Zdjęcie Adama Fabiana i strony z jego książeczki wojskowej
Historyczne zdjęcia z okresu międzywojennego
Zdjęcia z Ostroróg na kartach historii
Wielonek
Ostroróg
Wspomnienie o Adamie Fabianie
Przywołując w pamięci bohaterstwo Żołnierzy i Powstańców, w bojach o wolność i niepodległość Ojczyzny, zapewne wielu z nas zastanawia się, jacy to byli ludzie… Herosi? A może żądni przygód szaleńcy? Co przekuło ich charaktery w niezłomne; co uzdolniło do ofiar z własnego życia dla Ojczyzny, dla Narodu i dla nas, przyszłych pokoleń…
Życiorysy, naszych Oswobodzicieli spod zaborów i okupacji wrogich państw, oprócz indywidualnych różnic mają bardzo istotne cechy wspólne. Wspomnienie losów dotyczące jednostki zarazem odnosi się do ogółu Żołnierzy, czy też Powstańców… Podobnie marzyli o wolnej Polsce, kochali i cierpieli uwikłani nierzadko w dramatyczne koleje życia. Nade wszystko hołdowali takim samym wartościom i ideałom: „BÓG – HONOR – OJCZYZNA”.
Ze wzruszeniem pragnę podkreślić, iż życie Dziadka Adama Fabiana wpisało się w tło trudnej rzeczywistości zaboru pruskiego oraz zrywu niepodległościowego.
Adam Fabian – grób na cmentarzu w Ostrorogu
Adam Fabian, uczestnik I wojny światowej i Powstania Wielkopolskiego, urodził się 18 grudnia 1895 roku w Małych Łężeczkach; powiat Międzychód. Był synem Wincentego i Józefy.
Niespełna dwunastoletniego Adama i ośmioletnią siostrę Marię niespodziewanie osierociła matka. Po jej śmierci, nie mogąc poradzić sobie z opieką nad dziećmi i z prowadzeniem gospodarstwa domowego, ojciec opuszcza rodzinne strony. Pieczę nad Adamem i Marią obejmuje kuzynka matki. W tym momencie dla Adama kończy się dzieciństwo, a z dnia na dzień zaczyna wkraczanie w dorosłość. Stara się zastąpić rodziców młodszej siostrze oraz pomóc cioci w łożeniu na utrzymanie podopiecznych. Wkrótce po ukończeniu szkoły powszechnej podejmuje pracę w charakterze parobka. Niebawem zostaje przymusowo wcielony do armii niemieckiej. W latach 1915-1918, jako piechur – szeregowiec, uczestniczy w walkach na froncie wschodnim I wojny światowej. Bierze udział w jednych z najkrwawszych bitew, tj. o Kowel, Rygę i o Baranowicze. Postrzelony został w kark; kula na wylot przebiła się pod obojczykiem.
Według relacji Dziadka, zostaje w cudowny sposób ocalony… Gdy Rosjanie na polu bitwy dobijali bagnetami leżących wokół rannych, mimo potwornego bólu szeptem odmawiał modlitwę różańcową. Podeszli dwaj Rosjanie. Jeden z żołnierzy bagnetem odwrócił Dziadka na wznak. Ranny zajęczał: „Jezus Maria”. Drugi z nich zadecydował: „Daj żyć germańskiej mordzie!”.
Dziadek Adam opowiadał o sobie bardzo niechętnie. Nie czuł się kimś wyjątkowym, zwłaszcza, bohaterem. Toteż wspomniany obraz z Jego życia przechowujemy w sercach jak relikwię.
W okresie od 1916 do 1917 roku, wskutek odniesionej rany, Dziadek przebywał w berlińskim szpitalu. Następnie powrócił na front. Po zwolnieniu Go ze służby wojskowej ani na chwilę nie zawahał się przed przystąpieniem do powstania przeciw zaborcy.
Dziadkowi od zawsze towarzyszyły marzenia o Polsce niepodległej, wolnej. Buntował się przeciwko zniewoleniu ludności polskiej poprzez germanizację, kolonizację gospodarstw wiejskich oraz deptanie godności i łamanie świadomości narodowej.
W latach 1919-1920 bierze udział w wielkopolskim zrywie powstańczym. Wcielony w dniu 2 lutego 1919 roku do Kompanii Sierakowskiej, służy w 7 pułku piechoty.
Do walki powstańczej, jak wspominał, ruszano z okrzykami: „Naprzód wiara!”, „Śmiało wiara!”, „Niech żyje Polska!” Historycy bezspornie ocenili, iż cechy Powstania Wielkopolskiego: wielka uczciwość i szlachetność nieczęsto spotyka się w powstaniach masowych… A taki właśnie był Dziadek – na wskroś uczciwy i szlachetny. Do powstania przystąpił na rozkaz własnego sumienia i serca. Po latach badacze dziejów zawyrokowali, że było to jedyne w pełni wygrane powstanie polskie.
Do rezerwy w wyniku demobilizacji zostaje przeniesiony 15 maja 1920 roku. Wreszcie nastaje czas na zaplanowanie życia osobistego. Żeni się w dniu 6 lutego 1923 roku z Antoniną Witkowiak. Antonina i jej starsza siostra Maria również w dzieciństwie zostały osierocone i zmagały się z trudną sytuacją bytową. Kilkunastoletnia Antosia podjęła się (w zamian za możliwość zamieszkania i wyżywienia) pracy na Zapuście w skolonizowanym gospodarstwie. Tu poznaje Adama, którego losy przywiodły „za chlebem”. Dramatyczne przeżycia, sieroctwo zadecydowały o obustronnym zainteresowaniu, zrozumieniu i wsparciu; w efekcie stanowiły zalążek miłości oraz decyzji o małżeństwie… Wkrótce urodziły się córki: Mieczysława (1927), Joanna (1932) oraz najmłodsza Anna (1935). Rodzina zamieszkała w Wielonku (gm. Ostroróg).
W okresie międzywojnia i podczas II wojny światowej, aż do emerytury, Dziadek Adam pracował w charakterze robotnika leśnego w Nadleśnictwie Państwowym Pniewy, rejon Państwowego Leśnictwa – Wielonek. Wyróżniany był za sumienną pracę, o czym świadczy zachowany dyplom: „Adamowi Fabianowi starszemu robotnikowi w uznaniu zasług długoletniej pracy zawodowej. Nadleśnictwo Pniewy , 1 grudnia 1962 r.”.
Chciałabym przytoczyć jeszcze jedno zdarzenie z życia Dziadka o znamionach niezwykłości, które miało miejsce podczas II wojny światowej… Ze względu na patriotyczną postawę, zwłaszcza, udział w Powstaniu Wielkopolskim, był zagrożony ciężkimi represjami ze strony okupanta, w tym wywiezieniem do obozu. Niemiecka komisja rejestrująca byłych powstańców i działaczy narodowych urzędowała we wsi Szczepankowo (gm. Ostroróg). Od tzw. wywózki uratowało Go wstawiennictwo jednego z członków komisji. Był nim zięć gospodarza – Niemca, u którego Adam Fabian pracował przez pewien okres jako parobek… Przywołane zdarzenie Dziadek traktował jako kolejny przykład ocalenia życia za sprawą szczególnej Opieki Opatrzności Bożej.
W czasie II wojny światowej oraz w niepewnych politycznie pierwszych latach powojennych dokumenty świadczące o udziale Dziadka w czynie wojennym i powstańczym były przechowywane, jak konspiracyjnie mówiło się w rodzinie, „pod belką”, na strychu. Za ich posiadanie groziły represje, łącznie z karą śmierci. Zachowała się jedynie książeczka wojskowa.
***
Z perspektywy wspomnieniowej, z czasów dzieciństwa spróbuję dodać kilka charakteryzujących rysów dotyczących Dziadka oraz przywołać niektóre sytuacje z Nim związane.
Był drobnej postury mężczyzną, raczej niepozornym. Cichy, uczciwy, życzliwy, bogobojny… Mawiał: „Bez Boga ani do proga”. Adorował Krzyż i inne znaki wiary świętej na równi z symboliką narodową. Do dziś córka Joanna przechowuje kropielnicę, pamiątkę po Dziadkach. Z pobytów w Wielonku pamiętam wspólnie, ,,na klęcząco”, odmawianą modlitwę poranną i ponowną przed snem. Przewodził jej Dziadek. Dziękczynnym głosem intonował, w zależności od pory dnia, pieśni: Kiedy ranne wstają zorze…, Wszystkie nasze dzienne sprawy…
Z gościny w domu Dziadków zapamiętałam także odnoszenie się ze szczególnym szacunkiem do chleba, wypiekanego przez Babcię. Chlebem pachniało w całym domu. Przystępując do krojenia bochenka, babcia robiła nad nim znak Krzyża św. Pozostali domownicy żegnali się: „W imię Ojca…” Za przykładem Dziadka i Babuni całowało się każdy okruch, który upadł na podłogę i przeznaczano na karmę dla inwentarza. Z talerza zjadało się wszystko i dziękowało za poczęstunek.
Dziadkowie starali się nigdy nie opuszczać mszy św. niedzielnej i podczas świąt. Do kościoła parafialnego w Ostrorogu docierali pieszo, aż do schyłku życia pokonując dwukilometrową odległość.
Dziadek kochał i pielęgnował polskie tradycje, zwłaszcza świąteczne. Pięknie śpiewał kolędy i pastorałki, zachęcając do wspólnego kolędowania. Sporadycznie udawało nam się uprosić Go o zaśpiewanie kolęd w języku niemieckim, który Dziadek Adam, w wyniku germanizacji nauczania w szkole powszechnej, opanował w stopniu biegłym.
Dziadzio dał się także poznać od strony tytanicznej pracowitości i zaprowadzania wręcz perfekcyjnego porządku. Córki i wnuczki często napominał: „Jaki macie porządek w domu i obejściu – taki będziecie mieć w życiu!” Mówił, iż taki stosunek do pracy zrodził się poprzez wychowanie w duchu pozytywistycznej pracy organicznej, co ówcześnie bardzo mocno akcentowano na ziemiach Wielkopolski.
Miłość do córek, potem do wnuczek okazywał m.in. w wymyślaniu zabaw i zabawek. Dziadzio, ze względu na ograniczone możliwości zakupu gotowych zabawek, co dyktowała bieda wojennych i powojennych czasów „wytwarzał” na nasz użytek: koniki, ludziki, mebelki dla lalek itp., wykorzystując głownie tworzywo przyrodnicze. Miał zawsze dla nas czas… i karmelki.
Pamiętam, iż pasją Dziadka było obserwowanie przyrody. Był kopalnią wiedzy na temat leśnej fauny i flory. Imponował rozpoznawaniem zwierząt po ich odgłosach, tropach czy też piórach… Bezbłędnie nazywał i rozróżniał leśne owoce, liście drzew i krzewów, grzyby… Wpajał nam zasady właściwego zachowania się wobec przyrody. Uczył szacunku do niej w myśl często wygłaszanego powiedzenia: „Co stworzył Bóg, niech człowiek nie niszczy!” Mówił też: „Przyroda jest piękna, a na całym świecie Polska – najpiękniejsza!” Osobliwe było też to, że Dziadzio bardzo szybko zjednywał sobie zwierzęta. Ku naszej uciesze towarzyszyły Mu przybłąkane i w rezultacie przysposabiane pieski i kotki, które najbezpieczniej czuły się u Niego na kolanach, o co czasami byłyśmy zazdrosne.
Powtarzał wnuczkom, iż należy zawsze grzecznie się zachowywać, być sprawiedliwym, nikogo nie krzywdzić. Miał dla nas dużo cierpliwości, a zapanować nad siedmioosobową „drużyną” dziewcząt wcale nie było łatwo.
Zazwyczaj podczas zmian pogodowych widziałyśmy, że Dziadzio cierpi. Odzywała się „pamiątka” po postrzale z I wojny światowej, mimo wszystko się nie uskarżał.
Chwile wytchnienia i przyjemności dawało Dziadkowi zażywanie tabaki ze srebrnej tabakiery, jedynej rodzinnej pamiątki oraz palenie tytoniu, którym nabijał rzeźbioną, drewnianą fajkę. Tytoń, dla swego kochanego Adama, Babcia hodowała w przydomowym ogródku.
Dziadek nigdy od Żony nie wymagał usłużności, niczego nie nakazywał. Pomimo upływu lat niezmiennie Ją kochał. Jubileusz 50-lecia pożycia małżeńskiego Dziadkowie obchodzili 6 lutego 1974 roku. Niestety, przykładne pożycie małżeńskie którego fundamentem były: miłości, wierność i Bóg na pierwszym miejscu; przerywa w dniu 13 listopada 1974 roku śmierć Dziadka.
Odszedł dobry Mąż, Ojciec i Dziadek; dobry, przyzwoity Polak. Patriota.
W wyobraźni widzę Jego łagodną twarz, troskliwe spojrzenie i wiem, co skromnie powiedziałby: „Nie trzeba. Nie zasłużyłem. Ja zwyczajny człowiek.” Mówił tak z dużym zażenowaniem, gdy czuł się zauważony, doceniony. Szybko zmieniał temat rozmowy, odsuwając od siebie zainteresowanie,
Wspomnienie o Ukochanym Dziadku Adamie Fabianie stanowi maleńki fragment świadectwa o pokoleniu Powstańców i Żołnierzy XIX i XX wieku.
Nasi Dziadkowie nie czuli się wielkimi autorytetami; bohaterami, chociaż w gruncie rzeczy Nimi byli. Z całym przekonaniem, z mocą chcę podkreślić.: aby wyzwalać innych, czynić Polskę niepodległą, trzeba być samemu wewnętrznie wyzwolonym. Trzeba zawsze jednoznacznie stać po stronie dobra i prawdy. Oni tak właśnie pojmowali narodowowyzwoleńczą powinność wobec Ojczyzny, Rodziny i wobec nas – pokoleniowych spadkobierców.
Z czcią i z wdzięcznością pochylmy się nad Bojownikami o wolność. Pamiętajmy o ofierze Ich życia. Pielęgnujmy i strzeżmy wolności jako wolny naród; niepodległej, dumnej Polski.
Wspomnienie zredagowała
wnuczka Maria Tomczak
przy współpracy z córkami Śp. Adama Fabiana – Joanną i Anną
Szamotuły, 15.01.2019