Marzena Przekwas-Siemiątkowska

Szamotuły są dla mnie miejscem, w którym próbuję, przekształcam i tworzę. Dokładam cegiełkę do nazywania świata we mnie i dookoła mnie.

 

Kontakt: https://www.facebook.com/Marzena-Przekwas-Siemi%C4%85tkowska-1621191284762799/

Marzena Przekwas-Siemiątkowska urodziła się w 1986 roku w Inowrocławiu. Uczęszczała do Liceum Ogólnokształcącego im. Królowej Jadwigi w Inowrocławiu, maturę zdała w roku 2005, również w Inowrocławiu ukończyła Policealną Szkołę Medyczno-Społeczną zakończoną certyfikatem UE (uzyskała uprawnienia asystenta osoby niepełnosprawnej). W latach 2010-2013 odbyła studia licencjackie w Wyższej Szkole Bezpieczeństwa w Poznaniu (kierunek pedagogika resocjalizacyjna). Studia magisterskie na kierunku pedagogicznym (specjalność pedagogika szkolna z terapią pedagogiczną oraz współpraca z rodziną) ukończyła w roku 2015 w Collegium Balticum w Szczecinie. Od 2006 roku mieszka w Szamotułach, obecnie pracuje w Placówce Opiekuńczo-Wychowawczej „Sychem”. Należy do grupy artystycznej Jakkolwiek, działającej przy szamotulskiej Bibliotece Publicznej Miasta i Gminy im. Edmunda Calliera. Debiutowała już w roku 2000 w pokonkursowym almanachu O laur Wierzbaka (Poznań 2000). Jej utwory ukazywały się w wielu antologiach i almanachach, m. in. Z poezją w XXI wiek (Kraków 2001), Z ziemi przychylnej (Kobylniki 2010), XIX Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej (Katowice 2012), Antologia poetów polskich (Warszawa 2016), Odblaski nocy. XXIII Chojnicka Noc Poetów (Chojnice 2017), Antologia POSTscriptum (Wrocław 2017). Jest autorką arkuszy poetyckich Na Obrzeżach czułości (Inowrocław 2003) i Karykatury wzruszeń (Inowrocław-Szamotuły 2009), tomików poetyckich: Mięsożerne Biedronki (Warszawa 2009, 2011), Uczta kotów przypiecowych (Poznań 2012), Plantacja kamieni (Kraków 2013), Polne trumienki (Kraków 2015) oraz opowiadań Do piekła na piechotę (Poznań 2012), Zapiski dla Antosia (Poznań 2016) i Otwieram na hasło (Warszawa 2016). Zdobyła nagrody i wyróżnienia w ponad 30 konkursach poetyckich; najważniejsze nagrody to: II miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Zdzisława Arentowicza (Włocławek 2011), Grand Prix Konkursu im. Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej (Katowice 2012), wyróżnienie w XI edycji Konkursu Moje świata widzenie im. Zbigniewa Dominiaka (Łódź 2013), III nagroda w XXV Konkursie Poetyckim Zagłębiowski Pegaz (Będzin 2014), I nagroda w Konkursie Poetyckim im. Władysława Sebyły (Kłobuck 2014), II nagroda w Biesiadzie Poetyckiej (Inowrocław 2015), Nagroda Młodych XXXVI Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego Milowy Słup (Konin 2016).

Wybór wierszy Marzeny Przekwas-Siemiątkowskiej

MUSZĘ ODNALEŹĆ SPRZEDAWCĘ PLASTERKÓW

Nad ranem usiądę z kawą na huśtawce w ogrodzie i będę nasłuchiwała szczekania psów z pobliskich domostw

potrzebne plasterki z tych zwykłych
niepowlekane złotą nitką
na osiadającą nocą mgłę kiedy wiozę małej do szpitala rosół
mała ma niemodnie długi nos zbyt bladą cerę i nie akcentuje
sąsiedzi wiedzą że krzyczy przez sen

plasterki które utrzymują kąciki ust jak do uśmiechu
wszak trzeba palić światło we wnętrzach ciasnych tętnic
kreśli w myślach esy floresy od muru do łuku od łuku do bramy
od bramy do ulic Klimka potem Kościuszki
brak wolnych miejsc

plasterki by gwiazdę przytwierdzić do nieba
zasypia w małym łóżku w dużej ciemnej sali
gdzieś tam uczy się wypalania traw by przygotować grunt

plasterki na niedomknięte powieki
bo nie wiem co ścierać najpierw
rozlaną zupę czy łzy

NIE CAŁKIEM SERIO TA MIŁOŚĆ

Gdy po wszystkich była egzaminach
                                     Josif Brodski

jesteśmy za starzy aby kochać się na boku
spotkania w lasku za szkołą
na dodatkowej matematyce czy wuefie
winniśmy mieć za sobą
jak dzwony taliowane w pasie rozszerzane u dołu
jaskrawe od kwiatów i materiału kiepskiej jakości

tamtego dnia stary profesor historii
przygotował dziesięć pytań o bitwę pod Grunwaldem
ukradłem babci najlepszy koc przedwojenny
podglądaliśmy jak mrówki powoli równo
niosły jeżynę do mrowiska

dzisiaj wnuczek mi powiedział że nie pójdzie na wagary
bo to za daleko i bolą go nogi

Szybsze me dni niźli biegacz,
uciekają, nie zaznawszy szczęścia,
  
Hi 9,25.

PRZYGOTOWAĆ GRUNT POD DOM

mówienie do siebie zaraźliwe jak ziewanie
techniki zasłaniania ust są przeróżne
pierwszy  na unik czyli odchylamy głowę do tyłu
lub wpychanie do ust tego co popadnie
mówienie do siebie zazwyczaj towarzyszy drodze
idę zbyt długo by gdziekolwiek dojść
zewsząd spadają kamienie
mają ludzkie twarze jednak to zwarte bryły
pod stopami kocie łby a na południu beton
wydaje się mniej surowy bo ubrany w jaskrawy tynk
światło przepycha się wściekłe jakby ktoś przytrzasnął mu palce
razi
dłoń nad brwiami nie sprawdza się jako osłona czy tarcza
pieką oczy i czerwieni się nos

od razu widać że tylko przechodzę

W DOMKU NA DRZEWIE MIESZKA PIOTRUŚ PAN

przyszło mi na kolanach
dopinać walizkę
żeby za dnia złapać parasol na księżyc
w kieszeniach miododajny anyż
by posilać się w locie
tam wysoko mieszka dziadek i  córka
całe noce zaganiają witką gęsi do szopki
przed złym wilkiem chyba
zabrałam dla nich ciepłe swetry
babcia nie darowałaby mi zapominalstwa
na osobnej chmurze Janusz
struga wariata że on tylko chwilę zabawi
bracia mu wyrośli

mocuję się z kapslem różowej oranżady
piliśmy ją razem
kiedy najmłodsza Monika szła do komunii

SKĄD SIĘ WZIĄŁ TATO

na początku sierpnia
babcia Marianna wiązała snopki
z czasem twardniała jej skóra na palcach
wszystko szło sprawnie
dziadek żął pszenicę
chyłkiem zerkając na babciną sukienkę
ta raz po raz rozchylała się na piersiach
burki z pobliskiej wsi z wywieszonymi jęzorami
siadały na skraju drogi
gdzie popołudniu kładł się cień
ciocia Klara dowoziła żur i kompot  z czerwonych jabłek
czasami jeszcze ciasto drożdżowe zawinięte w lniane płótno
wieczorami  grajek bez nogi fałszował zielone wzgórza nad Soliną
tymczasem na osobności Marianna i Stach liczyli snopki w stodole

NA ODLEGŁOŚĆ

mamy ten przywilej tato
prognozowania pogody na najbliższe zbiory
oraz wyliczania wisielców w wietrzne dni

rzepak zawiązuje łuszczyny
pierwsze żniwa za chwilę
i rocznica śmierci dziadka

napełniamy wóz lucerną
szare króliki
nie przesypiają głodu jak dzieci

w zagajniku dojrzewają późne truskawki
babcia mnie nie poznaje
chociaż podchodzę blisko

mamy ten przywilej tato
że jemy chleb ze smalcem
i tak jak teraz rozmawiamy w progu

FANTAZJUJĘ DĘBOWY STÓŁ W KUCHNI

rozpoznaję ciszę z daleka
karminowe usta opadają raz prawym raz lewym kącikiem
wydłużanie ostatnich głosek jak przy pierwszopiątkowej spowiedzi
czego tu żałować
ciepłej wódki w zasłanym łóżku
sąsiadów pod psem
walczą z sumieniem po każdej masturbacji
nie to co ja
układam kołdrę pomiędzy zaciskam uda

za oknem pijak ociera się o latarnię
wyznaje dozgonną wierność
a przynajmniej do rana
trochę jak Alladyn próbuje wydostać Dżina
w końcu przeznaczenie nawołuje go z okna

jeszcze zostało na łyk
chcesz