Udany eksperyment budowlany czasów Gomułki
Spółdzielnia Pracowniczych Domków Jednorodzinnych w Szamotułach
W Szamotułach od końca wojny do 1957 roku nowych mieszkań powstawało bardzo niewiele. Szamotulanie mieszkali w istniejącej „substancji mieszkaniowej”, w domach, których byli właścicielami od przedwojnia.
Na ulicy Nowowiejskiej (później Nowowiejskiego) kończyło się miasto. Dalej – w kierunku Obornik, Mutowa i Zamku – znajdowały się warsztaty, obory i garaże maszyn rolniczych Stacji Nasienno-Szkółkarskiej w Mutowie, a dalej pola uprawne rolników indywidualnych (Jóźwiak, Bilon) oraz Gospodarstwa Pomocniczego (PGR-u) Technikum Rolniczego w Szamotułach. Na tych polach uprawiano m.in. zboża, buraki oraz ziemniaki. A młodzież z ul. Nowowiejskiej (a to spora gromada z lat wyżu demograficznego ) grała w „fuchę” z drużyną z ul. Zamkowej. Och, co to były za mecze w kurzu, błocie, sznurowaną piłką, która często się przebijała. Gdy już mieszkańcy ul. Zamkowej mieli dosyć hałasu i kurzu, graliśmy na polnej drodze – na dzisiejszej Spółdzielczej – aut było mało, prędzej traktor lub maszyny rolnicze, więc mogliśmy grać do woli!
W Szamotułach panował prawdziwy głód mieszkaniowy. Po przełomie politycznym 1956 roku, który utożsamiamy z Władysławem Gomułką, grupa osób z bardzo różnych szamotulskich zakładów pracy zaczęła wydeptywać ścieżki do urzędów i Komitetu PZPR, by uzyskać pomoc w otrzymaniu własnego mieszkania, by nie siedzieć „na kupie” gdzieś kątem u rodziny. Po kilku miesiącach władze partyjno-administracyjne zaakceptowały pomysł, aby przy wsparciu zakładów pracy, a szczególnie Cukrowni Szamotuły, Stacji Nasienno-Szkółkarskiej w Mutowie, Zakładów Przemysłu Tłuszczowego (Olejarni) i Zakładu Energetycznego Oddział w Szamotułach powołać Spółdzielnię Pracowniczych Domków Jednorodzinnych w Szamotułach przy ul. Obornickiej.
Domy przy ul. 22 Lipca (11 Listopada) i Spółdzielczej – po prawej stronie budynek PSS. Zdjęcie z kroniki Prezydium Miejskiej Rady Narodowej
Na czele tej Spółdzielni stał pracownik Cukrowni „Szamotuły” Henryk Molski, a jego najbliższymi współpracownikami byli Aleksander Trojanek, Wacław Kruszona ze Stacji w Mutowie i Aleksander Borowski z Cukrowni zajęli się zaopatrzeniem w materiały potrzebne do budowy domków, Stanisław Cieciora prowadził sprawy finansowe. Stacja asienno-Szkółkarska w Mutowie, której pracownikiem był Cieciora, wniosła, chyba aportem, spory kawał ziemi przy ul. Obornickiej. Na tym polu miało powstać 70 domków jednorodzinnych, identycznych, jedynie przy samej Obornickiej zaplanowano tak zwane bliźniaki. Domek piętrowy miał mieć około 112 metrów kwadratowych powierzchni użytkowej i odrębną działkę o powierzchni powyżej 500 metrów kwadratowych. We własnym zakresie większość właścicieli domków wybudowała sobie tak zwany domek gospodarczy.
Początkowo był to iście księżycowy krajobraz, przy miejscach, gdzie miała powstać ulica, zakładano tory jak do kolejki wąskotorowej i takimi wózkami wywrotnymi wożono ziemię, materiały itp. W SPDJ ustalono, że każdy członek wykonuje zlecone prace, m.in. kopanie fundamentów, wyrabianie pustaków, murowanie, tynkowanie, prace stolarskie, blacharskie, elektryczne, ślusarskie, tokarskie, w zależności od posiadanych umiejętności. Wśród członków, a później mieszkańców, znajdowały się osoby, które były fachowcami w danej dziedzinie, np. Marian Brzeziński wykonywał prace blacharskie, p. Stanisławski ślusarsko-tokarskie, Aleksander Trojanek elektro-energetyczne, Stanisław Cebernik i Tadeusz Szczechowiak murarsko-budowlane. Natomiast fundamenty i pustaki robili wszyscy członkowie i ich rodziny, w tym dzieci.
Budowa bliźniaków przy ul. Obornickiej. Zdjęcie udostępniła Ewa Prange z domu Cieciora (na zdjęciu z bratem Maciejem)
Spółdzielcy byli naprawdę jak jedna wielka rodzina, a efekty ich pracy przechodziły wszelkie oczekiwania: z dnia na dzień „mury pięły się do góry”, na budowie spędzano każdą wolną chwilę, nawet w niedzielę po mszy na spacer szło się najpierw do Nowaczyńskich po ciastka, a później na Obornicką zobaczyć, co się tam dzieje.
Pamiętam, z jakim podziwem patrzyłem na to, co robi Henryk Molski, kierując tym przedsięwzięciem, podziwiałem też pracę mojego ojca, Aleksandra Trojanka, który w domkach zakładał instalację elektryczną. W ścianach wykuwało się rowki, w nie wkładano rurki metalowe wykładane izolacją i przeciągano przewody, w wielu domach instalacja ta działa do dziś!
W momencie, kiedy wszystkie domki były w stanie surowym, przeprowadzono losowanie, komu który domek przypadnie i jaka to będzie działka pod nim. Losowanie odbywało się bardzo demokratycznie pod okiem „czynnika politycznego”. Kiedy już każdy spółdzielca wiedział, który dom jest jego, sam zajmował się już jego wykończeniem: otynkowaniem, stolarką okiennej i podłogową, instalacją wodno-kanalizacyjną i ogrzewaniem. To, co członkowie wnosili do wspólnego konta jako wkład pracy, było policzone, zapisane na jego indywidualnym koncie i o tyle mniej zaciągał kredytu w Banku w Warszawie(!) na budowę domu. Raty płaciło się kwartalnie, były one bardzo zróżnicowane i zależały od wysokości wkładu, a każda kolejna rata była o 2 zł niższa. Kredyt zaciągano na 20, 25 lub 30 lat .
Plac, gdzie powstanie budynek PSS przy ul. Spółdzielczej. W specjalnych formach wyrabiało się tysiące pustaków, które suszono na placu. Widać domy przy 11 Listopada i stajenki, w których karmiono bydło z PGR-owskiej hodowli. Zdjęcie udostępniła Ewa Prange
Przy ulicy Spółdzielczej powstał budynek PSS Społem Szamotuły z mieszkaniami dla pracowników PSS, sklepem spożywczo-chemicznym i świetlicą. Zanim go zbudowano, w tym miejscu znajdował się plac, na którym w prowizorycznych szopach na specjalnych stołach wyrabiano pustaki potrzebne do budowy domków.
W pierwszych domkach zamieszkano koło 1963 roku. Z okien domków przy ul.22 Lipca (11 Listopada) i Spółdzielczej jeszcze parę lat było widać stodołę, w której po zbiorach właściciele gromadzili snopy zboża, które następnie młócili za pomocą kieratu konnego. Piękny to był widok. Ostatnim domkiem z tych 70 +1 wybudowanych w obrębie Kiszewskiej, Okrężnej, 22 Lipca (11 Listopada), Spółdzielczej i Obornickiej był dom przy 11 Listopada 18.
Największy mankament stanowił brak dróg, chodników i kanalizacji. Przy każdym domku budowano szamba, dopiero w latach siedemdziesiątych założono kanalizację sanitarną i deszczową, po tej inwestycji woda przestała zalewać piwnice. W zakładaniu wody i kanalizacji na osiedlu MPGK pomagali więźniowie z Zakładu Karnego we Wronkach i Szamotułach.
Rodzeństwo Cieciorów na pustakach stropowych. W budowie ul. 22 Lipca (11 Listopada). Zdjęcie udostępniła Ewa Prange
Miasto zaczęło utwardzać ulice (lata 70.) i zakładać chodniki (przełom lat 80. i 90.). Najgorzej wyszła na tym utwardzeniu ulica Spółdzielcza, która z ulicy osiedlowej „na krótko” stała się obwodnicą Szamotuł i całymi już latami suną po niej tysiące samochodów osobowych, ciężarowych, kombajnów, maszyn rolniczych, ciągników… od rana do rana. Wprawdzie władze powiatowe i miejskie już niemal 30 lat obiecują, że niedługo powstanie obwodnica i Spółdzielcza wróci do dawnego spokojnego stanu osiedlowej drogi, nic się w tej sprawie nie dzieje.
Taka forma zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych szamotulan spotkała się z olbrzymim zainteresowaniem w całej Polsce. Do spółdzielców przyjeżdżały delegacje z całej Polski, a któregoś dnia przyjechał Karol Szczeciński z Polskiej Kroniki Filmowej z dziennikarzami z radia, TVP Poznań, z gazet. Filmowali, jak ten plac domków w budowie wygląda. Jechałem rowerem, który dostałem w prezencie z okazji I komunii, a oni mnie filmowali…, to był mój debiut filmowy!
Trudno było uwierzyć, że powstaną tu jakieś drogi, chodniki, będzie prąd, woda, kanalizacja…, a jednak! I to dzięki ciężkiej pracy spółdzielczej, ale również dzięki wsparciu władz, które w tamtych czasach pozwoliły na budowę obiektów nie po „linii ideologicznej” tamtych czasów! Olbrzymią pomoc niosły zakłady, których juz dziś nawet nie ma w Szamotułach: Cukrownia, Olejarnia, Zakład Energetyczny, Stacja Nasienno-Szkółkarska Mutowo, PGR Zamek, GS Szamotuły i wiele innych, których nazw nawet już się nie pamięta.
Dzisiejsi mieszkańcy osiedla, w większości potomkowie założycieli Spółdzielni, nie mają pojęcia, jak to wszystko 60-65 lat temu wyglądało. Dobrze, że zachowało się kilka zdjęć z czasu początków budowy.
Wszystko było przygotowane bardzo profesjonalnie, do dzisiaj istnieje dokumentacja osiedla i jego infrastruktury. Warto zobaczyć, jak to wyglądało porządnie i fachowo.
Chociaż od wielu lat nie mieszkam już w Szamotułach, potrafię wymienić ponad połowę nazwisk osób, które swoje domy wznieśli jako członkowie Spółdzielni Pracowniczych Domków Jednorodzinnych.
Grzegorz Aleksander Trojanek
(dziś Góra w woj. dolnośląskim, dawniej Szamotuły, ul. 22 Lipca )
Zdjęcia na górze strony oraz zdjęcia dokumentacji związanej z ratami kredytu udostępnił Szymon Zandecki