Stefan Kwilecki – syn Tekli Kwileckiej, ok. 1890 r.
Barbara z Mańkowskich Kwilecka z jednym z synów, ok. 1874 – synowa i wnuk Tekli Kwileckiej
Wanda z Kwileckich Niegolewska – córka Tekli Kwileckiej. Źródło: Maria Bruchnalska, Ciche bohaterki. Udział kobiet w powstaniu styczniowym, 1932
Władysław Maurycy Niegolewski – zięć Tekli Kwileckiej
Krzyż w Bininie. Zdjęcie Andrzej Bednarski
Emilia Sczaniecka (1804-1896), zdjęcie z lat 60. XIX w. Źródło – Polona
Bibianna Moraczewska (1811-1877), zdjęcie z lat 60. XIX w. Źródło: Maria Bruchnalska, Ciche bohaterki. Udział kobiet w powstaniu styczniowym, 1932
„Dziennik Poznański” 1894 nr 149
Statut Towarzystwa Pomocy Naukowej dla Dziewcząt – organizacja działała do 1939 r. Wersja statutu opublikowana w 1930 r. Źródło – Polona
Agnieszka Krygier-Łączkowska
Tekla Kwilecka i krzyż z Binina
W lipcu 1862 roku przed sądem w Szamotułach toczyła się sprawa przeciwko hrabinie Tekli Kwileckiej z Dobrojewa oraz jej rządcy Walentemu Janasowi. Oskarżeni zostali oni o „opór stawiany władzy rządowej”. Za sformułowaniem tym kryła się sprawa umieszczenia przy drodze w Bininie drewnianego krzyża pomalowanego biało-czerwono.
Tekla Kwilecka w Dobrojewie zamieszkała w listopadzie 1932 roku, po ślubie z Leonardem Kwileckim. Był on synem Klemensa i jego najbliższej kuzynki Anieli – jedynej córki Adama Kwileckiego, który w latach 90. XVIII w. wzniósł dobrojewski pałac, spalony i zburzony w okresie okupacji hitlerowskiej (por. artykuły http://regionszamotulski.pl/palac-w-dobrojewie/ i http://regionszamotulski.pl/dobrojewo-historia/).
Zespół pałacowy w Dobrojewie, ok. 1912 r.
Tekla pochodziła z rodziny Sieroszewskich herbu Nabram (rodzice Kazimierz i Anna z domu Swinarska), przyszła na świat 16 września 1807 roku w Kakawie (Kaliskie). Jej przyszły mąż – Leonard Kwilecki wziął udział w powstaniu listopadowym, walczył pod dowództwem gen. Giorolamo Ramorino − Włocha zwerbowanego do służby w wojskach powstańczych. Według przekazów Leonard zabrał do powstania konie ze stadniny w Dobrojewie (por. http://regionszamotulski.pl/stadnina-w-dobrojewie/).
Leonard Kwilecki zmarł w 1844 r. po długiej chorobie. Tekla przez wiele lat troskliwie opiekowała się mężem, na nią spadło wychowanie dzieci i troska o rozległy majątek. Małżeństwo doczekało się trojga dzieci. Najstarsza był Wanda (1834-1912), która w 1855 r. poślubiła Władysława Niegolewskiego (1819-1885) − doktora prawa, działacza niepodległościowego, posła na sejm pruski, współzałożyciela Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, a zarazem syna Andrzeja Niegolewskiego − ziemianina, bohatera szarży pod Samosierrą (1808). Spadkobiercą majątku, tzw. Dobrojewszczyzny, został Stefan Kwilecki (1839-1900), który w 1866 roku ożenił się z Barbarą z Mańkowskich (1845-1910), panną z nieodległych Rudek (por. http://regionszamotulski.pl/barbara-kwilecka-dzialaczka-narodowa-i-spoleczna/). Syn Klemens, najmłodsze dziecko Tekli i Leonarda, zmarł w wieku 12 lat.
Pałac w Dobrojewie na pocztówkach z ok. 1910 r.
Pierwsze zachowane informacje związane z działalnością narodowo-społeczną Tekli Kwileckiej dotyczą Wiosny Ludów w Wielkopolsce. Razem, między innymi, z Emilią Sczaniecką i Bibianną Moraczewską, weszła w skład − powołanej 24 marca 1848 roku − Dyrekcji Opieki nad Rannymi. Zakładała szpitale, wizytowała je, sama opatrywała rannych w walkach, starała się też o pomoc tym, którzy zostali uwięzieni. Na cele tej działalności przekazała rodowe srebra.
Krzyż w Bininie
W 1861 roku w Warszawie doszło do wielkich manifestacji patriotycznych, w czasie których domagano się zagwarantowania przez władze praw obywatelskich i przeprowadzenia reform społecznych. 27 lutego i 8 kwietnia wojsko rosyjskie otworzyło ogień do demonstrantów. Masakry wstrząsnęły Polakami, nie tylko w zaborze rosyjskim.
Właśnie po tych wydarzeniach, jak pisał autor artykułu z „Dziennika Poznańskiego” (lipiec 1862, nr 179), w różnych częściach powiatu szamotulskiego w grudniu 1861 roku ustawiono krzyże ku czci ofiar poległych Polaków. Jeden z nich stanął z inicjatywy Tekli Kwileckiej w Bininie, przy skrzyżowaniu dróg z Dobrojewa i z Ostroroga: „Krzyż ten jest z obrobionego drzewa, w wyższej części biały z obwódką pąsową, w dolnej zaś części czerwony z białą obwódką pomalowany, i nie ma na sobie krucyfiksu [figury Jezusa], tylko jak inne krzyże żelazną koronę cierniową”. Z polecenia zarządcy Dobrojewa – Walentego Janasa wykonał go czeladnik stolarski z Wielonka – Walenty Fijak. Prokuratura oskarżyła hrabinę Kwilecką i Walentego Janasa o „karygodny opór przeciw władzy rządowej” i ustawienie „znaku mogącego publiczną spokojność naruszyć”. Trzeba jednak dodać, że ani sąd w Szamotułach, ani poznański sąd apelacyjny nie uznało tego czynu za karygodny i wniosek prokuratury oddaliły, a proces z dnia 21 lipca 1862 roku odbył się na rozkaz najwyższego trybunału w Berlinie. Prokurator chciał zasądzenia od hrabiny Kwileckiej kary 25 talarów, a od Walentego Janasa – 3 talarów (lub 3 dni więzienia).
Krzyż w Bininie – wygląd współczesny. Zdjęcie Andrzej Bednarski
Tekla Kwilecka zjawiła się na procesie razem z zięciem Władysławem Niegolewskim − dr. prawa. Niegolewski chciał podjąć się obrony teściowej, najpierw jednak próbował przekonać sąd do tego, żeby obrady toczyły się w języku polskim, argumentując, że najważniejszy jest oskarżony, który musi dokładnie rozumieć proces, a hrabina Kwilecka „ani nawet słowa po niemiecku nie rozumie”. Kiedy sąd ogłosił, że postępowanie będzie się toczyło po niemiecku, Tekla Kwilecka uznała, że w takim razie woli być sądzona zaocznie i razem z Władysławem Niegolewskim opuścili posiedzenie.
Mowę obrończą − po niemiecku − wygłosił radca Szuman, formalnie będący obrońcą Walentego Janasa. Korespondent „Dziennika Poznańskiego” obszernie zrelacjonował to wystąpienie. Obrońca wniósł on o uniewinnienie obojga oskarżonych. Najpierw, używając sformułowań nieco patetycznych, nakreślił tło wydarzeń:
„Na krańcach wschodnich Europy żył od lat tysiąca naród, który nigdy nie zapragnął cudzego, spokojnie orał swe ziemie, nie prowadził wojen zaborczych, który krew swych najlepszych synów poświęcał za spokój Zachodu, by ludy inne bez obawy przed tą nawałą barbarzyńskich hord spokojnie pielęgnować mogły sztuki i nauki. I na ten nieszczęśliwy naród i na to nieszczęśliwe państwo zła przyszła godzina, kiedy sąsiedzi, z których niejednemu byt był uratował, nań uderzyli i go rozebrali. I otóż niemal sto lat od tej nieszczęśliwej chwili minęło, i jak złe, samo w sobie ma zarodki złego, skutki i owoce tego czynu rosną i krzewią się aż po nasze lata”.
Rosyjska armia strzela do polskich patriotów w Warszawie, 8.04.1861 r. Ilustracja inspirowana obrazem (Tony Robert-Fleury).
Dalej obrońca przedstawiał wydarzenia, które rozegrały się w 1861 roku w Warszawie: „Po jednej stronie garstka klęczącego i modlącego się ludu, który ze łzami w oczach ręce podnosił do nieba i błagał Boga i Bogarodzicę, by się nad nim ulitowali, po drugiej stronie tysiące wściekłych wojowników, knutem, szablą, bagnetem i kulą garstkę tę rozpędzający. Krwią wojsko moskiewskie naznaczyło dni one na ulicach Warszawy, krwawymi głoskami zapisała historia dni te i imiona ofiar w rocznikach swoich”.
Następnie odnosił się do krzyży, które stawiano w związku z warszawskimi wydarzeniami i pytał retorycznie: „I cóż za dziw, i cóż za zbrodnia, jeśli współbracia ich dni te i ofiary w sercach swych zapisali, cóż by była za zbrodnia, chociażby im na pamiątkę oraz jako ofiarę i modlitwę dla Boga, żeby ich od podobnych dni zachował, stawili krzyże, krzyże, które jak wiadomo, w świecie katolickim są znakami modlitwy, podziękowania lub ofiary?”
W ostatniej części swojego wystąpienia radca Szuman udowadniał, że krzyże nie są znakami zakazanymi, gdyż nie wzbudzają „rozruchu”, a skłaniają do modlitwy. Jeśli związać je z wydarzeniami w Warszawie, może to być modlitwa w intencji obrony przed „olbrzymem rosyjskim”. Krzyże nie mają zatem żadnego związku politycznego z Prusami, a ich kolor biały i czerwony − jak dowodził obrońca − są kolorami kościelnymi od wieków stosowanymi w dekoracjach krzyży.
Ostatecznie sąd uniewinnił oskarżonych, wskazując, że krzyże nie są znakami zabronionymi i choć krzyż w Bininie stoi już od kilku miesięcy, nie doszło do zakłócenia spokoju publicznego.
Bitwa pod Ignacewem – obraz Juliusza Kossaka
Walka i praca organiczna
Pół roku po procesie, który toczył się przed sądem w Szamotułach, w zaborze rosyjskim doszło do wybuchu powstania.
Tekla Kwilecka, działając w Kółku Pań Wielkopolskich, znów zabiegała o udzielenie pomocy powstańcom. Broń dla powstania w Belgii kupował jej syn Stefan, a potem − poszukiwany przez policję pruską − ukrywał się przez kilka miesięcy. Przez granicę między zaborami przedostał się natomiast zięć Władysław Niegolewski. Na początku maja w bitwie pod Ignacewem został ranny i wrócił do Wielkopolski, gdzie − oskarżony o zdradę stanu − odbył karę w wiezieniu w Głogowie. W działania narodowowyzwoleńcze zaangażowała się w tym czasie również córka Tekli Kwileckiej, a żona Władysława Kwileckiego – Wanda. Jeszcze przed powstaniem potajemnie − razem ze Sczaniecką, Moraczewską i Jarochowską − szkoliła przyszłe sanitariuszki, a potem sama pomagała rannym na polach bitwy i w szpitalach. Po powrocie do Wielkopolski wspierała uwięzionych polskich patriotów.
W 1864 roku Tekla Kwilecka po raz kolejny stanęła przed sądem w Szamotułach. Tym razem zarzucano jej zbieranie składek na rzecz Polaków więzionych w więzieniu w Moabicie, jednak i tym razem udało jej się uzyskać wyrok uniewinniający. Zamieszkała w Poznaniu, gdzie zajęła się pracą na rzecz oświaty dziewcząt i działalnością charytatywną.
W 1871 r. − po raz kolejny działając wspólnie z Emilią Sczaniecką i Bibianną Moraczewską − założyła Towarzystwo Pomocy Naukowej dla Dziewcząt, które wspierało edukację zawodową niezamożnych młodych kobiet. Tekla Kwilecka do śmierci należała do dyrekcji tej organizacji. Na krótko przed śmiercią w polskiej prasie poznańskiej ukazała się podpisana przez nią odezwa wzywająca do zbierania składek na oświatę ludową, aby w ten sposób upamiętnić setną rocznicę rozbiorów Polski.
Zmarła 2 lipca 1894 r. w Poznaniu, pochowana została w grobach rodzinnych w Kwilczu.
W prasie poznańskiej żegnano ją w ten sposób: „Całe życie śp. Tekli zasadzało się na pielęgnowaniu tych dwóch cnót, coraz rzadszych w naszych czasach: miłości i poświęcenia. Była to też jedna z tych prawie już legendarnych matron polskich, które wziąwszy sobie za dewizę zdanie: „módl się i pracuj” ściśle ich przestrzegały w swym życiu na dobro kraju i pożytek bliźnich”.