Łukasz Bernady

Królewna na dnie studni. Podania, opowieści, baśnie i legendy ludowe z powiatu szamotulskiego, Szamotuły 2010.

Podania o powstaniu Szamotuł

Mieszkańcy miast, miasteczek i wsi od wieków próbowali wyjaśnić znaczenie i pochodzenie nazwy swojego miejsca na ziemi. Niektóre nazwy wydają się oczywiste, np. Zielona Góra. Inne z różnych powodów zacierają pierwotne znaczenie. Tam, gdzie zawodził rozum, pojawiały się domysły. Ludzie próbowali odszukiwać w takiej tajemniczej nazwie znanych sobie słów i z nich wywieść historię, która byłaby racjonalną odpowiedzią na pytanie „jak powstało ich miasto i skąd się wzięła jego nazwa?”. Te często naiwne, ludowe etymologie były źródłem mniej lub bardziej fantastycznych podań toponomastycznych, czyli opowieści będących próbami wytłumaczenia nazw miejscowości, rzek, gór, jezior, pól, wzgórz, lasów. Nazwa Szamotuły nie jest ani łatwa do rozszyfrowania, ani oczywista formalnie, stąd też rozmaite opowieści wyjaśniające, które zwykle krążyły wokół słów: „tułać się”, „tulić się”, „sam” i „samotny”.

1. Podanie o Samotule

Nad małą rzeczką, lewym dopływem Warty, w warownym grodzie wśród bagien i lasów mieszkał pewien magnat, który miał piękną córkę. Chciał wydać dziewczynę za mąż za możnego księcia. Ona jednak, potajemnie zakochana w innym młodzieńcu, sprzeciwiła się jego woli i stanowczo odmówiła.

Mściwy i dumny pan bardzo okrutnie ukarał swą córkę: rozkazał ją żywcem zamurować w odosobnionej chacie. Po kilku dniach, kiedy nieszczęsną uwolniono z więzienia, okazało się, że straciła zmysły i w cztery lata potem zmarła.

Los młodej ofiary tak rozbroił okrutnego ojca, że rozdał swój majątek, przywdział szatę pokutniczą i udał się do Ziemi Świętej, aby przebłagać Boga za krzywdę wyrządzoną dziecku.

W kilka lat później wrócił i w miejscu, gdzie stała owa chata, założył pustelnię. Żył tam z tego, co podała mu litościwa ręka. Ludzie nazywali go „Samotułem”, a kiedy umarł, także owo miejsce na pamiątkę nazwano Samotułami. I stąd się wzięły Szamotuły.

2. Wieża Czarnej Księżniczki w Szamotułach

W pobliżu szamotulskiej rezydencji Górków wznosi się wysoka wieża. Wybudowano ją w początkach XVI w. i pierwotnie przeznaczono do celów obronnych. Jeszcze obecnie nazywa się ową wieżę basztą, a w tradycji ludowej nosi ona miano „Baszty Czarnej Księżniczki”. Określenie „Czarna Księżniczka” łączy się niekiedy z postacią jednej z córek z rodu Szamotulskich, ale najczęściej, aktualnie wyłącznie, kojarzy się je z osobą Halszki z Ostroga, czyli księżniczki Elżbiety Katarzyny Ostrogskiej, żony Łukasza III Górki.

Rzekomo o północy po komnatach budowli snuje się zjawa czarno ubranej kobiety, jęcząc okropnie. Widmo najchętniej staje w zakratowanym oknie, patrzy w dal i płacze. Przerażeni przechodnie nieraz widzieli jej trupią twarz oświetloną bladym blaskiem księżyca. Bywa, że czarna postać błąka się wokół baszty, a niektórzy utrzymują nawet, że zjawa przechodzi tajemnym przejściem podziemnym do pobliskiej kolegiaty, szukając ukojenia i przebaczenia grzechów.

O widmie z baszty, Czarnej Księżniczce, krążą wśród ludu rozmaite podania.

1.

Czarna Księżniczka była córką dziedzica okolicznych włości. Zdarzyło się, że pokochała młodzieńca niższego stanu, co strasznie rozgniewało jej dumnego ojca. Dziewczyna zbiegła więc potajemnie z rodzicielskiego domu.

Opuszczona przez wszystkich tułała się po borach, które ciągnęły się wzdłuż pobliskiej rzeki Samy, ukrywała się w leśnych osadach, aż w końcu pochwycili ją siepacze ojca. Srodze ukarano biedaczkę za jej występną miłość: miała resztę życia spędzić uwięziona w baszcie, z czarną maską na twarzy.

Miasto, w którym znajduje się ta wieża, nazwano potem „Samotuła” albo „Samotuły”, co ma się wywodzić od samotnego tułania się księżniczki. Później utrwaliła się w pisowni obecna postać: Szamotuły.

2.

W innej wersji tego podania historia kończy się zupełnie inaczej:

Dowiedziawszy się o ucieczce córki, magnat zasmucił się wielce i nakazał jej szukać. Po trzech dniach odnaleziono ją tam, gdzie wycieńczona błądzeniem omdlała.

Uradował się ojciec. Z radości natychmiast rozkazał pobudować w tamtym miejscu basztę, którą nazwał „Samotu” (to znaczy ‘sama tu [się tułała]’). Stoi ona po dziś dzień.

Po tym zdarzeniu wielmoża zmienił się nie do poznania. Rychło z jego rozkazu wzniesiono obok baszty zamek. W nim właśnie jego córka ze swoim ukochanym mogli wyprawić huczne wesele. Zamek ów nazwano „zamkiem Szamotuły”. Z czasem coraz to więcej ludzi osiedlało się dookoła, aż w końcu powstało miasto – Szamotuły.

3.

Dawno temu możny dziedzic Szamotuł miał córkę, która przyszła na świat z czarną twarzą niby Murzynka. Zrozpaczony, lecz dumny ojciec wstydził się pokazać światu dziewczynkę upośledzoną przez naturę, przeto zamknął ją na całe życie w wieży. Mówią jednak, że nie żyła długo.

4.

W szamotulskim zamku panował w średniowieczu możny wojewoda. Na jego dworze służył młodzieniec nazwiskiem Zaręba, który pełnił urząd pisarza. Chłopiec często wdawał się w rozmowy z prześliczną Halszką, córką wielmoży. Wkrótce oboje zapałali wzajemną miłością do siebie.

Zakochani dobrze wiedzieli, że dumny ojciec nigdy nie zgodziłby się na ich ślub, ponieważ Zaręba nie był nawet szlachcicem. Postanowili więc uciec z zamku. Wyczekawszy odpowiedniej chwili, Zaręba potajemne wywiózł ukochaną i ukrył ją w leśniczówce, sam zaś ruszył dalej, chcąc znaleźć służbę u kogoś. Tymczasem o ucieczce doniesiono wojewodzie, który natychmiast wysłał zbrojnych w pościg za zbiegami. Niebawem pachołkowie odnaleźli dziewczynę i sprowadzili na dwór ojca. On jednak nie chciał już nawet oglądać twarzy wiarołomnej córki. Rozkazał, by nosiła odtąd czarną maskę, której bez pozwolenia nie wolno jej było zdejmować. Została również wyznaczona służąca, która miała pilnować Halszki, dzień i noc.

Pewnego razu strażniczka kazała dziewczynie odkryć oblicze. Nie przeczuwając nic złego, nieszczęsna spełniła to życzenie. Ale służąca została do tego namówiona przez wojewodę i gdy tylko rozległ się jej zdumiony okrzyk – wszedł ojciec. Gdy zobaczył, że złamała jego polecenie, żadne łzy nie poruszyły okrutnika i nie złagodziły jego wyroku. Halszka miała całą młodość spędzić w baszcie zamkowej, śpiąc na posłaniu ze słomy i żywiąc się jedynie chlebem i wodą.

Tymczasem do leśniczówki powrócił Zaręba i od razu zrozumiał, co się stało. Przepełniony żalem, wstąpił do klasztoru we Wronkach i wkrótce został wyświecony na księdza.

Minęło kilka lat. Pewnego razu wezwano kapłana z klasztoru do chorego. Zaręba szybko się przygotował. Zdumiał się wielce, gdy zabrano go powozem do Szamotuł, do zamku wojewody. Na miejscu zaprowadzono go do więzienia Halszki. Była tak blada i wychudzona, tak że nie jej poznał. Dopiero gdy usłyszał głos, zrozumiał, że ta istota jest córką szamotulskiego dziedzica, a jego dawną ukochaną. Ale i ona go nie poznała. Po udzieleniu ostatniego namaszczenia odsunął więc kaptur i dał się rozpoznać. W tej chwili wszedł ojciec, powiadomiony już o zbliżającej się śmierci Halszki. Teraz chciał naprawić swą niesprawiedliwość, ale było już za późno. W ramionach ukochanego nieszczęsna dziewczyna oddała ducha.

Wojewoda przeznaczył wiano córki na budowę osady w pobliżu baszty. Ponieważ odtąd ukrywał ból i cierpienie w sobie, mówiono, że się „samo tulił”. Dlatego też wybudowany gród nazwano „Samotulący”. Osiedlający się w niej ludzie także przyjęli tę nazwę.

5.

Swego czasu dziedzic Szamotuł, Łukasz Górka – człowiek bogaty, lecz niemłody – pojął za żonę młodziutką Halszkę z Ostroga. Czując, że nigdy nie zjedna sobie żony, a zazdrosny o jej piękność, kazał ukuć dla niej żelazną maskę i osadził w przyzamkowej baszcie. Całe dnie spędzała Halszka, patrząc tęsknie przez malutkie, zakratowane okienko na zewnątrz, a jedyną jej pociechą była modlitwa. Skoro tylko z pobliskiej kolegiaty rozległy się dźwięki dzwonu, Halszka podziemnym krużgankiem dążyła do świątyni.

3. Wędrujące Szamotuły

Starzy ludzie mawiali, że Szamotuły wędrują z północy na południe, a w swej wędrówce nie omijają wiosek i zamków. Powiadali też, że miasto dąży gdzieś, nie wiadomo dokąd – byle naprzód, ku Poznaniowi. Wyjaśniali to za pomocą następującego podania.

Bardzo dawno temu, kiedy ziemię szamotulską porastały bezkresne bory pełne dzikich zwierząt, stał nad Wartą w pobliżu dzisiejszego Obrzycka wielki zamek należący do dziedzica wszystkich ziem polskich. Pan ów nazywał swój zamek „Stobnicą”, czyli stolicą. Dziś nie pozostał po nim nawet najmniejszy ślad. Jedynie nazwa małej wsi Stobnica, położonej za Obrzyckiem przy drodze do Obornik, wskazuje miejsce, gdzie niegdyś się wznosił.

Właściciel zamku miał władzę nad życiem i śmiercią poddanych. Wszyscy musieli go słuchać, a kto by się chciał wyłamać, karany był najsurowiej. Tyczyło to również jego synów, których było kilku. Z jednym z nich zwłaszcza miał władca utrapienie. Ciągle bowiem wyjeżdżał, a w czasie swych hulaszczych wypraw trwonił majątek ojca. Niedługo cierpliwość rodzica się wyczerpała. Pewnego razu, gdy młodzieniec powrócił z wojaży, pan wezwał go przed swe oblicze. Kara była okrutna i bezwzględna – wielmoża dał mu ostatnie pieniądze i wyrzucił precz z zamku: „Idź przeklęty! – krzyknął. – I nigdy nie wracaj, a twe plemię niech się tuła po wsze czasy!”.

I poszedł syn. Wyruszył z garstką najwierniejszych wojów i nieodstępnych sług tułać się po przepastnych lasach. Z czasem wygnańcy pobudowali osadę, jednak klątwa okrutnego ojca sprawiła, że nie mogli zagrzać miejsca. To piorun spalił ich mienie, to wróg zagrabił dobytek… Musieli przenosić się z miejsca na miejsce, zakładać nową osadę, którą znów pustoszyły kataklizmy albo zarazy. Ci, którzy pozostali przy życiu, przenosili się znowu i tak bez końca… Po wszystkie czasy będą się tułać potomkowie wypędzonego syna. Od tego tułania nazwano ich „samotułami”. Podobnie też zaczęto mawiać na ich wędrującą osadę.

 

Łukasz Bernady

 

Źródła podań:

  1. [Moniek], Stobnica – Szamotuły, „Gazeta Szamotulska” 1933, nr 34, s. 1.
  2. ? Ilecki, Legenda o Szamotułach, „Z Grodu Halszki” 1935 nr 10, s. 7.
  3. Jacob Caro, Beata und Halszka. Eine polnisch-russische Geschichte aus dem 16. Jahrhundert, Wrocław 1883, s. 121–122; Mieczysław Dereżyński, Czarna Księżniczka – Halszka z Ostroga, Szamotuły 1931, s. 13; ? Ilecki, Legenda o Szamotułach, „Z Grodu Halszki” 1935, nr 10, s. 7; Otto Knoop, Der Entstehung von Samter, „Rogasener Familienblatt” 1899 nr 12, s. 46; Otto Knoop, Sagen und Erzählungen aus der Provinz Posen, Poznań 1893 s. 234–235; Romuald Krygier, Szamotulskie podania, [w:] Almanach szamotulski, pr. zb. pod red. R. Krygiera, Poznań 1961; hr Edward Raczyński, Wspomnienia Wielkopolski, Poznań 1848, t. I, s. 175–176; Joanna Sobczak, Jerzy Sobczak, Duchy zamków wielkopolskich, cz. 2, Czarna Halszka z Szamotuł, „Wielkopolska. Kwartalnik Krajoznawczo-Turystyczny” 1984, nr 1, s. 21; Irena Skąpska, Legenda o Żelaznej Masce, „Z Grodu Halszki” 1931, nr 3, s. 29.