Wszystko ma być tak jak dawniej

Janek Wachowiak ma niespełna 26 lat i mówi, że urodził się za późno. Dlaczego? Bo podoba mu się, jak żyło się dawniej i bliskie mu są tradycyjne wartości.

Od kilku już dobrych lat zobaczyć go można w czasie występów Zespołu Folklorystycznego „Szamotuły”. Janek Wachowiak ma w nim stałe miejsce, nie należy do tych, dla których to chwilowa przygoda, a potem idą w życiu w innym kierunku.


W czasie uroczystości dożynkowych w 2018 r. i razem z Mateuszem Łącznym w czasie konkursu „Godejma po naszymu”, 2013 r. (zdjęcie SzOK)


Kontakt z kulturą ludową rozpoczął się od konkursu gwarowego w 2012 roku. Na jednej z lekcji nauczycielka szamotulskiego technikum rolniczego, którego uczniem był wówczas Janek, zachęcała uczniów do udziału w Amatorskim Konkursie Gwarowym „Godejma po naszymu”. Na myśli miała właściwie kolegę Janka, ten jednak nie bardzo miał ochotę na start w konkursie. To Janek zaproponował mu wtedy wspólny występ, do którego zresztą sam przygotował tekst. Gwarę znał wówczas tylko trochę, pewnie jak wszyscy. Tekst pisał, korzystając ze słowników gwarowych, trochę radząc się rodziny. W konkursie w swojej kategorii duet Jan Wachowiak i Mateusz Łączny zajął drugie miejsce. Ten sam sukces Janek i Mateusz powtórzyli rok później, a w 2014 r. wspólnie zwyciężyli. W 2015 r. Janek wystąpił już sam (II miejsce). W pisaniu kolejnych tekstów wspierała go długoletnia tancerka zespołu folklorystycznego – Anna Czerniak, która pilnowała, żeby brzmiały one „po szamotulsku”.

W koncercie laureatów koncertu gwarowego w 2013 r. występowała również grupa tancerzy z zespołu „Szamotuły”. Janek zaczął rozmawiać z tancerkami i te namówiły go, żeby przyszedł na trwający właśnie nabór do zespołu. Tak zaczęła się przygoda z tańcem i pieśniami regionu szamotulskiego, ale nie tylko z nimi, bo zespół ma w swoim repertuarze tańce kurpiowskie, rzeszowskie, krakowiaka, kujawiaka z oberkiem i nasz taniec narodowy – polonez. Pierwszy raz Janek wystąpił z zespołem wiosną 2014 r. w czasie Pokazów Stołów Wielkanocnych.


W Weselu szamotulskim. Przedstawienie wystawione z okazji jubileuszu 75-lecia Zespołu Folklorystycznego „Szamotuły”. Zdjęcie Tomasz Koryl


Szczególnie dużo czasu Janek poświęcał na próby w klasie maturalnej, kiedy ćwiczył nie tylko dwa popołudnia w tygodniu, ale także w soboty – razem z tancerzami seniorami. Maciej Sierpiński, kierownik zespołu, na jubileusz 70-lecia „Szamotuł” przygotowywał wówczas inscenizację Wesela szamotulskiego, dostrzegł w Janku potencjał aktorski i chciał, żeby jak najlepiej przygotował się do roli. 9 maja 2015 r., w trakcie trwania egzaminów maturalnych, Janek zadebiutował w widowisku jako Faktor i w tej roli występuje do dziś.

Występy zespołu wiążą się z licznymi wyjazdami, także zagranicznymi. Janek wraz z zespołem odwiedził w ciągu 5 lat Litwę, Białoruś, Niemcy, Włochy, a także Armenię, Indie, Indonezje, USA i Kamerun.


Dożynki Gminno-Powiatowe w Szamotułach, 2018 r. Zdjęcie Tomasz Koryl


Po gwarze, której znajomość dzięki występom w zespole jeszcze rozwinął, tańcach i piosenkach przyszła kolej na jeszcze jeden element kultury ludowej – haft. W zespole szamotulskim zawsze słyszał, że elementem stroju ludowego, o który trzeba szczególnie dbać, jest czepek – damskie nakrycie głowy. Czepka w żadnym wypadku nie można prać, ponieważ bardzo łatwo może się wtedy zniszczyć, tancerka nie może też w nim zmoknąć, bo czepek straci fason. Mówiono, że zostały już tylko pojedyncze osoby, które potrafią zrobić nowy czepek lub naprawić stary.

Janek miał zawsze w sobie ciekawość, jak coś jest zrobione. Postanowił spróbować własnoręcznie wykonać czepek szamotulski, czyli podjąć się czegoś, czego nie próbowały nawet osoby przez wiele lat związane z zespołem. Anię Czerniak poprosił o pokazanie, jak powstają tiulki, czyli ułożone w drobne karby falbanki okalające czepek. Reszty: wyszywania, łączenia poszczególnych elementów, właściwego krochmalenia i prasowania – nauczył się sam. Pierwsze jego czepki, jeszcze wykonane na łatwiej dostępnym i tańszym sztucznym tiulu, powstały w 2016 r. Dziś Janek ocenia te prace jako nieudane, jednak – kiedy się je ogląda – od razu widać, że ich autor nie wybiera najłatwiejszych rozwiązań: haft na tiulu ma skomplikowany i duży wzór.


W czasie procesji Bożego Ciała w 2017 r. Dziewczynki mają czepki odnowione przez Jana Wachowiaka


Potem zaczął naprawiać stare czepki. Zespół się rozrastał, pojawiła się spora grupa par w wieku dojrzałym, więc potrzebne były czepki, zwłaszcza dla mężatek. Zimą z 2016 na 2017 r. Janek naprawił 12 czepków dla tancerek zespołu. Członkinie zespołu miały dzięki temu w czym wystąpić Międzynarodowych Spotkaniach Folklorystycznych, odbywających się w ramach Tygodnia Kultury Beskidzkiej. Zespół przywiózł stamtąd nagrodę specjalną.

W ostatnich miesiącach Janek tworzy kolejne nowe czepki i kryzy, już tak, jak trzeba, na naturalnym tiulu. Pierwszy, z pięknym motywem winogron, powstał jesienią 2020 r. w ramach warsztatów Urodzeni w czepku, realizowanych w Szamotulskim Ośrodku Kultury. Halina Krupińska, która sama – krótko po wojnie – nauczyła się szamotulskiego rękodzieła od siostry swojej babci, przekazała swoją wiedzę zespołowi chętnych osób. Janek Wachowiak był w tej kilkunastoosobowej grupie jedynym mężczyzną.


Z Danutą Jedynak. Objazdowa Scena Artystyczna (OSA), 2020 r. Zdjęcie SzOK


Janek nie tylko wykonuje czepki. Szuka tradycyjnych wzorów, ogląda w tym celu stare zdjęcia i obiekty w muzeach, a potem na kartce papieru opracowuje swój wzór. Każde jego dzieło jest zupełnie inne. Do wiosny mają powstać jeszcze trzy kolejne czepki, jeden jest już gotowy. Praca jest niezwykle żmudna, ale Janka to nie odstręcza, liczy się dla niego rezultat. Wyszywa 2-3 godziny dziennie, najczęściej wieczorem, czasem ogląda przy tym seriale w Internecie lub w telewizji. Czepek to wynik miesięcznej pracy!

Takie nietypowe u mężczyzny umiejętności nie wzięły się znikąd. Kiedyś wyszywała mama, babcia robiła na szydełku i szyła, a i sam Janek w przeszłości nieraz już pokazał duże zdolności rękodzielnicze. Nauczył się robić wycinanki (tu inspiracją były dla niego motywy kurpiowskie), co roku tworzy piękną dużą szopkę, która stoi u niego w pokoju. Kiedyś jego szopki wygrywały we wszystkich szkolnych i kościelnych konkursach, teraz są tak duże, że nie da się ich przenieść.



Od wiosny do jesieni na haft nie ma już czasu. Janek w rodzinnym Ostrorogu uprawia truskawki, kilka lat temu założył własną pasiekę: zaczął od 5 uli, teraz ma ich 30. Przy ulach wysiewa tradycyjne kwiaty, głównie słoneczniki, uprawia warzywa w przydomowym ogródku i hoduje kaczki (z krwi jego mama Mirosława gotuje czerninę). Uprawia też ziemię, testuje środki ochrony roślin, lubi wymyślać narzędzia, które ułatwiają mu pracę.

Podoba mu się życie zgodne z naturą – takie jak w Chłopach Reymonta. Do tej książki lubi zresztą wracać i już choćby przez to byłby nietypowym przedstawicielem młodego pokolenia.

Kiedy dowiedział się, że miałby o nim powstać atrykuł, był zdziwiony. Cóż można o mnie napisać? – zapytał. A to taki ciekawy młody człowiek. I taki inny.

Agnieszka Krygier-Łączkowska

Czepki wykonane przez Jana Wachowiaka




Czepek mężatki powstały w ramach warsztatów Urodzeni w czepku





Czepek mężatki, 2021.

Czepki mężatek różnią się od panieńskich wielkością (bardziej zakrywają włosy i dochodzą do uszu). Ozdabiane są dodatkowo przypiętą jedwabnicą, czyli kolorową chustą zwiniętą w rulon, mają jedną tiulkę (falbankę dookoła)


Czepki naprawione przez Jana Wachowiaka