Cykl Kiedy myślę: Szamotuły…
Autobusy na szamotulskim Rynku
Zapraszam na kolejną porcję wspomnień o Szamotułach w latach 1963-1967.
Na drugim miejscu mojej subiektywnej top listy szamotulskich miejscówek jest Rynek, gdzie w latach 60. XX wieku był przystanek autobusowy, a właściwie trzy przystanki obok siebie. Było to w tej pierzei Rynku, z której odchodzi ulica Braci Czeskich. I jak na prawdziwym dworcu, zawsze się miało przed oczami zegar.
W narożnikowym budynku, od strony Braci Czeskich, był bar mleczny, w którym bardzo sympatyczna pani sprzedawała gorące mleko, herbatę z cytryną, bułki z masłem i żółtym serem, a wiosną lody na patyku.
Czasem wchodziło się tam, szczególnie kiedy padał deszcz, bo nie przypominam sobie żadnego zadaszonego miejsca, gdzie można by było poczekać na autobus. A czasem bardzo wiało i padało.
Pamiętam, że autobusy do Wronek, do Ostroroga i do Pniew przez Ostroróg, odjeżdżały z pierwszego przystanku. Autobusy do Pniew przez Otorowo i Koźle ‒ z drugiego przystanku, który był zlokalizowany za wlotem w ulicę Braci Czeskich pod apteką. Teraz chyba tej apteki już nie ma, ale „za moich czasów” była [od redakcji: Apteki rzeczywiście od dobrych kilku lat nie ma już w tym miejscu].
Nie pamiętam już, z którego przystanku odjeżdżały autobusy w kierunku na Obrzycko, Kaźmierz, pewnie gdzieś razem z ostrorogskimi i pniewskimi. Bo wszyscy staliśmy na tych przystankach razem. I baliśmy się, że autobus nas nie zabierze. Czasem oprócz uczniów z biletami miesięcznymi byli inni pasażerowie, wtedy wejście do autobusu było prawdziwym wyzwaniem.
Największy ruch na przystankach był rano, kiedy przed godziną 8.00 autobusy zjeżdżały się na Rynek. Wysypywali się z nich uczniowie i biegli albo szli wolno w kierunku swoich szkół.
Najbliżej mieliśmy my, czyli licealiści. Wystarczyło przeciąć Rynek na skos i już się było w szkole. Niekiedy autobusy się spóźniały, ale czasem się kombinowało i szło się do szkoły dłuższą drogą, żeby jakoś przeczekać pytanie i potem powiedzieć: „Przepraszam, panie profesorze, ale autobus się spóźnił”.
Trochę dalej mieli koledzy ze szkoły zawodowej, która mieściła się na dawnej ulicy Rewolucji Październikowej [dziś Poznańska] oraz koledzy z technikum rolniczego, które mieściło się w Zamku. Tak, nie przejęzyczyłam się. W latach 60. szkoła była w Zamku, a siedzibą Muzeum Ziemi Szamotulskiej była Baszta Halszki.
Po godzinie 8.00 Rynek pustoszał. Być może jakieś autobusy potem jeszcze odjeżdżały, ale bez uczniów, którzy stanowili najliczniejszą grupę pasażerów. Ruch na Rynku wzmagał się około 13.30. Pamiętam, że mój autobus odjeżdżał o 13.35. Szósta lekcja kończyła się o 13.25.
Nie każdy profesor chciał zwolnić dojeżdżających 5 minut wcześniej, a jeszcze przecież płaszcz trzeba było z szatni odebrać. Więc biegło się z teczką w ręce, w rozpiętym płaszczu „na szagę” przez Rynek i machało się kolegom, żeby poprosili kierowcę, aby trochę poczekał.
Dobrze, że samochodów wtedy prawie wcale nie było. Jakieś nieliczne auta dostawcze, jakieś motocykle, zdarzały się też wozy, którymi w dni targowe rolnicy przywozili warzywa, ziemniaki, owoce na targowisko przed dawną ubezpieczalnię [ul. Garncarska].
Niektórzy koledzy dojeżdżali do szkoły pociągiem. Bilet miesięczny na „Jasia” kosztował tylko 9 zł. Bilet autobusowy ‒ 50 złotych i można było jechać autobusem KSK (Krajowej Spółdzielni Komunikacyjnej) do Szamotuł i z powrotem, bo konduktor dziurkował bilet.
Jeśli chciało się jechać do Szamotuł po południu jeszcze raz, na przykład na zabawę szkolną, trzeba było kupić bilet jednorazowy, a wracało się do domu pociągiem przed godziną 22.00.
Ale dworzec kolejowy (i podróżowanie do szkoły kultowym „Jasiem”, które też się zdarzało) będzie moją kolejną szamotulską miejscówką.
Irena Kuczyńska
Zdjęcia: https://www.facebook.com/Szamotulski-Fotoplastykon-659993507399418/ i Fotopolska.eu
Polecamy wspomnienie tej samej Autorki:
Irena Kuczyńska z domu Leśna
Urodzona w Ostrorogu, absolwentka szamotulskiego liceum (1967).
Emerytowana nauczycielka języka rosyjskiego w pleszewskim liceum, dziennikarka, blogerka (http://irenakuczynska.pl/).