Bracia Kąkolowie – piłkarze złotej ery szamotulskiej „Sparty”
„Było nas trzech, w każdym z nas inna krew, ale jeden przyświecał nam cel”. W nich krew płynęła ta sama, bo przecież byli braćmi, a kiedy powstał ten utwór, na początku lat osiemdziesiątych, ich drogi już się nieco rozchodziły. Kilka lat wcześniej cel każdego był ten sam – umieścić piłkę w siatce bramki przeciwnika „Sparty” Szamotuły. Bracia Kąkolowie: Paweł, Wojciech i Zenon.
Tak naprawdę dzieci Mariana Kąkola i Ireny z domu Krysztofiak było siedmioro: Aleksandra (ur. 1950), Paweł (ur. 1951), Wojciech (ur. 1953), Danuta (ur. 1954), Zenon (ur. 1955), Halina (1957) i Eugeniusz (ur. 1959). Najpierw mieszkali w domu dziadków przy ul. Zielonej, później przenieśli się na osiedle bloków przy Sportowej, do domu wybudowanego przez olejarnię, gdzie zatrudniony był Marian Kąkol.
Dziewięć osób w dwóch pokojach na poddaszu, 40 metrów kwadratowych i piece kaflowe. Tak się wtedy żyło. Najtrudniej było zimą, kiedy ojciec chciał odespać nockę, a do jego dzieci stale wpadał któryś z rówieśników. Ale od wczesnej wiosny do późnej jesieni w domu siedziało się mało. Przy Zielonej grało się na ulicy, gdzie ruch był wtedy niewielki, albo w lasku – wystarczyły słupy, które stanowiły bramkę. Najważniejsze było jedno: mieć piłkę. Radość z gry była niesamowita! Po przeprowadzce na Sportową już niemal wychowywali się na boisku.
Kąkolowie: Paweł, Wojciech i Zenon
W szkole grali w tenisa stołowego, siatkówkę, koszykówkę, a przygodę ze „Spartą” zaczynali w wieku 10 lat – od trampkarzy, przez juniorów – do seniorów. W pewnym okresie w szamotulskim klubie na boisku pojawiała się cała trójka, wszyscy na pomocy lub ataku.
Pierwszy – jako najstarszy – zaczął trenować w „Sparcie” Paweł Kąkol. Związany był z nią przez ponad 20 lat jako zawodnik (z przerwą w czasie służby wojskowej, kiedy to skierowano go do gry w „Grunwaldzie” Poznań), a potem był jej trenerem. Trenował też inne drużyny: „Kłos” Gałowo (wówczas grający pod nazwą „Orkan”), „Pogoń” Lwówek i „Orzeł” Słopanowo. Wojtek przeszedł drogę od trampkarzy w „Sparcie”, przez III ligę siatkarzy, wrócił do drużyny seniorskiej „Sparty”, potem – pod koniec lat 70. – spędził dwa lata w poznańskiej „Olimpii” i znów grał w „Sparcie”. Jako trener pracował z „Wartą” Obrzycko i „Kłosem” Gałowo. Zenek w okresie służby wojskowej tak jak Paweł trafił do „Grunwaldu”, w 1. połowie lat 80. grał też w „Warcie” Poznań. Tam zresztą dwa razy w czasie meczu złamano mu nogę. Najmłodszy braci, Eugeniusz, miał wadę serca, zaczynał od tenisa stołowego, ale później też grał w piłkę w Gałowie i w naszej „Sparcie”. Nie był to już jednak czas największych sukcesów klubu.
„Sparta”, 1975 r. przed meczem z „Pogonią” Szczecin (wygranym przez szamotulan 2:0). Stoją od lewej : Henryk Magdziarek, Wojciech Kąkol, Bogdan Kochański, Tadeusz Kalotka, Roman Maćkowiak, Tadeusz Baraniak, Ryszard Starosta, Roman Gierczyński, Hieronim Piechota, dolny rząd : Marian Kurowski, Wacław Brzoska, Zenon Kąkol, Bogdan Białasik, Andrzej Owsiany, Jacek Vidura, Piotr Juś
W Szamotułach od wiosny do jesieni trenowało się na stadionie lub drugim boisku przy ul. Sportowej. Młodsze roczniki zawodników pomagały Stanisławowi Kurowskiemu – opiekunowi obiektu, a od 2012 r. jego patronowi. Czasem trzeba było coś pomalować, czasem ściąć i zgrabić trawę lub podlać nawierzchnię boiska. Zimą treningi odbywały się w salach gimnastycznych szkół podstawowych nr 1 i 3. Nie było siłowni, trenerzy zarządzali tzw. ćwiczenia stacyjne. Był problem ze strojami sportowymi i butami. Kiedy trener pierwszej drużyny w połowie lat 70. zdobył dla zawodników adidasy, wszyscy byli zachwyceni. Zwykle grali w popularnych w tamtych czasach „wałbrzychach”, od których mieli rany na nogach.
Najlepszy okres w historii klubu przypadł na lata 1974-1979. Na mecze „Sparty” przychodziły tłumy kibiców, mnie – uczennicę pierwszych klas szkoły podstawowej – zabierał tam tata. I to właśnie Pawła, Wojtka i Zenka Kąkolów zapamiętałam najbardziej – trzech braci, trochę jak w baśniach. Dwaj blondyni i brunet, dłuższe włosy – taka była wtedy moda. Takie same fryzury nosili wówczas choćby reprezentanci Polski, też grający na pomocy i ataku: Kazimierz Deyna, Robert Gadocha czy Andrzej Szarmach. Ich mecze też świetnie pamiętam. Kiedy padała bramka strzelona przez polską reprezentację, w całym bloku przy ul. Obornickiej było słychać pełen radości krzyk i tupanie nogami!
Ok. 1974 r., stoją od lewej : Marian Kurowski, Bogdan Kochański, Henryk Magdziarek, Tadeusz Kalotka, Wojciech Kąkol, Roman Gierczyński, Wacław Brzoska, Władysław Szmyt, Jacek Vidura, Tadeusz Proszyk, Zenon Kąkol
Autokary klubowe
„Sparta” grała wtedy na trzecim poziomie rozgrywek ligowych, a trenerem pierwszej drużyny był Łucjan Gojny (ur. 1938). Pochodził z Górnego Śląska, jako zawodnik grał na pozycji obrońcy, najpierw w „Górniku” Radlin, potem w szczecińskiej „Pogoni”, poznańskim „Lechu”, „Unii” Racibórz i „Olimpii” Poznań, skąd w sezonie 1970/71 przeszedł do „Sparty” wraz z kilkoma zawodnikami i objął pierwszy zespół. Miał duży wpływ na świetną atmosferę w zespole, dużo rozmawiał z zawodnikami. Jak wspominają Kąkolowie, drużyna była jak rodzina, nie trzech, lecz piętnastu braci. Dużo zależało też od kapitana „Sparty”, Mariana Kurowskiego (ur. 1949), syna Stanisława, późniejszego jej długoletniego trenera (1978-1989), a następnie szkoleniowca, m.in., „Amiki” i „Lecha”. Z działaczy tamtych czasów szczególnie ciepło wspominają prezesa Stefana Mizgalskiego (1935-1994) – wspaniałego organizatora i niezwykle sympatycznego człowieka.
Polska miała wówczas „Orły” Kazimierza Górskiego, Szamotuły – naszą „Spartę”. Najważniejszym sukcesem tamtych lat była gra w barażach o wejście do II ligi. Po zwycięstwie w swojej grupie w Lidze Okręgowej zawodnicy „Sparty” klubowym autobusem marki Jelcz, czyli słynnym „ogórkiem”, pojechali na 6-tygodniowy intensywny obóz przygotowawczy do Chodzieży. Znaleźli się w jednej grupie z „Górnikiem” Wałbrzych, „Unią” Racibórz i „Górnikiem” Knurów. Przeciwnicy – kluby o dużo większym doświadczeniu i budżecie – sądzili, że „Sparta” będzie w tych meczach będzie tylko „dostarczycielem punktów”. Tak się nie stało – w czasie starć z „Unią” Racibórz i „Górnikiem” Knurów szamotulanie raz zwyciężyli, raz przegrali, za każdym razem były to starcia równego z równym. Poza ich zasięgiem był „Górnik” Wałbrzych. Pierwszy mecz, w Szamotułach, zawodnicy „Sparty” przegrali 1:2, ale liczyli na rewanż. W meczu rozgrywanym na wyjeździe rywal zdobył dwie bramki więcej (4:2), w wielu sytuacjach szamotulanie dopatrzyli się jednak faworyzowania potężniejszego gospodarza. To „Górnik” Wałbrzych awansował do II ligi, a po kolejnym sezonie grał już w I lidze – wówczas najwyższej. Pod koniec lat 90. oldboye „Sparty” spotkali się w Szamotułach z oldboyami z Wałbrzycha. Dowiedzieli się wówczas, że „Górnik” w 1976 r. miał bank informacji o zawodnikach „Sparty” – coś, o czym szamotulanie mogli tylko marzyć. Ze starcia oldboyów wyszli wówczas zwycięsko.
Do II ligi „Sparta” w 1976 r. nie weszła, ale trafiła wówczas do nowo powstałej ligi międzywojewódzkiej (III ligi). Najlepiej radziła w niej sobie przez dwa pierwsze sezony, później grała ze zmiennym szczęściem – zaliczała spadki do okręgówki i kolejne awanse do III ligi (ostatni raz grała w niej w sezonie 1988/1989).
Bracia Kąkolowie wspominają kolegów z drużyny – oprócz kapitana i późniejszego trenera Mariana Kurowskiego, także (nazwiska w kolejności alfabetycznej): Jerzego Bajdzińskiego, Tadeusza Baraniaka, Bogdana Białasika, Wacława Brzoskę, Krzysztofa Frankego, Romana Gierczyńskiego, Piotra Jusia, Tadeusza Kalotkę, Bogdana Kochańskiego, Romana Maćkowiaka, Henryka Magdziarka, Hieronima Piechotę, Tadeusza Proszyka, Zdzisława Siąkowskiego i Jacka Vidurę, – kilku z nich już nie żyje. W Niemczech mieszka ich dawny trener Łucjan Gojny, który zachował Szamotuły w serdecznej pamięci. Niektórzy dawni zawodnicy utrzymują z nim kontakt.
Oldboye „Sparty”, ok. 1998 r. 5. od prawej stoi dawny trener Łucjan Gojny
W latach 1972-1996 „Sparta” była MZKS-em, czyli Międzyzakładowym Klubem Sportowym. Jak wspominają bracia Kąkolowie, zawodnicy mieli etaty w szamotulskich zakładach, w sezonie piłkarskim pracowali tam jednak cztery godziny dziennie, a potem trenowali, a kiedy awansowali do III ligi, zajmowali się już jedynie treningami. Później, po rozstaniu ze „Spartą”, wrócili do szamotulskich firm. Paweł Kąkol pracował w Spółdzielni Transportu Wiejskiego, potem w Produkcyjno-Usługowej Spółdzielni Pracy, a następnie prowadził własną działalność gospodarczą – zajmował się szkoleniami BHP. Wojciech był zatrudniony w olejarni, a potem w firmie ADM, a Zenon – w Zakładzie Gospodarki Komunalnej. Obecnie wszyscy są już na emeryturach, rosną im wnuki, a z bujnych czupryn zostało niewiele.
Z dawnymi kolegami drużyny spotykają się co kilka miesięcy, aby powspominać, pooglądać stare zdjęcia. Kibice (i kibicki!) też ich wspominają, nie tylko w roku 100-lecia szamotulskiego klubu.
Agnieszka Krygier-Łączkowska
Paweł Kąkol (z piłką) i inni trampkarze „Sparty”
Paweł i Wojciech Kąkolowie
Zenek Kąkol
Na stadionie „Sparty”, z lewej strony Zenek Kąkol
Zenek Kąkol w akcji na stadionie w Szamotułach
Spotkanie „Sparty” w klubie „Ad Acta” w Szamotułach, ok. 1975 r. Pierwszy z lewej Stanisław Kurowski, trzeci Marian Kurowski, czwarty Jerzy Musiał
Spotkanie w klubie „Ad Acta” w Szamotułach, ok. 1975 r. Od lewej: Wojciech Kąkol, Jerzy Bajdziński, Zenon Kąkol i Stanisław Wojciechowski
Stefan Mizgalski, prezes „Sparty” w latach 1971-1978, z prawej Halina Gmur, I sekretarz Komitetu Miejsko-Gminnego PZPR i przewodnicząca Rady Narodowej Miasta i Gminy Szamotuły w latach 1975-1981
Wojciech i Zenon Kąkolowie
Zawodnicy „Sparty” podczas obozu zimowego, na 1. planie Wojciech Kąkol
Paweł Kąkol na obozie zimowym
Na obozie zimowym
Wojciech i Zenon Kąkolowie w czasie zimowego treningu
Oldboye „Sparty”, 1986 r. Od prawej kierownik drużyny Marian Konieczny, prezes klubu Przemysław Matysiak i wiceprezes Ryszard Mataj