Witold Mikołajczak
Wincenty z Szamotuł – zdrajca czy bohater
Portret (zapewne fikcyjny) z Gniazda cnoty Bartosza Paprockiego, 1578. Źródło – Polona
Wincenty był właścicielem Szamotuł, sprawował funkcje starosty generalnego Wielkopolski i wojewody poznańskiego. Zdaniem Tomasza Jurka był wnukiem Tomisława z Szamotuł, synem lub bratankiem Wincentego.
Więcej o rodzie Szamotulskich w artykule http://regionszamotulski.pl/szamotulscy/
Co wiemy o Wincentym z Szamotuł
Tak naprawdę pisał się Wincenty z Wielenia lub Pomorzan i dopiero kronikarz Jan Długosz przerobił go na Wincentego z Szamotuł. Kim był jego ojciec, gdzie i kiedy się urodził, kim była jego matka – tego nie wiemy. Na podstawie informacji, że dziedziczył dobra po obu stronach granicy wielkopolsko-brandenburskiej, można z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że jego matka pochodziła z jednego z możnych rodów brandenburskich. Do takiego wniosku doszedł Tadeusz Nowak, stwierdzając w jednej ze swoich książek, że był półkrwi Niemcem. Hipotezę tę może potwierdzać także fakt, że jego siostra Małgorzata była żoną brandenburskiego możnego Betkina von der Osten, co sugeruje, że nie było to pierwsze mieszane małżeństwo w tym rodzie.
Celem mojego artykułu nie jest jednak pisanie biogramu wojewody poznańskiego, gdyż zrobił to już wcześniej prof. Tomasz Jurek (zob. https://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/wincenty-szamotulski-h-nalecz), lecz przedstawienie okoliczności powstania czarnej legendy Wincentego z Szamotuł. Postaram się również szerzej omówić bitwę pod Płowcami, której inicjatorem miał być właśnie bohater tego artykułu. Jest to o tyle istotne, że do dziś liczni autorzy przedstawiają tę bitwę, ignorując zupełnie ustalenia poznańskiego historyka prof. Tomasza Jurka.
Drzewo genealogiczne Szamotulskich herbu Nałęcz. Źródło – hasło Szamotuły w Słowniku historyczno-geograficznym ziem polskich w średniowieczu. Autor Tomasz Jurek
Narodziny czarnej legendy
Zarzuty zdrady na rzecz zakonu krzyżackiego oraz spiskowania przeciwko królowi z Brandenburczykami wiążą się ściśle z wydarzeniami z lat 1326-1331. W 1326 roku wojska króla Władysława Łokietka, wsparte przez posiłki litewskie (1200 jazdy), uderzyły na ziemie brandenburskie na wschodnim brzegu Odry. Wyprawa zakończyła się częściowym sukcesem: zniszczono znaczne obszary ziemi lubuskiej, uprowadzono 6 tysięcy jeńców i odzyskano kasztelanię międzyrzecką, zagarniętą przez Brandenburczyków w 1297 roku. Plan, by ziemie na wschód od Drawy wcielić do Polski, nie powiódł się, gdyż książę szczeciński uchylił się od współdziałania. Można przyjąć z dużym prawdopodobieństwem, że podczas tej wyprawy ucierpiały także ziemie należące do Wincentego z Szamotuł. Litwini byli kłopotliwym sojusznikiem i często grabili nie tylko wroga, ale i sojusznika. Odczuli to zwłaszcza Mazowszanie, gdzie w drodze powrotnej spalili i zrabowali wiele wsi.
Należało się liczyć z odwetową wyprawą Brandenburczyków, od której znów ucierpią pograniczne włości Nałęczów. Na szczęście dla nich po wymarciu rodu Askańczyków trwał tam polityczny zamęt. W 1329 roku król Czech Jan Luksemburczyk postanowił stanąć na czele krucjaty przeciwko Litwinom. Na czele zebranego w Pradze rycerstwa ruszył do państwa krzyżackiego przez terytorium Polski, nie pytając o zgodę króla Polski Władysława Łokietka. Gdy tylko krucjata dotarła na tereny Litwy, Łokietek uderzył na ziemie krzyżackie, powodując jej przerwanie. Jan Luksemburczyk i Krzyżacy uderzyli na ziemię dobrzyńską i opanowali ją. Rozpoczęło to wojnę Polski z zakonem krzyżackim i królem Czech, w sytuacji nie zażegnanego jeszcze konfliktu z Brandenburgią. Dlatego latem 1329 roku toczyły się rozmowy polsko-brandenburskie, w których wojewoda poznański aktywnie uczestniczył, podpisując w imieniu króla z margrabią brandenburskim i „wszystkimi Sasami” trzyletni rozejm. Układ ten ratyfikował Łokietek w październiku 1329 i widnieje na nim również podpis Wincentego.
Na tle tych negocjacji powstały wobec naszego bohatera zarzuty, iż spiskował przeciw królowi z Brandenburczykami. Podstawą do tych oskarżeń była kopia dokumentu z 18 VIII 1331 roku wystawionego w Landsbergu (dzisiejszy Gorzów Wielkopolski), w którym on i jego bracia Dobrogost i Tomisław zapewniają margrabiego brandenburskiego Ludwika oraz kilku wymienionych imiennie starostów i całą marchię, że będą dotrzymywać z nimi pokoju, a w przypadku najazdu na Marchię króla polskiego nie udostępnią mu swych zamków w Wieleniu i Czarnkowie, lecz będą wspierać Brandenburczyków. Jeżeli Szamotulscy doznaliby krzywd ze strony króla, poddadzą się władzy margrabiego; jeżeli jednak Brandenburczycy chcieliby najechać Polskę, nie zostaną wpuszczeni do zamków Szamotulskich.
Według Abdona Kłodzińskiego dokument landsberski może mieć pomyloną przez kopistę datę i pochodzić w istocie z 20 VIII 1329 r. Zdaniem prof. Tomasza Jurka zobowiązania te przypominają raczej gwarancje, jakimi często umacniano układy międzypaństwowe, w związku z czym należy je wiązać z zawartym przez Wincentego w 1329 roku rozejmem polsko-brandenburskim. Należy zwrócić uwagę, że zasadniczym celem gwarancji zawartych w tym dokumencie jest niedopuszczenie do wznowienia działań wojennych zarówno przez króla, jak i margrabiego. Bez wątpienia miało to związek ze zniszczeniami, jakie przyniosła tym ziemiom wyprawa polsko-litewska z 1326 roku. O ile współcześni zarzucali Wincentemu knowania z Krzyżakami, to nic nie słychać, aby mu zarzucali zdradę na rzecz Brandenburgii. Takie zarzuty, w oparciu o wspomniany dokument, zaczęli stawiać dopiero historycy w XIX wieku, mając w pamięci udział Nałęczów w spisku na życie króla Przemysła II.
Drugi zarzut dotyczący zdrady na rzecz Krzyżaków
Na wiecu w Chęcinach 26 V 1330 roku Władysław Łokietek ustanowił swego syna Kazimierza namiestnikiem wszystkich ziem północnych: Wielkopolski, Kujaw i ziemi sieradzkiej. W relacjonującym te wypadki małopolskim roczniku, powstałym z inspiracji dworu królewskiego, stwierdzono, że ta decyzja króla spotkała się z wrogim przyjęciem Wincentego. Wcześniej Łokietek, mianując Szamotulskiego starostą generalnym Wielkopolski, powierzył mu zarząd tych samych ziem z wyjątkiem Sieradza. Zdaniem kronikarza starosta generalny, nie mogąc znieść utraty wpływów, zaczął spiskować potajemnie z Krzyżakami. Kronikarz użył słowa „alienacio”, co według prof. T. Jurka nie musi oznaczać pozbawienia urzędu, lecz tylko utratę wpływów. Ten sam kronikarz oskarżył starostę, że postanowił pozbawić Kazimierza powierzanych mu ziem i potajemnie sprowadził najazd krzyżacki, stając się tym samym „najgorszym zdrajcą Królestwa i narodu”. Te insynuacje rozbudował potem Jan Długosz, wprowadzając wątek ucieczki Wincentego do Malborka i jego osobistego udziału w wojnie po stronie Krzyżaków.
Decyzja Łokietka mogła nie zachwycić Wincentego, lecz zarzut zdrady nie znajduje żadnego potwierdzenia. Naoczny świadek tych wydarzeń, Mikołaj z Błażejewa, potwierdza osobisty udział starosty w walkach z Krzyżakami i stoczeniu z nimi 27 VII 1331 r. pod Pyzdrami potyczki, prawdopodobnie, by dać czas Kazimierzowi na ucieczkę z miasta. We wrześniu do zbieranej przez króla armii Szamotulski przyprowadził rycerstwo wielkopolskie, co wspomniany autor tłumaczy chęcią „ekspiacji”, czyli odkupienia swoich win. Jak wiadomo, 27 września 1331 r. Szamotulski dowodził przednią strażą i był jednym z głównych bohaterów bitwy pod Płowcami, zapewniając według kronikarza „wieczną sławę Królestwu”.
Dziś uczeni odrzucają oskarżenia Wincentego o zdradę na rzecz Krzyżaków, natomiast niektórzy usiłują podtrzymywać zarzuty o spisku z Brandenburczykami.
Bitwa pod Płowcami 27 września 1331 roku
We wrześniu 1331 roku na Polskę uderzają dwie wrogie armie: krzyżacka, pod dowództwem marszałka Altenburga i komtura chełmińskiego Ottona von Lutterberga, oraz sprzymierzone z Krzyżakami wojska czeskie króla Jana Luksemburczyka. Celem politycznym tych działań jest zagarnięcie przez Czechy Wielkopolski, a przez Krzyżaków Kujaw, a także degradacja Łokietka do roli króla Krakowa. Obie wrogie armie mają spotkać się pod Kaliszem w połowie września. Wojska zakonu docierają pod Kalisz i przez trzy dni oblegają miasto. Nie doczekawszy się wojsk Luksemburczyka, Krzyżacy cofają się na Kujawy pod Radziejów.
W tym czasie Łokietkowi udaje się skoncentrować swoje siły, a jako ostatni przybywają do jego obozu Wielkopolanie pod dowództwem Wincentego z Szamotuł. Miał on od dłuższego czasu śledzić ruchy wojsk krzyżackich, a według Tadeusza Nowaka nawet odwiedził dowódców krzyżackich w ich obozie. Być może chodziło o jakieś negocjacje dyplomatyczne zlecone przez króla lub podjęte z własnej inicjatywy. Trzeba zdawać sobie sprawę, że działalność dyplomatyczna wiąże się z tak zwanym białym wywiadem, czyli dyskretnym zbieraniem informacji o: sile przeciwnika, jego zamiarach operacyjnych, morale wojska itp. Faktem jest, że po przybyciu do obozu króla miał namawiać go do stoczenia walnej bitwy. Łokietek prawdopodobnie wyraził zgodę, gdyż wyruszono w ślad za armią krzyżacką, a Wincenty dowodził strażą przednią.
Grafika Władysław Łokietek w czasie bitwy pod Płowcami. Źródło – Polona
Ostatecznie do bitwy doszło 27 września pomiędzy Radziejowem a Płowcami. Nie była to bitwa z góry zaplanowana przez króla, który zastawił na Krzyżaków pułapkę pod Płowcami, jak uczono moje pokolenie w szkole, lecz przypadkowe starcie. W 1993 roku prof. T. Jurek na podstawie zeznań kustosza zamku wawelskiego zawartego w źródłach z procesu przeciw Krzyżakom wykazał, że bitwa rozpoczęła się od starcia awangardy Wincentego z Szamotuł, która we mgle najechała na formującą się do marszu kolumnę armii krzyżackiej. Jak do tego doszło?
Krzyżacy postanowili oblegać Brześć Kujawski i w tym celu rankiem 27 września ruszyli w kierunku miasta, dzieląc swoją armię na dwie części. Główna część złożona z jazdy, liczącej około 5 tys. ludzi, pod dowództwem Lutterberga (w tym oddział 100 rycerzy angielskich z hrabią Tomaszem de Ufford na czele), wysuwając do przodu awangardę w sile 350 jazdy pod dowództwem Henryka Reuss von Plauena, ruszyła jako pierwsza pod Brześć. Pozostałe wojska złożone głównie z piechoty liczącej ponad 2 tys. ludzi i chorągwi jazdy 350 zbrojnych, pod dowództwem Altenburga, zaczęły formować kolumnę marszową, by ruszyć w ślad za Lutterbergiem. Gdy kończono ustawiać wozy na drodze, na tyły kolumny na skutek gęstej mgły wpadła polska awangarda Wincentego z Szamotuł. Wywiązała się krótka walka, którą przerwało przybycie Łokietka z głównymi siłami.
Obie strony sformowały szyk bojowy. Łokietek miał podzielić swoje wojsko na pięć hufców, co sugeruje, że ustawił je w dwie linie bojowe plus odwód. Jak ustawił swoje wojsko Altenburg, możemy się tylko domyślać w oparciu o to, czym dysponował. Piechota krzyżacka prawdopodobnie ustawiła szyk zwany jeżem, okrakiem po obu stronach drogi Radziejów – Brześć. Niewielką ilość jazdy, którą dysponował marszałek, przypuszczalnie podzielił na dwie części, ubezpieczając nią oba skrzydła piechoty. Trzeba jasno stwierdzić, że starcie z grupą Altenburga było walką polskiej jazdy z krzyżacką piechotą. Jazda krzyżacka była zbyt słaba liczebnie, aby wystąpić do frontalnej konfrontacji z liczącą od 5 do 6 tys. jazdą polską.
Feliks Sypniewski, Bitwa pod Płowcami. Źródło – Polona
W tym czasie marszałek krzyżacki podjął dwie decyzje, które zaważyły na dalszym przebiegu bitwy. Pierwsza to wysłanie gońców do Lutterberga z wezwaniem do powrotu. Co prawda w literaturze przyjął się błędny pogląd, że to uciekinierzy z pola bitwy zaalarmowali główne siły krzyżackie, lecz pobieżna kalkulacja wykazuje, że nie byliby w stanie dogonić Luterberga przed dotarciem jego wojsk do Brześcia. Tymczasem, jak wiadomo, na pole walki oddziały Lutterberga i Plauena przybyły osobno, co świadczy, że były jeszcze w drodze. Druga decyzja dotyczyła marszu krzyżackiej kolumny w kierunku wsi Płowce, na spotkanie spodziewanej odsieczy. Mając tabor na drodze, oddziały Altenburga nie musiały stać w miejscu i czekać, aż Łokietek zorientuje się w ich słabości. Do pierwszego natarcia Łokietek prawdopodobnie przeznaczył tylko jazdę pierwszej linii (1,5 do 2 tys. jazdy) i raczej miało ono charakter rozpoznania walką. Król mógł obawiać się zasadzki, widząc cofające się wojsko Altenburga, gdyż wątpliwe jest, aby tych 350 jeźdźców krzyżackich uznał za całą armię krzyżacką. Czy trup padał gęsto, jak piszą niektórzy historycy? Na pewno trupów końskich mogło być więcej niż poległych rycerzy. W starciu jazdy z piechotą liczy się impet pierwszego uderzenia gdy rozpędzone rycerstwo starało się ciężarem koni rozerwać szyk bojowy piechoty. Stawiając jeża, w pierwszych szeregach stają piechurzy uzbrojeni w broń drzewcową (piki, sulice, cepy bojowe, kopie), a w ostatnim kusznicy, łucznicy, procarze, uzbrojeni w broń miotającą. O ile ci pierwsi muszą powstrzymać uderzenie jazdy, o tyle kusznicy musieli osłabić siłę jej uderzenia, co najskuteczniej było można osiągnąć rażąc konie. Łatwiej było ranić konia niż rycerza zasłoniętego tarczą. Zrobili to z pewnością skutecznie, gdyż jazda polska nie zdołała przełamać szyku krzyżackiej piechoty.
Juliusz Kossak, Bitwa pod Płowcami, reprodukcja z albumu Juliusz Kossak, Warszawa 1912
Natarcie to trwało nie dłużej niż pół godziny. Nie wiadomo, czy Polacy wzięli jeńców, od których by uzyskano informację o położeniu głównych sił krzyżackich. W każdym razie do kolejnego natarcia Łokietek przeznaczył z pewnością większe siły, decydując się na kontynuację walki. Tym razem natarcie się powiodło. Prawdopodobnie najpierw pobity został oddział konnicy krzyżackiej na skrzydle, gdzie znajdował się Altenburg z grupą komturów, którzy dostali się do niewoli. Upadek chorągwi krzyżackiej, przytwierdzonej do siodła, miał spowodować zamieszanie i panikę wśród jazdy krzyżackiej. Wydaje się, że ta część jazdy została przyparta do taboru, który tarasował drogę i utrudniał ucieczkę. Wkrótce na drugim skrzydle również złamano opór jazdy, której niedobitki rozproszyły się po okolicznych polach. Do niewoli dostało się 56 rycerzy z marszałkiem na czele. Trudno ustalić, jak długo trwało masakrowanie piechoty krzyżackiej. Fakt, że biskup Maciej z Gołańczy pisał o pochowaniu 4187 poległych w bitwie, z czego większa część należała do armii krzyżackiej, nie pozostawia złudzeń co do jej losu. Jeżeli Krzyżacy szacowali swoje straty na 600 poległych, a Polaków na 800, to pozostaje nam jeszcze co najmniej 2800 poległych, gdyż Luterberg zabrał około 70 poległych rycerzy do Torunia. W zachodnich kronikach często wymienia się tylko liczbę poległych rycerzy, ignorując straty piechoty i czeladzi.
Grafika z lat 30. XIX w. – przedstawia Władysława Łokietka i Floriana Szarego – legendarną postać rycerza, który miał uratować króla zagrożonego w czasie bitwy pod Płowcami, a władca nadał mu za zasługi nowy herb Jelita. Źródło grafiki – Polona
Radość Polaków z odniesionego zwycięstwa nie trwała długo, gdyż wkrótce na pole bitwy przybyły główne siły, i bitwa rozgorzała na nowo. Forsowny marsz, jaki narzucił swoim oddziałom Luterberg, spowodował, że kolumna marszowa znacznie się wydłużyła, co musiało sprawić, że wprowadzenie jazdy krzyżackiej do walki zajęło trochę czasu. Można przyjąć, że droga do Brześcia nadal stanowiła główną oś natarcia. Rozgorzał bój spotkaniowy, który wraz z wprowadzaniem do walki kolejnych chorągwi zamienił się w walkę o oskrzydlenie lub przełamanie sił przeciwnika. Inicjatywa w tym boju raczej należała do Luterberga, gdyż jest rzeczą naturalną, że z szyku marszowego przechodzi się w ugrupowanie bojowe. Natomiast Łokietek mógł nie mieć jeszcze wszystkich chorągwi sformowanych i gotowych do użycia. Po około pół godzinie na pole bitwy przybył oddział Henryka Reuss von Plauena, powiększony o niedobitki jazdy Altenburga, razem około 400 ludzi. Co prawda prof. T. Jurek uważa, że były to uciekające wojska Luterberga, jednakże należy w to wątpić. Awangarda porusza się w odległości wzrokowej przed głównymi siłami, czyli 2 do 3 km. Nawet gdyby ta odległość uległa wydłużeniu do 4 lub 5 km, gdyż Plauen otrzymał informację o polskim ataku później niż Lutterberg, to i tak przybyłby na plac boju zaledwie kilka minut po wprowadzeniu do walki ostatnich oddziałów. Nie sądzę, aby w tak krótkim czasie Polacy zdołali pobić i zmusić do ucieczki jakieś oddziały jazdy krzyżackiej. Możemy się domyślać, że Plauen uderzył zwartą kolumną, gdyż przełamanie dokonuje się na wąskim odcinku frontu i albo zrobi się to szybko, albo wcale, gdyż przeciwnik na zagrożony odcinek przegrupuje swoje odwody. Jak wiadomo, uderzył na tyle skutecznie, że przełamał front, wychodząc na tyły Polaków. Wtedy część jazdy polskiej rzuciła się do ucieczki.
Brześć Kujawski – pomnik Władysława Łokietka z 2008 r. Przyszły król Polski urodził się właśnie w tej miejscowości, oddalonej od pola bitwy pod Płowcami o 18 km. Zdjęcie Fotopolska
Ścigająca Polaków jazda krzyżacka uwolniła część jeńców, a część została wymordowana. Wtedy prawdopodobnie Altenburg został ranny w twarz, i z uszkodzoną żuchwą musiał męczyć się do końca życia. Co było potem, jest przedmiotem sporu pomiędzy uczonymi. Prof. T. Jurek uważa, że jazda polska została pobita i opuściła pole bitwy. Aby odtworzyć dalszy przebieg walki, musimy postawić dwa pytania: czy Łokietek dysponował jeszcze odwodami w chwili przybycia oddziału Plauena? Oraz: jaka część jazdy polskiej opuściła w panice plac boju? Gdyby król nie dysponował już odwodem, nie byłby w stanie pobić oddziału Plauena i hipoteza o klęsce jazdy polskiej byłaby zasadna.
Fakt, że Plauen i 40 jego rycerzy znalazło się w polskiej niewoli, a Lutterberg nie był w stanie ich odbić, całkowicie przeczy hipotezie poznańskiego historyka. Jak w takim razie wyglądało dalsze starcie obu armii? Łokietek, który obserwował przybycie oddziału Plauena, nie wiedział, czy będzie usiłował wejść do bitwy, oskrzydlając walczące oddziały od północy lub południa, czy też będzie chciał przełamać front w dogodnym miejscu. Był zatem zdany na inicjatywę przeciwnika. Jak wiadomo, Plauen przełamał front prawdopodobnie na północ od drogi Radziejów – Brześć i przypuszczalnie skręcił w kierunku drogi, by od tyłu zaatakować jazdę polską walczącą na południe od tej drogi. Zamiar jego jednak został pokrzyżowany przez Łokietka, który – moim zdaniem – zachował jeszcze odwód na tyle liczny, aby skutecznie rozbić oddział Plauena (co najmniej 400 ludzi). W wyniku tego starcia krzyżacki komtur i 40 jego rycerzy trafiło do polskiej niewoli. Na skutek ucieczki części polskiej jazdy na północnym skrzydle sukcesu tego Łokietek nie mógł wykorzystać, gdyż musiał liczyć się z powrotem jazdy pruskiej ścigającej uciekinierów. I tu dochodzimy do drugiego pytania: jak liczna grupa jazdy polskiej opuściła plac boju? Jeżeli przyjmiemy, że blisko połowa, to dalsza walka nie rokowała królowi powodzenia, gdyż rozbicie oddziału Plauena nie rekompensowało utraty tak dużej części jazdy. Dlatego jedynym rozwiązaniem było wycofanie się z bitwy. Gdy przyjmiemy, że panice uległo tylko 25 procent jazdy, to bitwę mógł kontynuować, gdyż pogrom oddziału Plauena tą stratę rekompensował.
Płowce – pomnik na polu bitwy, wzniesiony w 1961 r. Zdjęcie Fotopolska
Wkrótce bitwa wygasła na skutek dużych strat i olbrzymiego zmęczenia obu wojsk. Jazda Lutterberga w ciągu około 4 godzin zrobiła od 30 do 40 km, prawdopodobnie bez przerwy na odpoczynek, a ostatnia godzina marszu musiała być wyjątkowo wyczerpująca. Dlatego pościg za Polakami przyniósł mizerne rezultaty. Ponad 100 jeńców, z których połowę wymordowano, to za mało, by mówić o klęsce Łokietka w drugiej fazie bitwy. Tym bardziej, że wartościowych jeńców, których dla okupu pozostawiono przy życiu, było zaledwie 56.
Zbieranie rannych z pola bitwy, i przegrupowanie wojska na południe od drogi na Brześć, to były prawdopodobnie ostatnie czynności króla w tej bitwie. Pomimo pewnej przewagi, jaką mieli Krzyżacy, wynikającej z powrotu z pościgu części wojska, Lutterberg nie zdecydował się na jej kontynuowanie, by odbić Plauena i jego towarzyszy. To również przeczy hipotezie o klęsce Łokietka. Króla z kolei dręczył niepokój o losy syna, który znalazł się wśród uciekinierów. Dlatego gdy zapadł zmrok, dał rozkaz do odwrotu. Historycy zastanawiają się, które oddziały polskiej jazdy uległy panice. Fakt, że wśród uciekinierów znalazł się królewicz Kazimierz, może sugerować, że było to rycerstwo ziemi łęczyckiej, sieradzkiej lub kujawskiej. Gdyby zachowała się lista jeńców polskich z tej bitwy, mielibyśmy większą wiedzę na ten temat. Żadne źródło nie mówi o ucieczce Wincentego i rycerzy wielkopolskich.
Bitwa została źle rozegrana przez króla, gdyż powinien najpierw dążyć do pobicia jazdy Lutterberga, a po jej pokonaniu tabor z piechotą i tak by wpadł mu w ręce. Atakując piechotę Altenburga, niepotrzebnie tracił czas i siły. W bitwie Polacy prawdopodobnie mieli liczniejszą jazdę niż Krzyżacy. Gdyby było odwrotnie, to po ucieczce około jednej czwartej jazdy i stratach, jakie ponieśli w pierwszej bitwie, jazda polska byłaby dużo słabsza od krzyżackiej.
Adam Krechowiecki (1850-1919) – pisarz, dziennikarz, tłumacz literatury, działacz kulturalny, przyjaciel Henryka Sienkiewicza. Powieść historyczna Szary wilk została opublikowana w 1892 r., miała kilka wydań. W 1930 r. wydała ją szamotulska drukarnia Józefa Kawalera, zmieniono wówczas podtytuł powieści: do określenia gatunkowego „powieść historyczna” dodano „z życia dawnych Szamotuł”. Fragmenty książki publikowała w tym czasie także „Gazeta Szamotulska”. Wincenty (Wincz) był wówczas chyba najbardziej znienawidzoną w mieście postacią!
Redakcja Agnieszka Krygier-Łączkowska
Śmierć Wincentego z Szamotuł
Bitwa pod Płowcami 27 X 1331 r. i skuteczna obrona Poznania w październiku 1331 r. przed wojskami czeskimi króla Jana Luksemburskiego sprawiły, że plan oderwania od Polski Wielkopolski i Kujaw oraz degradacji Łokietka do roli króla krakowskiego nie powiódł się.
Niestety, już w kwietniu 1332 r. Krzyżacy uderzyli ponownie na Kujawy i pomimo pomocy, jaką Wincenty zorganizował dla oblężonych: Brześcia i Inowrocławia, oba grody zostały zdobyte. Do końca maja całe Kujawy zostały opanowane przez wojska zakonu, co przekreśliło sukcesy polskie z 1331 roku. Wkrótce potem około 24 VI 1332 r. Wincenty z Szamotuł zginął trafiony strzałą z kuszy. Długosz twierdzi, że zginął z rąk ludzi poszkodowanych w sprowokowanych przez niego najazdach, co należy jednak traktować jako moralizatorski wymysł kronikarza. Zdaniem prof. T. Jurka chodzi prawdopodobnie o nieszczęśliwy wypadek, być może na polowaniu. W tym czasie nie toczyły się żadne walki z Krzyżakami, którzy do maja opanowali całe Kujawy. Gdyby zginął w nich wojewoda poznański, z pewnością kronikarze by to odnotowali.
W polskiej tradycji historycznej długo utrzymał się wizerunek Wincentego jako zdrajcy. Od kilkudziesięciu lat odrzuca się zarzut zdrady Szamotulskiego na rzecz Krzyżaków, natomiast niektórzy historycy podtrzymują zarzuty co do układu w Landsbergu.
Być może gorące spory o Wincentego wynikają ze sporej popularności, jaką zapewnili mu liczni kronikarze i literaci. W XIX wieku Karol Szajnocha napisał nieukończony dramat Wincenty z Szamotuł, a Adama Krechowiecki powieść Szary wilk, której bohater Wincz z Szamotuł nawiązywał do postaci Wincentego. Wątek naszego bohatera znalazł się również we współczesnych powieściach Przełom Karola Bunscha i Gniewko syn rybaka Aliny Korty sfilmowanych przez Bohdana Porębę. Postać Wincentego z Szamotuł przewija się także w serialu telewizyjnym Znak Orła.
Fragment początkowy powieści Szary wilk
Witold Mikołajczak
Historyk, absolwent UAM, nauczyciel, od 1990 r. mieszka w Szamotułach.
Autor 4 książek: Grunwald 1410. Bitwa, która przeszła do legendy (2010); Grunwald 1410. O krok od klęski (wyd. rozszerz. 2015); Wojny polsko-krzyżackie (2009) i Grochów 1831. Niedokończona bitwa (2014).
Na nowo interpretuje pewne wydarzenia i źródła historyczne, lubi polemikę.