Maria Wicherkiewiczowa
Wspomnienia z Szamotuł
z roku 1879
(część 1.)
Kilka słów o autorce wspomnienia:
Maria Wicherkiewicz (z domu Sławska) urodziła się w 1875 roku w Szamotułach, zmarła w 1962 roku w Poznaniu. Ojciec Stanisław był prawnikiem, uczestniczył w powstaniu styczniowym, powołany do wojska pruskiego brał udział w wojnie prusko-francuskiej (1870-71). W latach 1871-79 zajmował stanowisko sędziego w Sądzie Rejonowym w Szamotułach. Zamieszkał tu wraz z żoną – Konstancją z domu Ziołecką, najstarszą córką i nowo narodzonym synem Rogerem (późniejszym architektem). W Szamotułach urodziły się kolejne dzieci małżeństwa: Zofia Konstancja i Maria. Później – po objęciu stanowiska sędziego w Poznaniu – przyszło na świat jeszcze dwoje dzieci.
Maria od wczesnej młodości uczyła się malarstwa, malowała głównie portrety kobiet, widoki zabytków i martwe natury. W 1894 roku wyszła za mąż za dwadzieścia lat od siebie starszego lekarza okulistę Bogdana Wicherkiewicza, z którym doczekała się trojga dzieci: Janiny, Izabelli i Stefana. Po 1904 roku zajęła się działalnością literacką i dokumentalistyczną. W prasie poznańskiej publikowała wiersze i opowiadania. Zajęła się także historią Poznania, dużo czasu poświęciła badaniom archiwalnym. Ich efektem były publikacje dotyczące przeszłości Poznania i jego zabytków (m.in. Zamku Królewskiego, pobytu Napoleona, historii szlachty poznańskiej), w 1916 wydała pracę źródłową poświęconą Pałacowi Działyńskich. W 1932 roku opublikowała powieść Łódź w purpurze, poświęconą dziejom rodu Górków, zajmowała się także losami swojej babki Matyldy Ziołeckiej. Ostatnią książkę – powieść historyczną Jan Quadro z Lugano wydała w wielu 85 lat.
Wspomnienia lat dziecięcych są jak pyłki kwiatu. Zacierają się, ulatują za podmuchem wiatru. Trudno je zachować. Lecz choć niepozorne, bezlistne, srebrzystym puchem osypane kiście wierzby – urzekają nas – jako zapowiedź wiosny. W nierozwiniętej, cierpkiej świeżości tkwi niecierpliwie oczekiwanie słonecznych dni.
Urodziłam się w Szamotułach w roku 1875, jedenastego listopada – w pochmurny dzień – w dniu św. Marcina. Śnieg padał. Ten święty Marcin na siwym koniu – to jak przeznaczenie. Blisko 60 lat mieszkam przy ulicy św. Marcina. I w bliskim sąsiedztwie kościoła św. Marcina, tej najstarszej świątyni gotyckiej Poznania, ongiś na wzgórzu za miastem leżącej. […]
Z pobytu w Szamotułach jako dziecko kilkuletnie dużo zapamiętałam, uzupełniając szczegóły z później zasłyszanych [opowieści]. Posiadałam jako późniejsza malarka i literatka pamięć wzroku i umysłu, która właśnie cechuje ludzi pióra – nawet od drugiego roku życia. Przyczyniło się może do tego życie rodzinne, rozmowy i nauki starszych. Rodzice a zwłaszcza ojciec, adorowany przez dzieci był dla nas istotą kultu, zasypywany dzikimi wybuchami sympatii i uścisków. Mama, cierpiąca często na migrenę – była w gronie rodziny i w towarzystwie zawsze na uboczu, nie lubiła zwracać na siebie uwagi. […]
Dziecko – nie umie ocenić miłości, poświęcenia, ofiar, rodziców, wyrozumiałości rodzeństwa – a przecież to jest głównym motorem szczęśliwego dzieciństwa. A może dlatego utkwiła senna zjawa sielankowych Szamotuł w mej wyobraźni dziecka, podświadomie odczuwającego gorącość uczuć otoczenia jako podstawę słonecznego okresu młodości.
Na ogół niewiele da się powiedzieć i niewiele pisano o biernym na pozór życiu owych nudnych prowincjonalnych, zaściankowych miasteczek, na których sztandarze można napisać słowa usprawiedliwiające: „Il piccolo mondo antico!” [Mały dawny świat]. Wracam do najwcześniejszych, bladych jak widziadła senne, zamierających reminiscencji szamotulskich.
Wspomnienia lat dziecięcych są jak pyłki kwiatu. Zacierają się, ulatują za podmuchem wiatru. Trudno je zachować. Lecz choć niepozorne, bezlistne, srebrzystym puchem osypane kiście wierzby – urzekają nas – jako zapowiedź wiosny. W nierozwiniętej, cierpkiej świeżości tkwi niecierpliwie oczekiwanie słonecznych dni. Zachwycałam się niegdyś jako dziecko szarymi wierzbami, zwisającymi nad wąskim strumykiem Samą. A me wspomnienia z owych dni są również bezbarwne. Jak wczesne kwiaty wiosny występują z bladych cienie zarania młodości. Bo z życia z tamtych czasów, tak odmiennego od tempa naszych dni, zatarły się zarysy.
Staram się przypomnieć: Oto przez wąskie uliczki małego miasteczka przesuwają się ociężałe, staroświeckie typy oryginałów, których młodość przypada na początek XIX wieku. Postacie zgrzybiałych starców, sędziwych matron, honoracji miasta [ważnych obywateli], zastępy młodzieży w wiejskich strojach o innym guście i ułożeniu. Zapomniany mały światek. […] Odmienne zagadnienia, zapatrywania są udziałem tego małomiejskiego społeczeństwa różnych warstw – a jednak zwarcie i zgodnie walczącego z zalewem niemieckim.
Właściwie zaściankowe Szamotuły należały do zapoznanych miast [niedocenionych]. Ongiś w historii Wielkopolski odegrały rolę dobitną jako gród wojowniczy, pełen buntu. Niezwykłe to dzieje nie dość zgłębione, bo też z owych burzliwych dni mało przeniknęło do naszych czasów, mało zostało pamiątek.
W czasach, kiedy w Szamotułach mieszkała rodzina Sławskich, na Rynku stał już widoczny na tej pocztówce wysoki krzyż (historię krzyża można przeczytać w tekście http://regionszamotulski.pl/krzyz-na-rynku-w-szamotulach/). Fragment pocztówki z ok. 1911 r. Źródło: Widoki Powiatu Szamotulskiego na starych pocztówkach 1898-1945, Szamotuły 2016.
Ja patrzyłam na staroświeckie Szamotuły z roku 1879 oczami dziecka, które jednak pamiętają ciasny krąg swego środowiska. Już wówczas stanowiły Szamotuły niezwykłość tak rzadką u nas, którą nadaje zamek wsparty szkarpami, romantyczna baszta „z przeszłością”, zaniedbany, dziki park, starodawne, pełne majestatu kościoły. Naprzeciw starego zamczyska wznosił się dom jednopiętrowy, w którym mieszkaliśmy. Dom narożny z pochyłym drewnianym balkonem, grożącym zarwaniem się (a poznałam ten balkon jeszcze po 30 latach!). Kościoły sędziwe, wśród drzew, pochyłe zabudowania, domki otoczone różami, rynek pełen wozów, dalej lasy i łąki. Ale otoczenie Szamotuł, wraz z bujnymi łąkami było niezdrowe, malaryczne. Ludność chorowała na żołądek, febrę. Dał się odczuć brak wody i brak kanalizacji (1).
Woda rzeki Samy, połączonej z miastem drewnianym mostkiem, przepływała przez moczary i cmentarze. Lecz klimat nie hamował tężyzny i temperamentu szamotulan. Tętno życia, barwę melodii piosenek z całym urokiem swojskości i dziarskości nadawała i narzucała młodzież okoliczna, zachowując przez lata ciężkiej niewoli pruskiej wierność dla swego stroju, tańca, obyczajów i mowy ojczystej – słowem – przeszłości. Działo się to ku zdziwieniu i oburzeniu Niemców, bowiem Szamotuły „Samter” pod zaborem pruskim zalane były urzędnikami niemieckimi (2). Stacjonował tu pułk infanterii [piechoty], szkolnictwo było niemieckie. Po roku 1848 otrzymało miasto jako karę zdwojony garnizon (3); był to ciężar dla miasta, w którym było około tysiąca Polaków, tysiąca Niemców i siedmiuset Żydów. Niemcy, pobyt w Szamotułach uważali jako karę, wygnanie, powtarzając wierszyk:
„In Schrimm ist es schlim,
In Samter verdammter,
Rogasen ist zum Rasen,
Filehne – na ich danke scheene” [W Śremie jest źle, w Szamotułach okropnie, Rogoźno – do zwariowania, Wieleń – no, dziękuję bardzo].
Figura św. Jana Nepomucena stanęła na Rynku w XVIII w., najprawdopodobniej po powodzi w 1725 r. Została zniszczona przez Niemców w listopadzie 1939 r. (por. tekst http://regionszamotulski.pl/figura-sw-jana-nepomucena/). Zegar stanął na Rynku prawdopodobnie w 1908 r. Na pocztówce widać także jeden z najstarszych zachowanych w niezmienionej postaci budynków, powstały w 2. poł. lat 30. XIX w. jako siedziba Kasyna Obywatelskiego (dziś to siedziba Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy). W połowie XIX w. rodzina Mamelsdorfów otworzyła tam „Hotel de Gielda” z dyliżansem konnym. Pocztówka z ok. 1912 r. Źródło: Widoki Powiatu Szamotulskiego na starych pocztówkach 1898-1945, Szamotuły 2016.
Rzeczywiście, nuda zalegała wąskie uliczki. Czasem zmieniał się zaściankowy spokój, kiedy mknęły przez niewielki rynek czterokonne powozy lub wytworne sylwetki jeźdźców. Przy ulicy Klasztornej [obecnie fragment Dworcowej od kościoła św. Krzyża do Rynku] gromadził się codziennie tłum gapiów, gdy ze stajni wyjeżdżała wysmukła amazonka, eskortowana przez ordynansa, piękna żona rotmistrza von Normann. Przypatrywano się ciekawie tej scenie. Parafiańszczyzna i małomiejskość zamieniała każdą drobnostkę prywatną życia w ogólne widowisko. Wszystko tu ulega kontroli, ciekawości – nieraz przykrej. A to zwyczajnie z nudów. Toteż każde zgromadzenie przyciągało ludzi, głodnych wrażeń, a zwłaszcza jarmarki, słynne szamotulskie, z dorodną ludnością i ich wyrobami swojskimi. Specjalną wełną i tkaninami samodziału, barwnymi i doborowymi – zasłynęły prace wieśniaczek z okolic Szamotuł. Materiały te w pasy szafirowe i czerwone brano chętnie na zasłony lub pokrycia mebli.
Synagoga na pocztówce z okresu 1905-1918. Źródło: Szamotuły na dawnej pocztówce 1898-1939, Szamotuły 2000.
Szamotuły bogate są w gmachy. Mają dwa kościoły, zbór, synagogę, zamek, sąd powiatowy, szkołę wyższą rolniczą (4). Do ożywienia handlu przyczyniały się gorzelnie, tokarnie, młyny. Olejarnie znane tu już w XV wieku, miały swą tradycję. Słynęły tu dawniej krzewy rozliczne dereniowe – świdwowe. Ród Szamotulskich – Świdwów odróżniał się tym przydomkiem od szaraczkowej szlachty (5).
Obserwując pewną ospałość tak charakterystyczną dla małych miast wielkopolskich, trudno było uwierzyć w bojowniczą i reformatorską rolę dawnego dziedzictwa, awanturniczych rycerzy Nałęcz-Szamotulskich w walce z Grzymalitami (por. http://regionszamotulski.pl/bitwa-pod-szamotulami-1383/). W ożywiony ruch umysłowy, którego źródłem był napływ humanistów, uczonych innowierców pod protektoratem potężnych Łodziców – Górków, roku 1518 rozpoczął jeden z Górków, dziedzic Szamotuł budowę zamczyska, wspartego szkarpami i czterema potężnymi basztami, z których jedna tylko pozostała. Łukasz Górka, wojewoda poznański podobno w tej wieży zamczyska latami więził swą młodą żonę Halszkę, córkę Konstantego Ostrogskiego i Beaty Kościeleckiej. Przez długie lata zapomniany – dotarł krwawy dramat do naszych czasów jako blady legendarny cień czarnej księżniczki i banity infamisa Sanguszki (w tym fragmencie M. Wicherkiewiczowa odwołuje się do funkcjonujących przez wiele lat mitów na temat postaci Halszki, z historycznym omówieniem tej postaci można się zapoznać w tekście Sylwii Zagórskiej http://regionszamotulski.pl/beata-i-halszka-ostrogskie/).
Kiedy starsi zajęci rozmową, a bona czyta „Das Geheimniss der alten Mamsell”, chodzi się po murach niby to obronnych lub pagórkach, niby szwedzkich szańcach. Czasem pod deskami zabłyśnie studnia z wodą o żelazistym smaku. Dużo tu zacisznych zaułków. Ulubionym celem przechadzek jest jednak ogródek przy dworcu, gdzie słychać gwizd pociągów do Poznania, Stargardu, Wrocławia (6). Nas czworo rodzeństwa w białych sukienkach i czerwonych, wełnianych żakietach prowadzi p. Marynia Jarysz. Odbywa z nami spacery z amatorstwa, bo „dzieci ładne i ładnie ubrane” – tłumaczy mej matce.
Ówczesnym niemieckim zwyczajem przechodnie stale szczypali mnie, dziecko, w policzek, co mnie gniewało bardzo. A panowie ówcześni to brodacze lub mężczyźni w bokobrodach albo z dużymi wąsami.
Stacja kolejowa, 1910-1914. Źródło: Fotopolska.eu
W upalne dni, kiedy lipy kwitną, schodzą się do ogródka kolejowego na piwo honoracje miasta [ważni obywatele]: sędziwy radca Wolski i radca Twardowski z dawnej palestry i magistratury – ze sumiastymi wąsami, w białych płóciennych ubraniach i słomianych kapeluszach. Jako trzeci dostojnik przychodzi pan Kiełczewski. Ktoś szepce także – ze starej ziemiańskiej rodziny. Jest nauczycielem szkoły. Memu rodzeństwu udziela prywatnie lekcji polskiego. Choć park zachęcał wilgotnym cieniem starych drzew choć był wprost naszego domu, niechętnie go odwiedzaliśmy – wolimy ogród przy dworcu.
Baszta Halszki i Zamek Górków, w tle wieża kościoła ewangelickiego. Litografia Aleksandra Dunckera z lat 1878-1880. Źródło: Fotopolska.eu
Masywny czworobok murów, wspartych potężnymi szkarpami zamczyska zmieniał właścicieli: Górków, potem Mycielskich, następnie książąt Koburg-Gotha. W środku miasta wraz z basztą, obrośniętą bluszczem, został jak przeżytek niedostrojony do nowych czasów. Prawie że raził swą romantyczną malowniczością śród obecnego otoczenia. Toteż ta wieża o wąskich oknach z omszałym daszkiem, ukryta wśród brzóz zaciekawia dzieci. Ślimaczymi schodkami wspinaliśmy się do izdebek z kominkiem, nad którym herb „Łodzia”. Tu dogorywała cudna Halszka, ostatnia latorośl bohaterskiego rodu Ostrogskich, wdowa po Sanguszce, a potem żona Łukasza Górki. Śmierć Górki – po latach – otworzyła Halszce drogę do wolności. Lecz basztę w Szamotułach opuściła „czarna księżniczka” już jako obłąkana. Coś o tym szepczą jeszcze ludzie, że w noce księżycowe cień sunie obok baszty, brzęczą łańcuchy i słychać płacz (por. wyżej).
Budynek sądu na pocztówce z lat 1939-44. Źródło: Fotopolska.eu
Przy feudalnym zamku rażą nowe budynki pruskim stylem – zbór ewangelicki, sąd, więzienie. Prezesem sądu jest pan Gisevius, z linii Giżyckich pochodzący. Tam w tym sądzie zasiada jako sędzia ojciec mój, Stanisław Sławski. Zdumiona jestem, gdy Cesia, pokojowa pokazuje nieokratowane okna i objaśnia: z tego okna wyskoczył niedawno więzień, połamał nogi, a to ze strachu przed tym sędzią z niebieskimi, surowymi oczami. Zdziwiłam się, gdyż ojciec zdawał się szczytem dobroci. Ceniono go w zawodzie prawniczym, mimo młodego wieku. Jako uzdolniony sędzia śledczy wykrył zamaskowanego podpalacza, któremu udawały się przez szereg lat bezprawia: płonęły stogi, lasy, stodoły, domy. Ongiś ludowy nauczyciel, Niemiec, udający poczciwca zawsze był świadkiem: niby to widział dzieci, bawiące się zapałkami, lub kogoś z papierosem. A tymczasem sam podpalał. Ojciec mój jako sędzia – wiedziony intuicją energicznie wpadł na niego – a stary wyga oniemiał i przyznał się do wielokrotnych podpaleń. Szamotuły i Wronki urządziły z radości po wyroku iluminację na cześć sędziego Sławskiego.
Obszerne fragmenty wspomnień opublikowanych w Kalendarzu Ziemi Szamotulskiej 1958 pod red. Romualda Krygiera.
Opracowanie Agnieszka Krygier-Łączkowska
14-letnia Maria Sławska, zdjęcie ze zbiorów Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk
Pocztówka z 1905 r. Źródło: Fotopolska.eu
Dokumentacja projektu wieży ciśnień – 1906 r. Muzeum – Zamek Górków.
Objaśnienia:
1. Wodociągi i kanalizację uruchomiono w Szamotułach na początku XX w. W 1906 r. przy ul. Strzeleckiej (dziś Wojska Polskiego) powstała wieża ciśnień i kompleks budynków miejskich wodociągów. Obiekty zaprojektowała firma Heinricha Schevena z Düsseldorfu (por. tekst http://regionszamotulski.pl/szamotulska-wieza-cisnien/).
2. Od początku zaborów władze pruskie prowadziły akcję germanizacji i protestantyzacji ziem polskich, polegającą m.in. na sprowadzaniu z głębi Prus kolonistów niemieckich, w większości protestantów, i osiedlaniu ich na ziemiach polskich. Wielu Niemców przysyłano w celu objęcia różnego typu stanowisk w urzędach i władzach różnego typu i szczebla.
W 1871 r. na 4214 mieszkańców Szamotuł było 39,8% Polaków, 37,7% Niemców i 22,5% Żydów. Ludność niemiecka osiedlała się głownie przy pl. Kościelnym (obecnie pl. Sienkiewicza), zaś ludność żydowska była skupiona przy ul. Żydowskiej (późniejsza nazwa Szeroka, dziś Braci Czeskich).
3. Od 1836 r. do końca zaborów wojsko zajmowało budynek zlikwidowanego klasztoru. Siedzibę miała tam Komenda Powiatowa Uzupełnień (Bezirkskommando), która prowadziła koszary, rejestr rezerwistów i poborowych. Od 1865 r. w Szamotułach stacjonował 2. Batalion (szamotulski) 1. Regimentu Piechoty Poznań nr 18, w latach 1860-83 także batalion fizylierów 1. Zachodniopruskiego Regimentu Grenadierów nr 6.
Kościół ewangelicki na pocztówce z okresu 1905-1918. Widoczne z tyłu dom pastora i szpital prowadzony przez diakonisy (protestanckie siostry) powstały w latach 90. XIX w. Źródło: Szamotuły na dawnej pocztówce 1898-1939, Szamotuły 2000.
Szkoła Rolnicza na pocztówce z okresu 1905-1918. Źródło: Szamotuły na dawnej pocztówce 1898-1939, Szamotuły 2000.
4. Zbór – chodzi o kościół ewangelicki; pierwszy budynek (szachulcowy, czyli o drewnianym szkielecie wypełnionym gliną) powstał w 1784 r. Większy neogotycki kościół z czerwonej cegły z wysoką (trochę krzywą) wieżą wybudowano w 1784 r. Po II wojnie mieścił się tam magazyn zboża i nawozów. Wieżę kościoła wysadzono w 1958 r., resztę kościoła rozebrano.
W czasach, które wspomina Maria Wicherkiewiczowa, synagoga mieściła się w budynku z 1853 r. przy ul. Żydowskiej (późniejszej Szerokiej, a obecnie Braci Czeskich). Zburzyli ją Niemcy na początku II wojny światowej (16 września 1939 r.).
Więzienie w pobliżu ul. Sądowej (al. 1 Maja) powstało około 1860 r., w 1974 obok niego znalazł się sąd, który przeniesiono do nowo wybudowanego gmachu z czerwonej cegły. Istniał on do pożaru w 1945 r.
Szkoła Rolnicza (Landwirstschaftsschule), o której wspomina Maria Wicherkiewiczowa, działała w Szamotułach od 1880 r., kiedy przeniesiono ją, wraz z nauczycielami i uczniami, ze Wschowy (szkołę utworzono tam w 1877 r.). Początkowo mieściła się w kamienicy rodziny Sroczyńskich przy ul. Poznańskiej (dziś nr 31), a od 1882 r. funkcjonowała w nowym gmachu przy Schillerstrasse (obecnie ul. ks. Piotra Skargi). Była to 6-letnia szkoła zawodowa, przygotowująca młodzież do pracy w rolnictwie i kończąca się maturą (jedyna w Wielkopolsce szkoła tego typu). Większość uczniów stanowili Niemcy. W 1919 roku szkołę spolszczono, opuściło ją grono ponad 100 uczniów niemieckich, a pozostali dokończyli w niej edukację w 1921 roku.
5. Ród Świdwów Szamotulskich z pewnością nie przyjął swojego przydomka od krzewów rosnących w Szamotułach. Około 1370 roku właścicielem Szamotuł został Sędziwój Świdwa z Dzwonowa, należący do innej gałęzi Nałęczów niż poprzedni właściciele Szamotuł. Sędziwój zapoczątkował ród Świdwów Szamotulskich. Przydomka „Świdwa” używał jednak już jego ojciec Dzierżykraj, który w żaden sposób nie był związany z Szamotułami (polecamy tekst o rodzie Szamotulskich http://regionszamotulski.pl/szamotulscy/).
6. Linię kolejową Poznań-Stargard uruchomiono w 1848 roku.
Budynek poczty i siedziba landrata (starosty) powstały na początku lat 80. XIX w. Starostwo (obecnie budynek UMiG) zostało rozbudowane na początku XX w. Pocztówka z ok. 1902 r. Źródło: Widoki Powiatu Szamotulskiego na starych pocztówkach 1898-1945, Szamotuły 2016.
Baszta Halszki w latach 1909-1910. Źródło: Fotopolska.eu
Baszta Halszki na pocztówce z okresu 1905-1918. Źródło: Szamotuły na dawnej pocztówce 1898-1939, Szamotuły 2000.
Zamek Górków w latach 1905-1906. Źródło: Fotopolska.eu
Ul. Sądowa (obecnie al. 1 Maja), z prawej strony widoczny budynek sądu. Pocztówka – ok. 1912 r. Źródło: Fotopolska.eu