Szamotuły – z przymrużeniem oka

Z tyłu fragment fasady przy Rynku (obecnie nr 38). Zdjęcie Andrzej Bednarski


DAWNE SZAMOTUŁY

Śluby w szamotulskim Urzędzie Stanu Cywilnego 

Zamieszczone tu zdjęcia w albumie Prezydium Miejskiej Rady Narodowej (własność Urzędu Miasta i Gminy) podpisano: „Jeden z wielu ślubów w USC w Szamotułach”. Jeden z wielu, ale w pewnym sensie wyjątkowy, bo grali na nim Władysław i Szczepan Orlikowie. I na pewno wyjątkowy dla młodej pary!

Za mąż wychodziła wówczas spowinowacona z rodziną Orlików Stanisława Wróblewska (z wykształcenia polonistka, jej mama Helena występowała w premierze „Wesela szamotulskiego”). Stanisława z domu Wróblewska i Zdzisław Foremski pobrali się w 4 kwietnia 1965 r., w czasach studenckich (mieli wówczas 19 i 21 lat), mieszkali w Warszawie i w Poznaniu; owdowiała wiele lat temu p. Stanisława mieszka w Poznaniu do dziś.

W okresie międzywojennym i do 1971 r. Urząd Stanu Cywilnego mieścił się w dawnym szamotulskim ratuszu (narożnik Ratuszowej i Kapłańskiej). Ceremonie ślubu cywilnego wprowadzono w okresie powojennym. Kierownikiem USC był każdorazowy burmistrz, od 1950 r. przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej; w połowie lat 50. zaczęto powoływać odrębnych kierowników. Funkcję tę pełnili kolejno: Maria Pawłowska, Marian Popiela, Czesława Załecka, Stanisława Kurek i – obecnie – Barbara Mrówka. W 1971 r. USC przeniesiono na parter budynku przy Rynku (nr 10), od 2015 r. mieści się on w Urzędzie Miasta i Gminy (wejście od ul. Wojska Polskiego).  

Stosunek nowożeńców do ślubów cywilnych zmieniał się w ciągu lat. W czasach PRL-u niektórzy uważali, że jest to ceremonia narzucona przez władze, a prawdziwy ślub odbywa się w kościele, więc w USC pojawiali się w niemal codziennych strojach i tylko z obowiązkowymi świadkami. Inni traktowali to jako świecką uroczystość, kobiety zakładały sukienki, w które potem – w trakcie wesela – przebierały się po północy. Dla osób, dla których jest to jedyna ceremonia ślubna, waga tej uroczystości jest dużo większa, a stroje dużo bardziej uroczyste – łącznie z zarezerwowanymi kiedyś tylko na śluby kościelne długimi białymi sukniami.

Szamotuły, 4.04.1965. Ślub Stanisławy Wróblewskiej i Zdzisława Foremskiego. Świadkowie: Bogdan Pawłowski i Tadeusz Wróblewski. Grają Władysław i Szczepan Orlikowie.


Wspomnienia

Jak nasi przodkowie jeździli na saksy

Ponieważ nasi przodkowe jeździli najpierw do sezonowej pracy w Saksonii, utrwaliła się nazwa: saksy. Władysław Paszke (ur. 1932) przesłał nam krótkie wspomnienie o wyjeździe swojej mamy, Władysławy z domu Rożynek (1899-1994), z Orliczka w powiecie szamotulskim do Lubeki w północnych Niemczech.

Żeby móc wyjechać na saksy, dostać pracę i w ogóle załatwiać wszelkie „sprawy urzędowe”, była potrzebna metryka, będąca odpowiednikiem dzisiejszego dowodu osobistego. Oryginał niemieckiego dokumentu znajduje się w zbiorach p. Władysława Paszke. Jak pisze w przesłanym do nas liście, w czasie I wojny światowej „ojciec Władysławy Michał Rożynek i jej brat Kazimierz zostali zmobilizowani do armii Kaisera – jak wszyscy Polacy zdolni do noszenia broni, którzy żyli w zaborze pruskim. Michał i Kazimierz przebywali na froncie zachodnim, między innymi walczyli pod Verdun. Babcia Teodzia pozostała z córkami: Władysławą, Anielą i Marianną; musiały sobie jakoś radzić, aby utrzymać się przy życiu. Władysława – jako najstarsza córka – podjęła pracę, aby wspomóc finansowo rodzinę. Na miejscu, w Orliczku, było trudno o stałą pracę, można było pracować tylko dorywczo u dużych gospodarzy w okresie żniw, wykopków ziemniaków i buraków cukrowych. Dlatego Władysława podjęła decyzję o wyjeździe na saksy do odległego i nieznanego miasta Lübeck. Jest czas wojny – jednym słowem czasy niespokojne i z tego powodu są obawy, czy uda się tam dojechać, a potem jeszcze szczęśliwie wrócić do Orliczka.



Podróż na saksy do Lubeki była skomplikowana, a mianowicie: drogę z Orliczka do Nojewa, gdzie mieści się stacja kolejowa, Władysława pokonała pieszo, trasę Nojewo – Szamotuły oraz Szamotuły – Szczecin – pociągiem, a ze Szczecina do portu w Lubece – statkiem parowym. Mama tę podróż zawsze wspominała z wielkim przejęciem i wzruszeniem i dodawała: «Płynęliśmy przez wielką wodę do tej Lubeki pełni obaw, czy statek szczęśliwie dopłynie z nami do nadbrzeża portowego i aby tak się stało, odmawialiśmy różaniec». Po przybyciu do Lubeki Władysława zaraz podjęła pracę w Fabryce Przetworów Ryb i Śledzi. Praca była ciężka, ale udało się zarobić trochę grosza, co było wsparciem dla rodziny (z pobytu Władysławy Rożynek na saksach załączam zdjęcie wykonane w 1916 r.).

Władysława po pobycie na saksach wróciła do Orliczka, gdzie w rodzinnym domu spotkała ukochanego brata Kazimierza, który przebywał na urlopie po opuszczeniu szpitala wojskowego, gdzie leczył rany odniesione pod Verdun. Władysława i Kazimierz pojechali na zakupy do Sierakowa i przy tej okazji zrobili sobie dołączone tu zdjęcie (1917). Widać na nim (wspominała o tym też Mama), że Kazimierz miał stopień oberfeldwebel – starszy sierżant. Otrzymał też Krzyż Żelazny – w mundur ma wpiętą baretkę, czyli wstążkę odznaczeniową Krzyża Żelaznego.

Kazimierz Rożynek (1895-1966) brał później udział w powstaniu wielkopolskim. Nie pozostał jednak w odrodzonej po 123 latach Polsce, lecz wyjechał w celach zarobkowych do Francji. Ten kraj stał się dla niego drugą ojczyzną, przebywał  tam aż do śmierci. Zamieszkał w Sevran – dzisiaj jest to już dzielnica Paryża, pracował jako hutnik przy wielkich piecach, był dobrym fachowcem. W 1923 r. ożenił się z Pelagią – Polką pochodzącą z Kościana, z tego związku w 1925 r. urodziła się córka Maria (załączam zdjęcie z 1929 r.)”.

Panie Władysławie, dziękujemy za kolejne ciekawe wspomnienie!



Złote gody Marii i Szczepana Cieciorów

Oprócz zdjęć ślubnych piękne są te z jubileuszów małżeńskich. Główni bohaterowie, otoczeni rodziną, siedzą w centrum zdjęcia. Ile razem przeżyli przez te lata – chwil radosnych i trudnych, jak w tym czasie zmienił się świat, Polska, Szamotuły?

50-lecie ślubu szamotulan Marii i Szczepana Cieciorów wypadło 8 lutego 1953 r. Małżonków dzieliła spora różnica wieku – 10 lat i, co w tamtych czasach było raczej rzadkie, to mąż był młodszy od żony. Marii z domu Palacz (1870-1959) i Szczczepanowi Cieciorze (1880-1963) nie przeszkodziło to w zgodnym i szczęśliwym przeżyciu razem 56 lat. Szczepan był stolarzem, pracował w szamotulskiej meblarni (w firmie Bracia Koerpel, potem przejętej przez państwo). Do Marii szamotulanie przynosili odzież – prała, krochmaliła i prasowała. Maria i Szczepan Cieciorowie doczekali się trojga dzieci. Najstarszy był Stanisław (1907-1987), po nim urodził się Antoni (1910-1981, późniejszy ksiądz) i Maria (1913-2004, po mężu Kozłowska). Mieszkali przy ul. 3 Maja.

Na zdjęciu obok Jubilatów siedzi ks. Antoni Cieciora, w tym samym rzędzie pierwsza z prawej jest siostra bliźniaczka Marii. W górnym rzędzie 1. z prawej stoi Maria Kozłowska, 4. z prawej stoi Zofia Cieciora z domu Wika (1908-1996), na ręce z córką Marią Ewą (po mężu Prange), mąż Zofii Stanisław stoi nad nimi. Obok Ewy widać jej kuzynkę – Urszulę Kozłowską, córkę Marii i Władysława (stoi 2. z lewej). Na dole siedzą trzej kolejni wnukowie Marii i Szczepana Cieciorów: Jacek Cieciora, Andrzej Kozłowski i Maciej Cieciora.

Zdjęcie udostępniła Ewa Prange.



DAWNE SZAMOTUŁY

Szamotuły na starej fotografii


Droga od cmentarza do kościoła św. Stanisława w Szamotułach (bazyliki kolegiackiej) w 2. połowie lat 30. XX w. Cmentarz powstał w 1830 r. i wówczas przez teren podmokły (łąki proboszczowskie) została wytyczona droga, którą obsadzono drzewami. Po prawie 100 latach ścięto je i posadzone nowe. Jeśli uważnie się przyjrzeć, za płotem po lewej stronie można dojrzeć dawną kostnicę przykościelnego cmentarza – budynek, który jeszcze w latach 70. był użytkowany jako salka katechetyczna. Na miejscu, gdzie dziś jest usytuowany parking, znajdował się ogród, a bliżej cmentarza – pole uprawne. Jeszcze 50 lat temu latem stały tam snopki zboża. Zdjęcie udostępniła Maria Wachowiak.



„Ognisko” – głosi napis na budynku stojącym przy szamotulskim Rynku (dziś Rynek 10). Tak do dziś nazywają ten dom starsi szamotulanie, dla młodszego pokolenia to po prostu budynek biblioteki.

Obiekt powstał około 1840 r. dla Kasyna Obywatelskiego, czyli centrum myśli niepodległościowej i ośrodek koordynacji działań społecznikowskich w powiecie szamotulskim. Po Wiośnie Ludów Kasyno zostało zlikwidowane. Od 2. połowy XIX w. działał tam Hotel de Gielda (z salą balową na 1. piętrze) prowadzony przez rodzinę Mamelsdorfów. W 1918 r. budynek został kupiony na cele szamotulskiej parafii; zakup ten sfinansowali okoliczni ziemianie. To wówczas powstała nazwa „Ognisko”, oznaczająca miejsce spotkań różnych organizacji.

W listopadzie 1918 r. swoją siedzibę miała tam Powiatowa Rada Ludowa i gromadzono broń dla przyszłych powstańców. W okresie międzywojennym w „Ognisku” odbywały się – na przykład – wykłady Narodowego Uniwersytetu Robotniczego i Uniwersytetu Powszechnego, działały wypożyczalnie książek i powstała w 1924 r. Stacja Opieki nad Matką i Dzieckiem. Na parterze działał zakład fotograficzny „Foto-Ognisko” (widoczny na pocztówce).

W okresie okupacji Niemcy umieścili w budynku  jedną z formacji policyjnych (Schupo), po wojnie przez kilka lat działała tam Komenda Miejska Milicji Obywatelskiej. Od 1961 r. budynek jest siedzibą biblioteki – najpierw Powiatowej i Miejskiej Biblioteki Publicznej, a od 1975 r. Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy. Patronem placówki jest Edmund Callier.

Na 1. planie pocztówki nieistniejąca figura św. Jana Nepomucena, zniszczoną przez Niemców w 1939 r. Pocztówkę z okresu międzywojennego udostępnił Jaromir Dehmel.


Ciekawostka z Szamotuł – ulica Kręta

W trakcie budowy obiektów handlowych na miejscu dawnej meblarni odtworzono ulicę Kręą. Jej fragmenty istniały zresztą cały czas.

Dobrze widać tę ulicę na zdjęciu lotniczym z ok. 1918 r. Prowadziła ona od ul. Młyńskiej do 3 Maja, zaczynała się przed młynem, a kończyła przy mleczarni. Nazwę ulicy nadano w 1924 r. Rada Miasta uporządkowała wtedy kwestię ulic już istniejących od dłuższego czasu, a nie mających dotąd nazw (dołączamy wycinek z lokalnej prasy).

Jan Kulczak wspominał, że w końcu lat 40. często wracał tą ulicą ze Szkoły Podstawowej nr 1 w kierunku Rynku, ale tylko wtedy, gdy było sucho, ponieważ przy złej pogodzie ulica zamieniała się w błoto. Domyślamy się, że ulica przestała istnieć w latach siedemdziesiątych. Do niedawna mieliśmy tylko fragmenty tej ulicy: mały odcinek od strony ul. Młyńskiej (ma nawet zaznaczoną nazwę w mapach Google, ale działającemu tam sklepowi meblowemu przypisano adres ul. Młyńskiej) i wjazd od ul. 3 Maja, dziś pełniący funkcję parkingu przy markecie mieszczącym się w budynku dawnej mleczarni.

Zapraszamy do obejrzenia zdjęć – dawnych i obecnych.


Zdjęcie lotnicze z ok. 1918 r., zaznaczono ul. Krętą (wówczas jeszcze bez nazwy). Zdjęcie udostępnił Piotr Mańczak (FotoSzamotuły)

„Gazeta Szamotulska” 1924 nr 44

Zdjęcie Tomasz Kotus, 2020 r.

Zaktualizowana mapa Google, nie widać na niej jeszcze, że można przejechać od ul. Młyńskiej do al. Jana Pawła II.

Zdjęcia współczesne, 2022 r.