Święty Wawrzyniec na Rynku w Szamotułach
Mało kto dziś wie, że na szamotulskim Rynku – oprócz figury św. Jana Nepomucena – stała jeszcze druga – św. Wawrzyńca. Wstawiennictwo pierwszego świętego ma zapewniać ochronę przed powodziami, drugi ma chronić przed pożarami. A pożarów w Szamotułach było dużo więcej niż powodzi.
Zacznijmy od tego, gdzie stała figura św. Wawrzyńca. Nie ma jej, niestety, na żadnej pocztówce, co może świadczyć o tym, że z przestrzeni miejskiej zniknęła przed 1897 rokiem, z którego to roku pochodzą najstarsze zachowane pocztówki. Usytuowana była po przekątnej Rynku w stosunku do figury Jana Nepomucena, w południowo-wschodnim narożniku, w pobliżu późniejszej stacji benzynowej. Z czasem stan figury św. Wawrzyńca, umieszczonej prawdopodobnie na wysokim cokole, pogorszył się na tyle, że usunięto ją z Rynku.
Dodać trzeba, że widoczna na wielu pocztówkach figura św. Jana Nepomucena również była mocno podniszczona. Tę ostatnią figurę ustawiono na Rynku po powodzi z lat 1724-1725. Zachowane dokumenty informują o wielu pożarach, do których doszło w Szamotułach w XVII i XVIII w., największe szkody w zabudowie miasta powstały z tego powodu w latach 1634, 1677, 1684, 1710, 1715 i 1718. Być może więc w końcu lat 20. XVIII w. na Rynku w Szamotułach wzniesiono dwie figury świętych, którzy mieli strzec miasta przed żywiołem wody i ognia.
Rynek w Szamotułach, 30.10.2021 r., widoczne zbiorniki po paliwie na miejscu dawnej stacji benzynowej. Obok stała figura św. Wawrzyńca. Zdjęcie Łukasz Wlazik
Wzmianka o omawianym obiekcie pojawia się wśród ciekawostek zamieszczonych w „Ilustrowanym kalendarzu «Gazety Szamotulskiej» na rok 1931”. Jej autor wspomniał, że „posąg świętego dziwnym zbiegiem okoliczności ocalał i znajduje się obecnie na jednym ze strychów szamotulskich”. Dalsze losy figury św. Wawrzyńca nie są znane. Figurę św. Jana Nepomucena Niemcy usunęli z Rynku w listopadzie 1939 r.
Jak wyglądała szamotulska figura św. Wawrzyńca, nie wiadomo. Zazwyczaj postać tego świętego przedstawia się z dwoma charakterystycznymi atrybutami: kratą, na której poniósł śmierć (położono ją nad ogniem) i gałązką palmy, będącą symbolem męczeństwa. Tak właśnie postać świętego została namalowana na obrazie z ołtarza Matki Bożej w bazylice kolegiackiej w Szamotułach. Figury lub kapliczki z postacią tego świętego są w naszym powiecie w Pniewach, Pamiątkowie, Dobrojewie i Samołężu. Jako ciekawostkę można jeszcze dodać, że imię „Wawrzyniec” w XVII w. w Szamotułach należało do najpopularniejszych imion męskich.
Fragment ołtarza Matki Bożej w szamotulskiej bazylice kolegiackiej. Po bokach ikony „Szamotuł Pani” obrazy świętych męczenników: z prawej św. Wawrzyniec, z lewej św. Szczepan. Zdjęcie Jerzy Walkowiak
Kiedyś Oporowo, dziś Dębe
Dziś w powiecie szamotulskim nie ma już żadnego wiatraka, w miejscowości Dębe (gmina Lubasz) zachował się jednak tego typu obiektu, który wcześniej stał w Oporowie (gmina Ostroróg). Można go zwiedzać.
3-kondygnacyjny wiatrak typu koźlak pochodzi z 1. połowy XIX w. Młynarz Kazimierz Szczepski z Ćmachowa koło Wronek kupił go dla syna Nikodema z Oporowa. W połowie XIX w. – po Wiośnie Ludów – rodzina Szczepskich była prześladowana przez władze pruskie i zdecydowała się na zmianę miejsca zamieszkania. W ciągu jednej nocy wiatrak rozebrano i przewieziono do wsi Dębe, gdzie stanął na obecnym miejscu – w pobliżu drogi Lubasz – Czarnków i używany był aż do 1950 r.
Zdjęcie Tomasz Florek
W 1889 r. wiatrak został kupiony przez młynarza Marcina Szypę, który wytwarzał w nim – między innymi – znaną w okolicy kaszę. W czasie niemieckiej okupacji przejął go Niemiec, który nie znał się na młynarstwie i obiekt w dużej mierze zdewastował. Po II wojnie światowej wiatrak wrócił do rodziny Szypów, odnowił go syn Marcina – Stanisław Szypa. Po roku 1950 obiekt niszczał, na szczęście nie został rozebrany. W 1977 r. został uznany za zabytek.
W 2010 r. zakupił go Gminny Ośrodek Kultury w Lubaszu, został odrestaurowany i obecnie jest udostępniany do zwiedzania. Co roku odbywa się tam impreza pod nazwą Dzień Latawca.
Rentgen w kaplicy
W okresie niemieckiej okupacji w kaplicy szpitalnej w Szamotułach urządzono pracownię rentgenowską. Władysław Paszke (ur. 1932) wspomina: „W 1942 r. uległem wypadkowi, na skutek którego doznałem złamania lewej ręki w łokciu. Dostęp do leczenia dla obywateli polskich był w Kraju Warty (Warthegau) bardzo trudny. Moja mama skontaktowała się z dr. med. Franciszkiem Kocińskim (1900-1959), który w czasie okupacji pracował w szpitalu w Szamotułach. Pan doktor zdecydował, że muszę mieć wykonane zdjęcie rentgenowskie. W uzgodnionym terminie zgłosiłem się do szpitala. Pan doktor wprowadził mnie do pomieszczenia, w którym był rentgen. Kiedy wszedłem do tej ciemnicy, zorientowałem się, że tutaj była kaplica. Przeżegnałem się. Dzisiaj nie potrafię powiedzieć, czy znak krzyża był wynikiem strachu, że wykonanie zdjęcia rentgenowskiego będzie bolało, a naprawdę było to bolesne. Przed zrobieniem zdjęcia pan doktor musiał kontuzjowaną rękę ułożyć prawidłowo na stole. Powiedział: «Dobrze, Władziu, [że się przeżegnałeś], bo tutaj była kaplica, a zamiast rentgena stał ołtarz». Trzeba powiedzieć, że lekarz ten bardzo pomagał Polakom, a ja dzięki jego pomocy mam do dziś sprawną rękę, a było to bardzo skomplikowane złamanie”.
Po zakończeniu okupacji siostry Służebniczki Maryi (pełna nazwa: Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny) urządziły tymczasową kaplicę na piętrze w budynku szpitalnym. Otwarcie i poświęcenie odremontowanej kaplicy nastąpiło w 1946 r. Na uroczystość tę przybył arcybiskup poznański Walenty Dymek, obecni też byli, jak wspomina Władysław Paszke, między innymi ks. proboszcz Franciszek Forecki, dyrektor szpitala – dr Wiktor Dullin i szamotulski rzeźbiarz Ignacy Pikusa, który przygotował nowy wystrój kaplicy, oraz siostry Służebniczki Maryi, które przyjechały z wielu polskich miast. Sam Władysław Paszke służył w czasie tego nabożeństwa jako ministrant.
Kaplica w szpitalu po remoncie w 1946 r.
Warto przypomnieć, że siostry Służebniczki Maryi w 1894 r. zbudowały dom pod wezwaniem św. Józefa (na zdjęciu pierwszy z lewej). Zamieszkały w nim, prowadziły tam ochronkę, pokoje dla sierot oraz niewielki szpital (początkowo 20 łóżek). W 1911 r. obiekt nieco rozbudowano. W okresie międzywojennym Szpital św. Józefa był główną placówką medyczną w powiecie. W latach 1929-1930 znacznie go rozbudowano (budynek drugi z lewej) i zmodernizowano. Od 1897 r. do 1. połowy lat 20. XX w. działał jeszcze w Szamotułach drugi szpital, prowadzony przez diakonisy (siostry protestanckie).
W czasie okupacji szpital przejęły władze niemieckie. Zaraz po opuszczeniu Szamotuł przez Niemców siostry ponownie go objęły (w czasie okupacji nadal opiekowały się chorymi, ale pod zarządem niemieckim) i odremontowały (w 1948 r. 150 łóżek). Na podstawie uchwały rządu obiekt odebrano zgromadzeniu 1.10.1949 r. Siostry nie otrzymały żadnej rekompensaty finansowej, pozostawiono im kaplicę, mieszkanie w starym budynku, domek w podwórzu, część pomieszczeń gospodarczych i ogród.
Informacje o historii obiektu na podstawie książki Piotra Nowaka, „Szamotuły. Dzieje miasta”.
Pocztówkę z okresu okupacji udostępnił Jaromir Dehmel, zdjęcie z 2019 r. – Jan Kulczak.
Chojno, głaz z tablicą pamiątkową. Zdjęcie Andrzej Bednarski
Odwrót spod Moskwy… także przez Szamotuły
W lutym 1813 r. przez tereny naszego regionu odbywał się odwrót armii napoleońskiej po klęsce kampanii rosyjskiej. Pod Pniewami doszło do odparcia przez Polaków ataku Rosjan, co – oczywiście – nie zatrzymało odwrotu wyczerpanych wojsk. Zapraszamy do przeczytania informacji o tych wydarzeniach.
Jeden ze szlaków odwrotu wielonarodowej armii Napoleona w dniach od 9 do 15 lutego wiódł przez Pamiątkowo, Szamotuły, Wronki oraz Gaj Wielki, Podrzewie, Pniewy i dalej na Czarnków lub Sieraków. Za wojskami napoleońskimi podążały siły rosyjskie – w Wielkopolsce poruszały się one kilkutysięcznymi podjazdami dowodzonymi przez gen. Michaiła Woroncowa i gen. Aleksandra Czernyszewa.
Pniewy, głaz upamiętniający zwycięską potyczkę Polaków z oddziałem wojsk rosyjskich (14 lutego 1813 r.). Zdjęcie Andrzej Bednarski
W dziennikach płk. Adama Turny (1775-1851), szwoleżera Napoleona, ziemianina, dziedzica Objezierza, zachowały się fragmenty mówiące o ruchach wojsk, którymi dowodził w tym czasie: „9 lutego [1813 r.], gdy patrole od Drezdenka wróciły i żadnego posłuchu nie było o nieprzyjacielu, przemaszerowaliśmy do Wronek. Warta już puszczała i my Polacy szczęśliwie po lodzie przejechali, lecz Włochy [Włosi], choć nie było zimno, skurczone ledwo się nie potopili. Musieliśmy ich po jednym koniu przeprowadzać i z wody wyciągać. Tu przenocowawszy, ruszyliśmy do Szamotuł. 10 lutego. Stąd generał Klicki ze swymi Włochami przemaszerował do Poznania, a ja z moja Komendą do Pamiątkowa, wstąpiwszy do Boborówka i Kąsinowa. (…) 11 lutego z Pamiątkowa na Nieczajnę, Kowalewko, Maniewo maszerowałem i gdybym nie spotkał chłopa, który mnie przestrzegł, że w Goślinie są Moskale, bym w sam środek wlazł. Lecz znając okolicę, ruszyłem w prawo do Owińsk, tu stały Francuzy… W nocy ruszyliśmy pod Poznań, który o 5 rano przeszli. Poszliśmy na noc do Chlewisk, wsi należącej do Chryzostana Niegolewskiego, stało nas tu 500 koni. Król neapolitański [Joachim Murat, szwagier Napoleona] pojechał do siebie, a komendę objął wicekról włoski książę Eugeniusz [pasierb Napoleona]. (…) 13 lutego ruszyliśmy do Lubosza pod Pniewami”.
Napis na kamieniu z Pniew. Zdjęcie Andrzej Bednarski
Reszta wojsk napoleońskich, w obawie przed okrążeniem, opuściła Poznań 12 lutego. 14 lutego pod Pniewami szwoleżerowie gwardii pod dowództwem płk. Jana Pawła Jerzmanowskiego (1779-1862) odparli kilka szarż Kozaków Woroncowa. Po tej walce – podbudowani psychicznie żołnierze – ruszyli dalej na zachód, w stronę Frankfurtu. W 2006 r. na miejscu zwycięskiej potyczki (w pobliżu ul. Lwóweckiej, pomiędzy stacją paliw i budynkiem hotelu) odsłonięto głaz z pamiątkową tablicą w języku polskim i francuskim.
W 1999 r. w Chojnie koło Wronek naprzeciw szkoły stanął głaz upamiętniający poległych żołnierzy napoleońskich. Prawdopodobnie właśnie w lutym 1813 r. pochowano tam jakąś grupę żołnierzy, cmentarz żołnierzy napoleońskich – według przekazów – istniał też w Wartosławiu w pobliżu przeprawy promowej.
Kamień z Chojna. Zdjęcie Andrzej Bednarski
Zmarli z obu stron konfliktu pochowani zostali także na cmentarzu przy kościele kolegiackim w Szamotułach. W księgach zgonów z tego roku można odnaleźć zapisy: „Na cmentarzu kolegiackim pochowano uczciwego Erazma Kosińskiego, lat 30, z wojska Najjaśniejszego Imperatora Wszechrusi, zmarłego nagle dnia 10 stycznia w czasie postoju we wsi Gałowo w parafii tutejszej”; „Na cmentarzu kolegiackim pochowano Henryka, nazwiska nieznanego, żołnierza z wojska króla westfalskiego, który w Szamotułach zatrzymał się, zmarłego z nieznanej przyczyny w wieku 23 lat”.
O Marcinie Rożku
Szamotulskie dzieło tego artysty – pomnik Powstańca ma zostać odtworzone. Kim był Marcin Rożek?
Urodził się w 1885 r. w rodzinie robotnika kolejowego, po ukończeniu szkoły powszechnej wykształcił się w zawodzie kamieniarza. Dalszą naukę umożliwiło mu stypendium Towarzystwa Naukowej Pomocy. Studiował najpierw w Berlinie (szkoła rzemiosł artystycznych), a następnie w Monachium (Akademia Sztuk Pięknych). Brał udział w powstaniu wielkopolskim, po odzyskaniu przez Polskę Niepodległości wszedł w skład komitetu organizacyjnego Szkoły Sztuk Zdobniczych (późniejsza Akademia Sztuk Pięknych, dziś Uniwersytet Artystyczny) i objął w niej Wydział Rzeźby. W 1933 r. przeniósł się do Wolsztyna, mieszkał i tworzył w willi zbudowanej według własnego pomysłu (dziś mieści się tam poświęcone mu muzeum).
Już na początku niemieckiej okupacji Rożek znalazł się na liście osób poszukiwanych przez Gestapo. Ukrywał się pod zmienionym nazwiskiem w różnych miejscowościach, jednak w 1942 roku został aresztowany i osadzony w Forcie VII w Poznaniu. W lipcu 1943 r. wysłano go do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, gdzie zmarł wiosną 1944 roku.
Marcin Rożek (po lewej) ze współpracownikami przy pomniku Bolesława Chrobrego. Zdjęcie ze zbiorów Muzeum Marcina Rożka w Wolsztynie
Marcin Rożek stworzył wiele pomników, między innymi pomnik Bolesława Chrobrego z placu Katedralnego w Gnieźnie, popiersia Chopina i Moniuszki z poznańskich parków, a także figurę i medaliony z pomnika Najświętszego Serca Jezusowego w Poznaniu (zwanego Pomnikiem Wdzięczności).
Oprócz szamotulskiego pomnika Niemcy zniszczyli na początku wojny wiele innych dzieł Marcina Rożka, m.in. pomnik z Gniezna i poznański Pomnik Wdzięczności.
Do dziś w nawie Matki Bożej szamotulskiej bazyliki kolegiackiej przetrwały dwie jego prace: drewniana rzeźba św. Antoniego z Dzieciątkiem oraz gipsowa płaskorzeźba Matki Bożej i św. Stanisława Kostki.