Krzyż na Rynku w Szamotułach – „droga pamiątka z czasów niewoli”




Krzyż na szamotulskim Rynku ma bardzo ciekawą historię. Już samo jego usytuowanie jest szczególne, bo chociaż krzyże w przestrzeni publicznej (poza terenem kościoła) pojawiają dość często, usytuowanie niemal na środku rynku jest już rzadkością.

Pierwszy krzyż postawiono w połowie XIX wieku. Antoni Śramkiewicz, szamotulski stolarz, uczestnik Wiosny Ludów, członek miejscowego komitetu powstańczego, był poszukiwany przez pruskich żandarmów. Schronił się w Gałowie. Prusacy przeszukali zabudowania i park, lecz nie zauważyli ukrytego w konarach drzewa Śramkiewicza. Ten, widząc poszukiwania (a kilku żandarmów miało nawet odpoczywać pod tym właśnie drzewem), modlił się i ślubował, że jeżeli uda mu się wyjść cało z opresji, na szamotulskim Rynku postawi drewniany krzyż. Śramkiewicz „z wdzięczności za to cudowne ocalenie życia, na które tak bardzo nastawali siepacze pruscy” (sformułowanie z „Gazety Szamotulskiej”, 1934 r.) postarał się o zgodę właściciela Gałowa, dziedzica Mycielskiego, na wycięcie drzewa i własnoręcznie wykonał z niego krzyż.

Nauczyciel historii, jej badacz i regionalista Andrzej Hanyż (1901-1973), w wydanej tuż przed II wojną książce Ziemia Szamotulska w walce o wolność: 1793-1991, uzupełnił tę opowieść kilkoma szczegółami. Według niego Śramkiewicz tropiony był przez 6 tygodni, nawet przy pomocy psów policyjnych, a drzewo w Gałowie stanowiło dla niego nie jednorazowe schronienie, lecz przebywał na nim „większą część dni w czasie tej nagonki na niego”. Według Hanyża stolarz trafił jednak do pruskiego więzienia, ale na krótko, gdyż już w październiku 1948 r. ogłoszono amnestię. Po wyjściu z więzienia  Śramkiewicz krzyż na Rynku „wzniósł podstępem” (?). „Krzyż ten jeszcze dziś jest nie tylko symbolem wiary, ale i cierpień społeczeństwa naszego za polskość” ‒ napisał Hanyż. Warto w tym miejscu dodać, że cytowana publikacja wiązała się z kolejną walką o polskość, dochód z niej miał być bowiem przeznaczony na ufundowanie broni dla Armii Związku Powstańców Wielkopolskich Powiatu Szamotulskiego. Co do dalszych losów Śramkiewicza wiadomo, że mieszkał w rodzinnym mieście jeszcze przez długie lata, uczestniczył w tworzeniu różnych organizacji, zmarł w 1883 roku.

Po roku 1918 ‒ w wolnej Polsce ‒ rada miasta postanowiła zadbać o krzyż i otoczono go pięknym metalowym płotkiem, wykonanym przez szamotulskiego rzemieślnika Bolesława Zawadzkiego. Krzyż miał stać tam do czasu potężnej wichury w 1934 roku. Wątpliwe jest, czy stale był to ten sam, który wykonał Śramkiewicz z drzewa ściętego w Gałowie. Musiałby on mieć wtedy już ponad 80 lat, a ‒ dla porównania ‒ w czasie od zakończenia II wojny (czyli w ciągu 70 lat), na Rynku stały już cztery różne krzyże.

W 1934 roku mieszkańcy przekonani byli, że wiatr powalił krzyż wykonany własnoręcznie przez stolarza Śramkiewicza. Tak ‒ emocjonalnie ‒ relacjonowała ten fakt „Gazeta Szamotulska” (1934 nr 17):

„Krzyż staruszek (…) legł na bruku szamotulskim z pogruchotanemi ramionami. Padając, uszkodził przewody elektryczne, wywołując krótkie spięcie. Nastąpiły błyskawice i ogromne snopy oślepiającego światła. Wszystkie lampy w mieście pogasły, nastąpiły ciemności egipskie. Zaalarmowano Straż Pożarną i personel elektrowni, którzy wspólnemi siłami, wśród niesłychanie trudnych warunków, wśród wichru i deszczu po półgodzinnej wytężonej pracy przeszkodę usunęli i przewody elektryczne prowizorycznie naprawili. Światło znów zabłysło. Tylko krzyż, ta droga pamiątka z czasów niewoli, leżał pogruchotany na bruku”.

Krzyż, po usunięciu spróchniałej części, wrócił na dawne miejsce, to przy nim odprawiono uroczystą mszę św. 2 lipca 1939 roku, kiedy na szamotulskim Rynku odbywało się przekazywanie broni ufundowanej przez okolicznych mieszkańców dla Szamotulskiego Batalionu Obrony Narodowej. Wlrótce – w listopadzie 1939 roku – krzyż zniknął z przestrzeni publicznej.

Okupant hitlerowski od razu rozpoczął walkę z kościołem katolickim, uznając go za ostoję polskości w Kraju Warty. Zmniejszono liczbę odprawianych w tygodniu nabożeństw do jednego ‒ niedzielnego. W całym powiecie czynne były tylko dwa kościoły: w Otorowie i Słopanowie, pozostałe zamknięto i najczęściej przekształcono na magazyny. Majątek kościołów, a także zlikwidowanych przez władze okupacyjne stowarzyszeń katolickich, skonfiskowano. Jeszcze w 1939 roku usunięto wszystkie krzyże i figury stojące przy placach i drogach:

„W niezatartej pamięci Szamotulan pozostanie owa niedziela listopadowa z roku 1939, w której, wychodząc rano na nabożeństwo, ujrzeli na Rynku powalony krzyż, a figurę św. Jana bez głowy” (cytat z wydanej w 1946 r. książki Wojciecha Próchnickiego Ziemia Szamotulska w walce, cierpieniu – i wolności. 1.09.1939-27.01.1945).

Krzyż wrócił na swe miejsce pod koniec maja 1945 roku. W uroczystej procesji przeniesiono wówczas nowy krzyż z kolegiaty na Rynek. Przetrwał cały okres PRL-u i trwa do dziś. Pierwszy (?) powojenny krzyż widać na starej fotografii. Był wysoki, miał charakterystyczne „promienie”, pod koniec istnienia nieco się przechylał. Wokół znajdował się metalowy płotek, wątpliwe, czy to ten sam, który zamontowano po odzyskaniu niepodległości. Zmieniono go później na niższy i już bez tych charakterystycznych „promieni”. Kolejny krzyż postawiono 2 kwietnia 2009 roku (w rocznicę śmierci Jana Pawła II). Zmieniło się też otoczenie krzyża, obecnie ‒ podobnie jak w innych częściach Rynku ‒ są metalowe słupki i łańcuchy.

Agnieszka Krygier-Łączkowska




Daromiła Wąsowska-Tomawska
SZAMOTULSKIE ŚWIĘTE DRZEWO

Przed pruskim pościgiem
ucieka chowa się w parku
u dziedzica Gałowa
na najwyższym konarze
najlichszej gałęzi
powstaniec Wiosny Ludów
miastowy stolarz
Antoni Śramkiewicz
Przylepiony
uczepiony liścia i nieba
Ślubuje i obiecuje

I stoi krzyż
na Rynku
na tym samym drzewie
Bóg i człowiek






Krzyż z 2008 roku i obecny

Zdjęcia Andrzej Bednarski


Zdjęcia Jan Kulczak