Łukasz Bernady

Królewna na dnie studni. Podania, opowieści, baśnie i legendy ludowe z powiatu szamotulskiego, Szamotuły 2010.

Podania o Szamotułach

Krwawiący wiąz

Przed szamotulską kolegiatą rósł do niedawna prastary wiąz o historycznym znaczeniu – ponoć miał pod nim kiedyś ucztować król Jan III Sobieski. Nie było to drzewo zbyt wysokie, ale za to bardzo grube. Wiąz stał przy furcie wychodzącej w stronę cmentarza. Sprawiało kłopot, bo przeszkadzało procesjom i konduktom pogrzebowym w swobodnym przesuwaniu się ku bramie cmentarnej.

Zdarzyło się kiedyś, że proboszcz szamotulski chciał temu zaradzić. Rozkazał więc ściąć drzewo. Kilku drwali wzięło się zaraz do roboty, ale jakież było ich zdziwienie, gdy uderzenia ostrą siekierą nie uczyniły drzewu żadnego uszczerbku. Nawet piła użyta do dalszej pracy wnet się złamała. Natomiast ze skaleczenia na korze popłynęła obficie krew.

Widząc, co się stało, proboszcz natychmiast rozkazał prace wstrzymać Polecił też starannie zawinąć ranę, żeby szybko się zgoiła. Uznał, że to znak, iż drzewo ma tu pozostać.

Całe zdarzenie niebawem puszczono w niepamięć. Nowy proboszcz powrócił do dawnego planu. Kiedy jednak znów przystąpiono do ścinania, krew z wiązu popłynęła tak obficie, że trudno było ją zatamować. Dopiero wtedy porzucono na zawsze myśl usunięcia drzewa. Wdzięczne za ocalenie rozrosło się do potężnych rozmiarów. Wieść gminna głosi, że ostatni strumień krwawych łez wypłynął z wiązu zaraz po trzecim rozbiorze Polski. Miejsca zaś owych nacięć sprzed wieków były ponoć widoczne do czasu, gdy drzewo rozsypało się ze starości.

Wiązy króla Jana III Sobieskiego

W Szamotułach obok kolegiaty stały jeszcze niedawno dwa okazałe wiązy. Większy z nich miał obwód 9 m. Według podania, owe wiązy sadził własnoręcznie król Jan III Sobieski, gdy przejeżdżał przez miasto po wiedeńskim zwycięstwie nad Turkami.

Obraz Szamotuł Pani pod Wiedniem

Opowiadają, że XVII-wieczny dziedzic Szamotuł, podkomorzy wschowski Jan Eliasz Łącki, wyruszył wraz z polskim wojskiem pod dowództwem króla Jana III Sobieskiego na wyprawę wiedeńską. Podkomorzy darzył wielką czcią wizerunek Matki Bożej Pocieszenia Szamotuł Pani, dlatego zabrał go ze sobą, aby Maryja przyniosła zwycięstwo wojskom chrześcijan stającym przeciw potędze tureckiej.

Gdy się o tym król dowiedział, natychmiast kazał umieścić obraz w ołtarzu obozowym. Wieść głosi, że przed walną bitwą, 12 września 1683 roku, właśnie przed owym wizerunkiem, umieszczonym w ołtarzu polowym w zrujnowanej kaplicy spalonego klasztoru kamedułów, odbyła się solenna msza święta. Odprawił ją delegat papieski, kapucyn, ojciec Marek z Aviano, a do mszy z pokorą służył sam polski władca.

Po odniesionym zwycięstwie, gdy wyroki boskie się wypełniły, obraz cudowny odesłano z powrotem do Szamotuł. Król podarował też kolegiacie ów ołtarz obozowy, w którym jaśniał wizerunek Królowej Niebios. Jeszcze przed II wojną światową był on przechowywany w Szamotułach.

Dary polskich królów dla kolegiaty

Wchodzących do szamotulskiej kolegiaty uderza widok olbrzymich rozmiarów wiecznej lampy, która wisi przed wielkim ołtarzem. Lampa mierzy przeszło 1 metr wysokości i ma piękny deseń z kutej miedzi. Zdobią ją małe figurki. Ludzie mówią, że podarował ją tej świątyni król Jan Kazimierz. Zdaniem ludu ten sam król jest również ofiarodawcą świecznika o szesnastu ramionach. Z kolei Matce Bożej Szamotuł Pani przekazał sukienkę ze szczerego złota oraz bogatą złotą koronę, wybijaną drogimi kamieniami i kilka złotych oraz srebrnych łańcuchów. Inni opowiadają, że ową wspaniałą lampę przekazał kościołowi król Jan III Sobieski.

Podziemia pod szamotulską kolegiatą

Pod kolegiatą w Szamotułach znajdują się obszerne podziemia. Wejście do nich znajduje się podobno za ołtarzem Matki Bożej Szamotuł Pani. Dawniej istniało jeszcze jedno wejście z zewnątrz, lecz zostało zasypane. Podziemi owych dawno nikt nie odwiedzał. A może znaleziono by tam niejedną rzecz ciekawą.

Pokutujący proboszcz

W XIX wieku umarł proboszcz szamotulskiej kolegiaty. Był to dobry kapłan, lubili go wszyscy, więc zapanował powszechny żal po nim. Jednak, gdy tylko ciało księdza spoczęło w poświęconej ziemi, zdarzyło się coś niezwykłego. Oto następnego dnia po pogrzebie kościelny wszedł jak co dzień do kolegiaty, patrzy – a tu wszystkie świece głównego ołtarza są zrzucone i połamane. Przeraził się, ale nie było rady: musiał zastąpić je nowymi. Jakież było jego zdumienie i zgroza, kiedy następnego ranka powtórzyło się to samo. Działo się tak przez kilka kolejnych dni. W końcu postanowiono jakoś temu zaradzić. Ktoś podsunął myśl, że to na pewno zmarły proboszcz przychodzi w nocy i łamie świece, pokutując w ten sposób za jakieś przewinienie. Nikt nie miał ochoty dać się samemu zamknąć w kolegiacie na całą noc, żeby się przekonać, jaka jest prawda. Uznano więc samo przypuszczenie za dostateczny dowód. Wówczas za zgodą wikarego wykopano trumnę ze zwłokami księdza, wyniesiono ją poza cmentarz, a następnie wrzucono w pobliskie bagna. Od tego czasu świece spokojnie tkwiły w lichtarzach. Rzekomy grób pokutującego proboszcza pokazują jeszcze dzisiaj. Znajduje się on obok dróżki domu kolejowego obok linii do Wronek, w końcu obecnego cmentarza, kilka kroków od semafora tarczowego.

Duchy z cmentarza w Szamotułach

Powiadają, że w wigilię Święta Zmarłych szamotulską kolegiatę nawiedzają duchy z pobliskiego cmentarza, które kośćmi piszczelowymi drążą w ceglanej ścianie kościoła charakterystyczne otwory. Kiedy uda im się przewiercić cegłę na wylot, nastąpi koniec świata.

Osówka

Na południe od Szamotuł, między rzeką Samą a szosą do Pniew, wznoszą się małe pagórki zwane Osówką albo Górami Kluczykami. Opowiada się też, że niegdyś stał tu zamek, a pod ziemią znajdują się krużganki. Podobno „coś się tu stało przed laty”. Pod wieczór każdego słonecznego dnia widywano tam konnego rycerza w srebrnej zbroi. Przepędzał on tych, którzy mu spokój i ciszę zakłócali. Inni utrzymywali, że diabeł wyprawiał tam niezwykłe harce, ukazywały się też duchy szwedzkich żołnierzy, które zastępowały ludziom drogę.

Wreszcie ktoś wpadł na pomysł, by naprzeciw Osówki, przy szosie gałowskiej, krzyż postawić. Tak uczyniono, a złe przestało hulać.

Łukasz Bernady

Źródła podań:

Krwawiący wiąz

  • Knoop, Die blutende Pappel, „Rogasener Familienblatt” 1911, nr 22, s. 88.
  • [I.S.], Krwawiący wiąz, „Z Grodu Halszki” 1931, nr 3, s. 29–30.

Wiązy króla Jana III Sobieskiego

  • Eugeniusz Preuss, Drzewa moje ojczyste. Opowiadania i legendy, „Tydzień. Pismo dla Rodzin Polskich. Dodatek Niedzielny do «Gazety Szamotulskiej»” 1938, nr 17, s. 2.

Obraz Szamotuł Pani pod Wiedniem

  • [NN], Jan Sobieski a Szamotuły, „Z Grodu Halszki”, 1933, nr 4, s. 4

Dary polskich królów dla kolegiaty

  • Henryk Idzikowski, kl VI, Główny ołtarz w kolegiacie szamotulskiej, „Z Grodu Halszki” 1931, nr 4, s. 52.
  • [NN], Jan Sobieski a Szamotuły, Z Grodu Halszki” 1933, nr 4, s. 4.
  • Józef Łukasiewicz, Krótki opis historyczny kościołów parochialnych, kościółków, kaplic, klasztorów, szkółek parochialnych, szpitali i innych zakładów dobroczynnych w dawnej dyecezyi poznańskiej, Poznań 1858, t. 1, s. 301.

Podziemia pod szamotulską kolegiatą

  • [PIK], Okruchy szamotulskie [w:] Kalendarz „Gazety Szamotulskiej” 1931, pr. zb. pod red. M. Dereżyńskiego, Szamotuły 1931, s. 80

Pokutujący proboszcz

  • Kwiek, Z legend Szamotulskich, „Z Grodu Halszki” 1931, R. II, nr 1–2, s. 14–15.

Duchy z cmentarza w Szamotułach

  • Zuzanna Śliwa, Duchy polskie, Poznań 1999, s. 24 (podanie niniejsze przytaczano wcześniej m.in. w pisemku „Z Grodu Halszki”. Przytaczamy tu przekaz późniejszy, zapewne zaczerpnięty z tamtego źródła. Wśród dostępnych autorowi egzemplarzy „Z Grodu Halszki” brakowało numeru zawierającego podanie o duchach z cmentarza w Szamotułach).

Osówka

  • Andrzej Hanyż, Nieznane grodzisko spod Szamotuł, „Z Grodu Halszki” 1935–1936, nr 12, s. 8–9.
  • [Wacław M.], Dobre duchy na Osówce, Gazeta Szamotulska, 1933, nr 120, s. 2.
  • [NN], Anegdoty szamotulskie [w:] Kalendarz „Gazety Szamotulskiej” 1931, pr. zb. pod red. M. Dereżyńskiego, Szamotuły 1931, s. 105.