotkać w okolicach Puław, razem z kilkoma innymi rodzinami nauczycielskimi dotarli pociągiem do Warszawy, dalej do Puław i Końskowoli. Kiedy okazało się, że Polskę zaatakowali także Rosjanie, postanowili wrócić do Szamotuł. Krótko potem do Szamotuł wrócił także Władysław.
8 grudnia 1939 r. w Szamotułach i wielu innych miejscowościach w okolicy Niemcy zatrzymali wielu przedstawicieli elit: ziemian, działaczy społecznych, inteligencję. Najpierw przewieziono ich do więzienia we Wronkach, a następnie wysłano pociągami do Generalnego Gubernatorstwa. Władysław i Mieczysława Pokorni trafili do Jędrzejowa na Kielecczyźnie. Ponieważ oboje kształcili się jeszcze w szkołach pod zaborem pruskim i bardzo dobrze znali język niemiecki, znaleźli zatrudnienie jako tłumacze – Władysław w magistracie, a jego żona w tzw. sejmiku. Jeszcze w końcu 1939 r. dołączyło do nich dwoje dzieci: Halina i Tadeusz, a w późniejszym czasie także najstarsza Ludmiła.
Rodzina Pokornych w czasie niemieckiej okupacji w Jędrzejowie: rodzice – Mieczysława i Władysław oraz dzieci – Halina, Tadeusz i Ludmiła. Ludmiła Pokornianka (1920-1987) po wojnie ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Plastyczną w Poznaniu, pracowała jako projektantka i malarka w zakładach ceramicznych. Jej nazwisko wymienia się w gronie najwybitniejszych artystów projektantów ceramiki okresu PRL-u. Narzeczony Ludmiły, Tadeusz Hoffmann, został zamordowany w Charkowie w 1940 r. (więcej w artykule http://regionszamotulski.pl/tadeusz-hoffmann-student-z-szamotul-i-zbrodnia-katynska/). Tadeusz Pokorny ukończył Politechnikę Wrocławską.
Rodzina Pokornych zamieszkała u zamożnej żydowskiej rodziny Horowitzów (pisowni nazwiska pani Halina nie jest pewna), którzy – na polecenie Niemców – odstąpili im dwa pokoje. W początkowym okresie okupacji byli oni dużym wsparciem dla Pokornych, pomagali odnaleźć się w nowej rzeczywistości, dzielili się jedzeniem. Ich najstarszy syn poległ jako polski oficer we wrześniu 1939 r., córka z mężem uciekli na Wschód i zaginął po nich ślad, najmłodszego syna – Samuela ukryli na wsi. W 1940 r. w Niemcy utworzyli w Jędrzejowie getto. Teraz to Mieczysława Pokorna starała się im pomagać i zanosiła do getta jedzenie. Jesienią 1942 r. Żydów z Jędrzejowa wywieziono do obozu w Treblince.
W Jędrzejowie Pokorni zawarli znajomość z prof. Tadeuszem Konopińskim (1894-1965), dyrektorem Wielkopolskiej Izby Rolniczej. Zyskał on rozgłos w 1929 r., kiedy sukcesem okazała się zorganizowana przez niego ekspozycja polskiego rolnictwa na Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu. Tadeusz Konopiński przedostał się do Generalnego Gubernatorstwa, ponieważ obawiał się, że na terenach wcielonych do Rzeszy – jako przedstawiciel wielkopolskiej elity i powstaniec wielkopolski – może być prześladowany. Rozpoczął pracę w izbie rolniczej w Jędrzejowie, natomiast wysiedlone z majątku pod Jarocinem jego żona i córki wydzierżawiły majątek Słowik pod Kielcami.
Otwarcie jednej z wystaw w czasie Powszechnej Wystawy Krajowej, 1929 r. 1. z lewej stoi Tadeusz Konopiński, 2. z prawej – prezydent Poznania Cyryl Ratajski. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Kiedy Tadeusz Konopiński dowiedział się, że Halina Pokornianka jest już po maturze, zaproponował jej prowadzenie tajnych kompletów przygotowujących do egzaminu dojrzałości. W każdym tygodniu dziewczyna jeździła na pięć dni do Słowika i w trzech różnych domach prywatnych uczyła 5-6-osobowe grupki młodzieży. Dwa razy w tygodniu wieczorami chodziła do nieodległej leśniczówki, gdzie prowadziła lekcje dla partyzantów. W soboty i niedziele w Jędrzejowie do matury przygotowywała jeszcze pojedyncze osoby, w nauczaniu łaciny pomagał jej Stefan Pawela, również z rodziną wywieziony z Szamotuł do Generalnego Gubernatorstwa. Pojedyncze osoby fizyki uczył również Władysław Pokorny.
Halina nie tylko sama została członkiem Armii Krajowej, ale wciągnęła do niej także młodszego brata. Tadeusz, w Jędrzejowie pracujący w biurze tartaku, uciekł z domu i wstąpił do partyzantki. Po jakimś czasie pobytu w lesie poważnie się rozchorował i mama przywiozła go z powrotem do Jędrzejowa. W 1944 r., krótko przed powstaniem warszawskim, odbyły się egzaminy maturalne podopiecznych Haliny. Do Słowika przyjechali wówczas członkowie zewnętrznej komisji, którzy je przeprowadzili. Wszyscy zdali – wspomina z dumą pani Halina.
Halina Pokornianka z uczennicami i uczniami z tajnych kompletów, 1944 r.
Po powstaniu do Kielc przyjechało wielu przedwojennych wykładowców uniwersyteckich, którzy wzmocnili działającą tam filię tajnego Uniwersytetu Ziem Zachodnich, powstałą w 1943 r. z inicjatywy prof. Konopińskiego. Pozwoliło to na uruchomienie nowych kierunków studiów, w tym medycyny i chemii. Naukę na tym ostatnim kierunku rozpoczęła Halina Pokornianka.
Na podstawie wydanego zaświadczenia zaliczono jej po wojnie pierwszy rok studiów na Uniwersytecie Poznańskim. Na roku studiowało wówczas 8-9 osób. Pani Halina wspomina studenckie praktyki w cukrowniach i obiady dla studentów za złotówkę. Studenci chemii mieli w tym czasie problemy ze zdobyciem odczynników, a w budynku szamotulskiego liceum Niemcy pozostawili ich w nadmiarze w stosunku do potrzeb szkolnej dydaktyki. Halina otrzymane od ojca – nauczyciela chemii środki woziła pociągiem. Mówi, że było to bardzo niebezpieczne, ale w tamtych czasach jakoś nikt o tym nie myślał. Przeżyli już przecież tyle niebezpiecznych sytuacji!
Bolesław Karpiński (2. od prawej), przyszły mąż Haliny Pokornianki, z rodziną, 1937 r. Więcej można przeczytać w artykule http://regionszamotulski.pl/rodzina-karpinskich/
Z lewej: Halina Pokornianka z rodzicami i rodzeństwem w czasie okupacji w Jędrzejowie. Z prawej: Halina i Bolesław Karpińscy, zdjęcie ślubne, Szamotuły, 1947 r.
Pracę magisterską obroniła w 1949 r., już jako Halina Karpińska i mama rocznego Marka. Bolesław Karpiński (1921-1976) był jej kolegą z licealnej klasy i mieszkał również przy pl. Sienkiewicza (dziś nr 4), przed wojną nic ich jednak jeszcze nie łączyło. Kiedy spotkali się w 1945 r., zaczęli sobie opowiadać, co przeżyli w ciągu ostatnich lat. A że do opowiedzenia mieli dużo, umawiali się na kolejne spacery i tak zrodziła się ich miłość. Bolesław był człowiekiem bardzo inteligentnym, w 1951 r. skończył medycynę, odbył praktyki w szamotulskim szpitalu i był świetnie zapowiadającym się lekarzem. Tuż przed rozpoczęciem pracy zawodowej ujawniła się u niego poważna choroba autoimmunologiczna – SM (stwardnienie rozsiane). Jako lekarz Bolesław Karpiński był świadomy tego, co go czeka, zwłaszcza że akurat tą chorobą zajmował się w jednej ze swoich prac pisanych na studiach. W tamtych czasach nie było leków powstrzymujących chorobę, ale przez wiele lat Halina i Bolesław szukali na całym świecie eksperymentalnych metod leczenia. Bolesław wierzył w postęp medycyny i czekał na nowy lek, choroba jednak szybko postępowała.
W 1954 r. przyszło na świat drugie dziecko Haliny i Bolesława – Lidia. Syn Marek studiował na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza i Politechnice Poznańskiej, od wielu lat jest profesorem informatyki na uniwersytecie w Bonn. Do 1981 r. pracował w Polskiej Akademii Nauk, od czasu do czasu wyjeżdżał też na stypendia zagraniczne i wykłady na uczelniach Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. Kiedy rozpoczął się stan wojenny, przebywał na wykładach w Edynburgu. Dalszy pobyt na Zachodzie umożliwili prof. Karpińskiemu Niemcy, którzy zaproponowali mu kontrakt w Bonn. Lidia Karpińska-Jazdon – tak jak ojciec – ukończyła medycynę, jest specjalistą z zakresu pulmonologii, przez wiele lat pracowała jako ordynator w szpitalu przy ul. Szamarzewskiego w Poznaniu – dzisiejszym Wielkopolskim Centrum Pulmonologii i Torakochirurgii.
Z lewej: Halina i Bolesław Karpińscy, 1947 r. Z prawej: Halina Karpińska z dziećmi: Markiem i Lidką, 1956 r.
Kiedy przy pl. Sienkiewicza mieszkała rodzina Pokornych, stał tam kościół ewangelicki. Pocztówki z ok. 1915 r. Źródło: Biblioteka UAM
Halina była zatrudniona w laboratorium analitycznym w Zakładach Hipolita Cegielskiego, dodatkowo uczyła w dwuletniej szkole techników analitycznych. Pracowała bardzo dużo, aby móc utrzymać rodzinę, wspierali ją rodzice, bez których – jak mówi – by sobie nie poradziła. W 1956 r. Karpińscy i Pokorni przenieśli się razem do Poznania, gdzie przy ul. Gostyńskiej kupili nieduży dom z ogrodem. Władysław Pokorny jeszcze przez dwa lata pracował jako nauczyciel w Liceum Ogólnokształcącym nr 1 w Poznaniu, a potem przeszedł na emeryturę. Dużo pomagał w opiece nad zięciem, sam przygotowywał mu posiłki.
Bolesław Karpiński wiele lat był osobą leżącą, zmarł w 1976 r. dokładnie w swoje 55. urodziny. Ostatnią dekadę życia spędził w szpitalu w Gnieźnie, gdzie dyrektorem był jego kolega ze studiów. Sam podjął taką decyzję, aby odciążyć rodzinę i aby dzieci nie oglądały jego stanu. Najbliżsi często go odwiedzali, na końcu miał duże problemy z mówieniem, ale bardzo chciał słuchać opowieści o tym, co dzieje się u innych.
Halina Karpińska z Andrzejem J. Nowakiem, członkiem zarządu Stowarzyszenia Wychowanków Gimnazjum i Liceum im. ks. Piotra Skargi – spotkanie przy placku ze śliwkami – specjalności pani Haliny. Z Antonim Żuromskim w czasie spotkania z okazji 95-lecia Gimnazjum i Liceum im. ks. Piotra Skargi. Halina Karpińska, najstarsza absolwentka szkoły, była honorowym gościem uroczystości w 2014 r. Zdjęcia udostępnił Andrzej J. Nowak
Pani Hala była w przeszłości bardzo dzielną kobietą. I wtedy, gdy jeździła do podkieleckiego Słowika, aby uczyć młodzież, i potem, gdy ciężko pracowała na utrzymanie rodziny, zajmowała się chorym mężem i wychowywała dzieci. Dziś też jest dzielna. Nadal chce być samodzielna, mieszka sama, odwiedzana przez najbliższych: dzieci, troje wnuków i sześcioro prawnuków. Pierze, gotuje obiady. – Ale piec już przestałam – dodaje jakby z poczuciem winy. Niestety, nie może już grać w brydża, co bardzo lubiła. Z jej kółka brydżowego została już tylko jedna, sporo lat młodsza, koleżanka, a młodzi grać w brydża nie chcą. Trzy razy w tygodniu schodzi ze swojego trzeciego piętra i razem z opiekunką idą na dłuższy spacer. Lubi rozwiązywać sudoku, „bo to gra, przy której trzeba myśleć”. I uwielbia książki. W każdym miesiącu czyta co najmniej trzy. Nic, tylko podziwiać!
Agnieszka Krygier-Łączkowska