Jeśli knyple, to tylko od Czwojdy. Ignacy Czwojda – szamotulski piekarz

Piekarnia Czwojdy: knyple, pszenne chałki, bułki różnych wielkości, chleby o złotobrązowej skórce i ten niepowtarzalny zapach świeżego pieczywa! Oprószeni mąką piekarze co jakiś czas donosili w wiklinowych koszach gorące bułki i bochenki. Za powitanie słowami: „Niech będzie pochwalony…” dostawało się w prezencie dodatkowego knypelka. Na ścianie wisiał nieduży obrazek, chyba z Matką Bożą, z maleńką czerwoną „wieczną lampką”.

Ignacy Czwojda (1897-1977) jako młody człowiek wziął udział w powstaniu wielkopolskim, w Szamotułach zamieszkał jeszcze w latach 20. XX wieku. Odkupił istniejącą już wcześniej piekarnię ze sklepem przy ul. Wronieckiej. Widać ją na pocztówce sprzed 1918 roku, na szyldzie widać nazwisko ówczesnego właściciela: Michaelis Lewinsohn. Trudno dociec, czy Czwojda kupił bezpośrednio piekarnię od Lewinsohna. Pierwsze dziesięciolecie po odzyskaniu przez Polskę niepodległości było czasem, gdy wielu Niemców, a także Żydów, sprzedawało swoje firmy i wyprowadzało się z Szamotuł, a na ich miejsce napływali nowi przedsiębiorcy.


Pocztówka – Muzeum-Zamek Górków, zdjęcie współczesne Marta Szymankiewicz


Podobnie jak inni szamotulscy przedsiębiorcy Ignacy Czwojda wspierał bezrobotnych, w listopadzie 1933 r. kandydował do Rady Miejskiej z listy Obozu Narodowego, z tej samej listy startowali, między innymi, dwaj inni znani szamotulscy piekarze: Franciszek Nowaczyński i Władysław Mazurkiewicz.

W latach 30. Ignacy Czwojda w życzeniach noworocznych, które zamieszczała „Gazeta Szamotulska”, polecał „Szanownej Klienteli” „chleb zdrowotny Steinmetza” i pumpernikiel. Pierwszy był pieczony według specjalnego przepisu z gruboziarnistej mąki żytniej, dostarczanej ze Starogardu, drugi – znany do dziś – to bardzo ciemny razowy chleb, pieczony w stosunkowo niskiej temperaturze, nawet przez kilkanaście godzin, z gruboziarnistej mąki żytniej.


„Gazeta Szamotulska” 1935 nr 1


Ignacy nie był pierwszym piekarzem w rodzinie. Jego ojciec Franciszek założył firmę piekarską w Kobylinie w 1895 roku. W 1926 r. piekarnia została przeniesiona do Krotoszyna, gdzie Franciszek kupił kamienicę. W 1936 roku krotoszyńską firmę przejął syn Stanisław. W 1952 roku piekarnia została znacjonalizowana, a w 1990 r. syn Stanisława – Aleksander odzyskał kamienicę i aby móc prowadzić działalność, wykupił od Społem należące dawniej do rodziny maszyny. Od kilkunastu lat piekarnię Czwojda prowadzą Mateusz i Jakub ‒ synowie Aleksandra, czyli już czwarte pokolenie rodzinnej firmy.

Losy szamotulskiej piekarni Ignacego Czwojdy potoczyły się inaczej. Ignacemu pomagała siostra Maria, zdrobniale nazywana Maniusią. Ożenił się późno, również z Marią, małżeństwo było bezdzietne. Dla siostry  ślub brata był wstrząsem, podkreślała – może mimo woli – że to ona jest osobą, która na wszystkim się zna. Najpierw zmarła siostra, później – w 1979 roku – brat. Ponieważ w Szamotułach nie mieli żadnej rodziny, wrócili do ziemi krotoszyńskiej ‒ są pochowani na tamtejszym cmentarzu.

Piekarnia w tym samym miejscu przetrwała do dziś, od kilu lat prowadzi ją już trzeci po Ignacym Czwojdzie właściciel. Wielu szamotulan pamięta jednak i wspomina, jak to było „u Czwojdy”. Łukasz Bernady napisał nawet kiedyś baśń o piekarzu, któremu nadał to nazwisko (tekst na stronie  http://regionszamotulski.pl/lukasz-bernady/ ). Bo smaki dzieciństwa są czymś, co pozostaje z nami na zawsze.

Agnieszka Krygier-Łączkowska