Prekursorska inicjatywa hrabiny Barbary Kwileckiej
Prywatna szkoła gospodarcza dla dziewcząt w Dobrojewie
Barbara Kwilecka (1845-1910) była córką pisarki Bogusławy z domu Dąbrowskiej i Teodora Mańkowskiego. Jej dziadkiem był Jan Henryk Dąbrowski – generał, uczestnik insurekcji kościuszkowskiej (1794), twórca Legionów Polskich we Włoszech i uczestnik kampanii napoleońskiej. Imię Barbara Kwilecka odziedziczyła po babce, drugiej żonie Henryka Dąbrowskiego, Barbarze z Chłapowskich. W dzieciństwie zamieszkała wraz z rodziną w nieistniejącym pałacu w Rudkach koło Ostroroga. Kształciła się u sióstr ze Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusa (sercanek), najpierw w Paryżu, a potem w Poznaniu. Musiała być bardzo odważna, gdyż jako 18-letnia dziewczyna razem z siostrą przemycała broń dla powstańców styczniowych z oddziałów w okolicach Kalisza. Na pewno odznaczała się wrażliwością społeczną. Wspominała: „Od najmłodszych dziecinnych lat dziwnie mnie przejmowały i bolały krzywdy życiowe i wielki ból ludzkości spowodowany nierównością losu i różnicą pomiędzy bogatym a ubogim, między możnymi a tymi, których byt zawisł od konieczności zapracowania na życie”.
Barbara Kwilecka – jako dziewczyna (przebrana w strój ludowy) oraz ok. 1874 r.
Po ślubie w 1866 roku ze Stefanem Kwileckim (1839-1940), właścicielem rozległego majątku z centrum w Dobrojewie, przez kilkanaście lat zajmowała się wychowywaniem sześciu synów. Około 1880 roku zaczęła szerszą działalność publiczną: w Stowarzyszeniu Czytelni Ludowych oraz w dyrekcji Towarzystwa Pomocy Naukowej dla dziewcząt polskich w Wielkim Księstwie Poznańskim. Przede wszystkim jednak stworzyła i przez dwadzieścia lat prowadziła w Dobrojewie 3-letnią szkołę gospodarczą dla dziewcząt, tzw. szkołę elewek (elew, elewka – znaczyły dawniej: wychowanek, uczeń) (więcej o Barbarze Kwileckiej można przeczytać w artykule http://regionszamotulski.pl/barbara-kwilecka-dzialaczka-narodowa-i-spoleczna/).
Jak sama wspominała Barbara Kwilecka, na początku małżeństwa nie umiała postępować ze służbą, wyraźnie formułować swoich oczekiwań i kierować innymi. Stworzenie szkoły było dla hrabiny w pewnym sensie przełamaniem własnych ograniczeń. Widziała w tym także misję wobec uboższych i swego rodzaju odpokutowanie win przodków – ziemian, którzy często swoim postępowaniem krzywdzili lub deprawowali służbę. Była osobą głęboko wierzącą, podopiecznym starała się przekazać zasadę, że „wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, że wszyscy dla Niego, każden w swoim zakresie i według swoich zdolności, pracować mamy”. Po latach to właśnie uznała za podstawę sukcesu w kierowaniu domem i ściśle z domem związanej szkoły.
Nieistniejący pałac w Dobrojewie – spalony i rozebrany w czasie II wojny światowej. Fasada przednia i od strony ogrodu na pocztówkach z ok. 1910 r.
Hrabina Kwilecka do swej szkoły przyjmowała dziewczęta w wieku 16 lat. Musiały one przedstawić świadectwo moralności od proboszcza, zaświadczenie o dobrym stanie zdrowia od lekarza, a także zgodę rodziców na 3-letnią naukę w Dobrojewie. Były to głównie córki gospodarzy lub drobnych rzemieślników. Najpierw dziewczęta przechodziły kilkutygodniowy okres próbny, a po nim uroczyście odbierały medal z wizerunkiem Maryi jako znak przynależności do Bractwa Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, otrzymywały biały czepek i podpisywały trzyletnią umowę. Początkowo u hrabiny uczyło się 8-10 dziewcząt, później liczba podopiecznych wzrosła do 16.
Każda „elewka” po kolei uczyła się różnych prac w pałacu i folwarku: poznawała tajemnice przygotowywania potraw pod okiem dworskiego kucharza, w pralni uczyła się prać, prasować i czyścić odzież, w szwalni – szyć i cerować, pracowała też w dworskim kredensie, czyli poznawała sposób podawania do stołu, uczyła się także sprzątania. W folwarku – zapoznawała się z wyrobem sera i masła, uczyła się hodowli drobiu i gotowania dla czeladzi. Po każdym takim, trwającym kilka miesięcy, kursie „elewka” zdawała swego rodzaju egzamin praktyczny. Taki sposób nauki trwał dwa lata, w trzecim – uczennica wybierała sobie ulubioną specjalność, w której doskonaliła się w trzecim roku. Każda z dziewcząt przez godzinę dziennie uczyła się – na przemian – czytania, pisania, liczenia lub katechizmu. Dziewczęta nocowały w grupie w pałacu lub oficynie (więcej o nieistniejącym pałacu w artykule http://regionszamotulski.pl/palac-w-dobrojewie/). Trzy razy dziennie wychowanki spotykały się w kaplicy pałacowej na modlitwie. Latem – na zmiany – wyjeżdżały na wakacje, a rodzice mogli odwiedzać je w Dobrojewie.
Barbara Kwilecka z jednym z synów (ok. 1874 r.) oraz w mieszkaniu w Poznaniu (ok. 1909 r.)
Po ukończeniu szkoły dziewczęta uzyskiwały świadectwo i mogły iść na służbę jako kucharki, gospodynie, mleczarki lub panny służące, czyli służące osobiste. Absolwentki szkoły hrabiny Kwileckiej bez trudu znajdowały zatrudnienie lub wychodziły za mąż za synów gospodarzy.
Barbara Kwilecka wspominała też o trudnościach w prowadzeniu szkoły dla dziewcząt i o krytyce, jaka spotykała ją z różnych stron. Trudności wiązały się z samym pobytem kilkunastu młodych panien na dworze, z czuwaniem nad nie tylko nad tym, żeby nauczyły się różnych czynności gospodarczych, ale także aby nie były narażone na niewłaściwe zachowania ze strony obecnych w pałacu i folwarku mężczyzn. Nietrudno zrozumieć, że dla samych właścicieli i innych domowników mogła być uciążliwa obecność przy różnych czynnościach często zmieniających się i dopiero uczących się dziewcząt.
Rodzina Kwileckich na schodach pałacu w Dobrojewie, ok. 1901 r. Hrabina Barbara (w czarnej sukni) siedzi w drugim rzędzie od góry.
Trzeba wspomnieć też o zarzucie formułowanym wobec hrabiny Barbary Kwileckiej. Podnoszony on był już w czasach istnienia szkoły, wybrzmiał także w wydanej niedawno (2019 r.) książce Alicji Urbanik-Kopeć Instrukcja nadużycia. Służące w XIX-wiecznych polskich domach. Autorka tej pozycji pisze o działaniach Barbary Kwileckiej nieco ironicznie, wskazując, że dzięki szkole hrabina miała w gruncie rzeczy zapewnioną darmową służbę, bo płaciła swoim wychowankom tylko niewielkie kieszonkowe. Z punktu widzenia właścicielki sprawa wyglądała inaczej. Dziewczęta rzeczywiście od początku pobytu w Dobrojewie „służyły”, czyli wykonywały różne prace we dworze i folwarku, uczyły się od siebie nawzajem, ale także od zatrudnionych przez hrabinę Kwilecką osób. Trudno sobie wyobrazić zresztą inne niż praktyczne uczenie się tych zawodów. W tamtym czasie istniały wprawdzie inne szkoły gospodarcze, ale poza dworami, za naukę w nich trzeba było płacić czesne, na które rodziców „elewek” zapewne nie byłoby stać. Trzeba też pamiętać, że dziewczęta miały także zapewnione lekcje ogólnokształcące i wakacje. I ostatnia sprawa: hrabina – prowadząc szkołę – utrzymywała kilkanaście dziewcząt, a do wykonania wszystkich czynności wystarczyłoby ich zaledwie kilka. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że wyzyskiwała uczennice, a w swoich czasach i w swoim środowisku spotykała się z zarzutem niegospodarności, bo szkoła „elewek” wydawała się niektórym prowadzeniem domu „ze zbytkiem” i lekkomyślnością.
Uczennice tzw. szkoły elewek w Dobrojewie, ok. 1910-1912
Barbara Kwilecka prowadziła swoją szkołę przez 20 lat. Po niej przejęła ją synowa – Jadwiga z Lubomirskich, żona Franciszka Kwileckiego (por. artykuł http://regionszamotulski.pl/franciszek-kwilecki/). Za przykładem hrabiny Kwileckiej poszły też inne ziemianki z Wielkopolski, które w swych dworach otworzyły podobne placówki do tej z Dobrojewa.
Agnieszka Krygier-Łączkowska
Bibliografia:
- Barbara Kwilecka, Fragment z pamiętnika, Poznań 1907.
- Alicja Urbanik-Kopeć Instrukcja nadużycia. Służące w XIX-wiecznych polskich domach, Katowice 2019.
- Szkoła praktyczna dla służących w Dobrojewie (W. Ks. Poznańskie), „Przyjaciel Sług” 1901, nr 7.