Stanisław Mańczak (1918-2000)
„Najważniejsze, że człowiek wyszedł z tego wszystkiego w jednym kawałku”
Czasem, żeby walczyć o wolność Ojczyzny, trzeba do niej wrócić, a czasem trzeba z niej wyjechać. Stanisław Mańczak (1918- 2000) na początku niemiecko-sowieckiej okupacji przeszedł przez zieloną granicę i dołączył do polskich żołnierzy we Francji. Jego droga wojenna była bardzo długa i nie doprowadziła do Polski. Po demobilizacji pozostał w Anglii, a rodzinę w Szamotułach odwiedził dopiero w latach 70. XX w.
Stanisław Mańczak przyszedł na świat pomiędzy dwoma wydarzeniami historycznymi: krótko po zakończeniu działań na frontach I wojny światowej i przed wybuchem powstania wielkopolskiego – 13 listopada 1918 r. Jego rodzice: Wincenty Mańczak (1890-1958) i Anna z domu Najdek (1891-1961) pobrali się 5 lat wcześniej w kościele w Cerekwicy. Małżonkowie zamieszkali w Pamiątkowie, skąd pochodziła Anna, i tam na świat przyszło ich pięcioro dzieci – 2 córki i 3 synów: Joanna (później po mężu Paszkowska, 1914-1995), Maria (po mężu Kmicikiewicz, 1916-1979), Stanisław, Antoni (1920-1941) i Jan (1921-1990).
Wycinek z prasy, ok. 1936 r. Na dole szkolna drużyna siatkówki: Zbigniew Leja, Jan Pikut, Marian Jankowiak, Andrzej Kosicki, Antoni Błażewski, Stanisław Mańczak
Wincenty Mańczak był mistrzem rzeźnickim. W 1929 r. Mańczakowie zdecydowali się przenieść do Szamotuł. Rzeźnictwo w Szamotułach na rynku prowadził już brat Wincentego – Stanisław (obecnie Rynek 38), a sam Wincenty kupił dom przy ul. Poznańskiej 7 (dziś nr 18). W podwórzu miał zakład masarski, a gotowe wyroby jego żona z najstarszą córką sprzedawały we własnym sklepie. W 1934 r. Mańczakowie kupili też 40-hektarowe gospodarstwo w Kępie pod Szamotułami, zajmowali się uprawą roli i sami hodowali zwierzęta na mięso.
Stanisław ukończył Gimnazjum i Liceum im. ks. Piotra Skargi w Szamotułach, maturę zdał w 1938 r. Jak pokazują zdjęcia z lat szkolnych, był harcerzem, uprawiał sport – biegi i grał w szkolnej drużynie koszykówki, a także należał do Sodalicji Mariańskiej – stowarzyszenia religijno-społecznego, które miało swoje struktury w szkołach. Po maturze, jesienią 1938 r., rozpoczął obowiązkową służbę wojskową w Mazowieckiej Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii im. gen. Józefa Bema w Zambrowie (dziś woj. podlaskie), po kilku miesiącach zgłosił się do służby zawodowej.
Na obozie harcerskim, Stanisław Mańczak siedzi na górze po prawej stronie
O tym, aby zostać żołnierzem zawodowym, myślał już znacznie wcześniej. Taka droga odpowiadała jego charakterowi – obowiązkowości i uporządkowaniu. W listach do siostry pisał, że coraz lepiej radzi sobie z jazdą konną. Po ogłoszeniu mobilizacji w sierpniu 1939 r. kadeci i kadra szkoły nie zostali wcieleni do jednostek frontowych, lecz ewakuowani na – zdawało się – bezpieczniejszy teren do Włodzimierza Wołyńskiego. Po ataku Związku Radzieckiego na Polskę uczniowie i kadra znaleźli się w niewoli.
Stanisławowi Mańczakowi udało się uciec z jadącego na wschód transportu i przez Lublin, Warszawę i Wrocław wrócił do Wielkopolski. To był jednak dopiero początek drogi, którą opisał w zamieszczonym poniżej liście do sióstr i ich dzieci z 1996 r. Nie jest do końca jasne, kiedy dokładnie przeszedł przez zieloną granicę na Węgry. W liście wskazał, że nastąpiło to w lutym 1940 r., jednak w dokumencie wydanym przez Konsulat Polski w Ungvarze (obecnie Użhorod, Ukraina) można przeczytać, że Stanisław Mańczak „zmuszony był 19 listopada 1939 przejść na terytorium Węgier na skutek działań wojennych w Polsce”. Czy wydano mu dokument ze wsteczną datą, czy też w spisanej po latach relacji pomylił miesiące – nie wiadomo.
We wrześniu 1940 r., wzorem Stanisława, przez zieloną granicę próbował się przedostać jego młodszy brat Antoni. Niestety, został aresztowany, trafił najpierw na Gestapo do Krakowa, następnie do więzienia w Tarnowie. 11 grudnia 1940 r. wywieziono go w grupie 62 więźniów do obozu koncentracyjnego w Oświęcimia, gdzie zmarł 4 stycznia 1941 r.
Stanisław Mańczak z Węgier wyruszył międzynarodowym pociągiem do Francji, gdzie wstąpił do polskiej jednostki wojskowej (kwiecień 1940 r.), po rozbiciu Francji przez Hitlera został ewakuowany drogą morską do Anglii (czerwiec 1940 r.) i przez około półtora roku służył w artylerii na wybrzeżu Szkocji.
Sodalicja Marjańska, oddział szkolny chłopców. Stanisław Mańczak siedzi obok ks. prefekta Antoniego Szudy. 1. z prawej siedzi Antoni Mańczak, w górnym rzędzie na środku Jan Mańczak
Jego dalsze losy wojenne związane były z Armią Andersa, początkowo działającą pod nazwą Polskie Siły Zbrojne w ZSRR, stworzoną po rozpoczęciu wojny niemiecko-radzieckiej i porozumieniu polskiego rządu na emigracji z władzami radzieckimi. W styczniu 1942 r. Stanisław Mańczak został wysłany wraz z grupą Polaków konwojem z Glasgow do Murmańska, aby pomóc w organizacji polskiej armii. Ten odcinek swojej wojennej wędrówki uznał po latach za szczególnie niebezpieczny. Czekała go jeszcze droga z północy na południe ZSRR. Na miejsce formowania jednostki, na wschód od Morza Kaspijskiego, dotarł pociągiem. Była to wieś Kermine (obecnie Nawoi, Uzbekistan), w której tworzona była 7 Dywizja Piechoty pod dowództwem gen. Zygmunta Szyszko-Bohusza.
W swojej listownej relacji Stanisław Mańczak popełnił błąd, pisząc, że ewakuacja polskiej armii ze Związku Radzieckiego nastąpiła po ujawnieniu przez Niemców zbrodni katyńskiej. W sytuacji zmniejszenia racji żywnościowych dla polskiego wojska i wstrzymania dalszej rekrutacji gen. Anders doprowadził do ewakuacji jednostek, część armii opuściła ZSRR wiosną 1942 r., reszta – latem 1942 r. Ewakuacja odbywała się pociągami do Krasnowodzka, portu nad Morzem Kaspijskim, a następnie statkami do portu Pahlevi w Iranie.
Do połowy 1943 r. Stanisław Mańczak, w składzie wojsk nazywanych teraz Armią Polską na Wschodzie, przebywał w Iraku. Jak wspominał, przechodził wówczas liczne szkolenia, z tamtego czasu pochodzi jego prawo jazdy na pojazdy wojskowe. Dalsza droga wiodła przez Palestynę i Egipt. Podczas pobytu w Palestynie Stanisław Mańczak został przydzielony do 5 Pułku Artylerii Lekkiej, w 5 Dywizji Kresowej. Armia Andersa stanowiła już wówczas 2 Korpus Polski, działający początkowo w składzie 9 Armii Brytyjskiej, a następnie 8. W końcu 1943 r. żołnierzy zaczęto przewozić statkami z Port Saidu w Egipcie do Tarentu, portu na południu Włoch.
Stanisław Mańczak w 1938 r.
Z wydarzeń kampanii włoskiej Stanisław Mańczak wymienia – oprócz najważniejszego, okupionego wielkimi stratami zdobycia Monte Cassino – wcześniejszy chrzest bojowy w okolicach Foggii, a po bitwie o Monte Cassino szlak bojowy wzdłuż Morza Adriatyckiego, aż do Bolonii. Po zawieszeniu broni w kwietniu 1945 r. Mańczak służył na południu Włoch w Centrum Wyszkolenia Wojsk Pancernych jako instruktor artylerii samobieżnej.
Jak większość polskich oficerów nie zdecydował się na powrót do kraju i do sierpnia 1947 r. pozostał w składzie wojsk brytyjskich stacjonujących we Włoszech. W lutym 1947 r. Włochy podpisały traktat pokojowy z państwami alianckimi, pół roku później żołnierze brytyjscy, wśród nich 2 Korpus Polski, zostali przetransportowani do Szkocji. Demobilizacja nastąpiła w środkowej Anglii. O odznaczeniach wojskowych, które otrzymał, Stanisław Mańczak pisał z dużą skromnością, umniejszając swoje zasługi.
Zaświadczenie wydane przez polskiego konsula na Węgrzech
Drugiego listu, opisującego bardziej szczegółowo losy powojenne, już nie zdążył napisać. Z dokumentów wynika, że chciał zostać zawodowym oficerem w armii brytyjskiej, jednak do tego nie doszło. Wiadomo, że pracował jako księgowy w zakładach ceramicznych w Stoke-on-Trent w środkowej Anglii. Ożenił się z Angielką o imieniu Nora – wdową z trojgiem dzieci, własnego potomstwa się nie doczekał.
W 1947 r. rodzinie Mańczaków odebrano gospodarstwo w Kępie pod Szamotułami. Była to decyzja niezgodna z ówczesnym prawem, ponieważ reforma rolna z 1944 r. zakładała parcelację gospodarstw powyżej 50 ha. Wincenty Mańczak został jednak uznany za kułaka i pod lufami karabinów wykopano go (dosłownie!) z gospodarstwa. Firma rzeźnicka i sklep zostały zamknięte, straciły bowiem swoje zaplecze produkcyjne, a dodatkowo władze tępiły wszelkie prywatne placówki usługowe i handlowe. Mańczakowie zostali bez środków do życia. W tej sytuacji Stanisław, podobnie jak siostry, starał się wspierać rodziców finansowo. Po pewnym czasie ci poprosili go jednak, aby się z nimi nie kontaktował – wszelkie związki z zagranicą, nawet te rodzinne, w czasach stalinowskich mogły stać się podstawą oskarżenia o szpiegostwo.
Legitymacja Armii Polskiej we Francji, 1940 r.
Do Polski Stanisław Mańczak przyjechał w odwiedziny dwukrotnie, po raz pierwszy dopiero w połowie lat siedemdziesiątych, już jako obywatel Wielkiej Brytanii. Nie chciał wówczas opowiadać o swoich wojennych losach. W 1995 r., kiedy był już wdowcem, siostrzenica, Maria Sroka z domu Paszkowska, zapytała go w liście, czy nie chciałby osiedlić się w Polsce i zamieszkać w dawnym rodzinnym domu, wśród bliskich. Wujek odpowiedział, że bardzo go ta propozycja wzruszyła, ale nie zdecydował się wrócić do kraju, nie wiedział, jak wyglądałaby tu wypłata jego emerytury, był już wtedy mocno schorowany i nie mógł przerwać leczenia.
Zmarł 28 września 2000 r. w Stoke-on-Trent i tam został pochowany. Jego imię upamiętniono na tablicy rodzinnego grobu na cmentarzu w Szamotułach. Odznaczenia i ordery wojskowe trafiły do rodziny w Polsce.
Agnieszka Krygier-Łączkowska
***
Szamotuły, ul. Poznańska 18, dom rodzinny Mańczaków. W zwieńczeniu inicjały W.M. i data 1929 – Wincenty Mańczak, rok kupna domu.
Anna Mańczak z domu Najdek (1891-1961) z córką Joanną, 1915 r.
Wincenty Mańczak (1890-1958) jako król kurkowy, 1929 r.
Anna Mańczak przed II wojną światową
Anna Mańczak z dziećmi: Joanną i Antonim, ok. 1937 r.
Siostry Stanisława – Joanna i Maria w latach szkolnych
Stanisław Mańczak (stoi 2. od lewej) z innymi harcerzami z Szamotuł, obóz w Wiśle, 1933 r.
Stanisław Mańczak w czasach gimnazjalno-licealnych
Stanisław Mańczak w czasie zawodów sportowych
Stanisław Mańczak (na górze po lewej) z koleżankami i kolegami ze szkoły
Stanisław Mańczak (stoi 5. z lewej) na zdjęciu maturalnym – Gimnazjum i Liceum im. ks. Piotra Skargi w Szamotułach. W środku zdjęcia siedzi dyr. Kazimierz Beik.
Pozdrowienia od uczestników spotkania w 40-lecie matury, 1978 r.
Fragment rękopisu publikowanego poniżej listu Stanisława Mańczaka, wrzesień 1996 r.
Szlak armii gen. Andersa: Związek Radziecki – Włochy
Legitymacja i Krzyż Monte Cassino
Zaświadczenie o przyznaniu odznaczeń
Gwiazda za Wojnę 1939-1945
Gwiazda Italii
Zgłoszenie do służby w Armii Brytyjskiej, 1947 r.
Zaświadczenie o zakończeniu służby, 1947 r.
Nekrolog Antoniego Błażewskiego, „Słowo Szamotuł” nr 28 (listopad 1996)
Świadectwo zgonu, 2000 r.
Zdjęcia rodzinne i dokumenty udostępniła Maria Sroka z domu Paszkowska
13 września, 1996 r.
Moi Drodzy!
Właśnie wróciłem ze szpitala, gdzie odwiedziłem mojego kolegę z czasów szkolnych w Szamotułach. To jest Antoni Błażewski, z którym razem przeszliśmy zieloną granicę. Jego ojciec był wicedyrektorem w cukrowni szamotulskiej. Jest on bardzo poważnie chory, jego życie wisi na cienkim włosku. Ma raka wątroby. Więc piszę ten list, nim moja kolejka przyjdzie. Największa moja słabość to pisanie listów.
Przypuszczam, że wiadomo Wam, że pod koniec września 1939 r. dostałem się do niewoli bolszewickiej, gdzie jakoś cudownie spotkałem się z moim kuzynem – Antkiem Mańczakiem [synem Stanisława Mańczaka, brata Wincentego] z Rynku szamotulskiego. Po paru dniach bolszewicy zamknęli nas w wagonach towarowych i z Kowla ruszyliśmy na wschód Rosji. Jakoś udało nam się wyłamać parę desek i w czasie biegu wyskoczyliśmy z tego pociągu.
Po kilku dniach, ukrywając się przed bolszewikami i Ukraińcami, dostaliśmy się do Lublina, gdzie spotkaliśmy Lindę z Szamotuł. On zdaje się po wojnie był taksówkarzem w Szamotułach. Linda miał jakiś stary autobus, więc zajechaliśmy do Warszawy, a z Warszawy do Poznania pociągiem przez Wrocław, gdyż mosty były zerwane koło Kutna i Koła.
Legitymacja wojskowa wydana w Wielkiej Brytanii, 1940 r.
W lutym 1940 r. z kilku kolegami postanowiliśmy uciec z Polski, aby dostać się do Francji. W tej grupie byli Antoni Błażewski i jego brat Stachu. Po pewnych niepowodzeniach jakoś udało nam się dostać na Węgry, szliśmy na nartach tylko w nocy, odpoczywaliśmy w ciągu dnia pod świerkami. Po trzech dniach marszu z Sanoka dostaliśmy się na Węgrzech do miasta Ungvar (dzisiaj nazywa się Użhorod) [na obszarze Rusi Zakarpackiej, zajętej przez Węgry w 1938 r., obecnie Ukraina, blisko granicy ze ukraińsko-słowackiej], gdzie znajdował się tymczasowy polski konsulat, specjalnie dla pomocy tym, którzy uciekali z Polski. Tutaj wyrobili nam paszporty i wysłali nas do Budapesztu.
Po kilku dniach odpoczynku wyruszyliśmy międzynarodowym pociągiem z Budapesztu, przez Jugosławię (Zagrzeb i Lubljanę), Włochy (Triest, Wenecję, Weronę, Mediolan i Turyn; Włochy nie były jeszcze oficjalnie w stanie wojny), do Francji – Lyonu.
Na początku kwietnia 1940 r. znalazłem się w mieście Niort w zachodniej Francji blisko La Rochelle, gdzie organizowały się nowe polskie jednostki wojskowe i zapoznawano się z uzbrojeniem francuskim. Niedługo to trwało, gdyż w maju Hitler zaatakował Francję i wszystko rozbite zostało w drzazgi. W czerwcu podczas bombardowania załadowałem się na angielski okręt w La Rochelle i po 3 dniach znalazłem się w Anglii w Rymonth.
Po kilku dniach zawieźli nas do Szkocji, tam z obozu do obozu – ostatecznie znalazłem się z Dundee na wschodnim wybrzeżu Szkocji, gdzie wreszcie zostaliśmy zreorganizowani i uzbrojeni. Tutaj nic się szczególnie nie działo. Trochę bombardowania, czekaliśmy na wybrzeżu z działami na [niemiecką] inwazję.
Zaświadczenie o badaniu lekarskim, 1942 r.
W 1941 r., kiedy Hitler zaatakował bolszewików, generał Sikorski i Stalin zawarli umowę na zwolnienie Polaków, których bolszewicy trzymali w różnych łagrach, aby utworzyć polskie wojsko mające walczyć po stronie bolszewików.
1 stycznia 1942 r. zostałem wysłany z Glasgow w Szkocji do Murmańska w Rosji, aby pomóc w organizacji tego polskiego wojska w Rosji. Było nas około 12 młodziaków. Myślałem, że zginę, bo bardzo dużo okrętów było torpedowanych przez Niemców. Płynęliśmy w wielkim konwoju około 40 okrętów pod osłoną angielskiej marynarki wojennej na zachód od Islandii i później na północ od tej wyspy i dalej na wschód wzdłuż wybrzeża Grenlandii do Murmańska. Zimą to Morze Arktyczne jest bardzo niespokojne, no i temperatura około -40 stopni. Około 8 okrętów zostało zatopionych przez okręty podwodne, ale po 6 tygodniach wpłynęliśmy do Murmańska w jednym kawałku.
Polskie Siły Zbrojne w ZSRR, 1942 r. Zdjęcie domena publiczna
To polskie wojsko tworzyło się na wschód od Morza Kaspijskiego, więc czekała nas podróż przez całą Rosję, od Murmańska aż do Krasnowodzka, do małej wioski Kermine. Trwała około 6 tygodni, gdyż linie kolejowe były zajęte przez transporty wojskowe na front i wywożące całe fabryki na wschód – za Ural. Jechaliśmy do Moskwy przez Wołogdę na linii z Archangielska, gdyż Leningrad [dziś Petersburg] był oblężony. Z Moskwy przez Kujbyszew do Taszkientu, Samarkandy, Buchary i do tej wioski Kermine.
Tutaj spędziliśmy strasznych kilka miesięcy. Ludzie, którzy tu przybywali, byli bardzo wynędzniali, z rozmaitymi chorobami, niezdolni do niczego, brakowało żywności, lekarstw nie było w ogóle. Bardzo dużo ludzi umarło.
Jak sprawa Katynia wyszła na jaw [por. komentarz wyżej], generał Sikorski zerwał umowę ze Stalinem i postanowił, że przejdziemy na Środkowy Wschód, do Persji i Iraku, aby uratować to, co zostało. Po 4 miesiącach załadowaliśmy się w Krasnowodzku na okręt i przepłynęliśmy do Persji. Stamtąd transportami motorowymi – przez Hamadan – do Iraku, do obozu w Kirkuk. Pod dowództwem angielskim, przy dobrym wyżywieniu i lekarskiej pomocy, umundurowani, zaczęliśmy wszyscy wyglądać jak żołnierze.
Po miesiącu pojechałem pociągiem z Kirkuk przez Bagdad do Basry, gdzie znajdowała się wielka składnica motorowa. Przydzielono nam dużo ciężarówek i z powrotem – już drogą – pojechaliśmy do obozu w Kirkuk. Mieliśmy tam dużo szkoleń w prowadzeniu pojazdów motorowych, bo całe wojsko było zmotoryzowane, a my – Polacy – nie byliśmy motorowo wykształceni.
Prawo jazdy wojskowe, 1943 r.
W połowie 1943 r. przesunięto nas do Palestyny, w okolice Gazy i Berszeby. Tu znowu czekało nas dużo ćwiczeń i manewrów, już jako 2 Korpus Polski. Ja byłem w 5 Pułku Artylerii, w 5 Dywizji Kresowej. Z Palestyny pod koniec 1943 r. dotarliśmy przez pustynię Synaj do Egiptu, gdzie stacjonowaliśmy koło El Kantara. Tutaj otrzymaliśmy nowe wyposażenie w sprzęt wojenny i byliśmy gotowi pójść na front.
Na początku 1944 r., załadowani na okręty w Port Saidzie, popłynęliśmy do Włoch do Taranto [Tarentu]. W marcu przeszliśmy chrzest ogniowy na stosunkowo spokojnym odcinku frontu koło Foggii. Pod koniec kwietnia cały Korpus Polski został przesunięty na odcinek frontu pod Monte Cassino.
11 maja dokładnie o godzinie 11 wieczorem około 2 000 dział otworzyło ogień, no i piekło się zaczęło. Ostatecznie po kilku dniach zdobyliśmy Monte Cassino, ale po bardzo wielkich stratach.
Po [bitwie o] Monte Cassino polskie wojska zostały przesunięte na wybrzeże Adriatyku koło Termoli. Cały nasz udział w kampanii włoskiej koncentrował się wzdłuż tego wybrzeża: przez Pescarę, Ascoli Piceno, Ankonę, Pesaro, wkoło San Marino (neutralnego państwa), Rimini, Forli, aż do Bolonii, gdzie w końcu kwietnia 1945 r. zawarto zawieszenie broni.
Zostałem wówczas przeniesiony na południe Włoch do Gallipoli (południowy wschód od Tatanto [Tarentu]) do Centrum Wyszkolenia Wojsk Pancernych jako instruktor artylerii samobieżnej – to takie działo zamontowane na podwoziach czołgowych. Część żołnierzy zdecydowała się wrócić do Polski, reszta została we Włoszech na okupacji [w składzie sił okupacyjnych].
Stanisław Mańczak w okresie walki w 2 Korpusie Polskim
W połowie sierpnia 1947 r. załadowaliśmy się na okręty w Neapolu i po paru dniach wpłynęliśmy do Glasgow. Potem przewieziono nas do miasta Leek koło Stoke-on-Trent. Tutaj zostałem zdemobilizowany i zacząłem życie cywilne, wpierw w Macclesfield, a później w Stoke-on-Trent w fabryce ceramicznej jako buchalter aż do emerytury.
Można by o tym okresie wojennym pisać książki (…). Najważniejsze, że człowiek wyszedł z tego wszystkiego w jednym kawałku.
Spotkałem paru szamotulaków w czasie tego okresu, ale o tym może coś napiszę później, gdyż pisanie tego listu bardzo mnie wymęczyło umysłowo. Z przerwami pisałem ten list przez 3 dni.
Właśnie otrzymałem telefon od córki Antoniego Błażewskiego, że on zmarł. Byliśmy z tego samego rocznika 1918.
Jak się wojna zaczęła, byłem plutonowym podchorążym artylerii i skończyłem tę wojnę jako kapitan artylerii. Odznaczeń się trochę uzbierało, nie wiem, ile to warte, gdyż uważam, że dawali to z rozdzielnika. Mam 10 rozmaitych odznaczeń. Otrzymałem Krzyż Walecznych, Krzyż Zasługi z Mieczami, Krzyż Monte Cassino i rozmaite inne medale polskie i także angielskie. (…)
Mam nadzieję, że czytanie tego listu nie sprawi Wam dużo trudności. Jakoś po tylu latach nieużywania polskiego języka człowiekowi brakuje wielu słów, no i ortografia jest niepewna.
Może powiadomicie kolegów Błażewskiego o jego śmierci. Mam na myśli Jana Hoffmanna, Mariana Żuromskiego, może jest kilku innych, którzy jeszcze żyją. On był kapitanem obserwatorem w bombowcach.
Spodziewam się, że trzymacie się w zdrowiu i że życie jest teraz łatwiejsze bez tej komuny.
Pozdrowienia i uściski dla wszystkich
Wujek Stachu
***
O innym szamotulaninie – żołnierzu 2 Korpusu Polskiego można przeczytać w artykule