Historia wyczytana ze starych zdjęć i pocztówek
Rynek był sercem Ostroroga
Kiedy właściwie wytyczono rynek w Ostrorogu, tego nie wiemy. Skoro jednak miasta lokowane na prawie magdeburskim miały rynki, wypada uznać, że średniowieczny Ostroróg także rynek miał. Czy w tym samym miejscu co teraz? Można domniemywać, że tak. Główny plac w miasteczku, które istniało już w roku 1383 (wspomina o nim w swojej kronice Janko z Czarnkowa), był usytuowany pomiędzy Zamkiem a kościołem. To tu odbywały się na pewno wszystkie jarmarki, których organizowanie potwierdził przywilejem król Stanisław August Poniatowski w II połowie XVIII wieku.
Nie bardzo wiadomo, gdzie obradowały władze średniowiecznego miasta Ostroroga czyli burmistrz, który z rajcami rozstrzygał spory, np. o kradzieże, oraz wójt z ławnikami, którzy z kolei rozstrzygali sprawy kupna, sprzedaży, ugody, intercyzy.
W żadnej dostępnej historii czy monografii nie ma najmniejszej wzmianki o ratuszu. A takowe przeważnie stawiano na rynku. Ale nie w Ostrorogu. Zbudowany w czasach pruskich magistrat, zlokalizowano przy ul. Wronieckiej, niedaleko poczty i szkoły.
Ale to rynek był sercem miasta. Widać to na starych pocztówkach, które zamieszcza Michał Dachtera na profilu Ostroróg na kartach historii.
Najstarsza pocztówka pochodzi z początku XX wieku jeszcze z czasów pruskich. Rynek jest dużym placem z figurą św. Jana pośrodku. Widać zachodnią pierzeję rynku. Tylko jeden dom jest piętrowy. Pozostały domki są parterowe.
Pocztówka wysłana z pozdrowieniami z Ostroga. Zawiera błąd, może to wynikać z braku znajomości zasad ortografii. Na początku XX wieku w szkołach nawet nauka religii odbywała się w języku niemieckim. Pocztówka jest znakiem czasu.
100 lat temu, na narożniku rynku i ul. Pniewskiej działała restauracja Weidnera. Nazywała się „Restaurant zum Deutschen Kaiser”, czyli „Restauracja pod niemieckim cesarzem”.
Ale nie tylko Niemiec miał knajpkę na rynku. Tam, gdzie dzisiaj jest lokal prowadzony przez panią Danutę, a w końcówce lat 40. prowadzili tam niewielką restauracyjkę moi dziadkowie Leśni, za czasów pruskich była „Restauracya” niejakiego Tamkiewicza. Fotograf uchwycił moment, kiedy na dachu stali kominiarze. „Restauracya” jest ukryta za drzewami. Przed nią stoi rodzinka: ostrorożanka w długiej sukience. Dopiero po I wojnie kobiety skróciły swoje sukienki. I to za sprawą Coco Chanel.
Na narożniku ulicy Kościelnej i Głównej czyli Hauptstrasse (dzisiejsza Szamotulska) widoczny jest sklep Otto Kutzera – rzeźnika, który prowadził tu biznes prawie do 1945 roku. Kiedy w 1919 roku odrodziła się Polska, on postanowił zostać w Ostrorogu, dokąd przybyli przed laty jego przodkowie.
Górne zdjęcie pocztówki z lewej strony przedstawia tę samą perspektywę. Ale tym razem rynek jest pełen ludzi. Nie wiemy, jaka to uroczystość wyciągnęła naszych przodków ze swoich domów. Może wyszli z kościoła? A może coś ważnego się odbywa? Widać eleganckie stroje. Na pierwszym planie dama w długiej spódnicy, białym żakiecie i białym kapeluszu z dużym rondem. Towarzysząca kobiecie mała dziewczynka ma białą sukienkę i kapelusik. Może w tym tłumie jest moja babcia Józefa ze swoimi siostrami Stanisławą i Marcjanną? Na drugim planie widać mężczyzn w kapeluszach. Ktoś nawet prowadzi rower? Z lewej chłopcy w czapeczkach i ciemnych odświętnych strojach. Wszyscy stoją w cieniu dużych drzew.
Zdjęcie na dole tej pocztówki przedstawia dworzec w Ostrorogu, który zbudowano w 1906 roku. Z boku domy urzędników miejskich. Na pocztówce z prawej na dole też jest dworzec kolejowy z pięknym zegarem.
Na tej pocztówce mamy zbliżenie na Restauracyę Tomkiewicza, do której wchodziło się po schodkach, oraz na ulicę Główną czyli Hauptstrasse. Wszędzie drzewa i sklepy. Na zdjęciu widać trzy sklepy: z lewej obok restauracji, sklep masarski Otto Kutzera i sklep na narożniku ul. Głównej i rynku.
Na następnej pocztówce widać kolejne sklepy na rynku. Na wschodniej pierzei, obok sklepiku, który widzieliśmy na poprzedniej pocztówce i którego witrynę zobaczycie za chwilę, był duży sklep kolonialny Brzozowskiego. Jest to piękna kamienica piętrowa, przed którą stoi przystojny mężczyzna. Czyżby to był właściciel sklepu we własnej osobie? A na dolnym zdjęciu pocztówki to samo zdjęcie mieszkańców Ostroroga, które już było, tylko o wiele wyraźniejsze.
A teraz ta sama perspektywa, tylko rynek pusty, a właściwie z jednym człowiekiem. Czasy jeszcze pruskie, na co wskazuje napis „Scharfenort” u dołu pocztówki. Budynek narożnikowy pokryty jest spadzistym dachem, ma parter i poddasze użytkowe, paradne wejście i sklep. Kamienice są już piętrowe, na parterze widać sklepy. I pompę, do której wszyscy chodzili po wodę. Prawdopodobnie z drugiej strony rynku, też była pompa.
I pierwsza pocztówka z napisem w języku polskim (powyżej). Może to być rok 1918? Przedstawia zachodnią pierzeję rynku. Trzeci dom od prawej ma już dobudowane piętro. Jest też balkon. Widać witrynę sklepu. Doskonale widoczna jest też figura św. Jana otoczona „ogródkiem” i drzewami. Płyta rynku jest podzielona. Z prawej strony przebiega droga w kierunku Wronek i tu widać bruk. Reszta placu chyba nie jest brukowana.
Kolejna pocztówka przedstawia zdjęcia rynku z dwudziestolecia międzywojennego. Na zdjęciu z lewej figura św. Jana jeszcze wciąż „w ogródku”. Na drugim planie widać małe domki. Jeden trochę wyższy, państwa Munków. Na zdjęciu z prawej strony kamienica z balkonem, ze sklepem i z napisem Dom bankowy. Inicjatorem utworzenia Banku ludowego w Ostrorogu był ks. dr Włodzimierz Sypniewski, proboszcz w latach 1900-1933, postać tak ciekawa, że zasługuje na oddzielny artykuł.
W latach 30. XX wieku działał w rynku sklep drogeryjny Wacława Noskiewicza. Aktualnie tam znajduje się część sklepu spożywczego ABC.
W czasach II Rzeczpospolitej na rynku w Ostrorogu przyjmowano biskupów, którzy przyjeżdżali na wizytacje. Można przeczytać o tym w innym moim tekście: http://irenakuczynska.pl/witano-biskupow-ostrorogu/.
Na zdjęciu z wizyty biskupa Walentego Dymka w sierpniu 1937 roku widać budynek, w którym w dwudziestoleciu międzywojennym na pewno też działała restauracja.
Zdjęcie poniżej może pochodzić z połowy 40. XX wieku. Figura św. Jana już nie ma kapliczki. Być może w czasie okupacji została zniszczona, a uratowano tylko figurkę i jej umieszczenie na cokole uwieczniono na zdjęciu? Jest to bardzo prawdopodobne. Styczeń roku 1945 był wyjątkowo mroźny i śnieżny.
Czyżby to zdjęcie było zrobione z balkonu domu, w którym w latach 50. XX w mieszkała rodzina państwa Hałych, z kamienicy piętrowej na rogu, gdzie był balkon? A może z kamienicy państwa Lesickich, gdzie też był balkon?
Po 1945 roku rynek zaczął się zmieniać. W 1947 roku, wybrukowano go na nowo. Mamy nawet zdjęcie. Widać na nim wóz na drewnianych kołach, którym prawdopodobnie przywieziono kamienie do brukowania placu.
W narożnikowym budynku, gdzie w czasach zaboru pruskiego była „Restauracja pod niemieckim cesarzem” jest sklep, a może już biblioteka, którą pamiętam z II połowy lat 50.? Obok jest sklep. Jaki? Nie wiem. W latach 60. była to pracownia krawiecka pana Paciury.
Z lat 50. mamy jeszcze kilka zdjęć rynku, który wtedy tętnił życiem. Tu była gospoda – bo tak się nazywał lokal przejęty przez Gminną Spółdzielnię „Samopomoc Chłopska”. Kojarzy mi się raczej z alkoholem, chociaż była też sala bezalkoholowa, dla tych, którzy chcieli zjeść, a nie tylko wypić. W tej kamienicy mieszkali moi dziadkowie Anna i Michał Leśni. Z tego okna na piętrze był wspaniały widok na rynek, gdzie się dużo działo.
Na rynku, gdzie nie widać już „kocich łbów” tylko bruk, organizowano wyścigi rowerowe, co widać na zdjęciach.
W latach 50. powstał w rynku skwer, który wszyscy nazywali szumnie „Plantami”. Pośrodku była figura św. Jana, już bez ogródka. Wokół posadzono drzewa, krzewy, ustawiono ławki.
Wciąż jeszcze rynek był sercem Ostroroga. Tu znajdowały się sklepy, gdzie mieszkańcy miasteczka robili zakupy.
Doskonale pamiętam tamten rynek. Tędy wiodła droga na cmentarz i na dworzec kolejowy. Wtedy mówiło się, że „idzie się górą”. Kiedy rynek się omijało i szło się ulicą Kapłańską, wtedy się mówiło: „idę dołem”.
Rynek w końcówce lat 50. był brukowany, a kamienice bez elewacji, co doskonale widać na zdjęciu z pochodu pierwszomajowego w roku 1959. Kamienica z restauracją, czyli „Gospodą”, była nieotynkowana. Z lewej strony widać kiosk „Ruchu” i stolarnię pomiędzy kioskiem i kamienicą z „Gospodą”.
Świetnie pamiętam rynek lat 50. i 60. Wchodząc od ulicy Wronieckiej, miało się zaraz z lewej strony Fryzjera dla Pań i Panów – czyli pana Henryka Błajeta, który strzygł i golił panów albo paniom podcinał włosy, oczywiście na sucho.
Dwa domy dalej był drugi zakład fryzjerski dla Pań i Panów. Tu strzygł i golił pan Nowak. I kolejne dwa domy oraz wspomniany już kiosk, gdzie można było kupić gazety, zeszyty, papierosy, gdzie można było wypełnić kupony Poznańskiej Gry Liczbowej „Koziołki”.
I dalej wspomniana już „Gospoda”, a przed nią stali bywalcy. Na budynku od strony ulicy Kościelnej wisiała gablota z repertuarem kina „Grunwald”. Mieściło się w odebranym kościołowi domu katolickim przy ul. Kościelnej.
Na początku ulicy Szamotulskiej, która w czasach pruskich nazywała się Główna, w dwudziestoleciu międzywojennym – Hallera, po wojnie Armii Czerwonej, były dwa sklepy obok siebie: masarnia i piekarnia. Oczywiście, żeby kupić mięso, trzeba było od świtu stać w kolejce. Chleb był: duży, mały, pszenny, bułki, „szneki”, plecionki i to wszystko.
Na wschodniej pierzei rynku, w wysokim domu z wejściem od ulicy Szamotulskiej, była restauracja pani Heleny Klimeckiej. Reklama niżej w lewym dolnym rogu.
Ja restauracji już nie pamiętam. W mojej świadomości w tym miejscu zawsze był sklep zwany „Jedynką”, gdzie kiedyś pracował pan Owoc, a potem przez lata pani Basia Jądrzyk i pani Krysia Markiewicz. W „Jedynce” był cukier sypany do „tytek”, mąka, kasza, smalec krojony z wielkiego bloku, podobnie jak marmolada, ceres czy margaryna. Stały śledzie w beczce. Panie ważyły, pakowały, liczyły na szarym papierze kopiowym ołówkiem i kasowały.
W kamienicy Brzozowskich był sklep z „metrażem” czyli z materiałami z wałka. Nikt wtedy gotowych ubrań nie kupował. Jak przywieźli belę niebieskiej „zerówki”, to wszystkie panie na procesji Bożego Ciała były w niebieskich sukienkach. Pracowała tu pa ni Genia Michalicka.
I jeszcze dwa domy albo trzy i sklep nabiałowy, który mieścił się w dawnej piekarni. W tym sklepie w wielkich kanach stało mleko, maślanka, biały ser.
I jeszcze jeden sklep na rynku pamiętam. Znajdował się na wlocie ul. Wronieckiej w domu państwa Rychczyńskich. Sprzedawali tylko podroby i parówki, bo na tyle im ludowe państwo pozwalało. W ich domu wynajmował pomieszczenia pod zakład fotograficzny Janusz Kurczewski. Na domu państwa Rychczyńskich wisiała gablotka ze zdjęciami.
Dwa domy dalej, tam gdzie była w czasach pruskich Restauracja „Pod niemieckim cesarzem” , w latach 40. zorganizowano bibliotekę publiczną. Na wysokich półkach stały książki obłożone w szary papier. Książki były czarno-białe, bez obrazków. Ale ja uwielbiałam to miejsce, gdzie królowała pani Maria Sobisiak.
Nie pamiętam zupełnie sklepu warzywnego. Nie było go ani na rynku ani w żadnej z uliczek. Każdy sobie uprawiał warzywa, a jak nie miał ogrodu, to u kogoś na polu siał czy sadził.
Ale trzymajmy się rynku. W końcówce lat 60. przebudowano dawny dom Otto Kutzera przy Szamotulskiej 1. Powstała tam klubokawiarnia, gdzie się wpadało na ciastko za 2 złote i pół czarnej, czyli pół szklanki kawy. Potem wyjadało się fusy, jeśli nie prosiło się o dolewkę.
W rynku w latach 60. powstał też pierwszy zakład fryzjerski dla pań, taki z prawdziwego zdarzenia. Otworzył go Czesław Pośpieszny w domu państwa Lesickich. Do pań przyjeżdżała z Szamotuł prawdziwa fryzjerka. Była tu suszarka i trwała ondulacja. Pan Czesław strzygł i golił panów.
W Ostrorogu nie było targu, ale raz w tygodniu przyjeżdżał z Rudek pan Jan Bilski, rozkładał swój kramik i sprzedawał nowalijki i sadzonki warzyw do wsadzenia w ogrodzie.
Przez rynek przechodził pochód pierwszomajowy. Odbywała się też procesja z okazji Bożego Ciała. Ta sama orkiestra dęta grała na pochodzie i na procesji.
Oto kilka zdjęć z pochodu pierwszomajowego, który formował się na dworcu kolejowym, szedł ulicą Armii Czerwonej (Szamotulską), przez rynek do szkoły przy ul. Wronieckiej, gdzie się rozwiązywał. Być może na rynku była trybuna, gdzie stali włodarze miasta i liderzy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, ale tego nie pamiętam.
Na rynku odbywała się też procesja z okazji Bożego Ciała. Pamiętam cztery ołtarze, w każdej stronie rynku. Jeden na pewno był w domu państwa Lesickich z balkonem. Procesja, z orkiestrą dętą i chórem kościelnym, szła wokoło rynku. Udekorowane były wszystkie okna. Po obejściu rynku, na skrzyżowaniu z ul. Kościelną, odbywało się błogosławieństwo.
Zdjęcie na dole z lat 60. Dom na rogu już jest przebudowany. Ale budynek „Gospody” wciąż bez elewacji.
I jeszcze jedno mi się przypomina. Pierwsze Dni Ostroroga w latach 60. odbywały się na rynku. Wiem, że był festyn i spotkanie z poznańskim pisarzem Gerardem Górnickim.
W latach 60. na rynku usytuowano przystanek autobusowy. Nie było żadnej wiaty. Po prostu się stało i czekało. Odjeżdżały stąd autobusy do Szamotuł i dalej do Poznania. Jednym z nich wyjechałam z Ostroroga na stałe. I już tylko podczas odwiedzin rodzinnego domu obserwowałam zmiany zachodzące na rynku.
Na pewno w czerwcu 1970 roku przez rynek przechodził kondukt pogrzebowy ks. proboszcza Alojzego Beckera. Niestety, zdjęcia robiono tylko na ul. Szamotulskiej. W lipcu 1977 roku na pewno przez udekorowany rynek szła procesja z kopią Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Relację z tego wydarzenia zawarłam w tekście http://irenakuczynska.pl/40-temu-matka-boska-przyjechala-ostroroga/.
Kiedy wracam do Ostroroga i błądzę po rynku, nie poznaję tętniącego życiem miasteczka z moich lat dziecinnych. Historyczne centrum Ostroroga opustoszało. Nie ma sklepów, nie ma ludzi. Tylko samochody przelatują powiatową drogą z Szamotuł do Wronek. I trzeba uważać, żeby człowieka nie rozjechały.
Pamiątkowe zdjęcie na rynku ze spotkania absolwentów Szkoły Podstawowej z roku 1963. Relacja w tym linku: http://irenakuczynska.pl/spotkanie-ze-szkolnymi-kolegami-53-latach/.
Irena Kuczyńska
współpraca Michał Dachtera
Zdjęcia pochodzą z profilu FB Ostroróg na kartach historii.
Irena Kuczyńska z domu Leśna
Urodzona w Ostrorogu, absolwentka szamotulskiego liceum (1967).
Emerytowana nauczycielka języka rosyjskiego w pleszewskim liceum, dziennikarka, blogerka ( http://irenakuczynska.pl).